😘🙌💚🍓🏵️🌷🙋
Daj Bogu świeczkę, a diabłu ogarek?
To zwykle czyta się, jak hipokryzję, paskudną dwulicowość, w rzeczywistości może oznaczać „sprawdzam”, w domyśle, zbanowanych przez Google. Jest tu jakaś ściema? Jest tu jakiś cwaniak?
Zaledwie circa 50% ogółu ludzkości, która się nad tym zastanawia, obwinia o ciepłotę dwutlenek węgla. Reszta temu zaprzecza twierdząc, że temperatura wzrosła niezależnie od stężenia CO2 analizując historię Ziemi, i że w związku z tym dzisiejszy wzrost poziomu CO2 nie jest żadnym problemem.
Jedni wystawiają więc potworną dziewczynkę, która nie cały czas jest potworna, tylko, jak krzyczy, i sztucznie nakręca się w roli. I ona wrzeszczy dokładnie tymi samymi frazesami, co poprzenia dziewczynka, która temu samemu celowi służyła, czyli miała wzruszać w kwestii klimatu, miała tylko inny odcień skóry i kolor włosów.
I może to być prawda, może to być fałsz, jednak dobrze by było, jakby w ramach kontrargumentu, zbanowani przez Google (też tam jestem, ale za inne „przestępstwa”, hue hue:) przedstawiali argumenty naukowe, logiczne, a nie tę samą dziewczynkę w sekwencjach, gdy wrzeszczy wchodząc w swą rolę. Proszę wybaczyć, ale to świadczy o tym samym, o chęci manipulacji i traktowaniu odbiorców jak debili. A my, proszę wybaczyć, Horry mów za siebie, jesteśmy debilami.
Jeszcze jedno zdanko w tej kwestii, faktycznie klimat nam się zmieniał już niejeden raz, i pewnie teraz się jakoś ociepla, planeta ziemia to łyka. Miały miejsce różne precedensy. Kiedyś było lodowato, jednak wszystko się zmienia z punktu odniesienia, gdzie jest tyłek do siedzenia. Gdy dziewczynka stoi obok Sorosa, może Ci się leciutko otworzyć wieczko w pudle z napisem: naprawdę ogromna manipulacja.
Owszem, i to powinien być impuls do przyjrzenia się zagadnieniu bez emocjonalności rosyjskiej kochanki. Klimat się zmienia, ale czy Soros George, albo Gates Bill ma go naprostować? No nie wiem, nie wiem, jak mówiła czyjaś teściowa.
Tak, jak dało się kiedyś (dzisiaj też) wielu zrobić (raczej) w bambuko w kwestii strukturyzowanej wody, która ma pamięć i generalnie nie powinno się na nią, ani w pobliżu niej ustawiać dziewczynki, co krzyczy, bo woda to zapamięta i zmieni swoją strukturę na przesyf i nie będzie nas dobrze nawadniać, czyli uzdrawiać. Ba, za Chiny Ludowe nie zamienisz jej w wino.
Poszedł w świat filmik z serii popularnonaukowej prognozy, nawet nagradzany, „Woda, wielka tajemnica” i zrobił furorę. FURORĘ.
Kilka ziaren, wydaje się dość obiektywnej, prawdy z dziegciem. A co mi tam, naskoczą mi?
Żeby zostać lekarzem należy mieć pewien poziom IQ, który pozwoli zapamiętać ogromne ilości skomplikowanej wiedzy teoretycznej na bardzo wymagających studiach, oraz poświęcić wiele lat na zdobywanie praktycznych umiejętności.
Pomijając całą manipulację programową, jaką często studenci łykają zgodnie z interesami sponsorów uczelni, i tak są to ludzie bardzo wykształceni, którzy w każdej chwili mogą zacząć korzystać ze swojego wygimnastykowanego umysłu i sprawnych rąk. Ich wysiłek intelektualny i fizyczny, aby jawnie móc leczyć ludzi, jest bardzo rozciągnięty w czasie.
Dlatego ludzie wierzą lekarzom, bowiem ci są z założenia mądrzejsi. Owszem, wśród nich jest coraz mniej genialnych diagnostyków, ponieważ system robi to za nich. Nie muszą obecnie używać swoich wygimnastykowanych mózgów, to nie są Marie Skłodowskie Curie.
Otrzymują w zamian wąski wycinek specjalności i spis leków, które dobrze byłoby dla tego wąskiego wycinka zapisywać. Dlatego pacjenci nietraktowani holistycznie, za to cząstkowo, chodzą w przewlekłym zepsuciu swoich ciał i umysłów, od jednego do drugiego lekarza, otrzymując wór leków do brania, z których każdy ma długą listę skutków ubocznych. Czyli nie powiało optymizmem, powiem więcej, kiła Nietzsche’go pogania syfilis Wyspiańskiego.
Z drugiej jednak strony mamy doktorów medycyny alternatywnej, używających przed swoim nazwiskiem tytuł dochtore. Okazuje się, że nie wszystkie uczelnie są bardzo wymagające. W Indiach, jak informuje w swoim filmiku Smartgasm, do czego raz dwa trzy wrócę) możesz zostać doktorem medycyny alternatywnej po rocznych (sic!) „studiach” na takiej uczelni i wpłaceniu 300 dolców.
Wydaje się, że trudniej jest uzyskać tytuł doktora tradycyjnej medycyny chińskiej przykładowo w Kanadzie. Techniki diagnostyczne TCM, to naprawdę wymagające doświadczenia i wiedzy czytania trzema palcami z tętna pacjenta, wymagają lat praktyki. Nie przypadkowo Azjatycka rasa uczy się dziesięciolecia gotowania ryżu/sushi, rysowania piasku, i zaparzania na wpół sfermentoewanej Oolung. Są bardzo niespieszni ZEN.
Polska Akademia Naturopatii (skrót brzmi dość wyniośle) prowadzi odpłatne kursy trzy i dwuletnie, w sensie ścisłym coś jak licencjat on line i jakieś zjazdy, jednak nie można tego porównać do wysiłku intelektualnego (rozłożonego w czasie) człowieka, który chce skończyć dzienne studia medycyny alopatycznej.
Tak czy siak, po stronie alopatów często spotyka się zmanipulowanych zarozumialców, a po stronie alternatywnych, manipulujących idiotów. Żadnym mi tu emocji, takie statystyki.
Jedno jest pewne, studia w kwestii zielarstwa byłyby bardzo pożądane, ale przykładowo te dwuletnie podyplomowe na Akademii Rolniczej w Krakowie, akademizują uprawę ziół, milcząc w temacie ich niezwyczajnych właściwościach leczących. Ta wiedza zostaje przed studentem ukryta, na co to, po co to studentowi?
Gdy na tym tle pojawi się jednak otwarty umysł człowieka o wnikliwej inteligencji, dużej wiedzy lekarskiej i wykształceniu medycznym, który chce się wyrwać systemowi, to albo kończy w prywatnej klinice w Meksyku, gdzie można leczyć dajmy na to dietą, albo ma duże problemy, zostaje zbanowany przez Google, jak Mercola, czy przez urząd, co spotkało bystrzachę Jaśkowskiego (jest krypto mizoginistą, więc w rewanżu Pepsi za nim nie przepada) i kilku innych.
Wracając do naszego filmu o wodzie, już od pewnego czasu wiadomo, że jest to spora dawka manipulacji emocjami, przy sporej dawce łatwych do udowodnienia andronów, i że woda raczej niewiele pamięta. Rzecz ubrana w garnitur wyglądający jak naukowa debata, w rzeczywistości przeznaczony dla naiwnych, ufnych, czy tylko prostodusznych.
Mówienie o klastrach (zjawisko ma miejsce, ale trwa niewiarygodnie krótko) i innych właściwościach, które można podejrzeć tylko w jednym labie (sorki, to kolokwializm Harry’ego, skrót od laboratorium) na planecie Ziemia, akurat w tym, gdzie pan alternatywny doktor po szkole naturopatii, przedstawia strukturę kryształu wody. Jakże śliczną, gdy powie się do niej Matka Teresa, albo brzydką, jak rzygi z dupy, gdy padnie hasło Adolf Hitler.
Jednak badanie nie przeszło żadnej ślepej próby, aby można je było uznać za miarodajne. Nikomu się nie udało dowieść tego, co pan Masaru poręcza w swoich butelkach i książkach.
Z drugiej strony autor „obnażenia prawdy” młody i bardzo kumaty fizyk (specjalista od mechaniki kwantowej) Smartgasm, w swoim zdzierającym maskę japońskiemu samozwańczemu naukowcowi, rzeczonemu Emoto Masaru i innym manipulantom, ale głównie jemu, będącemu jak się okazuje, głównym sponsorem produkcji tego filmu. Emoto Masaru coś jak ambitny człowiek po technikum mięsnym.
A więc Smartgasm robi całkiem dobrą robotę, ale niechcący (co nie umniejsza po prawdzie końcowych wniosków tego opracowania, i generalnie polecam ten kanał) podpiera się wikipedią, oraz badaniami WHO. Niebezpieczne ścieżki we współczesnej kniei, nie szedłbym tam, ale to tylko moja rada.
Przykładowo chodzi też o to, że przytoczona w obnażającym filmie Smartgasma postać Randiego (ten sam typ co Masaru? ZDZIWKO?! przyganiał kocioł garnkowi? zapomniał wół jak cielęciem był? wart Pac pałaca, a pałac Paca?) milionera, który obiecuje milion baksów za dowód, że woda ma pamięć i zmienia strukturę, gdy dziewczynka od ocieplenia klimatu, którą bardzo chwali Soros, na nią (wodę) krzyknie.
A więc ta postać Randiego nie jest fajna. Naprawdę nie jest fajna, że przytoczę w przybliżeniu kulturalną, a jednak cenną wypowiedź któregoś z komentujących.
Randi to zwykły hochsztapler, jest cynikiem i narcyzem. Nikomu nigdy nie dałby swojego urojonego miliona. Zjawiska paranormalne są faktem. Natura i pojęcie naturalny to wyłącznie konstrukt ludzki. W rzeczywistości WSZYSTKO JEST NIEZWYKŁE, nadzwyczajne, nadnaturalne, paranormalne. Duch, dusza, świadomość, również i nie ginie zgodnie z prawami natury. Świadomość jest falą. Mózg jest wyłącznie odbiornikiem nie twórcą danych. Wielu ludzi realnie doświadczyło niezwykłego…
Dobra, dobra w świetnym kierunku idziemy więc, po mojej myśli, bo moje Kochane jesteśmy w domciu.
Jest bowiem nasz Tom Campbell, fizyk, a dokładnie fizyk zajmujący się kwantami, a z drugiej strony ten człowiek studiował OOBE kiedyś w instytucie Roberta Monroe (nie Kochane, on nie sprzedawał opuszczania ciała, ani niczego w tym guście), był zdolnym inżynierem, oraz bogatym biznesmenem i nagle mu się to przytrafiło, nie chcem, ale muszem. Dość żartów, faktycznie nie chciał opuszczać swojego ciała, ale to się po prostu działo.
Włożył kupę osobistej kasy w rozwój swojego Instytutu i wtedy zaprosił młodego naukowca, fizyka kwantowego Toma Campbella (później Tom będzie pracował dla NASA w operacji „gwiezdne wojny”), aby cudactwo znalazło jakieś naukowe wyjaśnienie, o ile się da. I znalazło, gdyż mechanika kwantowa ustawia rzecz bardzo intuicyjnie, bardzo doskonale, chociaż zgodnie ze swoim brakiem logiki. Na co robił ogromnego focha wielki Albert, tak ten Albert, który przedkładał rozumowanie ponad wszystko.
Wszystko się zgadza przy 2 prostych założeniach na początku, że rzeczywistość jest yyy… wirtualna, a świadomość nieśmiertelna.
Wspominał o tym Budda, ale jakoś mniej wnerwiająco, nazywał to iluzją.
Ale Ty masz się zmierzyć z systemem dwójkowym? Z software zapisanym przy pomocy jedynek i zer? Że niby siedzisz w grze komputerowej, która symuluje rzeczywistość z bardzo wyraźnymi teksturami, jak to w komputerach o ogromnej mocy obliczeniowej? Rili? Nie wyskoczy nikt z ukrytej kamery?
I że to TWOJA GRA? Ożesz!!!
Jednak nazwanie naszej zabawy w życie na planecie Ziemia, programem komputerowym, wstrząsa. Wstrząśnięty, po wnikliwej analizie rzeczy dziwacznych aż do bólu, czyli tego, jak bezczelnie zachowuje się malutka cząstka zwana kwantem, albo trochę większa, jak elektron, gdy się na nią patrzy, czy też mierzy jakimkolwiek miernikiem, albo nie patrzy, to po prostu przechodzi ludzkie pojęcie i masz chęć dać jej na płasko z liścia w pysk.
I też w tym przypadku Smartgasm robi dobrą robotę, pokazując Wielką Teorię Wszystkiego (My Big TOE) Toma Campbella, i nie tylko jego, w otwartym (napisałem otwarty, gdyż skłania do myślenia na poważnie) filmiku Argumenty wirtualności rzeczywistości. Hipoteza symulacji
I jest naprawdę wporzo, wstrząsająca jest myśl, że teraz rozumiesz, co tak bardzo zirytowało Einsteina, że jak nie patrzysz na księżyc, to księżyca ZNIKNĘLI?! Jak Dunbara w Paragrafie 22?!
Dunbar znowu leżał na wznak, bez ruchu, wpatrzony szklanym wzrokiem w sufit. Pracował nad przedłużeniem sobie życia. Osiągał to przez uprawianie nudy. Dunbar tak gorliwie pracował nad przedłużeniem sobie życia, że można go było wziąć za nieboszczyka. (…) Dunbar, którego zniknęli.
Tak, jesteś w grze, ja zresztą też, gramy w obniżanie entropii. Zamieniamy strach w miłość, nic więcej, taką mamy robotę.
Chociaż Smartgasm skupił się w swoim filmiku nad lewą połową mózgu Toma Campbella i bardzo to interesujące, ale Tom ma jeszcze prawą półkulę, równie rozwiniętą, też dzięki OOBE (wychodzeniu z ciała) i dopiero obie razem stanowią jego intelektualno, twórczo, poznawcze apogeum.
Szybko przypominam, że prawa odpowiada za naszą kreatywność, myślenie abstrakcyjne, wyobraźnię, zdolności muzyczne, plastyczne i artystyczne. Dowodzi percepcją przestrzenną, mimiką i emocjami.
Dlatego ten człowiek przy pomocy obu półkul, oraz bardzo wysokiego poziomu świadomości może dać nam znacznie pełniejszy obraz Wszechświata. I generalnie git.
Filmik wyjaśni bardziej to o czym nawijam. Jeśli nie znasz angielskiego na tyle, włącz automatyczne tłumaczonko.
Z bazy nadawał, na zawsze Twój, Horry Porttier
Horry Porttier
Prawdopodobnie autor na stronie Pepsi Eliot, jednak nius pojawił się niespodziewanie i w sumie niewiadomo kto go napisał … Nie znamy Horrego Porttiera.
Powiązane artykuły
Komentarze
Entropia (miara uporządkowania/nieuporządkowania układu – ściśle związana z pojęciem zbioru) się nie zmniejsza, inaczej by nie było rozwoju. To podstawy fizyki (termodynamiki, przyrody). A nawet zakładając (chwilowe) magiczne fluktuacje kwantowe, to summa summarum nie ma negentropii.
Nie masz Kochana pojęcia, nie rozumiesz, lecisz jakimś przepisanym oficjałem newtonowskim. Naszym zadaniem tutaj jest nic innego, tylko obniżanie entropii, czyli ujmowanie chaosu. Obniżanie entropii to porządkowanie.
<3
Globalne ocieplenie/ochłodzenie może być naturalnym procesem – fakt. Nie oznacza to jednak, że obserwowany w czasie teraźniejszym proces jest jedynie przyśpieszony lub obojętny wobec działalności człowieka, tj. tempo i kierunek zmian byłyby takie same bądź bardzo podobne. Od kilkudziesięciu lat zmiany klimatu postępują w kierunku odwrotnym, niż wskazywałyby zmiany na Słońcu, tj. aktywność słoneczna w teorii powinna prowadzić do ochłodzenia klimatu, czego nie obserwujemy. Aktywność wulkaniczna, która w pierwszej połowie XX wieku rzeczywiście była niska i mogła sprawić, że średnia temperatura na Ziemi wzrosła jest mylącym tropem. Cytując artykuł z Nauka o Klimacie – ,,Najpotężniejsze erupcje lub seria dużych wybuchów mogą działać chłodząco przez wiele lat, tak długo dopóki wyrzucone wysoko do stratosfery aerozole nie opadną wreszcie na ziemię. Po szybkim spadku dopływu energii słonecznej po wybuchu i towarzyszącym mu ochłodzeniu powierzchni ziemi następuje powolny ubytek cząstek w atmosferze, co prowadzi do stopniowego wzrostu temperatury powierzchni do poziomu sprzed erupcji.” Spadek aktywności wulkanicznej w pierwszej połowie XX wieku nie był w stanie w sposób długofalowy przyczynić się do znaczącego wzrostu średniej temperatury na Ziemi.
Można spojrzeć na klimat jak na bilans energii cieplnej emitowanej przez Ziemię oraz jej absorpcji przez atmosferę. Stan równowagi tych dwóch zjawisk skutkuje średnia temperaturą na Ziemi. Stosunek gazów w atmosferze wpływa na ilość wyemitowanej przez Ziemię energii w przestrzeń Kosmiczną oraz w kierunku naszego globu. Wpływ aktywności słonecznej jest istotny, ale główne skrzypce gra korelacja pomiędzy emitującym energię ciałem niebieskim jakim jest Ziemia a absorbując część tej energii atmosferą. Jest to spowodowane długościami fali – te emitowane przez Ziemię mają dłuższą długość fali, przez co atmosfera jest na nie ,,mniej obojętna”.
Poziom gazów cieplarnianych odpowiedzialnych za ten proces – para wodna, CO2, metan, tlenki azotu, … – jest zbyt wysoki by równoważył go jakikolwiek proces. Nadwyżka generowana na skutek rewolucji przemysłowej skrupulatnie zbierana w atmosferze coraz silniej wpływa na zmiany klimatu oraz ich tempo, które teraz obserwujemy.
Sugestia, że jest to obecnie proces naturalny bądź jedynie przyśpieszany przez człowieka, jest więc daleko idącą nadinterpretacją a wręcz popisem niewiedzy.
Samo tempo zmian jest tak niepokojące, że możemy nie być w stanie zaadaptować się do zmian. Nasza infrastruktura lokalna, maszyneria, urządzenia codziennego użytku, styl życia – to wszystko dopasowane jest do klimatu w jakim żyjemy na przestrzeni tysiącleci.
Tempo zmian może być kluczowe w kwestii tego ile osób ale i zwierząt pozaludzkich umrze oraz ile ekosystemów przepadnie. Umniejszanie wpływu czynników antropogenicznych na obecną sytuację jest moim zdaniem niebezpieczne oraz egoistyczne, tym bardziej mówione z ust osób uprzywilejowanych. W świecie patriarchatu i skrajnego kapitalizmu to osoby biedne, z krajów o trudniejszych warunkach klimatycznych, grupy dyskryminowane będą musieli ponieść konsekwencje tego, że najbogatszy 1% społeczeństwa czerpie zyski z eksploatacji planety oraz ludzi.
Osoby bogate wydaje się, że mogą zasłaniać się pieniędzmi tak długo jak zechcą, ale w pewnym momencie skala zniszczenia jakie zasiali na ziemi sprawi, że nie będą mieli z czego tych pieniędzy wyeksploatować. Wszyscy w różnym stopniu będziemy odczuwać coraz większe skutki globalnego ocieplenia.
(cytat z IG @dekadencior, tutaj trafny jak nie wiem)
„Gdy już wytną wszystkie lasy i zatrują wszystkie rzeki zrozumieją, że nie da się zjeść pieniędzy.”
Ponoć rzekł jakiś stary Indianin.