😘🙌💚🍓🏵️🌷🙋
Dobry wieczór przy wieczorze życzę Socjecie,
Parę dni temu zapisałam się na wykład on line, u Majewskiego. Majewski to ten, co najprawdopodobniej przed wszystkimi przeczytał w oryginale książkę Kijosakiego z serii Bogaty i biedny ojciec, przetrawestował to na neta i napisał e-biznes, który wkrótce stał się bestselerem. Młody Majewski zarobił następnie swoje pierwsze sto tysięcy po opodatkowaniu. Było to dekadę temu, a młody biznesmen sieci, nadal działa. Tematem wykładu, był akurat Platynowy Produkt i chociaż nie spodziewałam się wiele, po owej prelekcji, gdyż była za darmo, a wiadomo że za trzy dniowe szkolenia u Majewskiego trzeba zapłacić sześć tysi, nie mniej jednak i tak udało mu się na pierwszy rzut oka, rozczarować mnie do imentu. Ewidentnie chciał coś powiedzieć, ale akurat miał zasznurowane sznurówką usta. Chciał się podzielić wiedzą, ale właśnie zapomniał parasola, a lać miało. Jednym słowem chciał dokonać niemożliwego. Jak moja ciotka, która na pierwszych swoich Juwenaliach miała takiego pecha, że akurat komuniści zabili studenta Pyjasa, więc buntowniczka postanowiła zamknąć dyskotekę studencką, w ramach młodzieńczego protestu i walki z komuną. W rezultacie zaś trochę tańczyła, a trochę zamykała.
Punkt osiemnasta w monitorze zobaczyłam ciemność. Ożeż ciemność widzę. Wgapiałam się w nią jak zahipnotyzowana i nawet dostrzegłam fatamorganą jakąś majaczącą postać, ale była to tylko projekcja życzeniowa, gdyż z powodu balu maskowego w przedszkolu, do którego uczęszcza progenitura Majewskiego, nota bene przebrana za Yodę, czy Skywalkera, wykład on line został przeniesiony na dwudziestą.
Majewski podczas godziny ze swojego za friko półtoragodzinnego wykładu zajęty był ustalaniem, dlaczego jest tak słabo podświetlone miejsce akcji, długim wyznaczaniem pola oglądalności na tablicy, na której miał pisać, ustalaniem z pytającymi on line, jak wyeliminować podgląd i zostawić tylko fonię, dość niewygodne przy odczytach z tablicy wprawdzie, ale obraz tak się rwie, ustalanie z jakiej techniki Google skorzystał do tego wykładu on line, jak pecet pozwalałby na lepsze doświetlenie sceny dramatu, ale on dysponuje niestety nadgryzionym jabłkiem i w końcu odpowiedziami na niektóre zupełnie nieistotne, gdyż nie w temacie, zaczepki internautów. W pozostałej pół godzinie wykładu za friko należało jeszcze zmieścić taką zajawę tematem Platynowego Produktu, żeby znaleźli się chętni na wykupienie wspomnianych przeze mnie wyżej, a właśnie w owej pół godzinie opisanych z pewnością intratnych dla Majewskiego, a wierzyć mu podobno trzeba, że również dla kursantów szkoleń.
Jednak pomimo tego odstraszającego do darmowych wykładów e – biznesmena wstępu, padło kilka na prawdę kluczowych zdań. I na drugi rzut gałką oczną, jednak coś z tej namiastki dzielenia się wiedzą, bo w promce wyniosłam.
Aby mała firma miała szansę powodzenia, aby wielka firma zrobiła jeszcze większą furorę powinna postawić na jeden i tylko jeden swój produkt, to znaczy Platynowy Produkt. Dlaczego akurat platynowy? A nie złoty? Albo diamentowy? Bo platyna oprócz tego, że jest arcy trwała, to jeszcze charakteryzuje się niezwykle wyróżniająca ją cechą. Platyna jest największym na świecie katalizatorem reakcji.
Jeżeli postawisz na właściwy produkt, to znaczy wartościowy i to nie koniecznie dla ciebie, ale właśnie dla jego potencjalnego odbiorcy i skupisz całą swoją uwagę akurat na nim, na jego promocji, wzmacnianiu, to ten jeden produkt i całe uproszczenie procedur sprawi, że z pewnością ci się uda. Majewski mówi nie mówiąc, więcej: że tylko wtedy może ci się udać.
Nie rozmienisz się, będziesz miał jasne cele i o wiele mniej będzie miotania w twojej działalności. Możesz za pomocą innowacyjności go ulepszać, produkt w sensie, możesz zmienić sposoby promocji, albo przez reklamę, albo przez budowanie bazy lajkowiczów, cokolwiek, masz jeden cel i wielkie prawdopodobieństwo, że ci się uda.
Ten jeden produkt, przez to, że będzie twoim Platynowym Produktem będzie posiadał moc sprawczą katalizowania wielu innych powiązanych z nim rekcji.
Takim Platynowym Produktem w życiu człowieka, często wcześniej wegetarianina, czy weganina, ale nie koniecznie, staje się Witarianizm.
Zaczynasz podchodzić do życia w zupełnie inny sposób niż nawet wtedy kiedy byłeś tylko weganinem. Witara katalizuje wiele spraw, które nagle zaczynają cię wciągać i interesować, chociaż wcześniej podchodziłeś do nich prawie bezrefleksyjnie. Zrozumienie pojęcia szczęścia, sosu, korpo, osho, soku z marchwi, garści szpinaku, zapachu jarmużu, jakości wypróżnień, teorii spiskowych, które nie koniecznie są teoriami spiskowymi, biofotonów, kodów uzdrawiania, samców bonobo, zdrowia, miłości, hybryd owocowych i siemienia lnianego, a nawet tylko uświadomienie sobie tych pojęć, sprawia, że już nigdy nie będziesz taki sam.
Platynowy produkt, który sprawił, że twoje życie wywróciło się do góry nogami, bo nagle zaczynasz rozumieć siebie, że nie musisz siebie rozumieć.
Że nic nie musisz.
Że masz wybór, że możesz robić to co robisz, albo wszystko zmienić, ale masz punkt odniesienia, masz katalizującą prawdę, żeśmy się wszyscy urodzili z jednej afrykańskiej matki i z jednego afrykańskiego ojca, którzy przekąszali daktyla. I ich ból istnienia został nam przekazany w komórce dajmy na to pięty i że nie zagłuszysz go nigdy żadnym rykiem czerwonego ferrari, ani szpilkami z czerwoną podeszwą, największego przekrętu, a jedynie możesz go ukoić soczystym owocem, biegiem po lesie w słoneczny poranek, czy ujmującym trwaniem.
Witarianizm stał się dla mnie katalizatorem wielu działań, że wymienię chociażby tego bloga, czy napisanie książki, notabene dzisiaj poszła wreszcie do składu.
Ta niewinna z pozoru dieta, to nie zwykły weganizm, a raczej rodzaj rewolucji w dotychczasowym życiu, a potem rewolucji we własnym garze, łbie w sensie.
To nie prawda, że trzeba kogoś przekonywać do witarianizmu.
Tak na prawdę wielu jest tak bardzo poirytowanych, kiedy im się o tym mówi, bo wewnętrznie już od dawna witarianizm przeczuwają. Wiedzą co w nich siedzi. Każdy, ale to na prawdę każdy, nawet bezrefleksyjny buc z MacKurczaka, jakby go przyprzeć do muru, powiedziałby, co się do jedzenia nadaje, a co nie służy do przekąszania. To jest dla ludzi tak oczywiste, że dostają spazmów, jak im o witarianizmie mówisz, bo on siedzi w nich i w każdym z nas.
Surowy owoc zjeść. Kwintesencja prawdy.
Więc czasami warto wysłuchać eseju Majewskiego, choć kamuflować chciał przekaz sprytnie jednak został rozszyfrowany z pożytkiem dla cwanego deszyfratora, który Socjecie drogiej o Platynowej Witarce powiedział co wiedział.
Pa Państwu. Pe
Powiązane artykuły
Komentarze
Pepsi, dzięki tobie nauczyłem się płynnie czytać.
Dobranoc.
Pchły na noc.
Karaluchy pod poduchy.
a szczypawki do zabawki
Haha ” To nie prawda, że trzeba kogoś przekonywać do witarianizmu.
Tak na prawdę wielu jest tak nakurwionych, kiedy im się o tym mówi, bo wewnętrznie już od dawna witarianizm przeczuwają.
Wiedzą co w nich siedzi.
Każdy, ale to na prawdę każdy, nawet bezrefleksyjny buc z MacKurczaka, jakby go przyprzeć do muru, powiedziałby, co się do jedzenia nadaje, a co nie służy do przekąszania.
To jest dla ludzi tak oczywiste, że dostają spazmów, jak im o witarianizmie mówisz, bo on siedzi w nich i w każdym z nas.
Surowy owoc zjeść.
Kwintesencja prawdy. ” Dziekuje za kolejnego wpisa Pepsiaku, czytam i jestem 🙂 Wlasnie prawda czasami boli najbardziej, ale jakze to slodka prawda. Pachnaca owocem, zielonym lisciem, ach….Coz za prawda 🙂
Dzięki Joa :))
właśnie odczuwasz Jazgotttku 😀
przeczuwasz, przeczuwasz, przecież owoce jesz tylko surowe, to raz, a dwa, nie pisałm dosłownie. Po prostu ludzie jedzący bardzo dużo przetworzonych produktów i wiadomo, że jest przepaść, pomiędzy weganinem jedzącym frytki robione na roślinnycm tłuszczu, a moim kilku minutowym gotowaniem warzyw w specjalnym garnku, to właśnie tacy ludzie nawet jak są jeszcze zdrowi to i tak wiedzą, że jakby wypili sok z marchwi i buraka i zagryźli jabłkiem czuliby się może lepiej. O to mi chodzi. Fakt, że jesteś na tym blogu częstym gościem, co bardzo mi schlebia, to znaczy, że przeczuwasz. A poznałyśmy się na Vitalmani 🙂 Ja mam na myśli zwykłego zjadacza chleba, ale nawet weganin powinien jeść ponad 50% surowego owoca i warzywa i dla ,mnie to już jest witarianizm
wielu witarian je surową rybę, czy nawet mięso.
hej,Pepsi ty jak zwykle potrafisz zmotywować. Dzięki
Jo, nie ma za co 😀
Trafnie powiedziane, jak zawsze, strzał w dziesiatkę.
Moje życie metamorfozę przechodzi z przesłodzonego na raczej kwaśne, co mi pasi akurat chyba. Twój blog zostaje, bo idealnie wspisuje się w kontekst 😉 Cmoki!
Gatita hejka, miło Cię widzieć 🙂
Jazgotttu, najsłabsze libido to jest na zwykłym weganizmie. 🙂 Kiedyś napiszę posta o libido, jak zbiorę więćej info. Fakt, ze o tym temacie zapomniałam.
Jeżeli zaś chodzi, o witarianizm, dla mnie rozwiązał wiele prolemów, po prostu kiedyś przejmowałam się czy wszystko jest ok, a obecnie widze u siebie że jest wszystko ok. Pisałam o tym już wiee razy, że kto nie uprawia intensywneo sportu, nigdy nie doceni szejka z 10-ciu bananów i ananasa rano. Po prostu ne wypije go nawet. Często mam wrażeńe, że kiedy pisze takie posty, to potem odpowiadam ludziom, dla których ńigdy ta dieta nie była dedykowana, bo ani nie sa chorzy na cukrzycę, żeby się tak poświecac, ani nie ćwiczą tak jak się powinno. Ja po treningu godzinę jeszcze się pocę, tak był intensywny, a inne laski nawet bez prysznica po bieżni idą sobie do swoich zajęć. Nie ma pojęcia wtedy taki ktoś, czym jest ta surowa, organiczna bomba kaloryczna, którą jak wchodzi do mojego organizmu, odczuwam po prostu fizyczną radość. Pamiętać te trzeba, ze nie choruję teraz, ani przed dietą witariańską, zawsze mam siłe na trening, nie mam alergii, zajadw i takie tam, więc odnosze wrażenie, że 811 jest wręcz dla mnie stworzona. Nie chodzę do pracy, bo pracuję głownie w domu, więc mam na to wszystko czas, który do tego wszystkiego dobrze umiem sobie zorganizowac. Ale nie o mnie chciałam napisać, tylko o tej wielkiej wygodzie i jakby ktoś też dużo wytrzymałościówki robił, to miałby tak jak ja znalazł. Zeszłej wiosny mowiłaś że chcesz biegać, nie wiem czy do dziś zaczęłaś, więc o czym tu mowa :)) To z założenia ne dla Ciebie Jazgotttu dieta. Więc ani o niej nawet nie myśl 😀
Osobiście uwielbiam surowe owoce, jak choćby mango, pomarańcze, granadille, morele (najbardziej dzikie odmiany) oraz wiele innych w tym sporo zieleniny 🙂 Jednak bez kokosa, siemienia lnu oraz pozostałych nasion, pestek i orzechów czułbym się zbyt słabo i dlatego uważam 811 (przynajmniej poza okresem lata, gdy nie ma wielu owoców pod dostatkiem) za niewystarczającą dla mnie. Gotowane też lubię, choć taki pokarm chwilowo mnie nieco osłabia. Do tego zawsze oliwa z oliwek lub olej palmowy, bądź kokosowy. Muszę przyznać, że na wykluczeniu chleba zakończyłem etap pozbywania się zbędnych/szkodliwych produktów w diecie i mój organizm zaczął teraz przybierać stopniowo na masie oraz rosnąć w siłę. Ostatnio zauważyłem, że mój głos się nieco obniżył, co mnie również bardzo cieszy 🙂 Według mnie najważniejsze jest to, by sposób odżywiania sprawiał nam przyjemność oraz dawał silę i energię do działania, jak jest w tej chwili. Poza tym pepsi spotkałem się w jednym artykule ze wzmianką, że gluten i zbyt niski poziom tłuszczu oraz zbyt mało witaminy D w diecie może obniżyć poziom testosteronu, co być może wpłynęło na G. Z kolei podobne działanie ma również zbyt mała ilość nieprzetworzonych węglowodanów, z czym mogą mieć problemy osoby na Paleo. Na temat tego ostatniego jest mała wzmianka we wpisie na tym blogu 😉
*
http://www.cheeseslave.com/why-i-ditched-low-carb/
po jedzeniu tłuszczu, źle się biega NM 🙂
To prawda Pepsi i dlatego jeśli jem bardziej tłusto i białkowo staram się to równoważyć większą ilością owoców. Ich większa ilość pozwala mi efektywniej wykonywać codzienne ćwiczenia większą ilość razy niż wcześniej. Choć przyznam, że nie mogę się doczekać lata, gdy będzię pod dostatkiem arbuzów (w normalnej cenie) oraz innych owoców i zieleniny:) Nawet kupiłem sobie do wysiania w tym roku na działce nasiona arbuza, szpinaku, sałaty rzymskiej, a to jeszcze nie wszystko. Poza tym zamierzam kupić drzewka morelowe, by zaspokoiły przynajmniej częściowo moje zapotrzebowanie na te owoce.
*
Poniżej miało być oczywiście „jarzynowe”, a nie „jarzowe” 😉
NM my też ostro chcemy się zabrać za własne zbiory, tylko się okaże czy się uda, bo w zeszłym roku nie byłąm pewna, czy usuwam chwast, czy szpinak,i w ogóle roślina która wyrosła wyglądała inaczej niż na opakowaniu i bałam się jej jeść
Jazgotttu, tutaj mam identyczne podejście, nie jem dzikich roślin właśnie z tego powodu i chociaż niby sprawdzałam jak się odróżnia mniszka od innego trującego żółtego kwiatka, bardzo podobnego, to jednak nie zdecydowałam się go zjeść, chociaż to był najprawdopodobniej niewinny mniszek
Potwierdzam. Bez wątpliwości małe ilości wit.D i tłuszczu obniżają poziom teścia. Należy przy tym zauważyć, że biegacze długodystansowi mają niższy poziom tego hormonu niż inni sportowcy, a nawet niż przeciętne osoby. Na co wpływ może mieć również mieć rodzaj wysiłku. Nawet w treningu siłowym serie z ciężarem na 1-3 powt. bardziej pobudzają ten hormon niż serie typowo kulturystyczne.
dobrze że nie muszę się martwić o teścia :)no ale G. musi
I jeszcze coś dla Was dziewczyny w związku z dzisiejszym dniem – jedno bardziej jarzowe, a drugie bardziej owocowe 🙂
*
http://www.colourbox.com/image/hearth-of-fruits-fresh-fruits-set-of-different-fresh-fruits-image-1935016
*
http://faradayskitchenstore.com/wp-content/uploads/2012/08/Produce-Heart-i-stock.jpg
Pepsi-komentarz w moderacji 😉
Pięknie NM dziękuję i w imieniu moich czytelniczek dziękujemy :)))))
🙂