Poniekąd przyłapałam i zaczęłam drążyć, to się przyznał..
Pepsi !! Jesteś moim ratunkiem , nie wiem co mam robić ? Jesteśmy małżeństwem, parą od 12 lat, dziecko lat 6. Od zawsze coś tam było między nami nie tak, ale od kiedy mieszkamy razem, czyli od 2,5 roku, to jest dramat. Nie wiem czy to moje ego rozwala moje małżeństwo? Czy mój mąż? Od kiedy urodził się syn, jestem obwiniana o jego choroby, bo zawsze źle go leczyłam, jestem obwiniana o jego złe zachowanie, bo mu pozwalam na za dużo.itd. Jestem obwiniana za wszystko, tłamszona i niszczona. Tak mi się wydaje, że to przez niego, jednak co z moim ego? Może to przez nie? Gdybym odpuściła mu, czyli mężowi wiele rzeczy, może byłoby inaczej? Kumulacja tego wszystkiego nastąpiła teraz na wakacjach, gdy jechaliśmy na nie, całą drogę obwiniał mnie o to jak załatwiłam hotel, że co zrobimy jak go nie będzie, że tak beznadziejnie załatwiłam itd. Jak hotel był, okazało się że jakiś płyn wyciekł z samochodu, to moja wina, bo mówię, że auto jest popieprzone. A na punkcie tego auta ma kompletnego świra. Taki jestem wspaniały i takiego wspaniałego auta się dorobiłem. W domu nie robi nic, bo on zarabia pieniądze, ja mam robić wszystko, bo on zarabia, a ja ileś tam razy mniej. Jak coś robi i mu się znudzi, to rzuca to w połowie i nie kończy, tak samo rozrzuca swoje ciuchy, rzeczy, obiad mam mu podać przed nos. Jak mu nie powiem żeby trawę wykosił, to nie zrobi nic, i powie że jemu nie przeszkadza. O wychowanie dziecka jest następna jazda, jak syn go woła on pyta „co”, ale jak woła syna i ten mówi „co”, to on mu odpowiada, że mówi się proszę. I to taki mały jeden przykład, jak go wychowuje, klnie przy nim na potęgę, czego nie umiem zaakceptować. Jak się domyślasz Pepsi, o wszystko jest jazda, bo ja nie umiem zaakceptować jego zachowania. Kiedyś czytałam opis Piotrusia Pana i to był on w 100 procentach. Od kiedy mieszkamy razem w domu, jestem cały czas chora, a on mi mówi, że przez kurkumę i cały syf który rano piję. Powiedz mi, co ja mam robić ? Wisi nade mną rozwód. z wikusi Kompleks Piotrusia Pana (Syndrom Piotrusia Pana) to postawa charakteryzująca się ucieczką od dorosłości, brakiem dojrzałości, unikaniem zobowiązań i odpowiedzialności. Piotruś Pan to osoba żądna przygód, niedojrzała, marzycielska, skupiona na sobie, niezdolna do budowania trwałych więzi, oczekująca od partnera lub partnerki postawy rodzicielskiej (opiekuńczej, pobłażliwej, niewymagającej). Określenie syndromu Piotrusia Pana nawiązuje do tytułowego bohatera książki Jamesa Matthew Barriego Peter Pan (1904). I wszystko jasne.
z miłością
PS Dziękuję wszystkim za przybycie na premierę, bardzo się wzruszyłam, Kocham Was <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3
Powiązane artykuły
Komentarze
Czym jest w takim razie owa dorosłość, gdzie leży granica.. a jaki będzie obraz rzeczywistosci z takim Piotrusiem Panem za kilka lat? Ukłuła ta świadomość, oj ukłuła, ale taka jaką sobie stworze. Że ja? Nie on? Ale on nie plastelina w moim ręku, tylko mój rozwój i moje postrzeganie jego osoby. Słuchac co ten mężczyzna mówi, słuchać, kiedy się otworzy. Zawsze rozczula mnie gdy powie, co go „boli”. Nigdy nie pod presją. Wdzięczna jestem za zaufanie.
<3
Dobre zasady! Ale taki filmik z radami, jak robić kasę, zawsze mile widziany!
Hej Pepsi, świetny filmik, dziękuję ☀️ ☀️ ☀️ pytanko mam – co w przypadku obietnic? Bo rozumiem, że nie można od ludzi wymagać, oczekiwać, że coś zrobią bo każdy z nas ma wolną wolę a te oczekiwania to już są w ogóle straszne (chociaż ja się cały czas uczę, żeby ich nie mieć – też tak macie, że gdy myślisz, że już ich nie masz to kiedyś znów się nagle pojawiają i wtedy jest klops bo sobie uświadamiasz, że jednak nad tym nie panujesz? Jak to wyłączyć?). Wracając do pytania, ludzie często coś obiecują a później zapominają i to się też tyczy w dużej większości mężczyzn. Jest to nie tylko moje spostrzeżenie, ale też innych kobiet z mojego otoczenia. Wielokrotnie mialam tak, że byłam przez kogoś zblokowana bo obiecał, że coś zrobi/zalatwi (czasami są to obowiązki, czasami jakieś przyjemności) i potem była u mnie wewnętrzna frustracja bo nie chce być zrzędą i marudą i ciągle przypominać no i jeszcze kwestia, że teoretycznie trzeba się dać wykazać tej drugiej osobie i nie robić za nią wszystkiego skoro się zobowiązała sama z Siebie (uczę się nie robić wszystkiego za wszystkich). No i dodatkowo jeśli chodzi o mężczyzn – to czy ich ego nie maleje i nie stają się małymi chłopcami kiedy ich się wyręcza? Plus, że czasami nie mogę czegoś sama zrobić bo jest to poza moim zasięgiem (nie mówię o obowiązkach domowych :p). Jestem samodzielna, nawet kiedys stwierdzilam że za bardzo i czas to zmienić bo byłam zmęczona. Teraz działam mądrze w życiu tak ogólnie, a w razie jakichś nieporozumień z kimś typu obiecanki staram się rozmawiać rzeczowo, bez emocji krzyku itp. Ale ciekawa jestem co myslisz na ten temat Pepsi, czy jest jakieś dobre
Rozwiązanie? Hmm teraz sobie myślę, może to moja lekcja, że mam się nauczyć prosić o pomoc? Pozdrawiam cieplutko. Kocham Twoje filmiki i blogaska już od lat.
2 rzeczy, po pierwsze nie ma czegoś takiego jak ideał, doskonałość, bo każde zatrzymanie w procesie ewolucji oznacza jednoczesne cofanie się. Czyli zauważasz, że znowu nie udało Ci się coś w procesie samodoskonalenia i się z tego nawet cieszysz, bo już masz to za sobą, już to przekuwa się w złoto, uczysz akceptować swoją niedoskonałość we wzrastaniu. A teraz obietnice, współczesny świat przestał cenić słowo, liczy się tylko spłacanie długów, dlatego słowa są rzucane na wiatr i to nie przez kłamców. Po prostu ktoś w danym momencie sądzi że coś zrobi, a potem nie robi i nie odwołuje danego słowa. Kiedyś, gdy ceniło się honor w sensie że to do czego zobowiązał się ktoś było dla tego kogoś świętością, nie było mowy, żeby nie dotrzymać słowa, albo go zignorować niepamięcią. No i co z tego, że tak było kiedyś, było tyle samo uśpionych co teraz, bo wszystko działo się i tak na poziomie ego, czy matrixu.
Ludzie śpiący działają zgodnie z programem swojego ego. Możesz oczekiwać, ale nie dostać, możesz dostać, ale nie oczekiwać, wybór należy do Ciebie. Twoja świadomość jest ponad materię, możesz wszystko stworzyć, każdą sytuację zamienić na złoto. To nie są puste słowa, to działa. A jak nie działa, też dobrze, bo oznacza, że jesteśmy w nieustającym procesie. Wyślij mu miłość, i jak najmniej mów i nie myśl źle. Kocham Cię
Dziękuję za ekspresową odpowiedź <3 Te "złote ręce" to ja rozumiem jako wiarę w siebie – swoje możliwości i umiejętności 🙂 Tak tak, widzę to – jak myśli działają, bardziej niż słowa. Im mniej myślę o tym, że ktoś coś miał zrobić, im mniej mówię, tym on szybciej to realizuje ! Niesamowite 🙂 Kocham życie, tak dużo jeszcze można odkryć. Cieszę się, że podzieliłaś się swoją opinią bo od jakiegoś czasu ten temat chodził mi po głowie. Dziękuję każdego dnia za każdą naukę, a Tobie dziękuję, że jesteś Pepsi – siostro ! Miłego dzionka
Kocham siostrę M. Tobie też miłego
Ah no i „złote ręce” to też nasze lekcje… Zamieńmy w złoto nasze myśli a pojawi się tęcza. I może nawet jednorożec 😉
<3
Pepsi , cóż ja mogę powiedzieć , muszę Cię posluchac z milion razy jeszcze , dziękuję Ci bardzo , tak mnie zaskoczyłaś tym filmem , szok , Aj Low Ju ??
<3
Nie no Pepsi brak mi słów żeby Ci podziękować za ten filmik ,za Twoje słowa , jest po prostu fantastyczny , wszystko zamienię w złoto , dziękuję
kocham
„Wszystko czego dotknę zamienia się w złoto” jak to poczuć? Nie wierzę w afirmacje powtarzane jak mantrę, wiem, że nie o to chodzi, tylko o to żebym ja poczuła w środku, że tak się po prostu dzieje.
Jak to uczucie rozbudzić? Przy okazji sukcesu? Przy okazji sytuacji kiedy coś mi sie uda? Wtedy zasadzić to poczucie, że to czego się dotknę zamienia się w złoto ?
Czy to powinno się czuć bez uwagi na okoliczności? Jak uczynić z tego coś co faktycznie zmieni życie, a nie będzie powtarzaną afirmacją?
Tak, rozumiem Cię, ja to po prostu czułam od dziecka, bo to się cały czas sprawdzało, dla mnie to nie jest afirmacja, to fakt, ale może rzeczywiście to są afirmacje. Ludzie nie chcą patrzeć jak dzięki czemuś niekoniecznie miłemu dzieje się coś ekstremalnie wzrastającego, jak robi się złoto z byle czego. Nie musi być tak,że jest takie cierpienie jak u Tollego, że potem następuje przebudzenie, ale w domu, codziennie, jeśli chodzi o wszystko, o rozmowę z chłopakiem, mężem, z szefem, wszystko uczy, nawet pryszcz na brodzie okazuje się kapitalnym powodem przypadkowym do spotkania przyjaciela. Ten temat będzie poruszany, wytłumaczę jak korzystam z tego, że to odkryłam dla siebie. To bardzo ułatwia tę grę. lofciam
Pepsi, jak najwięcej filmików! jesteś WIELKA <3
z miłością
Droga Pepsi,
A co zrobić, jeśli mąż, najbliższa mi osoba,
cierpi, szaleje, jest nieszczęśliwa i wiąże się to niestety z agresją głównie słowną, z totalną destrukcją. Obwinia za swój stan mnie. Mówi, że przeze mnie stał się potworem, że moja osoba to powoduje, że nie byl taki. Wiem, że jest to możliwe, widziałam już taki przypadek, gdy dwoje nawet fajnych ludzi będąc razem stawało się takimi właśnie potworami. Zniszczyli siebie i swoje dzieci. To byl czas gdy modlilam się, żeby tata miał inna żonę A mama męża. Jest moim przyjacielem, nie wiem jakbym miała bez niego żyć, ale z drugiej strony nie chcę, żeby tak cierpiał. Cierpimy obydwoje, nasze dzieci też. Nie wiem co mam zrobić. Jeśli moje doświadczenia, które mam przeżyć mają kogoś tak bardzo ranić to nie widzę w tym sensu. Wiem , że to wszystko jest lekcja, nauka, ale cena jest chyba za wysoka. Czy powinnam odejść, zeby mógł złapać oddech? Będąc cały czas w takim napięciu nie sądzę, że będzie mu łatwo zobaczyć coś pozytywnego w tej sytuacji. Na ten moment nienawidzi mnie A przede wszystkim siebie samego..tak myślę. Spala się w każdej minucie. Co mam zrobić? Wiem, że zmienić mogę tylko siebie, ale na ten moment sama moja obecność jest ogromnym problemem. Nie pomaga wysyłanie miłości, kreowanie dobrej zupy w ciszy, przytulenie… Wszystko generuje agresję. A ja się zaczynam poprostu po ludzku bać. Ale chyba najbardziej boję się tego, że nie potrafię tego zatrzymać, że nie umiem mu ulżyć w tej naszej lekcji, nawet na chwilę. Wiem ,że strach jest do dupy, ale siedzi tam ciągle.
Najpewniej ja też jestem w dupie. Proszę pomóż.
A gdzie w tym wszystkim jesteś TY??! On to, on tamto, on sramto. Jesteś zafiksowana tylko na niego, uzależniona, zrobiłabyś dla niego wszystko. To jakiś obłęd. Przestań tak myśleć, przestań się bać, że cokolwiek zrobisz to w nim stworzy agresję, zajmij się sobą! Wasza lekcja? To Ty chyba chcesz tą lekcję za niego zagrać. No nie ma tutaj Ciebie w ogóle, widzisz to? Odgrzeb to małe ego. Zajmij się sobą, zejdź z tego gościa bo on oszaleje i Ty tak samo. Jak się zajmujesz sobą, to on inaczej spojrzy na Ciebie, poczuje to, że wreszcie zlazłaś z niego. Produkuj fajne myśli, graj w tą grę na wesoło, przecież wiesz o co tu chodzi, czytasz, oglądasz Pepsi, musisz wiedzieć.
Sory, ale ten Twój męczybulski wpis mnie roziskrzył 😀
Odwagi dziewczyno!
Bardzo dziękuję Ci za to co napisałaś. Rzeczywiście, sama zmęczyłam się czytając ten wpis:))
Jesteśmy do siebie bardzo podobni, nasze historie są do siebie bardzo podobne i Pewnie dlatego mówię o naszej lekcji. Staram się być dobrym człowiekiem, odpowiedzialnym za to co daję innym. W tym przypadku coś nie wychodzi. Parę lat temu zaliczyłam dno, wiem jak tam jest. Pomogli mi wtedy obcy ludzie, działali jak lustra. Mogłam zobaczyć i nazwać co mnie pożerało. Przestac się bać. Prawie sie udało. Do dzisiaj mąż nie może mi tego wybaczyć. Uważa to za zdradę. Każda sytuacja, która dotyczy mnie samej, jest odbierana przez niego jako zdrada. Jak próbuję z niego zjeść, wscieka sie, że teraz bede taka zajebista a on jest wrakiem. I z jednej strony nie chce ze mną być, obraża mnie, ocenia, krytykuje a z drugiej strony tkwi w zwiazku, który jak mówi, go zabija. Jak zostaję przy nim mimo wszystko, stawia warunki, na wszystko ma wymyśloną wersję wydarzeń. A jak się ta wersja nie zadzieje to wpada w swój szał. To jest taka zależność, „jak mi się zrobi lepiej to ty tez mozesz ruszyć, ale jak mi jest źle to tobie też musi być, musimy być w tym razem”. Kocham go bardzo, chciałabym żeby był szczęśliwy.
Nie rozumiem poprostu jaka jest moja rola w tym wszystkim..jakas chyba musi być.
Jeszcze raz dziękuję za radę:*
Obstawiam, że może tak być, że twoją lekcją jest to, żeby nie brać za niego odpowiedzialności tylko za siebie. Każdy dorosły jest odpowiedzialny za siebie. Co innego sprawa z dziećmi oczywiście. Aczkolwiek w tym przypadku kiedy zejdziesz z niego, może uda mu się przerobić jego lekcję, która obstawiam, że jest branie odpowiedzialności za siebie 😀 Jak na razie to on zwala odpowiedzialność na Ciebie a Ty pokornie ją przyjmujesz i pochylasz głowę :p
Kochana, weź no przeczytaj sobie książkę, nawet w necie w pdfie jest, „Kobiety które kochają za bardzo” Robin Norwood. Może coś zobaczysz, coś inaczej spojrzysz na to, co Twój mąż z Tobą wyprawia. Czytam to i jakiś dziwny spokój mi bije z Twojej wypowiedzi, jakbyś była już z tym pogodzona, że tak jest, że on taki jest. Wiesz co, ja jak facet odwalał numery to powiedziałam, że nie, że dość, on nie może mnie tak traktować, nie pozwolę sobie na to. Rzuciłam go. Wyniosłam się. Tęskniłam w cholerę. Przeszło, a wtedy on się odezwał i jesteśmy razem i jest mega git. Jest miłość, jest szacunek, zrozumienie. Nie ma wyżywania się na sobie, bo każdy coś zrozumiał dzięki temu mojemu, jak to mówię, posunięciu z jajami 😀 a jak czytam, co Ty piszesz, to on źle Cię traktuje, ma masę problemów ze sobą i stwarza jakąś patolę w tym związku, Tobie skrzydła podcina, wylewa pomyje, itd. Mi honor kiedyś nie pozwolił, pomimo jak mi się wydawało, miłości do niego. Zostawiłam i tąpnęło moim A., zrozumiał, jest fajnie, jest dobrze. Przeczytaj tą książkę i przemyśl to.
Trzymam kciuki za Ciebie ?
Bardzo dziękuję, przeczytam. Może znajdę coś dla siebie.
Jestem pogodzona bo akceptuję, ale widać chyba źle to wszystko rozumiem.
Poprostu nie chce zostawiać przyjaciela na zakręcie. Ale może to jest dobre dla mnie a nie dla niego..
Jeszcze raz wielkie dzięki:*
Kochana Pepsi. Twoje filmiki są cudowne i miło się je ogląda. Jednak bardzo brakuje mi wypowiedzi 44 w formie słowa pisanego. Uwielbiam Cię czytać i ogólnie jestem wzorkowcem. Więcej wynoszę z czytania niż oglądania lub słuchania. Powiedz proszę, czy jest szansa, by oprócz filmiku, 44 też coś napisała? Chociażby po krótce? Dodam, że zwykle czytam Cię na miłe zakończenie dnia, w łóżku obok meżulka, który zasypia wcześniej i nie lubi tak jak ja poczytać jeszcze przed snem i jak coś o oglądam lub słucham to go budzę. Ściskam Cię cieplutko
Na razie odrzuciło mnie kompletnie od pisanych porad, teraz dopiero zrozumiałam dlaczego inni nie piszą, tylko mówią. Natomiast artykuły o zdrowiu z pewnością będą się ukazywać regularnie zdrowotne, to co innego, to są konkrety, codziennie piszę conajmniej 8 godzin o zdrowiu, nie mogę więc obiecać, natomiast z pewnością wyjdzie e-book i książka 44 😀
To ja od razu poproszę książę 44. Super 🙂
pisze się <3
ja co czytam i słucham 44 myślę o książce Twojej.
Więc bez uwagi o czym będzie na pewno ją kupię <3
<3
Witam serdecznie. Też czekam na książkę 44. Z góry dziękuję. Pisz KOCHANA PEPSI pisz.
z miłością