Komć: …kontynuując – męczy mnie ten temat – swoją drogą przychodzę do Ciebie tutaj już jak uzależniona, jak Ty trafiłaś na Osho tak ja trafiłam na Ciebie … No to z czym mam problem? Jak to wszystko praktykować? Może osobny dział PRAKTYKA TU I TERAZ Przykładowo: w odniesieniu bądź na „tak Światu”, bądź „tu i teraz”, „tak”, „TAK” na wszystko. 1. Idę z córką na karuzelę, umawiam się z nią, że idziemy tylko na smoka, po czym ona jeszcze chce Hollywood, zgadzam się, bo mam być na „tak”, a jak ma dać to jej szczęście, to tym bardziej. Po czym ona chce iść na kulki, albo coś tam. W końcu mówię „nie”: wystarczy … I po chwili córka do mnie mówi coś (w skrócie, bo miałam wywody długie) w typie: ” jestem smutna”. I w tym momencie jestem jej najgorszą mamą na Świecie. Spodziewałam się innej reakcji, jeśli już. W konsekwencji zamiast zadowolenia (była w końcu na 2 karuzelach), była rozpacz, że nie było zgody na kolejną zabawę. 2. Dzwoni teściowa ze swoim planem na dzień, lub na kilka dni. Zaplanowała sobie kiedy mi zabierze córkę (przecież kupili psa, a wmawiają mojej córce, że to jej piesek) byleby jak najczęściej. Wyrywając ją do siebie, burzy to jakiś porządek rodziny, a także moich planów na ten dzień. Powinnam być na „tak”, córka w końcu nie jest moją własnością, więc tym bardziej ma prawo do wyrażania tego co chce. Ale jak mam oddawać im córkę, kiedy wiem, że oni mnie nie trawią, śpią, i nie pokazują mojej córce, że należy szanować mamy zdanie i psują ją prezentami. Dzień przed zakupem psa, kupili jej hulajnogę elektryczną, a wcześniej … po prostu zawsze coś kupują, generalnie wszystko co chce. Moje ego mówi: jak to? Moje wyobrażenie wychowania (straszne słowo) dziecka jest inne. Czy mam mówić „tak”???? 3. Mój mąż był tak uwięziony, miał wszystko co chciał. A teraz jest pod 50. i nadal uzależniony jest finansowo od rodziców. Organizują mu każdy dzień (nie potrafi im powiedzieć „nie”, jest zupełnie podporządkowany, jest na TAK, ale tylko dla nich, bo ze mną każdy problem rozwiązuje grożeniem mi rozwodem, i że nie da mi złotówki na życie). A przy okazji organizują mój czas i moim dzieciom. Przy czym jednego dziecka nie tolerują, bo nie z ich krwi, gdyż syn jest mój. Kochana … jakoś w Tobie nadzieja (jesteś troszku takim moim Osho), jak mam być na”tak”???? Milczę , obserwuje, oddycham, jestem uważna, czy mam być „tak”?? Chociaż wczoraj powiedziałam„nie” na plan teściów, bo już zorganizowali dzień z córką, pomimo tego, że ja miałam inny plan. Jak to robić???? jak odmawiać???? Czy mam obserwować ze spokojem jak Oni targają mną (chociaż wycofałam się, ale teraz robią to na odległość)? Poróżniają dzieci, to z ich krwi „pieskiem” przyciągają do siebie? Jak tą pępowiną odciąć mężowi, jak mu pomóc? Już patrzę na niego z miłością, ze współczuciem, to wystarczy?? Bo on nadal robi swoje, jest przeciwko mnie z nimi, czyli ze swoimi rodzicami. On nie umie inaczej. Dziękuję Ci za ten komentarz. Postaram się odpowiedzieć na tyle, na ile potrafię. Dzizas dziewczyno, naprawdę nie widzisz co się tutaj dzieje? Przecież to co piszesz mówi o Twoim ogromnym, absolutnym „nie”. Nie ma zdania, które świadczyłoby, że rozumiesz coś z tego o czym rozmawiamy. Nie ma zdania z refleksją, którego mogłabym się teraz uczepić i powiedzieć Ci, że to jest jakaś droga. Jesteś sfrustrowana, rozczarowana, zazdrosna, niesamodzielna, zdana na łaskę i niełaskę swojego pana i władcy, a córka jest trochę Twoją bronią przetargową. Masz coś, co inni też chcą mieć. Jesteś w niskich wibracjach i dlatego w Twoim lustrze jest tak smutno, chociaż tak naprawdę nic się takiego złego nie dzieje. Patrzysz z miłością i współczuciem na własnego męża? Z miłością, ok, żadna sztuka kochać faceta, od którego jest się uzależnioną. A dlaczego mu współczujesz? Że niby on śpi, a Ty już jesteś przebudzona? W czym chcesz mu pomóc? Dlaczego to Ty miałabyś pomagać mu cokolwiek odcinać, gdy on rezonuje z rodzicami i sytuacją? Kochanie, kochanie, wracamy do początków. Najpierw trzeba zrozumieć. Pisze o tym de Mello, powie Ci to każdy. Prawdopodobnie myli Ci się to jeszcze, ale spoko, nie od razu Kraków zbudowano, nie mówiąc o Atlantydzie. Nie traktuj moich słów, jako ataku, jestem blisko Ciebie i dlatego chcę, abyś dobrze zrozumiała przekaz. Nie musisz go stosować, nie musisz z nim rezonować, możesz go w całości, albo w części odrzucić, ale zanim to się stanie powinnaś go zrozumieć, skoro już zgłosiłaś się do mnie ze swoim problemem. Yyy …, którego właściwie nie ma. Od początku do końca jest programem Twojego ego, z którym nie dajesz sobie rady. Ponieważ całkowicie identyfikujesz się ze swoim fałszywym ego.
Zgoda, akceptacja, pogodzenie się z sytuacją, powiedzenie życiu „tak”, nie oznacza, że nie możesz odmówić dziecku. Spokojnie, bez darcia szat i z miłym wyrazem twarzy. To są w ogóle dwie różne sprawy. Dziecko wielokrotnie wymaga od rodzica założenia „maski”, która sprawi, że stajesz się niejako Aniołem Stróżem dla swojego dziecka. Gdy dziecko odbiega, znika z oczu, to pomimo tego, że jesteś przeszczęśliwa, (że się w końcu odnalazło) nie nagradzasz go, tylko ubierasz maskę niezadowolenia, która sprawi, że dziecko być może nie zrobi tego kolejny raz. Dzieci, to są urodzeni sprzedawcy, nie mają obaw przed odmową. Działają spontanicznie, chcą wszystkiego, gdyż są w stanie relaksu. Płacz dziecka, które nie dostało kolejnej zabawki, nie jest dla niego żadną traumą. Spłynie po dziecku, jak woda po kaczce. Czego spodziewasz się po osobie, która jest w ciągłym stanie relaksu? Obserwuj uważnie swoje dziecko, podobnie jak powinnaś stać się obserwatorem siebie. Twoja córka nie potrafi się cieszyć z tego na co jej pozwoliłaś, ponieważ Ty nie potrafisz się cieszyć z tego co masz. Jest dokładnym zwierciadłem Ciebie samej. Woli rozpaczać z powodu tego, czego nie ma. Znasz to skądś? Ludzie są nieszczęśliwi głównie z tego powodu, że wciąż myślą o tym, czego nie mają. Myślenie o tym sprawia, że są rozczarowani. Jest to przeciwieństwo zgody na to co jest, czyli pogodzenia się z sytuacją. Czy rozumiesz tę różnicę? Czyli przypadek 1, w ogóle nie dotyczy mówienia życiu „tak”, czy „nie”. Natomiast potwierdza zasadę lustra.
Nikt wokół Ciebie się nie zmieni, możesz się zmienić tylko Ty, akceptując sytuację, co automatycznie podnosi wibracje. Mogłabyś też po prostu odejść, ale rozumiem, że jesteś na łasce i niełasce swojego męża, więc nie odejdziesz. Dlatego nie pozostaje Ci nic innego, tylko zmienić siebie. Właśnie akceptując to co jest. Nie ma powodu mówić, że uwielbiasz swoją teściową, skoro tego nie czujesz, ale możesz zaakceptować sytuację, w której się znalazłaś. Po prostu stać się obserwatorem. Doświadczać tego co się dzieje i uczyć się. Widocznie taką rzecz masz do przerobienia. Dasz sobie obciąć mały palec, że kiedyś w którymś wcieleniu nie byłaś niemiłą macochą dla swojej pasierbicy, która dzisiaj jest Twoją teściową? Może to jest Kopciuszek? Ta sytuacja powinna Cię czegoś nauczyć. Pogódź się z tym co jest, nie osądzaj, nie porównuj swojego zachowania z zachowaniem innych, nie oceniaj kto śpi, a kto nie śpi. Nie trać na to własnej energii. Podnieś swoje wibracje i w tym samym momencie Twoje otoczenie też podniesie wibracje, albo samo zniknie z Twojego życia. Wysokie przyciąga wysokie, niskie przyciąga niskie.
Bycie ofiarą to najczęściej spotykana postawa ludzi. W związku z tym zawsze przyciągają jakichś tyranów, katów. Przestań się tak bać. Opuść strach. Powiedz życiu tak. Tak, moja teściowa jest jaka jest, ale nie mów jaka jest, nie dokładaj oliwy do ognia. To jej sprawa. Pogódź się na to co jest. Nie myśl, że Twoja teściowa jest nietaktowna, bez klasy, nuworyszowska, że nie rozumie, że materializm i silne emocje związane ze strachem i posiadaniem, którymi zaraziła syna, odcinają go od niego samego. Ale kij z tym. Natomiast cała zmiana leży po Twojej stronie. Podnieś swoje wibracje do tego stopnia, że ludzie wokół Ciebie, którzy są odbiciem Twojej projekcji, nie będą w stanie działać w Twojej przestrzeni. Będą musieli czmychnąć, albo zmienić się w stosunku do Ciebie. Tak to działa. To Twoje lustro, Twój konstrukt myślowy. To Ty wymyślasz co mi opowiadasz. Tego tak naprawdę nie ma. Żyjemy w hologramach. No dobra, to nie w temacie.
Widziały gały, co brały. Jakoś rezonowałaś z tym, skoro żeście się spotkali. Samotności nigdy nie wyleczysz za pomocą drugiego człowieka. Samotność leczy się tylko przez kontakt z rzeczywistością. Ty patrzysz na świat przez pryzmat męża, jego rodziny, dziecka, wyczekujesz, oceniasz, zajmujesz stanowisko, będziesz zawsze samotna w tym związku i poza nim. Trzymasz się kurczowo innych, jakbyś sama nie była dla siebie życiem, jakbyś była niewystarczająca, masz silne poczucie niedoborowości. Dopóki nie postawisz na siebie, nie zajmiesz się sobą, nie pobędziesz ze sobą i nie przestaniesz się okłamywać będziesz zawsze miała poczucie osamotnienia. Dopóki będziesz uciekała od pustki w sobie, dopóty będziesz miała poczucie krzywdy i osamotnienia. To pustka w Tobie jest rzeczywistością. Pobądź z sobą, zabaw się w uważność. Obserwuj myśli. Nie goń za nimi, tylko obserwuj jak przepływają. Jakaś myśl o nuworyszce teściowej, o, już się schowała. A teraz płynie myśl o mężu, że taki maminsynek. I znowu sobie przepłynęła. Nie nakręcaj się.
Powiedz tak: Takie zbieram doświadczenia teraz. Nie przepadam za nimi, nie przepadam za sobą bez własnych pieniędzy, uzależnioną, ale akceptuję ten fakt, godzę się na siebie taką. Zobaczysz jak szybko coś się zmieni w Twoim życiu. Bowiem we wszystkich tych sytuacjach chodzi o lustro. To co się dzieje wokół Ciebie, sama tworzysz, wymyślasz, bo jesteś tak zmutowana (jak my wszyscy o mało co niewolnicy Kosmosu), żeby identyfikować się ze swoim fałszywym oprogramowaniem umysłu, czyli ego. Być od kogoś zależnym psychicznie, być od kogoś zależnym emocjonalnie oznacza tylko jedno, że szczęście zależy od innej istoty ludzkiej. I w związku z tym już za chwilę pojawia się strach. Jest to strach przed utratą, strach przed alienacją, samotnością, przed odrzuceniem i włącza się kontrola drugiego człowieka, pod pretekstem miłości. Tymczasem miłość doskonała wyklucza lęk. Tam, gdzie jest prawdziwa miłość, nie ma miejsca na żądania, oczekiwania, ani na zależności. Kumasz to?
To jest moja rada na dziś dla Ciebie. O ile z nią rezonujesz, myślę, że o to chodzi. Oddal się od innych, wyjdź ze świata zewnętrznego, skończ z oceną, porównaniem, rozkminianiem i zbliż się do siebie. Siebie też nie oceniaj, po prostu obdarz się uważnością.
Trzy najtrudniejsze dla istoty ludzkiej rzeczy nie mają nic wspólnego ani z wyczynami fizycznymi, ani z możliwościami intelektualnymi. Pierwsza z nich, to odwzajemnienie nienawiści yyy … miłością. Druga, to przyjęcie odrzuconych. Trzecia, to przyznanie się do błędu. Są to jednocześnie najłatwiejsze rzeczy pod słońcem, gdy tylko nie identyfikujesz się ze swoim „mnie”, czyli fałszywym ego. Uśmiechnij się, wyluzuj dziewczyno i zajmij się sobą. Taaaak 🙂
z miłością
Powiązane artykuły
Komentarze
Mega tekst ! Autorkę komcia też rozumiem, częściowo z doświadczenia, a jakże 😉 . Czegoś brakowało, czegoś się nie miało i się w takim momencie weszło w związek- bywa. Ważne, że można się ocknąć . Wzmocnić siebie, zaopiekować się własną emocjonalnością chociażby ( i wtedy np. niezadowolenie córeczki nie będzie osobistą porażką mamy.. ) , wychodzić z zależności- warto ! W praktyce relacje mogą wyglądać potem lepiej niż kiedykolwiek, choć i odpaść coś może, ale..nic za czym można by płakać po latach 😉
Super!!!?
Kocham Cię za te słowa…. ja ciągle próbuję znaleźć wytłumaczenie co to jest ego… ten artykuł niezwykle mi w tym pomógł :)… a do tego cholera właśnie za kilka dni będę teściową 🙂 nadmieniam że jestem matką jedynego syna hahahah przekichane 🙂
daj na luz, skup się na sobie <3
wiem, że to dla mnie:)) dziękuje i już się wczytuję :)))
Taaaak, jaka to ulga, kiedy pozwolimy każdemu być sobą.
Dziękuję za kolejny uwalniający wpis Love <3
love love
Dziękuję, dziękuję, dziękuję…. otwierasz oczy – ale w sposób tak cudny – uwielbiam Cię za każde słowo – a dziś czytając ten tekst, co chwilę lampka, no taaaaak – jakie to proste, o taaaaak, jaciekrece, że też wcześniej tego nie widziałam…. nie ważne
jeszcze raz dziękuję z całego serducha, z łezką w oku….
owocki :-*
lovciam
dżizes – MASZ RACJĘ!!! nawet nie jestem w stanie opisać moich uczuć TERAZ.
Głęboko chcę tego dla siebie o czym piszesz, może aż za bardzo staram się to pojąć – całe życie żyłam innym konstruktami –
może jest to dla mnie zbyt proste, bo rozkminiam.
chce napisać, dobrze tak zrobię, tak chcę. wydawało mi się , ze już coś zrobiłam wyjeżdzając na 12 dni – daleko od tego programu z NIMI. Byłam sama – właśnie by zbliżyć się do siebie – czytałam , słuchałam – myślałam, że już coś drgnęło, a ja cały czas chrapię…….
dziękuje Ci za Twoją reakcję
jestem wdzięczna, że stanęłaś na mojej drodze.
jestem wdzięczna za wszystko co mnie spotyka.
„poprostu dziekuje”…
Dzieci są urodzonymi negocjatorami 🙂 Czasami z mężem żartujemy, że będziemy zabierać córkę przy okazji jakiegoś poważniejszego zakupu,żeby nam cenę stargowała. I też jest z nią tak, że ile by się nie dało, to jest wiecznie niezadowolona. Najgorzej to się w takich sytuacjach miotać z samym sobą, bo dziecko to czuje. Spokojne, ale stanowcze „nie” rodzica, jeśli rodzic jest do tego wewnętrznie przekonany, powinno zakończyć protesty (czasami trzeba powiedzieć 10 razy nie 🙂 nie zawsze jest łatwo, ale to działa). Najważniejsze, to nie dać się wyprowadzić z równowagi a to jest możliwe, jak się jest „uzgodnionym” z samym sobą. Tak ja to czuję.
A z tym odbiciem lustrzanym, to też mi się sprawdza. Moja córka miała dosyć częste napady dzięcej histerii. No ale ja też nie byłam wzorem do naśladowania. Kiedy wyluzowałam, poukładałam sobie priorytety i zaczęłam się bardziej skupiać na tym, czego ja chcę, sama zaczęłam być spokojniejsza. Córka wtedy też zaczęła mieć swoje gorsze dni coraz rzadziej, a nawet jak się zdenerowała, to potrafiła się szybciej uspokoić. Patrzę na nią sercem i staram się rozumieć jej bolączki. Wtedy też sama się nie zapalam w takich sytuacjach. Po prostu ona taka jest i tak reaguje i jest to dla mnie ok.
Za to ostatni tydzień był dla mnie ciężki, bo córka poszła do szkoły i musieliśmy trochę codzienną domową organizację sobie zmienić. Stresowałam się trochę nowymi obowiązkami. Pod koniec tygodnia byłam po prostu zmęczona. Starałam się obserwować swoje myśli i emocje i znaleźć rozwiązanie i mimo, że się nie kłóciłam z rodziną, to córka chyba wyczuła mój nastrój. Wczoraj z powodu błahostki (błahostka z punktu widzenia dorosłego, bo dla małej dziewczynki największy problem świata :-)) zrobiła wielką aferę. Poszła do swojego pokoju i rzuciła plastikowym krzesełkiem Mamut z Ikei. Nic się nie zniszczyło, ale moje ego powiedziało „co jak co, ale żeby krzesłem rzucać!”. No i strasznie na nią nawrzeszczałam. Efekt był taki, że obie strasznie to przeżyłysmy a i mężowi się oberwało 😉 No i po co było słuchac ego? Nie lepiej było przytulić małą dziewczynkę? Wieczorem patrzę a tu u Pepsi taki post – jak na zamówienie! A jak już Pepsi mówi, że nie ma przypadków, to to na pewno nie był przypadek.
Dziękuję i ściskam. Wieczorami oprócz Pepsi czytam sobie też Tolle 🙂
Pepsi na serio mnie kochasz ?
Na serio, bo kocham wszystkich
To miłe , skoro juz wiem ze mnie kochasz moge sie podzielić moim zmartwieniem / jutro mój syn idzie do przedszkola takiego zwykłego choc prywatnego a nie zajebsitego Montessori jakie sobie wymarzyłam ( w monte juz nie było miejsc a okazało sie ze jak chce robić to co kocham to potztrbuje wiecej czasu ) to przedszkole jest 5 minut drogi i to jest mega spoczko. Ale …. Czy to nie kierat ? Czy nie robię źle tam go dając ? Bedzie z dziećmi itp itd to lepsze niż zabawa w pojedynkę na dłuższa metę podczas gdy ja sobie maluje i co chwile muszę odchodzić od tego co robię dla niego odpowiadać na pytania bawić sie itd to nie wychodzi wiec stad ta decyzja choc miało być inaczej . Jak zwykle rzeczywistość weryfikuje moje chęci / plany / ideały (?) Miał isc do wolnej szkoły demokratycznej w 5 roku życia albo do Montessori mam jakieś kurewsko chore przekonanie ze mialo być Montessori a nie zwykle plastikowe . tp co robię kręci sie fajnie i nie jestem w stanie poświecić mu tyle czasu ile bym chciała / ile on potrzebuje . Co myślisz ? Uważasz ze przedszkole jest tutaj najlepszym rozwiązaniem (tak jak ja uważam ale jak widzisz dosyć pomieszanie )
Zadając to pytanie znaczy, że nie dotarłaś do swojej intuicji, bo byś wiedziała. Skoro biznes idzie spoko, możesz wziąć dobrą nianię i niech się bawi obok w pokoju.Ale to opcja dość idealistyczna, bo skąd wziąć dobrą nianię? Należy postępować na każdym etapie swojego życia zgodnie z tym z czym się teraz rezonuje, bo żyjąc w uśpieniu ego nas wykończy. Już jesteś wykończona rozterkami, gdyż nie rezonujesz z tym przedszkolem.
Ok ale z niania to ja wogole nie rezonuje bo lepiej zeby był z dzieciakami niż z jakaś obca typiarą jakkolwiek zajebistą niania by była . Przedszkole juz za miesiąc opłacone wiec pozostaje akceptacja tego co na te chwile sie toczy , mam chociaż tu racje ?
Skoro piszesz to co piszesz, to nie akceptujesz.
Przedszkole juz za miesiąc opłacone wiec pozostaje akceptacja tego co na te chwile sie toczy ”
Tragedii nie będzie, są dzieci, które wolą przedszkole od siedzenia w domu, to raptem kilka godzin, uczy zachowań społecznych, choć bywa też inaczej.
Jak nie będzie chodził z ochotą, będzie dla dziecka krzywdą, sama ocenisz.
SSSuuuuuuuuuuuuperrr!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :*♥
Cześć! Nazywam się Agata i jstem uzależniona. .. od postów Pepsi:)
Hej Agata <3
Dziękuję z całego serca. Tak bardzo dzisiaj te słowa były mi potrzebne. Kocham Cię.
<3
Oj Pepsi, Pepsi- skąd Ty jesteś? ? Dzięki moja Ty mądra ? Chciałam Ci powiedzieć, że w ostatnich dniach jakbym nauczyła się wysyłać Ziutę w kosmos, co jest mega ciekawe. Mam co prawda poczucie, że lata gdzieś przyczepiona na automatycznej smyczy i czasem próbuje się niebezpiecznie zbliżyć, ale ją olewam, ewentualnie
popatrzę, a ona odchodzi znudzona. A stało się to wtedy, gdy z początkiem września przywalona wizją powrotu do szkoły (bynajmniej nie z powodu tego, że wakacje były za krótkie, ale tym, że instytucja w tym kształcie przestała ze mną rezonować) – i że ojej, co teraz, mam tam chodzić i niby uczyć dzieci tych wszystkich bzdur, w które sama nie wierzę, a w dodatku ten chaos, jakaś reforma, moje dzieci też w placówkach, a ja nie chcę, nie zgadzam się- chcę nad ocean, na ciepłą wyspę, do białego domku, boso chodzić, opalona być i patrzeć jak moi chłopcy w piłkę grają na plaży, mleko z kokosów piją, z psem biegają, w ogrodzie się bawią, muszę zmienić swoje życie, podjąć decyzję, aaaaaa. I wtedy właśnie, gdy już po kilku dniach się rozchorowałam na gardło i myślałam, że to już raczej koniec świata, mojej kariery tudzież wytrzymałości nerwowej – słowem dół, czeluść i rozpadlina- nagle przyszło jakieś tchnienie, żeby to zostawić jak jest , po prostu niech się buja beze mnie. I nastał spokój. Nadal tam łażę, ale Bóg mi świadkiem, że mam w klasie co najmniej troje dzieci indygo lub krysztalowych i jak zrobiłam lekcje o kosmosie, to opowiadały takie rzeczy, że miałam łzy w oczach. No i ok. Tak tylko chciałam powiedzieć ?
Kocham
Malena… mam podobna prace. Jak zaczelam sie zmieniac, ale tak uczciwie, jak zaczelam sie uczyc ludzi kochac i im wspolczuc, zamiast narzekac i nakrecac sie negatywnie (to nie bylo od razu, to byl proces), zaczely sie zmiany w moim otoczeniu, w tym i w pracy. To, co, sie dzieje obecnie, to niewiarygodne wrecz jest. Codziennie cos na lepsze sie zmienia. Kiedys chodzilam do pracy z przymusu, teraz to wrecz przyjemnosc. W wspolpracownikach i podopiecznych szukam sygnalow sluzacych temu, co moge w sobie zmienic, wszystko odnosze do siebie. Jest to ciagly proces. I jest to niesamowite. Milosc, milosc… Najpierw do siebie, potem innych (wszak oni sa …mna)
Jak to robić że działa…. Aż b chciała choć sekunde zobaczyć kogoś kto mówi ” wszystko zmienia się na lepsze”….. Mogłoby być nawet zdanie że choćby jedna rzecz zmieniła się na lepsze. To musi dawać niesamowita aurę i wyglądać pięknie O.o
Agga, napisz coś więcej- jak na dłuższą metę radzisz sobie z oświatowym matrixem . Na razie wydaje mi się, że tamto (system) może sobie być, a ja będę rozmawiać z dziećmi po swojemu, ale jak przyjdzie do wypełniania ćwiczeń lub innych bzdur, od którego roi się ten system, to kto wie co będzie. No bo to chyba na dłuższą metę jednak niezdrowe robić coś, co jest takie zniekształcone. Pozdrawiam ?
Malena, najpierw sie buntowalam wobec matrixu szkolnego, psioczylam, jak wszyscy wokol i krytykowalam. Z czasem, gdy troche weszlam w Tolle, Osho, przebudzona Pepsi:) i innych, zaczelam zmieniac siebie. To byl poczatek zmian na lepsze w swiecie wokol mnie.
…cd. Moja praca kreci sie wokol szkolnictwa specjalnego i np. niedawno zmienily sie nam przepisy, ktore teraz bardzo ulatwiaja prace od strony praktycznej. Bylo to niespodziewane i rozwiazalo wiele problemow. Moja „Ziuta” nie bardzo to rozumie, ale od pewnego czasu bylo we mnie przekonanie, ze wszystko sie dobrze ulozy, jak ludzie (z pracy) straszyli sie wzajemnie, ze „o mamuniu, co to bedzie” – itp. to mowilam
co czuje- ze sie nie boje. Ze bedzie tak, jak ma byc, a zmiany nie musza byc czyms zlym. Przede wszystkim chyba poczatek byl taki, ze sama przestalam sie bac. Twoje dzieci dadza sobie rade, jesli ty sie przestaniesz bac, tak mysle. Pepsi mowi: powiedz zyciu „taaak”, i to chyba o to chodzi.
Kosmiczna rozkminka <3
Dzięki agga ? Masz rację- to wszystko jest wielowymiarowe i zależy jak na to spojrzeć. Ja np myślałam, że mam do wykonania jakąś tytaniczną pracę nad sobą, w związku z różnymi lękami i blokadami. Jak ją wykonam, to będę wreszcie fajna, szczupła i oświecona. Aż którejś nocy tuż przed zaśnięciem, między snem a jawą, w stanie alfa, w którym często przychodzą do mnie różne ciekawe rzeczy, w których Ziuta nie macza palców gdyż śpi, usłyszałam słowo AKCEPTACJA . Coś zrozumiałam i z tym zrozumieniem poszłam w dzień. No i było inaczej, naprawdę inaczej. Pierwszy raz poczułam, że ta kołomyja narzekań, oczekiwań, lęków co to będzie, mnie jakoś nie dotyczy, a rzeczy same się układają. Pozdrawiam i wszystkiego dobrego ?
Wiem jak bliscy moga zadreczac zmuszajac do zycia wedlug ich ego ! Niemam tesciowej ! Jest w niebie . A problemy tez mialam bo przyjaciel kierowal sie jij oczekiwaniami mimo ze byla nieobecna, dopiero jak przestalam jego uwagi brac do siebie to problem sie skonczyl. To ich problem nie moj! Moja mama niechciala zaakceptowac mojego przyjaciela zreszta zadnego nie wiadomo kim by byl. Nastawiala nawet na poczatku corke moja zle na niego, on ma nadal z tym problem, przez to dziwne sie zachowal i sam pogorszyl relacje z nimi. Ja faktycznie wiele lez przelalam ale to nie mialo sensu . Po co plakac jest tyle piekna na okolo! Tyle pieknych ptakow drzew kwiatow itd itd poszlam wzielam telefon i tak powstala cala seria zdjec , mozna ja podziwiac 😉 na instagramie w Monika’s soap bubble !
Pepsi – komentarz po czasie
– wróciłam do tego
– bo chyba nie wyciągnęłam z niego wszystkiego-
dziękuje Ci jeszcze raz za niego
czytam znowu i znowu i ciągle cos nowego pojmuję.
hej Pepsi – mówiłaś nie pisz – ale musze –
plis wytłumacz mi prostocie – coś
odpuściłam – teściowa się odseparowała,
zaszło tak, ze złe energie przerzucali na syna(który pracował u nich – uzależniony od kasy i pracy, praca u ojca jedyna przez większość życia – wiec nic nie potrafi innego)
, a syn – mąż wyżywał się na cały czas na mnie
był tak silny w związku z teściami, ojcem i kasą – ze musiał dokonać wyboru – bo ja jestem be,
az doszło do tego, ze mąż był tak pewny, ze zakomunikował mi, że chce intercyzy i separacji – stwierdził, ze nie ma od tego odwrotu i powiedział mi ze już nie ma uczuć – to koniec. -dokonał wyboru –
przyjęłam to z takim spokojem jak nigdy – odpuściłam – powiedzialm,
ok – skoro tego chcesz – przecież nie będę z Toba na siłe.
to dla Was ludziska – odpuście! TO DZIAŁA!! nie walcz
minelo kilka dosłownie dni – teście chcieli zawładnąć nami na tyle, ze dyktowali dzień spotkania z naszą córką – i stało się tak, ze ich plany zostały pokrzyżowane, córka nie mogla pojechać do dziadków w tym dniu co sobie zaplanowali,….z tego powodu
– próbowali mi zrobić jazdę mobilem,
– natomiast syna teść wyrzucił z pracy – silne więzi ich pozwolily na 1 dzień separacji od pracy
urabiają go na nowo – mówił,ze to koniec z nimi pracy – wrocił.
a w stosunku do mnie nagle miły – stwierdzil,ze on zawsze mnie kochał – nagle ani słowa o separacji, o warunkach – jak gdyby nigdy nic – daje buzi , mówi coś tam – dzwoni do mnie i mówi mi ,ze miał sen erotyczny.
Pepsi to jest jakiś obłęd!! – zero wytłumaczenia, ale info o śnie .
ego pyta – jak można tydzień temu mówić o rozwodzie, a teraz,ze miał sen i już jak gdyby nigdy nic????
czy mam dopytywać wyjaśnień – odpuścić ? to jest jawna manipulacja
duchowo przewyższasz
może powinnam mu podawac B1????? W dużej dawce????
przede wszystkim przestań kombinować i wzrastaj. On albo wzrośnie, albo odpadnie.
Świetny tekst. Chyba zacznę sobie gdzieś spisywać niektóre słowa Pepsi – perełeczki, które są odpowiedzią na moje rozkminki. Może kiedyś w końcu znajdę odpowiedzi na wszystkie nurtujące mnie tematy. W tym tekście najbardziej utkwiło mi „Natomiast cała zmiana leży po Twojej stronie. Podnieś swoje wibracje do tego stopnia, że ludzie wokół Ciebie, którzy są odbiciem Twojej projekcji, nie będą w stanie działać w Twojej przestrzeni. Będą musieli czmychnąć, albo zmienić się w stosunku do Ciebie. Tak to działa.” Wciąż się zastanawiałam jak to działa. Dzięki 🙂
znowu wracam – :)) dziękuje Ci znowu – nie od razu Kraków zbudowano
to już prawie rok ziemski, a ja nadal śpię, głowa mi pęka od niepokoju wewnętrznego – nawet nie mam z kim porozmawiać, o tym wszystkim.
na wszystkie moje moce – nic się u mnie nie zmieniło.
sama widzisz, fajnie ,ze pomagasz, szukajac ratunku u Ciebie – jest oznaką strachu – i nadal się łapię, ale to mi pomaga.
AKCEPTACJA – wiem, ze trzeba sie usmiechać a mi płakać się chce, a tak na serio to się nic nie dzieje.
jak Ci się chce płakać, nie uśmiechaj się, tylko wypłacz, akceptacja tego co jest oznacza też zgodę na własny płacz. A potem przestań już karmić ego i tę energię przekieruj na coś dobrego dla siebie, podwyższ wibracje
to jest tak proste, a tak trudne.
…a jak okazywać miłość osobie, która oszukuje, kłamie kombinuje – jest wulgarna, nie szanuje mnie itd.
odchodząc
Matka,żona i kochanka, a zarazem przynieś podaj pozamiataj..kara za przeszłość?
Dopiero od nie dawna zaczęłam czytać Twoje posty, które pomagają zmienić swoje podejście do życia, spróbować inaczej stapac po tym świecie.
Ja nadal nie umiem poradzić sobie sama ze sobą. Ciągle chodzę myślę, co zrobić jak zrobić. W końcu chciałabym być szczęśliwa. 6lat wstecz. Trochę zabladzilam. Doznałam smaku zabawy imprez alkoholu i narkotyków. Nie zdalam matury, co było marzeniem mojej matki. W domu idealna rodzinka, a ja taka zła owca. Okazało się że jestem w ciąży. Z facetem z którym umiałam tylko dobrze się nacpac. Mieszkaliśmy u jego mamy. Dzień w dzień to samo. Ja byliśmy trzeźwi umielismy razem żyć. Któregoś dnia mówię dość. Jest dziecko. A przyszłość jego? Nasza? Chciałam przestać. Zaczęły się awantury o to że ja potrafię mieć silna wolę on nie. Były o drobnostki. Doprowadzalismy do rekoczynow. Któregoś dnia nie wytrzymałam.Wzięłam dziecko i poszłam do rodziców. I tu zaczyna się druga historia życia. Już nie wiem która jest gorsza. Nagle pojawia się mój były. Którego zostawiłam bo zaczęłam imprezowac. Zamydla mi oczy, obiecuje góry, nie da mnie skrzywdzić. Moje serce z dnia na dzień zaczyna mocniej bić. Moje nogi aż się uginaja na jego widok. Wiyw
nie nie,żadna kara, za żadne grzechy, ale o tym kiedy indziej. Chaos widzę, brak danych, dezinformacja, wysoka entropia, szkodzisz sobie i otoczeniu, coś musisz uporządkować. Zacznij od pierwszego kroku.
Matka,żona i kochanka, a zarazem przynieś podaj pozamiataj..kara za przeszłość?
Dopiero od nie dawna zaczęłam czytać Twoje posty, które pomagają zmienić swoje podejście do życia, spróbować inaczej stapac po tym świecie.
Ja nadal nie umiem poradzić sobie sama ze sobą. Ciągle chodzę myślę, co zrobić jak zrobić. W końcu chciałabym być szczęśliwa. 6lat wstecz. Trochę zabladzilam. Doznałam smaku zabawy imprez alkoholu i narkotyków. Nie zdalam matury, co było marzeniem mojej matki. W domu idealna rodzinka, a ja taka zła owca. Okazało się że jestem w ciąży. Z facetem z którym umiałam tylko dobrze się nacpac. Mieszkaliśmy u jego mamy. Dzień w dzień to samo. Ja byliśmy trzeźwi umielismy razem żyć. Któregoś dnia mówię dość. Jest dziecko. A przyszłość jego? Nasza? Chciałam przestać. Zaczęły się awantury o to że ja potrafię mieć silna wolę on nie. Były o drobnostki. Doprowadzalismy do rekoczynow. Któregoś dnia nie wytrzymałam.Wzięłam podałam się. Chciałam walczyć ale nie widziałam efektów. Wzięłam dziecko i poszłam do rodziców. I tu zaczyna się druga historia życia. Już nie wiem która jest gorsza. Nagle pojawia się mój były. Którego zostawiłam bo zaczęłam imprezowac. Zamydla mi oczy, obiecuje góry, nie da mnie skrzywdzić. Moje serce z dnia na dzień zaczyna mocniej bić. Moje nogi aż się uginaja na jego widok. 1 czyli ten od którego się wyprowadziłam walczy ale pije, ćpa. Idzie na odwyk. Wyrzucają go z pracy. Obiecuję zmianę. Postawiłam totalna kreskę na nim. Nowe uczucia weszły w moje życie. On pragnie zastąpić mu ojca. Prawdziwego. Planujemy życie. Nagle pach. Zachodze w ciążę. Cieszymy się bo przecież jest tak wspaniale. Szanujemy się mamy pełno tematów do rozmów. On mieszka z mamą.ja z moimi rodzicami. Nagle okazuje się że serce przestaje bić. Rozpacz. Awantury krzyki. Wtedy poznaje go naprawdę. Nie wierzę że to on. Ten który był idealny. Zachodze w 2 ciąże. Nadal mieszkam u rodziców. Brakuje mi go. Nie ma czasu dla mnie. Mówi że pracuje, ale żyje życiem znajomych. Widzę jak mnie kłamie. Myśli że mu wierzę. Udaje że jest ok. Znajdujemy dom. Na końcu polski. Decyduje się że się wyprowadze.wierzr że tam ułoże sobie życie. Z dala od jego starego życia problemów. Zapomnimy o złych rzeczach. Mija rok dom wynajęty a nas tam nie ma. Nie mogłam uwierzyć że zostałam znów oszukana. Młoda ma już 2 miesiące. Nagle pakuję się i jedziemy. Okazuje się że wywiozl mnie tam. Z jego matka. Która dzień w dzień mówi jak mnie nie lubi. Ze jej syn jedyny wychowuje nie swoje dziecko. Ja tam on tu, gdzie był. Mówi że pracuje. Pieniędzy nie widać. 100 myśli w głowie. Jak to po co. Awantura za awantura. Ja ciągle płaczę. Jak mogłam na to pozwolić tyle km. Nawet nie miałam z kim pogadać. Żali łam się jemu płakałam do słuchawki, wyzywal mnie mówił że jak mi się nie podoba to mam się wyprowadzić. Mija pół roku. Wprowadza się. Zaczyna pracę. Zadowolona. Mówię w końcu się dotrzemy przecież to jest ten mój wspaniały wymarzony . A jednak… Ciągle o coś pretensje. Wszystko robię źle. Na głowie staje żeby było dobrze. Nawet auta pomagam mu robić. Podaj po zamiataj. My nawet nie mamy chwili dla siebie wszędzie jest matka. Ciągle jej źle żeby zwrócić uwagę syna na siebie. Żeby tylko miał dla nas mało czasu. Awantura. On zrozumiał że matka robila to specjalnie. Jest idealnie. Znów. Ale za chwilę czar pryska. Coś mu nie poszło, źle się odezwałam. Słyszę wyzwiska. Upokorzenie. Płacz. Pewny siebie. Ze ma mnie dość. Ze po co mu było to dziecko. Ja. Siedzę płaczę. Przecież tak się kochalismy. Dlaczego tak się zmienił? Czemu byłam taka naiwna. Każdy mówi wyprowadz się uciekaj. A ja się boję. Boję się. Nie wiem czego. Ze nie dam rady? Że wstyd. Kolejne dziecko z innym. Sąsiedzi myśla że wyprowadziła się i jest idealnie. Nie umiem tak żyć. Chciałam tylko lepiej. Z uśmiechniętej stałam się myśląca zakłopotana. Za szybko wszystko się dzieje. Dzieci odczuwają moja złość. Mam dopiero 25 lat. A nie umiem sama ze sobą żyć. Moje uczucia codziennie się biją. Sama że sobą walczę.
A gdzie Ty jesteś w tym wszystkim? widzę sytuacje, dziwnych gości uwikłanych, mamusie, histerie rosyjskiej kochanki, egzaltacje. To kompletny chaos, tak żyją Twoje dzieci. Wszystko dzieje się po coś. Usiądź z kartką papieru i wypisz wszystkie dobre strony tej sytuacji, nawet te absurdalne, jak zajebiście ciekawe życie, jak i to, że potrafiłaś puścić nałóg. Jeśli zobaczysz coś dobrego w tym co się teraz dzieje, zwierciadło po pewnym czasie zacznie odbijać coraz lepsze Twoje życie. jak będziesz tkwiła w tej idiotycznej histerii i uzależnienia od innych ludzi, to się będzie pogłębiać. Tak jest właśnie w tej grze.
Właśnie nie wiem czy są dobre strony tego wszystkiego. W tym wszystkim najważniejsze są dla mnie dzieci. Żeby przez to ich nie zranić. Żeby nie widziały bólu i cierpienia . Moje szczęście już przestało być chyba dla mnie ważne. Jestem u mamy 340km od domu i tutaj mam oparcie. Wracam tam i czuję się jak w zamknięciu. Każdy tylko patrzy żeby robić więcej i więcej. Jak ktoś coś chce to wtedy udaje być miłym. Jemu została matka. Tylko matka. Stara zrzeda która wszystko wie najlepiej. Chyba nie zdaje sobie sprawy ze wiecznie żyć nie będzie i to kiedyś on może zostać sam. Ostatnio usłyszałam od niej. Myślisz że uciekniesz od tego i on będzie za tobą biegł? Mylisz się moja droga. To jest facet. Zaraz sobie znajdzie druga. Dzięki kobieto! Tego pragnęłam usłyszeć. Najgorsze jest zadreczanie siedzenie a w tym wszystkim brak działania i motywacji.
nie oceniaj jego matki, odczep się od tego tematu, zaopiekuj się sobą, nie porównuj z nikim, ale obdarz się miłością, wahadło destrukcji nie będzie Tobą zainteresowane, czytaj, rozwijaj się, postaw teraz na siebie, co Cię obchodzi jego matka.
Już nawet nie wiem jak traktować tego gościa, ojca mojego drugiego dziecka. Czy udawać że wszystko jest ok czy podejść do niego tak z odbiciem lustra
przeczekaj, ślubuj trochę milczenia, uprzejmie się uśmiechaj, kochaj siebie i jego podobnie.
Pepsi możesz mi wytłumaczyc takie zachowanie? ja psychologicznie, matriksowo tego nie ogarniam
moj obecny mąż złozył pozew do sądu -nie chce tego związku czy relacji – – tydzien póxniej – zaprasza nas mnie i dzieci na wycieczkę do zoo – potem mówi – ładnie wyglądasz i to wiele razy – jak jade do sklepu – mówi do mnie – prosze o pyszne ciastko czekoladowe.
co to kurna jest????
a pozew wycofany, czy nie?
Pepsi – wróciłam do tego posta- bo podesłałam go koleżance.
nie wycofał pozwu- już tutaj był w drugim związku, a ja jak ślepota próbowałam znależć rozwiązanie, rozwiązanie przyszło w tym roku, jak mąż tej kobiety przyłapał ją w akcie seksualnym z moim mężem
zapomnij już o tym, nie siedź w tym, wrzuciłam Ci odpowiedź <3 https://www.pepsieliot.com/jak-odpuscic-ogromna-chec-zemsty-za-wyrzadzone-krzywdy-w-tym-te-wyimaginowane/
pytałam się – czy sie wycofuje, bo musze wiedziec, nie – nie wycofał pozwu
dodalam, ze jesli ruszy tą rodzinę dołoże starań aby był przekonany o tym, że „dobrze zrobił”.
mieszakamy razem póki co – nie wiem jak sie zachowywać – póki co milczalam – co dało efekt, ze nie dawalam sie wciągnąć w jego zagrywki, nie karmie go juz swoją energią, a on juz ze mnie nie czerpie,wiec juz nie jestem mu potrzebna
pisalam jeszcze jeden komentarz ciut wyżej, póki co go nie ma- czekam i szukam go i odpowiedzi mozę jakiejś
zniknął komentarz gdzie min pisalam, ze córka idzie do dziadków z „wizytą” i potem dziecko mówi mi tak ” mama, a dziadek mi powiedział, ze tacy dorosli ludzie jak tata i mama , nie powinni juz sie kochać”
i czy walczyć w sądzie będąc świadomym bardziej, ???
oni – sąd – zadecydują o wszystkim co z dzieckiem będzie związane – kontakty, ile kasy bede miała na nie, oczywiście standartowo, jest tak,ze oni walczą oby najmniej.
Pepsi wciąga mnie wahadło , którzy jednak chcą walczyć o swoje – zgodnie z tym co sie uczymy – powinnam odpuścić – obserwować, poddać się.
przepraszam- wyczułam to.
Myślę sobie dzisiaj – co to zrobić z tą moją teściową – a tu w newsletterze taki wpis 🙂 <3
Zaczęłam pisać długi komentarz z prośbą o radę, gdy w zasadzie skończyłam pisać poukładało mi się w głowie i w sumie to już wiem co robić powinnam 😀 :*
Pepsi a co gdy dzieci się biją, krzyczą w niebo głosy dla zabawy itd. Ciężko mi wtedy zachować spokój. Syn jest w takim wieku(4,5), że nic do niego nie dociera tzn poprostu mnie nie słyszy, jest w swoim świecie momentami, wtedy właśnie bierze cudze zabawki albo rzuca czymś w siostrę dla zabawy – gdy mówię mu, że nie wolno tak – zero reakcji, nie słyszy, gdy już udaje mi sie do niego dotrzeć za chwilę robi to samo. No… Wybucham wtedy, ze świadomością że to ego- wybucham ze złością. Jak sie w takich momentach kontrolować?
https://www.pepsieliot.com/niedoczynnosc-tarczycy-chec-na-plotki-czy-tylko-chrypa-czas-uzdrowic-czakre-gardla/
gdy zaczynają się tak wydzierać poproś je, żeby zaczęły się kłócić, ale takim wariackim gardłowym głosem, otwierając czakrę gardła, sama do nich mów wtedy takim głosem. Rozbawią się, otworzą i przestaną.
Uwielbiam Cię kobieto!
Jesteś remedium na strach. Jesteś moim suplementem, ??????
<3
Pepsi wszystko co piszesz o przebudzeniu „rezonuje” z wiarą..slowami Jezusa. Trzy najtrudniejsze rzeczy: „Milujcie swoich nieprzyjaciol..” „cokolwiek uczyniliscie jednemu z tych braci moich najmniejszych mniescie uczynili..” ” kto twierdzi ze jest bez grzechu..” poza tym ” w kazdym polozeniu dziekujcie..” walka z pychä za pomoca uznania swojej niedoskonalosci..zawdzięczanie wszystkiego co dobre w nas Jemu..doskonale chroni” beze mnie nic nie mozecie uczynic” Nie wiem czy jestes wierzäca, za krotko cie czytam ale to co proponujesz..ten rozwoj i pogodzenie sie przyszlo do mnie wrac z wiarä. Ot biblia.
Oczywiście że tak, bo Jezus, to jeden z Buddów, to przebudzony człowiek. Natomiast jak wygląda współczesna interpretacja Biblii, to już jest sprawa matrixu religijnego, gdzie przede wszystkim ze względów merkantylnych zataiło się niepodważalną wiedzę o reinkarnacji. Gdy cżłowiek sądzi,że ma tylko jedną próbę, jest o wiele łatwiejszy do zmanipulowania niż ten, co rozumie, że jest w grze, w doświadczaniu,w nauce. Chociaż z drugiej strony religie jak każde wahadło destrukcji potrafią manipulować również tymi co rozumieją reinkarnację, po prostu wmawia im się, że póki co niech sie cieszą, że mieszkają w kartonowym pudełku na ulicy, bo w następnym wcieleniu będą mieli lepiej , bo karma etc. I w ten sposób kiedyś, a nawet dzisiaj 3/4 Hindusów cieszy się z biedy. Osho podał na to piękny przepis.
Nie ma powodu w nic wierzyć, sprawdzaj, doświadczaj, wyciągaj swoje wnioski, i nie traktuj nałożonych Ci przekonań cudzych jako swoje prawdy, ale to jest najtrudniejsze. No i nie daj się wystraszyć.
Nie istniał historycznie człowiek, który w biblii przedstawiony jest jako Jezus, te „fakty” z jego rzekomego życia i wielu innych postaci przerobiono z mitologii, podobieństwa są aż śmieszne. To trzeba wiedzieć i puścić, tak się stało, nie mieliśmy na to wpływu. W jego postać połączono kilku nauczycieli. Biblia jest alegorią, a prawda, którą przekazuje to po prostu najczystsza Uniwersalna Prawda Wszechświata – bez przylepiania łatki chrześcijaństwa „made by christian”, bez dumy, pychy religijnej, że „oto my wybrani”, wszystko jest tak proste… dzieci o świetliście czystych duszach, którym jeszcze nie narzucono przekonań religijnych mają to w sobie, przemawiają tym uniwersalnym językiem miłości. Bo tylko o czystą miłość do ludzi, do świata chodzi.
Czyli że jak we wtorek powiedział mi że mnie kocha, a 5 dni później napisał, że czuje się upokorzony relacja ze mna bo ja pewnie planuje z nim być dla wygody ( jestem 5 lat sama i tak wcae nie jest wygodniej, raczej odwrotnie) lub z braku lepszej opcji, po czym tydzień milczał …. A dzisiaj napisał że jakbym chciała iść na kawę „bez celu” to zebym sie odezwala, a ja myślę pomyślałam że żyćze mu powodzenia i mam ochote go po ludzku przytulić tak w ramach pokazania „papa, trzymaj się ” i uśmiechnam do siebie to zmierza to w dobrym kierunku? Złapałam się na tym że na logikę to pewnie masochizm , ale bezwiednie same te myśli mnie naszly i może to znaczy że zwczyna być lepiej że mna?