fbpx
Pepsieliot
Możesz się śmiać, ale i tak za kilka godzin
zmienisz swoje życie...
219 106 625
105 online
46 121 VIPy

Surowe czy gotowane? Jak jeść aby się uleczyć?

 

Jedzenie ciepłych, przetworzonych posiłków wpisało się w nasz kod kulturowy. Nie ma znanej kuchni, w której nie ma dań na ciepło: stir fry, zupy, sosy, placki i tak dalej, wymieniać można by w nieskończoność. Większość ludzi mając do wyboru talerz pyszności gotowanych na parze, sycących i aromatycznych i talerz doskonale skomponowanych surowych warzyw i owoców, wybrałaby to pierwsze.

Niewiele osób myśli jednak o tym, że proces gotowania, tak samo jak rozwija wiele aromatów, tak samo zmienia strukturę i kompozycję surowego pokarmu

Gotowanie może w zasadzie zabić kluczowe substancje odżywcze, których ciało potrzebuje do prawidłowego trawienia i przyswajania enzymów. Rzecz nawet nie w tym żeby jeść w 100% na surowo, nie od wszystkich szama na ciepło odpada ot tak, a i odpowiednio spreparowane posiłki na ciepło mają swoje niewątpliwe zalety i niezły przecież profil odżywczy. Chodzi raczej o to, że ludzie odwykli od jedzenia surowizny bez jej przetwarzania. Niektórzy nie jedzą nawet jednego surowego posiłku dziennie! Kto to widział zjeść samego pomidora, dla przyjemności z liściem bazylii chociażby, skoro można wymieszać go ze śmietaną albo przełożyć serem mozarella. Truskawka? Po pierwszym letnim zachwycie przez resztę sezonu najlepiej smakuje na gofrze z bitą śmietaną i tak dalej.


Powodów aby to zmienić jest całe mnóstwo, ale ja skupię się na enzymach

Nie otrzymują one należnej im atencji, a przecież są bodźcami energetycznymi, które przekształcają składniki pokarmowe w paliwo, które nasze ciała mogą faktycznie wykorzystać do prawidłowego funkcjonowania. I znajdują się one oczywiście przede wszystkim w surowym, odżywczym pokarmie, tak jak zaprojektowała to natura. Z drugiej strony mamy pokarmy, które są ugotowane, pasteryzowane lub po prostu przetworzone, tak że zawierają one niewiele (lub zero) enzymów. Te „martwe” pokarmy pozbawione są enzymów i obciążają enzymatyczne rezerwy organizmu, które muszą zostać wykorzystane w celu strawienia owych „martwych” produktów i umożliwienia im odbycia drogi przez cały układ pokarmowy. Nasze ciała zaprogramowane są tak aby korygować ów niedobór, ale nie mogą robić tego w nieskończoność – w końcu osiągają krytyczny punkt, w którym są pozbawione enzymów, które mogłyby wykorzystać. Manifestuje się to poprzez niestrawność, zaparcia, a ostatecznie znacznie gorsze… chroniczne choroby i wycieńczenie organizmu.

Enzymy trawienne, czyli jedzenie dla życia

Nie mówi się często o enzymach w kontekście zdrowotnym, a przecież są one jednym z najistotniejszych kofaktorów prawidłowego, pełnego odżywienia. To dzięki odżywieniu Twój organizm może być świątynią witalności albo przedziurawioną dętką od roweru. I co najważniejsze, tylko od Ciebie zależy czym Twój organizm może się stać. Tymczasem enzymy są ostatnią rzeczą, o której myślisz kiedy jesz. Nie mówi o tym doktor, nie mówi dietetyk ani babcia karmiąca Cię kotletami schabowymi w niedzielne popołudnie. A przecież niełatwo jest podejmować odpowiedzialne wybory żywieniowe bez odpowiedniej diety. W końcu kto kupiłby produkty, gdyby na etykietach napisano co naprawdę znajduje się w pożywieniu? W końcu kto miałby ochotę na „chipsy z toksycznym akrylamidem”, „rakotwórcze kiełbaski 0% mięsa 100% odpadów”, „napój zero substancji odżywczych i dużo cukru”? Jedzenie surowej żywności, lub żywności jak najbardziej zbliżonej do tego stanu, pomaga zapewnić, że składniki odżywcze będą w pełni biodostępne i korzystne dla maksymalnego zdrowia.

W jakiej temperaturze umierają enzymy?

Wszystkie pokarmy zagotowane do temperatury powyżej 41 stopni Celsjusza przechodzą już pewien poziom rozkładu enzymatycznego. Jeśli o tym pomyśleć, większość marketowych produktów spożywczych, fast foodów i przetworzonej żywności gotuje się w temperaturach znacznie wykraczających poza to. Nawet tradycyjne metody gotowania sprawiają, że jedzenie, które jest enzymatyczne, jest tak samo „dobre” jak i martwe. Nie oznacza to, że Twoje ciało nie pobiera substancji odżywczych z gotowanego pokarmu. Może to robić poprzez wykorzystanie własnych enzymów trawiennych i metabolicznych. Nie jest to jednak sytuacja idealna lub zrównoważona, ponieważ owe zasoby własne w organizmie są ograniczone i mogą ulec wyczerpaniu. Jedzenie surowego pokarmu, lub jak kto woli „jedzenie dla życia” oznacza, że Twoje ciało zamiast wyczerpywać zasoby enzymów trawiennych będzie je budować pozwalając Twojemu ciału na wchłanianie możliwie największej ilości substancji odżywczych z pokarmu.

Mówiąc prosto, jedzenie ma być dla Ciała witalne. Ma być elementem diety, która pozwala ciału samemu się leczyć i oczyszczać, która trzyma ciało w ryzach

Tymczasem brak enzymatycznego pokarmu powoduje sytuację, w której organizm traci swoją zdolność do produkcji energii i regeneracji komórek i detoksyfikacji, prowadząc do wszelkiego rodzaju problemów zdrowotnych.

Surowa żywność i suplementacja enzymami

Najlepszym sposobem na zwiększenie ilości enzymów jest oczywiście surowa dieta. Istotnym jest też sam rytuał jedzenia, czyli powolne przeżuwanie każdego kęsa pozwalające na wydzielenie się enzymów. Pomaga także krojenie i wyciskanie, w związku z czym warto postawić także na świeżo wyciskane soki. Innym sposobem na zapewnienie sobie wystarczającej ilości enzymów jest uzupełnienie ich suplementem z naturalną formułą opartą na żywności. Przyjmując suplement diety o pełnym spektrum działania do każdego posiłku – a zwłaszcza do tych, które zawierają dużo gotowanych i przetworzonych produktów spożywczych – upewniasz się, że twoje ciało jest w stanie w pełni wykorzystać własne magazyny enzymów do „konserwacji” i samoleczenia.


Nie pytaj co Ty możesz zrobić dla enzymów, ale co enzymy mogą zrobić dla Ciebie

Czy enzymy mogą zwiększyć Twoją witalność? Jasne! Suplementy enzymów mogą także wspierać organizm w utrzymaniu silnego, młodzieńczego wigoru. I nie mówię o czymś w rodzaju „cudownego kremu na zmarszczki”, bo to o wiele, wiele więcej. Nasze ciała potrzebują enzymów do naprawy i wzrostu. Oprócz faktu, że przetworzona i gotowana żywność przysparza niedoboru enzymów, tym bardziej, że wraz z wiekiem produkujemy i przyswajamy ich coraz mniej. Oznacza to, że im więcej dodatkowych enzymów możemy uzyskać, tym większe szanse na nasze długoterminowe dobre samopoczucie i witalność. Enzymy są krytycznym składnikiem każdej zdrowej diety. A jeśli jesteś jak większość ludzi żyjących w rozwiniętym świecie, którzy nie przestrzegają diety bogatej w surową, organiczną żywność, Twoje ciało desperacko potrzebuje więcej enzymów. Wiele z chronicznych schorzeń, z którymi borykają się obecnie ludzie, wynika z podstawowego niedoboru enzymów. Ich wystarczająco duża ilość pozwala by systemy w ciele działały sprawnie. To właśnie dzięki enzymom trawiennym układ pokarmowy, czyli Twój drugi mózg, może sprawnie działać i wpływać na poprawę jakości Twojego zdrowia. Źródło: 1

(Visited 31 221 times, 1 visits today)
-
Blog pepsieliot.com nie jest jedną z tysięcy stron zawierających tylko wygodne dla siebie informacje. Przeciwnie, jest to miejsce, gdzie w oparciu o współczesną wiedzę i badania, oraz przemyślenia autorki rodzą się treści kontrowersyjne. Wręcz niekomfortowe dla tematu przewodniego witryny. Jednak, to nie hype strategia, to potrzeba.
Może rzuć też gałką na to:

Dobre suplementy znajdziesz w Wellness Sklep
Disclaimer:
Info tu wrzucane służy wyłącznie do celów edukacyjnych i informacyjnych, czasami tylko poglądowych, dlatego nigdy nie może zastąpić opinii pracownika służby zdrowia. Takie jest prawo i sie tego trzymajmy.

Komentarze

  1. avatar Lusi 11 kwietnia 2018 o 00:44

    Zastanawiajace jest jednak to, ze w zadnej starej kulturze nie ma wlasciwie zadnych surowych posilkow. W calej Azji nie znajdzie sie nic surowego, moze w kilku deserach, obok cieplego ryzu i to tylko te owoce, ktorych nie mozna ugotowac, bo te ktore mozna ugotowac sa w tradycyjnych deserach gotowane.

    1. avatar Gonzo 11 kwietnia 2018 o 12:10

      Też się nad tym zastanawiam… Raw food nazywana jest też spiritual/pleiadian diet…. Ciężko ludzi na tej diecie sobie podporządkować / trzymać „za mordę”…

      1. avatar Lusi 11 kwietnia 2018 o 12:39

        Ej chyba jednak medycyna chinska i inne wschodnie nie wyrosly z potrzeby podporzadkowania sobie kogos. Mnisi tez surowizny nie jedza. Ja sie nie spieram, tylko zastanawiam.

        1. avatar Gonzo 11 kwietnia 2018 o 13:06

          Mnisi kompletnie nie są dla mnie autorytetem w kwestii pożywienia.. Buddyzm nakazuje z wdzięcznością przyjmować każdy ofiarowany pokarm… i go spożywać. Hinajaniści (therawadinowie) jedzą nawet mięso…
          Jestem na surowej dosyć długo mam więc swoje własne obserwacje i odczucia ad raw food… Interesujący (i inspirujący) jest temat wpływu surowizny na śledzionę…

          >chinska i inne wschodnie nie wyrosly z potrzeby podporzadkowania sobie kogos.

          Cała ludzkość na tym stoi..

          1. avatar Gonzo 11 kwietnia 2018 o 13:22
          2. avatar Lusi 12 kwietnia 2018 o 00:02

            Podoba mi sie ten artykul. Brak w nim pychy i pewnosci swoich racji, za to duzo pokory. Mysle, ze tak jest wlasnie. Nikt nie moze wiedziec na pewno, wszyscy szukamy i probujemy.

      2. avatar Aneta D Falkiewicz 12 kwietnia 2018 o 07:41

        Skąd ta teoria? Chodzi o gęstość wymiarową?

        1. avatar Gonzo 12 kwietnia 2018 o 18:09

          Nie wiem, tak to czuję… Może z Akashy 😉 Nie potrafię tego udowodnić.

          1. avatar Aneta D Falkiewicz 12 kwietnia 2018 o 18:14

            Na innych wymiarach jest inny rodzaj pokarmu (molekularny, płynny, itd). W wersjach alternatywnych Ziemi również występuje „nasz” pokarm, ale w nieco zmienionej postaci. Jednak nigdzie się nie spotkałam z ziemskim zaawansowanym raw food 🙁 więc może tak być, jak mówisz, skądś się trzeba uczyć. Chociaz wiesz, jest różnica między Plejadianami i Plejadanami.

        2. avatar Gonzo 12 kwietnia 2018 o 18:31

          Ada, skąd masz info? 🙂

          1. avatar Gonzo 12 kwietnia 2018 o 19:36

            Aneta, sorry, że Cię przechrzciłam… (Przypominasz mi ze zdjecia koleżankę… Adę… Bardzo podobne)

        3. avatar IM 7 sierpnia 2019 o 05:40

          Denerwujace to zdjecie i zaklöca to cos…, tu od lata nie ma nikogo z wlasna podobizna. Nie, zeby Pani brzydka byla…..

  2. avatar AnFa 11 kwietnia 2018 o 06:05

    Zawsze zastanawia mnie czy mrożonki to nadal surowe jedzenie. Czy niska temperatura zabija enzymy tak jak wysoka?

    1. avatar Jarmush 11 kwietnia 2018 o 06:27

      mrożonki to surowe jedzenie, jest potem mniej enzymów, ale są

      1. avatar aliali33 11 kwietnia 2018 o 08:08

        mrożonki są blanszowane

        1. avatar Emanuela Urtica 11 kwietnia 2018 o 08:09

          Nie zawsze. 😉

          1. avatar aliali33 11 kwietnia 2018 o 08:23

            te z marketów raczej zawsze, własne nie są

      2. avatar JamJest74 11 kwietnia 2018 o 11:34

        co z tego, ze sa enzymy, jak nie ma chi? Poza tym wszystkie mrozonki wybijaja w jelitach wit. K. Odradzam spozywanie wiec.

        1. avatar Jarmush 11 kwietnia 2018 o 12:38

          nie zgadzam się, my witarianie jemy mrożonki, oczywiście powoli rozmrożone, i się jaramy

          1. avatar JamJest74 11 kwietnia 2018 o 12:40

            oczywiscie, kazdy ma wybor ?

  3. avatar gagata 11 kwietnia 2018 o 06:20

    Emanuela, czyli greens And fruits będzie odpowiednim suplementem z enzymami?
    U mojego malucha wyszły braki na biorezonansie.

  4. avatar k 11 kwietnia 2018 o 06:38

    Mam problem. Zastosowałem jedną z metod na usunięcie „pieprzyka” na twarzy, mianowicie wodę utlenioną. Pieprzyka nie ma. Ale zaczerwienienie wciąż się utrzymuje, ale jest lepiej niż było. Smarować to jakąś maścią? Alantanem?

    1. avatar drefet 11 kwietnia 2018 o 18:20

      a co robilas? jak? jak duzy był ? ile to trwalo?

      1. avatar k 12 kwietnia 2018 o 07:16

        Trzy dni nakładałem na niego wodę utlenioną patyczkiem. Do skutku, do usunięcia. Był płaski, dość duży.

        1. avatar k 12 kwietnia 2018 o 08:49

          Tu jest zdjęcie. http://s10.ifotos.pl/img/pepperjpg_qnsnerr.jpg
          Nie chcę pokazywac całej twarzy, jest na lewym policzku. Z daleka widać czerwone. Pod światłem białym nie widać, żeby pigmenty znów się pojawiały. Wcześniej jeszcze, jakieś 1,5 tyg. temu widać było wgłębienie, teraz go już nie ma. Teraz tylko czekać aż wyzdrowieje, czy czymś to smarować?

  5. avatar suchar 11 kwietnia 2018 o 07:32

    Tu-suchar-Emanuelo ja nie znam nikogo ”fizycznie”/po za sobą/kto by był na witarce wege-raw 100% itd. wszyscy gotują ,smażą, chorują… i nie rozumieją…i nie zrozumieją…/;-/

  6. avatar JotKot 11 kwietnia 2018 o 09:08

    Zawsze zastanawiam sie jak to jest, ze TCM tam stasznie gryzie sie z surowizna? A przeciez jest naturalna, pomaga wielu osobom i nawet na moje wiecznie zimne rece i nogi jedynym rozwiazaniem jest cieple sniadanie (chyba bede musiala odstawic poranny koktajl z jarmuzem na rzecz cieplego).

    1. avatar Jarmush 11 kwietnia 2018 o 12:43

      możesz podgrzać go do temperatury 41 stopni, zachowasz wszystkie enzymy, a nie będzie zimny

  7. avatar Micek 11 kwietnia 2018 o 18:58

    Błagam, potrzebuję pomocy! Otóż ze mną jest tak, że mam okresy, kiedy jem dużo warzyw i owoców, unikam słodkiego, produktów mlecznych i glutenu, ale mam okresy, kiedy jem wszystko. Wtedy czuję się źle. W zeszły weekend dwa razy odwiedziłem ukochaną restaurację McDonald’s i powiedziałem: O nie, dość! Od niedzielnego popołudnia (w tej chwili koniec trzeciego dnia) jestem prawie tylko na smoothie w ramach detoksu (chyba?). Na czczo: kurkuma, pieprz, sok z cytryny i ocet jabłkowy zalane letnią wodą; na śniadanie o 10 (w pracy, 15 min przerwy): zmiksowane 4 banany, paczka malin lub mango i pomarańcza; o 12:45 (przerwa 30 min) jabłko, banan, pomarańcza (tutaj stałe) + zmiksowane banan, opakowanie miksu liści lub szpinaku, ugotowany burak i pomidory + supergreen powder (z amazonu; mieszkam w UK). W domu jestem ok. 17:10 i przygotowuję od razu dwa smoothie z miksu liści lub jarmużu (organic, hopefully), buraki, pomidory, seler, awokado (póki co to jedyny tłuszcz na dzień), natka pietruszki. Suplementy: witamina C do każdego smoothie, plus D3, K2, B kompleks, cynk, magnez, wit. E i selen. Efekty takie, że bulgocze mi w jelitach, mam wessany brzuch, a po wieczornych smoothie, po około godzinie, robi mi się bardzo niedobrze, czyli super, coś działa! Momentami bywam głodny, ale nie jakoś bardzo, za to mam meczące myśli o niezdrowym jedzeniu w pracy, ale to chyba normalne, jeśli dopiero co jadłem pyszne, ale i wysoko toksyczne fryteczki.
    Chodzi o to, że chciałbym przytrzymać to do niedzieli, żeby wyszedł tydzień, ale potem nie wiem, co ze sobą zrobić. To znaczy smoothie owocowe na dzień i warzywne na wieczór z tłuszczem pozostanie, ale potrzebuję jakiegoś kalorycznego dania. Od razu uprzedzam, że raczej nie wytrzymam na 811, poza tym chyba bym nawet nie chciał, ale jakbym ugotował dużo brązowego ryżu lub kaszy, dodał do tego soczewicy i wkroił jakieś warzywa? Nie brzmi źle, ale wciąż za mało kalorii. Najgorsze jest to, ze pracuję i na 15-minutowej przerwie jestem w stanie wypić jedno smoothie lub zjeść na szybko jakiś obiad (ten ryż na przykład), ale to też nie jest zbyt zdrowe. Czy spożycie kalorii podwyższać tylko bananami, jeśli tłuszcze odpadają? Chciałbym również nie jeść mięsa lub jeść je rzadko, ale zostawiłbym jajeczka w koszulkach, bo bardzo lubię. Nie oczekuję żadnych jadłospisów, tylko żeby jakoś mnie nakierować, jak podwyższyć dziennie spożycie kalorii po owym detoksie, jedząc, powiedzmy, w 80% surowo. Byłbym megawdzięczny za jakąś odpowiedź!

    1. avatar Jarmush 11 kwietnia 2018 o 19:30

      dobra świeża kasza, ziemniaki, karczochy, szparagi, kalafior, brokuły, to wszystko z pyszną surówką, i taki duży posiłek jest jak najbardziej pok

      1. avatar Micek 11 kwietnia 2018 o 21:20

        Dzięki za odpowiedź! <3
        Ale czy to nadal nie za mało, jeśli muszę przyjąć ok. 2 tysięcy kalorii (btw. 23 lata, 163 cm wzrostu, jeśli to ma znaczenie, 65 kg wagi)? Bo bananów wychodzi mi max. 6 dziennie, a reszta to ze dwie garstki innych owoców i warzywa. Więc nawet ta kasza czy ziemniaki to nie za wiele, ech.

        1. avatar Zuzanna 14 kwietnia 2018 o 11:52

          Można zawsze nabijać kalorie świeżymi daktylami, o ile lubisz bardzo słodko 🙂

  8. avatar owoceek 11 kwietnia 2018 o 19:05

    Proszę bardzo o radę, tak bardzo chciałabym zacząć jeść więcej na surowo, ale mam problem, po takim posiłku nawet jeśli jest to 10 bananów czuję się taka „wyssana”, nie mogę potem zaspokoić nie wiem czy mogę to tak nazwać, ale chyba tak – głodu, już nawet nie wspominając jak się czuje po innych owockach samych, jestem przejedzona, a jednocześnie głodna 🙁 dlaczego tak jest ? co robie źle ? ściaskam <3

    1. avatar Jarmush 11 kwietnia 2018 o 19:27

      po co zaczynasz od 10 bananów? Biegasz długo? dodajesz zielone liście?

      1. avatar owoceek 11 kwietnia 2018 o 19:58

        zazwyczaj na śniadanie staram się coś bardziej wodnistego np pomarańcze, ale nie moge potem przestać myśleć o szamce na okrągło, robie koktajle, dużo zielonego i próbowałam dodawać więcej bananów, żeby to uczucie „ssania ” nie pojawiło się, ale nie działa 🙁 biegam około godziny, ale nie codziennie, jak nie bieganie to coś innego <3 dlaczego tak , że po owockach, które tak bardzo kocham, jestem jeszcze bardziej głodna ? 🙁

        1. avatar Sofi77 12 kwietnia 2018 o 06:23

          Miałam długo problem z głodem i ssaniem i zaczęłam od siemienia około 2001roku,a teraz mieszam zmielone raz w tygodniu w takiej samej ilości Siemię, sezam, Wiórki kokosowe, Pestki dyni,słonecznika, chia, nasiona konopii. Tej mieszanki kopiata łyżeczka plus kopiata łyżeczka łuski babki jajowatej (nie nasion!) plus po pół łyżeczki spiruliny, chlorelli, trawy jęczmiennej i liści moringi to od około tygodnia moja 4 szklanką.
          Kiedy pracowałam na zmiany wypijalam szklankę siemienia w pracy zamiast jednej herbaty… Zawsze pomagało, a zwłaszcza na nockach. Ale ostatnio kiedy wypijam około 5 szklanek soków – do 13ej owocowych a do wieczora warzywne z jabłkiem, to niemam problemów z ssaniem w ogóle. Do warzywnych czasem biorę łyżeczkę oleju z konopii

  9. avatar suchar 11 kwietnia 2018 o 21:21

    tu-suchar-to jest w głowie -świadomość,zdrowia -Pepsi o tym pisała…przebudzenie ,zrozumienie ,wyciszenie,rezonans…,ale też styl a w nim moc…i ku dobru tylko…prościzna…

  10. avatar Xenia 11 kwietnia 2018 o 21:49

    Peps, lecę w piątek na miesiąc do Indii ( joga ttc) potem do lipca Malezja. Wszystkie suplementy kupuje u ciebie i udało mi się uniknąć hormonów przy dosyć dużej niedoczynnosci tarczycy stosując się do twoich rad. Z racji ograniczonego miejsca w plecaku nie mogę zabrać wszystkich supli. Poradź proszę, co najważniejsze powinnam zabrać, a od czego można sobie zrobić przerwę. Oczywiście zero szczepień. Może jakieś rady dla podroznikow w wiecznej drodze? Senks?

    1. avatar Jarmush 12 kwietnia 2018 o 05:23

      selen, jod, magnez, C

  11. avatar Beti 13 kwietnia 2018 o 08:59

    Zboża wszelkie odstawiłam kilka lat temu – bo zdrowie. Nabiał w ubiegłym roku – bo zdrowie. Po odstawieniu nabiału w końcu fajnie ruszyła regeneracja tarczycy przy diagnozie Hashi. Po 8 miesiącach bez glutenu i nabiału – usg tarczycy mega zadowalajace. Pisałam gdzieś tu w komentarzach w w wielkiej ekscytacji „na gorąco”. Zimę przegawrowałam. Nadeszła wiosna. Poszłam sobie na dietę dr Dąbrowskiej. Ponad 4 tyg temu. Pozostało mi w sumie odstawić mięso, ryby i jajka plus ryż, który zjadałam w sushi od wielkiego dzwonu. Zrobiło się to samo bezproblemowo, nie pragnę krwistych kąsków, w święta przy rodzinnym stole mialam wywalone na michy sałatek z majonezem i tace mięcha. Z racji garów na jedną osobę średnio mi się chce gotować, więc większość żarła mego to raw. Czuję się na tym świetnie i mam świadomość, że to zasługa właśnie surowizny. Zgrzeszę barszczem z ukiszonych buraków co kilka dni czy ogórkową z brukwią. Stąd doskonale odczuwam różnicę w samopoczuciu, kiedy jem surowo,a kiedy wrąbię na obiad ciepły posiłek. W ogóle czuję się tak doskonale bez jedzenia zwierzaków i tego, co z siebie wydają, że po zakończeniu postu do zwierzaków nie planuję wracać. Sumuję: surowizna dobra jest.

  12. avatar Arkady 15 kwietnia 2018 o 09:10

    Jeśli potrzebujecie więcej informacji na temat surowej żywności, to znajdziecie tu …

    1. avatar Jarmush 15 kwietnia 2018 o 12:57

      zapewniam Cię, że wśród ponad 2 tysięcy artykułów, na blogu wieloletniej witarianki wszyscy znajdą dziesiątki artykułów, w tym info o Vadimie Zelandzie

  13. avatar Dżasta 30 lipca 2018 o 23:02

    Pepsi – chciałabym jeść więcej surowizny, ale po warzywach i owocach mam często wzdęcia, biegunki. Jest tak od kilku lat, co może być nie tak że mną? Proszę o pomoc.

    1. avatar Jarmush 31 lipca 2018 o 06:47

      napraw układ trawienny, zacnij od testu na kwasowość żołądka, wywal alergeny z diety, napraw jelita glutaminą, wejdź na 4 szklanki, jaki masz poziom 25(OH)D?

      1. avatar Dżasta 31 lipca 2018 o 12:08

        Witamina D badana w grudniu: 43,9 ng/ml. Próbowałam pić swojski ocet jabłkowy, ale bolał mnie brzuch, co próbowałam leczyć siemieniem lnianym, ale ono działa na mnie jak każdy błonnik, czyli też biegunki i wzdęcia. Cały czas biorę probiotyki, teraz z 25 szczepami od Swansona, glutaminę też brałam jakiś czas temu, może za mało, bo bez efektu. Ogólnie, już też jakiś czas temu nie jadłam glutenu i nabiału, ale schudłam do 43kg/162cm, oczywiście włosy wypadały mi garściami, nie miałam na nic siły, teraz ważę 47kg i chciałbym przytyć.p

        1. avatar Jarmush 31 lipca 2018 o 12:34

          jesteś niska, masz dobrą wagę, masz grube kości, że chcesz przytyć? czy też jesteś typem pod rządami ego, które nigdy nie jest do końca zadowolone. Czy Twoja dusza też chce przytyć? czujesz taką zgodność? Bierzesz magnez TiB, chlorellę This is BIO, albo robisz kurację 4 szklanek? Jak się odżywiasz? Robiłaś prosty domowy test na zakwaszenie żołądka? Jest na blogu. Czy brałaś glutaminę, aby uszczelnić jelita?

      2. avatar Dżasta 31 lipca 2018 o 12:59

        Uwierz mi, nie wyglądam dobrze, co chwilę słyszę: „weź coś zjedz”. Były czasy kiedy ważyłam 56kg, dobrze się czułam i wyglądałam.
        Tak, w tym celu brałam glutaminę, ale nie były to wielkie ilości, teraz nawet nie pamiętam ile dziennie brałam. Biorę jednak kolagen z Wit. C i MSM.
        Nie brałam magnezu, chlorelli i nie robiłam kuracji 4 szklanek. Ale właśnie chlorellę zamierzałam spróbować. Spróbuję z tym testem, zaraz poszukam na blogu.
        Dodam, że mam problem z regularnością, ponieważ pracuję na 3 zmiany, co dodatkowo sprawia, że jestem wiecznie zmęczona :/

        1. avatar Jarmush 31 lipca 2018 o 14:48

          to absurd, żeby tłuste osoby dokuczały prawidłowo szczupłym ludziom i odwrotnie

          1. avatar Dżasta 2 sierpnia 2018 o 18:07

            Robiłam test na zakwaszenie żołądka, odbiło mi się po 65 sekundach, ale było to takie bardzo słabe odbicie, czy to wystarczy i jest ok? Takie porządne dopiero około 3 minuty było…

          2. avatar Jarmush 2 sierpnia 2018 o 21:01

            liczy się to porządne, ale niekoniecznie, często tak mają dzieci

  14. avatar Anes 14 sierpnia 2018 o 12:17

    Czy jedzenie gotowanych warzyw takich jak: brukselka, szparagi, bataty, ziemniaki (bardzo rzadko) bakłażan, kalafior i fasolka szparagowa ma w takim razie racje bytu? Czy spożywając gotowane bardziej sobie szkodzę niż rezygnując z nich? O ile kalafiora mogę zjeść na surowo to pozostałe wymienione warzywa kompletnie nie. Szparagami na ciepło (przygotowywanymi w specjalnym garnku) zajadam się w sezonie non stop, bo uwielbiam.

    1. avatar Jarmush 14 sierpnia 2018 o 12:47

      minimum 51 % pokarmów w diecie powinno być surowe, natomiast gotowanie, pod warunkiem,że al dente, a nie rozgotowane możesz jeść. Brokuła, bataty, szparagi, można jeść na surowo. Fasoli, grochu, ziemniaków nie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sklep
Dołącz do Strefy VIP
i bądź na bieżąco!

Zarejestruj sięZaloguj się

TOP

Dzień | Tydzień | Miesiąc | Ever
Kategorie

Archiwum