fbpx
Pepsieliot
Możesz się śmiać, ale i tak za kilka godzin
zmienisz swoje życie...
219 352 581
126 online
46 183 VIPy

Sigmund Freud, jak radzić sobie ze stresem w centrach handlowych?

 

Sigmund Freud, jak radzić sobie ze stresem w centrach handlowych?

Czyli dramat w siedmiu aktach

A może taka hipotetyczna sytuacja się wydarzy?

Akt 1 Codzienność

DAJMY na to, jest niemłoda, starawa wręcz, ale wszystko wokół niej, a właściwie okolice jej życia wydają się już bardzo uporządkowane. Powtarza znajome czynności, oswojony jest człowiek, który obok niej żyje, zwany mężem. Jak gwizdnie, to on dość szybko przylatuje. Przyzwyczaiła się też, choć z trudem do własnych dzieci. Ma już trochę wygód i materialne pierze ją ciepło otula może nawet i dostatkiem. Gada z kumami o pierdołach, o banialukach telewizyjnych, bo tak jakoś nic innego jej nie interesuje szczerze. Nie ma pasji dziewczyna. Kiedyś gadały  o hepatilu. Jest miastowa tyle, że z Sosnowca, Kielc, Bydgoszczy, Świdnika, Słomnik i Krakówka. Pewnie, w sensie, że stanowczym krokiem, przechadza się w sobotę z małżonkiem po rosochatym pawilonie targowym, zwanym hipermarketem. Że kupili odzież wierzchnią w promocji. Zbliżają się do automatu, aby podbić tiket.

Akt2 Pani

A przy automacie stoi pani. Pani, która nigdy swoim wysmakowanym obcasem nie nadepnęła na posadzkę Biedronki przy automacie wyjazdowym rozbrajająco się do męża i żony uśmiecha, bo jej monet brak, a automat wciąż wypluwa papier pięćdziesiątkę. Więc pani szuka drobnych śliczną dłonią w konduktorce Luisa. Straszny top. Jest też gustownie ubrana, po prostu wyższa półka. Młoda i piękna. Do tego z ujmującym rżeniem. Fala zazdrości jednak żonę zalewa. Musi żona potrenować takie grymasy, może lifting, albo za mało botoksu wstrzyknięto jej na ostatniej kiełbasa jad party? W końcu udaje się pani wydobyć bilet z potwornej maszyny i odchodzi na stylowych amortyzujących kontakt z brukiem, koturnach.

Akt 3 Mąż

MĄŻ, żony pewniak, którego nie opłaca się obstawiać w wyścigach, bo kasę istotną wygrywa się na fuksach jedynie, teraz dyskretnie się ogląda za młodą, z tym żona jednak by polemizowała, ale na pewno młodszą od niej piękną panią. Gały mu wychodzą zezem z orbit, żeby udając, że nie patrzy wcale, jednak zobaczyć jak najwięcej. Pan medytuje o pannie, że to nie do zdobycia Warszawianka z Paryża, Mediolanu i Bigsitylajf. Fatamorgana go omamia. Chociaż to raczej nie jego progi, nie jego na Nilu katarakta, bo on ma tylko do dyspozycji tę starszą kobietę, o nieciekawym światopoglądzie i musi się z nią obnosić po centrumach i kupować przecenione Piki. A tamta pewnie Luisy Witony nosi, co jest wiadome nigdy nie przeceniane. Nigdy w promce Luisa nie kupisz. Jakby to miło było z taką piękną osobą zapomnieć o swojej czterdziestce, osiemnastego września. Ale czy on mógłby chociaż dostąpić zaszczytu dialogu w sensie wymiany słów własnych na cudze, panny z kimś tak nieziemskim z Witonem, i padem i ifonem 6 w ręce i pod pachą, wszystko naraz, jakże światowo? Zamyślił się. Strach ścisnął mu nagle o trzynastej piętnaście w centrum handlowym parkingu odwłok. Czy to już koniec? Czy tak ma wyglądać reszta mojego życia? Nic mi się już nie może przydarzyć, nawet jakby mogło, bo przecież mam terenowca Tłarega, który jak Porsze wygląda i w lizingu trzy lata go spłacam, a potem za grosze wykupię w drodze negocjacji z dilerem ustaliłem. Mam cztery garnitury, w tym jeden od Bossa w promce. Mógłbym jednak na pewno nie jedno jeszcze zdziałać. Z kimś młodszym na safari pojechać. Sie by słonie karmiło. Spojrzał na dziwną kobietę, która nudno idzie obok niego. O czym ona mówi? Jakie spodnie do skrócenia? Co to kurwa jest sęk a sęk? Do czego to doszło? O Hammerze, co najmniej dwójce, w buszu chce mąż gadać, a najpewniej go za wodze trzymać, przez kłącza się przedzierać. A obok ktoś w szortach khaki piękną kończyną niedbale ma machać, jak to młodość. Jak to ciało nietknięte kalafiorem od trzydaniowego obiadu. Chociaż sam nigdy by się nie przyznał, że kompot lubi. Na lancz od dawna sushi je, ale w domu klasyka. Żona jaka przyziemna jest, taka jest, ale w kuchni wie jak narodowym polskim daniem go rozkrochmalić. Ale to nic takiego. Będzie bez tego żył. Żaden problem.

Akt4 Rozstanie

MĄŻ odchodzi. Na razie przemyśleć. No jak to? Taka idiotyczna sytuacja z tym galeryjnym władcą czasu, z tą brzęczącą monetą nieumiejętnie przez piękność wrzucaną w zachłanny otwór machiny stała się kroplą która czarę znudzenia, czy posrania się ze strachu dotychczasowym życiem przelała? Czy jakby mąż z żoną poszli do innego centrum, albo wcześniej panią ktoś, o dajmy na to godzinę zapytał, nie miałoby miejsca to rozstanie? Ta waza z niedzielną zupą byłaby wciąż pełna i zawsze na odparowanie można by było liczyć?

Akt 5 Pani

Pani z Witonem w ręce, w realu bez wcale aż tak dobrej sytuacji, jak atrybuty nuworyszki dawały na to atest. Owszem, nawet okoliczności finansowe nie są już najlepsze, a co tu mówić o rocznikach, które na pani karku ich młodzieńcze oddechy pani czuje. Fakt piękna pani wciąż jest, ale do granicy perkusyjnej trzy-dzieści, trzy-dzieści, trzy-dzieści już niepokojąco zmierza. A plejboj i maczo, który niby został dla modelek stworzony, w sensie ścisłym jest akurat i plejbojem i maczo, dwa w jednym, co dla trzydziestolatki nie przepowiada najlepiej. Więc pani peryferycznie gapi się z dyskrecją  na ludzi uprzejmie za nią w kolejce do wehikułu czasu stojących i myśli. Jakże pani się wydaje, że ten mąż dla żony matrony, choć właśnie nie pierwszej młodości, ale jeszcze w pretensjach, stabilną opoką jest. Jakże by już pani chciała nie musieć tak się ciągle starać, tylko mieć już podobnego pewniaka przy boku. Rozmnożyć się może nawet poprzez poród progenitury i związać plejboja genetycznym atawizmem by chciała. Ale on się pilnuje, nie jest bity po ciemieniu, żeby plemniki bez kontroli rozrzucać. Pal sześć dzieci i zobowiązania, ale o ślub przede wszystkimsię rozchodzi. Mieć plejboja na wyłączność. Zresztą sama już nie wie czego chce. Coś może nawet z transcendencją? W didaskaliach: pani nadal luka na męża i żonę O, idą właśnie do Tłarega. On jakby z tęsknotą rzucił gałą spod przymkniętej powieki. Za panną z Wawy, Paryżewa end Milano. A jednak! Pani ciągle jeszcze rządzi na parkingu pod sklepem wielkopowierzchniowym. Zachciało jej się śmiać ze szczęścia. Robi wciąż wrażenie, więc smutki pierzchły. Pomyśli o tym jutro, a najlepiej nigdy.

Akt 6 Następna osoba do podbicia biletu

TRZECIA w kolejce do ziejącej mordy wehikułu stała w przydeptanym espadrylu za to złotym i spodniach z krokiem w połowie ud dość niestosownym, bo nieadekwatnym do wieku, jakby prosto z deskorolki zeszła, akurat stała niemłoda panna pepsi. Z pyskiem, który wręcz błagał o odrobinę botuliny, czy chociażby jedno wstrzyknięcie hialuronowego kwasu. Nikt o niej się nie zadumał, nikt o niej nie zamarzył. Dla otoczenia całkowicie przeźroczysta, jak Szerlok Holms w czapce. Z dezynwolturą przyglądała się panna pepsi całej sytuacji, jednocześnie grzebiąc w długiej kieszeni w okolicy kolan umiejscowionej w poszukiwaniu brzęczących monet. I pomimo tego, że szukała jednocześnie kluczyków do swojego potwornego auta, do którego trzeba się wspinać w jakże niekobiecej pozie, w głowie analizowała sytuację i konkluzją nawinęła sama dla siebie. Nigdy na szpilach, ani też nigdy ze szpilą w czoło, nigdy na pewniaka, nigdy z playboyem, nigdy z żonkosiem, nigdy ze strachajłem, nigdy nie głupieć do reszty, nigdy z gotowaną szamą, nigdy z promką w Peeku, ale nigdy też w Biedronie i z koturnem won.

Akt 7 Podsumowujący epilog z dreszczykiem grozy

Co robić więc? Bezkrwawe safari? Owszem. Gonienie? Owszem. Postawić na siebie? Owszem. Na to by dziwna panna pepsi radziła akurat postawić. Na siebie.


Blog pepsieliot.com nie jest jedną z tysięcy stron zawierających tylko wygodne dla siebie informacje. Przeciwnie, jest to miejsce, gdzie w oparciu o współczesną wiedzę i badania, oraz przemyślenia autorki rodzą się treści kontrowersyjne. Wręcz niekomfortowe dla tematu przewodniego witryny. Jednak, to nie hype strategia, to potrzeba. Może rzuć też gałką na to: Dobre suplementy znajdziesz w naszym  Wellness Sklep


Disclaimer: Info tu wrzucane służy wyłącznie do celów edukacyjnych i informacyjnych, czasami tylko poglądowych, dlatego nigdy nie może zastąpić opinii pracownika służby zdrowia. Takie jest prawo i sie tego trzymajmy.


 

(Visited 5 095 times, 1 visits today)

Komentarze

  1. avatar Mira Bielska 21 czerwca 2015 o 10:09

    No jakze pieknie narysowana ze szczegółami scenka rodzajowa. Niczym u Brueghel’a Starszego, tylko bardziej nowocześnie.

    1. avatar pepsieliot 21 czerwca 2015 o 10:24

      dobre 🙂

      1. avatar Zibi 22 czerwca 2015 o 09:25

        Ale Pietera czy Jana? 😉

    2. avatar Mike 22 czerwca 2015 o 06:42

      „Jest miastowa tyle, że z Sosnowca…”

      Ślązacy też Cię lubią 😉

  2. avatar katsevmanus 21 czerwca 2015 o 10:26

    Miód mnie zalał. Nareszcie się ktoś bawi swym językiem 🙂 Dzięki za postawienie na siebie

  3. avatar Ziemolina 21 czerwca 2015 o 11:46

    Jeszcze! Poprosze ciag dalszy historii jak piekna pani po slubie z zonkosiem zamienia sie w matrone i do biedry razem chadzaja:) Swietny tekst Pepsi- dziekuje 🙂

  4. avatar plumki plum 21 czerwca 2015 o 11:53

    miła lektura tak z popołudnia

  5. avatar Gosia 25 czerwca 2015 o 17:27

    No, Pepsi, właśnie takie Twoje teksty kocham najbardziej. Ubawiłam się po pachy, a to smutne przecież … Oświecenie – „uczysz bawiąc „.

  6. avatar hallorysia 28 czerwca 2015 o 07:52

    Doskonałe i inspirujące, gdybym była nie znała autorki na wstępie, to rękę bym dała, że Masłowska

    1. avatar pepsieliot 28 czerwca 2015 o 13:36

      Hallorysia, aleś mi posłodziła, lovciam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sklep
Dołącz do Strefy VIP
i bądź na bieżąco!

Zarejestruj sięZaloguj się

TOP

Dzień | Tydzień | Miesiąc | Ever
Kategorie

Archiwum