😘🙌💚🍓🏵️🌷🙋
Rytuały tybetańskie skutki uboczne.
Pewna znajoma psycholożka szkolna udała się na zorganizowane przez ministerstwo, dalsze pogłębianie wiedzy. Na zajęciach okazało się, że jakby chciała wprowadzić jakieś elementy jogi, to się odradza, bo „góra źle patrzy na jogę”. Maksimum pozostańmy przy gimnastyce, a i to niewiadomo po co? Gdzie trudna psyche, a gdzie stopa, czy kolano? Każdy widzi, że daleko.
Mój system nerwowy wolnościowca spłonął (BY) spoliczkowany, skopany, zgówniony. Gusła, czary, przemoc poznawcza, intelektualna i duchowa. Przymiotników nie można w nieskończoność stopniować buddyzm zły, rytuały ZEN gorsze, joga najgorsza, aż w końcu pozostaje już tylko PRZEMOC.
Ale, żeby nie nakarmić wahadła własną energią rozjuszenia, wzbiłam wibracje oddechem i teraz już z wyższego poziomu akceptacji ogromnego popierdolenia, w którym żyje się wolnościowcom, rzekłam:
Każdy oddech przeponowy, każde elastyczne wydłużenie więzadeł, każde poruszenie stawem, użycie własnej siły mięśni, napinanie i rozluźnianie, a przede wszystko OBSERWACJA ciała i myśli ma właściwości kojące, leczące, wręcz OZDROWIEŃCZE i CZYSTE!
Ćwiczyłam długo 5 rytałów tybetańskich, uważałam że zmieniły moje życie, .. ale gdzieś usłyszałam że od demona są. I zaprzestałam.
Może wiesz czy to prawda? Czasem tęsknię za nimi, ale co, jeśli przywołuje mnie coś złego?
Żyjemy w kraju, (oczywiście podobnych krajów jest więcej na świecie, jednak nie w Eurazji, lub nie naraz), gdzie na masową skalę rozhuśtane są trzy ogromne wahadła.
Kościół, igrzyska sportowe, oraz służba chorobie (dla niepoznaki nazwana zdrowia).
Nieustająco głodne wahadła potrzebują masy jedzenia, czyli energii oddanej przez rzesze popleczników. Najłatwiej wywołuje się emocje strachu, oraz przeciwnie: chorej ekscytacji. I to robią wahadła. Straszą strasznością owoców, albo wabią obietnicą ekscytacji chcenia. Jeszcze jeden orgazm, jeszcze jedna torebka, tylko to auto (bardzo podobne, tylko LEPSZE od wozidupy sąsiada)
Jeśli tylko można kogoś nastraszyć piekłem, wahadła ZAWSZE TO ZROBIĄ.
Jeśli tylko można kogoś zachęcić do wzięcia kredytu, wahadła ZAWSZE TO ZROBIĄ.
Tybet – kraina historyczna w Azji obejmująca Wyżynę Tybetańską i jej przyległości, obecnie w większości w granicach Chin.
Zastanawiam się, czy ta praktyka (buaaa – dobre sobie, wkrótce wyjaśnię moje parsknięcie) jest nadal uważana za okultystyczną?
Niektórzy mówią o WIRACH energii, czakrach związanych z tą praktyką …
A może po prostu traktować te ćwiczenia jako część kalisteniki (trening pięknej siły, jedynie z obciążeniem własnego ciała)?
XVII-XVIII. wieczny spór wywodzący się z Chin wśród misjonarzy rzymskokatolickich na temat tego, czy ceremonie ku czci czegokolwiek poza tym, na co wyraża zgodę kościół jest już strasznym przewinieniem?
Czy może do przymknięcia gałki tradycją, którą się kultywuje, jak ubieranie choinki, bo pradziad ubierał?
Konfucjusz i przodkowie jego rodziny byli tak skażeni przesądami, że jakiekolwiek ceremonie, w tym przede wszystkim RYTUAŁY były karygodne i uważane za niezgodne z wiarą chrześcijańską.
Jezuici uważali, że można tolerować chińskie obrzędy w pewnych granicach. Dominikanie i Franciszkanie przyjęli przeciwny pogląd i donieśli sprawę do Rzymu.
W 1645 r Kongregacja Rozkrzewiania Wiary na podstawie brewe złożonej przez Dominikanów POTĘPIŁA OBRZĘDY. Jednak po rozważeniu argumentów jezuitów, ta sama kongregacja ZNIOSŁA zakaz w 1656 roku.
Ciągłe kontrowersje dotyczyły wiodących uniwersytetów w Europie, i były rozważane przez ośmiu papieży i cesarza Kangxi. Doprowadziło to, do wielokrotnych interwencji urzędów Stolicy Apostolskiej.
Pod koniec XVII wieku wielu Dominikanów i Franciszkanów podzielało już opinię Jezuitów, ale RZYM SIĘ Z TYM NIE ZGADZAŁ.
W dekrecie z 1704 roku, wzmocnionym bullą z 1715 roku, Klemens XI ZAKAZAŁ OBRZĘDÓW. Benedykt XIV w 1742 roku potwierdził zakaz i zakazał dalszej debaty.
Prawie dwa wieki później Stolica Apostolska ponownie zbadała tę kwestię.
Dekretem z 8 grudnia 1939 roku (wiecie, Europa w ogniu, Włosi za pół roku wypowiedzą wojnę Francji i Wielkiej Brytanii, przystępując do walki po stronie III Rzeszy), a więc pal sześć, zezwolono chrześcijanom na udział w uroczystościach ku czci Konfucjusza.
I co niemal wyluzowane, przestrzeganie obrzędów przodków.
Już sporo po wojnie, Sobór Watykański II (1962-1965) ogłosił zasadę dopuszczania, W MIARĘ MOŻLIWOŚCI, obrzędów rodzimych do liturgii Kościoła.
Swoją drogą, czym się ten kościół zajmuje. Brat Dulcyn („Imię Róży” Eco) by się zdziwił.
Większość tybetańskich duchów ( „demon” nie oddaje samej szerokości i różnorodności tych istot) jest kapryśna lub jawnie zgubna i wymaga wyroczni, wróżbitów, tantryków i innych religijnych specjalistów, aby odeprzeć lub wykorzystać ich moc.
Bogowie i duchy Tybetu również PASUJĄ LUŹNO do kategorii ontologicznych (mówże jaśniej: transcendentnych) z szerszego spektrum, które obejmuje oświecone istoty, bóstwa, światowych bogów i dzikie demony. Granice między tymi kategoriami są często NIESZCZELNE. Buddyzm i Bon, to dwie główne tradycje religijne Tybetu.
W Tybecie duchy są potencjalnie niebezpieczne, ale oferują również różnorodne możliwości rozwoju osobistego i religijnego wzbogacenia.
W rzeczywistości w buddyzmie NIE MA demonów ani bogów. Ponieważ tylko MY jesteśmy w stanie odkryć, w jaki sposób tworzymy własne cierpienie i TYLKO MY MOŻEMY SIĘ ZMIENIĆ.
W buddyzmie nie ma dyskusji o bogu (bogach). To po prostu NIE jest częścią programu pięknej pustki.
Buddyzm koncentruje się na nauce bycia uważnym i otwartym na rozwijanie mądrości. Oraz na rozwijaniu współczucia dla WSZYSTKICH żywych istot (nie tylko istot ludzkich).
Śluby, które składają buddyści są o wiele bardziej wymagające niż to, o co prosi chrześcijaństwo.
Tak twierdzą buddyści, ale kogo obchodzą takie porównania, niech się nie chwalą:-)
Tybet był pod silnym wpływem nauczycieli z Indii, którzy wprowadzili kilka odmian buddyzmu do Tybetu, począwszy od VIII wieku naszej ery. Santarakszita i Padmasambhawa byli szefami słynnego na całym świecie Uniwersytetu Nalanda i około 750 roku naszej ery otworzyli Samye Monastic University w pobliżu Lhasy. Indyjscy nauczyciele otworzyli co najmniej 3 kolejne uniwersytety w Tybecie.
Około 791 roku w Lhasie ODBYŁA SIĘ DEBATA między Kamalsila a chińskim odpowiednikiem, w wyniku której CHIŃSKI MNICH PRZEGRAŁ DEBATĘ i został wydalony.
Później wielu uczonych pojechało do Tybetu i przywiozło do Tybetu ajurwedę, filozofię tantryczną (wiecie, ten dłuuuugi – dość nudny? – sex z gapieniem się w gałki oczne), CZAKRY i JOGĘ.
Tybetańczycy przybyli również, aby studiować na kilku uniwersytetach buddyjskich w Indiach. Następnie około 1200 roku islamscy najeźdźcy zniszczyli większość tych uniwersytetów, powodując utratę milionów książek. Większość mnichów została spalona żywcem przez tych najeźdźców. No, no, trochę podobne techniki na mędrców i (niby) wiedźmy stosowała święta inkwizycja.
Pomnóż ją razy n! (n silnia, przypominam, jakby ktoś już zapomniał, jak się rachuje w liceum) przypadków.
– Niektóre z tych ćwiczeń wykonywałem sam po swojemu, z własnymi modyfikacjami. Niedługo skończę 73 lata i mam więcej energii niż 20 lat temu – mówi pewien gostek.
Opierając się na ĆWICZENIACH RYTU TYBETAŃSKIEGO odniosłem ogromne korzyści. Dlatego polecam te ćwiczenia – kontynuuje gostek.
Bardzo zaawansowani wyświęceni buddyści tybetańscy MOGĄ DOSTĄPIĆ PRZYWILEJU otrzymywania nauk zaawansowanych praktyk jogicznych. Są to praktyki, które angażują ciało, mowę i umysł, aby wykorzystać duchowe „wiatry”, które poruszają się przez czakry ciała. Obejmują medytacyjne ruchy ciała w celu osiągnięcia duchowych realizacji.
I NIE CHODZI O TO, ŻE SĄ TAJNE!
Za to są bardzo zaawansowane i WYMAGAJĄ WIELU LAT PODSTAWOWEJ PRAKTYKI. Ponieważ nauki są przekazywane ustnie, nie są one dostępne dla wszystkich, chociaż istnieją książki, które zawierają pobieżne wprowadzenie.
Na początku XX wieku, kiedy filozofia wschodnia była au courante, niejaki Peter Kelder napisał książkę zatytułowaną „The Eye of Revelation”, która ma wyjaśniać „5 rytuałów tybetańskich”.
Prawdopodobnie źródłem tej książki jest „6 Jog Naropy” lub podobne praktyki tantryczne.
OPANOWANIE TEGO WSZYSTKIEGO ZAJMUJE DZIESIĘCIOLECIA. A więc powtarzam, nauki NIE SĄ TAJEMNE, wymagają jedynie lat nauki i POŚWIĘCENIA praktyce.
Niech ilość Twoich tantrycznych poranków
Pomnaża codzienny rytuał 4 Szklanków !:)
Nigdy nie czytałam książki Keldera, ale widziałam kilka ilustracji i NIE PRZYPOMINAJĄ ONE TEGO, czego uczyłam się, że jest to 5 rytuałów tybetańskich. Wyglądają bardziej jak sufizm, ale co ja tam wiem?
Gdyż:!
Jedno na szczęście nie wyklucza drugiego i trzeciego ..
Może ktoś tam wie więcej niż ja w temacie i może pomóc nam oświecić się jeszcze bardziej.
Powiązane artykuły
Komentarze
Peruwiańska Maca This is BIO
NATURALNIE reguluje hormony BEZ
dokładania hormonów od siebie.
Za to zawsze dokłada energii :-)
Tych ” 5 Tybetanczykow” – Fünf Tybeter- poznalem przed ponad 30 laty tu w Germani.
Mialem okropne bole kregoslupa i poznany w towarzystwie w Koloni – Architekt zaproponowal mi wlasnie cwiczenia 5 – Tybetanczykow . Poradzil mi kupic ksiazke i cwiczyc.
Tak zrobilem i zaczalem cwiczyc. Juz po miesiacu dolegliwosci zaczely ustepowac i do dzisiaj czuje sie swietnie. Gdy tylko wystepuja podobne dolegliwosci to wracam do Tybetanczykow
i czuje sie swietnie. Mam juz 80 lat i ostro plywam wszelkimi stylami a na codzien cwicze, i robie 2 przebiezki dziennie Nordic Walking.
Zbigniewie, jakże jestem Ci wdzięczna za ten komentarz! Życzę dalszych sukcesów w ćwiczeniu ciała i Twojego pięknego umysłu, love
Mój komentarz będzie niepopularny, wbrew pewnym trendom. Ćwiczyłam kiedyś i wycofałam się – w pewnym momencie miałam uczucie, że jakaś siła wciąga mnie w wykonywanie tych ćwiczeń, a one, trudno to określić są żywa istotą. Komentarze jakiś księży mnie nie interesują, bo nie jestem katoliczką, doświadczyłam tego na sobie, wg mnie te rytuały to zagrożenie duchowe.
Dobrze napisałaś, wg Ciebie, a mamy dokładnie to czym jesteśmy, w co wierzymy etc Więc dla Ciebie tak, to zagrożenie duchowe 🙂