fbpx
Pepsieliot
Możesz się śmiać, ale i tak za kilka godzin
zmienisz swoje życie...
219 107 013
97 online
46 121 VIPy

Przestań nawijać makaron na uszy

Jeżeli jesteś na diecie witariańskiej 811 i możesz powiedzieć, czuję się świetnie. Samo to już wystarczy, żebyś przy niej trwał. Nie musisz przytaczać innych dowodów. Tym bardziej tych pseudo naukowych, naiwnych, czy zgoła głupich.

Hej Państwu,

Jak myślicie, dlaczego dieta witariańska jest tak niepoważnie traktowana w świecie rzeczywistym? Nawet przez wegan i wegetarian, nie mówiąc o mejnstrimie?

Przecież my witarianie doznajemy każdego dnia pozytywnych jej skutków. Ludzie leczą się witarianizmem z przewlekłych chorób, często uznanych przez alopację za nieuleczalne. To dlaczego jesteśmy wyśmiewani i traktowani jak świry?

Jest na to bardzo prosta odpowiedź.

Dieta oparta na surowej żywności nie jest brana na poważnie przez świat, gdyż najczęściej osoby, które ją promują nie korzystają z odpowiednich materiałów naukowych.

Czyli tak jakby witarianie sami ponosili odpowiedzialność za to, że cudowna dieta oparta na surowej żywności siedzi w fatalnej niszy. Zamiast cieszyć i uleczać miliony potrzebującej jej na totalnej nieświadomce osób.

Na pierwszym miejscu uplasował się tak zwany fałszywy idealizm, że trzeba być koniecznie 100% raw.

Raz, że to odstręcza miliony ludzi mieszkających w umiarkowanym klimacie i chłodnym, a dwa, że to nie jest prawda. Włączenie około 10% -20% pokarmów, jak to mówią ortodoksi witariańscy, zniszczonych termicznie, nie tylko sprawi, że dieta będzie miała bardziej ludzki wymiar.

Ale również wzbogaci się ją pokarmami o dużych właściwościach odżywczych, jednak nie nadającymi się do jedzenia na surowo. Przykładowo, takimi jak kasze, quinoa i rośliny strączkowe.

Raw food to potężny i mocny oręż, ale musi być poprawnie stosowany. Przede wszystkim ta dieta powinna oscylować w granicach 811. Czyli zawierać się w 80% węglowodanów, i po 10% z białka i tłuszczu.

Fanatycy witarianizmu twierdzą, że ta dieta może być stosowana przez wszystkich.

Nie prawda. Nie można tego dowieść.

Twierdzą, że dostaje się siły życiowej.

Nie potrafią tego jednak udowodnić. Więc to nie może być argument za. Kiedy spożyjesz odpowiednią ilość składników niezbędnych do wyżywienia człowieka, po prostu dostarczysz mu materiału do życia. To wszystko.

Aby przekonać świat do zdrowej diety, potrzeba czegoś więcej niż wiara w nią. Co witarianie mówią głupiego jeszcze?

Nawijają o enzymach.

Ależ to jedzenie surowe jest wysoko enzymatyczne. Tymczasem enzymy roślinne są wytwarzane przez rośliny na własne potrzeby. Na przykład, zielone banany są pełne skrobi i amylazy. Jak banan dojrzewa, enzymy bananowe zwane amylazą rozkładają skrobię na cukry proste i banan staje się słodszy.

My ludzie produkujemy nasze własne enzymy trawienne, takie jak amylazy. Nie potrzebujemy enzymów w surowej żywności, aby pomóc naszym w trawieniu. W rzeczywistości, większość tych enzymów roślinnych jest niszczona przez nasz kwas żołądkowy.

Następnym głupim argumentem, który stosują witarianie jest tekst, że to jest naturalna dieta naszych przodków.

Muszę przyznać, że w fazie neofickiej, obu (też poprzedniego) tych argumentów używałam zapluwając się z wypiekami na fizis.

Wydaje się, na pierwszy rzut gałki, że jesteśmy bardzo podobni do szympansów. Logicznie wykoncypowaliśmy, że w takim razie powinniśmy się też odżywiać podobnie, czyli owocami i zieleniną. Jednak prawda jest taka, że ludzie i szympansy poważnie się różnią.

Człowiek nigdy nie strawi wielu włókien zawartych w owocach i zieleninie, które szympansy trawią bez trudu. Na to twierdzenie można przytoczyć wiele przykładów badań prawdziwie naukowych, ale nie chcę Drogiej Socjety zanudzać.

Dodatkowo ludzie produkują w ślinie do dwunastu razy więcej enzymów amylazy, niż są w stanie robić to szympansy, która to amyalaza trawi skrobię. Różnimy się więc. I to sporo.

Argument, że jesteśmy jedynym zwierzęciem na świecie, który gotuje jedzenie, jest co najmniej naiwny.

Kłeszczyn witarianina, czy kiedykolwiek widziałeś jelenia, żeby piekł ziemniaki? Można łatwo sprowadzić do poziomu, nie nie widziałam sarny robiącej frytki, a czy Ty witarianinie widziałeś żółwia, żeby mieszał szamę w blenderze marki Carfour?

Istnieje mnóstwo rzeczy, których nie robią zwierzęta. Chociaż z tym, że nie piszą diariuszy w internecie bym polemizowała. Uśmieszek. Bo jak wiecie, uważam się za zwierzę roślinożerne, jednak nie za szympansa, cokolwiek nie powiedzieć w temacie blendowania.

Jeżeli zaś chodzi o dzikie zwierzęta, to wbrew pewnym witariańskim oświadczeniom, one jednak czasami chorują. Mogą też zostać pożarte zanim dotrą do śmierci wywołanej ewentualną chorobą. A chorują głównie z powodu pasożytów i wirusów.

Argument o dzikim zwierzęciu słabo przemawia do mejnstrimowego świata. Nie idą ludzie więc stadnie w witarianizm.

No i w końcu zataczamy witariańskie kółko z ulubionym tekstem.

Całe gotowane, (czyli zniszczone termicznie, witarianie uwielbiają ten synonim słowa gotowany) jest toksyczne.

To prawda, że ​​gotowanie zmienia jedzenie na poziomie molekularnym. W wielu przypadkach, żywność gotowana, a szczególnie pieczona, czy smażona w wysokiej temperaturze może tworzyć toksyny, ale to nie znaczy, że całe gotowane jedzenie jest toksyczne.

Wiadomo, że wszelkie przypiekanie, brązowienie pokarmów jest toksyczne. Ale nie ma dowodów na to, że warzywa na parze lub gotowany we wrzącej wodzie ryż wytwarza toksyny, które naprawdę zaszkodzą ludzkim gumofilcom.

Tysiące ludzi na całym świecie jest na diecie na bazie roślin, a jednak jedzą sporo gotowanego i są już w stanie zminimalizować, lub odwrócić wiele chorób cywilizacyjnych i nie tylko.

Witarianie też mówią, że jedzą żywność żywą.

Żywa to jest sałata tuż po zerwaniu. Ale mieszanka warzywna zakupiona nawet w sklepie ze zdrową żywnością, którą spożywają, niech mi nie wciskają, że ona nadal jest żywa. Żadnej szczególnej siły życiowej nie uzyskasz, oprócz zwykłego odżywiania.

No i ostateczny argument, że Biblia mówi, że powinniśmy jeść surowe pokarmy.

Wielu chrześcijan korzysta z Biblii, aby mówić to co jest akurat na grabkę. Tymczasem prawda jest taka, że Biblia nie była pomyślana jako poradnik na temat odżywiania. Jedni wyczytują z niej, że mięso jeść trzeba, a inni dowodzą, że wręcz przeciwnie. Jeszcze inni, że wszystko na surowo. Sorki, ale to bełkot.

A co w takim razie przemawia za witarianizmem pepsi? Co jest twoją spepsikowaną prawdą?

Owoce i warzywa to są najbardziej gęste odżywczo pokarmy. Przy czym najmniej gęste kalorycznie. Ich gęstość mierzy się zawartością składników odżywczych takich jak witaminy i minerały przypadających na ilość kalorii, a nie gęstością kalorii. Dla przykładu, produkty bogate w skrobię są bardzo gęste kalorycznie, ale nie są gęste w składniki odżywcze, tak jak owoce i warzywa spożywane na surowo.

Jednym słowem 500 kalorii z ryżu będzie zawierało znacznie mniej składników odżywczych niż 500 kalorii z surowego jabłka, czy kapusty.

Natomiast już w przypadku takiego szpinaku, kilkuminutowe gotowanie, akurat zagęści odżywczo ten pokarm. I w szybkim tempie jesteśmy w stanie zjeść filiżankę gotowanego szpinaku uzyskując wielką ilość składników odżywczych niż co oczywiste jedząc filiżankę surowych liści. Blender zastępuje nam więc gotowanie i bądźmy szczęśliwi, że możemy z niego korzystać, gdyż musielibyśmy o wiele dłużej przeżuwać zielone liście.

Niektóre pokarmy również wyłamują się z tej surowej zasady. Na przykład gotowany słodki ziemniak batat, będzie bardzo bogaty odżywczo, ale już z pewnością nie gotowany makaron, szczególnie biały.

Tak naprawdę skuteczność diety witariańskiej opiera się głównie na tym, że jedząc owoce i warzywa na surowo dostarczamy sobie potężnej ilości witamin i minerałów wraz ze stosunkowo małą ilością kalorii.

Jednak należy pamiętać, że to pożywienie ciągnie minerały z gleby. Zubożona gleba nie dostarczy odpowiedniej ilości minerałów. Dlatego wbrew powszechnemu mniemaniu zapalonych witarian, suplementacja w większości przypadków jest konieczna.

Badania potwierdziły, że jeśli karmisz ludzi żywnością o niskiej gęstości kalorycznej, będą jeść tyle, ile chcą, a nie będą głodni i schudną, bez konieczności liczenia kalorii. Ponieważ te produkty mają tak mało kalorii, że jest to prawie niemożliwe, aby zjeść ich zbyt wiele.

Rzućmy okiem na średnią gęstość kaloryczną niektórych pokarmów. Należy pamiętać, że jest to średnia dla całej kategorii. Na przykład, wiemy, że banany zawierają więcej kalorii w 100 gramach niż jabłka, ale ogólnie rzecz biorąc, owoce mają podobną gęstość kaloryczną.

Szamka w ilości 500g                             Gęstość kaloryczna w kaloriach

Świeże surowe lub gotowane warzywa nisko skrobiowe          100 Świeże, surowe owoce                                                                 250-300 Gotowane warzywa skrobiowe                                                 500-550 Fasola i rośliny strączkowe                                                       600-650 Produkty mięsne                                                                        1000-1100 Suszone owoce                                                                                  1300 Przetworzone ziarna i mąka (nawet jeśli jest pełnoziarnista)  1300-1600 Ser                                                                                                         1900 Orzechy i nasiona                                                                             2900 Olej                                                                                                       4500

Czyli będąc w przewadze na surowej diecie roślinnej 811 dostarczymy sobie żywność wysoko odżywczą, ale nisko kaloryczną.

I ten walor z pewnością by przemówił do światowego mejnstrimu.

Wiemy już o cząsteczkach Maillarda, bo pisałam o tym TUTAJ, wiemy też, że żywność przyrumieniana, pieczona smażona, jak frytki zawiera dużo akrylamidów. W badaniach na zwierzętach wykazano, że duże dawki akryloamidu powodują raka.

Czyli mamy jasność, że gryll na ślicznym trawniku marki randap to jak najlepsze zestawienie dla ludzkości, w tym młodzieży i dzieci. Tak trzymać, aż do przedwczesnego odstawienia widelców.

Podczas gdy niektóre formy gotowania wydają się być stosunkowo nieszkodliwe (gotowanie na parze, na przykład), to najpewniejszym sposobem na zmniejszenie ilości toksyn w diecie jest pożeranie pokarmów w stanie surowym.

Należy jednak zauważyć, że niekiedy gotowanie niszczy toksyny, które występują naturalnie w roślinach. Dlatego tak ważne jest, aby unikać jedzenia surowych pokarmów, które nigdy nie powinny być spożywane na surowo. Zarówno surowych jak i kiełkowanych strączkowych.

Przede wszystkim jedzenie surowej żywności automatycznie odcina cię od jedzenia tej najgorszej z możliwych, czyli paczkowanej żywności wysoko przetworzonej. Te śmieci same się eliminują.

Już chociażby z tego powodu raw dieta może być taka skuteczna.

Innym ważnym powodem dla którego zostałam witarianką są fitochemikalia, których jest pełno w surowych owocach, warzywach, orzechach i ziarnach.

Niektóre związki chemiczne pochodzenia roślinnego mogące zapobiec uszkodzeniom DNA spowodowanym przez wolne rodniki, to właśnie fitochemikalia.

Owoce i warzywa, w tym szczególnie zielone liściaste to potężne antyutleniacze.

Prawie wszystkie surowe owoce i warzywa działają bardziej pro zdrowotnie. Ale są wyjątki, gdzie fitochemiczna biodostępność zwiększa w wyniku gotowania, jak w przypadku likopenu z pomidorów.

Jeżeli jesteś na diecie witariańskiej 811, innej nie dopuszczam, i możesz powiedzieć, czuję się świetnie. To już samo to wystarczy, żebyś przy niej trwał. Nie musisz przytaczać na to innych dowodów. Tym bardziej tych pseudo naukowych, naiwnych, czy zgoła głupich.

I jeszcze jedno. Nie uczestniczę w wojnie argumentów, po prostu opiniuję do odwołania. Uśmieszek.

Serdeczności peps

 

(Visited 3 624 times, 1 visits today)

Komentarze

  1. avatar Łysica 24 maja 2014 o 22:09

    Po części Peps bluzgasz na witarianizm, a z drugiej strony go bronisz, tak jakbyś była między drzwiami a futryną, niby dobry ten witarianizm ale czegoś mu brakuje.
    To z brakiem potu to przerobiłem na sobie.
    Nawet przy temp. powyżej 30’C dochodzącej czasami do 40’C nie pociłem się wogóle, a jestem typem który podczas upału wygląda jakby wyszedł spod prysznica.
    Czy ten brak potu to coś złego czy dobrego to nie wiem, Ty wiesz cos może?
    No i wogóle pić mi siè nie chciało, od tej mojej 3miesięcznej próby 8/1/1/raw do teraz mi zostało że w najgorsze upały nie potrzebuje nic zimnego do picia, piję owszem ale nie zimne czy z lodem.

  2. avatar pepsieliot 25 maja 2014 o 04:56

    Łysico w sumie nie to chciałam przekazać w tym tekście o czym piszesz. Po prostu nie chcę pisać o witarianizmie czegoś egzaltowanie naiwnego, nie udowodnionego i w końcu nie prawdziwego. Mnie wystarczy to co faktycznie moźna mu zawdzięczać. A jest tego wiele. Nie wiem na jakiej byłeś 811 , czy dostatecznie dużo spożywałeś węgli i nawadniałeś się. Ja wczoraj w południe ( tylko wtedy miałam czas) robiłam trening 100 kangurków przedzielone bieganiem, w sumie godzina i bylam totalnie zlana potem. I piłam. Ale faktycznie wynikało to z tego, że o tym pamiętalam niż zebym miała zwiększone pragnienie. Na pewno zielone szejki schładzają organizm i nie mamy takiego zapotrzebowania na picie czegoś zimnego. Ja stale piję bardzo ciepłą pokrzywą lub zieloną herbatę.

  3. avatar Lilaba 25 maja 2014 o 06:02

    Mam podobne przemyślenia. Też na początku czytałam o enzymach, żywym jedzeniu i oczekiwałam cudów. Obecnie podchodzę do tego w sposób bardziej zrównoważony 😉 Szczególnie odkąd przeczytałam wywiad z Victorią Boutenko. Pepsi, jestem tu od niedawna, ale raczej 😉 zostaję, bo blog bardzo mi się podoba. 😀

  4. avatar cytryna vs pszenica 25 maja 2014 o 06:06

    spoko wpis. chciałbym przeczytać jeszcze coś o detoksie, ale i tak spoko 🙂

  5. avatar zosia 25 maja 2014 o 06:08

    Pepsi, a kiedy dasz namiary na mp3 do kapsi? Napaliłam się, żeby już zacząć!! 🙂

    1. avatar pepsieliot 25 maja 2014 o 06:17

      zosiu sooorki, będą może nawet dzisiaj 🙂

  6. avatar dżek 25 maja 2014 o 06:11

    Czyżby na rysunku bujał się słynny Paul ??? 😀

  7. avatar pepsieliot 25 maja 2014 o 06:15

    dżek takie skojarzenia nie są zamierzona 😀

  8. avatar Figa 28 listopada 2017 o 11:04

    Co do gleby – jak myślisz; od przyszłego roku będę miała swój wypaśny ogródeczek z bio warzywkami i owockami, z których to jak już większość przejem na surowo to część też zakiszę. Czym warto by było wzbogacić glebę, na której będzie rosnąć moja szama? Glinę mam, na której dawniej mój dziadek uprawiał warzywa i – jak zachwala moja mama – bez żadnych nawozów (oprócz konia co się obsrał pod siebie) buraki wyrastały na pół metra 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sklep
Dołącz do Strefy VIP
i bądź na bieżąco!

Zarejestruj sięZaloguj się

TOP

Dzień | Tydzień | Miesiąc | Ever
Kategorie

Archiwum