Jak to PRZEMIŁO przeczytać jako pierwszy taki komentarz. Bardzo wiele radości mi sprawiłaś. Lovciam i życzę Ci takich samych cudownych…
Podnoszenie wibracji objawy.
Zarówno niedostatek w portfelu, cukrzyca typu 2, jak i każda inna choroba cywilizacyjna jest wynikiem NISKICH WIBRACJI STYLU ŻYCIA.
Potrzeba sporej energii światła, aby wybić elektron usadowiony blisko ciężkiego, nieruchawego jądra na najwyższą orbitę, gdzie jest lekko, drżąco i wysokowibracyjnie.
Twoje NOWE NAWYKI ZAWSZE powinny służyć DOSTARCZANIU CI ENERGII do podnoszenia wibracji.
Na podstawie moich wieloletnich doświadczeń trenerki zdrowia, stwierdzam, że KAŻDE niskowibracyjne uzależnienie, i wszystkie złe nawyki, w tym żywieniowe, skutkują cukrzycą typu 2 (najczęściej). Lub innymi chorobami cywilizacyjnymi. Ale także poczuciem NIEDOSTATKU, brakiem pieniędzy, zniewoleniem, oraz lenistwem kreatywności.
A nawet na swój własny użytek nazywam cukrzycę typu 2 i każdą chorobę dietozależną (i od stylu życia) za niskowibracyjne choroby psychiczne. Czy według mnie może być wysoko-wibracyjna choroba psychiczna? Tak, moim zdaniem to schizofrenia. Ale i na nią będą wywierały wpływ dobre nawyki dietetyczne i ogólnie, stylu życia.
Atom składa się z różnych cząstek subatomowych takich, jak protony, neutrony i elektrony. Jądro atomu tworzą ciężkie cząstki: same protony lub protony i neutrony. Uwaga na słowo „ciężkie” . bo właśnie ono przydaje się do zrozumienia NIŻSZYCH wibracji bliżej jądra atomu. Tam jest cierpienie, lęk, tęsknota za zmianą bez zmiany, orka, ciemność, dużo smutku, narzekania, biadolenia, i szukania winnego.
Wokół jądra krążą elektrony, cząstki znacznie mniejsze od protonów czy neutronów (o około 1800 razy).
A im DALEJ od jądra atomu oddalony jest elektron, tym jego ENERGIA JEST LŻEJSZA I WYŻEJ WIBRACYJNA. Weselsza, pełna miłości, wdzięczności, AKCEPTACJI, oraz odczuwania lekkości życia, nawet pomimo orania.
Badając pierwiastki chemicy i fizycy odkryli, że podgrzane atomy każdego pierwiastka emitują światło. W 1905 roku Albert Einstein opracował nową teorię. Odkrył, że naświetlanie metali pewnymi kolorami światła, powoduje pojawienie się napięcia na metalach. To zjawisko, nazwane efektem fotoelektrycznym, przyniosło Einsteinowi sławę i nagrodę Nobla.
Naukowcy wiedzieli, że to zjawisko wynika z EMISJI ELEKTRONÓW Z POWIERZCHNI PIERWIASTKA, a odkrycie Einsteina uświadomiło im, że światło i elektrony są ze sobą ściśle powiązane.
Gdy uruchomisz w końcu swoje światło wewnętrzne dostaniesz dowolną ilość energii, aby wyskoczyć w górę.
Własne światło wewnętrzne pomagają uruchamiać nowe nawyki, albo skok kwantowy. Na skok kwantowy nie masz dzisiaj specjalnego wpływu (wydarza się, gdy się wydarza), ale nawyki są jak najbardziej po Twojej stronie.
Pepsi…. Jeśli moim marzeniem jest dom na wsi, a mam upadłość konsumencką, która nie pozwoli mi na ten dom kredytu zaciągnąć. To jak mam uwierzyć, że mogę go kupić za gotówkę jeśli pracuję w budżetówce i dorabiam korepetycjami z angielskiego? W którą stronę mam spojrzeć, żeby uznać moje marzenie za realne…
Co myślisz? Twoje słowo jest dla mnie na wagę złota ..
Upadłość konsumencka to proces polegający na oddłużeniu konsumenta, który nie radzi sobie ze spłatą zobowiązań finansowych.
Czyli, jeśli dobrze rozumiem, wzięłaś kredyt, albo kredyty konsumpcyjne, które w żaden sposób nie przybliżyły Cię do spełnienia marzenia o własnym domu na wsi. Do tego nie byłaś w stanie ich spłacać.
Ta sytuacja oczywiście ma dobrą stronę, że nie zaciągniesz kolejnego kredytu (tym razem na 30 lat pod hipotekę), którego również mogłabyś nie móc spłacać, a mogłabyś stracić dom. A więc już mamy plusy zaistniałej sytuacji.
Chwilowo, stosunkowo nie tak znowu odjechane marzenie (praktycznie to potrzebny cel), jest tak samo nierealne dla Twojej podświadomości, jakbyś chciała jutro zamieszkać w rezydencji i leniwie machać klapką Hermes zajadając trufle.
Żeby we własnej rzeczywistości pojawił się znikąd dom na wsi, trzeba by wibrować na poziomie wyluzowanej właścicielki domu na wsi. Wysokie wibracje sielanki, pastorałki dzikich kwiatów na polu, bukoliki różanego ogrodu, malw, oraz idylla grubych dech podłogowych, lśniących od pszczelego wosku, a nie błyszczących od lakieru. To chwilowo dla Twojej podświadomości abstrakcja i mrzonki. Można se pomarzyć, ale to wszystko. Nie zobaczysz tego teraz we własnym lustrze rzeczywistości tylko z jednego powodu, że jesteś przekonana, że nie zobaczysz.
Tak na oko, mądrze odkładając po 10000 miesięcznie, jesteś w stanie teoretycznie za 10 lat kupić taki dom. Jeśli stworzysz przepływy odkładając po 20 000 miesięcznie kupisz taki dom za 4 do 5 lat.
To oczywiste, że praca w budżetówce tego nie zapewni, ale jest gwarancją tak zwanego bezpieczeństwa. Raczej Cię nie wyleją, nawet, gdy będziesz obficie korzystać z L4. Zupełnie inaczej podszedłby do takiej sytuacji prywaciarz Janusz, właściciel Januszexu. Dlatego odradzam Ci dzisiaj pracę, nawet lepiej płatną u Janusza. Odradzam Ci też pracę „po pracy” w formie dorabiania korepetycjami (jeden na jeden), bo to nie jest biznes, tylko dodatkowe samozatrudnienie.
Chyba już wiesz do czego zmierzam.
Twoja wiązka światła to Twoje OŚWIECENIE. Każdy foton, to kwant przebudzenia i zrozumienia.
Im bardziej żyjesz świadomie, w jasności, tym Twoja energia jest lżejsza, tym wyżej wibrujesz.
Życie w smutku, lęku, wstydzie, apatii, z poczuciem zazdrości, NIEWIARY W SIEBIE, to ciężkie, niskowibracyjne życie w ciemności jądra.
Życie w kreacji, tworzeniu, w radości, z wdzięcznością, z wybaczeniem, aż do pełnej miłości, jako stanu najwyższych wibracji, to jasne życie w harmonii i spokoju.
Żeby wyskoczyć z czarnej dupy na powierzchnię nie ma po co zastanawiać się, dlaczego się w niej znalazłaś, właściwie to wiesz dlaczego.
A więc żeby wyskoczyć z czarnej, niskowibracyjnej dupy trzeba zmienić SWÓJ STAN UMYSŁU.
Niech ilość Twoich poranków
Pomnaża codzienny rytuał 4 Szklanków !:)
Lecz
Słuchasz, zdobywasz wiedzę, czytasz, wprowadzasz nowe nawyki, masz coraz więcej energii, najwyższy czas zadziałać na Forum Romanum.
Pokaż sobie, podświadomości i innym co potrafisz!
I wtedy masz już pewność, że dom na wsi wkrótce się wydarzy!
I się wydarza!
Wczorajszy live w temacie:)
Powiązane artykuły
Komentarze
Polecamy bardzo dobrą Witaminę D3+K2 TiB
Do ssania!
O wyższym wchłanianiu z receptorów podjęzykowych:)
Hej,
fajnie, że pojawia się na lajvach i na blogu więcej o wibracjach, to dobry klucz coś świadomości, zwłaszcza że nawet bez wchodzenia czy spierania się o szczegóły jedno jest naprawdę jasne i nie kapuję, czemu tak długo u mnie występował brak dostrzegania tego: że odbieramy to, na co mamy czułe tudzież nastrojone antenki, że pod antenką są też nadajniczki i że jakoś nie wysyłamy sami takich pozytywnych emocji innym ludziom jak nam się wydaje od środka (bo niby nie nienawidzimy nikogo, niby nic złego dla nikogo nie chcemy, niby nie mamy nic do ludzi a jednak… nawet tego minimum wysiłku – uśmiechu byśmy nie zainwestowali, żeby tak po ludzku od siebie coś dać/nadać tak prosty komunikat na tak…). To tak się rozjaśnia, kiedy choć trochę zaczynamy działać inaczej niż wcześniej, i wtedy jakże „straszniejsza” a jednak już nie tak ciężka jak wcześniej do zaakceptowania myśl do nas jednak dociera: że odbieramy to, co także sami wysyłamy.
Przeplećmy to z jeszcze innym ważnym aspektem: tak jak nie ma praktycznie takiego ograbienia z zasobów, aby dało się nas ograbić ze wszystkiego, o ile sami nie przeciekamy, to również z wibracjami nawet najniższym i najmroczniejszymi, które nas otaczają, nie ma tak, że nadanie wysokich wibracji nie zaburzy tej mętnej wody, że coś (specjalnie mówię coś a nie ktoś – bo jak już to się nastawiamy na jakiegoś człowieka, co do którego się mylimy i który nam nie odwibruje, co nas zdołuje jeszcze bardziej) po prostu nie zacznie rezonować na tych nowych wyższych wibracjach i to już trzeba odebrać i wtedy zagrać w wibrację jeszcze wyższą. Tam gdzie jest dobro zło po prostu czmycha… ona też wie, że znajdzie sobie gdzie indziej pożywkę/zasoby, a wobec dobra jest bezsilne… czmycha, czmycha…
Osoba pisząca o domu na wsi nie pisze, co by chciała w nim robić… na jaki temat ma być ten dom?
Rozumiemy, że nie na temat doskonalenia się w jej obecnej pracy bo opisała ją tak zdawkowo jakby ta praca nie miała dla niej żadnego znaczenia (może to duże przeoczenie z jej strony?) zakładam, że nie jest nauczycielką (mogłaby się doskonalić zawodowo i dążyć do podwyższenia pensji), ani pielęgniarką (no tutaj miałaby ogromne szanse na super warunki za granicą, zwłaszcza nie mają bariery językowej…), więc pozostawia zawód wykonywany w strefie cienia, a jedynie o tych korepetycjach pisze jakoś konkretniej, może faktycznie coś w tym lubi? Pewnie, może wtedy poszukać szansy na tworzenie grup, a może posiada jakiś dar do metody skutecznej dla określonej grupy osób mając większe trudności językowe niż przeciętni uczący się? A może mogłaby zasilać płynność językową studentów albo i dobrze sytuowanych absolwentów prawa w temacie… prawa, jeśli dajmy na to jest nisko-opłacaną prawniczką ze strefy budżetowej… itd…
Jeśli kocha wieś rezydencjonalną, no to faktycznie raczej twoje rady Pepsi mają dla niej sens, ale może gdyby chodziło jej o wieś sielską (no ok, coś mi to nie brzmi z całokształtu jej wpisu, to raczej nie to) to mogłaby się przerzucić na bycie wiejską nauczycielką języka angielskiego (wciąż ponoć kwestia deficytowa) i o ile naprawdę by super rezonowała z taką wsią mogłaby czuć się tak super w wynajętym za grosze poddaszu? (ok, mało prawdopodobne w tym przypadku). No ale wtedy byłoby chociaż wiadomo, na jaki temat miałaby być ta wieś, a tutaj wiadomo tak niewiele, że także ta wieś wydaje się niepewnym drogowskazem w ogóle…
No ale i tu trzeba zachować czujność, są ludzie, którzy świetną mają w głowię ogólnikową rozprawkę, niby na temat, co ja w takiej wymarzonej wsi będę robić (nieważne czy sielskiej czy rezydencjonalnej), a potem okazuje się… że to były jakiś pic, fatamorgany z programów poradnikowych w telewizji, łatwo łyknięty cudzy pomysł na życie, gdy energia tak przecieka…
Więc jak ruszyć ze skrzyżowania? Pewnie chodzi o kolejny krok na własnych nogach bez palenia jakichkolwiek mostów, umacniania się w tym, co wychodzi, a nie w myśleniu o tym, co tak chciałoby wyjść tylko wyjść nie może… Czyli ten angielski jednak rysuje się najwyraźniej…
A wracając do wibracji: nie chodzi o to, że jesteśmy organicznie nieczuli na wyższe wibracje, tylko po prostu nienastrojeni. I to po prostu niczyja wina, tylko najbardziej nasza: przecież wiemy, czym te wibracje są, jakoś łatwiej dostrzegamy je, gdy widzimy ich efekty na kimś innym, a wtedy myślimy, że to może niesprawiedliwe, że ta osoba nie zasłużyła na coś tak, że z czego ona się tak cieszy, do czego tak się śmieje i szczerzy zęby…
Kiedy sami doznajemy czegoś na kształt mocnego uderzenia, a jest to raczej ekscytacja w tym przypadku, to łatwo dajemy się zmylić, że wysokie wibracje to coś takiego… a wręcz przeciwnie, może to jest tylko… wysoka amplituda, wysoka głośność? Zarówno niskie jak i wysokie dźwięki mogą być przecież głośne lub ciche… sugerujemy się tym, co nas wyraźnie połechce lub podrapie po odbiornikach, a wibracje najcichsze bywają przecież najskuteczniejsze… To tak jak na ciebie tak mocno zadziałał ten gest Michała („na tak”) i to nie dlatego, że zrobił to na pokaz albo zapowiedział ci to, tylko dlatego, że okazał się to gest wyjątkowo cichy, a jednak wysokowibracyjny z jego strony. Wtedy rozumiemy, że skoro nawet ktoś niskowibracyjny (wyniszczający przecież przede wszystkim siebie a nie nas) potrafi wykrzesać z siebie czysty dobry gest, to że z nami jest coś nie tak, gdy upieramy się przy swoim gniewie i widzimy tylko samych wrogów. W mojej hierarchii to jest właśnie… ten pozytywny wstyd, wtedy wstydzimy się, że skoro taka osoba potrafi jakoś po ludzku wstać z kolan przed swoim ego, to co my jeszcze robimy na kolach przed własnym ego, że nie pozwala nam iść do przodu, ograć to nawet lepiej, jeśli się da (tak jak z tą własną łazienką w lokalu), a jak się nie da, i tak iść dalej i docenić, że to nas nie zniszczyło…
Czasem oczywiście taki wstyd może nas też przygnieść, jeśli wskutek naszego gniewu/skupienia na swoim cierpieniu nie dbaliśmy dość o innych, ale i tutaj nie bójmy się na wyrost, bo skoro „on” wstał, to na co ja jeszcze czekam, im szybciej ruszę/wstanę, tym więcej zdołam posprzątać, a na pewno mniej nabałaganić, zanim znowu się spotrzegę, jak przeciekam…
No tak, jest tu i trochę trwogi, ale nie w jednym momencie odpadną przecież od nas wszystkie niskie wibracje… będziemy odwibrowywać na strach, ale jeśli już chociaż nie odwibrowujemy gniewiem, to już jest coś, już buczymy lżej, już tak nie rzęzimy nisko… (dla mnie idea wysokich wibracji jest o tyle przestępna, że ja naprawdę organicznie nie znoszę niskich dźwięków akustycznych… boję się ich permanentnie, bardzo bardzo nie lubię basów 🙂 )
A jak od kogoś najpierw zacznie odpadać strach a potem gniew… no też dobrze, jeśli to zadziała właśnie u nich. Tylko żeby odebrać jakąkolwiek cichą pozytywną wibrację… wtedy już będzie iskra… a te wibracje przecież są… tylko wysłyszeć… słuchać ludzi po prostu, bez ekscytacji, ale bez tzw. „hiperempatii” (nie kupuję tej koncepcji zupełnie). Otworzyć się na więcej różnorodności dźwięków, poszukać wielości łagodnych cichych bodźców zamiast głośnych bodźców pod nasze aktualne dyktando od ego… nie, nie jedź nad wodospad żeby znaleźć takie bodźce, ktoś ci tam rąbnie klaksonem albo zobaczysz papierka i już będzie dramat, że to nie jest to dziewicze (!?) miejsce, że nigdy takiego nie znjadziej….
idź na hałaśliwy targ, pogadaj cichym/normalnym głosem z ludźmi… tam wszyscy tak rozmawiają, nikt prawie nie słyszy, głośność bierze się z wielości, da się to jakiegoś ogarnąć, bez piętrzenia potencjałów… widzisz tam rzucony papierek? No i spoko, jest duży ruch, więc ktoś podniesie… moze nawet ty… paradoksalnie łatwiej ci będzie go podnieść na tym placu targowym i się tym pocieszyć niż schylić się za papierkiem nad wodospadem, bo jak się tylko schylisz, to zobaczysz kolejny – pół metra dalej z bliższej perspektywy, i to cię zasmuci jeszcze bardziej…
Idź tam, gdzie nie musisz ani przesadnie krzyczeć, ani się „wyciszać”… konstruktywne działanie w twoich obecnych amplitudach, ale na choć trochę podwyższonych wibracjach też złoży się na tę pierwszą iskrę…