Otóż właśnie odkryłam czytając kilka ostatnich Twoich postów, dlaczego jestem z facetem, który jest dobrym człowiekiem, ale regularnie pali trawę, spożywa ogromne ilości piwa, pracuje, nie ma oszczędności, żyje w tu i teraz, nie ma planów na przyszłość i jest szczęśliwy i zadowolony z życia. Przy tych wszystkich okropnościach, o których piszę jest łagodny, nie robi awantur, nie podnosi głosu i jest optymistą. Otóż jest on moim całkowitym przeciwieństwem, jestem chorobliwie ambitna, z lekka sfrustrowana, tym że mam aż 34 lata i jestem zagrożona ginekologicznie i nie mam dziecka, ciągle jest mi źle i zmieniam pracę, uczę się nowych rzeczy i nie wiem w co ręce włożyć i oczywiście jestem paskudnym czarnowidzem. On jest po to, żebym zobaczyła, że można żyć inaczej, nie miotać się i to też jest życie. Nie jest gorsze ani lepsze. Coś co nie mieści się w moim móżdżku ograniczonym schematami. Obecnie jestem na etapie próby wygaszenia tego wszystkiego, gdyż zbyt mocno tkwię w tzw matriksie i nie chciałabym sama pracować na wszystko, ale jednak z kimś wspólnie, kto ma potrzeby zbliżone do moich.
Yyy … trochę inaczej bym to zinterpretowała. Powiedziałabym, że z innego powodu jesteś z takim facetem. Dostajemy od Wszechświata to, co myślimy. To jest zwierciadło, tyle, że z opóźnionym zapłonem. Taki facet jest uosobieniem Twoich frustracji i lęków. Kwintesencją Twojego poczucia niespełnienia, niedoborowości i braku bezpieczeństwa on jest. To nie jest dla Ciebie przykład jak można żyć inaczej, bo ten facet jest ciężko wystraszonym osobnikiem, który tłumi emocje miękkim narko i lekkim alko. To nie jest półuśmieszek Foresta Gumpa, to nie jest tajemnicze zadowolenie Dżiokondy, to jest ucieczka z gry. On chce się wyautować, ale z jakiegoś powodu (brak jaj?), żeby zrobić to świadomie, w związku z tym postawił na hedonizm i sybarycję w znieczuleniu. Ale zostawmy go w spokoju, to jego droga do obniżania entropii, czyli wzrastania, albo odwrotnie, to jego sprawa. Myślisz o swoim życiu, i srasz w gatki, czyli miotasz się, że czas leci, że dzieci nie ma, a więc jesteś niedoborowa, nie możesz osiągnąć szczęścia, bo brakuje Ci czegoś do spełnienia. Myślisz o swoim życiu, że ciągle musisz gdzieś zaiwaniać, że musisz wkładać znój, zmieniać pracę, kończyć kolejne kursy, które i tak niczego nie zmieniają, bo i tak widzisz wszystko w czarnych barwach.
Masz też poczucie braku bezpieczeństwa, jasne, a tego dowodem jest to odbicie w lustrze, czyli facet, który natenczas zupełnie nie nadaje się na partnera na poważnie, nie na ojca, nie na kogoś, kto zabezpieczy byt Tobie i potencjalnemu dziecku. Koleś stale na lekkim haju jest całkiem obok tematu zwanego bezpieczeństwo i dobrobyt. Słyszałaś zapewne, o pewnym dość istotnym zjawisku kontrkultury kontestacyjnej końca lat 60. i początku lat 70. poprzedniego wieku. Hippisi, dzieci kwiaty (od ang. hippie,-s; to be hip – żyć na bieżąco, dniem dzisiejszym), a więc oni tak się wyluzowali, tak urośli w liczebność, że w pewnym momencie praktycznie nikt nie poszedł na wybory w Stanach. Jak wiesz wahadła destrukcji potrzebują jawnych, najlepiej zaangażowanych w walkę ugrupowań popleczników. Marihuana z tego też powodu musiała zostać wyeliminowana jako legal. Gdyby nikt nie interesował się tym, co ma do powiedzenia PIS, bo każdy byłby na wyluzowanym haju, wahadła polityczne nie mogłyby ze sobą walczyć, partie rozpadłyby się, a nasza rzeczywistość wirtualna zmieniłaby swoje oblicze. To byłaby zupełnie inna gra.
Wracając do wahadeł, to właśnie z powodu robienia blantów i browarów, braku ambicji zawodowych i towarzyskich, dobrego wytłumienia strachu, tak naprawdę Twój facet jest zagrożeniem dla systemu. To nie jest kandydat na frustrata ojca rodziny zaiwaniającego na pieniądz, żeby to jakoś wszystko przeżyć. Dzieci, wyprawki, senność, 2 pokoje z kuchnią na początek, spanie, zgaga, IPP, głębokie uśpienie, Ikea, skarpety na środku pokoju, awantura, letarg.
A więc w tym kontekście masz rację, system pokazuje Ci inną opcję niż Twoja, ale ona też nie jawi się jakoś specjalnie różowo. Tym bardziej, że koleś jak najbardziej karmi wahadła destrukcji, tyle, że inne. Bowiem każdy haj, każde odurzenie miękkie, nie mówię już o twardym, to jest pożyczka, wysoko oprocentowany kredyt od wahadła. Ono Ci pozwala na takie lekkie wybryki, ale zawsze będzie pobrana zapłata. Rachunki muszą zostać wyrównane. Ten koleś będzie musiał oddać energię, którą wziął na kredyt. Za taki luz przyjdzie zapłacić siłom wyrównującym. Krańcowe formy to alkoholizm, czy narkomania. Za to trzeba już zabulić krocie. Wracając do Ciebie, to co Cię spotyka, to jest Twoja nauka, stworzyłaś grę, która właśnie tak wygląda. Jeśli zmienisz się, a przede wszystkim zaczniesz co innego myśleć, nauczysz się rozpraszać myśli dołujące, podwyższające Twoją entropię, wprowadzające chaos w Twoje życie i dezinformację (bo to jedno i to samo) po pewnym czasie (bezwładność odbicia w tej rzeczywistości) ten facet, albo szybko wymiksuje się z Twojego życia, albo się zmieni. Nie Ty go zmienisz, ale on będzie się musiał zmienić, jeśli ma się odbijać w Twoim nowym zwierciadle. Albo sobie odjedzie Easy Rider do jakiejś hipsterki.
Może zrób Kochana tak: Znajdź swój cel, i miej zamiar go osiągnąć. Poszukaj własnej drogi, wejdź przez własne drzwi do tego celu, a poznasz ją po tym, że krocząc nią nie będziesz miała poczucia miotania się, znoju i ciągłego dyskomfortu. Nawet ego nie będzie Ci w stanie tego psuć. Ale póki co, już zrób pierwszy krok. Pójdź gdziekolwiek. Tyle, że póki co nie gap się w zwierciadło, może zerknij przez ramię, ale to wszystko. Nie interpretuj tego co Cię spotyka i otacza, po prostu zaakceptuj. Nie musisz odrazu tego wielbić, po prostu zgódź się na siebie taką jaką jesteś Brydżet. Budzimy się zawsze przez zrozumienie. Przed drogą przysiądź więc na chwilkę.
z miłością
Powiązane artykuły
Komentarze
Ja czuje sie afrustrowana tym ze probuje wyjsc z matrixu a mam wrazenje ze bardziej mnie wciaga. Praca w korpo wsrod gownianej atmosfery, czuje sie tlamszona przez kolegow z teamu ktorzy codziennie to obnizaja moje poczucie wartosci. Szukam nowej pracy bo korpo mnie dobija az mi sie zyc odechciewa. Miotam sie jak chomik ja kolowrotku. I nie wiem co robic z zyciem.
Tu chodzi tylko o twoją uwagę/energię. Działasz po myśli oprawcy – nawet w czasie wolnym o nich rozmyślasz i jeszcze zakładasz dla nich wątki, aby pozyskać zaangażowanie innych osób. O to im chodzi…. Najlepiej olać, ten sposó też jest skuteczny: https://www.youtube.com/watch?v=G8l3dMjdmzc&frags=pl%2Cwn
Wlasnie tak czesto robie, po prostu nie wdaje sie w gadke z takimi osobami. Ale co poradzic jak na sile mnie tlamsza, wysmiewaja i obnizaja moje poczucie w pracy? Staram sie nie reagowac, udaje ze nie slysze,ale ile mozna jeszcze zniesc..
Twoja lekcja. Dasz radę.Takich niełatwych lekcji byle komu nie dają… 🙂
>wysmiewaja i obnizaja moje poczucie
Może sama przefiltruj algorytm, którym budujesz własne poczucie wartości. Nie ma przypadkiem jakiś bugów?
chomik lubi kołowrotki, jeśli Tobie nie pasują znaczy że pewnie nie jesteś chomikiem. Podejrzyj w lustrze co z Ciebie za zwierz i … rób to co Ci serce dyktuje. Bo na ten przykład wilk woli biegi po lesie a hipcio błotne kąpiele. Dla każdego coś miłego:))) A z matrixu to wychodzimy po śmierci (albo i to nie – nie ogarniam tej kuwety), więc luzik nie ma co się napinać.
Staram sie wsluchac w swoje serce, ale nie umiem. Nie wiem co chce robic, nie wiem, po prostu nie wiem. Wiem,ze napewno z dala od korpo, bo siada mi psycha tam…
Jak masz jakieś oszczędności to ja bym odeszła i poszukała innej pracy, ale nie jakiejś super ambitnej i stresującej, raczej jakiejkolwiek innego rodzaju niż ta w korpo. Dasz sobie czas na odpoczynek od bycia szczurkiem, może w trakcie jakiś pomysł na życie lub chociaż na kolejny krok się urodzi. Są na świecie wolontariaty że jedziesz gdzieś np. na farmę organiczą, pracujesz 5 godzin dziennie, dostajesz dach nad głową i pożywienie, ale dojazd sama opłacasz. Może coś takiego na kilka tygodni? Na pewno pozwoli ci się oderwać od trybu w którym teraz jesteś
jestem innego zdania, siedzieć w korpo, nie palić mostów i obmyślać biznes, odejść dopiero gdy to nowe już wypali. Bez zaplecza stajesz się bardzo łąkomym kąskiem dla wahadeł.
Pytałam o oszczędności bo to właśnie potraktowałam jako zaplecze. Przyjęłam też, że atmosfera w pracy jest nie do zniesienia, a ja jednak wolę mieć święty spokój i raczej bym w takiej pracy nie została jakbym miała jakieś normalne oszczędności. A ty autorko komentarza w ogóle chcesz działać w tym samym zawodzie co masz w korpo?
odpowiem Ci za niedługo w poście <3
Też byłam w takiej sytuacji jak autorka – za każdym razem jak sytuacja w pracy stawała się „nie do zniesienia” zmieniałam pracę…. i trafiałam w identyczne bagno. Lekcja była zwyczajnie dla mnie nie przepracowana, wszechświat nie chciał odpuścić. Miałam bardzo niskie poczucie własnej wartości i masakrycznie byłam uzależniona od akceptacji otoczenia. Dzisiaj mam wyrąbane totalnie na opinie na swój temat innych, żadnych problemów w pracy, a i poczucie wartości ma się coraz lepiej. Czego i autorce życzę z całego serca.
źle się wkleiło
Hejka ,mam spory problem,jestem w podrozy i kolezanka ma duzy mocno czerwony wylew oku jakos sie nie goi acwrecz na przeciwko,w apteczce mam vit c ,wode utleniona chlorek magnezu i olej rycynowy czy ktos ma pomysl co mozna zrobic we wlasnym zakresie bo nie mam przekonania do tutejszych lekarzy -(Gruzja,),bede wdzieczns za pomoc
Jak tu się nie przejmować? Nie martwić? Ja też mam 34 lata i miałam takiego faceta, teraz jestem sama, bo tak się dłużej nie dało. Mam tatę z rakiem któremu lekarze wciskają brachyterapię plus radioterapię żeby bardziej mu dowalić i mówią mu, że będzie zdrów jak ryba. Boję się, że coś mu się stanie i nie wyobrażam sobie życia bez Niego. Mama od małego mnie gnębiła niewiadomo za co, teraz przerzuciła się na tatę. Ciężko mi pojąć jak można być takim człowiekiem w stosunku do rodziny. Sama też choruję, oparcia w nikim nie mam. Odganiam złe myśli, ale One uporczywie wracają. Celu w życiu nie mam, bo wiecznie się o coś martwię. Jak z tego wyjść? Jak ruszyć?
Wow:) cudownie pozytywny wpis:))) Jestem zachwycona! Mówiłam to ja – siedząca na kanapie od lat, bo jak tu coś robić skoro to wszystko gra:)))))
Pepsi, napisz prosze o facecie zapatrzonym w siebie egoista, kochajacym siebie i swoje pieniadze, klamiacym, oszukujacym i w koncu zdradzajacym, i jak przejsc przez rozwod i co dalej……..
Witaj Pepsiaku??
Czytalam twoj Blog juz dawno temu ale jakos wtedy nie bylam gotowa i latami nie zagladalam do Ciebie .Teraz czytam Cie nalogowo.
Chcialbym opisac moja historie, ale nie chce by pojawila sie w calosci a w zasadzie w ogole ….bo sa tam takie rzeczy, ktore nie moga byc ujawnione i opublikowane.(zbyt prywatne).A nie chce by mnie rozpoznano Tak naprawde to lepiej byloby mi zadzwonic i porozmawiac lub ewentualnie napisac na prywatnego meila.Czy jest taka mozliwosc????Prosze?
Ps.Tego tekstu tez lepiej nie umieszczaj tylko odpowiedz mi prosze meilowo.
Kochana, nikt Cię nie rozpozna, ksywka Jestem nie mówi nic nikomu. A jeśli chodzi o prywatną historię, jesli nie dotyczy zdrowia i doboru suplementacji, i tak jest kolejka około 10-14 dni max. Od dawna nie jestem już w stanie odpowiadać na pytania niedotyczące zdrowia indywidualnie, codziennie jest około 40 000 ludzi na blogu, sporo z nich chciałoby pogadać, robię to na blogu, lub vlogu i będą też warsztaty, powstanie lada dzień Wahadło Strukcji 🙂 i będzie można się ze mną spotkać. Ubolewam, że nie mogę odpowiedzieć każdemu, ale wysyłam Ci miłość. Telefonu nie używam, na czacie mnie nie ma. Myślę, ze da się tak zakodować informacje, wybrać najważniejsze rzeczy, zmienić płeć i nicka żeby nikt Cię nie rozpoznał. <3