fbpx
Pepsieliot
Możesz się śmiać, ale i tak za kilka godzin
zmienisz swoje życie...
219 107 540
102 online
46 121 VIPy

Nowy kulturysta, czyli piękna siła

„Konkurs piękności męskiej” Od szczęk do pięty wszedł napięty, Oliwne na nim firmamenty. Ten tylko może być wybrany, Kto jest jak strucla zasupłany. Z niedźwiedziem bierze się za bary, groźnym (chociaż go wcale nie ma). Trzy niewidzialne jaguary padają pod ciosami trzema. Rozkroku mistrz i przykucania Brzuch ma w dwudziestu pięciu minach. Biją mu brawo, on się kłaniaNa odpowiednich witaminach. Sól 1962 Wisława Szymborska

Yo

Panuje potoczne przekonanie, że lekkoatletyka to sport dla inteligencji. Po drugiej stronie odnajdujemy kulturystykę. To dyscyplina nieolimpijska wprawdzie, ale ma niezliczone rzesze afirmujących. Kulturystę postrzega się jako człowieka u którego ilość mięśni jest odwrotnie proporcjonalna do ilości komórek w mózgu. Spora część społeczeństwa nadała im adekwatne wg społeczeństwa kryptonimy. A więc kulturysta to: kark, mięsiwo, paker, koks, steryd, ABS (absolutny brak szyi) i jeszcze by się coś znalazło równie miłego. Faktem jest też, że trudno wśród kulturystów znaleźć wybitnych myślicieli, chociaż są wyjątki.


Kulturysta wie, że trening jest ważny. Bardzo ważny. Dokładnie ma rozpisane jaką partię mięśni ma ćwiczyć, oczywiście na splicie (rodzaj treningu pozwalającego ćwiczyć wyseparowaną partię mięśni, w rzeczywistości trening przydatny do wyjścia na scenę, dla amatorów strata czasu, ale nie chcą przestawić się na HIT-a (gdzie na każdym treningu wszystkie mięśnie sa angażowane), kiedy ma zjeść odżywkę białkową (do 20 minut po treningu w tzw. oknie anabolicznym), a kiedy kreatynę (zawsze na czczo). Tajemnicą poliszynela jest to że w sporcie podiumowym stosuje się doping. Ale jak ktoś sobie jeździ na rowerze po prostu, nie myśli o dopingu. W kulturystyce jest inaczej i stąd pochodzi ta niesława. Młody chłopak zamiast ciężko ćwiczyć i mądrze jeść, nagle pragnie przyspieszyć proces i bierze zastrzyk z testosteronu. Skutki są w efekcie końcowym fatalne, ale nie o tym chcę pisać. Phil Heath (Mister Olimpia) i inni jemu podobni, trenują przede wszystkim mięśnie powierzchowne, tylko dla efektu wizualnego. A podstawą naturalnej, funkcjonalnej sprawności, są przede wszystkim mięśnie głębokie. Najważniejsze mięśnie świadczące o prawdziwej, funkcjonalnej sile, którą widzimy u kolesi ćwiczących kalistenikę to drobne mięśnie stabilizujące. Phil Heath na pewno w swojej diecie ma ponad 3 g białka na kilogram ciała. A żeby mógł z niego zrobić użytek zapewne posiłkuje się różnymi juiceami, czyli koksem, na czele z teściem, czyli testosteronem i innymi pro hormonami. Jest to wyniszczająca zdrowie dieta, służąca mięśniom w najgłupszej swej postaci, czyli sztuce dla sztuki. Najczęściej kulturysta je wielkie ilości białka zwierzęcego, uzupełniając posiłki węglowodanami, które dają energię do wbudowania aminokwasów w mięśnie. Raz je więcej węgli jak jest na tzw. Masie, jak się rzeźbi (niektórzy nigdy nie osiągają tego typu formy) to ucina węglowodany. Kulturysta boi się bardzo katabolizmu nocnego, więc często je nawet w nocy. Cały czas z miską strawy pod ręką, otępiały od zakwasów, huku i szczęku coraz większych ciężarów na swojej pakerni, siłce. Witarianom od tych wieści, aż się w owocowych głowach kręci. Pomijając aspekt białka zwierzęcego, ale jeść w nocy? Jeść na noc? Jeść 3g białka na 1kg masy ciała? Mięsożerca, rozrośnięty nieprzydatną w codziennym życiu masą mięśniową, która wręcz utrudnia wykonywanie zwykłych czynności. Średnio silny tak naprawdę, przewrażliwiony i zdezorientowany nie ma głowy do filozofii, intelektualnych meandrów czy też pisania nawet krótkich esejów o tematyce egzystencjalnej. Kulturysta nie potrzebuje rozwijać swojego zasobu słów. Elokwencja odbiera siłę przekazu kulturystycznego guru. Jego erudycja zamyka się w poradach: to jest na łydę, a to na trica.

Okazuje się jednak, że stereotypy zawodzą jak zawsze

Nagle różni kulturyści na świecie stwierdzają, że ich dieta jest ohydna i niezdrowa. Ich mięśnie są bez siły i bez elastyczności. Dochodzą do wniosku, że przez lata ciężkiej pracy na siłowni czy w fitness klubie nad izolowanym mięśniem, zasupłali go tylko jak w wierszu Wisławy. Przechodzą na jedynie słuszną dietę dla człowieka weganizm z rybą, czy wegetarianizm z omijaniem kazeiny. Pojawiają się nawet witarianie, ponieważ białko spiruliny i konopi jest dobrym źródłem aminokwasów, tak dobrze przyswajalnym przez człowieka, tak nie przynoszącym żadnych skutków ubocznych w postaci zakwaszenia i odwapnienia, a może być „przetwarzane” na zimno. Czyli nowy enzymatyczny, doskonały budulec nowej, niezwykle pięknej i przydatnej masy mięśniowej. Białko sojowe (odradzam, jak soja to tylko fermentowana i w niewielkich ilościach (fitoestrogeny np), ryżowe, z grochu pozostaje tylko strawą dla wegan, bo obróbka odbywa się na ciepło. Nowi atleci mają teraz inny stosunek do soi, nie przeceniają jej już, ale o tym w innym artykule. Kulturyści wychodzą ze swych zatęchłych pakerni do parków i na ulicę. Rozwija się nowy rodzaj sprawności fizycznej połączonej z nieprawdopodobnie pięknym wyglądem ciała. Wszystkie mięśnie służą jednemu celowi, sprawności, elastyczności i wielkiej sile. Są to ćwiczenia z obciążeniem własnego ciała. Ich nazwa to Calisthenics – Piękna Siła. Nazwa pochodzi od greckiego kalos – piękny i sthenos – siła. Body weight calisthenics. Jest ich już bardzo wielu, chociaż kalisteniks tak na prawdę ma 2 lata. PS Trening zaraz zacznę, wasera dużo ma się rozumieć dzisiaj pierwszy raz wprowadzam 6 ćwiczeń z obciążeniem własnego ciała, które mają mnie doprowadzić do maksymalnej siły, wytrzymałości i elastyczności Długa droga przede mną. Będę robić wszystko krok po kroku jak radzi Paule Wade „Trener” w bestsellerze, „skazany na trening” z zadziwiającym indeksem … zaprawa więzienna (sic!) Jest to dla mnie tak przełomowe dzieło w pojmowaniu sprawności fizycznej, że nie mogłam spać, chociaż słyszałam o tej książce już wcześniej. Wczoraj wreszcie ją kupiłam ją w empiku. To będzie moja droga do kalisteniki, pięknej siły, laboratorium dobrego ciała. Mam nadzieje, że wytrwam. „Skazany na trening” Paula Wade, to jest dzieło, które polecam każdemu. To światowy bestseller, ale nie dlatego, że to modny trend. To po prostu żywa prawda. Później dopisane

Nie taka znowu prawda, facio jest od początku, do końca zmyślony, czyli nigdy nie istniała taka osoba, może składała się z kilku, tak czy siak, czy to odbiera dziełu siłę przekazu?

Jak siła, wytrzymałość i elastyczność mogą dać wielką siłę psychiczną i pozwolić przetrwać 20 lat w jednym z najostrzejszych zakładów penitencjarnych w stanach. Ale nie zrażajcie się tym niszowym klimatem, prawdy o treningu tam zawartym są UNIWERSALNE. To siła, wytrzymałość, elastyczność, czyli też joga i silny duch. Po przeczytaniu tej książki nie mogłam spać, (teraz bym mogła:) A więc znowu wracam do początków. Nawet wymówię to słowo, cofam się. A więc wracam do zera. Jakbym żadnego mądrego treningu nie zrobiła. Do tej pory. Zarzucam moje wciąż niedoskonałe pompki i krokodylki. Przejdę więc drogę od nowa do doskonałości. Na moją miarę. Cały trening o którym mówię, opiera się tylko na sześciu podstawowych ćwiczeniach z obciążeniem własnego ciała. Ćwiczenia te wykonujesz dokładnie, z odpowiednim natężeniem i dopasowujesz ich poziom do progresu, który następuje, prowadząc cię do doskonałości. Doskonałości porównywalnej, a nawet większej, bo o wiele zdrowszej niż u najlepszych gimnastyków świata, którzy często wyniszczają swoje ciała.

owocowych snów

(Visited 4 708 times, 1 visits today)

Komentarze

  1. avatar Rafał 9 marca 2012 o 23:27

    Dobry art.

    1. avatar pepsieliot 10 marca 2012 o 07:33

      Ra,thx

  2. avatar fitnezzja 11 maja 2012 o 22:45

    kurka [nie wodna, bo oklepana, tylko leśna nieobleśna] nie wiem kim jesteś Kobieto i skąd się wzięłaś, ale wsiąkłam w tym Twoim wirtualnym, bąbelkującym od nadmiaru pepsi świecie i chyba znalazłam to czego tyle lat szukałam. pewnośc po lekturze Twych postów byc może zyskam jak będę chciec dac Ci za to wszystko pyska [zębowytrzeszczek]. komplementuję ten post jako akuratny i topowy [przynajmniej dla mnie], ponieważ swego czasu zagnieździłam się na pewnym forum sportowym wśród pożeraczy kurzych biustów, serka wiejskiego i białego ryżu z nadzieją na piękne przyrosty, co to dźwigali swe ciężary aż im wyłaziły z wysiłku krosty [lub z podniety dla tej wysokobiałkowej diety] i sama dałam sie omamic magią białka dwa lata temu az mi nerki spuchły niemiłosiernie i wróciłam do swych wege ideałów wiernie. wiesz… ze mnie taki dziwny zwierz, bo mam wiekszośc książek które polecasz na temat diety a nawet więcej [niz o takowych wspominasz] i nie znajduje w sobie siły, żeby na stałe przejsc na wege… czy to normalne? wszelkie racjonalne, zdrowotne i emocjonalne względy mówią tak a gęba robi swoje i wyprawia w kuchni krwiste podboje… nie wiem co jest grane. miotam sie tak juz 17 lat i jak spotykam takie osoby jak Ty [nawet wirtualnie] to mi znowu wiara w transformację wzrasta. chce byc wege i basta!!!! mam za tłustą dooopę od nadmiarów fetu w diecie i ciasta. dziekuję Ci za tego wspaniałego bloga, do którego będzie w każdej wolnej chwili pędzic moja noga a nawet dwie. a wracając do suplementacji białka dla Raw Wegan to Amerykańce już wyprodukowali raw proteinę z brązowego ryżu i mieszanke z innych roslin, na bazie groszku… mam tu na mysli produkty firmy SUNWARRIOR, które wcinam sobie od miesiąca przed albo po treningach. jesli chodzi o smak to jest zdecydowanie mniej rafinowany w porównaniu z białkiem pozyskiwanym z mleka albo jaj kurzych, którymi wcześniej byłam chwilowo oczarowana wierząc w koncepcję, że nabiorę deko masy spalając a fuj słoninę. noooooooooooo, to siem nagadałam znowu, ale owockiem na pożegnanie się nie podzielę, bo miałam dzis dziwną fazę i po pracy poleciałam do supermarketu i zrobiłam czystke na stoisku z frutasami. domniemam, że przesadziłam z iloscią owocków jak i mojego słowotoku tutaj. znikam więc w ciszy, bo mój żołądek od nadmiaru fruktozy dziwnie dyszy…

    1. avatar pepsieliot 12 maja 2012 o 06:23

      Fitnezzja kochana, mięsnie są zajebiste i mnie też na nich zależy, nie jestem taką zabiedzoną biegaczką, robię dużo pompek i krokodylków nawet jak biegam codziennie, z białka polecam ci konopię i spirulinę, bo są raw, jakby ci na tym zależało :))

  3. avatar fitnezzja 12 maja 2012 o 10:02

    spirulinę łykam od dwóch lat, więc zielono mi 😉 na konopie ostrzę pazurki ale mam potęzne zapasy tego wegańskiego Raw białka z SUNwarriora, jakies 5 kg, więc do konca roku moge się z przyjemną ością umięśniac. poza tym uważam, że i bez tego dałabym radę wyrzeźbic z siebie półboginię fitnessu, bo juz kiedyś mi sie to udawało na zdrowej, nawet weganskiej diecie bez suplementacji extra białkiem. niestety efekty znikają wprost proporcjonalnie do tego, co sie do gębulca wkłada, a jesli są to syfy to i wtedy ciało podąża za tym trendem bylejakości przyprawiając swoim widokiem o mdłości i wołając: litości!

    1. avatar pepsieliot 12 maja 2012 o 11:06

      fitnezzjo śliczna, zakazuję ci jeść syfów

  4. avatar fitnezzja 12 maja 2012 o 13:02

    a czy Ty wiesz, że wszelkie zakazy i wyrzeczenia jeszcze bardziej wiążą człowieka z tym, czego chce unikac? tu raczej pomocna jest ŚWIADOMOŚC! i dogłębne poznanie, takie na momencie podjęcia decyzji się zatrzymanie a nie za instynktem samozagłady bezmyślne podążanie. Twój motywacyjny monolog podziała jak tylko ja będę tego chciała, a chcę i dziękuję Ci za ten szczery, prywatny wykład o jakości kupy, co to wychodzi z mojej d…py [zębowytrzeszczek z resztkami czekolady i cisteczek niestety]… Twoje słowa to jak transfuzja krwi, bo znowu walczyc o siebie chce sie bardziej mi. wczoraj miałam zawirowanie totalne i pojechałam z gębą na maxa dla uzyskania relaxa, ale wiem, że jestem tym co jem i pomimo iz wyglądam na zewnatrz w miarę spoko maroko i mam mini, mini sexi good look, to czuję sie jak ŚMIETNIK chodzący i wewnatrz pewnie nieziemsko toksynami i candidą cuchnący. i wszystko się zgadza, tak jak pisałaś o odniesieniu do rodziny, do środowiska, do świata. robię analizy, obmyslam”dlaczego” i „po co” raz” w jaki sposób” i „kiedy” ale pozbyc się od tylu lat nie mogę tej cholernej biedy. sama sobie jestem psychiatrą i psychologiem, sięgam pamięcią do czasów dzieciństwa, młodości, ryczę nad brakiem od rodzicieli miłości i przeklinam wybaczając w duchu wszystkie zaznane podłości, wiem, dlaczego dużo jem i zdaję sobie sprawę z tego, że tylko i wyłacznie Ja teraz jestem za to odpowiedzialna i winy juz nie zrzucę na tego czy owego. więc pepsi obiecuję Ci, że nie naklikałas się na marne. za dzisiejszą czekolade i ciastka juz mam punkty karne, ale wracam na łono czystego warzywkowania, bo co jak co ale chce jeszcze za młodu wygladac jak smukła łania. mało mi nie brakuje. dokładnie może 5 kilo toksycznej słoniny, która jest materializacją mojej wyuczonej bezsilnosci i poczucia winy. jednak CO? czy chcę, żeby to BZDO w głowie co się hedonizmem podniebienia zowie zniszczyło mi zycie i nie daj bosche zdrowie? każdego ludzia motywuje co innego. jeden chce unikac złych konsekwencji niedobrego postepowania a drugi do czegos dąży i chce tworzyc lepszą jakosc zycia. ja jestem po środku, chcę unikac i choróbskom z łapsk się wymykac ale chcę też kreowac zdrowie i nie kraśc krowom to, co krowie i mlekiem się zowie, nawet w postaci żółtego sera, który tez po kiszkach mi się poniewiera. wszystko wiem, ale ciało i łeb wyuczyły sie przez tyle lat reagowac na frustracje i roczarowanie rzeczywistoscią wiekszą na bylejakie żarcie łapczywością. jednak z każdym rokiem świadomosc autozagłady wzrasta i nie chce mi sie już z bloga „moje wypieki” jakiegoś exluzywnego ciasta, marchewke wybieram i basta! pasternaka wolę i wczelkie szoko-spoko z poważaniem pitolę. jestem jak dr Jeckyll i Ms Hydy’ówna potrafię miec fazy 100% CZYSTEGO WEGE ale jak dopada mnie jazda na ZUE to pożeram bezmyslnie wszystko co BE, więc w kiszkach mam wielkie A FE. nic to, pepsi, jestem juz przyparta do muru i chce zmian i fajnie, że trafiłam na taką very crazy może czasem lazypepsiównę pannę , co gadane ma oryginalne i nie obiecuje z nieba mannę, bo żeby zmienic się na lepsze trzeba troche sie wytężyc i ducha bardziej spręzyc, a nie rozczulac się nad własnym ciasnym bylejakim losem, bo szczęscie czasem jest tuż pod nosem a my nie chcemy po nie sięgnąc z lenistwa i z powodu złych nawyków, takich łatwizn i konformistycznych fików-mików. robimy wszystko, żeby było łatwo, pieknie i przyjemnie, ale na dłuzszą metę prowadzi to do jeszcze wiekszej frustracji, dlatego jestem gotowa do AKCJI, pt. „wege metamorfoza”, żeby na widok swej kupy nie napawała mnie zgroza [zębowytrzeszczek podziękowalny, wyczyszczony z resztek czekoladowych zalezności]… pepsi, jesteś SIMPLY THE BEST!!! i motywujesz mnie cholerrra FEST!!!

    1. avatar Lisa 16 czerwca 2015 o 05:32

      Genialny komentarz, pod koniec już go rapowałam 😉

  5. avatar QQ 30 września 2013 o 09:36

    Niestety razi ogromny brak wiedzy,a co gorsza powielanie mitów.

    1. avatar Romek 5 maja 2014 o 20:57

      Też uważam, że zaślepienie kalisteniką nie pozwala napisać obiektywnej prawdy o kulturystyce.

  6. avatar pepsieliot 6 maja 2014 o 06:08

    Romku nikt nie jest zaślepiony z wyjątkiem kulturysty

    1. avatar Dżon 8 lipca 2014 o 20:17

      A dlaczego tylko kulturysta jest zaślepiony?

  7. avatar pepsieliot 8 lipca 2014 o 21:25

    Spytaj się kulturysty :d

    1. avatar Dżon 10 lipca 2014 o 21:17

      On mówi, że zaślepieni są ci wszyscy, którzy wyznają Prawdę Jedynie Prawdziwą. :-$

  8. avatar pepsieliot 11 lipca 2014 o 05:43

    Dżon , siedzę w środowisku kulturystów od 10-ciu lat i znam wielu świetnych ludzi, ale wiem też co robi z człowiekiem kult bezużytecznego ciała, zjawisko podobne występuje również u kobiet opętanych wyglądem. Nie jesteś w stanie rozwijać intelektu, gdy skupiasz się tylko na bezużytecznym wyglądzie, który w codziennym życiu zawadza. Dlatego jestem zwolennikiem pięknej siły, czyli kalisteniki. Wiem że Trener, to wymyślona postać, ale ksiuążkę tę napisał ktoś z sensem, bo przedstawił absurd tej sztuki dla sztuki., Żeby chociaż dawało to zdrowie, ale nie, kulturysta to często przedwcześnie bardzo chory człowiek. W zeszłym roku zmarł starszy znajomy G. – słynny Nazar, może go kojarzysz, czterdzieści lat i nerki nie wytrzymały, chociaż on był również filozofem i szalenie mądrym człowiekiem, ale w kwestii kulturystyki świrował jak wszyscy

    1. avatar marta 20 października 2015 o 12:13

      a co Ty Pepsi i grzegorzadam sądzicie o crossficie jak rozwiązaniu treningowym dla przeciętnego człowieka? Moglibyście się wypowiedzieć? pozdederki

      1. avatar pepsieliot 20 października 2015 o 14:26

        crossfit jest niesamowitym sportem, ale zupełnie nie dla przeciętnego człowieka, przede wszystkim z powodu interwałów, nie wskazanych dla ludzi nie przyzwyczajonych do zmian tempa, pulsu, takiego przepompowania krwi> Ja zwykle namawaiam do długich (minimum 40 minut) spokojnych biegów

        1. avatar marta 20 października 2015 o 14:56

          no ok, a jakby się już człowiek przywyczaił do zmian tempa i pulsu? czy ogólnie nie przychylnaś do treningów interwałowych? znam pare osób które wychwalają ten crossfit pod niebiosa, (a żadni z nich wyczynowcy). że zmienił ich życie, i że są tacy twardzi i no limits. że poprzez crossfit, w życiu też. pzdr

          1. avatar pepsieliot 20 października 2015 o 15:02

            są świetne, ale nie dla początkujących, którym się wmawia, że będą mogli krócej ćwiczyć, i tak dalej. Mogą sobie zaszkodzić. Ludzie nawykli do zmian tempa, tętna, umiejący oddychać, znają swoje ciało jak najbardziej mogą, a przy niektórych dysyplinach sportu jest to niezbędne, korzystać z interwałów. Na przykłąd piłkarze muszą być przygotowani do interwałów, bo byłby zawał.

  9. avatar Marchewka 22 maja 2015 o 20:48

    Cześć Pepsi 🙂 czytam bloga od początku, aby nic nie przegapić. Mój mawia jeszcze „szyita” 🙂

    1. avatar pepsieliot 23 maja 2015 o 07:54

      Marchewka dobre 🙂

    2. avatar Serdel 3 lipca 2016 o 20:30

      Witam. Osobiście bieganie uważam za głupotę, bo niszczy stawy. Wolę przejechać 50-100km rowerem mocno cisnąć. Taka jazda z maksymalną prędkością to walka z samym sobą(i kierowcami (:).

      Muszę przetestować ten post przerywany. Takie ohy i ahy, a ja często jem kolację o 22 albo i później… Białko bdnf narasta w przypadku postu 600kcal co drugi dzień. A jak jest z hgh? Napisałaś o wzroście 2000%, ale czy dotyczy to 'okna ośmiu godzin’?

      Na weganizm nie przejdę, bo uwielbiam nabiał i jajka, i mi nie szkodzą, ale ograniczam spożycie mięsa. Odrzuca mnie od wędlin. Jem ciemne pieczywo, płatki owsiane, jęczmiennei, żytnie i kuskus razowy. Uwielbiam kaszę gryczaną i ziemniaki. Uważam, że problemem etycznym nie jest spożywanie mięsa, ale masowa PRODUKCJA zwierząt hodowlanych zamiast naturalnego chowu. Co do jajek to jem 20(xxl) tygodniowo. Nie wyobrażam sobie życia bez nich. Kupuję od sprawdzonego hodowcy; jajka z wolnego wybiegu z Podlasia. Różnica w smaku i wyglądzie w porównaniu ze sklepowymi jedynkami – kolosalna.

      Świetny blog, pozdrawiam!

      1. avatar pepsieliot 4 lipca 2016 o 07:24

        jak już to w sklepie nie kupuje się 1, tylko O 🙂

        1. avatar Serdel 4 lipca 2016 o 08:04

          Nie jestem fanatykiem ani milionerem, żeby wszystko kupować bio.

          1. avatar pepsieliot 4 lipca 2016 o 17:08

            szkoda

          2. avatar Serdel 4 lipca 2016 o 21:10

            I tak umrzesz i będziesz bio pożywką dla robaków. Jak chcesz uratować świat, to się nie rozmnażaj.

          3. avatar pepsieliot 5 lipca 2016 o 07:21

            nie jestem za rozmnażaniem, jest już wystarczająco dużo dzieci porobionych. A co do śmierci o mówisz o mało istotnym ciele. Będę się reinkarnować, ale mam nadzieję, że w końcu się obudzę i nie będę już musiała się reinkarnować Serdel, tylko odejdę z Ziemi do Kosmosu. Serdel zrozum, że oboje składamy się dokładnie z tych samych atomów, jeśli chodzi o ciało. Jeśli chodzi o resztę faktycznie sporo nas dzieli. Póki co.

  10. avatar Serdel 4 lipca 2016 o 11:36

    Cenzura hahah. Czyli jednak opinie o Tobie innych blogerów mają w sobie więcej niż ziarnko prawdy.

    Nie pozdrawiam

    1. avatar pepsieliot 4 lipca 2016 o 16:53

      Fajna ksywka

  11. avatar Roni7 12 października 2016 o 18:29

    Zgadzam się co do artykułu. Wielu ludzi w wyniku mody na siłkę traktuje wizyty w siłowni jak jakieś bóstwo albo wyrocznię a nie jak jeden z wielu dróg do zdrowej i estetycznej sylwetki. Powtórzę jeszcze raz ESTETYCZNEJ. Wiele osób popada w coś co się nazywa bigoreksją. Przesadne dbanie o swoją sylwetkę jak jakiś fetysz. Nie jesteśmy przecież robotami a taką przesadą można popaść w kompleksy czy się wykończyć. Dla mnie ćwiczenia na siłowni służą tylko zwiększeniu czystej masy mięśniowej przy odpowiedniej diecie a także do pracy nad definicją i proporcjami. Całą resztę ( kondycja, wytrzymałość, gibkość i elastyczność oraz ogólnie pojęte zdrowie) załatwiam kalisteniką. Bardzo ciekawa sprawa takie łączenie kulturystyki i kalisteniki.

    1. avatar pepsieliot 12 października 2016 o 18:40

      piękna siła 😀

  12. avatar koksiarz 19 grudnia 2016 o 11:42

    Świetny artykuł

  13. avatar Michał 31 maja 2017 o 15:38

    Suplementy są dla ludzi, jak sie je mądrze bierze razem z dietą i cwiczeniami to efekty przyjda na pewno takie jakie chcemy.

  14. avatar Adrian 3 czerwca 2017 o 12:53

    Fachowa wiedza, dzięki za ten artykuł.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sklep
Dołącz do Strefy VIP
i bądź na bieżąco!

Zarejestruj sięZaloguj się

TOP

Dzień | Tydzień | Miesiąc | Ever
Kategorie

Archiwum