😘🙌💚🍓🏵️🌷🙋
(Poniższy list został przez Horry’ego skrócony, była w nim jeszcze mowa o świeżo rozkwitłej niewierze w czary)
Próbowałam mu na każdym kroku pokazywać jak bardzo jesteśmy szczęśliwi i afirmowałam jego szczęście.
Zeland ze mnie zakpił, bo okazało się, że od 3 lat ma romans (ostudzony rokiem zastoju podróży służbowych).
Najbardziej boli to, że ona dostawała to wszystko, o czym ja tylko marzyłam i komunikowała – a on twierdził, ze nie potrafi…. Byłam trampoliną, psią michą, bezpieczną przystanią.
Brak słów, trzeci dzień myślę, co Wszechświat próbuje mi powiedzieć ? Weź się w garść?….
Teraz mam sielankę, on nie chciał, to nic nie znaczy – a mnie mdli … ot tak jest jak się praktykuje Zelanda, to chyba trzeba zaakceptować.
Moja odpowiedź będzie bardziej zrozumiała dla tych zaznajomionych z jakimś tomem „Transerfingu rzeczywistości” i generalnie z czymś w tym guście zaznajomionych 🙂
Niech ilość Twoich poranków
Pomnaża codzienny rytuał 4 Szklanków !:)
To Twoja gra.
Wszechświat się TYLKO DO CIEBIE UKŁADA.
Rozumiem rozczarowanie sytuacją, i smutek związany z nielojalnością bliskiego człowieka, mówmy jaśniej, ZDRADY. Ale nie rozumiem rozczarowania czarami marami. Czary są, magia dzieje się, to oczywiste w świecie kwantowym.
To jest Twoja nauka. Co z tej nauki chcesz wynieść? Że chciałaś zostać magiczką, prestidigitatorem, ale coś poszło nie tak?
Zawsze w takich sytuacjach pasuje mi całkiem głupia dykteryjka, że na płocie było napisane: dupa. Koleś chciał pogłaskać i wbił sobie drzazgę. Dupa zawiniła. Zawiodła go.
Pomijając sytuację, że Zeland, według Zelanda, jak każda akcja powiązana z prawem przyciągania działa tylko wtedy, gdy już działa, jeszcze do tego wrócę.
A więc masz, gdy masz.
Chciałaś stosując frailing życzyć jak najlepiej swojemu mężowi, ale założyłaś, że szczęście Twojego męża jest u Twojego boku?
Chciałaś nie tyle życzyć mu dobrze, tylko, żeby jego dobrze zrobiło Tobie dobrze.
I o ile przyjmując się do pracy możesz skupiać swoje myśli na zawodowemu szczęściu pracodawcy, co go rozkrochmali i przyjmie Cię do pracy.
O tyle nie można pragnąć i chcieć posiadać nawet domu, który już ma właściciela.
Nie można życząc najlepiej partnerowi, szczęścia i miłości, zakładać z góry, że to Ty będziesz jej adresatką.
A psią michą niekoniecznie, bo psy są z natury wierne. PSIA LOJALNOŚĆ
Nie zrozum mię opacznie, wiem, że NIELOJALNOŚĆ jest w kategoriach relacji ludzkich, a co tu mówić małżeńskich, potężnym hegemonem rozpadu, rozżalenia, poczucia bezsilności i niesprawiedliwości.
LOJALNOŚĆ jest synonimem największej przyjaźni, miłości i poczucia bezpieczeństwa.
Biegam bo muszę, i Tobie też radzę:-)
Bo nielojalność, to coś, co zawisa pod sufitem, opar, który ponownie może się skroplić, skropliną potencjalnej zdrady.
I nic tu nie ma do rzeczy, że Zeland jakby nie działał, bo widać, że się o transerfing jak najbardziej oparło. Że się wszystko zgodziło.
To proste, ZELAND ZAWSZE DZIAŁA, GDY DZIAŁA.
Porównywanie się do tamtej kobiety, co ona dostała, a czego Ty nie dostałaś, chociaż Ci się należało, może nawet z urzędu. A ona zapewne porównuje się do Ciebie, jak bardzo cierpiała w niedziele i święta, a Ty go w tym czasie lewą nogą do lusterka, żoną będąc, miałaś.
Jedno jest pewne, że o bezpieczną przystań trzeba bardzo dbać, żeby wciąż była bezpieczna.
To, że on nie zadbał o Ciebie, pomimo, że byłaś jego ISTOTĄ WYBRANĄ, już wiesz.
Niech nie pójdzie na marne.
Niech nie utopi się w zelandowskich rozkminach.
Odpowiedź otrzymasz od SIEBIE jasną, ale jeszcze nie teraz, nie w tych spiętrzonych potencjałach.
Na zawsze Twój
Horry Porttier
PS
Wiem, że to uwaga za wczesna, zgoła niegrzeczna, ale zazdrość jest jedną z najniższych wibracji, obok wstydu.
Horry Porttier
Prawdopodobnie autor na stronie Pepsi Eliot, jednak nius pojawił się niespodziewanie i w sumie niewiadomo kto go napisał … Nie znamy Horrego Porttiera.
Powiązane artykuły
Komentarze
Jesteś mądrą panną i wiesz już, gdzie NATURA schowała NAJWIĘCEJ WITAMINY C! Dodaj więc Camu Camu This is BIO do czwartej szklanki lub do zielonego szejka
Nie zaszkodzi zejść na Ziemię, przysiąść na krześle i wypić zielonego szejka z Camu Camu This is BIO!:)
Witaj Pepsi❤️
Za każdym razem jak tu wracam to czuję wdzięczność, że Cię kiedyś przypadkiem znalazłam 🙂 artykuł super.. bardzo się zgadzam z tym, co napisałaś choć to trudno jest usłyszeć a tym bardziej wykonac…(pojawia się oczywisty opór i chęć przerzucenia odpowiedzialności za swoje nieszczęście na kogoś, na męża/żonę, świat, pracę,zarobki, wygląd itd). Jest to opcja wygodna lecz pozbawia nas mocy. Bo jeśli komuś oddamy moc decydowania o nas samych („to nie ja, to jnni..) to jesteśmy..słabi i bierni więc skąd mamy czerpać? Ale kiedy bierzemy odpowiedzialność i mówimy: tak, po części ja też się do tego przyczyniłam, być może czegoś nie dostrzegłam, zaniedbałam… To wtedy jaka jest moc!!! Skoro ja to też zrobiłam to mogę też coś poprawić :)) długa droga, wyboista i ciężka praca aby dojść do zdrowego egoizmu jak u Osho ale warto. Sama tego doświadczam, i wiesz co? Cudownie mi z tym, kiedy zintegrowalam wszystkie moje doświadczenia w sobie, nie zaprzeczam tym złym i smutnym, pozwalam im płynąć i stać się częścią mnie. Ale za to czuję się kompletna, jestem dumna ze swoich blizn, staram uczyć się na błędach. Ale przede wszystkim… Doświadczać! Siebie, życia, relacji. Nie skupiać się na tych złych.
Wracając do artykułu to przypomniało mi się takie powiedzenie, że jak kogoś kochasz to powinieneś pozwolić mu odejść. Jeśli wróci to był Twój a jeśli nie to nigdy nie był Twój. Bo przecież… Nie może ktoś zmusić by nas kochał. Jeśli mówimy: chce dla kogoś jak najlepiej go dajmy mu wolność wyboru i nie bójmy się tego, że nas nie wybierze. Skoro chcemy by był szczęśliwy to się na to godzimy. I to dziwne, ale wtedy wypełnia nas szczescie i dobra energią bo wiemy, że zrobiliśmy coś dobrego i nie musimy tracić energii na udawanie czegoś i grzanie na siłę. Życzę wszystkim mnóstwa miłości przede wszystkim najpierw do siebie samych! Aby wypełnienie tym spokojem, wdzięcznością i szczęściem mogli z tego swoejgo „nadmiaru” dzielić się tym z kimś innym.
Z miłością ❤️
Pepsi jesteś wyjątkowa!
Moniko jesteś wyjątkowa! dziękujemy za ten wiele wnoszący mądry komentarz <3
Za każdym razem kiedy mowa o zdradzie, albo innych tragediach relacyjnych par małżeńskich i niemałżeńskich, to zadaję pytanie, po co ludzie łudzą się, że z danym partnerem będą do końca świata i o jeden dzień dłużej? Człowiek jest zwierzęciem wybitnie poligamicznym, czego mamy liczne przykłady odkąd nas natura stworzyła.
Wyobrażam sobie człowieka przyszłości, który nie będzie nikogo pożądał na własność, nie będzie brał ślubów, nie będzie rozpaczał po rozstaniu i będzie z radością nawiązywał nowe relacje, które naturalnie będą gasnąć po jakimś czasie i potem znowu nawiązywał nowe.
Życie w małżeństwie narzuciły nam religie, możnowładcy, rządy państw (granice to tzw. porządek wyobrażony) żeby utrzymywać w ryzach swój lud, żeby kontrolować kto z kim i żeby wyzwalać w nas poczucie winny, jeśli nie wpisujemy się w narzucone normy.
Żyłam pod jednym dachem kilka lat z tym, który miał być moim jedynym do grobowej deski. Potem zorientowałam się, że wcale tego nie chcę. Teraz mieszkam sama i jestem w relacji z przyjacielem, z którym widujemy się raz-dwa w tygodniu. Zdaję sobie sprawę, że ta relacja nie potrwa wiecznie i wcale mnie to nie martwi. Wręcz przeciwnie jestem pełna ekscytacji nowym, które przyszłość przyniesie.
Ludzie działają według schematów wpajanych im od najmłodszych lat, nie zastanawiając się dlaczego i czy tego chcą, czy nie. Wiele rzeczy robią w życiu dlatego, bo inni tak robią, bo tak wypada, tak należy, albo bo otoczenie tak chce, np. rodzą dzieci, biorą śluby, chodzą do kościoła itp. W wieku trzydziestu-paru lat obudziłam się i odrzuciłam te konwenanse wpajane mi od małego. Po wyzwoleniu się z własnych ograniczeń zobaczyłam cel w życiu, odnalazłam spokój, nauczyłam się innym odmawiać, odnalazłam swoje wartości, którymi kieruję się na co dzień. Patrzę krytycznie na otoczenie i jestem czujna aby nie dać się zawładnąć kolejnym narzucanym przez innych tzw. normom życia społecznego.
Wystarczy się nie nastawiać na to, że relacja ma trwać wiecznie, co nie wyklucza, że się będzie razem do końca swojego doświadczania tutaj. Można nabierać doświadczania w różnorakich relacjach i i bez sentymentu kończyć jedną znajomość po czym zacząć kolejną, ale z kolei z mojego doświadczenia, im lepiej poznasz siebie tym naturalniej przyciągniesz człowieka z którym już zostaniesz, tak zwyczajnie po prostu, bez żadnych pęt. I takie skakanie z kwiatka na kwiatek już zaczyna męczyć, nowe nie ekscytuje bo nastąpiło w dużej mierze samopoznanie a teraz można je poszerzać, a lustro w drugim człowieku to nie tylko nauka tego co jest „nie tak”, to nieocenione wglądy i błogosławieństwo dotarcia do tego, kim w istocie jesteśmy.
celnie to ujęłaś
Zgadzam się w 100% z Twoim komentarzem. Przez 11 lat dorosłego życia (odkąd wyszłam z domu) byłam w związkach monogamicznych pod względem emocjonalno-sentymentalnym, ale brakowało w nich przestrzeni na uczucia do innych ludzi. Zwłaszcza w związku, w którym jestem teraz, i podejściem mojego partnera, czuję się uwięziona w złotej klatce, bo przecież miłość jest tak pięknym uczuciem, że można nią darzyć więcej niż jedną osobę. Podobnie z seksem. W innym wypadku czuję jakby to było zawłaszczanie sobie drugiej osoby, piękne i idealistyczne, jednak sprzeczne naszej naturze. Jednak nasze ego jest tak pokrętnie skonstruowane, że nie pozwala nam zaakceptować faktu, że osoba, którą darzymy uczuciem, może mieć również uczucia do innej osoby, a szkoda.
A kwestia wiązania się na całe życie… Wpojona od małego. A ileż piękniej byłoby zgodzić się na przejście z kimś kilku kroków, a gdy cele się rozmijają, to po prostu się w przyjaźni rozstać i iść dalej swoją drogą, a nie na siłę szukać ustępstw i kompromisów.
Kobieta rodząc dziecko staje się poniekąd bezbronna. Owszem jest na macierzyńskim i takie tam ale nie jest to układ 1:1, bo wypada z tynku pracy. Jak w przypadku zmiany partnerów co 2 lata pogodzić sprawy majątkowe. Fajnie jakby każda kobieta była niezależna finansowo ale tak nie jest. I nie mówię tu o wyborach leniuchów . Czasem są niepełnosprawne dzieci Itd. Zmieniajmy partnerów tylko dla seksu i chwil wzniesienia przez motylki w brzuchu ? Tez nie do końca się z tym zgadzam. Oczywiście nie mówię o byciu ze sobą za wszelka cenę do końca zycia, ale związki i partnerstwo to nie tylko seks i motylki i kasa. Są jeszcze dzieci. Znam pare która się wymienia sobą za obopólną zgodą. Miało buc ok a ona ma tera depresje i jakoś nie jest ok
tak jak fastfood to pornografia dla ciała, tak wolny seks to pornografia dla duszy. Stąd depresja.
Myśli, że jeśli ta druga osoba podziela Twój mindset to ok, jeśli nie to przykro mi (wiem, że to wzbudzanie winy) ale kurczę ja chciałabym wiedzieć, że to jest ok dla drugiej strony, tak z chyba empatii, że jej nie sprawię bólu…
Nawet jeśli faktycznie kiedyś jakieś religie itp. coś narzucały, to w tej chwili my tu wiemy, że tak naprawdę to tylko każdy z nas sam sobie cokolwiek narzuca. Zatem ci, którzy chcą jednak tej monogamii i ślubów, to żyjąc świadomie chyba mogą to wybrać? Bo nie do końca wiem czy Ty w swojej wizji przyszłości w ogóle jeszcze dopuszczasz śluby, monogamię? Czy już widzisz wyrugowane ewentualnie w rezerwatach? W mojej rodzinie mam kilka przykładów wieloletnich par po 70-tce oraz jedna po 90-tce, które nie wyobrażają sobie swojego życia poza sobą.
Możesz odpisać, że ja o przeszłości, a Ty o przyszłości. Niemniej ja sądzę, że piękna przyszłość z Twoich wizji może nie być wcale bliską. Patrząc na samoświadomość ludzi stawiam bitcoiny przeciw orzechom, że większość nadal byłaby w opisywanej przez Ciebie wizji nieszczęśliwa. A rozbudowaną ideologią przykrywaliby własną niemożność stworzenia choćby przejściowego związku z drugą osobą. A jakikolwiek pojawiający się pierwszy problem będzie wygodnym przyczynkiem do zmiany partnera, bo przecież inni tak robią, bo to nowa norma. Zastępując stare normy nowymi tak samo je narzucamy jak te stare. Już widzę tych nowoczesnych polityków i papieży, którzy chętnie i obficie rozdają „dla każdego nowego partnera co najmniej raz do roku” 😉
Hmm? Tak się zastanawiam po co właściwie czytać 10 tomów Zelanda? Skoro tu
https://www.pepsieliot.com/milosc-i-zwiazki/3220/co-zrobic-zeby-maz-znowu-zaczal-za-mna-szalec.html
w kilku akapitach dostajemy:
– znacznie więcej,
– bardziej precyzyjnie,
– i jeszcze na dodatek rok wcześniej!!!
Noż, rewelacja 😉
🙂 <3
Zeland to nie tyko związki 😉
Zeland to przede wszystkim nie związki
Tak Zosiu 🙂 Na pewno masz rację. Tym bardziej, że ja jego książek nawet na oczy nie widziałem.
Taki mam trochę prześmiewczy styl pisania czasami.
W moim komentarzu dokładnie chodzi mi o to, że czytelniczka zamiast afirmować Zelandem miała rok wcześniej napisany post Pepsi (ten z mojego linku) gdzie dokładnie jest opisane co należy zrobić w jej sytuacji.
Z tym, że ja nie chcę aby ona to tak odczuła, że ja tu się wymądrzam w jej sprawie. I to na dodatek po czasie. Po prostu ten post Pepsi akurat teraz sam mi się nasunął do przeczytania. Nie, że ja go specjalnie odnalazłem. I po prostu pokojarzyłem te dwa posty. Może się komuś przyda na przyszłość. Gdy ktoś będzie poszukiwał podobnych odpowiedzi.
Miłego dnia Zosiu 🙂
Chciałam zachęcić do przeczytania wszystkich tomów, komentarz mi ucieło.
Dokładnie tak to zrozumiałam , tyle , ze trochę za późno. Ale lepiej późno niż wcale . Dzięki Horry❤️
love od Horryego <3
Wiem że to pytanie powinno być bardziej szczegółowe (z większym kontekstem sytuacyjnym), ale co zrobić, żeby nie myśleć o swoim facecie jak o frajerze? Nie chce tak myśleć ale ono wraca do mnie za każdym razem, nawet samoistnie w ciągu dnia. Czy on jest frajerem, czy ja z niego robię frajera??? (Definicja frajestwa – brak sprawczości w życiu, ciagle niedotrzymywanie słowa i wymówki dlaczego się nie stało to co się miało stać, to nie są obietnice tylko w moja stronę)
I kochasz frajera?
W tym momencie już sama nie wiem, bo rozgoryczenia mnóstwo i zawodów było tyle, że chyba się „poddałam”. Ciężko mi już wykrzesać entuzjazm, nie mówiąc o zaufaniu. Po prostu jak coś mówi, to sobie myślę… „no tak, tak …pierdu, pierdu…”
i to widzisz w swoim lustrze rzeczywistości, sama stwarzasz co widzisz
Hej Żono f! Starszy wpis lecz jesteś w stanie z niego wyłuskać dla siebie podpowiedzi:
https://www.pepsieliot.com/ego/8036/to-byl-facet-z-bardzo-niskim-poczuciem-wartosci-zakompleksiony-w-duzej-depresji.html
Aby nie myśleć tak o nim, mogłabyś spróbować pozamieniać te myśli na takie, z których płynęłaby do niego miłość. A żeby było Tobie łatwiej dawać miłość, to pokochaj samą siebie jeszcze bardziej niż obecnie.
A skoro sama stwarzasz to co widzisz, to oznacza również, że i sama możesz to zmienić, czyli zacząć stwarzać inny obraz. A Ty chcesz tej zmiany. Napisałaś komentarz-pytanie. A więc jest jeszcze w Tobie i siła i chęć.
Jeśli po szczegółowym przeanalizowaniu owych zawodów, dojdziesz do wniosku, że one nie były kluczowe aby radykalnie nadszarpnąć fundamenty waszego związku, to odpuść, zaakceptuj. Zajmij się własną zmianą i kreacją.
Jeśli natomiast wisiorek, choćby najpiękniejszy i szczerozłoty, ciążył ci niemiłosiernie, bo w rzeczywistości jest kamieniem młyńskim, to może warto rozważyć opcję zrzucenia go. Jeśli te rozgoryczenia dotyczą się spraw fundamentalnych, które mogą znacznie spowolnić bądź uniemożliwić Twoją drogę, to wtedy jest ważne pytanie, na które Ty możesz postanowić (celowo nie używam słów: musisz, powinnaś) poszukać odpowiedzi u źródła, czyli w samej sobie.
No i od zawsze w relacjach międzyludzkich rządzi najprostszy z najprostszych sposobów, który nie przeczę jest często-gęsto bardzo trudno wykonać, czyli szczera, spokojna rozmowa/-y. Aż do skutku skutkującego ruszeniem ze skrzyżowania bądź uzyskaniem pewności, że już więcej nie da się zrobić i lepiej przekierować energię w bardziej rokujące działania/rejony.
🙂
Pepsiula Brzydula ❤️❤️❤️❤️❤️. (…) Piegusica jedna. Love 💘.
Love, Zdrowaśko <3 <3 <3