Komć: Problem dotyczy mojego kilkumiesięcznego małżeństwa. Z moim mężem znam się jeszcze z lat szkolnych, mieszkamy razem. Kilka lat pracowaliśmy za granicą ale wróciliśmy już na stałe. Chodzi o to, że on mnie nie szanuje, przezywa od suk, że jestem pojebana gdy wyrażam swoje zdanie odmienne od jego lub nawet bez szczególnego powodu. Krzyczy, grozi, że mi kiedyś „wpierd..” przykro mi nawet pisać takie rzeczy. Nie wiem co robić. Myślę, że jestem na wysokich wibracjach, otaczam się przyjaznymi, uśmiechniętymi ludźmi, sama jestem optymistką ale jak wracam do domu do męża, który w dodatku nie ma stałej pracy i czasem popija, tracę całą energię … Oboje jesteśmy młodzi. Staram się nie słuchać tego co mówi albo się nie odzywać lub spokojnie rozmawiać, tłumaczyć jak się w czymś nie zgadzamy, naprawdę obserwuję siebie, swoje myśli i staram się, żeby było dobrze ale to nie działa. On jest pesymistą, trochę egoistą i źle mnie traktuje, nie ma szacunku. Powiedz jak to jest, że go spotkałam? Właściwie przypadkiem i w pewnym sensie chyba przyciągnęłam, bo byłam samotna i bardzo chciałam kogoś mieć, nawet afirmowałam o to, prosiłam o taką osobę ale wtedy jeszcze był innym człowiekiem. Odkąd zamieszkaliśmy razem jest coraz gorzej. Ja lubię tańczyć, bawić się, chodzić na wesela, on nienawidzi. Ja jestem wrażliwą romantyczką on praktykiem, indywidualistą, który w wielu sytuacjach nie chce pójść na kompromis. Ma mnie za wieśniarę i osobę pustą, tak mówi. Po prostu zupełnie inny charakter, a poza tym każdy z nas ma swoje pieniądze, bo w tej kwestii też się nie dogadujemy pomimo ślubu. Kocham go, a on mnie ale dlaczego tak jest? Czy to możliwe, że on się w końcu zmieni? Ja naprawdę się staram i wiem, że pisałaś, do innych, że to oni powinny się zmienić, a nie zmieniać kogoś ale ja nie wiem jak jeszcze bardziej mogłabym … Czy może tak być, że on się nie zmieni? Że po prostu do mnie nie pasuje i powinnam się z nim rozstać? Oczywiście są też dobre momenty, dni, a nawet tygodnie, nie uważam, że jest złym człowiekiem, ma swoje wartości, potrafi być czuły ale ogólnie nie układa się nam, często mamy ciche dni. To nie jest tylko moje zdanie, nawet koledzy zwracali mu uwagę jak się do mnie odzywa. Czy może tak byś, że skoro go spotkałam/przyciągnęłam, że to jest moja karma do przepracowania i on może się nie zmienić lub to wymaga czasu? Dzięki za komcia. Zacznijmy od tego, żebyś zapomniała o karmie i nie nabijała swojej zmęczonej głowy kolejnymi obciążeniami. Olej też kwestię szacunku, czy braku szacunku, bo nie o to w tym wszystkim chodzi. Za dużo romansowych wyobrażeń o życiu z drugim człowiekiem, a za mało prawdziwego życia. Kobiety lubią się uczepić nie tego co jest sednem. Wrzeszczy i wyzywa, bo nie radzi sobie z emocją lęku i złości, jest we wściekłości, mówi byle co, żeby Cię dotknąć słowem., a jednocześnie aby rozładować własne emocje. To dlatego nawet zakonnica przyklnie, gdy walnie się w palec młotkiem. Sednem Waszych nieporozumień i problemów są pieniądze, a raczej słabe przepływy finansowe, szczególnie po jego stronie. I jak każdy głęboko głęboko uśpiony człowiek stara się kogoś obwinić za swoje niepowodzenia. W tym wypadku ma do wyboru Ciebie i siebie, no i może jeszcze jakieś rządy. Siebie obwinia trochę, owszem, jednak po cichu, natomiast na Forum Romanum ma pod ręką „prawdziwego winowajcę”, czyli Ciebie. Chcesz się bawić i tańczyć, ale jemu nie jest do tańca. Jak się pokaże na weselu bez sukcesu człowieka, który bywał w świecie? Bez prosperującego biznesu? To żenujące, żeby pokazywać uśmiechniętą twarz, gdy niezadowolone ego własne rozpierdala człowieka od środka. A raczej od głowy, tak jak ryba, która psuje się od głowy. Twój mąż to teraz wściekła płaszczka, która przebiła serce łowcy krokodyli, czyli nieustraszonego Steve Irwina australijskiego przyrodnika, zapaleńca, tym samym spowodowała jego śmierć. Nie radzę Ci więc być teraz Steve Irwinem, bo Twój facet chce zranić Twoje serce, bo się bardzo boi. Podobnie jak płaszczka. „Powiedz jak to jest, że go spotkałam?” Spotkałaś go, ponieważ zadziałało prawo przyciągania, czyli rezonowaliście wtedy ze sobą. A na marginesie, nigdy nie afirmuj nieprawdy, bo dla Wszechświata to zmyła. Jak jesteś smutna, czy samotna, to pogódź się z tym, afirmuj teraz. Wszystko jest po coś. Tylko zgoda na to co jest podwyższa wibracje i daje kopa do ruszenia ze skrzyżowania. Spotkałaś więc faceta po swoich afirmacjach, a więc nie wibrowaliście zbyt wysoko, chociaż nie mnie oceniać kogokolwiek. Stwierdzam to co widzę. Muszę Cię teraz rozczarować, dopóki Ty jesteś odbiornikiem jego niskich wibracji, dopóki Cię to dotyka, boli, bierzesz w tym udział, dotąd wibrujecie na podobnym poziomie. Czyli on, nadajnik ma odbiorcę. Wylękniona sytuacją życiową płaszczka chce „winnego” ranić ogonem w serce. „Czy to możliwe, że on się w końcu zmieni?” Sam z siebie się nie zmieni, bo jest głęboko uśpiony. Ty musisz się zmienić.
Steve Irwin (1962-2006)
Pierwsza, to starać się nie być odbiornikiem fal, które on nadaje. To jest nieskowibracyjna energia strachu. Należy patrzeć przez niego, jakby był przezroczysty, podwyższać wibracje oddechem, nie wchodzić z nim w żadne relacje, gdy ma atak złości i generalnie. Żeby czuł, że nie ma odbiorcy jego ataków. Możesz zacząć ryczeć nisko jak lew, jak każde zwierzę mocy. Dlatego obok przeponowych oddechów, wprowadź to niskie, gardłowe mruczenie/ryczenie. Nie wchodź z nim w żadną relację słowną. Niech czuje, że wali grochem o ścianę. Ale nie jaraj się też tym. Po prostu wzrastaj przy takim doświadczeniu. Gość po pewnym czasie, albo przestanie Cię ranić (to może trochę potrwać), albo spakuje się i Cię zostawi.
Druga opcja, moim zdaniem dziesiąteczka. Robić to co w pierwszej opcji i jednocześnie tworzyć dobry biznes z dużymi przepływami pieniężnymi i wciągnąć go w to. W momencie wszystko się polepszy, gdy facet będzie współtwórcą przepływów. Dobra sytuacja materialna w matrixie poprawia nawet związki bez miłości, a co dopiero, gdy ludzie się niby kochają. Od razu też sprawa wspólnej kasy się wyjaśni.
No i w końcu opcja trzecia. Gdyby jednak nie chciało Ci się wibrować wyżej, czy też stworzyć dobrze prosperujący biznes, wówczas opcją jest odejście. Odejście jest też opcją raczej konieczną, gdyby jednak doszło z jego strony faktycznie do rękoczynów. Śpiący facet, który raz uderzy kobietę jest jak pies, który już raz ugryzie człowieka. To się będzie powtarzać. Gość może Cię ranić jak płaszczka, ale w metaforze, energia słowa kontra energia wzrostu, ale nie zgódź się nigdy na uszczerbek materii cielesnej. Masz dbać o ciało, to dom dla Twojego umysłu, serca i póki co, duszy. Nikt nie może niszczyć Twojego ciała. Ty też nie.
lovciam:)
Powiązane artykuły
Komentarze
Niestety, byłem dokładnie taki sam jak opisywany mąż co spowodowało, że od niedawna jestem rozwodnikiem. Potwierdzam w 100%, że problem dotyczy lęku i złości, głównie właśnie w sferze materialnej. Do niedawna również nie wybrałbym się na imprezę w obawie przed (wyimaginowaną) negatywną oceną ludzi, że nie jestem „kimś”. Dla mnie zrozumienie przyszło za późno, ale dla Twojego męża jest jeszcze szansa. Moja propozycja jako czwarta opcja działania to uświadomienie mu, że jego problemem jest strach, a więc w pierwszej kolejności podsunięcie mu do przeczytania powyższej odpowiedzi Pepsi na Twojego komcia. W mojej opinii, docelowo bez pomocy psychoterapeuty się nie obejdzie. Jestem przekonany, że się Wam uda skoro już tyle wytrzymałaś, dużo dobrego 🙂
Święta racja, raz uderzy to bedzie uderzał, szczegolnie alkohol jest bardzo niebezpieczny. Potem powie że nie wiedział co robi ….
Dzisiaj uświadomiłam sobie, że jestem złą osobą. A jeszcze wczoraj uważałam, ze jestem dobra, bo wysłuchiwałam zwierzeń znajomych i nieznajomych. Przytakiwałam im, mówiłam to co chcą usłyszeć. Obgadywlam innych zeby się lepiej poczuli, przyznawalam im racje po czym szłam do innych robiłam to samo z nimi. Byłam z siebie taka dumna, wszyscy Mnie przecież lubią. Jestem dwulicowa i czuje cały czas wstyd, pali Mnie. Co mam teraz zrobić? Mam zapomniec i iść dalej? Mam chodzić i wszystkich przepraszać i prosić o wybaczenie? Jak spojrzeć w oczy? Chce stąd uciec i zacząć od nowa daleko stąd. Pepsi jak, i o czym rozmawiać ze znajomymi w tu i teraz skoro większość tematów to komentowanie życia innych?
zaakceptuj że to robiłaś, nie wracaj już do tego myślami, i nigdzie nie uciekaj. Po prostu łagodnie zacznij zmianę od siebie. Niech to z Ciebie wypłynie. W pewnym momencie nie będziesz rezonować z niskimi wibracjami, to się przerwie samo. Może nie od razu, ale z pewnością będzie tego coraz mniej. Nie pouczaj też nikogo, po prostu sama się zmień.
Dziękuję za odpowiedź. Pepsi czy w tu i teraz mamy wybaczać krzywdy albo mamy starać się o wybaczenie? Czy należy wracać do tej sprawy, rozmawiać o niej, wyjaśniać swoje racje, żale itd.?Czy tylko taka postawa daje wewnętrzny spokój?
nigdy nie wracać myślami, nie gadać o tym też, a wybaczenie musi nadejść samo i zwykle nadchodzi, gdy tylko skumasz o co w tym biega. W teraz nie ma żadnej krzywdy. Jak spotykasz złego człowieka, to znaczy o złej osobowości, bo to i tak ta sama świadomość, z tego samego źródła, może na innym poziomie, to wszystko. A więc gdy spotykasz takiego człowieka, szybko udaj się do siebie i pomyśl, co zmienić w sobie, To Twoje doświadcznie
Jest tez opcja zaopiekowania sie swoim wewnetrznym dzieckiem zanim zajmiemy sie duchowoscia. I mozna do tej sytuacji z posta podejsc w ten sposob. Moze jest to level nizej, ale czasem nie jestesmy w stanie tego przeskoczyc. I wtedy naszym zadaniem jest ochrona naszego wewnetrznego dziecka – nie pozwalac go krzywdzic (nie tylko fizycznie, zle slowa i pogarda tez krzywdza). Nie tlumic swoich (swojego wewnetrznegi dziecka) uczuc, pozwolic im sie wylac, wyrazic sie w pelni. Wiec dla autorki komentarza moja propozycja bylaby taka aby ratowala siebie (swoje wenetrzne dziecko).
Zgadzam się z Ewą, byłam w podobnej sytuacji jak Ty przez 17 lat małżeństwa. Oczywiście każdy przypadek jest inny, może partner rzeczywiście się zmieni? Nie należy słuchać rad, to zawsze musi być Twoja decyzja, czy pracować nad związkiem, czy odejść. Wierz mi, że nadchodzi taki moment, że nie będziesz miała wątpliwości, co robić Jedno jest pewne, nie można sobie pozwalać na takie traktowanie, jakie opisujesz. Pepsi, jeśli chodzi o Twój komentarz, to wierz mi, że przemoc psychiczna jest gorsza od fizycznej, bo dopóki Cię nie uderzy, to jesteś jak w matni, sama nie wiesz co się dzieje. Ja odeszłam i był to dla mnie i moich dzieci jedyny ratunek i szansa na nowe życie. Było to 10 lat temu, to było moje skrzyżowanie, z którego ruszyłam i dzisiaj jestem szczęśliwa.
Przemoc fizyczna jest okrutna, nie widac siniakow ani podbitych oczow. Inni mowia jak pieknie wygladacie , jakie wspaniale zycie macie razem. Co za cudowna para itd. po klutni halasie przyjedzie policja , powiedza jedynie prosze pojsc do psychologa, nikt nie uwierzy jak zraniona moze byc dusza. Oczywiscie mozna patrzec na partnera i nic nie czuc jak mowi okropne rzeczy jak zabrania nawet kiedy i z kim sie spotykasz, ile dni ile tygodni mozna to znosic i myslec , nie ja jestem wyzej wibrujaca wiec to musi splywac po mnie. Jednym uchem wchodzic drugim wychodzic i swoje robic. W momencie kiedy twoja druga polowa ci cos zabrania , ze nie mozesz sie nawet umowic z kims to w koncu postawisz sie i zejdziesz na niskie wibracje, ktore przejmoja wladze . Bledne kolo jak sie to mowi, faktycznie nieraz jedynym rozwiazaniem jest psycholog i terapia, musi byc chciana przez obojga. Lub rozstanie, a rozstanie moze nawet byc stopniowe. Pomalu atwiej sie rozstac , bo faktycznie zmienaija sie wibracje i uczucia itd.
Dziękuję Pepsi?