Nie muszą być. Niektórzy mają pewną blokadę związaną z duchowością, ponieważ ta w powszechnym dyskursie kojarzy się z szaleństwem, sektami i całym mnóstwem ograniczeń, jakie rzekomo nakłada. I chociaż ten trend się odwraca i bycie blisko korzeni jest czymś coraz bardziej pożądanym, mimo wszystko nie włącza się aspektu duchowego do życia towarzyskiego ani zawodowego. Wciąż jeszcze stawia się na to, co nazywamy samorozwojem, na duchowość, którą znajdujemy na zajęciach jogi, w wieczornej samotnej medytacji, w spacerach po lesie i odpowiednich książkach.
Tymczasem duchowość (której pojęcie dla każdego jest czymś indywidualnym) to przede wszystkim bycie nie tylko bliżej siebie, ale także bliżej źródła, bliżej absolutu. I wszystko co robisz może być ekspresją, odzwierciedleniem tego stanu połączenia z czymś większym, z tym energetycznym przepływem, który sprawia, że wszystko układa się dokładnie tak jak powinno.
Nie trzeba być nauczycielem jogi, naturopatą ani buddyjskim mnichem żeby wciąż wzbogacać się o doświadczenia i rozwijać duchowo. W zasadzie, jeśli jedyny kontakt z Twoim ja to 15 minut dziennie, coś idzie nie tak. To dobre na początek, kiedy akceptacja i docenienie tego jak wygląda Twoje życie w tu i teraz wciąż jest w toku. Jeżeli zatrzymałaś się na tym etapie rusz dalej przekształcając wszystko co Cię spotyka w czyste szczęście.
To dla niektórych może być trudne do przeskoczenia. W końcu jak w jeden wieczór zamienić kanapki z marketową szynką i plastikowym serem na tak zwaną miskę buddy, czyli miseczkę pełną liści, warzyw, owoców, pestek i wszelakich superpokarmów, czyli żywność mocy?
Czasem ten proces trwa latami, bo tyle potrzeba by uzmysłowić sobie jak to jedzenie szkodzi nie tylko ciału ale także umysłowi. W końcu relacje z jedzeniem bywają trudne, a rozstania bolesne. Ale w pewnym momencie docierasz do punktu, w którym rozumiesz, że żywność całkiem autentycznie leczy, jest w stanie podnieść Twoje wibracje, ale też drastycznie je obniżyć.
Pomyśl o tym ile radości sprawiają Ci na przykład pierwsze owocowe zakupy wczesnym latem, jedzenie na ten przykład pierwszych truskawek w roku. A teraz wyobraź sobie, że możesz czuć się tak przed każdym posiłkiem: zupełnie jakbyś z każdym kęsem robiła dla siebie coś naprawdę dobrego (i pysznego!).
Zadam Ci parę pytań. Obiecaj jednak, że nie będziesz dla siebie złośliwa i nie pozwolisz swojemu ego dać się sobie we znaki, jeśli odpowiesz na któreś z nich twierdząco.
Czy plotkujesz w pracy? Czy wygłaszasz pasywno-agresywne komentarze? Czy jesz przy biurku? Czy przez cały dzień pracy nie wychodzisz na zewnątrz? Czy myślisz w ciągu dnia o tym, że nie lubisz swojej pracy lub na głos narzekasz, że jesteś zmęczona, zła, niezadowolona?
Czasem nie pozwalasz sobie na świadomość i śpisz, totalnie zblokowana, wystraszona i sfrustrowana. Wówczas osłabiasz się i obniżasz swoją energię. Pierwszy krok to uzmysłowić sobie, że to się dzieje, a decyzja jak się czujesz należy do Ciebie. Zacznij przekuwać powoli złe doświadczenia w dobre. Przyjdź do pracy z zamiarem skomplementowania kogoś (i to zrób). Wyjdź czasem na zewnątrz albo znajdź chwilę żeby przymknąć oczy i głębiej odetchnąć wyobrażając sobie jak energia z serca rozprzestrzenia się po całym ciele. Zrób sobie przerwę i coś zjedz, nawet jeśli wydaje Ci się, że nigdy nie masz czasu, wygospodaruj 10 minut.
Nie musisz robić wszystkiego naraz. Znajdź rzecz, która najbardziej Cię frustruje i wypchnij ją ze swojego życia.
Ta część może być podstępna, bo i związki są kwestią szczególnie złożoną. Większość ludzi oczekuje od relacji czegoś w zamian, nawet jeśli zupełnie nieświadomie. Dzieje się tak słusznie i niesłusznie. Relacje stanowią oczywistą wymianę energii, ale to też doskonała okazja do nauki samego siebie. Ludzie, którzy stają na naszej drodze i to, jak na nich reagujemy, jest odbiciem naszych wnętrz. Dlatego pozwól relacjom stać się refleksją Twojego ducha i skupiaj się nie na samej wymianie energii, ale na tym, że dając podnosisz swoje wibracje. Pytaj innych czym są teraz podekscytowani, na co czekają, kiedy ostatni raz płakali, co im się śniło, o czym marzą. Nie mów innym że ich kochasz tylko dlatego, że oczekujesz w odpowiedzi „ja Ciebie też”. Nie bądź dobra dla innych tylko dlatego, że oczekujesz tego samego w zamian. Nie oczekuj dobra i miłości od innych, oczekuj ich od siebie.
Obdarowuj dobrą energią także tych, których mijasz na ulicy, w tramwaju, w korku. Uśmiechaj się, daj czasem większy napiwek miłej kelnerce, pomóż komuś wnieść torbę do tramwaju. Nie dlatego, że należy, tylko dlatego, że możesz. Skup się też na sobie. Zastanów się jak czujesz się w towarzystwie ludzi z Twojego otoczenia. Zaufaj intuicji i spędzaj czas z osobami, z którymi czujesz się dobrze albo pokochaj te, które sprawiają, że czujesz się niekomfortowo. W końcu najważniejszą osobą w Twoim życiu jesteś Ty sama i powinnaś dbać o swoje szczęście i komfort, także w sytuacjach społecznych.
Wciąż słyszy się o tym, że są złe, odsuwają od siebie ludzi, odgradzają od prawdziwego życia. A jednak z nich korzystamy, zarówno dla rozrywki jak i w pracy i nie da się z tym wiele zrobić, chyba że zamieszkać w ziemiance. Tylko w zasadzie nie ma po co, bo media społecznościowe wcale nie są takie złe jak je malują. Wystarcza sięgnąć do jasnej strony internetu, szukać pięknych historii, otwartych społeczności i, jak wszędzie, autentycznej, dobrej energii. Beznamiętne przewijanie facebooka jeszcze nikomu nie pomogło, ale internet i social media mogą być jedną z dróg rozwoju i duchowego wzrostu.
To też źródło wymiany energii. Nie ma nic złego w proszeniu o to co Ci się należy i czego jesteś warta. Pieniądze często przytłaczają, bo w naszej kulturze nierozłączne są z poczuciem winy i strachu, z niedosytem i obawą, że w najgorszej chwili ich zabraknie, że są czymś, co trzeba gromadzić. Jeśli masz z tym problem, zacznij od prostego ćwiczenia. Kiedy dostaniesz następną wypłatę albo dodatkowe pieniądze, potraktuj tę chwilę z wdzięcznością. Zaśmiej się, podziękuj (nikomu po prostu rzuć to w eter), powiedz sobie, że zasługujesz na to i wszystko czego Ci potrzeba. I pamiętaj, świetną drogą otwierania przepływów jest bezinteresowne dzielenie się!
Wybór tego jak będziesz wyglądać (choćbyś miała wyglądać najzwyczajniej), Twoja kreacja i to jak Twoją kreację odbiera świat, to wielce duchowa rzecz, nawet jeśli nie przykładasz do niej wagi. Noś to w czym czujesz się dobrze, to w czym czujesz się autentycznie i komfortowo. Pozbywaj się rzeczy, których nie nosisz przez parę miesięcy, rzeczy, o których mówisz, że ubierzesz je „na specjalną okazję(która nigdy nie nadchodzi)/jak schudniesz/jak wrócą do mody”. Pozbądź się wszystkiego co przypomina Ci negatywne doznania z przeszłości i sprawia, że stoisz w miejscu. W końcu czy moda zawsze związana jest z egotyczną chęcią posiadania nowych rzeczy? Czujesz się lżej i spokojniej, nie wybuchasz z taką łatwością jak wcześniej, rzeczy, które dotychczas by Cię dotknęły teraz przemykają niezauważenie. Nie roztrząsasz, śledzisz myśli i puszczasz, dajesz im płynąć. Tak samo płynie Twoja energia, we własnym, właściwym sobie kierunku.
uściski:)
Powiązane artykuły
Komentarze
Pięknie napisane EmUrti! Nigdy za wiele takich cudownie motywacyjnych tekstów…
Namaste!
Namaste.
Pięknie i jak dla mnie pouczająco. Już chcę iść jutro do pracy. Dziękuję bardzo.
Koniecznie daj znać jak minął Ci dzień.
Pięknie i sensownie. Dziękuję Emi 🙂
uwielbiam czytać ten blog 🙂 zmieniłam zdecydowanie moje życie. Nie wyobrażam sobie poranku bez 4 szklanek i śmieję się !
<3
kocham 🙂
Piękny wpis, aż chce się żyć 🙂 Pozdrawiam Was z miłością 🙂
Jak to dziwnie i fajnie się układa: nurtuje mnie jakiś problem i myślę sobie ” jak to z tym jest?”, a potem wchodzę na bloga Pepsi a tutaj post właśnie o nurtującym mnie problemie :).
Ja, zadeklarowana mięsożerka nie mam ochoty na mięso / no może już nie tak często jak kiedyś czyli codziennie :), a stąd dowiedziałam się, że to wszystko może sie wydarzyć, kiedy już jesteś w drodze.
Mam wielka nadzieję, że w tej drodze już jestem….:). Nawet nie wiecie, jaka jestem Wam wdzięczna i jak ubogaciliście i uspokoiliście moje życie.
pewnie że jesteś w drodze i kochamy Cię bez względu na to co jesz 🙂
Emanuelko byłam w pracy, starałam się, ale widzę, że „to wciąż za mało moje Serce żeby ŻYĆ”. Radość od środka jednak rozpiera, bo odwiedzając Waszego bloga czuję, że idę do przedu. Może już za chwikę pobiegnę. Dziękuję Wam wszystkim. Za to, że jest bardziej kolorowo, za to, że w pracy od jednego z kolegów poczułam ładny zapach wody a nie tylko zapach dymu papierosów . Za to, że zaczynam doświadczać (tak myślę) a moje ego troszeczkę przycichło. Pozdrawiam.
<3