Poniekąd przyłapałam i zaczęłam drążyć, to się przyznał..
W Walentynki WSZYSCY O MIŁOŚCI, a Ty właśnie chcesz o kimś zapomnieć?
Są rzeczy, które skończyły się na dobre, i dość łatwo sobie z tym poradzić. Po jesieni nadejdzie zima, a potem, co oczywiste, wiosna. Po prostu przechodzisz nad tym do porządku dziennego. Jasne, że 6 letnie dziecko będzie teraz chodziło do szkoły, a nie do przedszkola, czyli żegnasz stare dżinsy, bo schudłaś 5 kilo.
Ale są dwie rzeczy, owszem, teoretycznie odwracalne, ale które skończyły się na dobre, a Ty nie przestajesz o tym myśleć i nie możesz się pogodzić.
Uno, nie możesz przeboleć wylania z pracy, ale o tym kiedy indziej, i secundo, z porzuceniem przez kogoś, czyli z rozstaniem, rozwodem, nowym życiem Twojego byłego partnera.
Frustracja bywa tak ogromna, że Twoja jawa i sny non stop wałkują temat. Mijają miesiące, w przypadku kobiet, nawet lata, a sprawa wzdryga. I mimo, że nie boli już solą w ranie, to wciąż pobolewa, a przy zmianie pogody, drze bardzo.
„Cierpię z powodu odrzucenia. Jak sobie z tym poradzić? Zakochałam się i wiem że byłam kochana, ale bez wnikania w szczególy nasz zwiazek się zakończył. Jak sobie poradzić z tą stratą?
Czy cierpienie z tego powodu jest nieodzowne?
Jak wyjść z tego bólu?
Nie chcę tak cierpieć.”
Polecam Ci na tę ewentualność tylko jeden sposób, który sprawia, że można znowu zacząć żyć, ruszyć ze skrzyżowania.
Przestaniesz się blokować na szczęśliwe życie, dobrobyt i sukces w każdej dziedzinie.
Lao Tzu swego czasu nawinął:
– Daj ludziom lek, nakarmisz go na jeden dzień, naucz go robić 4 szklanki, nakarmisz go na całe życie …:)
Część 1
W pierwszej części lapidarnie, czyli nierozwlekle podziękuj za ten związek, bowiem stał się dla Ciebie ciekawym stopniem do wzrastania. Okaż wdzięczność, ale nie przesadzaj z egzaltacją. Zdecydowanie więcej spokoju, rozwagi, ciepła, szacunku do tego co było, niż wspominania wzniosłych chwil. Żeby nie wyszła z tego krępująca żenada. To już nie jest ten człowiek, z którym byłaś, nie da się wejść do tej samej rzeki.
List nie może zawierać żadnej wymówki co do jego zachowania w przeszłości. Żadnych też podtekstów, że jakby chciał wrócić, to w sumie czekasz. To nie zadziała! To jest list POŻEGNALNY i piszesz go dla SIEBIE! Żeby w końcu zamknąć jeden rozdział i ruszyć ze skrzyżowania w nową powieść. Kapitalną, świadomą, którą od teraz zaczniesz pisać swoimi wspierającymi myślami, bez podążania za dołującymi. Cudów nie ma, pojawią się zgniłe jabłuszka, zajmij się pachnącymi.
Część 2
Kontynuując pisanie, w drugiej części listu weź na siebie odpowiedzialność za ten związek. Wszystko co się w nim wydarzyło to było lustro Twojej rzeczywistości. Nie cudzej. Jeśli chciałaś widzieć coś innego, trzeba było myśleć inaczej. To Twoja nauka. Czułaś się niepewnie, otrzymałaś potwierdzenie. Przeginałaś, dostałaś przegięcie. Nie ma winnego, a jakby trzeba już było znaleźć inicjatora, to była to Twoja gra. A więc dziękujesz za to, co było. Zrozumiałaś? Ty dziękujesz i to wszystko. Ty dziękujesz i na tym koniec.
Część 3
W trzeciej części, pożegnaj się grzecznie, też bez egzaltacji i życz mu szczerze, wyraźnie i jednoznacznie szczęścia na własnej, nowej drodze życia.
Ten list nie musi mieć żadnego adresu, chociaż może. Dzisiaj nie wysyła się listów pocztą z naklejonym znaczkiem. Szkoda, bo wrzucenie listu do skrzynki, trzaśnięcie czerwonego daszka wzmacniało symboliczny exodus. Oczyszczenie.
Teraz Ty z wczoraj stajesz się integralną częścią z sobą dzisiaj, kreatorską, nową, gotową do zmiany, z najlepszą wersją siebie na dzisiaj.
Dzisiaj wyślij po prostu mejla, ale nie ze swojego głównego adresu, po prostu z jakiegoś, na który już nigdy nie zaglądniesz. Ten absolutnie ostatni list, nawet gdy adresat go nie otworzy, napisałaś z miłości do siebie. Bo chodzi tutaj o Ciebie.
List z pewnością zadziała, ruszysz z tego skrzyżowania.
Bieganie, jak zacząć od zera?
Czytaj Biegam bo muszę Pepsi Eliot:)
Wszystko w tej grze jest Twoją rzeczywistością, ale jest pewien szkopuł. Możesz realizować swoje cele poprzez intencje, wizualizacje, bycie w drodze, działanie, jednak cudze cele są po stronie innych ludzi. Nie wpisuj więc na listę swoich celów, żeby ten a ten zakochał się w Tobie, albo szef dał Ci podwyżkę. Bo to mogą być cele tamtych ludzi, ale nie Twoje.
Gdyby w tej grze nie pojawiały się stopnie, zmiany, różnice, nawet coś, co odbieramy jako tragedie, gdyby siły harmonizujące nie musiały nic robić, nastąpiłby chaos, cofanie się. Niesprzątany pokój, chociaż nikt z niego nie korzysta, po pewnym czasie obrośnie mchem zaniedbania, patyną wysokiej entropii, chaosem braku porządku. Brak informacji.
Każdą zmianę zaczynaj od porządków. W sensie ścisłym szmata, sensu stricte mop i duży kubeł na śmieci. Symboliczne oczyszczanie dla podświadomości.
I na koniec przestroga:)
Pewna kobieta z serii „mam to, czego chcę, bo mi tato kupi”, zechciała zdobyć manipulacją miłość górala Jaśka Ziemniaka.
Zatajając skłonności do przechadzania się po Krupówkach, uwypukliła te nieistniejące, do pieszych wycieczek w Tatry, oraz góralskich śpiewów przy ognisku w szałasie.
To się musiało źle skończyć.
Jasiek owszem zakochał się, ale ona ledwo dawała radę ze swoją podwójną tożsamością.
Dostała w końcu neurozy i zawinęła się z ekipą filmowców do Warszawy.
Mimo pozorów fantasmagorii, jest to prawdziwa, niskowibracyjne historia.
W podświadomym, a więc zaprogramowanym umyśle każdego z nas można znaleźć listę podstawowych kryteriów, które muszą być spełnione, zanim ktoś będzie mógł się w kimś zakochać.
Oczywiście, pomimo spełnienia tych kryteriów nie ma gwarancji, że to będzie miłość, ale niespełnienie żadnego z nich raczej na pewno stawia osobę, w której ktoś ma się zakochać, na pozycji przegranej.
W takim wypadku radzę, odkochaj się.
Z bazy nadawał, na zawsze Twój, Horry Porttier
Horry Porttier
Prawdopodobnie autor na stronie Pepsi Eliot, jednak nius pojawił się niespodziewanie i w sumie nie wiadomo kto go napisał … Nie znamy Horrego Porttiera.
Powiązane artykuły
Komentarze
Cera, włosy, odporność? Regeneracja nocna? (szczególnie, gdy łykniesz cynk wieczorną porą wraz z magnezem)
DOBRY Cynk TiB
jesień z zimą za pasem, daję cynk, że cynk:)
Dziękuję 🙂
♥️
🙂
Czy można coś więcej o pracy zwolnieniu? To się ciągnie za mną latami. Albo ja odchodzilam albo mi podziękowali. Miałam duże ambicje, od początku – a nigdy nie mogłam się z żadną firmą rozwijać. Zadania były nudne, powtarzalne a mi serce biło zawsze szybciej na widok programów MBA, dyrektorskich opisów stanowisk i jakiś skomplikowanych systemów rozkmin. Na studiach najbardziej mnie kręcily tematy związane ze strategią. Ogarniam wszystko w mgnieniu oka, abstrakcje, złożone systemy, długie zawiłe teksty. W moich 5 ciu firmach nie doszłam nawet do team ledearskiego stanowiska. Szybko się orientowali , że dużo ogarniam i dawali mi 2 -3 razy więcej po prostu tych nudnych powtarzalnych zadań. Więc odchodzilam. Albo dawali za dużo i nie dawałam rady. Pewnie powinnam się nauczyć programowania ale czuję się stara i nie lubie sleczec tyle w ekran. Możliwe że mam coś z social skills nie bardzo, jak na kobietę – ale to juz nadrobilam przez lata. Nie mialam też problemów jako dziecko – autysta , więc raczej kwestia obycia to była. A także fakt, że jakby widzę i czuje więcej, co nie zawsze ulatwia międzyludzkie interakcje. Czesto też nie robilam kroku naprzód – bo widzialam emocje innych, zespołu – i nie umiałam jakby z pewnej solidarności się wyłamać. Wiem że to głupie. Równie ważne co osiągnięcia była dla mnie atmosfera, kolezenstwo później.
Zalozylam swoją firmę, ta krzywa nauczania okazała się za wysoka by jednoczesnie osiągnąć sukces finansowy, w pojedynke . ..i mimo że w tej samej branży, choć nie menadzersko to ekspercko juz bylam – to w firmie własnej blokowalo mnie nawet w kontaktach z kontrahentami czy spolecznoscia fakt ze tego sukcesu nie odnioslam kiedyś, wewnetrznie, echa zwolnień etc. Totalna blokada.
W miedzyczasie , jak już mi się z firmą sypnelo – zaczelam pisać (kiedys mialam tu pewne sukcesy i zdolnosci, zawsze za tym tęskniłam), dotarlam do swoich dawnych kreatywnych prac (poezja, fotografia) – nawet nagralam ost piosenkę na zlecenie – i to byl mój talent i radość.
Wszystko kiedyś przestawalam robić bo nie znajdowalam uznania, tak jak w pracy później. Ani wspierających osób, które we mnie wierzyly. Odpadalam z castingow i konkursów w liceum. Ile mozna tworzyc w próżni i do szuflady. Poszlam w naukę, nawet uciekając przed nieudanym zyciem prywatnym w to – jednak wszystko na marne. Ani doktorat na uczelni, ani sukcesy w pracy – czy artystyczna ścieżka wcześniej. Nie zmaterializowalo sie.
Zawsze tez mialam jakis finansowy ścisk, dorabianie konieczność. No zero luzow. Gdy wszystko puściłam i zrobiłam firmę , za dużym osobistym kosztem niestety, nie wyszło.
Już jakiś czas temu zauważyłam że chodzi o równowagę. Jednoczesnie – nie wiem na ile to ego a na ile dusza mi prze na jakieś szczyty osiagniec czy doświadczeń. Nie mam w sobie zgody na to żeby być kimś mniej niż jestem. W ogóle na tzw. normalne życie.
A jednocześnie nie zrobilam tego przejscia parę razy. Parę razy bylam o włos. Teraz już wszystko wydaje się iluzja.
Widze i wiem to – jednak mamy wybor miedzy takim sobie a lepszym doswiadczeniem? Skoro wiem dlaczego tego w korzystny sposób dla siebie nie doswiadczam ?
Sytuacja jest też taka, że bez dramatycznych długów, jednak muszę podjąć już jakakolwiek pracę. A nadal coś mi srodku wierzga, nie mam zgody na brak osiągnięć, na to gdzie mieszkam, że jestem sama. Zapetlilo się wszystko. I mam wrazenie że to jest warunkowe – dobry zwiazek pomoglby mi sie realizować zawodowo a jakas pozycja zawodowa mieć zwiazek z taką osobą która by osiągnięcia wspierała. Czyli sytuacja podwójnej blokady . Jak z tego wyjść?
Odpowiem wkrótce postem <3
Z własnego doświadczenia mogę Ci powiedzieć, to co już sama zresztą wiesz, że firmy w pojedynkę nie da się skutecznie zrobić. Oczywiście jeśli chciałabyś zostać szewcem czy krawcową i świadczyć usługi dla ludności, to ok. Taki model jest w porządku. Niemniej gdy chce się już być podwykonawcą dla jakiejś sieciówki albo co bardziej tworzyć własne marki, to tego nie da się robić samemu. Co więcej wtedy we własnej firmie nie okupuje się już etatu krawcowej. Nawet jeśli kocha się krawiectwo ponad życie i jest w tym najlepsza. Aby samemu prowadzić firmę to na prawdę trzeba mieć sporo kwalifikacji z różnorodnych dziedzin. Jest się własnym szefem, własną sprzątaczką, zaopatrzeniowcem, kierowcą, handlowcem, działem marketingu, dyrektorem finansowym itp., itd., etc., etc.. Zwariować idzie. A po dłuższym czasie głównie zdrowie sporo traci.
Otwarcie jednoosobowej działalności gospodarczej to jest w rzeczywistości stworzenie samemu sobie niczego więcej jak stanowiska pracy. I to jeszcze w taki sposób, że samemu trzeba znaleźć sobie biuro, urządzić je, samemu dotrzeć do klientów, obsłużyć ich kompleksowo, czyli również i prawnie oraz księgowo, nie mówiąc o wykonaniu dostaw czy usług. Oczywiście można to podzlecać ale trzeba też kogoś odpowiedniego i kompetentnego znaleźć samemu właśnie. A na końcu za samego siebie zapłacić wszelkie daniny. A w korporacji 80% tego wszystkiego robi ktoś inny za Ciebie. No i jeszcze 100% podatków i zusów płaci korpo. Nawet jeśli de facto to idzie z Twoich pieniędzy, to jednak wypłatę netto masz gwarantowaną. Nie jak przy działalności, którą w takim wypadku ciężko jest nazwać w ogóle firmą. Jest się pracownikiem, za którego samemu się płaci z własnej kieszeni podczas gdy tak naprawdę korpo powinno to robić.
Ja wiem, że są takie tendencje, bo wszystkie instytucje państwowe tak nazywają takie zarobkowanie ale w przewadze, to jest wpędzanie nieświadomych ludzi w pułapkę. Nie na darmo 80% firm upada po pierwszych dwóch latach, a z tych co zostaną kolejne 80% upadnie po kolejnych dwóch. Oczywiście nie oznacza, to że pierwszą rzeczą jaką należy zrobić jest zatrudnienie pracowników, bo przeważnie tak się nie da na początku. Ale docelowo warto mieć plan, że po pierwszym roku albo dwóch, trzech zleceniach kogoś się zatrudni. Pracownik odciąża. Wyręcza w nielubianych pracach. Uzupełnia nasze kompetencje jeśli na jakimś polu nam brakuje, a zawsze każdemu brakuje.
Nie umniejszam Twoich kompetencji lecz bez planu stworzenia firmy, to przeważnie jest droga do porażki niestety. I korporacje doskonale o tym wiedzą nie przejmując się, że zabraknie im rąk do pracy, a Ci co odchodzą w większości nie robią indywidualnych karier. Zawsze z jakimś własnym zespołem.
Ale przyznać należy, że wstępną koncepcję miałaś bardzo dobrą. Drugi raz będzie na pewno o wiele lepszy 🙂