😘🙌💚🍓🏵️🌷🙋
Tak czytam tego bloga i czytam i z każdym kolejnym wpisem rośnie mi ochota na bieganie. Szooook!!! Zwłaszcza, ze nie umiem biegać:) Nie żeby ruch był mi obcy, w żadnym wypadku, ale na bieganie zawsze miałam jakieś wewnętrzne fuuu. A teraz nogi jakoś drgają mi z radości na sama myśl. Dziwne. Chyba jutro spróbuję. Mam nadzieję, że nie padnę:) trzymaj fingersy scrossowane:)
I wszystko mi się przypomniało, że ten blog właśnie po to powstał. Taka była misja tego biznesu bez biznesu, bo się tu nie sprzedaje kłusania na funty. Że skoro mnie uratowało kiedyś gonienie i nadal to czyni, jednakowoż trzeba się z tym podzielić z socjetą. Szczególnie neptkami, szczególnie z takimi, co się zgubili w jebanym życiu i nie mają nic dla siebie. Nie mają się do kogo pomodlić, bo nie wierzą w absolut w postaci wszechmogącego Boga. Tych co nie umieją wniknąć w głębokie zamyślenie. Zwane medytacją, gdyż mają hula-hop trwożnych myśli. Lęki o to co będzie, o zdrowie swoje i bliskich, strach o rodziców i dzieci, strach o kasę, o spłatę kredytów. Ludzie boją się też irracjonalnie, boją się duchów chociaż są ateistami, boją się ciemności, napadu, złodzieja, obmowy i odmowy. Nieustający strach i nieumiejętność ogarnięcia złych myśli, ciągle kotłujących się w głowie. Znam ludzi, którzy cały czas mają płacz na końcu nosa. Wrażliwcy, nadwrażliwcy, przewrażliwieni. Ludzie młodzi i starzy, którzy nie potrafią sobie pomóc, bo nikt w naszej kulturze nie uczy medytować, czyli samo pomagać, czyli ratować, czyli cucić. Chcę cucić co jakiś czas Państwa, jakby ktoś był zemdlony. Jakby cucenia potrzebował. Nikt nas nie uczy czym jest prawdziwa wolność. Rodzice nam nawijają od dziecka makaron na uszy: oceny, noty, praca, gratyfikacja, kariera. Nie garb się, wypij mleko, do nauki, komputer w nagrodę, na podwórko na trzepak nigdy. Potem powstaje dziwna osoba. Często zagubiona do imentu. Jak ma dobry kościec i genetyczną przemianę materii szybką zapewnioną, to wtapia się w tłum i sobie jakoś egzystuje, ale strachy też ją dopaść mogą w każdej chwili. Ale jak do strachów dołączają się jeszcze inne problemy, ze starszymi w domu i zgredami w szkole, z własnym ciałem zbyt grubym, albo rachitycznym w przypadku chłopaków najczęściej to bolączka. Potem oczekiwania, oceny, szopo-chuje i tak człowiek nasiąka kieratem. Potem życie dorosłe jeszcze okrutniejsze. Nikt nie wysyła nas na wakacje. Do tego jeszcze, nagle jakieś dziecko zwraca się do nas niekiedy mamo czy tato i jest już taki strach dupę ściskający, że trudno spokojnie usiedzieć, a co tu mówić o deliberacjach mniszych. Bo odpowiedzialność rośnie z każdą chwilą. I nie ma się do kogo pomodlić. Praca zabiera masę czasu. Rzucamy się na połamane szczeble drabiny, w wyścig gryzoni. Szama daje trochę wytchnienia, szczególnie kiedy jakimś procentem jest podkręcona i tak życie zapierdala ściskając za gardło. Nic ci nie pomogą żadne postanowienia, bo czyni je osoba zagubiona, skołowana, zesrana ze strachu. Cały fej jest posrany ze strachu. Latasz do niego jak do lodówki, co pięć minut, a tam nic. Wszyscy nadal zesrani. Pokazują zdjęcia swojej progenitury, a weganie lwy co doją kozy, ale to niczego nie zmienia. To jest ta sama zawiesina strachu. Co tu zrobić z dymiącym garem? Przeszłam przez to wszystko. Byłam wystrachana jak nikt. Nie znałam nikogo kto by się tak bał. Bałam się nawet przestać bać. Bo uczucie paniki przynajmniej było znane i oswojone. To, że zaburzoną miałam szamę, kij z tym, to że moje cielsko nie było sprawne, kij z tym, ale to że miałam kociokwik myśli, nieustający ból w dyni, to mnie wykańczało naprawdę. Cyrkiel wbity w czoło. Cierpiałam za setki ludzi i za siebie samą. Pewnie kiedy to czytasz, to myślisz, to mnie nie dotyczy. Aż tak? Ja tak nie mam. Śmiałam się wczoraj i jadłam bez wyrzutów sumienia. Robiłam radosny seks z kolem, a w pralni 5a’sec doprali mi plamy, pierwszy raz i na pewno przypadkowo, po prostu pofarciło mi się, ale i tak git. I w porzo, przyjmuję do czerepa twoje imfo, ale ja chcę żebyś miał moc na ewentualną przyszłość. Ja zaczęłam biegać, bez żadnego powodu. W sumie nie wiem po co. Nie szło mi to, ale wciągało jak nałóg. Nikt mi nic nie obiecywał po bieganiu. Niczego się nie spodziewałam. Tak sobie pobiegłam minutę. Dzisiaj, po 10-ciu latach od tego pierwszego kłusa mogę powiedzieć, że jestem innym człowiekiem. Mam broń. Jestem uzbrojona. Mogę spać spokojnie. Dlaczego mam takie militarne skojarzenia? Nie wiem dokładnie, już od dziecka chciałam pracować w czołgu. W czołgu chciałam się zatrudnić. Może podświadomie szukałam mocy dla siebie. Kij z tym, domorosłe pseudo psychologiczne dywagacje na drzewo owocowe. Po prostu biega się. Sie tu biega. Gar się ma czysty od tego. Sie nie boi. Sie ma moc. Moc sie ma. Kiedy czujesz się silny, zaczynasz korzystać z życia bez strachu. I okazuje się, że życie jest spoko. Że git jest życie i przyroda i niebo i jesień jest git i zima i nawet ich święta cię napawają radosnym rozrzewnieniem. Wchodzisz w to. Bo jesteś wolny.
Pa Państwu Pepsi alias dymiąca spokojem czacha
Powiązane artykuły
Komentarze
Gdy kilka miesięcy temu czytałam Twój test w podobnym guście,nie do końca Ci wierzyłam,bo nie znałam życia bez strachu.Dziś wiem,że można się od niego wyzwolić i jak to osiągnąć;dzięki Peps.
ewa, przynajmniej ma się jakiś oręż i można próbować coś powalczyć
ja najbardziej boje sie tego,ze moje zycie bedzie nudne…ze nie spelnie swoich marzen z mlodosci,ze bede tylko matka,zona…pranie,sprzatanie i kiedys obudze sie,dzieciakow juz w domu nie bedzie,a ja bede stara i brzydka.A nie mam odwagi nic zmienic:(
Kasia, nie wiadomo czy marzenia z młodości są nadal Twoimi marzeniami, bo czasami czas weryfikuje nasze marzenia. Już nie chcemy tego czego jeszcze niedawno pragnęliśmy. Najważniejsze, żeby przestać gnać. Zatrzymać się na chwilę każdego dnia i zacząć cieszyć tym co akurat masz. Nikt nie powiedział że szczęście odczuwamy tylko kiedy nie mamy na głowie obowiązków codziennych i kiedy jesteśmy młodzi i piękni. Refleksyjni młodzi ludzie, są piękni i teoretycznie wolni, a często też bez poczucia spełnienia. To siedzi w ludziach, bo ciągle gdzieś pędzą i żyją chwilą która ma nadejść. Żyją nieokreślonym tym czymś, co ma niby byc prawdziwym szczęściem i nigdy nie nadchodzi. Jeżeli na prawdę czujesz, że musisz coś zmienić w swoim życiu, bo masz wrażenie, że czas ci ucieka, to najpierw musisz zbudować solidną podstawę. Musisz się wzmocnić. Dobrze by było właśnie rzucić się w jakieś zajęcie wzmacniające psyche, jak bieganie. Kiedy masz wzmocnioną psyche, w pierwszej kolejności tracisz wrażenie, że prawdziwe życie jest gdzie indziej, tylko nie tutaj gdzie jesteś. Mocna psyche pozwala docenić czas teraźniejszy i zaplanować przyszłość, w zgodzie z faktycznymi potrzebami własnymi. Kiedy jesteśmy wzmocnieni przestajemy traktować swoje życie jakoi coś mniej wartościowego od życia dajmy na to sąsiada, któremu według nas lepiej się wszsytko ułożyło. Zaczynamy dostrzegać wartość naszego życia. Najciekawsze życie nie jest idealne dla kogoś, kto ma inne oczekiwania. Każdy może rozczarować się swoim życiem, kiedy ma oczekiwania, których nie chce lub nie może spełnić, więc albo zabrać się do spełniania, albo nie oczekiwać cudów widów, tylko się zacząć cieszyć życiem własnym, aktualnym, ścisk:)
nie wiem…zaglabiam sie ostatnio troche w buddyzm,szukam jakiejs drogi,wewnetrznego spokoju,bo ostatnio wszystko mnie poprostu wkur***…
to mile,ze dla kazdego znajdziesz troche swojego cennego czasu:)
OooO, tak mnie miło zacytowano na wstępie, ze aż ramiencem splonelam;) dzięki Pepsi, to było najs:) wprawdzie nie zebralam dzisiaj tylka do biegania ( bo moja głowa znalazła tysiąc wymówek, żeby nogi nie pobiegly), ale w związku z dzisiejszym Twoim postem zobowiązuje sie do biegania jutro. Obiecuje, żeby juz głowy nie słuchać. I chocbym miała zaledwie ta minutę przebiec to zrobię to. Amen.
No Nisia, chociaż minute musisz 🙂
Jak obiecalam tak zrobiłam:) dałam radę dłużej niż minutę:) zaliczylam ponad dwie miłe:) niestety na bieżni, bo angielska pogoda chlusnela dzisiaj deszczem, ale i tak było fajnie. I to uczucie na końcu i ta radość:) Zrobiłam to!!! Ja pobieglam, juhuuuu!!! Mam nadzieje, ze jutro wstanie z łóżka:))))
Upps, mile miało być. Dwie mile, żeby nie było, ze dwie miłe minuty:))))
Nisia, do maratonu tylko biegałam na bieżni, od tego zaczęłam i dzisiaj tez na bieżni sobie 7 zrobiłam 🙂 więc spoko
Ale super:) ja wiem o czym Ty mówisz, biegam odkąd wyszłam z psychiatryka (nerwica, czyli lęki!:( i inne depresje), czyli całe 4 miechy;) i trzasnęłam półmaratonik ostatnio!
Ogólnie na bańkę jak najbardziej polecam bieganie, podpisuję się kończynami pod powyższymi rozważaniami. Choć jak jest paskudnie to i trochę terapii nie zaszkodzi.
Jaram się tym blogiem wielce i choć niepokój każe mi raz na jakiś czas wpychać w siebie wysoko przetworzone słodkości, to poza tym moja dieta jest z grubsza wegańska (+wiejskie jaja). Niemniej mam ochotę na mały eksperyment z 811, o którym to dowiedziałam się dopiero tutaj:) Jakie konkretnie badanie krwi polecasz na przed i po? (zakładam, oczywiście, że może nie będzie żadnego „po”, a może będzie, zobaczymy^^)
Pozdrówki:)
maugo hejka, badania generalnie dobrze jest zrobić, podaję:
Morfologia,OB, cholesterol całkowity, HDL-cholesterol
LDL-cholesterol
Trójglicerydy
wskaznik aterogenności
glukoza
mocznik
kreatynina
białko całkowite
sód
potas
magnez
wapń, kobalt
CK
ck-mb
ast
alt
biliburina calkowita
amylaza
żelazo
crp
aso
wit B12, homocysteina też na B12
kwas foliowy
cynk
miedź
chlorki
wit D3, całość D
ph
analiza moczu
Jest tego trochę, ale daje obraz. Większość badań to są klasyki, ale uzupełniłam o zalecenia z terapii Gersona, więc to jest na prawdę dobry pogląd na organizm. Ścisk
Chyba zdążę jeszcze przed północą zdać meldunek z wykonania kapsi. A miałam sobie dzisiaj odpuścić, bo po wczorajszym hopsum, dyrdum na steperze ( czy jak się to ustrojstwo zwie) coś mi się nadwyrężyło w prawej kostce i cały dzień chodziłam kuśtykając. Ale pomyślałam spróbuję chociaż zaliczyć ćwiczenia nie obciążające kostek, no i okazało się, że wszystko przeszłam ( oczywiście zachowując najwyższą ostrożność), oprócz ostatniego ćwiczenia. Ponadto zaparłam się na te cholerne pompki i parę udało się wykonać. A co do powyższego posta, to czytając go nie myślałam, że mnie to nie dotyczy, wręcz przeciwnie, strach jest uczuciem bardzo mi bliskim, strach o siebie, o bliskich, strach przed śmiercią, chorobami, samotnością. Ale ten strach powoli oswajam i cieszę się z każdej chwili, nawej tej smutnej, bo wiem,że ma ona jakiś sens,którego póki co się nie domyślam. Mam nadzieję, że jak rano będę jechać do pracy, to znów powita mnie piękny wschód słońca, od którego trudno oderwać oczy.
Agnieszka bardzo się cieszę, że tak potrafisz się zmobilizować. Tak na prawdę jesteśmy zdolni do takiego wzmocnienia własnego psyche, że życie staje się pięknym doznaniem, co nie znaczy że nie przytrafiają się smutne historie, ale potrafimy przyjąć je albo jako naturalną kolej rzeczy, albo z własną mocą podjąć działanie. Właśnie intensywne poruszanie własnego ciała pozwala na owo wzmocnienie, ścisk i też kocham wschody i zachody :))
Melduje 2 rundy – hurra!
Dziekuje Pepsi za doping do dodatkowych cwiczen. Teraz mam muskuly, wiec strachy mniejsze.
Pewnie Krysia, cielsko mocne, głowa wzmocniona, odmaszerować 🙂
Droga Pepsiu,
Ci dziękuję. Biegam już 8 tydzień podążając za Twoimi radami dla zupełnie początkującej biegaczki. Czuję wszystko, o czym piszesz. Powiem szczerze, ta czynność wlała we mnie nadzieję, że może znów uda mi się wczepić w swoje ciało, z którego wyczepiłam się na skutek lęków i zawodowego wypalenia. I wyczerpania ogółem. Żyłam kilka lat uchylając się przed ponownym zespoleniem ze swoją energią ze strachu, że znów mnie wtrąci do Mordoru i będę wyrabiać 500 % normy. Mają obsesją stało się oszczędzanie siebie. Ale tak się nie da żyć – więc fantazjować zaczęłam o skoku z wysoka. I wcale nie po to żeby jeszcze raz pofrunąć.
Ale rodzi się teraz we mnie myśl nieśmiała, że ja na tej bieżni mogę się znów poskładać do kupy i włączyć w życie – inaczej niż dotychczas, czyli np. na 100% procent. Albo 80%. Albo chociaż 60% na początek. To nieśmiała myśl jest, bo lęki, że ja umiem tylko na 500% wciąż mnie atakują i paraliżują. I na tej bieżni sparaliżowana staję. Ale za to co drugi dzień, a nawet częściej. Żebyś Ty wiedziała, jak ja się boję tego życia. Aż mi się ryczeć chce. Tego skoku boję się mniej, niż życia. Bo tak sobie w dupę dałam.
Ot, chciałam tym wpisem łączność z Tobą nawiązać i wysłać szczere wyrazy uznania
Ania
z miłością do Ciebie Aniu, będzie dobrze