Wczoraj wracając z targów BIO w Norymberdze słuchałam audycji o Zbigniewie Seifercie, wybitnym jazzmanie żyjącym niespełna 33 lata. Ale to właśnie dzięki jego grze, twórczości i muzycznej pasji o polskim jazzie mówi się dzisiaj tak wiele dobrego. Okazało się, że pomimo tego, że studiował skrzypce, chciał grać jazz (i grał) na saksofonie tenorowym, czy jakim. Długo zbierał (w czasach pełnej komuny) hajs na wymarzony instrument za dolce, a kiedy już go w końcu kupił, zrozumiał, że jego drogą są jednakowoż skrzypce. Ale i tak przez cały czas był w drodze, cały czas grał. Nie wiem, czy zmarł oświecony wcześniej, czy też skumał dopiero o co kaman w godzinie odkładania widelca, ale z pewnością w ciągu krótkiego życia, odnalazł pasję, po prostu wiedział, że żyje.
Czytam i czytam co piszesz już od roku i najpierw to są takie suche słowa, a potem docierają za entym razem. Może mogą dotrzeć jeszcze bardziej? Może mogą się ułożyć w resztę układanki? A co byś jeszcze podpowiedziała w takim temacie – oświecenia – wiedzieć, że emocje to tylko emocje – akceptować je, obserwować się „łapać się” na myślotoku. Beznamiętnie i konsekwentnie realizować swój cel. Mam przeświadczenie, że jeszcze jednak nie kumam, mimo, że czytam, stosuje slajdy Zelanda, 4 szklanki, przemawiam rano do swojej podświadomości, czasem jakaś medytacja się uda zanim zasnę snem susła pod kołderką. A jednak nie kumam… W prehistorii lubiłam grę w karty Eleusis, polegającą na tym, że ją wymyślasz, a ściślej, wymyślasz zasady akceptowania, czy nieakceptowania zrzutek karcianych przeciwników, a oni muszą wydedukować jakie są te Twoje prawidła. Podobnie jest z awatarem, do którego się zalogowałaś, gra w grę, ale nie zna prawideł. Ba, najczęściej nawet nie wie, że jest w grze wirtualnej, że sam też nie istnieje w sensie fizycznym. Że nie jest swoim ciałem, że jest tylko i wyłącznie jednostką świadomości obdarzonej wolną wolą.
Prawdopodobnie nikt kto zalogował się do tej gry nie żyje w stanie permanentnego oświecenia, czyli z wyłączonym ego, bo ta gra nie miałaby sensu. Ta gra została napisana dla ewolucji świadomości, która przebiega w procesie wyzwań, czyli doświadczania. Program ego, to lęk i przekonania. Im wyższy poziom świadomości, tym mniej lęku, a więcej miłości. Życie pozbawione ego, to życie bez strachu, w miłości do wszystkiego i wszystkich, to jest życie Buddów, Jezusa, jest to pełne połączenie z bazą danych, zrozumienie nieograniczonych możliwości systemu. Jednak i to życie musi być w fazie nieustającego obniżania entropii, bowiem nie ma czegoś takiego, jak osiadanie na laurach. Większości z nas daleko jest do Buddów, jednak prawie każde zalogowanie do gry daje Ci możliwość zrozumienia. Pierwsze, co otwiera gałki, to dokopanie się do własnej duszy. Gdy w pewnym momencie udaje Ci się skomunikować z duszą, na ten moment ego wyłącza się. Gdy tylko poczujesz dyskomfort i strach, możesz być pewna, że to koniec komunikacji z duszą, że już się pojawiło ego. Niektórzy nazywają go kusym (diabłem), gdyż kusi, podszeptuje, ocenia, porównuje, jest wiecznie niezadowolone, albo ekstatycznie poruszone, no mówię Ci, po prostu źle wychowany, śmierdzący z tyłka i spod pachy palant, świrus, czub, oraz kiep. Czy dusza zawsze jest odważna? Oczywiście, że nie, młoda dusza boi się, dusza wie, ale nie rozumuje, nie dedukuje. Popatrz na ptaka, jak drży ze strachu, jak strachliwe są młode świadomości zwierząt, jak bardzo boi się dwulatek, który przecież jeszcze nie ma nałożonych programów ego. A więc pierwsze, co otwiera oczy, jest pojęcie, że Twoje ego, to nie jesteś Ty. Ty jesteś świadomością całkowicie zanurzoną w tej grze, tuż po zalogowaniu. Całkowite zanurzenie w grze, oznacza, że zaczynasz się identyfikować ze swoim awatarem i właśnie z programem ego. Dopóki tego nie pojmiesz śpisz jak suseł na podwieczorku u Kapelusznika. To jest ten pierwszy krok ku przebudzeniu. Ponieważ ego produkuje emocje ciała, ego jest największym sprzymierzeńcem wahadeł destrukcji, które żywią się emocjami wynikłymi z tej najbardziej pierwotnej, czyli strachu. Bojąc się odcinasz sobie drogę od brania sobie tego, co rzeczywistość transcendentna ma dla Ciebie, czyli wszystkiego.
Życie na nieświadomce, to jest jak gra w ruletkę. Najpierw w pocie czoła coś tam robisz, walczysz o swoje, i coś tam Ci się udaje, ale na końcu to nie Ty zasiadasz za biesiadnym stołem, nie Ty się śmiejesz ostatnia. Wszystko zadziało się za to po myśli wahadeł destrukcji. Bo takie osiągi pochodzą z poziomu ego, wygrywa kasyno. Jeśli jednak następuje akceptacja duszy dla planów ego, jeśli dusza też chce wygodnego domu wśród pięknej przyrody, aby oddać się twórczej pasji, albo tylko radośnie biegać po polu i pić kakao, wówczas osiąga się te rzeczy lewą nogą do lusterka, bo one po prostu już są w przestrzeni transcendentnej, tyle, że ich wizualizacja w tej grze musi trochę potrwać. W przestrzeni transcendentnej jest wszystko, niczego nie brakuje i starczy dla wszystkich, tyle, że ludzie na nieświadomce chcą dobra zdobywać metodą orki, trudu, znoju, pracy po nocach, niezrozumienia, porównywania się do bogoczy tego świata, którzy bogactwo swe wypili z mlekiem matki, że im się po prostu należy i sobie go biorą takimi myślami. Twój komć jest jednym rozczarowaniem, no to pojawi się rozczarowujący obraz w Twoim lustrze rzeczywistości, będziesz nadal czyniła przyruchy i otrzymywała coś na kształt nie skumania. Nie wszyscy muszą rozumieć to co trzeba zrobić, wystarczy, że dusza nie będzie Ci uwierała, to już znak, że Twoje ego dogadało się z duszą na tak. … przemawiam rano do swojej podświadomości, czasem jakaś medytacja się uda zanim zasnę snem susła pod kołderką. A jednak nie kumam… Nie medytuje się w łóżku przed snem. Jak już, to bardzo wcześnie rano po przebudzeniu. Medytując po to masz lekko otwarte oczy i siedzisz na poduszce, abyś była uważna i medytująca jednocześnie. Medytacja to nie jest spanie. Dalajlama wstaje o 4 rano i potem 3 godziny medytuje, a z pewnością jest bardziej wprawiony niż inni w tę czynność, bez porównań mi tu. Nie udaje, że medytuje wieczorem pod kołderką.
Konkludując tę rosochatą myśl, nie bądź jak osiołek donkey, masło maślane, co stojąc nad żłobem nie je ani marchewki, ani owsa, bo nie wie co bardziej lubi. Gdy stoisz na skrzyżowaniu o wiele ważniejsze jest ruszenie w którąś z dróg, niż bezczynne stanie i rozmyślanie, która jest lepsza, która jest Twoja. I Ty rusz ze swojego skrzyżowania, w którąkolwiek stronę. Gdy postawisz na saksofon, a w efekcie skrzypce okażą się Twoją drogą, to po prostu zmienisz drogę, czasami zrobisz kilka kroków w tył, to jest doświadczanie. Jednak będąc już w drodze obniżającej entropię, każdego dnia będziesz miała coraz więcej informacji z bazy danych. W Twoim życiu będzie coraz mniej chaosu, a coraz więcej zrozumienia. Coraz mniej lęków, a coraz więcej miłości. Nie zmieniaj się, nie musisz, po prostu idź. Jeśli masz jakiś cel, a ego zgodzi się na niego i dusza nie będzie Cię w tej kwestii uwierała, oznacza to, że powstał zamiar zewnętrzny, który może absolutnie wszystko. Poznaj wreszcie zasady tego rozdania Eleusis. Stań się dobrym, rozumnym graczem, ale nic na siłę, odpuść, zaśmiej się, wleź tu, i idź, doświadczaj, jak nie jest to Twoja droga, wyleź mądrze nie paląc mostów za sobą, oddaj się natenczas w najem, i znowu rozglądaj za swoją drogą. Z pewnością ją znajdziesz, bo wszyscy, którzy naprawdę wyruszyli, osiągają cel. Absolutnie wszyscy.
z miłością
Powiązane artykuły
Komentarze
Super określenia dla ego. Uśmiałam się. Dzięki Pepsi, że jesteś.
A ja dzięki Twoim radom, akceptacji i transerfingowi rzeczywistości zmieniłam wiele. Mój związek zmienił się o 180 stopni na plus, podobnie moje relacji z ludźmi. Kondycja mojej skóry się poprawiła, odpadł stres,a przynajmniej pojawia się dużo rzadziej, dzięki nauczeniu się akceptacji sytuacji i ruszeniu ze skrzyżowania. Ogólnie jestem szczęśliwszą osobą, wiem jak działam i potrafię rozpoznać, kiedy przemawia przeze mnie ego i widzę, że faktycznie transerfing działa. Jest jednak jedna dziedzina, w której nie potrafię go zastosować – pieniądze. Moja sytuacja nie jest zła, starcza na podstawowe potrzeby, suple czy dobrą książkę. Ale wiem, że moja dusza pragnie więcej. Więcej, nie pieniędzy, ale wolności, które są do niej środkiem. Marzę o rzuceniu pracy w korpo, o możliwości zamieszkania w pięknym domu z ogrodem i przestrzenią, bez konieczności zaciągania kredytu na 40 lat. Mam kilka pomysłów na bloga, na pisanie o tym czym się interesuję, lecz za każdym razem jak zaczynam czuję jak ego mną szarpię mówiąc mi, że to nie ma sensu. Autentycznie odczuwam też fizyczny ból związany z poczuciem niemocy. Wtedy odpuszczam i wracam za kilka dni, ale niestety znowu to samo. Pepsi jak to jest, że mimo tego, że znam mechanizmy w tej dziedzinie ego jest sprytniejsze i przejmuje nade mną całkowitą kontrolę?
ego nie jest od Ciebie sprytniejsze, po prostu masz wciąż za mało energii życiowej, która sprawia, że wszystko się chce. Pewnie masz moją książkę o zarabianiu w necie?
Mam książkę, omega 3,greens and fruits, kurkume, magnez i witaminę C. Mam też MACE bo mam PCOS ale przyznaję że ostatnio o niej zapominalam. Co mogę zrobić żeby zwiększyć moją energię życiową?
wkrótce odpowiem Ci we wpisie xxx
Dziękuję 🙂
Dołączam się do pytania. Jak znaleźć w sobie energię? Też mam green and fruits, witaminę d3 z k2, omega 3, 4 szklanki, obydwie książki, piszę bloga, którego nikt nie czyta, ruszyłam ze skrzyżowania i znalazłam nawet kilka prac,a wcześniej nie miałam żadnej. Oddałam się w najem bez oddania serca. Obfitość to to jeszcze nie jest. Piję zioła nerkowe. Wracam o siedemnastej z pracy i jeszcze w garniaku idę prosto pod kołdrę i siedzę, bo nie mam siły. Medytuję dwa razy dziennie, ciągle jakieś kursy rozwojowe a i tak czuję, że o kant tyłka to rozbić, bo nie wiem gdzie i po co idę. Oczywiście, trzęsę porami ze strachu, tak jak trzeba w matrixie. Dużo wiem, ale nie mogę się przewibrować na wyższe wibracje, bo po kolana stoję w gnoj. Jak żyć?
Można przejąc na siebie cudze cierpienie, podarowac mu częśc wewnetrznego spokoju? Czy, odnosnie tego spokoju, to jedynie ukierunkować na odnalezienie własnego? Chciałabym w jakiś sposób zrzucać cięzar z tych, którzy w swojej sytuacji nie dostrzegają okazji do zrozumienia. Wiem, że czasem chodzi tylko o wysłuchanie, że skoro ktos zwraca się akurat z problemem do nas, to jest gotowy na wysłuchanie tego, co MY mamy mu do powiedzenia, a nie co zrobiłby Jezus na naszym miejscu czy inny przebudzony, bo Jezus nie zastanawiał się co zrobiłby Jezus, tylko robił, więc niby wiem, że chodzi o nas, nie ogladanie się na innych, no ale ego uwiera, żeby zrobic więcej i doradzić mądrzej. Wracając do pierwotnego pytania zagubionego w tej pisemnej dedukcji, to czy mozna drugiego człowieka wesprzeć duchowo, bo pisałas, że dzielisz się energią. Jak?
możesz przejąć cudze cierpienie i rozproszyć je, ono nie zrobi Ci krzywdy
Dzięki Pepsi.
To teraz może więcej skupię się na komunikacji z duszą.
Już i tak jest lepiej niż kiedyś. Kiedyś byłam kłębkiem pesymistycznych myśli i frustracji. I ofiarą i takim co mu pod górkę.(zanim zaczęłam Cię czytać)
Teraz można powiedzieć wychodzę z tego. Aż się nie chce wierzyć.
Pasję swoją znam -może jeszcze drzwi niekoniecznie. Ale jasno na to patrzę.
Love!
love2
Jak to zrobić?
Tez wczoraj sluchalam tej audycji. Jazz na skrzypcach, ciekawe polaczenie 🙂
Pepsi, a co mam myśleć o takiej sytuacji. Przez całe studia prawnicze marzyłam o aplikacji sędziowskiej. Nie dostałam się jednak na nią 3 razy… Chętnych jest bardzo dużo, miejsc mało. Egzamin jest bardzo trudny, dużo się uczyłam. Kosztowało mnie to wiele wyrzeczeń, przez 3 lata nie miałam czasu dla siebie. Doprowadziło to do tego, że nauka mi obrzydła, nie mam już siły podchodzić kolejny raz do egzaminu (chociaż bym chciała…). Moja praca mnie nie satysfakcjonuje. Zeland pisze, że jeżeli idzie się swoją drogą, to wszystko przychodzi łatwo. Czy zatem mam uznać, że to nie moja droga?
niekoniecznie, za bardzo napierałaś, zbyt to jest ważne, siły równowazące wyrównały potencjały
kajra
wysłalam tam parę osób, nawet myslałam o stworzeniu kursu dla chcących tam.
W skrócie
Skoro zdawałaś 3 razy, to znaczy że umiesz tylko zżarły CIę nerwy na teście. Moja rada zapisz się na siłownię i chocby się waliło, paliło idź tam 3 razy w tygodniu, może być basen, sporty walki, ale nie joga. Masz się porządnie spocić. 3 razy w tygodniu ( to maja być inne dni niz siłkowe) choćby się waliło paliło siadasz do medytacji. Nauczysz się odpuszczać, poziom stresu i niedoborowości sam opadnie. Odpuść sobie porażki, że znowu Ty, Tobie, etc. Nie waż się narzekać na pracę. Rób swoje. W niedzielę odpoczywasz-wyprowadzasz siebie na spacer, robisz cos dla siebie. Wejdź na poziom ze Twoja wiedza jest wystarczajaca – 3 lata się uczyłaś, tzn. umiesz. Renoma tego egzaminu polega na maksymalnym wypiętrzeniu potencjału trudne i tylko dla najlepszych. Od razu wpada sie w kanał czy ja to potrafie i czy rzeczywiscie jestem dobra. Obniż potencjał. Nie marnuj kolejnych miesięcy tylko na prace i naukę, bo się nie dostaniesz. Odpuść sobie porażki, że znowu Ty, Tobie, etc. Nie waż się narzekać na pracę. Rób swoje. Nie gadaj jakie to trudne, nie rób cierpiętniczej miny jak ktoś zapyta o naukę, najlepiej jakby nikt sie nie dowiedzial ze zdajesz, inni maja swoje sprawy, ktore ich absorbują. Jak wypocisz strach na siłowni, poodpuszczasz w medytacji to będzie ok. Już jest 🙂
Co do kazusów, czytaj i analizuj na chłodno, na logikę, opisujac rozwlekle to co wiesz, staraj sie zachować język, logikę i spojność. Warto poczytać opracowania napisane przez osoby z d przed nazwiskiem.
Będzie najlepiej 🙂
P.S. Zobacz najważniejsze zmiany/najbardziej medialne tematy w 3 wypracowaniowych dziedzinach tak we wrzesniu i poczytaj o tym glębiej 🙂 A i trójka znajomych dostała się czytając wymagana lekturę od połowy ipca więc teraz się baw/ćwicz/medytuj, potem się będziesz bawić i uczyć. Zdążysz ze spokojem 🙂
Akceptuj swoje emocje, myśli.
Obserwuj swoje emocje, myśli.
Czytaj w tym temacie.
A ja znowu to samo: dzień dobry, dzień piękny <3
Czy kiedykolwiek publicznie wyznawałam Ci Miłość Pepsi oraz twemu blogu i na nim słowom?! Robie to TU i TERAZ!
A słowa na teraz mam takie, że (kiedyś ktoś już to rzekł, no wiem, nie poradze )
wszystko płynie, a ja już mam swój kawałek drewienka, na którym spokojnie siedzę i drugi kawałek drewienka, którym się odpycham w swoim kierunku – pływając po tym oceanie możliwości. Dobre to! Bez strachu, że mnie poniesie fala – to przecież doświadczenie. Bez strachu, że nie mam łódki – dopłynę do jakiejś, to sobie przeskoczę. TERAZ na tym drewienku jest czadowo, kocham je. Tu płynę, tu falka, tu owocek, tu ego wychyla nosek to ja mu chlup w ten mały dziub, pod pokład bałwanie! Prowadź kapitanie Duszo! A ile tu możliwości!! Dokąd tym razem, życiunio? <3
AHOJ żeglarze <3 <3 <3 Miłość Wszystkim!
miłość Tobie <3
Ale fajnie Ciebie poczytać Pepsi!
Bardzo lubię poznawać historie wybitnych artystów.
Ostatnio słuchałam opowieści Lidii Grebalowny. Skończyła 90, a Chopina tak gra, że z przyjemnością się słucha…
Edit:nazwisko pomyliłam, Grychtolowna, jakby kogoś zainteresowała ?
Edit, Grychtolowna, jakby kogoś zainteresowała ?
Czy to jest Ego czy to jest wzrastanie.
Peps, mam taki rozkmin..Mając lat 50, po 6 latach związku rozstałam się z mężczyzną. nie jest to pierwszy raz w moim życiu, kiedy zdarzyło się takie coś..
I kiedy jadę tramwajem, schowam w kieszeń myśli „co jutro będzie, kasa, starość itp” i zagłębiam się w siebie to uświadamiam sobie takie coś
że w sumie to byłam przygotowana na to, troszkę tak jak na trening
że mój sparing partner też dostał ode mnie po dupie, ale razem nauczyliśmy się nowych technik, więc jestem mu winna szacunek
że tak naprawdę to mam w sobie dużą wdzięczność dla niego, bo ciężka jest rola judasza
że nawet nie wiem o co poszło, bo powód był ziemski a skutek duchowy: zginęła we mnie złość, rozżalenie, gniew, rozczarowanie, jest .. taka cisza..
że to zupełnie inne uczucie niż to co czułam w poprzednich razach, zwłaszcza w kategorii akceptacji
Pewnie, jest mi przykro, nie ma we mnie euforii, mam zadyszkę ale… i wyraźnie czuję rozdzielność pomiędzy strachem o jutro a tym co jest w sercu po rozstaniu. Jest mi łatwiej niż w poprzednich razach.
Doświadczyłam? czy zwodzi mnie ego, czy ego nie ma już siły szarpać się jak kap na wigilie w torbie foliowej na zakupy
Też bym chciała się oświecić na mieszkanie 60m przytulnie urządzone + VW Polo i wakacje w Gołdapi
Na razie oświeciło mnie że spotykasz ludzi którzy traktują cię tak jak ja traktuje siebie
traktowałam się jak służąca, zostałam służącą
traktowałam siebie jak gorszy gatunek, nie byłam postrzegana jak partner
traktowałam siebie jak jednoosobowa firma to pan też się okopał i beknął egoizmem
a jeżeli TO było wzrastanie to fajnie by było, gdyby Absotut uśmiechając się dał mi taką małą nagrodę (jak pies dostaje ciastko po dobrym wykonaniu sztuczki) taka Tarotowa Karta ŚWIAT..
Absolut dałby Ci wszystko, tylko ma inne sprawy na głowie, przede wszystkim to, że nie jest absolutem i musi cały czas ewoluować. Nieskończoność nie jest naturalna, ona nie istnieje, bytuje tylko w abstrakcyjnej matematyce, ale oderwijmy się od absolutu, nazwijmy go może wyższym systemem świadomości i on pod pojęciem Wszechświata ma dla Ciebie wszystko. Trzeba się tylko postarać po to sięgnąć i tylko tyle.
Świadomie podchodzisz do tego rozstania, jako obserwator, widzisz swój smutek, ale rozumiesz, że akceptacja jest Ci potrzebna, żeby odejść z tego skrzyżowania gdzie na chwilę przystanęłaś. To nic takiego, to Cię właśnie teraz buduje i wzmacnia, gdy tylko osiągniesz moment pogodzenia się z sytuacją, już zaczynasz rozumieć kim był ten człowiek w Twoim życiu, że jest to bardzo ważny stopień, że właśnie ewoluujesz i dostrzegasz też pułapki ego.
No to na tę ładną przestrzeń pięćdziesięciolatki dzierlatki nałóżmy teraz siatkę zrozumienia. Masz jakieś pasje, coś co uwielbiasz robić? Gdzieś przecież mieszkasz, masz jakąś pracę, idziesz jakąś ścieżką przecież?
Niewątpliwe zajmę gadatliwe EGO nowinkami w Excelu, niech coś zrobi pożytecznego zamiast mi błękit mieszać 🙂 łatwo go w to wkręcić tego Ega. Daj Boże by z tej mąki był chleb 🙂
Pepsi czy choć troszkę to może być znak, że jestem w swojej drodze?
Jestem artystyczną duszą, to wiem na pewno. Mam pewne zamiary które odkrywał dopiero niedawno. W rok wszystko tak się potoczyło, że po wielkim bólu nagle odkryłam czego pragnę.
Gdy coś tworzę, nawet gdy nie całkiem jestem zdania, że wyszło mi to idealnie ku mojemu zdziwieniu dostaje to uznanie.
W artystycznej wenie czuję takie pozytywne zapalenie w środku, nie wiedzieć skąd dostaje wtedy odpowiedzi na co i na kogo zwrócić uwagę, różne dziwne zbiegi okoliczności, tak samo jak ludzie którzy nagle stają mi na drodze i o ironio wszyscy Ci ludzie chociaż z całej polski są ze sobą połączeni i każdy z nich ma coś wspólnego z moim celem.
Wszystko ładnie kieruję jakby ktoś mnie prowadził za rękę. Gdy przestaje tworzyć wszystko również lekko ustaje.
Pytam bo to wszystko jest tak magiczne.
<3
Tak wygląda budzenie się do życia, gdy otwierasz swoje drzwi, zaczynasz iść swoją drogą, zwykle wcześniej pojawił się zamiar, i dusza też tegom pragnie, i jeste wtedy moc, taka droga jest piękna. Cieszę się razem z Tobą.
Dziękuję za odpowiedź i za tego bloga w początkowo trudnych chwilach <3
Każdy ma jakiś cel? Co z osobami których życie polega na pracy na etacie i jedyne co ich cieszy to grill w sobotę i mecz lub spa? Oni w tym są już spełnieni chociaż widać na co dzień chaos w ich głowie? I co z tymi którzy mają ukryty cel ale go nie spełnią w tym życiu? Będą go kontynuować w następnym czy taki cel się „rozpuści”?
Czytając bloga widzę, że w drogę najczęściej wchodzą jak post wyżej „dusze artystyczne” albo jakieś „dzikie i zbuntowane” a co z resztą?
to tylko tak pozornie wygląda, przecież zwierzęta robią to samo co my, też ewoluują, chociaż śpią wciąż zdecydowanie głębiej. I jedynym celem, o którego wszystko się rozchodzi to ewolucja, reszta przemija wraz z kolejną osobowością.