Poniekąd przyłapałam i zaczęłam drążyć, to się przyznał..
Czy to łatwe?
Sposób, w jaki zmieniasz doświadczanie rzeczywistości, polega na zakłócaniu status quo (weźże Pepsi mów po ludzku: obecny, niezmieniony stan rzeczy).
Czyli PRZEŁAMYWANIU ZNANEGO nawykowego stanu istnienia.
Przestajesz być automatem.
Naprawdę to łatwe?
Sorki, nie za bardzo, ale w ten właśnie sposób NAGINA SIĘ RZECZYWISTOŚĆ i dokonuje milowego skoku w swoim życiu.
Przeskakuje się do rzeczywistości równoległej (Neville Goddard), czy wskazuje na inną drogę życia (Vadim Zeland).
Zamieniasz czerwone strefy, frustrację, wiktymizację (poczucie, że jesteś ofiarą), apatię i inne stare energie z przeszłości na emocje i postawy z ponad 200.
Joe Dispenza przytakuje: – Ou Yea, emocje tworzące
David Hawkins i emocje przetrwania, przeżyć wyżywić się, przeżyć wyżywić się, poniżej 200.
A ja mam na to wyrąbane? BUNT!?
Nie może być tak, że wszystko, co się z Tobą dzieje jest do dupy. (Może, póki śpisz).
Że koniecznie musisz wyskoczyć, eksplodować do wielkiej wdzięczności i miłości, gdy Twoje serce krwawi. I boisz się tak bardzo.
Że będziesz wszędzie tylko doznawała krwawiącego serca, niedostatku i braku urody.
Niestety może może tak być. A gdy przyjdzie zrozumienie, nabierzesz pewności, że tak jest.
O TEJ PORZE ROKU JEDYNY!
GREENS & FRUITS TiB® to BOGATY KOMPLEKS składników w specjalnie opracowanej,
wegańskiej formule łączącej obfite źródło naturalnych witamin i minerałów, wyciągów z warzyw, owoców,
alg morskich oraz potężnej dawki antyoksydantów.
Dopełnieniem tej wyjątkowej formuły jest imponująca lista (PONAD 50!) ziół i enzymów oraz probiotyk.
Straszy Cię lustro rzeczywistości?
Nie on, nie paskudni oni, tylko to TWOJE WYZWANIE!
I wtedy przychodzi Ci do głowy dziwna myśl, że JESTEŚ TU SOLO. Że Bóg jest samotny. Że Kobieta Bóg jest samotny.
Sama to wszystko stwarzasz, żebyś wciąż ewoluowała.
Trochę przekichane? Niekoniecznie, zabawy może być kupa.
Tak powiedział Budda, nie mógł przecież powiedzieć w swoich czasach, że rzeczywistość jest wirtualna.
Tak czy siak, jest to najtrudniejsze do sprzedania.
Że WSZYSTKO, czego doświadczasz w sferze tego, co nazywasz RZECZYWISTOŚCIĄ, jest konstruktem twojej wewnętrznej percepcji, przekonań, opinii i historii odtwarzanych w Twoim umyśle. Dopóki ta świadomość nie zakorzeni się, będziesz nadal czuć się ofiarą okoliczności i podchodzić do nieprzewidywalnych zwrotów akcji zbyt osobiście.
Kiedy jednak zdasz sobie sprawę, że rzeczywistość jest plastyczna i jest wytworem Twojego umysłu, pojawia się nowa perspektywa.
No i jest jeszcze z lekka (u niektórych bardziej) zawirusowany program na umyśle, zwany ego.
Twoja rzeczywistość SZAFA PEŁNA KOSTIUMÓW i w związku z tym przeróżnych HISTORII.
To nie scenariusz życia jest niezmienny, ale sposób, w jaki go czytasz.
Kiedy zrozumiesz, że jesteś reżyserem własnej sztuki, że siedzisz sobie właśnie w serwerowni i popijasz zieloną herbatę machając leniwie laczkiem Hermes.
Właśnie wtedy zaczniesz podchodzić do życia z większym luzem, jak do GRY, w której masz NIEOGRANICZONE MOŻLIWOŚCI ZMIANY SCENARIUSZA i SCENOGRAFII.
W swojej książce What God Said Neale Donald Walsch pisze:
Czyli, że naprawdę satysfakcjonującej egzystencji NIE BUDUJE SIĘ WOKÓŁ NASZYCH EGOCENTRYCZNYCH POTRZEB I MOTYWÓW, ale zamiast tego ROZKWITA DZIĘKI NASZYM INTERAKCJOM Z INNYMI.
Praktycznie rzecz biorąc, przyjęcie tego sposobu myślenia ujawnia najprostszy i najskuteczniejszy sposób na poprawę swojego życia:
Mark Twain powtórzył to zdanie, stwierdzając:
Zastanów się nad prostotą tego.
Odwracając swoją uwagę od siebie, życie staje się łatwiejsze. Jesteś znacznie mniej przywiązana do swojego ego i tożsamości.
Nie obrażasz się tak łatwo.
Właściwie ta perspektywa może być sposobem na wyrwanie się ze złego nastroju lub odmienienie złego dnia.
Ponieważ kiedy skupiasz się na podnoszeniu innych, zasadniczo podnosisz siebie, tworząc zaraźliwą atmosferę dobrego samopoczucia.
To może nie jest zbytnio pocieszające, ale kiedy umrzesz, nie będziesz pamiętana na podstawie tego, kim byłaś, ale na podstawie tego, JAK DOŚWIADCZYLI CIĘ INNI.
Jaki możesz wywrzeć pozytywny wpływ na ludzi wokół siebie?
Pomyśl o swoim życiu jak o serialu, w którym to, co robisz, nie jest tak ważne jak to, jak wpływasz na innych aktorów.
Odkryjesz, że największą radość przynosi Ci nie kolejny odcinek o sobie, ale te epizody, w których statyści nagle stają się głównymi bohaterami dzięki Twojej pomocy.
Ta zmiana perspektywy, to jak wyjście z kina własnego ego, aby zobaczyć świat w IMAX-ie empatii.
PRZY ROZREGULOWANYCH HORMONACH często dochodzą również problemy z insuliną.
Dlatego nie ma się co dziwić dlaczego dobrze byłoby zastosować:
Które może okazać się tym przełomowym krokiem dla Ciebie, gdy doświadczasz nieprzyjemnych objawów w kształcie bezsenności, stałego zmęczenia i osłabienia.
Bywa, że nawet rano po przebudzeniu, słabego nastroju, wypadania włosów, zero chęci na robienie coitus, do tego zamglenie umysłu.
Zależnie jednak od rodzaju problemu i indywidualnych potrzeb oraz cech Twojego organizmu, objawy te mogą się różnić.
Co nie znaczy, że nie jest Ci potrzebny dziesięciodniowy detoks hormonalny, w charakterze pierwszego impulsu do ruszenia z tego skrzyżowania.
Surowa, roślinna dieta (znajdziesz w tym e-booku tygodniowe wyliczanki na wszystkie 4 pory roku: co, ile kupić, jak zrobić) ma istotny wpływ na regulację hormonów.
Dlaczego? To proste, gdyż jest dietą żywą, dostarczającą ekstremalnych ilości substancji odżywczych i poprawiającą przemianę materii.
Ma to ogromne znaczenie z perspektywy regulacji gospodarki hormonalnej.
Polecam Ci mój 10 dniowy programu detoksu hormonalnego, Twojego pierwszego kroku wyruszenia we własną drogę ze skrzyżowania …
Jedynym sposobem, aby uzyskać w życiu to, czego chcesz, jest przyjęcie IDEI ZMIANY TOŻSAMOŚCI.
Koniec opowieści.
Pomimo tego, co nawija Twój racjonalny umysł, NIE DA SIĘ ZNACZĄCO ZMIENIĆ SWOJEGO ŻYCIA PRÓBUJĄC MANIPULOWAĆ ŚWIATEM FIZYCZNYM.
To kolejne spostrzeżenie zainspirowane przez Neale’a Donalda Walscha, który nazywa to „magicznym pytaniem życia”.
Niech ilość Twoich poranków
Pomnaża codzienny rytuał 4 Szklanków !:)
Codzienne 4 szklanki (na bazie wody z cytryną), wspierające dotlenianie, oczyszczanie,
NAWADNIANIE i odżywianie komórek!
Ciągłe dociekanie siebie, które MOŻE ZMIENIĆ TRAJEKTORIĘ TWOJEGO ŻYCIA.
Wyobraź sobie, co zacznie się pojawiać.
Odpowiedź na te pytania staje się kontekstem przewodnim dla każdej myśli, słowa i wyboru, jakiego dokonujesz.
Rozważ cały czas, jaki spędzasz w ciągu swojego życia, robiąc rzeczy, które tak naprawdę nie mają znaczenia.
Przyjmując takie podejście, pomyśl o czasie i wolności, które możesz odzyskać.
Czy chcesz przeczytać, albo jeszcze usłyszeć, o tym że 98% Twojego życia spędzasz na rzeczach, które nie mają znaczenia? Trochę walnięciem obuchem, ale daje do myślenia.
Zakończę dziwaczną zmianą sposobu myślenia, która wydaje się niemożliwa, ale WŁAŚNIE TEGO POTRZEBUJESZ NAJBARDZIEJ.
Kiedy zaczniesz inwestować w szczęście innych, odkryjesz, że ZWROTY Z TEJ INWESTYCJI PRZEKRACZAJĄ WSZELKIE OCZEKIWANIA, przynosząc radość nie tylko im, ale i Tobie.
Ależ to proste, toż to cały Zeland!
Tutaj NIE chodzi oczywiście ani o cwaniactwo, ani interesowność, lecz O STAWIENIE CZOŁA NAJWIĘKSZEMU I NAJDŁUŻEJ STOJĄCEMU WYZWANIU SEPARACJI.
Wszystko co widzisz, cała natura, osiem miliardów wzajemnie połączonych planet, osiem miliardów komórek w gigantycznym ludzkim kolosie komórek, każdy współpracownik, każdy kolega, chłopak, dziecko i sąsiad, Twoja matka też, wszyscy są zjednoczeni i połączeni.
A Ty próbujesz konkurować sama ze sobą. Obudź się do świadomej gry.
Przecież to Ty jesteś ŚWIADOMOŚCIĄ i JEDNIĄ w zmyślonej wielości.
I tylko tyle.
Powiązane artykuły
Komentarze
Jesteś mądrą panną i wiesz już, gdzie NATURA schowała NAJWIĘCEJ WITAMINY C! Dodaj więc Camu Camu This is BIO do czwartej szklanki lub do zielonego szejka
Nie zaszkodzi zejść na Ziemię, przysiąść na krześle i wypić zielonego szejka z Camu Camu This is BIO!:)
Kochana Pepsuniu, nieustająco się zachwycam tym, jak pięknie się rozwijasz i ile masz siły i energii, aby nas ciągnąć za sobą ku lepszemu <3 za to i całe dobro bardzo Ci dziękuję <3. Followuję Cię od dawna i to, co piszesz, jak również ludzie, których cytujesz, bardzo ze mną rezonuje.
Mam pytanie co do tego skupiania się na wspieraniu innych i nie myślenia o sobie.
Mam nadzieję, że nie zabrzmi to jak gorzkie żale, bo absolutnie nie ma we mnie takiego myślenia, są natomiast pewne życiowe wnioski, którym przez długi czas się opierałam, ale w końcu musiałam zauważyć pewne prawidłowości.
Jestem osobą, która w filmach i literaturze występuje pod hasłem "manic pixie dream girl" – nie wiem, czy kojarzysz ten plot, bo wiem, że trzymasz się z daleka od wahadeł typu tv itp. Manic pixie dream girl to postać kobieca, która w filmach pojawia się tylko po to, aby zainspirować, pchnąć do przodu głównego bohatera. Jest niczym kolorowy ptak, pełen miłosci, energii i miliona zainteresowań, dzięki niej "szary" główny bohater wzrasta i z czasem "wyrasta" z tej dziewczyny, zostawia ją za sobą.
Ja mam tak z wszystkimi napotkanymi ludźmi. Jak trzeba pomóc, nie waham się ani chwili, dostrzegam potencjał w ludziach i chętnie pomagam go rozwijać. Takich ludzi i sytuacji było w moim życiu mnóstwo – koleżanki, koledzy, rodzina itp. Czy uwierzysz, że jestem obecnie sama? jak wspomniałam, nie piszę tego z gorzkim wyrzutem, ani żalem do ludzi, bo jestem osobą, która najpierw szuka w sobie odpowiedzi, nigdy nie szukałam winnych, tylko wyjaśnienia.
Jestem obecnie dość osłabiona, z moim zdrowiem dzieje się coś niewyjaśnionego i czasem łapię się na tym, że jak kiedyś zasłabnę w mieszkaniu, to znajdą mnie dopiero po smrodzie, bo nikt się o mnie nie upomni.
Zastanawiam się, co robię nie tak, co we mnie jest takiego, że ta ja wywalona na zewnątrz, mimo ogromnego serca i nieustającej chęci pomagania – bo mam w sobie dużo miłości, mogę obdzielić jeszcze mnóstwo ludzi – kończy zapomniana przez wszystkich? Dlaczego w życiu innych ludzi odgrywam jedynie rolę takiego przystanku, miejsca tunnigu, z którego mogą wystartować ku swojej lepszej przyszłości.
Nie mam żalu do tych ludzi, bo wiem, że to są dobre osoby, nikt nie wykorzystał mnie celowo, z premedytacją. Coś się jednak takiego zadziewa, że jestem w ich życiu obecna tylko do momentu, kiedy mnie potrzebują.
To mnie oczywiście nie zraża i jeśli tylko będę mogła komuś pomóc, uczynię to chętnie, bo to co mam do dania po prostu się ulewa ze mnie i chcę to spożytkować, ale nie ukrywam, że byłoby miło, gdyby ludzie zostali ze mną na dłużej.
LOVE
Nigdy nie zostaną dopóki nie przestaniesz siebie określać „manic pixie dream girl”.
Przecież uwierzyłaś w tę rolę i dopóki nie przerobisz tego, że nie tędy droga cały czas będzie Ci się wyświetlać taka rzeczywistość. Te same wydarzenia, jak laskom spotykającym tylko narcyzów. Bo nie przerobiły tego wyzwania. Zacznij marzyć, że jesteś w miejscu pięknym, powąchaj go, poczuj, i że jesteś szczęśliwa z ludźmi. Z mężczyzną, kogo tam sobie wymarzysz. I skończ z tym myśleniem, że jesteś sama. Każdy z nas jest sam na świecie, bo przecież jesteś ISTOTĄ i sama sobie ciągle i ciągle wyświetlasz ten sam film. A Ty uparcie odgrywasz mentalnie tę samą rolę. <3
Kochana, tylko tu była odwrotna kolejność. Ja nie uwierzyłam w te rolę, bo jej wcześniej nie znałam. Wcześniej po prostu byłam wzruszona, że mogę pomóc. Te moje doświadczenia to jakieś 40 lat, a to porównanie przyszło do mnie teraz, wcześniej nawet nie znałam tego tropu w literaturze.
W tym roku kończę 54 lata i powiem Ci, że dopiero teraz, gdy próbuję jakoś zorganizować mój dom, gdyby ew. coś mi się stało, przyszła do mnie taka refleksja. Naprawdę nigdy nie miałam mentalności ofiary, wręcz przeciwnie. Zeland jest ze mną od dawna i jego slajdy. Dopiero ostatnio w nocy gdy myślałam, że muszę zacząć zostawiać drzwi otwarte na noc, w razie jakby mi się coś stało, żeby pogotowie itp mogli się do mnie dostać, a wcześniej zrobiłam przegląd, kogo ew. mogłabym poprosić o sprawdzanie, czy żyję – wyszło mi że nikogo, serio, bez patosu. Dziwnym trafem, wcześniej tego nie zauważałam.
Wg mnie kolejność jest prawidłowa. Żeby ktokolwiek był w roli np. ofiary to nie musi wcale o tym wiedzieć ani w to wierzyć. Po prostu jest w tej roli. A to, że nie umie jej nazwać, to jest po prostu nieświadomość, brak wiedzy, niezauważanie schematów. I tyle. Jak bycie somnambulikiem.
Albo jak z chorobą. Łamie kogoś w kościach więc wie, że jest chory i zastanawia się na co. Może to grypa? A może reumatyzm? A może nowotwór? Więc idzie się po diagnozę do lekarza. Słyszy się nazwę choroby i co ta nazwa zmienia? Owszem. Nakierowuje jakie środki zaradcze należy przedsięwziąć. Ale czy nazwa zmienia stan chorego? Albo usłyszenie dopiero wtedy wywołuje tą chorobę? Np. łamanie w kościach przemienia się w raka albo w grypę? Nie. Usłyszenie nazwy nie zmienia stanu. Nadal jest się chorym, bo było już się chorym. I nadal tak samo łamie w kościach jak przed wizytą.
Przecież doskonale wiesz, że jesteśmy wszyscy połączeni.
Że jesteśmy wszyscy jednością.
A Twój brak dobrostanu.
Twoje chore ciało.
Twoje myśli mało Ciebie wspierające. Krążące wokół śmierci.
Wszak masz dopiero 94 lata.
To wszystko razem.
To wszystko sprawia, że … ciągniesz nas przecież wszystkich w dół!
Skoro Ty to my. To dlaczego nam to robisz?
Choć raz pomyśl o nas!
Pomyśl i zacznij działać.
Skończ z tym egoizmem!
I dla dobra nas wszystkich zajmij się w końcu …
… sobą !
Droga Agato.Proszę zrób przegląd,komu ew.serio i bez patosu możesz przepisać swój dom(mieszkanie?)Ten ktoś musi sprawdzać,czy żyjesz.A jeżeli NIKT z Twojego otoczenia wg Ciebie nie zasługuje na spadek …to…oni czują to.
Wiesz co, tylko że ja nie mam własnego domu/mieszkania, cały czas wynajmuję. Tak się jakoś w moim życiu składało, traumy, ADHD, depresja – to wszystko sprawiało, że byłam ciągle w długach, pracuję z domu na własny rachunek więc tak naprawdę moje dochody dziś są pochodną tego, ile pracowałam wczoraj. Nie mam też żadnych cennych rzeczy, bo nawet jeśli w lepszych czasach coś kupowałam, to potem to komuś oddawałam. Zwłaszcza, że ciągle się z różnych powodów musiałam przeprowadzać. Moja obecna szafa to kilka starych wytartych koszulek. Wiem, że to jak obecnie żyję mogłoby naprawdę zdziwić ludzi, sama czasem nie dowierzam, jak to moje życie się potoczyło i jak ten czas szybko zleciał.
Nawet gdybym miała dom, czy mieszkanie to nie jest to kwestia „zasługiwania”, bo tego słowa nie ma w moim słowniku, dla mnie kwestia zasługiwania w ogóle nie istnieje. Ale faktycznie nie mam wokół siebie ludzi, ostatnia osoba, z którą byłam na kawie, to ponad rok temu, koleżanka z ostatniej pracy, w której byłam rok. Bardzo luźna znajomość, która poza kawę nie wychodziła. Przyjaciół miałam w dawnej przeszłości, ale wszystko się wykruszyło.
Ale tak naprawdę to nie kwestia „sprawdzania czy żyję” jest problemem, nie o tym pisałam do pepsi, bo to akurat jest kwestia logistyczna, którą jakoś da się załatwić, ja jestem zadaniowcem i znajdę rozwiązanie – tu nie ma większej filozofii, mogę choćby komuś zapłacić za to, żeby sprawdzał. To nie problem. Napisałam ten komentarz z innego powodu, chodziło mi o to, co napisała Pepsi, że chodzi o wspieranie innych, nie skupianie się na sobie. Mogę zupełnie uczciwie powiedzieć, że w ten sposób przeżyłam moje życie, ale coś zrobiłam nie tak, skoro jest jak jest. Ciekawa byłam zdania Pepsi, bo ma ogromną wiedzę w tym zakresie. Zdaję sobie sprawę, że po jednym komentarzu trudno coś powiedzieć o drugim człowieku, ale z drugiej strony we wszystkim można znaleźć inspirację, więc ciekawa byłam odpowiedzi. Jak wspominałam nie ma we mnie żadnej goryczy, żadnego żałowania, żadnego „nigdy więcej” i żadnego myślenia typu „zasługiwanie”. I to nawet nie wymagało z mojej strony żadnej pracy. Wiem, że jeśli ktokolwiek będzie mnie potrzebował, znowu pomogę i zrobię to chętnie, bez żadnych oczekiwań i bez wahania.
Hm? W pierwszej chwili chciałem Ci napisać co myślę. Ale skoro jesteś zadaniowcem i znajdziesz rozwiązanie, to może zechciałabyś zrobić pewne ćwiczenie.
Oczywiście w miarę swojego czasu i chęci. No i zrób to dla siebie. Nie pisz nam tutaj. Chyba, że chcesz. Ale my nie musimy tego wiedzieć.
1. Weź kartkę, długopis i lusterko. Spójrz na siebie. I zacznij pisać kogo widzisz. Swój wygląd zewnętrzny i swój stan wewnętrzny. Stan materialny, duchowy, społeczny, emocjonalny. Wszystko, wszystko co o sobie wiesz i myślisz.
Oczywiście hasłami. Nie twórz elaboratów, bo to nie chodzi o to żeby spędzić nad tym całego dnia.
2. Teraz staraj się uspokoić. Odciąć od tego co napisałaś patrząc w lustro. Może zjedz coś smacznego. Albo weź kąpiel lub pójdź na spacer. Prześpij się może.
3. Teraz wyjdź ze swojej głowy. Staraj się ominąć własną logikę. Własne myśli. Zatop się w swoim sercu. W swojej pięknej duszy. Posłuchaj swojego wnętrza. Ale nie tego w głowie, w rozumie, w mózgu.
4. I na kolejnej kartce zacznij pisać kim chcesz być. Jaką siebie widzisz w swoich marzeniach. Ale nie zastanawiaj się głową jak to ma się stać. Np. chcesz być duszą towarzystwa. To nie myśl o tym jak to się stanie skoro nikogo, kompletnie nikogo nie możesz zabawiać, bo przecież nikogo nie masz. Pisz to co chcesz mieć i kim chcesz być. Bez rozkminiania ale jak to się wydarzy skoro coś tam, coś tam. Nie! Marzenia. Twoje marzenia. Twoje pragnienia. I te najskrytsze też.
5. Weź te kartki i znajdź między nimi różnice. Najlepiej na tej pierwszej zaznaczaj na czerwono co się nie zgadza z tą drugą.
6. Zapytaj się teraz siebie, notabene samej 😃 Ale tak uczciwie. W sercu. Zapytaj się siebie czy przychodzi Ci do głowy jakaś osoba, której natychmiast. Ale to naprawdę pilnie. Żeby nawet nie napisać bez zwłoki. Czy istnieje taka osoba, której Ty musisz natychmiast, natychmiast pomóc!?
7. Weź teraz trzecią kartkę i napisz na niej dużymi literami jej imię.
8. I to wszystko.
Może jedynie tak dla zaspokojenia mojej ciekawości teraz to Ty mi zadaj rebus. I tylko mi napisz jedną rzecz. A właściwie cyfrę. Tylko jedno mnie ciekawi. Ile liter „A” ma to imię?
😃❤️
Moim rozwiązaniem na taki stan było wzięcie psa.. teraz mam 3 i cudownego faceta, który nas wszystkich bardzo kocha 😉
Tylko weź szczekliwego (psa, nie faceta), który w razie czego narobi takiego rabanu, że wszyscy się zainteresują.
A poza tym to wspaniały pretekst do wyciągnięcia nas do nowych(/starych/ zdzwisz się ilu sąsiadów zapoznasz na spacerach po osiedlu czy pobliskim parku) ludzi, do większej socjalizacji. Albo fajnych akcji jak Hard Dog Race;)
dziękujemy za pozytywny pomysł 🙂
Nie ma za co;) w przyszłym roku (pies musi być 1+) też mamy zamiar wziąć udział.
–
Powyższy wpis jest przewspaniały, dla mnie jest to sama esencja manifestacji, oraz ogromne odkrycie i trochę przeprogramowanie myślenia.. dużo mówi się o tym, że jesteśmy Bogami swojej rzeczywistości, możemy wpływać na swoją rzeczywistość afirmując, że 3d jest naszym lustrem i trzeba przepracować pewne rzeczy w sobie, wciąż skupienie na sobie, ja najważniejszy – niektórzy bardzo ten przekaz spłycają. Dla mnie odkryciem jest to co napisałaś o pomaganiu innym, o skupianiu się na nich, o podnoszeniu ich. W dobrym momencie to czytam bo ostatnio miałam tak że zaczęłam odcinać się od ludzi, drażnili mnie, wydawało mi się że najlepiej mi będzie się zabunkrowac, zaczęło mi narastać poczucie że są wredni, złośliwi i ich zachowania sprawiały że najchętniej kompletnie urwalabym stosunki międzyludzkie czy ograniczyła do minimum. I coraz gorzej się z tym czułam, nie było mi lepiej (choć zawsze bardzo lubilam swoją samotność). Chciałam kreować inaczej a w efekcie co wychodziłam do innych to trafiałam na ludzi marudzących, narzekających, obgadujących, niby miłych ale pod przykrywką tego wbijających gwoździe w serce.. i samonapedzalo się to. Mam nadzieję, że teraz będę mogła spojrzeć na to pod innym kątem, przeprogramować swoje podejście, dać szansę innym a w efekcie sobie samej. Ogromne dzięki
I zaczniesz spotykać innych ludzi, a marudy będą fajniejsi, tak działa prawo przyciągania 😀 love <3