Poniekąd przyłapałam i zaczęłam drążyć, to się przyznał..
1. Działanie – konsekwencja działania POMIMO (bo zawsze coś się pojawi na przeszkodzie)!
2. Skuteczność – gdzie skierować własną moc (gdyż fakt, że masz ją już wypracowaną jeszcze nie przesądzi o sukcesie)?
Ta moc, to jest Twoja wola, która sprawi, że codziennie znajdziesz się na treningu, że nie skusisz się na zjedzenie rury wydechowej, chociaż jak diabli ciągnie Cię do tego. Że nie wymigasz się od codziennych 4 szklanek, bo coś tam, coś tam.
Życzy Ci się: „Moc jest z Tobą”. A Ty traktujesz to tylko jak formułkę grzecznościową. Ale moc jest z Tobą i w Tobie. Tyle, że się schowała. Wylezie i urośnie, gdy tylko na każdy dzień zaczniesz ustawiać wysoko poprzeczkę i ją każdego dnia przeskoczysz.
Wysoko dla siebie, nie dla zawodowego atlety, biegacza, czy amerykańskiej aktorki, której płacą miliony za schudnięcie.
Nie czekając, aż nadejdzie choróbsko. Żeby nie było, wtedy jak najbardziej należy stawiać poprzeczki jak najwyżej na własne możliwości tego dnia. Nie ma innej drogi do Twojej ewolucji.
Co jak wiesz, wymaga POŚWIĘCEŃ.
Nie możesz iść? Zacznij się czołgać, ale każdego dnia rusz ze skrzyżowania.
W imię miłości do siebie, zdrowia, odmładzania, sprawności, w tym intelektu, pieniędzy, urody i temu podobnych dążeń. Jednym słowem, żeby osiągać cele dalsze, trzeba robić codzienne mniejsze. Dzień w dzień, systematycznie, higienicznie skakać jak koza przez pochyłe drzewa. Twoje, nie Twoich dzieci, mężusia, szefa korporacji.
A co, gdy wkładasz w coś wiele wysiłku, ale nie widzisz efektów?
Rozżalasz się, że nie dostajesz nic w zamian?
Naprawdę tak sądzisz, że nic. Nie piękniejesz, nie zdrowiejesz, nie chudniesz, nie masz lepszych wyników w sporcie, nie wzbogacasz się w portmonetce.
Te godziny na treningach i praktycznie żadnych wyników.
Te godziny procedur odkwaszań i wciąż powracające alergie, zajady, zimna, zapalenia gardeł, tarczyca, kowidy.
Godziny pracy i nędzne zarobki.
Bycie idealną żoną i stale niezadowolony mąż.
Codzienny trening fitness i ciągły brak chłopaka.
Codzienne bieganie, a w głowie wciąż smutek i lęki.
Nawet gdy przegrywa, bo zdobywa szlify, uczy się, a gra daje mu wyrzut dopaminy NAGRODY. Czy gracz spazmatycznie oczekuje wyników, przydusza wyniki, czy po prostu jara się byciem w grze? Nawet, gdy się boi, jara się. Nawet, gdy się emocjonuje, śpieszy, potyka, jara się dopaminą.
Ale Twoje przyduszanie odbiera radość życia, gdyż jesteś w ciągłym przymusie. A gra jest DOBROWOLNA!
Potraktuj to jak grę! W odchudzanie, w sprawność, w pieniądz, w zdrowie, w samodzielność, w odwagę opuszczania skrzyżowania, nawet, gdy jest strach i są emocje. Bo w grze to lubisz. GRA SIĘ bo SIĘ LUBI.
– Pepsi tyle robię, to kieeeedy schudnę, kiedy zarobię, kiedy wyzdrowieję, kiedy przestanę się bać?
– Wtedy, gdy nadjadą Szwedy.
Jedną z pułapek w które wpadają ludzie, którzy bardzo starają się, aby osiągnąć cel jest nadużywanie własnej mocy. Nadużywasz swojej siły woli. Napinasz cięciwę i łamiesz łuk.
Jeżeli swoją moc skierujesz nie w tę stronę, doznasz poważnego uszczerbku energii bez żadnych osiągnięć. Przeciekniesz energią, osłabniesz, a nie dotrzesz do celu. Odbierzesz sobie moc bez poczucia racji.
Podstawowe pytanie:
Załóżmy, że w wyniku konsekwentnego treningu jesteś bardzo silny fizycznie. Zamknięto Cię w pokoju. Zacząłeś więc naciskać ciałem na ściany. Tymczasem drzwi były otwarte. Wystarczyło chwycić za klamkę. Oczywiście ściany stawiły opór nie do pokonania. A Ty teraz już bez sił nadal tkwisz w pokoju. Masz poczucie, że Twoja moc na nic Ci się nie przydała, że zostałeś zdradzony przez własną siłę woli, gdyż nie udało Ci się wydostać z pokoju.
Albo robiłaś obsesyjnie, ortoreksyjnie wręcz co trzeba. Dbałaś o pokarm, wodę, kontrolę wagi, alkalizację, a tu przyplątuje się choroba. Jesteś zdegustowana i rozczarowana. Tak się dzieje zawsze, gdy chcesz coś zmienić, zrobić, polepszyć i MASZ NA TO CHĘĆ, MOC, ORAZ SILNĄ WOLĘ, ale poruszasz się od początku w niewłaściwym kierunku. Ten niewłaściwy kierunek to życie w oczekiwaniu na nagrodę.
Przyduszanie, dociskanie, dyszenie na karku, odbiera radość i efektywność działania. Zaczynają się problemy psychiczne, a za nimi często choroby somatyczne. Pojawia się zdegustowanie życiem. Odgrażasz się, że już się tu więcej nie zalogujesz.
W ten sposób padają biznesy, interesy, blogi, zdrowie, sprawność. W ten sposób można zaprzepaścić własny ogromny wysiłek.
Czyli można mieć silną wolę, moc, generalnie rządzić, tyle, że te wszystkie zalety nie będą na Ciebie pracowały. Zmarnują się. Jednocześnie poczujesz się smutna, zazdrosna, sfrustrowana niesprawiedliwością dziejową. Niesprawiedliwie potraktowana przez życie. Tak naprawdę przez siebie samą.
Jest na to rada?
Zwykły człowiek nie ma odpowiedniej wiedzy, a więc ciągle stara się robić rzeczy w niewłaściwy sposób, co nie przynosi mu spodziewanych efektów. Patrzy na efekty innych ludzi, ale nie rozumie skąd się wzięły.
Ekspert rozwiązuje przyczyny problemu. Nie marnuje własnej mocy, nie marnuje siły woli.
Pozwól, że będę Twoją oślicą przez chwilę, że podwiozę Cię na moim garbie pod szczyty Himalajów, potem zadecydujesz, gdzie i czy pójdziesz dalej.
Tak, czy siak będziesz gotowa.
100% izolat serwatki CFM Shake Shake TiB dostarczy obok budulca mięśni (czyste białko), mniej niż 100 kalorii. Natomiast w wyniku termogenezy po posiłkowej zabierze blisko 400. Rachunek jest prosty!
Wyobraź sobie, że wkładasz ogromny wysiłek w utrzymanie idealnej wagi. Boisz się masy mięśniowej jak ognia, unikasz Shake Shake, żeby tylko nie wbudować białka w mięsień. W domyśle może stałabyś się grubsza?
W rezultacie twój metabolizm leci na pysk, nie ma odpowiedniej ilości KOMÓREK MIĘŚNIOWYCH NIEZBĘDNYCH do SPALANIA TŁUSZCZU. W końcu zaczynasz wyglądać gorzej, tracisz siły, zyskujesz frustracje i generalnie gdy jeszcze dołączyć hormonki, humorki i zgubione parasolki, stajesz się nie do zniesienia. Ostatecznie Twój chłopak zapisuje się na siłownię i wiąże się z umięśnioną i elastyczną, czyli śliczną.
To wszystko wydarzyło się tylko z jednego powodu. Moc wylazła, była, działałaś, ale nie posiadłaś wcześniej wiedzy. Nie ukierunkowałaś własnej mocy jak ekspert.
Nie marnuj swojej mocy na bezcelowe działania. Zostań ekspertem w dziedzinie prawidłowego wykorzystywania silnej woli.
w didaskaliach
A gdy często brakuje Ci konsekwencji, miewasz słomiany zapał, albo zwyczajowo działasz zrywami, to już jest mus! Przynajmniej jak zapłoniesz, albo poczujesz zew do zrywu, to skoczysz w dobrą stronę.
Niech MOC będzie z TOBĄ!
owocek
Powiązane artykuły
Komentarze
ODPORNOŚĆ wzmacnia MOC!
Polecam Ci WYSOKIEJ jakości Witaminę D3+K2 TiB zamkniętą w szklanym słoiczku:)
Dzięki Oślico ❤️
Hejka! Dawno Cię nie słyszałam <3
Kochana Pepsi, wyslij mi prosze chociaz dobra mysl. Jestem gotowa na zmiane. Ruszam. Mysl o mnie prosze <3
Kochana wysyłam zestaw dobrych myśli dla Ciebie, wspierających <3
A co specjalisci radza w temacie znaleziania milosci? Szukam, szukam i nic.
Hej Pepsi,
bardzo mocny tekst.
W kwestii działania – udało mi się to wszystko już także dzięki twojemu blogowi zrozumieć – działanie działa najlepiej. I dodaje mocy.
W kwestii wytracania mocy i błędnych ścieżek – również trudno się nie zgodzić, wybiorę po prostu ten fragment z posta:
„Jeżeli swoją moc skierujesz nie w tę stronę, doznasz poważnego uszczerbku energii bez żadnych osiągnięć. Przeciekniesz energią, osłabniesz, a nie dotrzesz do celu. Odbierzesz sobie moc bez poczucia racji. […] Ten niewłaściwy kierunek to życie w oczekiwaniu na nagrodę.”
Jedyne, co mnie lekko zastanowiło, to ta metafora gracza i kwestia dopaminy. I już mi się otworzył worek z pretensjami, że tak tego podejmować nie należy, ale na szczęście jakaś myśl kazała mi najpierw trochę jeszcze poszperać i taki fakt się nasunął:
dopamina – zachowania apetytywne – zachowania konsumacyjne
…i? Mniejsza o to, jak definiują neurobiolodzy każde z nich i jakie wysnuwają wnioski. Grunt, że rozróżniają dwa aspekty nagrody: pogoń za nagrodą i jej konsumpcję.
I tu mi się otworzyło światełko, że błądzenie to jednak wieczna pogoń za nagrodą bez zrozumienia, po co ona nam tak naprawdę jest, co możemy konstruktywnego z nią dalej zrobić, zdobędę umiejętność, a do czego ją wykorzystam?
A „konsumpcja” (używam tego słowa prowizorycznie tu) to jednak jakiś stopień zrozumienia, konsumuję przecież odżywczy pokarm, żeby zregenerować siły, utrzymywać entropię przynajmniej w ryzach lub obniżać ją, trawię coś (nie tylko pokarm ale i trudne doświadczenia w grze), żeby przy następnej przeszkodzie poradzić sobie lepiej…
Dopamina odgrywa rolę w obu procesach, więc jak dla mnie, nie byłaby ona w centrum mojej uwagi. Natomiast gracza… też można interpretować podwójnie… jako tego wiecznie uzależnionego od gry (hazardzistę) oraz tego, który mądrze gra w jakimś celu…
Więc odczepię się od metafory gracza, bo różni ludzie mają z grą różne skojarzenia.
Co wynoszę z tego dla siebie?
Obniżanie entropii – to oczywisty wybór w grze dla dobra (moim zdaniem istnieje też zło, które jest czymś innym niż brak dobra, ale to temat na inną rozmowę, w każdym razie mnie zło nie rajcowało nigdy, ale za to obezwładniało, wpędzało w rozważania i bezsilność, że sobie z nim nie poradzę, teraz myślę inaczej…).
Podwyższanie wibracji – to również oczywisty wybór, jeśli gramy po stronie dobra (to nie tak, że każde obniżanie wibracji to intencjonalne zło – każdy obniży wibracje, gdy się gubi, to nie znaczy, że jest zły, zły potrafi lekko podkręcić wibracje w celach manipulacyjnych, ale tak naprawdę reżyseruje wibracje niskie).
Nauka – tak, jest również powiązana z popędami nagrody, a więc uczmy się, wzrastajmy po to, żeby nastrajać nasz układ nagrody na te „konsumacyjne”, kompletne cykle, niepogubione i róbmy to ku niskiej entropii i wysokim wibracjom –
tak mi się w tych wektorach rozpisuje droga przebudzenia…
Tako rzecze kiszonka, która… odpadła po drugim biegu siódmego tygodnia z powodu bólu ściegna Achillesa… ale nie złamało jej to, gdyż odczeka, i potem do biegania wróci…
Podobno takie coś mogłoby bardzo obniżyć dopaminę, a wślad za tym może i wibracje, ale na szczęście wibracji nie obniżyło, więc nad dopaminą nie ma co się nawet zastanawiać 🙂
Osho lubił taką twórczość, że dobro nie ma przeciwieństwa w postaci zła. A ja powtarzałam za nim, ale teraz, gdy analizuję Kybalion, i te suwaki ciepło zimno, zastanawiam się jeszcze raz, czy dobro i zło to ten sam suwak, czy miłość i nienawiść również? Osho może mieć rację.
Droga Kiszonko bardzo ciekawa rozprawka. Dzięks i życzę szybkiego wyjścia z kontuzji <3
Myślę, że to ten sam suwak. Takie są prawa. Świat jest biegunowy i opiera się na paradoksach. Natomiast to o czym mówi Osho to być może to, że nienawiść to brak miłości, zło to brak dobra, a ciemność to brak światła. Ale to nie wyklucza biegunowości. Inną rzeczą jest to, co znajdziesz w Kybalionie, że Mistrz wznosi się ponad wahadło, które przechodzi pod nim. Więc patrząc z tej perspektywy, na wyższym planie jest wyłącznie dobro. Osho od momentu jak wyszedł z ciała (polecam biografię Osho) to zdecydowanie zdecydowanie miał zupełnie inne myślenie, bo patrzył z perspektywy innego planu. Niezła rozkmina swoją drogą.
By the way, miło jest spotkać kogoś, kto ma podobny sposób myślenia, pisania, wyrażania się i podobnie bezpośredniego. Czyta te same książki i jeszcze się tym wszystkim dzieli. Aż świat od razu stał się jaśniejszy. Pozdrawiam ciepło!
hej Tom, Twój komentarz to pierwsze słowa jakie przeczytałam dzisiaj rano, wielce przyjemne doświadczenie, dzięki i pozdrawiam Cię także
<3
Bliskie mi jest stwierdzenie, że np. miłość nie jest przeciwieństwiem nienawiści, ale przeciwieństwem miłości jest brak miłości.
Idąc tym tropem, rezonuję jak najbardziej – przeciwieństwem dobra jest brak dobra, ale właśnie w miejscu, gdzie brak dobra (a więc nasze obniżenie wibracji, nasza rosnąca entropia), może łatwo pojawić się zło, a przynajmniej zrobić z tego miejsca braku dobra użytek… może trochę jak te złe i dobre bakterie? Próżnia braku dobra nie jest stabilnym ani bezpiecznym miejscem…
Idę tropem, że przeciwieństwem dobra jest brak dobra, co nie wyklucza istnienia zła, ale też samo w sobie nie stwarza takiej konieczności, że to immanentne zło istnieje…
Ale jest jeszcze jedno spostrzeżenie – przecież tam, gdzie pojawia się dobro, to tego czegoś, co odbieramy jako zło, jednak ubywa, jednak czmycha… czyli po prostu z miejsca, w którym był brak dobra można zrobić miejsce dobra i już złu nie będzie tam tak wygodnie… Co innego walić złem w zło – wtedy zło się potęguje… I nie chodzi mi tu o obniżenie wibracji – znowu zgadzam się z tobą, że nawet wnerw i stanięcie w obronie kogoś słabszego to jest pewne obniżenie wibracji, ale jednak jest to dobro. Zdecydowanie.
Ja jeszcze oprócz częstotliwości wibracji mam ochotę wyróżnić… dajmy na to… amplitudę… albo głośność…! Zarówno niskie jak i wysokie wibracje mogą być ciche albo głośne, te wysokie wibracje działają wspaniale bez względu na to, czy ciche, czy głośne są… (choć właśnie jak ktos z wysokimi wibracjami ma wysoką amplitudę, to staje się takim Jurkiem z Orkiestry albo inną osobą, ktora rozwibruje wiele innych ludzi). Natomiast niskie wibracje potrafią być też bardzo ciche (małe ego?) a jednak czynić sporo entropii…
To tyle na dziś 🙂