Poniekąd przyłapałam i zaczęłam drążyć, to się przyznał..
Nie jestem już młodzieniaszkiem, ale moje życie to czasem dla mnie rzeczy nie do ogarnięcia. Pierwszy mąż przemocowiec (wylazło dopiero przy dzieciach) i strasznie ciężki rozwód plus nieustająca walka z nim (on ciągle od kilku lat nieustannie o coś wszczyna rozprawy w Sądzie). Miałam okres, że chodziłam na terapię, ustawienia helingerowskie, rytuały chrześcijańskie aby mu wybaczyć (co mi się udało). Niestety on dalej jest w moim życiu i próbuje mnie ukarać. Nauczyłam się z tym żyć. Nie w tym rzecz. Drugi mąż, którego naprawdę wydawałoby się rozpoznałam (dobry, mądry i również doświadczony przez los), po 3 latach (ja akurat w 4 miesiącu ciąży z nim) mówi mi nagle, że nie nadaje się do roli męża i ojca i naprawdę to co chce robić, to uciec. W ten sposób zawsze reagował na długotrwałe relacje (niestety dysfunkcyjny dom rodzinny). Odkryłam też niedawno, i przyznał się do tego, że od 2 miesięcy pisze z jakąś kobietą maile mające charakter flirtu. Nie wie dlaczego, nie spotykał się z nią i nie miał zamiaru się spotkać. Mną na początku rąbnęło. Teraz ogarnął mnie ogromny smutek i jako kobieta za chwilę z trójką dzieci, 40-letnia, bez dochodu (bo akurat zakładam działalność, ale przez ciążę i dziecko muszę znowu przerwać), poddaję się rozpaczy, bo co dalej robić, jak sobie radzić mając trójkę dzieci na głowie? Facet myślę, że chociaż obiecuje że już będzie dobrze, to po prostu puszczam go, chociaż dalej kocham. Przestałam wierzyć w tę bajkę, że razem będziemy wspólnie pracować na wspólną przyszłość. On po prostu może faktycznie się nie nadaje, nie zmuszę go i nie mam zamiaru zmuszać. Jak poradzić sobie z tą odpowiedzialności … już z dwójką dzieci było i jest mega ciężko (bo to raczej na mojej głowie wszystko), a teraz bez kasy jeszcze. Czy ja mam iść pod most? Naprawdę muszę w sobie znaleźć siły ponadludzkie dla mnie… jak to zrobić?
Seks jest niskowibracyjny, połączony z najniższą czakrą, jest ogromną stratą energii. Kościół zachęca do seksu małżeńskiego, ale Kościół prawie we wszystkim kłamie. Nie ma smutniejszej organizacji i bardziej mieszającej w głowach niż Kościół i generalnie religie. Gdybyś stosowała seks zgodnie z jego przeznaczeniem, czyli do prokreacji, gdzie orgazm prowadzi do przekształcenia się w energię organizmu i wszystko nabiera głębokiego sensu i równowagi. Byłoby wporzo, a nie jest. Napisałaś, że pierwszy mąż „przemocowiec, co wylazło przy dzieciach dopiero„. No to ja rozumiem, że masz bliźniaki? Bo przecież nie żyłabyś i nie uprawiałabyś nadal seksu z człowiekiem, który stosuje przemoc w rodzinie. W jakim celu? Napisałaś …” już z dwójką dzieci było i jest mega ciężko, bo to raczej na mojej głowie wszystko”… , a przecież twierdziłaś, że wcześniej dobrze rozpoznałaś swojego obecnego męża, i zdecydowałaś się na uprawianie seksu z kimś, kto nie odciążał Cię przy Twoich dzieciach? Nowy organizm, dziecko w kołysce, to nie jest wypadek przy pracy. To jest jedyny sens pracy zwanej seksem. W każdym innym przypadku seks zabija dziecinną radość życia. Jest karmicielem matrixu, źródłem przypadkowych ciąż, aborcji, strachu i lęku. Siedzi nisko, w tym samym miejscu, gdzie każda ekscytacja. No tośmy sobie wyjaśnili, że w Twoim przypadku „jedynym winnym” zaistniałej sytuacji jest Twoja utrata energii spowodowana nieodpowiedzialnym seksem. Młoda dziewczyna dotąd jest radosna i pełna esencji dziecka dopóki nie zacznie uprawiać seksu. Seks w jednej sekundzie zabiera Twoją esencję dziecka. Matrix wmawia ludziom, że seks jest cool, spoko, że jest wyznacznikiem udanego życia, że nauczycielka stawia mniej dwój, gdy miała rano dobry seks, jak Zamachowski ze swoją nową żoną, najgłupszą żoną na świecie, jakby kto pytał.
Ludziom się pomieszało w głowie, ponieważ muszą karmić matrix. Są stale zachęcani do seksu, na każdym kroku się ich podnieca. Najpiękniejsi ludzie, to tacy, którzy wzbudzają pożądanie seksualne. Podobnie jak przedmioty. Ekscytacja przedmiotem to bardzo podobne emocje. Miałaś przemoc w rodzinie i z takim gościem zrobiłaś sobie kolejne dziecko. Łaziłaś gdzieś do czarnych po nauki, a tymczasem wystarczyło logicznie uświadomić sobie, jak matrix Tobą steruje i ruszyć ze skrzyżowania. Miałaś kolesia, który nie przejął obowiązków ojca dla Twoich dzieci, i zrobiłaś sobie z nim kolejne dziecko. Piszę o tym, nie żebyś poczuła się gorzej, tylko, żebyś sobie uświadomiła, że wszystko jest dokładnie takie jakie miało być za Twoją sprawą. Doprowadziłaś się do tego punktu, i teraz jest ten moment właśnie, że trzeba okazać wdzięczność sobie i życiu, że jesteś w tej dupie, bo to Cię uzdrowi, wyzwoli i stanie się zaczątkiem sukcesu, czyli nowego wahnięcia wahadła życia. Dość już braku logiki w Twoim życiu. Dość niemyślenia. Dość niskich ekscytacji. Dobra, czyli na razie robiłaś wszystko pod dyktando matrixu, reptilii i bankierstwa, Watykanu i masonerii, a szataniści aż zacierają łapki z radości. Masz wkrótce troje dzieci, nie jesteś niezależna ekonomicznie, a Twój mąż zbija bąki w internecie. No pięknie. Jeśli chodzi o Twojego męża obecnego, to nie demonizuj takiego flirtu. To oznacza tylko tyle, że Twój mąż śpi, i że kompletnie nie używa rozumu. Jak większość facetów osiadł w siódmej czakrze i chętnie drażniłby tylko narządy płciowe dusząc w ten sposób emocje strachu. Jest mięczakiem, dokładnie takim, jaki hoduje dzisiaj matrix i nie wie do czego służy ejakulacja. Że go jeszcze bardziej doi i pozbawia sił życiowych. Ale to nie Twój problem, tylko jego.
Natrafić na wcielenie rycerza, na Zbyszka z Bogdańca, na kolesia moralnego, honorowego, prawego, jest coraz trudniej, bo pewnie w swej wysokiej świadomości znaleźli drogę, żeby się już na tym planie nie pojawiać. Jest tutaj masa kosmicznych śmieci zmieszana z ludźmi, ale Twój pierwiastek żeński Cię wyróżnia, masz moc dziewczyno, ale o tym za moment. Najpierw za wiele zasług w przeszłości zostajesz wyróżniony, czy wyróżniona. Bywa, że dostajesz jakby nieśmiertelność, a raczej ochronę, że nie można Cię tutaj zabić, ani nie zginiesz w wypadku. Odejdziesz, gdy zużyje się materia ciała. To bardzo dobra śmierć, ze starości. Dzisiaj już prawie nikt nie umiera ze starości. Ludziom znacznie wcześniej gęstnieje krew. Wracając, jednak, gdy będziesz robić różne rzeczy i nie będziesz ich robić świadomie, nagle znajdziesz się w czarnej dupie. Siedzisz więc na tym swoim skrzyżowaniu, drżysz ze strachu, szukasz winnego, ale winnego nie ma. Wszystko zadziało się na nieświadomce. Przyszedł więc czas na przebudzenie i to będzie najpiękniejsze wyzwanie w Twoim życiu. Wyruszasz dziewczyno w drogę. Teraz jeszcze Twoje ciało będzie przysparzało Ci pewne kłopoty związane z huśtawką hormonalną, śmiej się z tego, nie identyfikuj się ze smutkami, strachem, to nie Ty. Ty teraz doświadczasz potężnego stopnia, który wyrzuci Cię wysoko w górę. Wiem o tym, bo do mnie napisałaś.
Nie będziesz powierzała swojej energii żadnemu człowiekowi w celu naprawy siebie. Nie jesteś zepsuta, jesteś tylko rozregulowana, gdyż śpisz. Wszystko wskoczy na właściwy tor, gdy zaczniesz się oczyszczać. To będzie Twoje ruszenie ze skrzyżowania. Jesteś w ciąży, więc oczyszczanie ciała tylko w ramach programu dla ciężarnych. Zero oddawania energii mięczakowi, którego nazywasz mężem. Dopóki on nie skuma, że jest miękki, że nie jest rycerzem, że śpi, jak każdy inny facet z ręką w gaciach. Jak skuma, zastanowisz się, czy chcesz z nim być. Na razie nie interesuj się nim kompletnie, nie licz na niego, niczego nie oczekuj, bo on Cię zanieczyści. Bardzo dużo czasu spędzaj w naturze, oddychaj. Akceptuj sytuację i ciesz się, bo takie rzeczy zawsze prowadzą w górę. Masz teraz w sobie esencję swojego dziecka, to mega rzecz do wzrastania. Obok siebie masz dodatkowo dwie esencje swoich dzieci. Zaczniesz dostrzegać ten cud i dar, gdy tylko się oczyścisz. Zalecam też całkowitą ascezę seksualną. Nie daj się też uwieść emocjonalnie nikomu, w tym księdzu, nawet nieświadomemu co czyni. Zero seksu, chyba, że w celu kolejnej prokreacji, ale i tak wcześniej masz oczyścić ciało. Odstaw mięso. Gdy oczyścisz ciało, Twój umysł też zacznie inaczej pracować, na Twoją korzyść, bo teraz Ci zawirusowane ego przeszkadza. Ale i tym się nie martw. Twoje dzieci szybko dostrzegą Twoją zmianę i zaczną się lepiej chować. Gdy zgodzisz się na to co jest teraz, oczyścisz się, zaczniesz od ascezy, staniesz się rozumna, pojmiesz co się wokół dzieje, czyli ruszysz ze skrzyżowania wahadło twojego życia pójdzie do góry.
Dziewczyno ciężarna, masz ogromną moc, stań więc po jej jasnej stronie
z miłością pIeIpIsIi
Powiązane artykuły
Komentarze
seks naprawde jest tak niskowibracyjny? nawet taki z kims kogo sie kocha a nie one night stand?
no i co z tego, że się kocha, przecież można kochać wiele osób, bywa, że naraz, niekiedy jedną po drugiej 🙂 mówimy tutaj o świadomej ascezie niezbędnej do przebudzenia
Pepsi, a możesz rozwinąć temat ascezy? Czym ona jest? Bo chyba nie spaniem w worku na pustyni i jedzeniem chleba i wody 😉 Also asceza a Rolls-Royce’e Osho? Albo asceza vs. życie łatwo i prsyjemnie?
Osho to Vrill https://www.pepsieliot.com/6-kontrowersyjnych-info-na-s-czyli-najbardziej-wykrecony-w-kosmos-wpis/, ale można posiadać piękne przedmioty i żyć w ascezie.
Oto asceza:
Zalecam dietę bezmięsną, owocowo warzywną, zielono listną, antyreptiliańską, niskotłuszczową, najlepiej surową w dużym procencie, codziennie długi post, najlepiej 20 godzin, duża aktywność, najlepiej bieganie, duża dawka eremictwa w przyrodzie, czyli w samotności. Wyprowadzenie się z bloku, z dużego skupiska ludzi powinno być priorytetem, gdy chcesz się przebudzić.
Pepsi dziękuje, że jesteś, ratujesz mi życie dosłownie.
Tak, można kochać wiele osób (wspomnienia duszy) a potem człek się gubi w tym wszystkim 🙂 seks tak, niski jest, sama swego czasu wyczuwałam u 'kochankow’ jak ich dusze opuszczają ciała, a sam 'kochanek’ zatracał się w zwierzęcym pędzie i przestawało być fajnie.
w sumie… pewnie masz racje. moj partner zupelnie stracil zainteresowanie od kiedy zaczal medytowac i budzic sie
Może nie na temat, ale ostatnio Pepsi zrozumiałam co to znaczy „to się od ciebie odczepi”. Bardzo się spinałam, że jem truciznę, nie umiem się powstrzymać, a strach przed trucizną nakręcał coraz większa konsumpcję trucizny. Nagłe zrywy pt. od dziś tego nie jem, kończyły się po tygodniu, czy nawet miesiącu, dwóch jeszcze gorszym truciem się. Az odpuściłam, zaakceptowałam. I wszystko stało się samo. Zaczęłam jeść zgodnie z IF, sama za siebie. Stopniowo. najpierw mleko odpadło, za nim kawa i energetyki, potem gluten, za glutenem zboża i pseudo zboża i nasiona, teraz czuję jak pomału odpada mięso, którego jeszcze dwa miesiące temu było „rzeczą, której nigdy nie rzucę”. Po prostu zorientowałam się, że już tego nie kupuję, nie jem. Nie potrzebuję do szczęścia. Nawet własny ogród owocowo-warzywny zasadziłam w doniczkach, na dachu garażu, bo na razie nie mam gdzie. Hashi się uspakaja, TSH książkowe bez leków, guz na tarczycy maleje. Doktorek przeciera oczy, patrzy na wyniki, wzdycha, jeszcze raz przeciera oczy i mówi: To może przepiszemy Letrox, żeby utrzymać te świetne wyniki?, a ja? A ja się tylko śmieję, do rozpuku. I czuję, jak mi się oczyszcza umysł, jak widzę wyraźniej, myślę czyściej.
Też mam męża kanapowca, bezczynnego, głęboko we śnie. Póki co, nie idzie w górę za mną. Musi sam się obudzić. Za to syn, tak jak napisałaś do bohaterki posta: zaczął się lepiej chować. Problemy odpadają razem z nałogami. Pozdrawiam.
WOW! 🙂
niezle..ale jak odpuscilas i zaakceptowalas? Pozwalalas sobie na te napady obzarstwa i konsupcje trucizn bez wyrzutow. Jak to od Ciebie odpadlo w koncu?
Jakbym o sobie czytała. Póki się miotałam walczylam to było chyba tylko gorzej w koncu zaakceptowałam i badziewia zaczęły odpadac jeden po drugim. Chyba nawet na identycznym etapie jesteśmy bo wlasnie odpada mieso które te, wydawało się nie do rzucenia. Z ogrodkiem identycznie, nawet za parę dni biorę ze sobą do Chorwacji kilka doniczek z moim kochanym jarmużem z ogrodka?A dużą miałaś ta niedoczynność? Ja 10 mies temu odstawilam letrox. W krytycznym momencie tsh ponad 50,ale od stycznia stopniowo spada, tyle że tteraz coraz wolniej, jest ok 10,nie wiem czy jeszcze spadnie… Generalnie czuje się od dłuższego czasu swietnie, poprostu chce się zyc! ft4 w normie choć ale endokrynog próbuje wciś hormony że niby nie mogę mieć takiego tsh, a pod nosem coś belkotala że te hormony tarczycy to w normie że niby zapas taki miałam. No tez sie uśmiałam bo od 10 mies jestem bez letroxu i był moment że spadły ponizej normy a teraz jest gites wiec jaki zapas, chyba tarczyca działa, usg tez dużo lepiej niż dwa lata temu. Zastanawiam się co dalej bo chce mieć dziecko i nie wiem czy uda mi sie obniżyć to tsh, a może się tego tak kurczowo nie trzymać skoro ft4 jest ok. Doradzimy proszę, podziel się swoim doświadczeniem, dzieki☺️
Zaakceptowałam, że jem kompulsywnie i ustawiłam sobie 4 godziny jedzeniowe w ciągu dnia.W tych godzinach godzinach jadłam, dużo i na co miałam ochotę. Dzięki temu przestałam myśleć o jedzeniu. Trenowałam uważność i bycie tu i teraz. ruszałam się na powietrzu, łapiąc na skórę słońce (nie biegam, jeszcze z tym nie rezonuję, ale bardzo dużo chodzę). Decyzje zakupowe same zaczęły się zmieniać. Z czasem moje ciało odrzucało jakiś pokarm- tak było z bezglutenowymi zbożami- zorientowałam się, że po zjedzeniu kaszy jaglanej czy ryżu czuję, się ociężała umysłowo, złe samopoczucie było na tyle nieprzyjemne, że zrezygnowałam z tego. Przestałam czuć taką potrzebę.
Nawet kaszy jaglanej nie jesz? Niby tak oczyszcza i odkwasza organizm i najlepsza ze wszystkich kasz. No i dosc dlugo trzyma sytym 🙂 Czyli jestes na surowiznie? Faktycznie czlowiek na surowiznie czuje duzo energii, ale trzeba tego naprawde sporo zjesc i przyrzadzanie salatek sokow i szejkow trwa dlugo .. mam wrazenie ze przy naprawde zdrowym odzywianiu (glownie surowym) caly dzien kreci sie tylko wokol jedzenia.. albo sie go robi, albo o nim mysli – nawet jak sie czlowiek porzadnie naje, to za godzine jest glodny.. wiec w tych dlugich oknach zywieniowych bez jedzenia.. wystarczy jakis impuls i juz sie czlowiek lamie.. jak to robicie?
sorki mylisz się, niczego nie przyrządzam, chyba że wrzucam do blendera, po prostu idę do misy z owocami i jem. Zielonki blenduję i wypijam. Żeby się przebudzić potrzeba, aby świadomość ewoluowała potrzeba codziennych postów, biegania. Po wysiłku przychodzi wielka nagroda. Potrzeba samotności i ascezy, no i dzielenia się z innymi ludźmi. Jak tak do tego podejdziesz dieta taka stanie się oczywistością. Jem tak od wielu lat. To świat ludzi, którzy są na tradycyjnych dietach ciągle kręci się wokół jedzenia i gotowania. Widzę to wyraźnie, szczegóonie na wspolnych wyjazdach. Ja sobie wszędzie znajdę w najmniejszym sklepie w Bieszczadach dzisiaj jakiegoś banana, czy przydrożną jabłoń, co nikt nie chce jej najpyszniejszych pod słońcem owoców jeść, a oni w nerwach , cały czas opętani jedzeniem, A we Włoszech to już coś jak święta rzecz. Nie powinno się mieszać produktów, im mniej tym lepiej na jeden posiłek. Zupoełnie wystarczy zjedzenie kilograma jabłek. A potem z 5 bananów. I słoik miodu za 2 godziny 🙂
Nie wiem czy pomogę. Hashimoto zdiagnozowałam dość szybko. największe TSH jakie badałam to 16. Teraz mam 1,7, (1,5 roku różnicy między wynikami). Miałam skrajny niedobór witaminy D3- 5. Suplementowałam z k2mk7 na poziomie 8 tys. jednostek (aż dziwne, że polecił mi to endokrynolog). Żeby uspokoić stany zapalne wyrwałam martwe zęby po kanałówce. Wywaliłam nietolerancje pokarmowe ( np. mojego ukochanego pomidorka :() na uszczelnianie jelit brałam … i L glutaminę, tarczycę wspierałam selenem. Najskuteczniejsze jednak wydały mi się okresowe posty o wodzie . Najpierw 2-3 dniowe potem tygodniowe- raz na 2 miesiące.jak Ci od stycznia spadło TSH o 40, to myślę, że jeszcze będzie spadać. PS. Ja mam takie ukochane doniczki ze szpinakiem.
Tsh 16 to mialam jak mnie zdiagnozowali no i zaraz hormony dostałam. miałam wtedy malenkie dziecko, byłam ta tarczyca tak rozjechana że ledwo funkcjonowałam fizycznie nie mówiąc o psychice. Nie miałam pojęcia o alternatywie, nigdzie nie szukalam, nawet nie miałam sił, więc dwa lata straciłam a choroba postepowala… To pewnie jeszcze potrwa zanim osiągnę równowagę. To tsh najpierw spadalo bardzo szybko ale od lutego tak o dwie jednostki na dwa miesiące… Dziękuję Ci za odpowiedź i porade. Ciesz się zyciem bo jest piekne!
U Siergieja Łazariewa („Diagnostyka karmy”) wyczytałam, że aby energia seksualna z poziomu zwierzęcego przeszła na poziom ludzki, a nawet boski, gra wstępna powinna trwać co najmniej 2 h. Może to jakaś opcja? Mniej, a dłużej, lepiej…
niby seks tantryczny, ale to też ściema
czyli tylko asceza prowadzi do oswiecenia?
Mega fajny wpis.
Ja mam swojego Zbyszka z Bogdańca . I nam seks służył głównie do tego, żeby mieć młode. Poza tym to tak średnio nas to interesuje (A jesteśmy po 30.). Przed ślubem znaliśmy się 4 lata i nigdy nie uprawialismy seksu, ba , nawet nie przeżywaliśmy żadnej frustracji z tego powodu. Jest to jest, jest fajnie, a czasem całe miesiące nic i tez jest fajnie.
I nie uważam, że Kościół to smutna organizacja, która prawie we wszystkim kłamie. Nawet też niespecjalnie zauważam, żeby zachęcał do seksu małżeńskiego. Owszem, jest jakieś tam wskazanie na to że to niby buduje głębszą więź i takie tam, ale tez słyszę, jak wielu kaznodziejów mówi, żeby się tak nie zafiksowywać na tym temacie. No i my na pewno nie jesteśmy zafiksowani, może dlatego , że dużo tworzymy, bez tworzenia czujemy jakbyśmy nie żyli.
ale do jedzenia ciała i picia krwi zachęca
Agga też tak mam i miałam 😉 też na niczym się nie fiksowalismy choć wiadomo za młodu krew nie woda i różnie bywało ale przenigdy seks nie był nadrzędny, nawet nie nazbyt istotny. W tej chwili całkiem koncentrujemy się na młodych i 'tworzymy’ czy pomagamy się ulepić nowym małym ludziom. Fascynujące i wykańczające ;))
No ja też za młodu to byłam raczej mocno nieuporządkowana wewnętrznie, ale w którymś momencie dostałam mocno w łeb, migusiem przemierzyłam drogę z głowy do serca (najtrudniejsze 30cm, jakie człowiek ma do przebycia, jak mi powiedział kiedyś jeden „czarny”), zresztą codziennie ją przemierzam, nic nie jest dane raz na zawsze, ale sfera płciowości się wyciszyła wtedy zupełnie i tak to trwa już całe lata. A „lepienie” młodych nowych ludzi? Rzeczywiście fascynujące. Nic mnie tak nie uczy jak być tu i teraz, i jakim powinnam się stać, jak potomstwo.
W punkcik 😉 pozdrawiam siostro 😉
Buźka :*
Luzik Pepsi 🙂 I Ty i ja wiemy,że nie o to chodzi.
A ja chce seksu a nie mam…a moze tylko czulosci chce..przytulenia itp..samotna sie czuje?
Nina, a kto by się tym przejmował?
Też nie mam i żyję całkiem nadobnie. Napady Ego rozgrywają się melodramatycznie wyłącznie w mej łepetynie bo co ja będę psu albo rodzinie głowę zawracać 😀 Mam więcej czasu na Siebie. Zobacz, jaki to cudny dar. Dostałyśmy czas, żeby ukochać siebie w sensie uświęcenia siebie. Łaskawy Świat dał nam czas na radość, oddech, ryty tybetańskie, robienia postów i kupowania SOBIE tego, co dla NAS. Możemy spokojnie szukać po swojemu w swoim rytmie bez potrzeby przeglądania się w oczach partnera, możemy tak dużo na ile przyzwalamy Sobie na naszą wolność. Głupio to sprowadzać tak nisko wyłącznie do cielesności.
A miłość? jak się kocha Siebie to się z automatu kocha Świat/innych a jak się kocha wyłącznie Świat/innych to dla Siebie jakoś nie ma miejsca. Niewiarygodne jak łatwo kochać Świat i życie. Podnies energię do gory, do serca, i jeszcze wyżej. Da się 🙂 jak podniesiesz zrozumiesz, a jak zrozumiesz to doświadczysz 🙂 Bądź dla Siebie emanacją Światła, Słońca, Życia, zachwyć się Sobą 🙂
Mam to samo!! To jest piękne!
Jest mi w tej chwili dobrze, tak dobrze, że nie oddałabym tego ani za związek, ani za dzikie seksy, ani za miliony monet.
Droga, którą idę i ta radość, która z niej płynie, wiedza którą zdobywam z tego i wielu innych źródeł, te dni sam na sam ze sobą, słońcem i książką. Treningi bez spiny (pierwszy raz w życiu bez spiny), wstępowanie w ascezę. I to ciągłe zdziwienie, jakby rutynowe działania przestały być rutyną, a zaczęły być wciąż i wciąż nowym doświadczeniem.
I nagle stałam się jak „lep” na ludzi. Chcą mojego towarzystwa, chcą mi się wygadać, mówią, że odpoczywają przy mnie i im się świat rozjaśnia.
Czuję, jakbym „dorastała”. To było piękne, gdyż bogate w doświadczenia, 26 lat dzieciństwa, dzięki którym mogłam znaleźć się tu, gdzie jestem teraz. Ta droga, to moja droga, to droga poszukiwacza.
Kocham Was, wiecie? 🙂
<3
Pepsi z tym seksem to pojechałaś własnie jak KK przedsoborowy, kiedy twierdzono, że seks służy właśnie przede wszystkim/głównie do prokreacji. Co oczywiście budzi współczesny sprzeciw, ze nie pozwala na kopulację gdzie się chce i z kim się chce. Nauka KK została trochę poluzowana ze względu na zmiany obyczajowe, społeczne i do tej pory toczą się spory. BTW wpis naprawdę ok:)
a mogłabyś rozwinąć to zdanie : „Jest tutaj masa kosmicznych śmieci zmieszana z ludźmi” 😉 heh
czytaj bloga https://www.pepsieliot.com/podejrzewam-pewnego-faceta-o-przynoszenie-mi-pecha-co-robic/
Pepsi, a ja nie mam ochoty na sex w ogole od bardzo dawna. Natomiast widzę frustrację mojego męża z tego powodu. On czuje się z tym źle. Czasem jest agresywny lub w niefajny sposób się dopomina. Ostatnio mi powiedział, że to mój obowiązek! Co robić? Myślę, że on tak długo tak nie wytrzyma… pozdrawiam x
to nie mężczyzna dla Ciebie może, chce wypić Twoją energię
Własnie, Pepsi, to ciekawa rzecz. Jak już zdarzy mi się seks, to po mam ogromny przypływ energii, jakbym potrójne espresso wypiła, nawet jak wcześniej padałam ze zmęczenia i jest pierwsza w nocy, za to mężuś jest wypompowany (to raczej powszechne u facetów). Dlatego seks jest dla nas średnio atrakcyjny, ja potem nie mogę zasnąć i mogłabym iść biegać(co wcale nie takie znowu fajne jak jest noc na spanie), a on jest mega wymęczony. Zresztą facet traci sporo cynku i to się potem jakoś odbija na jego odporności.
Ogólnie przereklamowany ten cały seks…
Ludzie, zlitujcie się, najpierw Pepsi, teraz Agga, w końcu się zadławię tą kawą na amen! ? Pepsi, swietny tekst, Agga zgadzam się, przereklamowane toto, moje ciało tego nigdy nie chciało, tylko ego mówiło „trzeba się bzykac jak bobry i mieć orgazm za orgazmem!” Na szczęście czasem nawet stosując niewłaściwy wzór mozna dojść do prawidlowego wyniku! Serduszka dla wszystkich!
<3
Mam podobnie. On chce dużo seksu a ja zero.
Zle się z tym czuje, tz z tym jego naciskiem na seks.
Pepsi, jak sobie poradzić z perfekcjonizmem? Przeszlam epizod ostrej nerwicy lękowej, wyleczyłam się pracą z ciałem, sportem, akceptacją, no ale niestety poczucie kontroli nad prawie wszystkim no i ten cholerny perfekcjonizm został. Robię ostatnio porządki w życiu, co by zrobić miejsce nowemu, pozbywam się gratów, pamiątek, książek, ciuchów, biżu, elektroniki i czego tam jeszcze nie zgromadziłam… No i raz idzie lepiej, raz gorzej, ale raczej topornie. Zamiast z tym płynąć, radośnie decydować, bo obrałam sobie myślę, że fajny cel zrobienia porządku wokół siebie i w głowie to ja sie zastanawiam, waham, a co z tym, a czy na pewno wyrzucić, bo pamiątka, bo sentyment, a jak wyrzucić to szkoda na śmieci, a może dać, sprzedać. Nad każda rzeczą się zastanawiam, wkurza mnie to. Próbowąłam to zaakceptować, że tak teraz musi być, nie walczyć z tym, robić wolniej, po swojemu, ale bez rezultatu. Nie chce to ode mnie odpasć. W takim tempie to te porządku zajma mi z rok. Wkurza mnie to ile czasu nad tym tracę, no ale cholera nie umiem inaczej, bo jak starałam się wrzucic na luz i nie przejmować to miałam poczucie bylejakości i czułam sie jeszcze gorzej. Błędne koło :/ helpik plisss 🙂
obrazek jaki sie przyporządkował do mojej wypowiedzi jest wprost idealny haha 🙂
Piszesz rzeczy dla mnie niepojęte. Sentymenty do gratów? Sprzedawać coś co już jest tak naprawdę kupą dla Ciebie? 2 wory się robi i rzeczy porządne pod zbiórkę rzeczy się zawozi, oni zadecydują co wywalić, a reszta von na śmietnik, właśnie byle jak, z poczuciem bylejakości, bo to śmieci.
Jest jeszcze zasada „1 roku”, gdy nie ubrałaś ciucha, torebki, nie użyłaś wyciskarki, łodewer w ciągu roku ani razu, są to rzeczy do wyrzucenia.
Pamiątki sentymentalne tylko napawają smutkiem, ludzie z którymi Ci się kojarzą, albo nie żyją i mają zupełnie inne fajne rzeczy do roboty, na przykład nowe wcielenia, albo już Wasze losy się nie splatają, po co żyć w przeszłości.
Idealna-nieidealna, ja czyściłam mieszkanie z mebli, różnych śmieci przydasiów, przez 3 miesiące, nawet dłużej. Jednocześnie remontowałam i zmieniałam. Perfekcjonizm też mnie gnębił, bardzo długo. To jest lęk przed życiem, że jak stracisz kontrolę to umrzesz. Olej te porządki na siłę, zajmij się czymś innym. Przyjdzie moment, że wkroczysz do mieszkania i wyczyścisz je jak tornado. To się stanie samo. Ja się nie mogłam zebrać do tego latami. Mój perfekcjonizm mi w tym przeszkadzał.
Też tak miałam. Zosia samosia i do tego perfekcyjnie. Teraz chodzę jak tornado, może nie zawsze jest perfekcyjnie, ale ile spraw załatwionych pozytywnie.
O dżizusie /piszę tu, bo to Twój najświeższy artykuł, Pepsi/,
właśnie do mnie przyszło Twoje „Leczenie dobrą dietą”
i jak to wyjęłam z pudła, to mnie zatkało normalnie,
ale kniga! Zawsze jak patrzyłam na reklamę książki, czytając bloga, to mi się takie wyobrażenie kołatało, że to taka powiewna książeczka /nie, że powierzchowna 😉 / , tymczasem toż to nosorożec normalnie! 😀
Nie, no robi wrażenie a i treściwa zda się już na pierwszy rzut ślepiąt, więc już podskakuję z radości na myśl o jej wertowaniu 🙂
Dzięki 🙂
cieszę się