Poniekąd przyłapałam i zaczęłam drążyć, to się przyznał..
Dzisiejsza lekcja jest trochę cudakiem, dziwakiem, niegrzecznym enfant terrible, tym bardziej się odbędzie.
Sceptycyzm nie oznacza braku wiary, bo wierzący i niewierzący to jest to samo, tyle, że ze znakiem minus. Niewierzący jest tak samo przekonany, jak wierzący, że cele wahadeł destrukcji są jego celami. Tak działają religie, dają dogmaty. Sceptycyzm oznacza to, co to tak naprawdę zrobiło dla Ciebie, jaką naukę wyciągnęłaś? Czy na podstawie wieści o Jezusie, Twoja droga zaczęła prowadzić przez coraz to niższą entropię? Czy droga, którą wybierasz ma najlepszy wpływ na jak największą ilość ludzi? Nie ma znaczenia, czy Jezus zrobił to, czy tamto, bo zasada opowiadania o wielkości złowionej ryby, w ciągu tygodnia powiększa rybę dwukrotnie, a tysiąclecia mogą zrobić z niej wieloryba. Jest też kwestia niezrozumienia kim jesteśmy i co możemy w tej grze osiągać na każdym polu, że wystarczy zacząć od jednego kroku łagodności i zgody. Nieważne, czy Budda był taki, a nie inny, tylko liczy się to co Ty wyciągnęłaś dla siebie z wieści o jego przebudzeniu. Liczy się tylko Twoja indywidualna prawda. Czy zbliża Cię to do miłości, a oddala od strachu?
Zauważyłam, że bywasz zaintrygowana Zelandem, a jakby trochę mniej Osho, bowiem Zeland zdaje się bardziej zbliżać do zasad gry w tym wirtualnym świecie. Jesteśmy w grze, którą symuluje większy system świadomości.
Czy ktoś kiedyś powiedział, że Bój jest skończony? A jest:) Większy system świadomości, to nie jest ani starszy Pan z brodą, który bawi się ludźmi i dla jaj gra nimi w szachy i się wścieka się, gdy ludzie nie wierzą w niego. To nie jest też Absolut, gdyż ów wyższy system świadomości cały czas się rozwija, też dzięki ewolucji cząstek świadomości obdarzonych wolną wolą, którymi jesteśmy my zalogowani do gry i cały świat natury. I to wszystko pokrywa się z fizyką kwantową, która również jest naturalna, rzeczywista, dlatego jest skończona, jak każda fizyka. Zupełnie inną dziedziną jest wydumana matematyka, gdzie pojęcie nieskończoności jak najbardziej ma miejsce, bowiem matematyka jest sztucznie stworzona, to jest abstrakcja. Wróćmy do Zelanda, slajdy, intencje, czyli zamiary, wszystko się zgadza, ale łatwo jest wpaść w studnię materializmu. Miej na uwadze, że Zeland, czy Wereszczagin, to Rosjanie. A wiele lat marksistowski reżim, podobnie jak nas, odgradzał ludzi w komunizmie od dóbr materialnych, chociaż mogliśmy ich mieć pod dostatkiem. Dlatego w tych nauczaniach (pomimo, że mówią dokładnie to samo co mistycy abstrahujący od posiadania ładnego domu) przemawiają językiem naszych prostych potrzeb dobrobytu.
Nie walczyć więc masz, bo z wahadłem nikt nie wygrał? I nawet nie wiesz kiedy, teraz te nowe trendy myślowe stają się Twoimi przekonaniami.
Nie na tym polega umiejętność gry w tym rozdaniu, żeby wpadać z deszczu pod rynnę. Żeby stare przekonania zastępować tym razem nowymi, zakamuflowanymi pod kryptonimem, nie walczę, bo nie mogę, nie pomagam, bo mogę i takich tam. Gdy przyjdzie ktoś obiektywnie fatalny do Twojego domu (co może się zdarzyć, gdy Twoje myśli wciąż oscylują wokół wroga w domu), to przecież w samoobronie i obronie swoich bliskich zadziałasz, mądrze, ale zadziałasz i to bardzo obiektywnie perfidnie. A następnie zaakceptujesz to działanie. Nie wystawisz drugiego policzka, bo nie o to chodzi, żeby stworzyć kolejne przekonanie. A w innej sytuacji wybierzesz opcję z policzkiem, po swojemu. A gdy nie dasz pieniądza żebrakowi? Możesz nie dać, byle bez poczucia winy, możesz dać, byle bez pychy. Ale i tak za dużo tutaj rozkminy i lęku, a za mało serca i miłości. Gdy masz jakieś wolty, jak postąpić i nie potrafisz odróżnić, czy to Twoje nowe przekonania, czy też głos duszy, zejdź na chwilę do serca i popatrz na drugiego człowieka przez swoje serce i zaraz będziesz miała jasność co zrobić. Możesz odejść od męża, możesz zostać, możesz nawet wskoczyć na barykadę i walczyć, ale zrób to świadomie, zgodnie ze swoim sercem, a następnie zaakceptuj ten czyn, bo to było Twój czyn i widocznie na dany moment tak musiało być, skoro to zrobiłaś.
Osho dawał rady znacznie mniej praktyczne niż Vadim, to jasne, gdyż Osho był Hindusem, człowiekiem, który duchowość spija z mlekiem matki. I nawet 92 Rolls–Royce, nie zrobiły z niego świetnego gracza w tę grę. Oczywiście wypasione auta stracił, raz, że nie były mu potrzebne, a dwa, że być może coś się porobiło takiego w jego życiu, co nie było z tym kompatybilne. Jednak dla Ciebie najważniejsze jest to, że ten przebudzony człowiek sprawił, że zaczęłaś obniżać swoją entropię.
Że nagle przestałaś się bać, i pojawiła się w to miejsce miłość. Bo tylko po to tutaj jesteś tak naprawdę, żebyś przestała się bać, i zaczęła kochać. I możesz to zrobić w pięknej willi, bo nie ma powodu, żeby koniecznie w lepiance Ci się to udało. Udało zrozumieć. Ale jeśli Twoją prawdą jest wszystko rozdać, i zamieszkać w jaskini i tam współodczuwać i kochać ludzi, to i tak będziesz ewoluować, gdyż to nie są przekonania, ani też dziwactwo cudactwo na pokaz. Chociaż nawet ludzie pełni przekonań, mogą coś robić nie z powodu narzuconych im programów, dogmatów, co jest dobre, a co złe, co należy potępić, a co chwalić, bowiem mogą też podobnie poczuć. Nie ma więc powodu nikogo, ani nikogo oceniać, gdyż nie zbliżymy się w ten sposób do własnej prawdy. Spokojna obserwacja i akceptacja tego co widzisz, jest najbardziej skutecznym krokiem do przebudzenia, bowiem otrzymujesz wolność od wahadeł. Przestajesz być uzależniona, zaczynasz myśleć samodzielnie. Myśl nieudolnie, byle jak, ale myśl dobrze i myśl po swojemu. Nagle zdarzy się cud, lęki zaczną znikać, i automatycznie, im bardziej będziesz zaglądać, tym bardziej Krzysia tam nie będzie. Nie ma piękniejszego momentu, gdy nagle przestajesz się bać, i pojawia się niewiadomo skąd uczucie wszechogarniającej Cię miłości do wszystkiego. To nie utopia, z tym naprawdę da się wygodnie żyć, nie uwiera w tyłek, ale to Ty powinnaś doświadczyć i pozbyć się przekonań, poznając własną prawdę. Codziennie tworzysz własną teorię wszystkiego, a robisz to jak najlepiej potrafisz na dany moment. Po swojemu, po sztubackiemu, a wahadła zaczną Cię omijać szerokiem łukiem. Ktoś, kto się nie boi, zaczyna się budzić, jest dla systemu wahadeł jak czosnek dla wampira, jak święcona woda dla boruty.
Siądź wygodnie i przywołaj jakiś swój lęk. Może nie ten największy, ale jakiś lęk, z którym żyjesz. Typu, boję się zaglądać do skrzynki na listy, gdy leży tam awizo, albo boję się odwiedzać chorą osobę, bo nie wiem, w jakim stanie ją zastanę. Albo boję się spowodować kolizję na drodze i dlatego nie jeżdżę autem. Już Ty tam wiesz sporo o swoich lękach. Niech ten lęk nadejdzie w pełnej krasie, a Ty odważnie (na ile potrafisz) wyjdź mu naprzeciw. Najpierw pogódź się z tym, że jest, następnie zacznij go obserwować, rozkładając na czynniki pierwsze. Acha, to tego się boję? Spróbuj zrozumieć o co w tym lęku chodzi? Przed tym drżę? Kiedyś coś podobnego się wydarzyło? Czy jestem w stanie zaakceptować to, co się ewentualnie wydarza? Czy potrafię nie spiętrzyć potencjałów z tego powodu? Czy mogę sobie zrobić próbę dostrzeżenia w tym czego się boję jakichś pozytywnych stron? Czy mogę zareagować niekonwencjonalnie? Czy jestem do tego zdolna, żeby zamiast bać się, roześmiać się, ubrać buty biegacze i wybiegać się, łotewer. Cokolwiek Ci z tego ćwiczenia z lękiem wyjdzie, zaakceptuj. Przecież nie jesteś jeszcze wirtuozem. Nie malujesz 6 lat po 6 godzin przez 6 dni w tygodniu, nie masz jeszcze warsztatu do pozbywania się lęku, ale to nadejdzie z czasem, jak każda wyćwiczona umiejętność. Nie masz też jeszcze warsztatu na miłość, ale pocieszam Cię, gdy lęk odchodzi, w to miejsce automatycznie pojawia się coraz więcej czystej miłości. Masz coraz więcej danych, Twoja entropia jest niższa, a ludzie też zaczynają Cię kochać z wdzięczności.
Gdyż Twoje bycie w drodze ku wirtuozerii (bez myślenia o niej) w niebaniu się będzie miało wpływ na absolutnie każdego uczestnika tej gry. Na osobnika powyżej też.
Już Ci z góry bardzo dziękuję. z miłością
Powiązane artykuły
Komentarze
im mniej się boisz tym lepiej Ci się w danej sferze życia powodzi,
Im więcej uwagi i stresu na temat związku tym mniej tego czegoś, im mniej się boisz a to , o to że odejdzie , a to o to, że może znajdzie młodszą tudzież starszą – tym więcej miłości a facet od odejścia zdaje się być dalej 🙂
czytam ostatnio dużo u Was na temat jedzenia, staram się zdrowiej i lepiej jeść.
Ale nasuwa mi się myśl,
czy taki całkowicie zdrowy organizm nie choruje wcale? Tzn nawet przeziębienia go nie łapią?
Pierwsza myśl, a druga obserwuje czasem w internetach bikini modelki, laski dźwigające żelastwo na siłowni czy to jest zdrowe? Czy ćwiczenia siłowe są zdrowe?
Biegam bo wiem, że warto bo mi pomaga, ale co jeśli chcę zbudować ciut mięśni – dla siebie bo chcę mieć – wtedy ćwiczenia z ciężarem są ok?
Dodatkowo czy ćwicząc siłowo dieta powinna być inna? a mianowicie więcej białka?
I czy jedząc ryż z kurczakiem jak większość kulturystów plus omlety można być zdrowym?
choruje, bo nie ma doskonałości, ale umie sobie znacznie lepiej poradzić z takimi przeciwnościami niż ten nieodżywiony, ale praktycznie pewne choroby znikają na zawsze
ćwiczenia z ciężarem zawsze były ok
Dziękuje ❤️
A czy zadziała to i w drugą stronę? Tzn. miłuję bezinteresownie każdą żywą istotę (stopniowo oczywiście zwiększam zasięg i intensywność bo od razu wszystkich to niełatwo) a lęk sam zniknie?
Uściski
niestety nie, bo jeśli jest lęk, to nie miłujesz
…Po pierwsze – sie nie bać, po drugie – sie nie bać, a po trzecie, a po trzecie – wcale nie bać sie……
Pepsi ! Jak ja Cię kocham !!! ☯️?
<3
A jak to sie ma w kwestii bycia matka? Mam noemowle, które z dnia na dzien zmienia sie w coraz bardziej wymagajaca istote. Zyje w srachu ze jutro bedzie jeszcze gorzej. Praktycznie jestem z nim sama dzien i noc i wychodzi na to ze sie boje wlasnego dziecka. Nie mowiac juz o niedosypianiu. Czy moja rola jest byc teraz cierpietnica i kochac mimo ze on mnie niszczy. Bede baaaaaaardzo wdzieczna za odpowiedź. Boje sie 24 h na dobe. W nocy nie znajduje ulgi.
bycie matką jest trudne, rozumiem, że boisz się o zdrowie dziecka
niewiarygodne jak mozna bac sie niemowlecia, strach przyciąga lęk – który spełni Twoje życzenia
to nie on cię niszczy , tylko Ty sama . wszystko zależy od punktu widzenia.
To znaczy?
Boisz się tylko swoich wyobrażeń , myślisz o najgorszych rzeczach … a może by tak pomyśleć o najlepszych ? O tej miłości do niego np. Czasami nasze emocje nas okłamują szczególnie jak powstają z negatywnych lękowych myśli. Jeśli meczy cie jakaś myśl o jego zdrowie – pomyśl inaczej i znowu inaczej – niech twoje ego Ci sprzyja .
Tu nigdy nie chodzilo o zdrowie, Pepsi źle zrozumiała, on sie akurat urodził w przeciwieństwie do starszego syna wielki i zdtowy. Teraz ma 3 miesiace i jak postanowiłam ze będzie okazem zdrowia tak jest. Ja sie balam jego w sensie nieprzewidywalnosci, nie wiem jak to okreslic. W każdym razie moje cialo jest nadal wyeksploatowane i przemeczone ale juz sie nie boje, wzięłam to na klate a maly zaczal oddawać uczucia nie tylko brać.
Mnie ostatnio dopadł lęk przed starzeniem się, w sensie fizycznym, ważność level tysiąc i nie mogę się z tym uporać, to jest zaakceptować. Codziennie po kilka razy spoglądam w lustro i widzę coraz więcej zmarszczek i siwych włosów. Wahadło oczywiście poszło po bandzie i przy okazji porównuje się do innych kobiet (żeby było „śmieszniej” – do byłych kobiet mojego partnera). Mam 30 lat, przechodzę kryzys, nie umiem zaakceptować (jak dziecko), ze się zmieniam, wiem, ze podbijam ważność, ego żre, zaraz jak podbije ważność to panikuje, bo przecież to sprawi, ze jeszcze gorzej będzie. wiem że mam nie walczyć, staram się z miłością do siebie, do ego, ale podstępne jest i uprzykrzam sobie sama życie. Do tego przewlekły stres i tak wpadam w to koło. Mam dość.
odpowiem w poście, temat ciekawy pewnie dla wielu czytelniczek
z wdzięcznością <3
Pepsi, czy masz jakiś pomysł, jak te informacje przekazywać dziecku? Mamy taki lęk (kobiety) wrodzony, lęk przed ludźmi, skupiskami; jak sport to indywidualny, szkoła i dzieciaki-problem, znajomi/przyjaciółki niezbyt potrzebne(?). Dorosły daje radę, zwłaszcza czytając powyższe (staram się pracować nad sobą) ale 11-latka stosuje lekką szyderę z uśmieszkiem pt. co ty tam opowiadasz…Wiem, że ona zna mnie dokładnie, pewnie nie jestem autorytetem w tym temacie dla niej, bo sama jeszcze drzemię, ale chciałabym, żeby ona zaczęła budzić się wcześniej. Czy da się coś zrobić (są takie książki dla młodzieży?), czy też każdy musi iść swoją ścieżyną…
Jeżeli chodzi o książki o rozwoju duchowym dla młodzieży, są dwa świetne tytuły: „Uważność i spokój żabki” Eline Snel (tutaj są ćwiczenia uważności, proste praktyki relaksacyjne i medytacyjne, dostosowane dla grupy wiekowej 7-12 lat, ale super jest ćwiczyć to z rodzicami, w formie zabawy, można wejść na wyższy poziom zaufania i bliskości i fajnie rozwinąć swoją duchową więź) oraz świetna „Psychotronika dla nastolatków” Ewy Miller. Ta druga jest totalnie do czytania sam na sam ze sobą i fajnie otwiera na własną duchowość. Odbiór oczywiście zależy od dojrzałości dziecka, ja czytałam ją chyba w wieku ok. 10-12 lat i była na tamten czas jak znalazł, chociaż nie wiem jak współczesna młodzież poradzi sobie ze slangiem z późnych lat ’90. 😀
każdy idzie swoją, ale przebudzeni rodzice mogą bardzo pomóc dziecku
a ja sobie tak myślę czytając te arcyciekawe artykuły czy pozbyć lęku można się i tak ze należy wszystko olać bo i tak tu wrócimy i co nie wyjdzie teraz to spoczko bo mamy czas. Facet co jest dla nas ten najlepszy spotkamy go następnym razem jak nie teraz, czy ja glupio mysle.
p.s Pepsi pisz pisz wiecej i o duchowosci pojmowanej wlasnie nie jako tylko siedzenie w pozycji lotosu i medytacji ale o tym ze trzeba działać działać właśnie.
generalnie nie ma się po co spieszyć, z drugiej strony nie ma po co marnować okazji do wzrastania
@aktorko bardzo rezolutnie myślisz. No bo jak pozbędziesz się strachu (wszystko jedno jaka metoda) to entropia ci się obniża i się duchowo spoczko rozwijasz. Osiągasz miłość.
Dzięki Dziewczyny:)
Często obserwuje, ze sytuacje które sprawiają problem powtarzają się . Zazwyczaj dotyczą tego samego .
Widzę ostatnio u mojego faceta jak to działa. Powtarzają mu się sytuacje, ze zostaje oszukany w kwestii finansowej. A to ktoś chce wymigać się od zapłaty a to firma kwestionuje coś tam etc. Zeszłe tygodnie to już plagi niczym egipskie ? ale fakt jest taki, ze reaguje bardzo emocjonalnie po prostu soczystym wkurwem .
Czuje w sobie ze on swoją reakcja nakręca sytuacje i przyciąga podobnie. Jak powinnam reagować żeby mu pomoc? Dać wsparcie matrixowe czyli wysłuchać i nie wiem pomarudzic z nim czy starać się lekko go obudzić i wytłumaczyć ze trochę sam to do siebie przyciąga ?
Kwestia zarabiania jest dla niego ważna wiec nie wiem czy jest sens by starać się mu pomoc ? Chce żeby nie miał takich akcji więcej ale wiem, ze obudzić każdy powinien się sam, czy skoro żyje obok niego i mieszkam z nim to mogę mu pomoc w tym jakoś ?
możesz pomagać mu w spełnieniu jego zamiaru bez oceniania, nie myśląc o swoim
Jedna myśl przyszła mi do głowy ?jeśli załóżmy ze jakiś temat powoduje u nas lęki, piana ubita na maxa! I ciężko w tej chwili odwrócić uwagę czy jest jakaś myśl
Czy po prostu zająć się czymś innym? Dla przykładu w pracy nie idzie i nie idzie, wiec ok robię swoje ale odwracam uwagę i np chwilowo skupiam się na nauce angielskiego ? Czy takie swoiste odpuszczenie da coś ? Czy to ucieczka od tematu ?
jak działa, to dobrze robisz, moim skromnym zdaniem
dziękuję <3
Ciężka tak stanąć naprzeciw swoich lęków. Często jak to robię to łapię się na tym, że chcę ich niezauważać, wyprzeć, a nawet zignorować i zminimalizować. Choć wiem, że rozłożenie ich tak prawdziwie na czynniki pierwsze dałoby więcej, bo może nie wróciłyby.
Wczoraj spróbowałam to zrobić , jak radzisz powyżej i doszło do mnie, że ego je fałszuje. Jak tylko tak prawdziwie się do nich przyznaję to ego je wybiela tzn. nie chce powiedzieć całej prawdy.
tak, ego nie chce mówić całej prawdy
Myślisz, że trzeba mimo wszystko ( nawet ogromnej wtedy bojaźni i wstydu- bo tak miotają emocje) rozkładać ten lęk? Że wtedy zostanie przekroczona ta granica i lęk odejdzie. Czy raczej odpuścić i spróbować za jaiś czas ?
wybrać lęk nie największy, bo i tak wszystko sprowadza się do lęku przed śmiercią, bo nie rozumiemy że jesteśmy nieśmiertelni
Poproszę o lekcje 3
Kurczę te wahadła wydają mi się trudne do ogarnięcia, jakby teoretycznie nic za bardzo nie można, po prostu być totalnie obojętnym na wszystko? Swoją drogą chciałabym obrazowo zobaczyć jak wyglądać mogą takie wahadła 😉
Pepsi jak Ty to wszystko ogarniasz w życiu?
trenuję
tak troskliwość, ale spokojna, kupujesz porsche w taki sam emocjonalny sposób jak gazetę w kiosku, masz taki sam spokój duszy i umysłu jak rozmawiasz z siostrą, czy z szefem korporacji w której pracujesz.
<3 Właśnie to trenuję teraz sama. I jak rozmowa z ludźmi wychodzi mi już naturalnie, tak jeszcze tylko to podejście do planów i rzeczy mnie troszkę za bardzo zapala;)
Dziękuję. Jakże miło słuchać kogoś kto wie:)
Dla mnie Transerfing rzeczywistości Vadima Zelanda to jednak wielkie COŚ. Zdażyło się szczęśliwie, że jak się już zabrałam za to, to pochłonęłam jednym tchem dziewięć tomów.