fbpx
Pepsieliot
Możesz się śmiać, ale i tak za kilka godzin
zmienisz swoje życie...
219 664 221
11 online
46 332 VIPy

Jak poradzić sobie ze złością na co dzień i od święta?

Komć: Pesi, Kochana, pomóż, bo oszaleję. Mam kłopoty z agresją, złością. Przyczyną kumulacji moich złych emocji sa moi rodzice. Nikt więcej. Ojciec: od paru lat nie mamy kontaktu, bo to typ pana i władcy. Raz się pokóciliśmy i on nie chce mnie znać, póki go nie przeproszę. To nic, że po drodze urodziłam dzieci, a on ma je głęboko w d … i jeszcze mnie za to obwinia. Próbowałam ratować ten kontakt, ale nie interesuję go, dopóki nie przeproszę, a ja nie mam za co … i niby go nie ma i jest dobrze, ale jak sobie o nim przypomnę, to cała jestem w nerwach, pełna nienawiści i w głowie mam historie, jak mu przelewam cały żal (delikatnie mówiąc) … Nie chcę tego, chcę spokoju i harmonii, ale nie radzę sobie z tym. Druga jest moja mama: tutaj kontakt mamy aż za bardzo, gdyż mieszka blisko mnie. Jest zagorzałą katoliczką … i tu pies pogrzebany. Kiedykolwiek religia jest tematem rozmowy, kłócimy się (nie jestem antyreligijna, chociaż nie wierzę, ale antykościelna, a ona w dodatku należy do jakiejś grupy modlitewnej). Uff… Staramy się zatem o tym nie gadać, ale ona nie umie przemilczeć, zawsze jakieś anegdoty o tym, jaki Bóg jest zajebisty, albo, że  ktoś zrobił coś dobrego (i komentarz: „bo jest wierzący!”, wtf??). I to bym jeszcze przeżyła, ale nie umiem znieść tego, jak indoktrynuje moje dziecko. Nie mogę zabronić córce widzenia się z babcią, bo ona tego chce i babcię kocha. Ale córka wraca do domu i się przeżegna, mówi: „literka P, jak ojciec Pio” i lubi się bawić figurką maryjną. Mama opowiada o tym z takim uwielbieniem, a mnie to wpiekla. I dopowiada historię, jakie to niesamowite, że z niewierzącej pary, takie wierzące dziecko się uchowało!: „Bawi się Maryją, to na pewno zasługa palca bożego…” Pepsi, co robić, żeby nie oszaleć?

TU KUPISZ GREENS & FRUITS TiB TWOJE ODŻYWIANIE & DETOX

Przede wszystkim bardzo Ci dziękuję za komentarz. Yyy … łi.

Twoje ego, kochana, nieźle rządzi

Nikt, ani nic, nie ma wpływu na to co się dzieje w Twoim umyśle. Wszystko Ty sama programujesz. Można by teraz zacząć rozkminiać, że Twoja mama tkwi w matrixie duchowym, i że Cię terroryzuje w imię „słowa bożego”. Można by pogadać o tacie, który sam też ma problemy ze sobą, a Ty jesteś jego programem. Ale to nie ma najmniejszego sensu, nie ma po co opiniować o innych, bowiem wszystko co się dzieje, dzieje się w Tobie. I tylko Ty możesz to zmienić.

Droga Nitsche’go w Eze, bliżej morza

Ego uwielbia mieć problemy

Udaje, że nie, że ich nie lubi, ale ego zrobi wszystko, aby podkręcić najprostszą rzecz i zrobić z niej problem. Im mocniejsze ego, tym więcej kłopotów. Lęk, który rządzi nami, czyli wszystkimi śpiącymi, podstawowa jednostka, która karmi matrix energo-informacyjny karmi się lękiem, smutkiem, złością, zamartwianiem się, sztuczną radością wynikłą nie z bycia sobą tu i teraz, tylko podkręcaną używkami, czy nowymi przedmiotami.

Pogodna, zwyczajna radość wynikająca z wdzięczności za istnienie nigdy nie nakarmi lęku

Lęk „tu i teraz” zdycha

Ego „tu i teraz” zdycha

Gdy tylko nauczysz się obserwować swój umysł i wychwycisz zawczasu myśl, która po chwili zamieni się w emocję złości (bo tak to działa, najpierw pojawia się myśl, a następnie ciało odpowiada emocją), już wygrałaś.

Dopóki utożsamiasz się ze swoją złością, swoim ego, śpisz

Gdy zaczynasz obserwować myśli, co się z nich wykluwa, budzisz się

Nie zajmuj się sprawami rodziców, to w ogóle nie są Twoje problemy. Naucz się tylko nie podążać za tymi myślami (a nie będzie ich wiele, bo człowiek nie tworząc niczego nowego, wciąż myśli o tym samym). Niech przepływają jak obłoki na niebie. Gdy uda Ci się ta sztuczka będziesz się budzić. Twoje dziecko nie jest Twoją własnością. Dziecko wkrótce będzie miało swoje programy, albo już ma.

Twoją rolą jest uświadomienie dziecku o czym myśli i jak te myśli będą wpływać na jego emocje

Naucz dziecko zostać obserwatorem własnych myśli

Powinien być taki przedmiot (podstawowy) w szkole. Ludzie są bezbronni wobec swoich myśli i emocji. Utożsamiają się z nimi. Swoją drogą dlaczego lepiej jest bawić się laleczką Barbie i Kenem, skoro można Marią i Józefem, czy Jezusem. To nie ma znaczenia dla dobra Twojego dziecka. Znaczenie mają tylko Twoje myśli, które trują nie tylko Ciebie, ale twoje otoczenie, a następnie wszystkich ludzi. Bo tak działa ta częstotliwość, truje Ziemię i Wszechświat. Ale spoko, takie doświadczenie widocznie jest nam potrzebne, żeby zacząć się budzić do 5D.

Wejdziesz w końcu na drogę oświecenia, czy też nie?

Słowo „oświecenie” przywodzi na myśl, jakieś nadludzkie osiągnięcie, a ego owszem, chętnie podtrzymuje to przekonanie, lecz tak naprawdę wyraz ten oznacza Twój naturalny stan autentycznie odczuwanej jedności z Istnieniem. Czyli w istocie z Tobą samą, z Buddą w Tobie (jak mówię zbyt górnolotnie, to mi przywal w kostkę, bo lecę Tollem) i yyy … Jezusem.

Dzióbek się sam robi do selfika?

Budda w świetny sposób zdefiniował słowo „oświecenie”, powiedział, że to „koniec cierpienia”. A więc cierpisz, bo śpisz. Zacznij się budzić, ale o tym za chwilę.

Słyszysz Kochana?

Koniec cierpienia, koniec, lęków, złości, smutku, depresji etc

Idziesz w to?

Są dwa rodzaje bólu: jeden stwarzasz w tej oto chwili, gdy planujesz co powiesz ojcu, albo wściekasz się na bigoterię matki, drugim zaś jest ból, który powstał kiedyś, jednak jest wciąż żywy w Twoim umyśle i ciele. Chodzi więc tylko o to, aby nauczyć się jak nie stwarzać sobie bólu teraźniejszego i jak rozpuścić ból wyniesiony z przeszłości. Twoja złość to emocja, czyli odpowiedź Twojego ciała na natrętne myśli (Twoje ego), które działają stale w tych samych schematach. Kilka myśli (takie myśli wciąż się powtarzają) i działasz jak nakręcona, jakbyś była w swoim własnym programie komputerowym.

Zeruj się najprostszymi metodami Rezonuj z Ziemią Nawet ci co się dopiero budzą, też Cię już usłyszą

I jesteś

Tkwisz w przeszłości (co oni Ci zrobili?), lub przyszłości (co Ty im zrobisz i co oni zrobią jeszcze?) i nie ma Cię oczywiście w teraźniejszości. A właśnie w teraźniejszości nie ma bólu, nie ma złości, nie ma cierpienia.

Jest jak jest. Nie ma osądów.

Na tym polega przebudzenie, to powrót do teraźniejszości, ale kij z tym. Bo teraz wciąż śpisz. Dopóki potęga teraźniejszości jest Ci niedostępna, każde bolesne emocjonalne doznanie pozostawia po sobie osad cierpienia. Żyje ono w Tobie jeszcze długo po fakcie, miesza się z zadawnionym bólem, który wcześniej w sobie miałaś i wrasta w Twój umysł i ciało. Gdy zaczniesz się budzić, będziesz mogła po prostu odwiedzić ojca i pogadać z nim, raczej Jeśli chce przeprosin, przeproś, po co Ci to dociekanie kto ma rację? Przecież w nim też siedzi Budda, tylko ojciec póki co o tym nie ma pojęcia i Ty też nie.

W matce też siedzi yyy … Budda, więc spoczko

Nie ma się o co złościć. Uchwyć myśl i nie daj się wciągnąć w rozgrywki własnego ego. Zacznij myśl obserwować, ale nie idź w emocje, czyli w tym przypadku złość. Jak się nie uda, spoko. Powtarzaj aż do skutku. W pewnym momencie będziesz umiała się zorientować zawczasu, że ego znowu działa na niekorzyść Twoją i całej Ziemi.

Zresztą tych myśli, gdy zaczniesz być ich świadoma, będzie coraz mniej

lovciam

Źrodła: Tolle „Potęga teraźniejszości”, Osho „Świadomość”, Lola – pierwsze przebłyski dzięki Loli na drodze Nitsche’go w Eze


reklamablogBlog pepsieliot.com nie jest jedną z tysięcy stron zawierających tylko wygodne dla siebie informacje. Przeciwnie, jest to miejsce, gdzie w oparciu o współczesną wiedzę i badania, oraz przemyślenia autorki rodzą się treści kontrowersyjne. Wręcz niekomfortowe dla tematu przewodniego witryny. Jednak, to nie hype strategia, to potrzeba. Rzuć też może gałką na to: Dobre suplementy znajdziesz w naszym Wellness Sklep


Disclaimer: Info tu wrzucane służy wyłącznie do celów edukacyjnych i informacyjnych, czasami tylko poglądowych, i niekoniecznie wyraża zdanie założycielki bloga, tym bardziej nigdy nie może zastąpić opinii pracownika służby zdrowia. Takie jest prawo i sie tego trzymajmy.

(Visited 11 427 times, 1 visits today)

Komentarze

  1. avatar srebro 19 lutego 2017 o 20:11

    Pepsi, kochana,
    pisze się ” na co dzień” , a nie na codzień

    1. avatar Jarmush 19 lutego 2017 o 21:26

      to nie ma znaczenia 😀 żaaadneeego ego ego ego

  2. avatar Lorka 19 lutego 2017 o 20:20

    „Gdy zaczniesz się budzić, będziesz mogła po prostu odwiedzić ojca i pogadać z nim” a jesli nie będzie sie miało ochoty?
    ludzie mylą wybaczenie z pojednaniem.. wybaczyc mozna bez drugiej strony.. wlasciwie to jest wlasnie sens wybaczenia.. zrozumieniec ze to ego, a nie prawdziwa osoba.. z pojednaniem juz jest problem ..do tanga trzeba dwojga.. no dobra.. to drugi budda, ale uspiony i co wtedy..siedziecie z ryjkiem usmiechnietym jakTolle dawać po sobie jeździć?.. serio miałam ostatnio taką sytuacje( wlasciwie rok temu) no siedzialam jak ten lotos na tafli jeziora.. i obserwowalam jak ta druga osoba sie szarpie i atakuje mnie..uslyszalam jaka jestem siaka i owaka.. i nawet nie dalam sie wkrecić , tylko obserwowałam tu i teraz.. ale serio? przestalam miec ochote na spotkania z tą osobą.. a moze jak Tolle w takiej sytuajcji z blogim usmiechem na ryjku zadawac pytania w stylu”po co to mowisz” ?” ” czujesz się lepiej jak mi dosrasz?” a moze to po prostu moj konstrukt i moje ego prowokuje by tak mnie traktowano?

    1. avatar Jarmush 19 lutego 2017 o 21:25

      Nie ma powodu grzebać w przeszłości, dokopywać się, przebaczać, tu i teraz przeszłość znika, jest oczywista. Zrobi to na co będzie miała ochotę,nie musi się widzieć

      1. avatar Alis 20 lutego 2017 o 07:27

        Prawda jest taka, że trzeba to wszystko olać, żyć chwilą, olać rodzinkę, bo szkoda na to nerwów, po co się męczyć, rozpamiętywać, zatruwać sobie życie!

        1. avatar Wieczan 20 lutego 2017 o 09:42

          Nie takie to proste, bo co będzie (i niestety często już jest) jeżeli rodzice oleją „bachora”, który od kołyski się wydziera i zakłóca im spokój ? Są granice, a rodzinne układy zależą – co jasno wynika z rtykułu – od wszystkich stron.

          1. avatar Carrie 20 lutego 2017 o 20:09

            Wieczanie, nie myl 6-tygodniowego nawet 6-letniego Maluszka z 36-letnim Syneczkiem 😀

    2. avatar Jarmush 20 lutego 2017 o 13:19

      w tu i teraz nie ma po co wybaczać, nie ma poczucia krzywdy 🙂

    3. avatar grzegorzadam 20 lutego 2017 o 14:28

      ludzie mylą wybaczenie z pojednaniem.. wybaczyc mozna bez drugiej strony”

      Racja. Ty przebaczasz, nie potrzeba potwierdzenia.

  3. avatar Mylène Lariche 19 lutego 2017 o 20:37

    Seksi-Pepsi (dzióbełek selfie owy ), o tym samym pomyślałam. Ego – kluczowa kwestia. Fajna i prosta analiza przypadku

    1. avatar Jarmush 19 lutego 2017 o 21:23

      seksi to Mylene <3

  4. avatar srebro 19 lutego 2017 o 20:43

    pepsi popraw błąd:
    na co dzień

    1. avatar blankaa 19 lutego 2017 o 22:28

      Srebro – Daj już spokoj ….. 🙂 Jak tak bardzo drazni cie napisane slowo , to może warto nie patrzyć na powyzszy tekst ? Jak mawiają: Troche więcej luzu. 😀

    2. avatar Malgo 20 lutego 2017 o 15:30

      Dokładnie zatrudnij się w redakcji na dziale korekta tekstu.

  5. avatar Chaja 19 lutego 2017 o 20:59

    Dokłądnie tak, Pepsi Kochana! Pozdrawiam serdecznie z Jerozolimy!

    1. avatar Jarmush 19 lutego 2017 o 21:21

      <3

  6. avatar Matka 19 lutego 2017 o 21:06

    Pepsi czytam wszystko, ale ciagle nie wiem. Jak być tu i teraz? Ciagle mam zatrute myśli, martwię się jąkaniem dziecka. Całe życie przesłania mi ten problem. Nie chce, mam dość ale co robić. Jak być tu i teraz?

    1. avatar Jarmush 19 lutego 2017 o 21:21

      Ten wpis nie dotyczy tylko złości, ale wszystkich emocji, zostań obserwatorem, czytaj Osho, ja też już staram się to jakoś przekłądać na codziennie życie, słuchaj Nelly Radwanowską

  7. avatar malena 19 lutego 2017 o 21:35

    Cześć Pepsi 🙂 fajny wpis, wiedziałam, że do tego komenta się ustosunkujesz oddzielnie. Pozdrawiam Cię dobra kobieto.
    Kurcze, kurczĘ – po co pisać na czyimś blogu i to dwa razy jak się pisze na co dzień?

    1. avatar Jarmush 20 lutego 2017 o 09:04

      <3 Maleno

  8. avatar Magdabe 19 lutego 2017 o 21:38

    Pepsi, ale w jaki sposób nauczyć się obserwować myśli? Co to właściwie znaczy? Myśleć o tym, o czym się akurat myśli?… 🙂

    1. avatar Jarmush 20 lutego 2017 o 09:03

      Być świadomym, że to są tylko myśli, a nie my sami. Nie utożsamiać się z nimi. Po prostu niech płyną jak obłoki na niebie. Człowiek świadomy odczuwa spokojną radość, ale gdzieś z boku dostrzega przepływające myśli, jednak nie goni za nimi jak piesek, nie szczeka. Takie myśli nie rozgrzebywane nie wywołają w nas strachu, lęku, tych wszystkich emocji, które nas niszczą. Nie ma czasu psychicznego, jest tylko teraźniejszość.
      Natomiast, gdy chcesz umysł wykorzystać do celów praktycznych, wówczas oczywiście włącza się czas zegarowy, rozwiązujesz problemy, tworzysz, podliczasz rachunki, a potem umysł znowu odstawiasz na półkę i po prostu sobie jesteś. 🙂

  9. avatar Justyna 19 lutego 2017 o 21:59

    Jestem pod wrażeniem jak wiele mozna napisać o prostym byciu tu i teraz! Tyle tematów, tyle słów, komentarzy, a wszystko sprowadza sie do tego jedynego 🙂
    Buziaki! :*

  10. avatar Gabi Orchita 19 lutego 2017 o 22:19

    Hej Pepsi.

    Kiedys interesowało mnie co było pierwsze: jajko czy kura?
    Teraz mam nieco podobne pytanie, ktore mnie nurtuje.
    Co nadchodzi pierwsze? Myśl czy emocja?
    Piszesz ze myśl ale obserwując siebie czasem mam przeświadczenie że emocja (silna fala) zalewa moją klatkę piersiową zanim pojawi się negatywna myśl.
    Wydaje mi się że skoro emocja nadchodzi pierwsza, myśl jest nasza drogą by tą emocję usprawiedliwić, nadać wewnętrzny sens.
    Np. Jestem w strachu -> czuje sie odrzucona-> mysle o tym jaka jestem mała i nic nie warta. Albo: jestem w szczęściu-> czuje się zaakceptowana-> mysle o tym że przynależę i jestem częścią całości.
    Sądzę że zazwczyczaj głęboko schowane fizyczne blokady energi ( negatywne emocje ) są kreatorami obsesywnego myślenia (dołującego i obsesyjnie negatywnego).
    Z drugiej strony myślę o zerze, o symbolu Yin and Yang i zastanawiam sie czy to naprawdę ma sens? Co było pierwsze ? Obydwie rzeczy są połączone i są częścią nas. Czy jedno moze istnieć bez drugiego? Emocje bez myśli ?
    Ciekawi mnie Twoj punkt widzenia,
    Pozdrawiam serdecznie

    1. avatar Jarmush 20 lutego 2017 o 08:57

      Zawsze pierwsza jest myśl.Oczywiście może zadziać się to bardzo szybko, ale zawsze chodzi o myśl, czyli ego. Emocja to odpowiedź ciała na myśl. Gdy uda Ci się zaobserwować wcześniej myśl, nie wkręcisz się w emocje. Poobserwujesz, zaśmiejesz z siebie i spoko. <3
      I jeszcze jedno:
      Czasami/często ego będzie Cię okłamywać, że ono jest niewinne, że ono nie zazdrości na przykład, ale jak się pojawi nieprzyjemna emocja, to wiedz, że ego usiłowało jak zwykle się wybielić. Ciało nigdy nie kłamie. Stąd wykrywacze kłamstw na policji 🙂

      1. avatar beztematusite 29 września 2017 o 07:09

        Sorki, Tolle mowi -i to potwierdzam- ze czasem emocja jest pierwsza zanim pomyslimy i wtedy mamy te ulamki sekund na nierozwiniecie tej emocji w mysl. Przerobilam na sobie obie wersje 🙂

        1. avatar Jarmush 29 września 2017 o 08:00

          Tolle tego nie mówi, mówi dokładnie coś przeciwnego, że nie ma emocji bez chociaż mgnienia myśli

  11. avatar KateBe 19 lutego 2017 o 22:31

    Eh…z tymi rodzicami to często są przeboje. Ta umiejętność trzymania nerwów na wodzy to dla mnie nie lada sztuka, szczególnie, gdy mam taką sztukę przed sobą jak moja mama, która bez pytania o moje zdanie, pisze jakieś własne scenariusze na temat mojej przyszłości. Ja oczywiście uświadamiam ją co mam już zaplanowane i tłumaczę, że ja marze o czym innym, co innego chce mieć, do czego innego dążę. Często nie dociera to do niej, zawsze wtrąci jakieś swoje słowo, że ona wolałaby tak i tak, ja jej tłumaczę dlaczego tak nie zrobię, a ona dalej swoje, no i niestety wtedy już wszystko gotuje się we mnie. Rzadko mi pomagała (wychowywała nas głównie babcia), w wieku 12 lat zaczęłam chodzić na wakacyjne prace sezonowe, aby móc się jakoś ubrać do szkoły, żeby się nie wstydzić że chodzę jak obdartus w jednej koszuli dopóki sama ze mnie nie spadnie. Nie mogłam porozmawiać z nią tak jak inne koleżanki ze swoimi matkami, bo ona zawsze widziała we mnie problem. Zazdrościłam dziewczynom, gdy ich mamy pomagały im w przygotowaniach do jakiegoś balu szkolnego czy nawet studniówki, moja uważała, że jest mi to niepotrzebne. Nie chciała mi dać iść na studia bo uważała, że do niczego się nie nadaje, mimo że zawsze miałam świadectwa z wyróżnieniem. Przez to o 2 lata mi się wszystko opóźniło. Po maturze musiałam sobie zarobić na mieszkanie i utrzymanie. Nieraz już nie dawałam rady, ale wtedy stawała mi przed oczami perspektywa życia z nią: wiedziałam że albo od niej ucieknę albo chyba ze sobą skończę bo to jest nie do wytrzymania. Obecnie mam 30 lat, skończoną szkołę, własną firmę, męża, od ponad 10 lat nie mieszkam z nią. Znajomi, rodzina mówią że jestem inną osobą – przedtem byłam non stop zestresowana, często zaryczana, nie można było ze mną normalnie pogadać. Finansowo było ciężko, ale jakoś dawałam radę. W dużej mierze się od tego urwałam, ale wystarczy jedno spotkanie, telefon i już mam nerwice przekraczającą wszelkie normy. Nieraz specjalnie nie odbieram od niej telefonów, bo wtedy cały dzień mam już zrąbany :/ Staram się być kulturalna, odnosić się do niej z szacunkiem, ale czasem nie daje rady. Odszczekuje jej, żeby swoje zdanie zachowała dla siebie i nie wsadzała nosa w nie swoje sprawy. Mojemu mężowi też zaczyna narzucać to co uważa za słuszne, ale tu już sprawy zachodzą za daleko i na pewno nie pozwolę na terroryzowanie mojej rodziny. Mam ochotę zwyczajnie ją pogonić ;/ Boje się, że kiedyś jej powiem coś w stylu (przepraszam za słowo): „spi……..j” :/ Jak tu żyć z kimś takim??? Tym bardziej, że ona tych swoich pomysłów nie proponuje tylko narzuca :/ Wielokrotnie próbowałam z nią ustalić, że obie wzajemnie nie ingerujemy sobie w życie, też się nie dało bo ona uważa, że tak ma być i koniec. I weź tu z taką żyj, żeby jej nie urazić i siebie nie wpędzić w jakąś psychozę. Jestem osobą ceniącą własną wolność i innych traktuję tak samo, szanuję ich zdanie, wybór.

  12. avatar Arek 19 lutego 2017 o 23:29

    Piękna Pepsi!!!! <3

    1. avatar Jarmush 20 lutego 2017 o 08:52

      oj tam oj tam <3

  13. avatar Lustysia 20 lutego 2017 o 00:30

    Pepsi w końcu muszę (chcę bardzo) napisać. Pierwszy raz trafiłam tu jakiś czas temu (ok pół roku?) przez przypadek, chyba na forum z niedoczynnością ktoś polecał Twój artykuł. I pomyśleć, że wtedy niepolubiłam Cię bardzo; nie znałam Twojego bloga i Twojego stylu pisania wcześniej, pierwsze zdanie ów artykułu „Joł wielmożnym” lub coś w tym stylu i pomyślałam, że tu nie pasuję, skoro ja raczej z tych biedniejszych/skromnych jestem;p i tak sobie pomyślałam, że masz strasznie zadartego nosa skoro piszesz bloga tylko dla bogatych;D no serio, tak pomyślałam, a teraz się z tego śmieję, chociaż Twój styl pisania ewoluował i teraz takie zwroty raczej się nie pojawiają. Po jakimś czasie znowu tu trafiłam, ktoś polecał, a że oczytałam się w internecie o niedoczynności to zauważyłam, że mądre rzeczy piszesz. Wgłębiłam się bardziej w Twojego bloga w celu poukładania sobie poznanych wiadomości o tarczycy i w ogóle o zdrowiu. W internecie można wiele rzeczy przeczytać, ale trzeba oddzielić ziarno od plew. Wszystko zaczęło się od tego, że zachorowałam na niedoczynność, tuż przed drugą ciążą, córka po urodzeniu do dnia dzisiejszego też ma jeszcze niedoczynność, z pierwszą córką za to przeszłam piekło, przez rok co 2-3 tyg ostre zapalenie krtani, karetka, pogotowie, szpital, sterydy i antybiotyki… Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło; męczyłam lekarzy o przyczyny tych naszych dolegliwości (zawsze taka byłam, jak jakiś lek to się pytałam a na co a po co a dlaczego), oczywiście jak się domyślacie żadnej odpowiedzi. „niektóre dzieci tak mają”, nie dawało mi to spokoju, zaczęłam dużo czytać i trafiłam tutaj; obecnie wielka skarbnica wiedzy za co Ci Pepsi serdecznie dziękuję, super ze jesteś, czy zdajesz sobie sprawę, że odwalasz kawał dobrej roboty?? Czytałam Twojego bloga coraz więcej i żałowałam, że nie trafiłam tu wcześniej, skakanie z postu na post było bardzo chaotyczne, ale otrzymałam bon do pewnego sklepu w prezencie i zakupiłam Twoją książkę. MEGA skarbnica wiedzy + teraz codziennie czytam Twojego bloga. W życiu też już trochę zmian, nabiału zero, mięsa coraz mniej, szejki mniam mniam, chociaż starsza córka jeszcze się nie przekonała, ale za to młodsza wszama (oj czym skorupka za młodu), chleba bardzo mało, jak już to żytni na zakwasie, i oczywiście cukier ograniczamy, chociaż z tym najciężej;) ale spokojnie, bez nerwów, nie wszystko naraz. Jest coraz lepiej, ze zdrowiem również, sterydy już dawno odstawione (tymianek zajebisty, i oczywiście WU-inhalacje), jodujemy się i selenujemy, po kolei wprowadzamy do naszego życia nowe rady. We wrześniu idę na wesele, i już wymyśliłam, że w prezencie, obok koperty oczywiście, jeszcze Twoja książka „Leczenie dobrą dietą”:) Dziękuję Ci że jesteś, moje życie się dzieli na przed Pepsi i po Pepsi. Od jakiegoś czasu zaczęłaś pisać artykuły na temat matrixa i choć ich nie rozumiałam, to czytałam z racji, że już darzyłam Cię dużym szacunkiem i zaufaniem. Aż pewnego dnia zaskoczyło, gdzieś była wzmianka o filmikach z Tolle na youtubie i odpaliłam, wystarczyło że go zobaczyłam i wszystko zrozumiałam, poczułam wewnętrzny spokój i wielką miłość…:) to było cudowne uczucie i życie stało się prostsze… coś cudownego i nie do opisania, relacje z moją rodziną uległy poprawieniu między innymi z czego najbardziej się cieszę. Ale niestety skończyło się, kilka nieprzyjemnych rzeczy się wydarzyło i ego dopadło mnie; teraz jest mi z nim ciężko, zdaję sobie sprawę że jest i jakoś ciężej mi się go pozbyć, wyłączyć się, wyzerować, co mnie jeszcze bardziej dołuje:( tak fajnie było… a teraz… znowu słowa które nie miały paść, oczywiście w stosunku do bliskich, niepohamowane emocje, nie wiem jak radzić sobie z ego innych ludzi, teraz wiem, że pewne ich postępowania to wina ich ego, np ego mojej 6letniej córki jest takie duuuże, chociaż pewnie napiszesz, że sama sobie to zaprogramowałam. W nawiązaniu do powyższego posta, łatwo radzić sobie ze złością z daleka, ja mam też jak autorka ww postu taki problem z rodzicami i teściami, z daleka niby wszystko ok, ale jak są blisko to nie wytrzymuję, potem przez kilka dni analizuję ich słowa, zachowania (dołujące) matrix wiem. „Twoją rolą jest uświadomienie dziecku o czym myśli i jak te myśli będą wpływać na jego emocje
    Naucz dziecko zostać obserwatorem własnych myśli” -tak napisałaś, a doradzisz jak to zrobić? nie radzę sobie z ego mojej 6letniej córki, dołuje wszystkich dookoła, we wszystkim szuka dziury w całym, pyszny posiłek, fajna wycieczka, czas wspólnie spędzony, wszystko źle i wszystko jej nie pasuje. Pierw się cieszymy, uśmiechamy, a za chwilę włącza się jej i zaczyna narzekać i dołować, kiedyś myślałam że może to kwestia wychowania, potem charakteru (mój teść też wiecznie niezadowolony) a teraz wiem że to jej matrix ale nie wiem jak ją z tego wyciągnąć, wpływa to negatywnie na całą naszą rodzinę, ale moje ego się cieszy.. Cieszę się, że wreszcie napisałam, teraz jak już się przedstawiłam będę zadawać tu dużo pytań..;-) pozdrawiam Cię cieplutko, biobananek:*

    1. avatar Jarmush 20 lutego 2017 o 08:49

      Lustysiu, Biobananku oczywiście się popłakałam, piękny komentarz.
      Ego nie akceptuje błędu, wyolbrzymia przegranie jakiejkolwiek batalii, nawet, gdy zamierzaliśmy się zerować, a to się nie udało przy rodzinie, teraz będzie wyolbrzymiać „przewinienie”. Takie jest ego, porąbane. Nic się nie stało. Zaakceptuj siebie, gdy ego doszło do głosu, zaśmiej się z tego nawet i dokonuj ponownych prób. Im szybciej uchwycisz myśl, która prowadzi Cię do niemiłych emocji, tym masz większe szanse, że się nie wpuścisz w ten kanał. Ale nawet jakby, to spoko, jesteś nieśmiertelena, masz czas. Im bardziej będziesz świadoma, tym te myśli będą mniej nachalne i coraz rzadsze. Natomiast podczas spotkań z rodziną, często milczenie i oddychanie. Patrz się na tę osobę nie widząc jej (mam to obcykane), i sobie głęboko oddycham i milczę, tylko się grzecznie uśmiecham. To kurde flaczek działa. Gdy powiedziałam do takiego człowieka: miło Cię słyszeć. I powiedziałam to szczerze, bo to wszystko tylko ego konfliktuje, wtedy ta osoba osłupiała.
      Chcę założyć na blogu taką szkółkę, jak postępować z dziećmi. Jest to trudne, bo żyjemy wszyscy w matrixie. Dorosła osoba potrafi skupić się na zdobywaniu jakiś zewnętrznych dóbr, bawić się tym, rozwijać nawet przy tym kreatywność, a jej duchowość i jaźń nic na tym nie straci. Dziecko potrafi wkręcić się w szpony ego, stale bać się, być niezadowolone, chcieć wszędzie dominować, ale trudno do dziecka trafić. Na wschodzie nie mają z tym problemu, ale my nie chcemy, żeby dziecko jako dorosły spało w kartonowym pudełku w Deli. Osho poruszał ten problem wschodu i zachodu. I wymyślił Buddę- Zorbę. człowieka, który potrafi cieszyć się życiem, dostatkiem, a jednak jest bardzo świadomy. I to jest właściwy drogowskaz dla naszych dzieci. Owocek <3

      1. avatar fila 20 lutego 2017 o 23:19

        <3 szkółka, jak postępować z dziećmi 🙂
        <3 dla autorki listu!

    2. avatar Lorka 20 lutego 2017 o 09:56

      ale wzrusz, az mam łzy w oczach:)

  14. avatar Maggie 20 lutego 2017 o 07:16

    Pepsi .a może pomyśleć tak . Czego się boje? Np. Braku kasy , i drazyc dalej , ale dlaczego ? -bo nie będę miała na czynsz i jedzenie. I co z tego ? I jak nie zjem to umrę – czyli boje się ŚMIERCI.
    Albo boje się osądu innych, ale czemu? Bo nikt mnie nie będzie lubił? No i co z tego? I będę samotna.. no i ? I w sumie nie będę chciała żyć samotnie i z tego cierpienia umrę . Czyli znow boje się śmierci! I tak na okrągło ze wszystkim…
    Czyli może pogodzić się ze śmiercią i nie bać się już niczego więcej. .bo tak naprawdę ego boi się umrzeć.
    Nie wiem czy dobra ta moja rozkmina.
    Pozdro; )

    1. avatar Jarmush 20 lutego 2017 o 08:19

      Nie ma po co godzić się, czy nie godzić się ze śmiercią, gdyż śmierć nas nie dotyczy. Nasza świadomość, czyli nasze prawdziwe ja, jaźń nasza boskość jest nieśmiertelna, tylko ego może umrzeć, dlatego tak boi się śmierci. Śmierć prawdziwych nas nie dotyczy, a ponieważ w tu i teraz nie ma ego, w tu i teraz nie ma strachu, lęku i tego wszystkiego związanego z emocjami.
      Tolle ujął to przepięknie:
      …”Wszystkich tych zewnętrznych spraw prędzej, czy później będziesz się musiał wyrzec. Na razie może ci trudno w to uwierzyć (wcale zresztą nie proszę żebyś wierzył), że w żadnej z zewnętrznych rzeczy nie zdołasz odnaleźć swojej tożsamości. Sam z czasem się o tym dowiesz. Najpóźniej w chwili, gdy poczujesz zbliżanie się śmierci. Śmierć polega na złuszczaniu wszystkiego, co nie jest tobą. Sekret życia tkwi w tym, żeby „umrzeć, zanim umrzesz” – i stwierdzić, że śmierci nie ma”…

      Oczywiście chodzi o śmierć ego, pozdro 🙂

  15. avatar Kaligaj 20 lutego 2017 o 09:38

    Dziękuję… Nie masz pojecia, Pepsi Kochana, w jakim szoku byłam, widząc dziś rano ten post 🙂 czuje się, jakbym wygrała milion baksów 😛

    1. avatar Jarmush 20 lutego 2017 o 09:45

      <3

  16. avatar Magi Moo 20 lutego 2017 o 11:51

    Tych dreczocych mysli jest coraz mniej jak czlowiek stara sie codziennie po troche byc tu i teraz, wylaczyc sie na kilka minut! to jest niesamowite, moja glowa jest cicho, ja sie usmiecham! Peps jak dobrze, ze codziennie nam o tym przypominasz… ego to ciezki orzech, ale da sie!!! <3

    1. avatar Jarmush 20 lutego 2017 o 12:36

      <3

  17. avatar wolna 20 lutego 2017 o 13:56

    Pepsi, kiedy będzie w sklepie witamina D3+K2?

  18. avatar Bruce Lee 20 lutego 2017 o 15:03

    Pepsi ale Ty jesteś ciacho !
    Jestem zły ponieważ od kilku lat walczę z helicobacter . Szukam pomocy ! brałem antybiotyki i nic ,żadnej poprawy .
    Od kilku dni stosuję kupioną w Twoim sklepie L glutaminę ,lukrecje GDL .Potrzebuję turbo doładowania aby zniwelować tą bakterię .Czy słyszałaś by ktoś naturalnie wyleczył się z niej ?

  19. avatar Ann 20 lutego 2017 o 17:46

    Droga Pepsi. Tak czytam Twego bloga z wypiekami ma twarzy od jakiegoś czasu, zeruję się, oddycham, staram zakotwiczać się w teraźniejszości i obserwować myśli… Jest jednak sytuacja, w której nie ma mocnych na moje rozżalone, sfrustrowane i zalęknione ego. Chodzi o alkoholizm mego męża. Zdiagnozowany, bo chodziliśmy na terapię małżeńską. Mąż pije od kilku lat dość dziwnie i regularnie, więc jego picie jest poniekąd dla mnie przewidywalne, ale nie umiem z tym żyć, każda kolejna „pijacka akcja” wykańcza mnie coraz bardziej. Są wyzwiska, mój szał, przerażenie dziecka, potem przeprosiny i zapewnienia, ze nigdy więcej. Po miesiącu niepicia przychodzi dzień totalnej „najebki” aż do tak zwanego „zgona”, poźniej klin, kac i trzy dni mamy wyjęte z życiorysu każdego miesiąca. Błędne koło, którego nie potrafię przerwać. Na AA długo nie pochodził, moje skarżenie się rodzinie też na nic się zdało. Kocham go. Wiem, że sam musi sobie pomóc. Wiem, że pisałaś w którymś z postów, że nałóg musi sam od niego odpaść. Co mogę zrobić, by tak było? Chcę zacząć od siebie. Jak mam się zacząć budzić, skoro w momencie jak zauważę, że właśnie w samotności wypił całą flaszkę, moje ego zaczyna się dąsać, drzeć, płakać, grozić, okładać go pięściami. Oddychanie pomaga zaledwie na chwilę, chętnie bym wyszła pobiegać, ale nie zostawię przecież w tym czasie dziecka z pijaną osobą. Mamy małe mieszkanie (wiec siłą rzeczy wchodzimy sobie w drogę), nie mamy w pobliżu znajomych ani rodziny, do których na ten ciężki czas mogłabym się udać. Nie mam pojęcia co robić. Pal licho jak śpi. Gorzej jak się obudzi i wódka przez niego przemawia. Moje ego wtedy szaleje. Ulega jego zaczepkom i prowokacjom… A przecież tak na co dzień to fajny chłopak w sumie, ten mój mąż. Może byś tak napisała Pepsi jakiś intrygujący wpis o uzależnieniu i współuzależnieniu. W kontekście snu i przebudzenia. Lovciam <3 po trzykroć. Ania

    1. avatar Jarmush 20 lutego 2017 o 20:16

      Kochana są 2 wyjścia, albo zaakceptować i nie skarżyć się, po prostu jest jak jest, albo jeszcze lepsze odejść od gościa. Nie kochasz go. Jeśli nie jesteś przebudzona, a mówisz, że nie, to go nie kochasz. Wymyśliłaś sobie taki program, ale wyjdź z niego. Nie musisz być akurat przy nim, gdy odpadną od niego flaszki. Lovciam

      1. avatar niezdecydowana12 21 lutego 2017 o 14:34

        Jesli go kochasz to odejdz. On musi dostac zimna wode na leb. W takich przypadkach chodzi o milosc, ale twarda. Jesli go kochasz miekko to kochaj i znos to, az sie zapoje na smierc a dziecko trafi do psychologa, bo siusia ze strachu.

    2. avatar grzegorzadam 20 lutego 2017 o 21:55

      Tego nie można zaakceptować.
      Poczytaj wpis o alkoholozmie tutaj, to są zanieczyszczenia-zatrucia i braki witamin, z tego się wychodzi:

      http://www.pepsieliot.com/czy-w-twojej-solniczce-jest-juz-witamina-c-czyli-jak-prosto-zgladzic-plesn/

      Znam z autopsji takie sprawy, wielu zna…
      Może być sukces.

    3. avatar Tat 21 lutego 2017 o 07:19

      Ann, jeśli wybierzesz pierwszą opcję, o której pisze Pepsi (czyli akceptacja), kup „Wylecz się Sam” (autor Andrew W. Saul). Jest tam cały rozdział i protokół na leczenie alkoholizmu. Saul i Hoffer (ten od niacyny) twierdzą, że osoby uzależnione od alkoholu mają ogromne niedobory pewnych substancji i dlatego walka z nałogiem jest taka trudna. I bez względu na to co zrobisz, zadbaj w pierwszej kolejności o dziecko. Ono musi mieć chociaż jednego stabilnego rodzica.

      1. avatar grzegorzadam 21 lutego 2017 o 07:39

        Witaminy to jedno, a zatrucia sporyszem, berylem to druga sprawa.
        Także węglowodorami.

  20. avatar Gtvgf 20 lutego 2017 o 17:52

    Pepsi odpowiedziałaś bardziej ba komentarz. A ja mam pytanie o taką złość chwilowa w teraźniejszości np bo dziecko nie vhce posprzątać specjalnie wylewa wodę z wanny. Ja wiem ze trzeba tłumaczyć . Ale często prośby nie działają. I staram się spokój miłość policzyć do 10 i wtedy też nic. Vo w takim wypadku ?

    1. avatar Jarmush 20 lutego 2017 o 18:06

      to jest to samo, emocja złości dopadła Cię, bo ego się wkurzyło, że się go nie słucha, ale przy dziecku czasami należy przywdziać maskę złości, niezadowolenia, bo jak nie to może stwierdzić, że będzie chodziło po jezdni, czy coś w tym stylu. Co nie znaczy, że należy krzyczeć

  21. avatar edytaa 20 lutego 2017 o 18:56

    Pepsi, I love YOU :-*

    1. avatar Jarmush 20 lutego 2017 o 20:12

      loveyou2

  22. avatar Kama 20 lutego 2017 o 19:56

    Pepsi codziennie cię czytam

    1. avatar Jarmush 20 lutego 2017 o 20:10

      <3

  23. avatar Kama 20 lutego 2017 o 19:58

    Bo codziennie jestem ciekawa twojego nowego wpisu:) fajnie że jesteś:)

    1. avatar Jarmush 20 lutego 2017 o 20:10

      🙂

  24. avatar Gruba 21 lutego 2017 o 12:07

    Dzis mam naprawdę chujowy dzien Pepsi . Facet z którym mam dziecko jest starym zgredem , zgubiłam dowód a on do mnie ze takie mam porzadeczki właśnie i inne kasawki nie chce być z kimś takim , jak mam na niego spojrzeć z miłościa jak jest takim zgredem ze głowa mała ja jestem dziewczyna pozytywną a on ciagle ma z czymś problem. Jest dobrym ojcem i pracuje ale to na tyle. Dziewczynom wcześniej radziłaś kochać przejrzeć na oczy patrzeć z miłościa . Ja go nie kocham a muszę z nim być bito jego mieskAnie . Załamka pozatym nie mam 77 groszy na koncie i nie mam od kogo pożyczyć nie mamy nic w lodowce nie wiem co dam dziecku na kolacje i obiad . Czy mimo to mam zwalczyć smutek ? Jak mam sie cieszyć pomocy

    1. avatar Jarmush 21 lutego 2017 o 14:43

      dlaczego nie pracujesz? Jesteś zdrowa? Przecież możesz wykonywać na początek wszystko, możesz brać sprzątanie, cokolwiek

      1. avatar Gruba 21 lutego 2017 o 16:02

        Nie mam z kim syna zostawić przedszkole trzeba opłacić zanim zarobię pierwszy miesiąc
        Szkoda gadac ale juz lepiej sie czuje pomedytowalam i lepiej

  25. avatar Teresa Cole 21 lutego 2017 o 17:13

    Dziekuje, ze jestes Pepsi i dziekuje za wszystkie wpisy. Dzieki Tobie jestem dzisiaj spokojniejsza. Mialam dosc spore spiecie z byla synowa i wnuczka – ktora sama juz jest mama kilkumiesiecznego bobasa. Przemyslalam wszystko – bylam wsciekla bo wyrzadzila mnie i mojemy synowi wiele krzywdy (nie pozwolila mu wejsc do jego wlasnego mieszkania, zreszta ktore ja mu kupilam). Syn jest zbyt ambitny by prosic lub cos w tym stylu. Po prostu wynajal sobie kawalerke i mieszka sam. Ja natomiast po wymianie SMS-ow niezbyt przyjemnych gnebilam sie i bylam zla. Po 2 miesiacach – napisalam do synowej i do wnuczki – „przepraszam i prosze o wybaczenie”. Nie moglam uwierzyc co sie stalo. Kompletny spokoj – pomyslalam teraz to wy macie problem a nie ja.Juz o tym nie mysle i nie zachowuje urazy i jest mi dobrze.
    PEPSI jestes super. Dzisiejszy Twoj wpis i i wszystkie komentarze przeczytalam juz kilkakrotnie. XXXXXXXXXX
    Pozdrawiam.

    1. avatar Jarmush 21 lutego 2017 o 20:03

      <3 Tereso

  26. avatar Sabinka 23 lutego 2017 o 10:16

    Ja dzisiaj zaczęłam czytać i się popłakałam. Znalazłam wiele odpowiedzi na nękające mnie pytania. Zobaczyłam, że inni też mają takie problemy jak ja. Nie Jestem sama. Jest mi lepiej z tą myślą. Razem damy radę i tylko sie nie poddawać!!!

    1. avatar Jarmush 23 lutego 2017 o 10:39

      <3

  27. avatar Justyna Popa 24 lutego 2017 o 20:12

    Matko takie to proste a ja na to wcześniej nie wpadłam. Kurde oświeciłaś mnie kobieto!

  28. avatar Sławka Rudzik 5 kwietnia 2017 o 20:25

    Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że trafiłam w miejsce, w którym znają i kochają Echarta Tolle….a chciałam w takie miejsce trafić. I świetnie o tym piszesz szanowna Pepsi, jeśli mogę się tak zwrócić : ) Jak to usłyszałam niedawno w filmiku Tolle, często zdarza się tak, ze w życiu człowieka jest jedno „coś” może to być choroba, traumatyczne przeżycie, więzienie itd. coś co może nas wykończyć (albo lepiej – sami się tym wykończymy), albo wzniesie – nie będzie problemem – a wyzwaniem. U mnie to chad – wydaje mi się, że to słowo brzmi poważnie i grobowo. Nie? : ) Jasne, męki, które zgotował mi mój umysł, czyli ja, kurcze, piekielne były, noo serio serio i nikomu nie wolno się z tego śmiać..; P A teraz poważnie rzecz biorąc abstrahując od szeroko pojętego leczenia, chciałam powiedzieć, że poznałam zupełnie nowy wymiar depresji (też słowo zionie głębią pustki i niepokoju), a polega on na nie odczuwaniu związanych z depresją – lęków, poczucia winy, niską samooceną hm co by tu jeszcze – et cetera. Stan depresji odczuwam jako zaburzenie neuroprzekaźników, mniejszą energię, gorsze samopoczucie – świat się nie wali – chodzę do pracy, a nawet w pracy czuję się lepiej. A to dlatego, że nie dodałam nic do zaistniałego stanu, ani ojejku jejku, ani mea culpa mea culpa…Wiadomo lepiej żeby sobie polazło… : ) Ale jest jak jest. A trafiłam tu za sprawą – niacyny – szukałam informacji na temat i znalazłam nie tylko takie.. : ) Się rozgadałam (ale wiecie wieczory są lepsze niż ranki) Jeszcze chciałam jedną rzecz otóż zamiarowywuję od jutra zacząć biegać (obawiam się, że nawet ten uroczysty wpis nic nie pomoże jak mi się nie będzie chciało ; ) Ale ważna jest sama idea, która znalazła w moim wnętrzu poparcie i zgodność. Dziękuję więc Tobie Pepsi, czuję że w moim wnętrzu jest coś z Foresta Gumpa. Run, run…: ) Pozdrowienia!

    1. avatar Jarmush 6 kwietnia 2017 o 05:23

      Supcio & lovciam

  29. avatar Klaudia 21 marca 2018 o 09:09

    Pepsi a nie chciałabyś dodawać do takich postów taga: „osho”? Albo „pepsosho” czy… coś takiego? Dużo fajnych pomocnych postów mi umknęło… np ten.

    Poza tym… dziękuję za post. Czuje ze znowu sie budze.

    1. avatar Jarmush 21 marca 2018 o 09:17

      Masz rację, od pewnego czasu już dodaję

  30. avatar Kk 24 marca 2018 o 00:47

    Droga Pepsi Eliot, od tygodnia czytam wyłącznie Twojego bloga. Nauczyłam się stąd kilku ważnych rzeczy, za co jestem wdzięczna. Z tego powodu stałaś się dla mnie pod pewnymi względami autorytetem, dlatego zastanawiam się, co byś zrobiła na moim miejscu, a raczej jak byś sobie poradziła z tą myślą, o ile w ogóle by Cię przejęła. Mianowicie dobrych parę lat temu u mojej rzekomej przyjaciółki w domu, podczas mojej wizyty w lazience, ona przeglądała mój telefon. Gdy wracałam spowrotem do pokoju zobaczyłam to co ona robi w drzwiach, ( szybkim nerwowym ruchem odłożyła telefon) zanim jeszcze weszłam dobrze do pokoju. Nie skonfrontowalam z nią tego co zobaczyłam. Udalam, że tego nie widziałam.Ona chyba też myślała, że nie zdążyłam tego zobaczyć. Nie mogę sobie wybaczyć, że taka wścibska czy nawet nie wiem jak to określić.. osoba, która o mnie wie tyle rzeczy, przez lata rozmów i zwierzeń trochę się tego uzbierało, po prostu jak jakiś szpicel grzebała w moim urzadzeniu. Ta myśl do mnie wraca i nie mogę sobie z tym poradzić, że mimo, że wcześniej dostrzegałam znaki, jaka to może być osoba, i że ta ,,przyjaźń” się kończy spotykałam się z nia.Bojeo co mogła robić wcześniej czego nawet nie byłam świadoma. Żałuję, że tego z nią nie skonfrontowalam. Wtedy nie miałam chyba odwagi? Będę Ci wdzięczna jak coś.poradzisz, o ile w ogóle ,,rzucisz gałką” na mój problem. Pozdrawiam Cię serdecznie, K.

    1. avatar Jarmush 24 marca 2018 o 10:11

      Ten problem jest tylko w Twojej głowie, gdyż śpisz głęboko, podobnie jak Twoja koleżanka. Oddal się od tej osoby, jeśli nie tolerujesz wścibstwa, albo się z tego śmiej i zapomnij o tym. Ciągłe wracanie myślami do tego błahego wydarzenia obniża Twoje wibracje i będziesz ściągała do siebie właśnie takich ludzi. nie wszystko też trzeba koniecznie wyjaśniać, o wiele lepiej przestać się tym interesować. Kup sobie telefon, który otwiera się na dociśnięcie Twojego kciuka i będziesz miała luzik.

    2. avatar grzegorzadam 24 marca 2018 o 10:21

      A to żmijka 🙂

  31. avatar Kk 29 marca 2018 o 20:35

    Dziękuję za odpowiedź. Wiem, że nie wszystko trzeba wyjaśniać, ale jestem kobietą, która zapamiętuje wszystkie złe rzeczy chcąc nie chcąc, nie potrafię zapominać. Wybaczyć chyba
    tak, ale to pozostaje w pamięci jak blizna. Czytajac tego bloga przypominam sobie wiele rzeczy, które kiedyś wiedziałam i za którymi podążalam, ale trafiałam na nieodpowiednich ludzi, którym pozwalałam sobie mącić w głowie i zamiast się rozwinąć uwsteczniłam się, bo trzeba było dopasować się do większości. Szukałam czegoś poza domem, czego żałuję, bo rodzice mi dawali wszystko co dobre. Chyba nie mam siły przebicia i brak silnej woli.. Mam poczucie straconego czasu, ale tylko czasami czuje smutek z tego powodu. Staram się grzebać w przeszłości tylko żeby przypomnieć sobie jakich błędów nie popełniać. Dobrze, że jest internet i są kobiety, które trzeźwo myślą i dzielą się swoją wiedzą. Jestem Ci bardzo za to wdzięczna.

    1. avatar Jarmush 29 marca 2018 o 21:56

      Jesteś doskonała, idealna, dokładnie taka jaka masz być, a wszystko co jest Ci potrzebne do szczęścia masz już przy sobie,

  32. avatar Kk 29 marca 2018 o 20:51

    Ps. Chciałam zapytać jaką prostą, przystępną dla zwykłego człowieka lekturę nt. tego co się dzieje z jedzeniem w organizmie poleciłabyś? Pozdrawiam

    1. avatar Jarmush 29 marca 2018 o 21:47

      Nie ma takich lektur, bardzo skomplikowane opisy, niekiedy kontrowersyjne dla tego o czym tu mówimy

  33. avatar Stella 22 marca 2020 o 19:29

    Droga Pepsi, proszę wskaż jakąś drogę bo coś nie idzie tak jak powinno. W związku z mięśniakami macicy dużymi (jeden duży uszypułowany zewnętrznie, drugi śródścienny) zaczęłam stosować Twoje 4 szkalnki, 2 z jabłczanem magnezu, po sniadaniu witaminy Bcomplex, biorę Twoją Wit D z K2, omega i kelp zazwyczaj na wieczór. Czuje się mocno negatywnie pobudzona, wszystko mnie denerwuje, zła jestem na wszystko, odbija to się na moim związku, czuje niechęć żal frustracje, a dodam ze nie mam jakiś mocno powaznych powodów żeby tak się czuc, przychodzi to tak nagle, nie potrafie nad tym zapanować, zdarzałay mi się takie epizody w przeszłości, łączę je z zaburzeniami hormonalnymi. Do tego okres raczej dośc regularny co 30-32 dni ale raczej skąpy , trwa 5 dni ale zaczyna się brązowym plamieniem (3-5dni) pozniej jeden dzień czerwona krew i znowu brazowe plamienia. Od zawsze prawie mam brązowe plamienia przed okresem ale pozniej krwawienie zawsze było prawidłowe. Czuje jakby moja macica się nie oczyszczala do końca. Dodam że ograniczyłam ilość mięsa ale nadal je jem raz w tygodniu, kiedyś codziennie. Może ta ilość suplementów dla mojego organizmu to za dużo ? za bardzo one mnie pobudzają choc i tak czuje się zmeczona. Dziwne sprzeczne. Może coś odstawić a wprowadzić cos innego? Może jakies adaptogeny. Dziękuję ! 🙂

      1. avatar Stella 23 marca 2020 o 19:44

        Dziękuję za link ale już go kiedyś czytałam. Wydaje mi się, że ta ilość suplemntów mnie za bardzo pobudza ale tak negatywnie. Jak nie brałam nic to byłam taka ciepła kluska, wyobcowana, teraz mam przypływ energii ale takiej negatywnej podchodzacej pod agresje. Dziwne rzeczy..;/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sklep
Dołącz do Strefy VIP
i bądź na bieżąco!

Zarejestruj sięZaloguj się

TOP

Dzień | Tydzień | Miesiąc | Ever
Kategorie

Archiwum