buaaaa lovciam
Jakaś grupa czytelników blogaska nie otworzy nawet tego posta, ponieważ w tytule jest słowo śmierć, a to straszy. A oni boją się bać. Kiedyś pisałam o śmierci w kontekście prawo-półkulowym, czyli z poziomu nauk miękkich, przepuszczając przez siebie słowa przebudzonego Osho. Pierwsze, co trzeba wiedzieć o śmierci jest to, że śmierć jest niejako kłamstwem. Bowiem śmierć nie istnieje. Obawy przed śmiercią są jedną z największych iluzji. Są cieniem innego kłamstwa, że utożsamiasz się z programem ego, który również jest iluzją. Ze zwykłym wirusem na Twoim umyśle się identyfikujesz. A to właśnie z powodu ego wydaje Ci się, że jest coś takiego, jak śmierć.
Teraz żyjesz pod rządami ego. Zamiast korzystać z umysłu tak jak chcesz, mając uważność i czujność nad nim, oddajesz mu całkowitą władzę. Czyli oddajesz się we władanie automatycznego ego. I zaczyna się jazda. Nieistniejące, fałszywe ego mówi Ci, że to Ty jesteś nim i, że umrzesz.
Naucz się medytować, zobaczysz wówczas, że nie jesteś własnym ego, zrozumiesz, że jesteś nieśmiertelną świadomością. Po prostu sam sprawdzisz, w nic nie będziesz musiał wierzyć, czy nie wierzyć, bo to jedno i to samo, tyle, że ze zmienionym znakiem. Żeby zrozumieć czym jest śmierć, zupełnie nie trzeba umierać, można to zrobić z poziomu tej gry. Możesz otrzymać dane ze strumienia danych i skomunikować się z ludźmi, którzy nie żyją. Będą to dokładnie te osoby (z bazy danych) minus ich wolna wola, tym bardziej, że prawdopodobnie mają już swoje nowe życia. Jednak Tobie pozwoli to na stworzenie własnej teorii wszystkiego, i to będzie Twoja prawda, zamiast przekonań ego, czyli wiary, albo niewiary. Osho to wiedział, Jezus, Budda, wszyscy przebudzeni, i były to prawo-półkulowe nauki miękkie, ale nie wiązali tego z lewo-półkulowymi naukami ścisłymi, a dokładnie z fizyką kwantową. Chociaż Budda owszem mówił, że wszystko jest iluzją. Zapewne w ciągu najbliższej dekady fizycy potwierdzą coś, co już od dawna przeczuwają (chyba obecnie Rzymianie współczesnego świata, nie skażą ich na stos), że jesteśmy zanurzeni w rzeczywistości wirtualnej. Czyli coś, co wydaje się fizyczne, materialne tak naprawdę tym nie jest. Przy tym założeniu, że świadomość istnieje, a rzeczywistość jest wirtualna, w jednym momencie wszystkie prawa metafizyczne i fizyczne nabierają spójności, a wiele nierozwiązywalnych zagadek, nagle staje się oczywiste. W jednym momencie obie półkule mózgowe okazują się jednakowo przydatne.
Jesteś w stanie przedstawić logiczny ciąg wydarzeń, jak się to wszystko porobiło. Po co tutaj logujemy się, i generalnie po co w ogóle jest ta piękna gra? To jest poligon doświadczalny dla Simsów? Trudno jest się z tym pogodzić ego, ale właśnie tutaj ewolucja świadomości przebiega najszybciej, ponieważ w tej zagęszczonej materii (chociaż to jest wirtualna iluzja, czyli tego, co myślisz, że jest, nie ma). Logujesz się tutaj, aby grać, ale ponieważ nie tylko chodzi o zabawę, chociaż właściwie tak, chodzi o zabawę i jednocześnie naukę. Jesteś w trakcie nauki i w trakcie zabawy, jak dziecko mądrych rodziców, a każde doświadczenie jest Twoją szansą na ewolucję. A gdy wzrastasz Ty, wzrasta też wyższy system świadomości, którego jesteś częścią obdarzoną wolną wolą. Kumasz co się tu teraz mówi? To Ty jesteś graczem, a jednocześnie jesteś częścią skończonego systemu wyższej świadomości, czyli nazwijmy go Bogiem, który jest twórcą tej gry. A im wyżej Ty się wspinasz, tym bardziej ewoluuje cały system i gra jest jeszcze ciekawsza, lepsza, cudowniejsza. Ponieważ wyższy system świadomości podlega prawom fizyki kwantowej jest, a raczej musi być skończony. To nie jest abstrakcyjna matematyka operująca abstrakcyjnym pojęciem nieskończoności. I to wszystko jesteś w stanie rozkminiać, gdy zagłębisz się w temat obiema półkulami mózgowymi. Gdy połączysz doświadczenia transcendentne, z twardą nauką fizyki kwantowej będziesz miał swoją teorię wszystkiego i jestem pewna, że będziesz już wiedział trzy rzeczy na setkę.
Że nie jesteś ani swoim ciałem, ani własnym ego, oraz że jesteś świadomością. A świadomość po prostu jest. W związku z czym śmierć Cię nie dotyczy.
Pepsi, właśnie przeżywam śmierć cioci. W sobotę została pochowana i tego dnia w nocy jej syn słyszał ją jak grzebie po szafkach w salonie, zamiata podłogi. Psy też się zleciały i zaczęły równo wyć. W dzień jej śmierci widziałam jej duszę, jednak szybko znikła, a kuzyn też widział. Czy to jest możliwe? Jesteśmy w grze wirtualnej, co za tym idzie, my sami również nie jesteśmy fizyczni, a tylko tak nam się wydaje. Rzeczywistość to iluzja, dzięki której doświadczamy i ucząc się wzrastamy, czyli ewoluujemy, albo nie wzrastamy, czyli nie ewoluujemy. Niektórzy mogą nawet się cofnąć. Gdy widzisz ducha, już jest pewien kłopot, bo widzisz go jako postać fizyczną, a sama nią nie jesteś. Ale te rozkminy zostawmy na boku. Awatary w tej grze mają doświadczać, aby ich dusze mogły ewoluować. Droga miłości, to droga wysoko-wibracyjna, dusza ewoluuje, a entropia i chaos się zmniejszają. Strumień danych zwiększa się i nastaje wzrost. Droga lęku, to droga przekonań ego, to droga niskowibracyjna, dusza nie ewoluuje, a entropia i chaos rosną. Strumień danych zanika i nastaje regres.
Zwykle zjawiska paranormalne, przy czym sami jesteśmy absolutnie paranormalni, tylko tego nie rozumiemy, a więc zjawiska paranormalne mogą pochodzić z 3 źródeł. Albo z Twojej wyobraźni, albo z bazy danych systemu, gdzie jest zapisane wszystko na temat każdego awatara, który kiedykolwiek pojawił się w tej grze. Czyli są wszystkie jego myśli, pragnienia, odczucia, typ osobowości, ale już nie ma jego wolnej woli, gdyż ta świadomość zapewne prowadzi już inne życie. Trzecia opcja polega na tym, że to system chce Ci coś pokazać, przekazać, że na tej grze nic się nie kończy, ani się nie zaczęło. Dlatego to, co zobaczyliście, czy usłyszeliście po śmierci ciotki, to owszem, mogła być ciotka, tyle, że pozbawiona woli. Czasami, gdy wydarzy się jakiś czyn zły, można się połączyć z bazą danych i otrzymać informacje od denata, w jaki sposób zginął. Jest to informacja, którą można wykorzystać do śledztwa, lub coś w tym stylu. W tym wypadku raczej będzie chodzić o wytwór wyobraźni, szczególnie, gdy ludzie mocno wierzą, że takie rzeczy mają miejsce. Albo system chce coś pokazać, uzmysłowić kuzynowi, że jest coś więcej. Tak, czy inaczej jeśli kuzyn chce pogadać ze zmarłą ciotką, nie musi wcale czekać na własną śmierć, tylko może właśnie nauczyć się medytować, i skomunikować z bazą danych i otrzymać od ciotki wszelkie informacje, jej odczucia, nawet ploteczki, no i dowie się, czy to ciotka stukała garnkami i szorowała miotłą. I będzie to absolutnie jego ciotka, tyle że pozbawiona wolnej woli, gdyż ta świadomość zapewne ma już nowe życie, albo zajęła się fajniejszymi sprawami niż czekanie na to, aż ktoś z rodziny również się wyloguje z gry.
Żałoba jest naturalną reakcją na odejście bliskiej osoby. Jest piękna, jest wzruszająca, ale ma prowadzić do akceptacji. Gdy żałoba zbliża Cię do akceptacji, pogodzenia się z tą smutną sytuacją, wówczas nie podwyższa entropii, nie wprowadza chaosu. Jednak, gdy żałoba przedłuża się, ego wciąż rozdrapuje ranę tęsknoty, nie widać na horyzoncie cienia akceptacji i zrozumienia, wówczas taka żałoba zamienia się w podporządkowanie wahadłu destrukcji i podwyższa entropię, oddala gracza od danych. Bywa, że ludzie w takiej sytuacji myślą o jak najszybszym wylogowaniu się z gry, aby połączyć się z osobą zmarłą. Tylko, że to tak nie działa. Osoba, która odeszła z pewnością nie czeka, aby się łączyć z inną świadomością, bowiem zaraz po wylogowaniu zaczyna rozumieć po co jest ta gra, i kim tak naprawdę jest. Najczęściej loguje się po raz kolejny do nowej gry. Dlatego bezsensem jest czekanie na śmierć, aby móc spotkać się z osobą zmarłą, po prostu zrób to teraz. Zacznij medytować, naucz się komunikacji z bazą danych i porozmawiaj z tą zmarłą. Możesz to robić wiele razy i przez wiele lat, aż dotąd, że Ci się polepszy, aż uzyskasz spokój. Osoba z którą się skomunikujesz będzie miała wszystkie cechy osobowości i sposób myślenia zmarłej. Będziesz mogła sobie pogadać dowoli, wypytać o wszystko, a jednocześnie Twoje życie nabierze radości, gdyż pomoże Ci to zaakceptować, zgodzić się na to co Cię spotkało. A następnie z radością doświadczać i wzrastać. Jedynym lekarstwem na tęsknotę i brak zgody jest medytacja. A medytacja to nic innego, tylko bycie w uważności tu i teraz.
Mam nadzieję, że po tym wpisie kompletnie przestaniesz bać się duchów, a docelowo również śmierci, bo jak widać, słychać, i czuć, Ciebie nie dotyczy.
z miłością
Powiązane artykuły
Komentarze
Zastanawiaja mnie globalisci, ktorzy de facto trzymaja wladze i wysylaja tylko swoich pupetow na arene aby stwarzac pozory demokracji. Ci, ktorzy tak naprawde rzadza, uskuteczniaja swoje plany depopulacji ludzi. I nie jest to jakies moje zwierciadlo, ale fakty. Typu chemtrailsy, farma, dopuszczanie i promowanie trucizn do codziennego uzytku, wczechobecna kontrola, kamery ukrywane w kazdym sprzecie nowej generacji. Zastanawia mnie na ile mamy wplyw na cos takiego. Mowisz, zeby nie wchodzic na barykady. Niejeden juz stracil zycie, bo uswiadamial ludzi, patrz Lepper. Nie zebym sie teraz dzien i noc glowila nad tym, albo szczegolnie zamartwiala, ale jednak troche zadziwia jak taki system moze trwac. Zwierciadla tu na wiele sie nie zdadza, bo sa takie rzeczy, ze niewazne jak sobie tam myslisz i czy o tym myslisz, one po prostu sa i tyle.
Poza tym zastanawia mnie, dlaczego akurat ci ktorzy za kulisami sobie rzadza – i moga kazdego sprzatnac jak bedzie za bardzo przeszkadzal w ich planach, dlaczego wlasnie to tacy destrukcyjni ludzie, czesto satanisci i pedofile, ktorym odbija szajba. W sumie powinni miec dostep do szerszej wiedzy i informacji, ktore nam nie sa znane, do innych technologii. Wydawaloby sie, ze powinni tez miec jakby wyzszy stopien swiadomosci, a jednak wydaje mi sie ze to w wiekszosci jakies opetane psychole 😀
Myślę, że podbijasz tylko potencjały. Myślę też, że tak nie jest.
44
można poprosić o kurs vel ćwiczenia na dobrą komunikację z bazą danych?
Całuski
trzeba zacząć od medytacji i gdy umie się już to robić, należy wyrazić intencję, że chcesz się podłączyć do strumienia danych stryja Józefa i otrzymasz połączenie, bowiem intencja, to nic innego tylko zelandowski zamiar zewnętrzny.
Merci
<3
A jednak jeszcze popytam, bo coś mi się poustawiało 🙂
a powyżej stryja Józia, trochę się jednak napracowałam, żeby nie lączyć się na tym poziomie… Chciałabym tak się łączyć żeby bezpośrednio z Kwaterą Glówną vel Centrum Danych?
<3
baza danych to baza danych, to nie jest kwatera główna, baza danych to dysk, ale ktoś ten program napisał
No właśnie to mnie zaczyna intrygować…jak sie z Tym połączyć.
Nie tak dawno przyszla do mnie sama informacja, która przewróciła mój świat do gory nogami. Zatkalo mnie, zdumiało, potem zaczęłam się śmiać. Na razie to za osobiste żeby się rozpisywać per publica
Napiszę wprost Ja chcę więcej 🙂 Ja ja 🙂 ja chcę wiedzieć, mieć taką świadomość, taką pewność.
No i spoko. Grajmy dalej. Uczmy, bawmy się, zdobywajmy doświadczenia. Jesteśmy tu tylko gośćmi. Pozdrówka.
A ja się podzielę kontaktem ze zmarłym tatą, nie medytowałem, po prostu wyszło samo, jakoś intuicyjnie… Gdy się rano przebudziłem kilka dni po śmierci taty i byłem w pół śnie zapytałem tak mentalnie czy pomyślałem jak tam mu jest… a tata swoim głosem, we mnie (nawet nie umiem tego opisać dokładnie) powiedział coś w stylu „weź kartkę i zapisz… Jest dobrze ale nigdy zza tego życia się nie dowiecie”. Tata również „odwiedzil” moja siostre, bo tak tez to opisywała, ze to nie był zwykły sen ale poczuła jakaś energię jak by ją pogłaskał po głowie a rozmowa wyglądała mniej więcej tak, że siostra zapytała też go jak tam jest a on milczał , zapytała czy nie może powiedzieć a on odpowiedział „nie mogę bo sobie pogorsze” , następnie coś żartował w swoim stylu i powiedział, że ściągnęła go druga siostra bo coś się z nią dzieje… Okazało się ( o czym nie wiedzieliśmy) , że druga siostra często po nocach i na cmentarzu płacze za tatą. Także nie wiem co w tym jest ale na pewno coś jest i tym się chcialem z wami podzielić 🙂 pozdrawiam
wyobraźnia jest <3
Jakiś 1- 2 miesiące przed śmiercią ojca, przyśnił mi się sen o jego pogrzebie (taki realistyczny, ze szczegółami m.in że był pochowany w garniturze o odcieniu zieleni). Długo nie mogłam po nim dojść do siebie i o wszystkim opowiedziałam mamie, która skwitowała, że będzie długo żył. Mniej więcej w tym też czasie rozmawiałam z ojcem na temat duchów, czy się boi, czy kiedyś widział i powiedziałam mu, że gdybym ja zobaczyła, to bym umarła ze strachu. Po tych 2 miesiącach ojciec zmarł zupełnie nagle. Prawie nie spałam tej nocy, a kiedy jakimś cudem się zdrzemnęłam obudziłam się z tym samym snem i byłam pewna, że to wszystko to znowu sen. Tak jednak nie było. Ojciec faktycznie został pochowany w takim garniturze jak ze snu. W całej tej sytuacji plus był taki, że wiedziałam, że on mi się nie pokaże i mogłam zostawać w domu wieczorem bez większego strachu. Żałobę przeżywałam źle, nawet czesać mi się nie chciało, bo i tak widziałam każde ciało w trumnie jak pomału ulega procesowi rozkładu, bez względu na to jak piękne i odżywione by nie było. Było to jak miałam 18 lat. Czas to w tym przypadku najlepszy lekarz.
Może to mało istotna kwestia w temacie, a może i nie, ale opowiadając o śnie mamie, opowiedziałaś i o tym zielonym garniturze?
Tak, mówiłam jej o tym. Nie wiem czy miało to jakieś znaczenie dla niej, czy to podświadomość, bo to ona garnitur wybierała.
Kocham kobietę. Jest miłością mojego życia. Na tamtym świecie system co najwyżej udostępni wyrafinowany album wspomnień. Ona będzie w innym życiu. Ja też. Żal…
też tak pomyślałam w kontekście swojej miłości 🙁
Też wolę o Mojej Miłości myśleć, że już się spotkaliśmy, że zawsze się odnajdujemy, w kolejnych „wcieleniach”.
Spodobała mi się książka Życie po Życiu Billego Fingersa A. Kagan, ale to znowu inna bajka.
To słaba alternatywa dla osób szczęśliwych razem. Wszystko na nic z tego ich wspólnego życia tutaj, bo nie będą się pamiętały i wszystko co zrobiło ich ego, a nawet dusza wspólnie razem nie ma znaczenia. Liczy się tylko ewolucja?
liczy się doświadczanie, a dlaczego miałoby być inaczej, a zwierzęta, a drzewa? wszyscy jesteśmy tutaj w jednym celu, żeby przestać się bać i zacząć kochać, ale nie chodzi tutaj o miłość do jednej osoby, zresztą ludzie w ciągu jednego logowania, życia kochają wiele razy, a co tu mówić o wielokrotnych (tysięcznych) inkarnacjach, dlaczego akurat z ostatnim mężem miałabyś się spotykać w zaświatach ? 😀
No właśnie mówię o miłości nie tylko do męża, ale też do innych bliskich osób. Po wylogowaniu nie będziemy siebie pamiętać i tego co nas łączyło. Teraz też nic nie pamiętam z poprzednich logowań, a skoro tak jest jak piszesz, to pewnie też kiedyć kochałam jakąś grupę osób.
Więc jak teraz to wiem, że niedługo nikogo nie będę pamiętać i tego co z nimi dokonałam to może nie warto tak się „angażować”.
Można nawet rozumieć to jako prawdziwą śmierć „ pamięciową” Dusza nieśmiertelna, a dokonania i uczucia z emocjami śmierć bezpowrotna i smutek dla tych co zostają bo tego już nie ma i nawet po własnej śmierci nie ma szans na spotkanie bliskich, bo ci nie mają już własnej woli
wyciągasz nieprawidłowe wnioski, nie ma wzrastania bez miłości
To skoro liczy się tylko podwyższanie entropii i ewolucja, to można też być bez uczuć, oszukiwać nie kochać innych – ale ewoluować i omijać wahadła. Ciągle medytować .
Może uczucia i emocje są zgubne bo wytrącają nas z ewolucji. Lepiej skupić się na sobie ? Bo przeciesz jak dobrze zagramy , ale sami bez patrzenia na innych, to i tak ewoluujemy i będziemy nieśmiertelni.
nie da się ewoluować bez miłości, to są synonimy, medytacja bez lęku zamienia się w miłość, ale już emocje można śmiało wyeliminować, one wszystkie idą prosto ze strachu, emocje, to nie miłość, to lęki.
Ograniczamy się do miłości do konkretnych osób, a nie o to w tym chodzi. Miłość nie jest wybiórcza. Stąd najpewniej Twoje rozkminy o wzrastaniu bez bez niej.
Teraz dopiero zobaczyłam Twoje posty wyżej, więc nie w tym sęk. Nie było tematu 😉
3 tygodnie temu odszedł mój tato. Chorował na raka płuc, miał nierozwiązane problemy z dzieciństwa. Palił od 12 roku życia, osiągnął staż 65 lat. Opiekowałam się nim do końca. Chciałam, bardzo chciałam zmieniać mu pampersa, podawać morfinę, być z nim w ostatnich minutach. Moja mama i siostra się bały. 15 minut po śmierci bały się nawet podejść do ciała. A ja byłam na tyle twarda i z uśmiechem na twarzy włożyłam mu jego sztuczną szczękę i zamknęłam oczy. Widziałam jak jego wymęczone i wychudzone ciało jest wkładane do worka. Było mi bardzo miło pożegnać się z nim przy otwartej trumnie, reszta rodziny się bała. Czuję, że jego dusza spokojnie odeszła. Nie boję się. To mnie tak zbudowało, że nazajutrz po odejściu taty wystąpiłam publicznie z autoreferatem w sprawie wszczęcia przewodu doktorskiego. Udało się, byłam tak wyluzowana jak nigdy. Myślę o tacie i jestem szczęśliwa. Odczuwam tu i teraz pozytywnie. Lewą stopą do lusterka. Już wiem, co znaczy wzrastać w nieszczęściu. Paradoksalnie w nieszczęściu, bo życie każdego z nas kiedyś i tak się zakończy. Dziękuję za Twoje materiały Peps <3
3 tygodnie temu odszedł mój tato. Chorował na raka płuc, miał nierozwiązane problemy z dzieciństwa. Palił od 12 roku życia, osiągnął staż 65 lat. Kilka miesięcy przed śmiercią zaczęło rozpadać się jego ego i widział różne ciekawe rzeczy z tamtej strony. Opiekowałam się nim do końca. Chciałam, bardzo chciałam zmieniać mu pampersa, podawać morfinę, być z nim w ostatnich minutach. Moja mama i siostra się bały. 15 minut po śmierci bały się nawet podejść do ciała. A ja byłam na tyle twarda i z uśmiechem na twarzy włożyłam mu jego sztuczną szczękę i zamknęłam oczy. Widziałam jak jego wymęczone i wychudzone ciało jest wkładane do worka. Było mi bardzo miło pożegnać się z nim przy otwartej trumnie, reszta rodziny się bała. Czuję, że jego dusza spokojnie odeszła. Nie boję się. To mnie tak zbudowało, że nazajutrz po odejściu taty wystąpiłam publicznie z autoreferatem w sprawie wszczęcia przewodu doktorskiego. Udało się, byłam tak wyluzowana jak nigdy. Myślę o tacie i jestem szczęśliwa. Odczuwam tu i teraz pozytywnie. Lewą stopą do lusterka. Już wiem, co znaczy wzrastać w nieszczęściu. Paradoksalnie w nieszczęściu, bo życie każdego z nas kiedyś i tak się zakończy. Chociaż żal, że znałam tatę mniej niż 30 lat. Dziękuję za Twoje materiały Peps <3
zawsze możesz go intencją przywołać z bazy danych (tyle, że to będzie tato bez jego woli, bo pewnie już się gdzieś zalogował, albo odpoczywa, albo ma jakąś inną misję we wsechświecie), i dowiesz się o nim więcej, a możesz po prostu być mu wdzięczną i cieszyć się, że miałaś zaszczyt go znać. Co do Twojego komentarza, to jest po prostu wspaniały, pomocny, dziękuję
Pepsi, a może napiszesz troszkę szerzej o tym, jak komunikować się z tą bazą danych? 🙂
W kwestii ustania ziemskiej wędrówki mojego taty mogę dodać, że z doświadczenia polecam wszystkim rozpocząć przełamywanie myślenia o śmierci w konwencjonalny sposób: należy sobie najpierw powiedzieć, że umarli nam nic nie zrobią, to żywych należy się bardziej obawiać (nie, żebym chciała w kimś wywołać lęki żywymi, ale to jest pierwszy punkt do oswojenia się). Nie należy uciekać od umierających osób czy bać się ciała. Gdy miałam 7 lat to bardzo się bałam iść do dziadka do szpitala, a on wyrażał życzenie że chciałby mnie jeszcze zobaczyć. No i nie zobaczyłam się z nim. A do otwartej trumny mnie nie dopuszczono. To właśnie ten dziadek, a teść taty pojawiał się mu w snach przed śmiercią. Pięknie ubrany, opowiadał jak po drugiej stronie jest pięknie. Tata widywał różne rzeczy. W śnie widział zmarłych krewnych, a nie śpiąc widywał różne zwierzęta i obcych ludzi, ciągle się dziwiąc, że my tego nie widzimy. Kiedyś mama zawołała go po imieniu (powiedzmy, że K.), a on odpowiedział: ja już nie jestem K.
No ale taki człowiek u kresu ziemskiej ścieżki przeżywa również na nowo swoje najgłębsze traumy. Mój tato miał ojca SSmanna, który bił zarówno jego i jego matkę. Skutek był taki, że się powiesiła/być może dziadek dopomógł, gdy tata miał ledwo 10 lat. Jego ojciec go kilka razy straszył jako dusza. Rozmawialiśmy z nim, że nie może się temu poddawać. Uważam, że to wydarzenie skłoniło go do nałogu papierosowego. Palił przez następne 65 lat. Był osobą skrytą, interesowała go duchowość, czytał chętnie Raymonda Moody’ego leżąc już w łóżku. Chciał zawsze dla wszystkich być dobry, nie wypowiadał się niepotrzebnie, nie brał nigdy strony kogokolwiek, z tego powodu mama miała trochę żal, że nie czuła wsparcia. Nigdy nie brał żadnych lekarstw, nie było potrzeby. Jako ziemianin odżywiał się w miarę dobrze (rolnictwo), chociaż nie tak, jak Pepsi poleca 😉
Tylko raz leżał w szpitalu kilka dni, na badaniach, 2 lata przed śmiercią. Zbadali mu wyłącznie popłuczyny. Nie bawiliśmy się w ustalanie, co dokładnie mu jest. On też przemilczał nie mówiąc nam o ofercie, którą dostał w szpitalu odnośnie leczenia. Kiedyś przeżył coś w rodzaju widzenia przedśmiertnego, kiedy wystąpiła reakcja alergiczna na lek. Myślę, że tęsknił do tamtej strony. Dlaczego o tym piszę? Ano właśnie.
Myślę, że w pewnych wypadkach nie ma co naciskać na leczenie konwencjonalne. Niekonwencjonalne by się nie udało, bo tata był smakoszem, próbowałam mu dawać zielone soczki z wyciskarki, nie chciał. Należy się pogodzić z tym, że człowiek chce odejść. Uważam też, że szpital nie jest miejscem do dobrego umierania. Jeśli macie bliskich, pozwólcie im umrzeć w domu. W otoczeniu domowników. W swoim pokoju. Umierający człowiek to nie ciało, które za chwilę i tak będzie bez życia. Warto zapalić tzw. gromniczkę. Światło daje to specyficzne ciepło. Warto gładzić po policzku, trzymać dłoń gdy pojawią się konwulsje. Warto mówić do tego człowieka, że wszystko będzie dobrze. Powiedzieć temu człowiekowi, że się go kocha i przeprasza za wszystkie pomyłki. To działa jak kolejne odciążenie dla umierającego.
Tato odszedł w nocy, ok. godziny 3. Byłam z nim sama. Powiedziałam mu, że puszczę mu playlistę walców Straussa, którego bardzo lubił. Dokładnie jak się skończyła ta playlista to już nie było oznak życia. Moją radą dla wszystkich, którzy ten moment mają jeszcze przed sobą – nie robić czuwania na siłę przed łóżkiem chorego. Dłuższe przerwy są wskazane, np. co 15-20 minut i spędzać przy łóżku ok. 10 minut. Każdy z nas umiera sam. Powinno się pozwolić odejść, nie zmuszać swoją obecnością do dalszego męczenia się w ciele.
Każdemu polecam pożegnanie przy otwartej trumnie, dotknięcie, włożenie przedmiotu (ja owinęłam nadgarstek taty bransoletką z muliny handmade 😉 czy nawet wykonanie zdjęcia post mortem. Na to zdjęcie patrzę czasami. Zawsze z miłością. Nie dajcie sobie wmówić, że to obrzydliwe. Nic co ludzkie, nie jest mi obce. A śmierć jest ludzka.
Ważne jest także uspokojenie bliskich. Wytłumaczenie im, że osoba do swojego ciała już wracać nie chciała. Że teraz ma inne sprawy na głowie. Że trzeba dać jej odejść.
Nie bać się łez przed śmiercią. Dla mnie wyobrażenie, że taty już z nami nie będzie było smutne. Ale po śmierci nie uroniłam prawie ani jednej łzy. Na mojej twarzy zagościł uśmiech, o którym już napisałam. Cieszę się, że tata jest odciążony od swojego ziemskiego balastu. Nikomu z nas się nie pojawił. Jedyną oznaką, którą nam dał (wierzę, że to był jego znak), to słabnący płomień ponownie odpalonej gromniczki. W moich stronach jest zwyczaj, że po śmierci domownika przychodzą sąsiedzi i krewni i modlą się za niego. Pomijając to, że KK to największa firma na świecie – modlitwa jak medytacja na pewno generuje jakąś energię, która pomaga duszy zmarłego. Po modłach świeczka paliła się minimalnie, prawie dogasając. Myślę, że tata odszedł spokojnie i od razu się odnalazł tam po drugiej stronie. O ciało nie macie się co martwić. Ono i tak zgnije, pomyślcie ile grzybów, roślin, drzew ono odżywi. Wspaniałe!
Mam nadzieję, że mój komentarz będzie ukojeniem i przygotowaniem dla osób w podobnej sytuacji. Nie ma się czego bać. Takie przeżycie może dać wielkiego kopa energetycznego. Naprawdę!
pożegnania przy otwartej trumnie zupełnie nie polecam, to jest tylko powłoka gracza, nie ma to ciało już nic wspólnego z osobowością ojca, to nie pomaga zrozumieć, że gościu już jest zajęty czymś zupełnie innym, jestem przeciwna też zapalania gromnic, ojciec może sobie zadecydować, że jednak nie umrze, a tu takie przynaglenia, ale puszczenie muzy ulubionej jak najbardziej tak. Rozweselenie, rozkrochmalenie atmosfery, to tylko gra, a wzrastanie jest radosne.
Wiesz co ja Pepsi przy tym ciele zrobiłam? Jak wspomniałam – zawiązałam tacie bransoletkę, którą sama uplotłam. Tą bransoletkę miałam podarować ważnej dla mnie osobie – która okazało się jest ukrytym narcyzem i manipulatorem. Nie będę wchodzić w szczegóły, ale byłam podpięta pod wahadło uroku i pragnienia bycia z tą osobą. Tym samym zrobiłam „pogrzeb” również tamtej sprawie. Odpadła ode mnie. 🙂
Wiadomo, że ciało już nie ma znaczenia. Ale jak w każdej kulturze jakoś się je żegna. Ja bym najlepiej rzuciła ciało na pożarcie sępom jak w Tybecie, ale hm, tu jest Polska.
spalić i rozsypać w pięknym miejscu, to jest świetny pomysł na niezamieszkałe już awatary
Z całym szacunkiem, ale ciało chyba nie ma szansy odżywić flory, opakowane w trumnę obitą sztucznymi materiałami, samo opakowane nierzadko w sztuczne tkaniny. Albo wręcz opakowane w podwójny worek. A trumna w murowanym grobie… Z tego samego powodu nie rozumiem wkładania do trumny rzeczy – telefonów, maskotek, ulubionych za życia rzeczy itd. Nie mam zamiaru nikogo urazić czy pouczać, ale taka myśl mnie nurtuje od dłuższego czasu. Sama też nie chcę kiedyś być pochowana w trumnie, w jednym kawałku, choć zdaję sobie sprawę że może być różnie. W ten sposób Ziemia nie skorzysta…
możesz zlecić spalenie i rozsypanie, to niby w polce niedozwolone, ale jak jesteś marynarzem
A gdy po dłuższym czasie smutnienia wchodzi się w taki flow, wszystko jest ok, zaczynasz iść za pasją a ego jakby bez powodu szuka jakiegoś problemu to czy ten stan początkowo może wydawać się nienaturalny i nawet trochę męczący? Z przyzwyczajenia do wcześniejszych smutków i leżenia z głową w poduszkę może chcieć tam znowu zagrać?
ego nigdy nie jest po prostu zadowolone, zaraz Ci przypomni, żebyś się czymś zaczęła martwić
A gdy zacznę je ignorować, zaczynie odpuszczać?
sprawdź
Pepsi czytam cię od lat i nie mogę wyjść z wrażenia jak bardzo ewoluowalaś! Ja mam wrażenie ze ciagle stoję w takim dziwnym miejscu, a mianowicie nie potrafię być dla siebie szefem. Gdy chodzę do pracy daje z siebie petardę mocy, pracuje ok 12 godzin po to by potem moc zająć sie robieniem swojego. Tylko ze jak już mam ta wolność to ciężko skupić mi się na rzetelnej pracy sama dla siebie. Ciężko mi rozróżnić potem co jest moja praca, a co domem. Chociaż domu nie mam, bo cały czas podróżujemy po świecie w tym czasie. Chętnie dowiedziałabym się o jakimś systemie pracowania, odróżnienia pracy od domu, organizacji. I jak w tym całym blogowaniu się odnaleźć teraz…mam wrażenie ze wszystko już jest i przez to cały czas tracę motywacje do działania. Chociaż książkę twoja już mam, przerobiłam kilka razy, to wciąż nie wiem co to znaczy sukces, czy w dobrym kierunku idę, czy to co publikuje m jakiś sens. Podróżowanie to jedno z najpiękniejszych i najbardziej budujących doświadczeń, jednak mam wrażenie ze już tyle tego jest, ze nie ma sensu pisać, a tym bardziej czy po polsku czy po angielsku…
może i wszystko jest, ale nikt nigdy nie opowie tego w taki sposób jak Ty, Twoimi oczami. Postaw na indywidualność, no i za długo oddajesz się w najem. 12 godzin dziennie, to kiedy spać, kiedy iść własną drogą? skąd wziąć czas i energię na znalezienie własnych drzwi?
Z tym się zgadzam, ale ta praca pomogła mi w dużym stopniu wzrosnąć jako osobie. Tylko teraz pytanie jak radzić sobie z samoorganizacja? Jak wyznaczać sobie zadania, jak je ocenić, czy robię coś co ma sens? Jeśli to Ty musisz wiedzieć jako szef. Ogólnie chodzi mi o to jak rozwinęłas w sobie ta umiejetność?
idąc
Nie tak dawno zmarł mój ukochany mężczyzna po 25 latach małżeństwa. To była piękna miłość na zabuj do końca.Obiecywał ,że nigdzie się nie wybiera jeszcze.Był bardzo silnym facetem z klasą do końca W tym samy dniu zmarł. Wtulony w moje ramina. Czułam go przymnie, jego pomoc w rozwiązywaniu problemów w tym czasie .Czuje ,że jest cały czas przy mnie. Szukałam ostatnio ważnych dokumentów nie mogłam ich za cholerę znalezć, tym zajmował się mąż.Pytam kochanie pokaż mi gdzie one są ,znalazłam wszysto w tym momencie.Bardzo za nim tęsnie ,ból jest nie do wytrzymania .I dlatego nie wierzę w to, że zajął się czymś innym itp. Bo wielu ludzi tego doświadcza po takiej stracie.
zajął się z pewnością czymś innym, ale jakaś część jego, jest teraz Twoim Aniołem Stróżem.
Dla mnie to niewyobrażalnie trudne. Sporo już przerobiłam, okrzepłam z emocjami – to dobrze, ale taka sytuacja jest poza moim rozumieniem. Jesteś niezwykle dzielna i wspaniała, że dajesz sobie radę (bardzo sensowny post choćby). Pozdrawiam z calego serca <3.
Zrobiło się tak poważnie i potrzebuję TO napisać. Jedyną rzeczą na Świecie której się boję to jest śmierć mojego męża. Obecnie nic na to nie wskazuje. Chcialam tylko napisać, że przerobiłam już różniste choroby, ciężki rozwód, kompletny brak finansów, poczucie samotności, poważne klopoty z córką i inne, poniekąd typowe odczucia i sprawy doczesne. Nie boję się duchów, czasem widzę i czuję więcej i odpowiada mi to. Lubię moje życie każdego dnia, jestem szczęśliwa (choć czasem wiadomo…). Ale jest ale… nie widzę siebie po ew. Jego śmierci. I to jest dziwny strach. (I nie chodzi tu o sprawy materialne). Mysl ta prześladuje mnie na szczęście wiec i ja nie panikuję na co dzień. Jednak gdzieś głęboko mam takie moje ziarnko grochu.
no, to jest właśnie ego, tam się ukryło, nie daje cieszyć Ci się z kontaktów z ukochanym człowiekiem, tylko za życia obmyślasz jego śmierć
Tak też myślę, że to ego. Rozumiem ten mechanizm. Rozumiem a pojąć nie mogę ha ha.
Sprostuję tylko, ze zgubiłam słówko „nie” , czyli miało być: myśl o Jego śmierci nie prześladuje mnie :). Dzięki temu cieszę sie z każdej chwili spędzonej razem z Nim i osobno tyż (jak trzeba). I nie wyobrażam sobie życia bez tej możliwości, bez tego uczucia, bez TEGO powodu do szczęścia. O tak właśnie!
skoro tak, to sobie nie wyobrażaj
Taka dygresja po wymianie komentarzy…
Doszłam do wniosku, że z tymi komentarzami jest bardzo trudno. „Papier” jest cierpliwy i jak wszystko ma to dobra i złą stronę. Napisane słowa nie mają moich emocji, zgubione słówko nie da się natychmiast sprostować, każdy z nas ma w danej chwili inny nastrój, inaczej odbiera przekaz (zgodnie z doraźnym samopoczuciem). I ta ważne emocje, ta istotna dla jednostki sprawa zmieniają się dramatycznie i nie do poznania. Tak…. codziennie uczę się czegoś nowego.
nie o śmierci będzie, ale o „obgadywaniu”
Jestem w sytuacji, że zdaję sobie sprawę, że przez to ciut inaczej żyję niż ludzie wokół a już przede wszystkim żyję związkowo to jestem tematem rozmów jakiś tam pseudo znajomków..
W sensie jakieś komentarze, że na pewno mój chłopak mnie zdradza bo coś tam coś tam etc etc, jeśli słowami nie przejmuję się , to spotykając tych ludzi na żywo i mając świadomość, że mówią o mnie przy stoliku obok i ukradkiem obserwują w każdym ruchu doszukując się sensacji czuję się spięta,
Czy to dobrze być tematem rozmów? Czy jakoś mogę na to wpłynąć ? Albo na to, żeby mnie to nie spinało?
Jeśli mnie spina to chyba za bardzo się jednak tym przejmuję, ale jest czy dobrze że moja inność pobudza ludzi do komentarzy?
zajmij się sobą, jeśli Twoja inność wypływa z potrzeby serca, nikt o niskich wibracjach nie będzie miał do Ciebie dostępu
dziękuję Ci <3
Tak z innej beczki:
Wieczorem potrafię zjeść kawałek czekolady i mi smakuję ale świeżo po przebudzeniu gdy po nią sięgam wdaje mi się obrzydliwa, wyczuwam w niej mleko w proszku itp
Czemu w podobnym czasie są 2 różne odczucia?
Ma do tego coś, że wieczorem pod wpływem bodźców jestem rozproszą a zaraz po przebudzeniu bardziej jakby obecna i nadwrażliwa?
niekoniecznie, rano po odwodnieniu nocnym, ma się mniejszy apetyt na cokolwiek, stajesz się bardziej wybredny, lepiej czujesz ciało. Każdego dnia kończę jeść około 12-13 i wieczorem, gdy inni jedzą mam wielką ochotę na przykład na quinoa, czy gryczaną kaszę, i myślę sobie, jak to chętnie zjem ją jutro rano, a rano kompletnie nie rozumiem o co mogło mi chodzić z tą kaszą, mam ochotę na owoce, miód, zielone liście.
Oj tak z rana ochota głownie na owoce i zieleninę. Dziękuję za odpowiedź.
Pepsi
Ja tylko o tyle się boję śmierci, że nie mam pewności, czy w kolejnym życiu nie trafię na rodziców proszczepionkowców, którzy spowodują, że mój umysł będzie niskich lotów i przez to zmarnuję to następne życie, bo być może nawet cofnę się w rozwoju. Widzę wokół masę ludzi, którzy zostali skrzywdzeni przez chemię zawartą w lekarstwach lub szczepionkach i wiem, że nigdy już nie będą takimi ludźmi, jakimi miel być.
Poza tym nawet gdyby to odpuścić, bo przecież będę miała inne życia, to martwi mnie co zrobią moi bliscy gdyby nagle mnie zabrakło, jak sobie poradzą w tym życiu.
nie ma obowiązku logowania się, a takie myślenie, to tylko głos Twojego ego, które już wymyśla niestworzone rzeczy, żeby się bać. Już się boisz następnego logowania? Dżizas.
To super, że nie ma obowiązku logowania. Myśle o poprzednich logowaniach bez uczuc, ale do następnych mam silne, że nie chce, że już mi starczy. Wiodę spokojne życie ale cały czas gdzieś tam czai się strach, że logujac się wybrałam jakieś okropne przeżycia (by wzrastac) i boję sie, że one nastanie (wojna, kalectwo, przewlekla choroba, śmierć najblizszych).
to tak nie działa, wcale nie. To Ty tutaj tworzysz myślami rzeczywistość, a będąc wylogowaną nie jesteś w stanie jeszcze wybrać swojego miejsca, decyzją jet tylko o zalogowaniu. świadome jednostki mogą wzrastać w pięknym życiu. Nie trzeba cierpieć żeby wzrastać, ogarnął Cię lęk i konfabulujesz coś czego nie ma.
To było by miłe:*
Podoba mi się.
Witaj Pepsi ma 42 lata czytalam Twojego bloga wcześniej i nie rozumiałam nic chcialam tylko uchronić moją rodzinę i siebie przed chorobami. Panicznie balam się raka na którego umarła moja mama. Nie dawno urodzilam syna niestety urodził sie z chorym sercem odmówiono nam leczenia. W tej chwil właśnie jadę do niego do Warszawy. Od urodzenia jest respiratorem do tej pory bardzo walczyliśmy o niego. Ale medycyna nic nam nie ma do zaoferowania nawiazalam kontakt z profesorem ktory operuje beznadziejne przypadki w Niemczech ale i tak nie stać nas na leczenie dziecka tam. Mam ochotę odpuścić ale widząc jak bardzo on walczy nie mogę Pepsi pomóż mi pomóż mojemu synowi. Z miłością Jagna
Jagna przede wszystkim coś trzeba zrobić z tym lękiem. Nie wiem jak mogłabym pomóc Twojemu dziecku, tym bardziej, że to nie jest choroba przewlekła. Jedno jest pewne, tutaj żadna walka nie jest dobrym pomysłem, raczej akceptacja, troska, i w miarę możliwości na spokojnie należy rozważyć wszelkie za i przeciw. A jakie są rokowania dla tych „beznadziejnych” jak mówisz przypadków, co mówi ten profesor?
Witaj Pepsi wlasnie dzis wrocilam z Pogrzebu mojej ukochanej cioci ktora byla dla mnie jak matka bol i zal jest nie do opisania bedzie nam jej brakowalo pzreczytalam wszystkie komentarze moze jakos poradze sobie z ta zaloba i smutkiem pomogly mi Twoje rady bardzo sie boje choroby np raka umarlo kilka osob z mojego otoczenia i moja kochana ciocia miedzy innymi ten strach mi przeszkazda w normarnym funkjonowaniu dbam o siebie meza i doroslego syna robie badania profilkaktyke lecz ten strach mi nie daje zyc staram odzucc od siebie zle mysli lecz one wracaja myslalam o terapi u psychologa ale tu gdzie mieszkam same konowaly moze napiszesz kiedys jak myslec pozytywnie i bac sie chorob Pozdrawiam Ania
Nie ma się czego bać, jesteś młodą duszą skoro się tak boisz, ewoluuj, pogódź się, naucz się być odważna, to może być bardzo pomocne https://youtu.be/Pjsm5AvxjtI
Dziekuje bardzo