z miłością do Kiszonki
Bardzo podoba mi się ostatnio często poruszana tutaj kwestia „piętrzenia i obniżania potencjałów, wahań destrukcji, obniżania entropii”. Wiem, że każdy w życiu ma swoje „przeboje”, swoje wyzwania, każdy przypadek, podejście jest inne i ciężko dać gotową receptę, ale może dałoby radę i popełniłabyś artykuł w stylu „porady dla człowieka poczciwego na zwykły dzień”, czy coś w tym stylu: Co robić, a czego się wystrzegać, żeby lepiej nam się żyło? Czyli jak niepotrzebnie nie piętrzyć potencjałów, jak unikać wahań, jak dbać o poziom entropii? Może dałoby radę to odnieść do takich typowych codziennych sytuacji jakie spotykają nas każdego dnia, typu wielka radość, ogromne nadzieje, oczekiwanie, sytuacje stresowe w pracy, kłótnia z partnerem etc.
Przykładowo wiem już, że należy unikać opowiadania o swoich planach, nie nadymać tego potencjału, że dobrze jest podchodzić łagodnie do wszystkiego, z akceptacją, bez walki. Że nie należy zazdrościć, raczej się inspirować. Że trzeba się cieszyć, ale nie chwalić. Że nie można się bać. Że trzeba wykazywać zamiar. Więcej, więcej, proszę o więcej, bo oczywiście rozkminiając temat już mi się pojawiły znaki zapytania. Czy np. trzeba uważać z ogromnym entuzjazmem, że jak się z czegoś za bardzo cieszymy, aż tak że nas roznosi, to za chwilę zgodnie z zasadami zostaniemy sprowadzeni do parteru, bo musi być równowaga, więc nie powinno się bardzo cieszyć, a raczej radośnie radować? Sporo jest takich zwyczajnych codziennych kwestii, w których taki przewodnik by się przydał.
Owa potrzeba jest uzasadniona, gdyż o wiele łatwiej się żyje, gdy rozumie się zasady tej gry, że wszystko jest po coś. Co sprowadza się do tego, żeby żyć świadomie. Mówisz, aaaa, bo on mnie zezłościł. Nie, to Ty podwyższyłaś entropię, bo nie uchwyciłaś w porę swoich myśli, czyli ego, co spowodowało reakcję ciała w postaci emocji złości. Mogłaś się nie rozzłościć. Ba, do tego po pokazie nerwitrona jesteś teraz zła na siebie. A tu wręcz przeciwnie, dobrze jest się z lekka uśmiechnąć, zaakceptować ten wybuch, powiedzieć spoczko, teraz się nie udało, następnym razem będę inna, bardziej świadoma. Zareaguję inaczej, ponieważ rozumiem czym jest złość, że nie ma nic wspólnego z jej niby powodem. To nie on. Złość pochodzi ode mnie, to ja podwyższyłam swoją entropię, nie on. On był tylko stopniem, próbą, nauką. Zrozumienie zasad w tej grze, na tym planie, sprawia, że na każdym kroku zaczynasz żyć świadomie. Nie zlewasz się nerwowym potem w pociągu, czy zamknęłaś drzwi, wyłączyłaś żelazko, po prostu będąc jeszcze w domu, zrobiłaś to wszystko świadomie.
Podobnie podchodzisz do innych problemów, rozumiesz, że one są problemami, ponieważ Ty je nimi stwarzasz. Wszystko co nie jest Ci na rękę traktujesz jako zgryz, nie dostrzegając, że dostajesz to, co myślisz. Nadmierna idealizacja rzeczywistości również jest piętrzeniem potencjałów, idealizacja nie jest Twoją prawdą, to czarnowidzenie, tyle, że ze znakiem plus. To bezwględnie (wartości bezwzględne liczb poznałaś na lekcjach matematyki w liceum) takie same potencjały.
Rozumiesz, że wszystko wydarza się po coś, to Twoja nauka, i starasz się dostrzec w każdej sytuacji coś pozytywnego, nie idealizując jednak, nie zmyślając, nie nakręcając się jak rosyjska kochanka, czyli bez egzaltacji. Ale są sytuacje, gdy naprawdę jakakolwiek radość byłaby nieuzasadniona, to co wtedy? Wtedy powiedz sobie maksymę wyrytą na pierścieniu Salomona: „to minie”. Ale Ty mówisz, że to wyjątkowo złe, na to druga sentencja mówi: „to także minie”. Im bardziej narzekasz, tym bardziej rzeczywistość jest taka jak o niej myślisz. To dlatego ludzie starsi tak często mają niezadowalające życie, bo tak myślą, z każdym rokiem coraz gorzej. Zamiast dać się ponieść swojej pasji, zaczynają żyć życiem innych, wchodzą nie przez swoje drzwi, skupiają się nie na swoim celu, i nieustannie narzekają.
Pomyśl, co mogą zobaczyć w zwierciadle rzeczywistości w takim razie? Takich ludzi bardzo łatwo wyhaczyć wahadłom destrukcji. Kościół, korporacje medyczne i farmaceutyczne, ale też MLM-y dobrze o tym wiedzą, dając im niby zainteresowanie, pochylając się nad ich zgryzotami. Gdy siedzisz przed telewizorem i sobie patrzysz na luzie w ekran, pewnie coś tam ocenisz, ani przy tym się nie denerwujesz, ani nie porównujesz, ktoś Ci coś poleca, mówi, że to dobre, możesz wypróbować, możesz nie spróbować, dlatego takie działania nie piętrzą potencjałów. Nic się nie dzieje, gdy nie ma tej musztardy, po którą przyszłaś do sklepu. Siły równoważące zajmują się czymś innym. Ale, gdy tylko pojawia się nadmierna ekscytacja, podniecenie, potencjały zaczynają się piętrzyć, wówczas pojawia się pstryk w nos. Nie ma ostatecznego uzasadnienia, dlaczego wszystko we Wszechświecie dąży do równowagi, a jednocześnie wszystko jest w ciągłym wibracyjnym ruchu, nawet w próżni coś się pojawia, żeby zaraz zniknąć. Dlatego nie podam Ci żadnego ciągu logicznego, ale o tym, że siły równoważące naprawdę istnieją z pewnością już się przekonałaś.
na leżąco trochę łatwiej
Wyobraź sobie, że stoisz we własnym pokoju i co? I nic. Wyobraź sobie teraz, że pojechałaś do Norwegii i stoisz na klifie, blisko przepaści. Niby też tylko stoisz, ale coś się zaczyna dziać. Powstają potencjały, nie czujesz się całkiem komfortowo. I nagle pojawiają się dwie alternatywne siły wyrównujące. Jedna namawia Cię, żebyś odeszła w głąb lądu, a druga żebyś yyy … skoczyła w przepaść. Bo to są dwa proste jak drut sposoby na zrównoważenie tych potencjałów, które nawarstwiłaś.
Inne zonki spowodowane przez ego, to nieustanne poczucie winy, podszywanie się pod cudze cele (naprawdę chcesz jeździć niską, długą i szybką i twardą jak decha ęą wyścigówką? czy to sąsiad o takiej marzy?), włażenie przez nieswoje drzwi, często z powodu braku własnego celu, bycie podatnym na najdrobniejszy ruch wahadeł destrukcji (naprawdę musisz opowiadać się za którąś partią? a może wywal telewizor?), emocje, emocje, emocje, które przeszkadzają Ci odebrać strumień danych z Wszechświata, z powodu wysokiej entropii własnej. A Twoja dusza nie jest z tej gry, ona jest spoza niej, to świadomość gra swoim awatarem, ale awatar ma to gdzieś. Nie ma pojęcia, że to nie on gra, więc rządzi, a dusza się zamyka w sobie. Gdy awatar zdaje sobie nagle sprawę, że to nie on jest graczem, pojmuje, że graczem jest świadomość, to jest to pierwszy krok do przebudzenia żywota człowieka poczciwego. O tym wszystkim napiszę w kolejnych postach. A najszybciej o własnym celu, zamiarze wewnętrznym i zewnętrznym i jak się osiąga cel, wchodząc przez własne drzwi. I jak je znaleźć?
Nie narzekaj, nie czarnowidź, ale też nie idealizuj niczego. W zwierciadło tylko zerkaj (nie wgapiaj się, i postaraj się w każdej sytuacji dostrzec coś dobrego. Im więcej powiesz „tak”, tym obraz będzie jaśniejszy. Każde „nie” jest trochę jak gówno. Tylko nie wymyślaj kwadratowych jaj. Każda sytuacja czegoś Cię uczy, tutaj, na tym planie wszyscy jesteśmy w szkole. Ta fajna gra, to szkoła żywota człowieka poczciwego. Nie obwiniaj, nie oceniaj, nie porównuj się, nie pomniejszaj i nie wywyższaj, nie ekscytuj, po prostu zeruj się. Dobrze się zeruje prostymi czynnościami, jak sprzątanie domu, śpiewanie, prysznice naprzemienne, dłużej ciepły, krócej chłodny. Taki prysznic powoduje też dobre przepływy energetyczne, ładuje człowieka poczciwego. Obserwuj siebie i gódź się, nigdy nie walcz. Nie wyrzucaj sobie niczego, jest jak jest, następnym razem zrobisz to lepiej. Po kilku tygodniach, czy nawet miesiącach takiego życia, powolutku rzeczywistość zacznie pokazywać coraz milszy i fajniejszy obraz. To masz jak w banku. (na motywach transerfingu rzeczywistości Zelanda V.)
z miłością
Powiązane artykuły
Komentarze
SUPER! Dziekuje ?
Oo to też dla mnie. Cmok.
<3 Śliczne to. Pepsi jak radzić sobie z głodem na pp. Ile bym nie zjadła w oknie to po 7 godzinach wariuje z głodu. A może minie to z czasem???
jedz więcej w oknie, ale to z czasem będzie coraz mniej odczuwalne, a głód sprawia że autofagia działa
Dziękuję :*
Kolejny miły wpis, w dodatku zdanie „Każde 'nie’ jest trochę jak gówno” sprawiło, że parsknelam z rozbawienia.
Myślę, ze daleko mi do przebudzenia, ale zauważyłam w moim życiu pewna rzecz. Od jakiegoś czasu mam gorsza sytuacje finansowa, ogólnie kasa się mnie nie trzyma. Kiedyś zastanawiałam się dlaczego te awanse mnie omijają, szukałam w sobie problemu, obwiniałam o mala zaradność, frudrowalam się itd. Ale przyszły na mnie inne problemy związane ze zdrowiem bliskich osób, przewartościowały się relacje międzyludzkie i wiesz co? Jest dobrze. Dalej nie mam kasy, a nawet mam jej jeszcze mniej, czasem bywa naprawdę mało, ale paradoksalnie – jest lepiej. Odpuściłam, przestałam jej szukać, przestałam trzymać się tych rzeczy, trząść się o kasę, trząść sie o jutro, o wszystko a zaczęłam po prostu oddychać. Jestem spokojna. Jest tak jak ma być. Wiem, ze jest dobrze, za niczym nie biegnę, jestem bogata w spokój którego nigdy bym nie zdobyla, martwiąc się ciagle. Mój mąż rez to czuje. Nie gadaliśmy o tym wprost, ale widzę, ze tez jest spokojny. Widzę w jego oczach ten sam spokój.
Pozdrawiam Cie Peps
pozdro2
To jest fajne, że wszystko się tak pięknie razem łączy 🙂 W tych najnowszych psychologicznych, bliskościowych, że tak powiem trendach, mówią to samo o emocjach, nie jesteś tą emocją, to nie ktoś cię złości, tylko ty decydujesz się tak zareagować, często dając się ponieść myślom-zapalnikom. W naszym żargonie po prostu podszeptom szalejącego ego:D I możesz zareagować inaczej, z empatią i dla siebie i dla drugiej osoby. To naprawdę nie są wymyślone cuda przez jakieś nawiedzone typy;) nauka też takie rzeczy mówi 🙂 I jak widać nie trzeba koniecznie kumać matriksów, budzenia i potencjałów, żeby gdzieś jednak obniżać tą swoją entropię i robić dobrze sobie i światu 🙂 To jest naprawdę fajowskie <3
fajowskie <3
Kats, czyżby” kiedy Twoja złość krzywdzi Twoje dziecko”? ?
A to też czytałam 😀 Ale tak ogólnie jak siedzę w tematach rodzicielstwa bliskości, self-reg, porozumieniu bez przemocy, takich sprawach, to odnajduję tam różne fajne elementy takie właśnie obniżające entropię, że tak powiem:) Jakoś mi się tak to wszystko fajnie łączy, tak mam odczucie, że idzie to w stronę miłości, empatii i szacunku, i to jest ekstra 😀
Wszystko to prawda, prawda i jeszcze raz prawda! Ostatnio nawet mogę znowu spokojnie słuchać wiadomości i reklam, nie angażując się emocjonalnie. Nie, żebym specjalnie słuchała, ale trafiają się sytuacje np w busie czy sklepie. Przedtem mnie wkurzały na maxa, albo ładowały strachem. Tak samo z opowieściami ludzi, nagabywaniem i naciąganiem na opowiadanie się po jakiejś stronie – dużo łatwiej mi wybrnąć z takich sytuacji, nie napinając się i nie nakręcając – swoboda i spokój. To twoja zasługa, Pepsi.
Twoja <3
Pepsi. Co dokładnie znaczy 'lewą nogą do lusterka’? Rozwiń proszę
uprzedzając te pytania, wyjaśniłam 🙂 czyli bez napinki, niespiesznie, łatwo, lekko i przyjemnie.
Cudowne są te Twoje wyjaśnienia jak lepiej żyć i ” nie szukać kwadratowych jaj” :)) bardzo mi się to podoba. Dawaj dalej ! 😀
Dałam się dzisiaj pociągnąć wahadłu w pracy, lęki wylazły na wierzch. Po fakcie, jak już oprzytomniałam zaczęłam się zastanawiać jak ja mogłam tak się zapomnieć… Z pozytywów – jak sobie całą sytuację już na chłodno odtworzyłam, to dostrzegłam wyraźnie jak mój lęk wywołał gdzieś z drugiej strony jakąś reakcję – u mnie „ubytek”, u kogoś „przyrost” – normalnie żywy przykład przemieszczania się energii spowodowany przeze mnie osobiście… ciekawe doświadczenie, ale nie chcę więcej takich. Wymyśliłam, że muszę mieć blisko jakąś małą stałą przypominajkę – „uwaga na wahadła” i „pamiętaj coś u Pepsi przeczytała”. Nie wiem jeszcze co to będzie za przypominajka – może kapselek z Pepsi przyczepiony do monitora ? Jakoś tak obserwuję, że w pracy mi jest najtrudniej nie dać się pociągnąć…
Z polskiego na nasze tłumaczysz mi Pepsi tego Zelanda – dziękuję ślicznie za to:)))
z miłością
Nie wiem czy coś źle robie czy o co kaman. Mówisz, że każdą, nawet beznadziejną sytuację trzeba akceptować. No to mówię sobie „Ok, jestem chora, ale widocznie jest to dla mnie lekcja. Zgadzam się na to.”
A potem staram się sobie puszczać slajdy jak jestem zdrowa i korzystam ze zdrowia, jak jestem szczęśliwa itp.
Działa na jakiś czas, a później znowu dopada mnie atak paniki… że co jak choroba jednak będzie postępować.. i od nowa wałkuję „ok zgadzam się na to, nie lubię tej sytuacj, ale się zgadzam”. Jak długo to powtarzać? Aż faktycznie w to uwierzę? Aż napady lęku odpuszczą?
Jak już wydaje się, że jest ok to potem mam jakiś atak paniki. Staram się z nim nie utożsamiać, bo przecież ja nie jestem swoimi myślami. Pepsi pomożesz?
ludzie nie umieją grać, chociaż są tutaj setki, a nawet z tysiąc razy. Jesteś nieśmiertelna, nawet jak choroba, to dotyczy Twojego awatara nie Ciebie, możesz też się samoleczyć. Nie ma się czego bać, stań się w końcu odważna, niewiadomo czy w kolejnych wcieleniach trafisz na taki blog, korzystaj z tego,l przebudź się. Wyjdź na przeciw lękom, wszystko będzie jak najlepiej. Odwaga Cię przebudzi.
Staram się, ale może właśnie za bardzo się staram. Może w końcu zakumam i samo pójdzie. Czytam, niby coraz więcej rozumiem, ale nie umiem tego jakoś przełożyć na życie. Jak ty byś to rozegrała? Co byś sobie powiedziała? Jak do tego podejść? Nie identyfikować się z ciałem? Powiedzieć, że ok, spoczko, że to i to mi dolega, to się musi po coś dziać? Jak siebie do tego przekonać? To ego się tak buntuje?
Po prostu zajmij głowę czymś innym, rób swoje, troszcz się o siebie, oczywiście bardzo siebie kochaj, ale zacznij być odważna, jesteś nieśmiertlena, jesteś i zawsze będziesz, wiesz ile razy Twoje awatary chorowały?
Dziekuje❤️ I juz ostatnie pytanie, przysiegam. Jak nam sie zdazy powgapiać w zwierciadło zbyt dlugo i poużalać nad sobą to jak wtedy z tego wybrnąć tak, żeby nie dostać tego, co tam się brzydkiego zobaczyło?
zacząć myśleć inaczej, przez pewien czas zobaczy się jednak tamto. <3
Dopadł mnie problem z otoczeniem w pracy. Jak było dobrze to było dobrze, ale kolejny raz po czasie jest to samo: czepianie się mnie personalnie i mojego życia osobistego. Nie to, że specjalnie się nim dzielę ze współpracownikami, a potem narzekam. Trzymam swoje sprawy dla siebie, ale ludzie ciągle wyłuskują jakieś szczegóły, drążą, dopytują, a potem szczypią i sączą jad. I to nie jest pierwsza taka sytuacja, rezygnuję już trzeci raz z pracy z tego powodu. Rezygnuję, bo uważam, że wiele można znieść, ale chamskiej prywaty w pracy tolerować nie można (zwłaszcza ze strony przełożonych). A i walczyć nie ma sensu, bo jak gadali to już zawsze będą gadać, choćby za plecami. Nie wiem, czy dobrze robię zawsze się wycofując? Taka atmosfera jest dla mnie nie do życia, zresztą po co pracować dla kogoś, kto usiłuje z ciebie robić idiotę. Nie wiem skąd to się zawsze bierze i co powinnam zrobić, skoro sama nie jestem plotkarą i zajmuję się sobą i swoimi sprawami, a ludzie usilnie chcą wciągać mnie w swoje bagno. Był już taki czas, że pracując tam czułam przypływy myśli „jestem szczęśliwa”, takie momenty oświecenia, a teraz znowu na myśl o pójściu tam dostaję nerwicy. Kiedy już zbudowałam sobie jakiś spokojny domek z kart, to nagle pojawia się coś takiego i chce go rozwalić. Stale ta entropia, stres i wszystkie te oślizgłe emocje, a może zupełnie niepotrzebne, bo to tylko motywacja żeby ruszyć z miejsca? Sama nie wiem, brakuje mi w życiu strefy komfortu. Zawsze coś się spier…. zanim zdążę się nacieszyć, że doprowadziłam życie jako tako do ładu. Ja rozumiem, że ciągle trzeba się piąć wyżej, ale kiedy wreszcie trochę odsapnę?
zmień się Ty, nie zastanawiaj się jacy są ludzie wokół Ciebie, przestań karmić wahadła destrukcji. Moja rada na już, przeczekaj, tylko się uśmiechaj, i rób swoje. Zmieniaj się.
Forest Gump nie bez przyczyny odnosił we wszystkim same sukcesy 😀 I zupełnie nieświadomie pokochały go miliony widzów, ciekawe dlaczego… :d Dzięki Pepsi 😀
Dziękuję Pepsi <3 Trafiłaś kochana w odpowiedni moment mojego życia <3
Ja dopiero mrugam, próbuję coś zobaczyć. A to dzięki tobie Pepsi. Na razie wywaliłam telewizor. Nie mogę już słuchać i patrzeć na to, co z niego się wylewa.