Wydaje mi się, że często robię z igły widły. Dużo ludzi twierdzi, że żyję jak pączek w maśle, a przejmuję i zajmuję się jakimiś relacjami z ludźmi. Często nie mówię czegoś do kogoś, co może powinnam, ale dlatego to robię, żeby nie było mu głupio, przykro, udobruchuję go. Myślę, że to nie jest dobre szczególnie w stosunku do pracowników, bo nawet jeśli zrobią błąd łatwiej mi zażartować, niż powiedzieć aby byli bardziej uważni. Najgorsze jest, jak ja się czuję, kiedy ktoś mi tego nie oddaje, jest mi strasznie. Koleżanka, która przytyła może ode mnie dostać pocieszenie kilkudniowe, wyjdę ze skóry, by przekonać ją, że to nie koniec świata. Gdy przytycie przytrafi się mnie i ta sama osoba powie: nie trzeba było tyle jeść, albo, no to schudnij, wówczas czuję się jakbym dostala w pysk. Nie pojmuję, jak ktoś dostaje ode mnie dobre, a oddaje złe. Bywało, że wpadałam w rozpacz, że ludzie, dla których miałam drobny upominek na miesiące przed ich urodzinami, zapominali choćby zadzwonić z życzeniami na moje. Najgorsze, że długi czas kontynuowałam rozdawanie prezencików, aby pokazać, że jestem … dobra? Mnóstwo takich historii. Robię krok do przodu i dwa do tyłu. Męczy mnie to, aż zaczynam kogoś nienawidzić, czy zrywać kontakt, ale wtedy już czuję się zmęczona całą znajomością.
Tom Campbell na wykładzie w Krakowie w Mangha przytoczył adekwatny przykład. Idą dwie osoby ulicą. Jedna widzi, że tej drugiej wypada banknot z kieszeni. Rozgląda się na boki, aby sprawdzić, czy ktoś też zobaczył tę sytuację i widząc, że jakiś pan jednak to widzi, osoba ta uprzejmie informuje tę drugą, że zgubiła kasę. Gdyby nie ten pan, kasa znalazłaby się w kieszeni tej pierwszej osoby. I identyczna sytuacja, pierwsza osoba widząc, że banknot wypada, natychmiast i bez zastanowienia i rozglądania się na boki oddaje pieniądze ich właścicielowi. A więc mamy dwa identyczne czyny, ale jednak zupełnie inne intencje. Jedna zła, druga dobra. Jesteś miła dla ludzi, żeby oni dostrzegli Twoją ważność, to, że jesteś wyjątkowo miła, jakże hojna, jakże do rany przyłóż. To są Twoje intencje, a takie intencje nie wypływają z człowieka po prostu dobrego, miłego, prostolinijnego, który nawet sam zapomina o swoich urodzinach, czy imieninach. Dostajesz od wszechświata i od ludzi dokładnie to, co widzisz w zwierciadle. Widzisz laskę przy kasie, której nikt nie lubi, a powinni wszyscy ją lubić, bo jakże jest hojna i rozdaje prezenciki. I wszechświat Ci dokładnie to samo daje. Masz kasę na żenujące prezenciki i masz wokół niewdzięcznych ludzi, bo tak to widzisz. Z taką intencją patrzysz w lustro.
Wszystko co się dzieje w Twoim życiu niezadowalającego wynika z Twojego ego, oczekiwań w stosunku do innych, ciągłego oceniania, porównywania się z innymi, przekonania o własnym idealnym stanowisku filantropki. Myślisz, że ludzie lubią dostawać prezenciki? Tym bardziej, gdy sami zapomnieli o Twoich urodzinach, podświadomie, ale celowo zapomnieli? To jest dla nich żenujące.
… Robię krok do przodu i dwa do tyłu. Męczy mnie to, aż zaczynam kogoś nienawidzić, czy zrywać kontakt, ale wtedy już czuję się zmęczona całą znajomością… A to wyznanie wręcz rozwala system. Przeczytałam … robię krok do przodu i dwa do tyłu… i pomyślałam, to jednak nie jest tak źle z nią, zauważyła, że ten problem jest po jej stronie. Jednak za moment chluśnięto kubłem zimnej wody, nie, to nie o to szło, nie że zaczyna się dziewczyna budzić, ale … zaczynam kogoś nienawidzić, czy zrywać kontakt, ale wtedy już czuję się zmęczona całą znajomością. Jesteś zmęczona sobą, nieustającą gonitwą za własną ważnością, ciągłym gadaniem ego w głowie, że wszyscy to niewdzięczna żulia, a Ty jesteś pokrzywdzona, jedyna sprawiedliwa. No i te prezenciki. Dobra, koniec znęcania się. Jeśli interesuje Cię moje zdanie, to radzę: zejdź z siebie. Przestań wciąż gapić się na innych ludzi przez pryzmat własnej ważności. Uświadom sobie, że to ciągłe podbijanie własnej ważności, krzywdzi Cię, oddala Cię od zrozumienia o co w tym wszystkim chodzi, oddala Cię od uczynienia pierwszego kroku z tego skrzyżowania.
Bądź dla ludzi miła, po prostu. Niczego nie oczekując w zamian. Nie rozkminiaj, że mogłaś być bardziej ostra dla swoich pracowników, zaakceptuj swoją dobroć, takt, dobre wychowanie. Nie musisz pracownikowi niczego wytykać, jak nie chcesz. Nie żyj w ciasnych schematach, nie karm matrixu. Postaw na swój indywidualizm, tylko nie jaraj się tym i nie podbijaj entropii. Żyjesz w chaosie emocjonalnym, dlatego masz coraz mniej danych, coraz mniej informacji, stajesz się nierozumna, zmień to. Zaakceptuj otoczenie takim jakim jest, po prostu. Nie rozkminiaj, nie rozkładaj na czynniki pierwsze. Nie oczekuj na rewanż, śmiej się. Po prostu rób dalej swoje, wtedy Twoje uczynki staną się prawdziwie dobrym działaniem. Niech ludzie zajmą się swoim rozwojem, Ty zajmuj się swoim. Jesteś doskonała, choćby już nigdy do końca świata nikt nie pamiętał o Twoich urodzinach. Wahadła wyrównujące sprawiają, że im bardziej piętrzysz potencjały, oczekujesz rewanżu, tym bardziej go nie dostajesz. Owszem, z pewnością ludzie ci niejednokrotnie zazdroszczą Ci sukcesu, to dlatego koleżanka nie wspiera Cię, gdy zgrubniesz, ale to już jest problem do przerobienia Twojej koleżanki, nie Twój. Ty zajmij się swoją zmianą. Nie oczekuj i nie podbijaj swojej ważności. Niech wszyscy inni będą dla Ciebie ważni. Wkrótce sytuacja odwróci się, o ile tak naprawdę Ci na tym zależy, bo może lubisz być tą niedocenianą, idealną, jakże pokrzywdzoną na tle niewdzięczników. Może Cię to naprawdę jara, bo może tak głęboko wciąż śpisz? Dzyń dzyń.
z miłością
Powiązane artykuły
Komentarze
love. dlaczego tego nie uczą w szkole
love2
Pepsi, rozwiniesz kiedyś pojęcie „obniżyć entropie”, please..
dobrze, ale już to robiłam
Dzieki ?
Strzał w 10! Dzyń, dzyń… to jak zapowiedź wielkiej zmiany 🙂
Zrobilam sobie zdjecie tego Dzyn, dzyn I pudelka ze wstazka I napisu z miloscia. Moze bede to uzywac jak bedzie mi sie zle myslec, ze ktos mnie chcial skrzywdzic, zle zrobil, nie tak jak powinien, na zlosc… itd
Mnie Wszechświat ostatnio nauczyl, żebym nie zakładała niczego z góry
Lekcja 1
widzę znajomego wiecznie pożyczającego na nieoddanie drobne na picie. Ode mnie nie żąda a i tak reaguję na niego alergicznie z racji jego bujnej przeszłości. Idę sobie ulicą, a facet woła za mną
-Carrieeee
No nie dało się nie słyszeć. Zagotowałam się, a facet podchodzi i pyta czy może kupić ode mnie mój produkt i to dużo, bo tak lubi moje produkty, że chce zrobić sobie fajną ucztę. Oczywiście za gotówkę i jak tylko będzie (produkt jest szykowany pod klienta)
Było mi głupio, że ja WIEDZIAŁAM że on chce ode mnie kasę, było mi głupio, że założyłam, że On jest przeciwko mnie. Było mi głupio, że WYPARŁAM możliwość że zadzieje się inaczej niż się spodziewałam.
No i na poczuciu glupio mi się zakotwiczyłam, więc po 2 dniach kolejna lekcja
Lekcja 2
Jednym z moich sąsiadow jest weterynarz. Wracam do domu, a tam auto częściowo wjechało w jego bramę, zatarasowało cały chodnik, więc ominięcie auta wiązalo się z wejsciem na jezdnię. Przy aucie 2 kobietki rozmawiające jak gdyby nigdy nic. Ominęłam autko i zapytałam się dlaczego Panie blokują autem chonik. A Panie opowiedzialy mi historię, jak psi staruszek dostał padaczki więc w samochód i do weta, a nie miały siły iść z psem i poszedł mąż jednej z nich….
Przeprosiłam życzyłam im i psiakowi wszystkigo psiego i najlepszego .
Myślałam, że sie zapadnę pod ziemię ze wstydu. Znowu ZAŁOŻYŁAM, WYPARŁAM i WIEDZIAŁAM z góry lepiej.
Zadziałało, 3 lekcja się nie odbyła 🙂
Omg miałam identycznie jak autorka komentarza. Miałam tak całe życie. A potem dokładnie tak samo płakałam, że mało kto pamięta o moich urodzinach. Własna ważność to słowo klucz.
Od razu lepiej. Bo ogólnie to nawet nie ma z kim rozmawiac. Większość udaje że nie rozumiem. A można usłyszeć podobne rzeczy tylko inne historie. Całe życie czuje się nie na miejscu.
Ja też całe życie czułam się nie na miejscu 🙂 w żadnym towarzystwie. Aż teraz wszystko się zmieniło. Jestem swoim własnym miejscem. Liczę że spotkam ludzi podobnych do mnie.
Czuje, ze jestem za stara na te „cyrki”. Mialam dwie terapie, grupowa I hipnoze, po nich, po roznych specjalnych lekturach czuje sie dobrze, gory moge przenosic, rozumiem. Gdy jestem przy „zdrowych zmyslach” to proste, nie boli, oczywiste wiec dostaje szalu gdy nagle ktos znowu „odnajdzie” te guziki, nacisnie I… czuje jakbym sie cofala w rozwoju. Moze mi byc wiele rzeczy obojetne kiedy sie wydarzaja, ale gdy zaboli, wygrzebie je I dolacze jako cos co bylo 5 lat temu a teraz kumuluje sie z tym wczoraj I boli bardziej bo juz widze ten bol jako calosc. Dlaczego to znowu boli, to bylo przerobione, mam wiedze, bylam okey… I jestem sama na siebie wsciekla. Dociera do mnie to waznosci, to jest naprawde dobrze ujete… ja zawsze nazywalam, ze … nie znosze byc nieszanowana I nie traktowana w sposob jaki ja traktuje… Ech.
Bluetopaz nawet nie wiesz jak cię bardzo rozumiem. Że jak ktoś cię zrani to czujesz wszystkie zranienia na raz. To dlatego że podobne wspomnienia odpalają razem. Ja przeszłam jedną terapię plus książki. Skoro czasem już góry przenosisz to będzie lepiej. Tylko się nie poddaj. Pewnego dnia będzie ci wszystko jedno jak cię ludzie traktują a i tak będziesz potrafiła patrzeć na nich z miłością <3
Skoro wciąż masz takie „odpalające guziki” to znaczy, że wcale masz to nie przerobione:) Przerobione jest wtedy kiedy to już nie rusza. Nie wątpię, że to intensywnie przerabiałaś, ale tego nie przerobilas niestety. Więc trudno powiedzieć, że się cofasz w takich sytuacjach, raczej robisz pół kroczku do przodu bo widzisz, że jeszcze masz tu coś do zrobienia i trzeba by sie tym zająć. <3
Kattie, ogarnialam Tolle gdy czytalam. Wewnętrzne dziecko mam przepracowany. Może to jednak dietę? Zauważyłam, że gdy jem małe, cukier mam gorsze jazdy. Szczególnie przed miesiączka. Czasem wszystko jest tak proste, a czasem mnie przytlacza. Dziękuję za rady. Na razie sobie mowie: dzyn dzyn kiedy mi się coś złego o kims pomyśli, porówna. Myślę, też że szukanie w ludziach złych intencji wyniosłam z domu. Często powtarzanp , że ci, którzy są spokojni, życzliwi, nie denerwuje się to tak naprawdę tylko udaje, a w rzeczywistości są gorsi niż ci, którzy potrafią się piekłic . Wszyscy są zazdrosni i życza innym złego. Więc tak się miotam. Ale ostatnio jak się z czymś wyrywam to myślę, czy naprawdę chce to zrobić, może tu nie każdy uważa, że „Nie rób nikomu dobrze a nie będziesz miał zle” jednak myślę, że do niektórych ludzi powinno się myśleć co robić, myśleć o sobie, przypatrzyć się jaki mają do nas stosunek. Nie ma co ścinać sobie kończyn jedna po drugiej gdy ktoś za nas nie chce każdy przeskoczyc choć kałuży.
Dobrze ujete: wszystkie zranienia na raz. Przez to tez nie jestem rozumiana, bo jak w koncu czuje, ze musze sie bronic i powiedziec co nie gra to rozmowca nie rozumie i z jego strony wyglada tak, ze ja… wrzucam wszystko/wszystkich do jednego worka a dla mn iu e się to wszystko… łączy. Już nie mówiąc o tym jakie to „laczenie” powoduje nieraz krach cierpienia, emocje razy milion, czasem czułam, ze… wariuje.
No wiem, nikt nie rozumie że te rzeczy sprzed 10 lat potrafią ciągle tak samo boleć. Myślałas o powrocie na terapię?
A ogarniasz temat ciała bolesnego od Tolle? Może to by coś pomogło w ogarnianiu tematu 🙂
Bluetopaz, pewnie potrzebujesz znaleźć swój sposób na pracę nad sobą. Na pewno każdy ma własny. Ja np. mnóstwo czytam, oglądam, ogólnie szukam różnych informacji, do których akurat mnie ciągnie, a wszechświat, czy tam system, podsuwa mi zawsze to czego właśnie potrzebuję:) Myślę, że Tobie by się przydała tzw praca z wewnętrznym dzieckiem, różne przykre sprawy, które cię od dzieciństwa spotykały wiszą sobie ciągle tam niewyrazone i nieprzerobione. Wiem, że Peps zawsze mówi, że nie należy grzebać w przeszłości i najlepiej być w tu i teraz, ale ja myślę, że nie każdy potrafi to robić na takim poziomie żeby to u niego zadziałało. Uważam, że każdy ma swoją drogę, i po to istnieją różne sposoby radzenia sobie z tym i w ogóle rozwoju, żeby każdy mógł znaleźć to czego potrzebuje i to co u niego zadziała na daną chwilę najlepiej. Albo nie zadziała ale zawsze coś to ma dać 😉 Wcale nie trzeba specjalnie grzebać w przeszłości, wystarczy uważnie obserwować swoje tzw „triggery” czyli właśnie te wyzwalacze, kiedy reagujesz nieadekwatnie mocno emocjonalnie w danej sytuacji. Mówi o tym fajnie Magdalena Szpilka na swoim kanale na yt. Dzieje się tak dlatego, że dana sytuacja w jakiś sposób przypomina coś, co cię kiedyś zranilo, ale nie mogłaś przeżyć tej emocji na tyle żeby sama przeszła i ją puścić. Albo jeszcze jako dziecko byłaś / czułaś się z tym sama, i nie miałaś tej regulującej obecności osoby dorosłej, której dzieci w takich sytuacjach potrzebują. Kiedy napotkasz takie „wyzwalacze” zapytaj siebie co ci ta sytuacja przypomina, co czujesz, czego potrzebujesz. Zwracaj się do siebie ciepło, jak do najbardziej ukochanej osoby 🙂 Może ci się coś przypomnieć, a może nie, możesz po prostu poczuć te emocje, mieć ochotę płakać. I to jest ta wyzwalajaca chwila, bo wystarczy, że wejdziesz w te emocje, poczujesz je całą sobą i dasz im wybrzmiec. Są jak fala, przejdą 🙂 Jeśli pozwolisz sobie to przeżyć tak mocno jak potrzebujesz, to miną i wtedy je puszczasz na dobre bez żadnej spiny. Życzę wszystkiego dobrego <3
Dziękuje za ten tekst bo jest o Mnie …jak kubeł zimnej wody ,ale przynajmniej oczy otwiera i budzi ze snu. Jest jeak zwierciadło .
Bardzo dużo pracy przed mną , dobrze jest tak przejrzeć sie w lustrze i zobaczyć swoje wady,bo człowiek sam jest ślepy .
Kochana Pepsi kto mi Cię zesłał , kto ? Dzięki Tobie sie zmieniam najpierw na zewnątrz a teraz od serca ?
❤️❤️❤️❤️ Love
love 2 <3
Cudne:) Gdy czytałam komentarz, to wiedziałam, jak prawdopodobnie odpiszesz. I nie chodzi mi o samą sytuację tej dziewczyny, tylko formę Twojej odpowiedzi. I ja właśnie w tej sprawie. Zastanawiam się ostatnio, czy można jakoś pomagać ludziom w takich sytuacjach, kiedy widzi się ich problem (bez oceniania, nie będąc „stroną” w konkretnej akcji, czyli bezpośrednio zaangażowaną). Ty jesteś proszona o pomoc, więc to naturalne, że odpowiadasz) Ale kiedy się widzi, jak ktoś się męczy i ciągle powtarzają mu się się takie sytuacje, to chce się coś zrobić, pomimo, że ten ktoś nie prosi bezpośrednio o pomoc, ale np. żali się, mówi o tym. No i skoro trafia na mnie, to może coś ja mam tu do roboty… Czy może jednak nie? Nie chcę pompować swojego ego i udawać mentora (tym bardziej, że sama ciągle to wszystko przerabiam), ale czasem staram się coś przemycić w formie żartobliwej, że niby „coś tam ostatnio słyszałam, czy czytałam i w sumie zastanawiające to jest” – i tak staram się tej osobie coś przekazać, żeby nie poczuła się pouczana, albo zagrożona, czy coś… Nie wiem, czy zrozumiale to opisałam, ale może napiszesz, co o tym myślisz? I czy zauważyłaś, ze kiedy wreszcie się zajarzy, jak to wszystko działa, to akceptacja ludzi, a wręcz miłość, przychodzi bardzo łatwo? I że właściwie nikt nie może cię obrazić, nie poczujesz się obrażona (nie mówiąc o tym, że przestają mieć miejsce takie reakcje ludzi wobec ciebie).
I ciekawa jestem, czy byłaś na tym sympozjum z Campbellem? Ja najpierw zaczęłam słuchać jakichś wywiadów na YT, a po jakimś czasie, kiedy już wsiąkłam w jego teorię, dopiero się dowidziałam, że był u nas, i to w Krakowie, gdzie mogłam bez problemu być… Szkoda. Ale na szczęście na YT też są filmy z Krakowa, więc przerabiam go ciągle i nadal;)
Uściski:)
Można pomóc z własnej inicjatywy, zawsze trzeba próbować pomagać. Dzisiaj podeszła do mnie obca kobieta i powiedziała, że tak wyglądam dziwnie, miała na myśli ładnie, zagranicznie, tak to ujęła 🙂 a ja ją zapytałam co ją sprowadza do szpitala ( bo rzecz działa się w miejskim szpitalu gdzie odwiedzałam kogoś), a ona, że jej siostra bliźniaczka jednojajowa umiera na raka, i ona od 11 miesięcy tak bardzo cierpi, że to jest nie do opisania. Natychmiast chciałam jej jakoś pomóc. Powiedziała mi, że jest psychologiem, że prowadzi wykłady i że wszystko wie, ale sama nie potrafi niczego zastosować do siebie. Po godzinie znowu spotkałyśmy się, tym razem w windzie, pogłaskałam ją i powiedziałam żeby weszła na bloga, to może znajdzie jakąś pociechę dla siebie.
Nikt nie próbował bo ludzie z góry bagatelizuja. Uwazaja, ze jak oni się tak nie czują to nikt nie powinien. Uznają to za bzdury, za wymyślanie problemow. Nieraz probowalam rozmawiac, ale kogoś kpina w oczach sprawiala że zaczynalam grac, ze mnie to nie obchodzi. Co innego gdy w relacjach… czarka się przebrała, tu potrafilam wyrzygac każde przywinienie zwykle bardzo zdziwionej osobie, która zdezorientowana byla, ze coś mi wogole kiedyś przeszkadzalo i, że ja to tak odbieram. Niektóre historie czkawka mi się odbijaly… latami. Juz nie robie prezencikow (nie jestem bogata i nie były to nigdy drogie rzeczy) potrafię sobie powiedziec: a ktos tak robi tobie? Pamiętasz jak się czulas? Ale ciężko mi np. Nie poświęcać uwagi komus kto wyrosl ze znajomości ze mna. Jest to długi proces kiedy zabiegami o spotkanie, telefon. Uwazam, ze może coś się stalo, ze ktoś nie pisze, nie dzwoni. Ciągnie się to u mnie a jak dotrze to mam niesmak, lub gniew.
Pepsiuchu, 16 bananow, „liczi” i papaja. 🙂
mersi <3
Tak, bardzo dziękuję za wpis dokładnie w sam środek mojego Egona. Dałby Bóg utrze mu to nosa i przestanie się miotać jak kalosze w pralce. Moja Ty ?
Dziękuję za to. Nie wiem na ile mi starczy to jak się teraz czuję, ale przeczytam to powyżej kilka razy.
Byl to wpływ pod wpływem emocji, więc troszkę pogwatmany.
To:”… Robię krok do przodu i dwa do tyłu. Męczy mnie to, aż zaczynam kogoś nienawidzić, czy zrywać kontakt, ale wtedy już czuję się zmęczona całą znajomością…”
Nie mialobyc razem.to pierwsze zdanie jest, że nieraz rozumiem, ze czasem czuje ze wjezdzam na wlasciwe tory. Ale zaraz znowu krach i znowu jestem w punkcie wyjscia.
A to drugie miałoby być do wcześniejszych opisów, właśnie tych znajomości kiedy stawiam kogoś na piedestale daje mu siebie, nie dbam o swoje potrzeby by przyjaźń trwała a nagle ktoś pokazuje, ze jak ważna nie jestem. I nie potrafi mi dac tego na czym mi zależy, pomimo, że ja robiłam to sto razy dla niej bo tak wypada.
Prezencimi nie muszą być materialne, może to być gotowość do rozmawiania przez telefon bo ta osoba potrzebuje, może być pilnowanie jej dzieci, może być zawsze stawianie się na wyprawiają święta choć mi to nie pasuje.
Mąż wielokrotnie powtarza mi to powyżej.
Powtarza, że nawet nie widzę kaka jestem wspaniała.
On nie rozumie dlaczego tym się przejmuje.
Niejednokrotnie nie rozumie dlaczego z niektórymi ludźmi się przyjaźnie tak bardzo według niego do mnie nie pasują.
Chce nauczyć sie nie dbać o takie rzeczy.
Chce zwracać uwagę na siebie. Mam mnóstwo ludzi, którzy zdawaja sie mnie uwielbiac, szukają że mną kontaktu ale kiedy komus innemu nie zależy bądź dla niego nie jestem tak ważna boli, drażni, kotluje po prostu za bardzo to przezywam, tygodniami mogę o tym myśleć, analizować.
Jeszcze raz dziękuję!
Aż mi się chce beczec.
Bluetopaz.. a jak tam dzieciństwo i relacje z matką?… bo wiesz ten Twój opis sytuacji wygląda bardzo podobnie do mojego życia. To ciągłe poszukiwanie akceptacji u ludzi to czasem po prostu brak akceptacji w dzieciństwie. Piszę na podstawie własnego doświadczenia, bo u mnie sprawa ruszyła do przodu dopiero wtedy jak przerobiłam swoje tokstyczne dzieciństwo na kozetce. (Nikt mnie nie bił, ani nie pił, rodzice wzorowe małżeństwo we wsi. po wyjściu z takiej rodziny najtrudniej zauważyć, że była toksyczna.)
Pisalam o tym pod innym postem. Najstarsza. Surowiej traktowana niz rodzenstwo. Rodzenstwo chwalone za samo… oddychanie. Jedyne dzuecko ktore bylo uderzone. Trudna relacja z matka, duzo krytyki. Ojciec miałbyc ten prawy, sprawiedliwy lata pokazały, że też ma swojego faworyta – syna. Od małego czuje, że ja na miłość muszę zasłużyć, wiecznie udowadniać co jestem warta. Do tego starać się nie pokazywac, ze rani mnie krytyka czy głupie dowcipy (by mnie wychować i bym była twarda) bo wtedy jest tego więcej. Rodzeństwo dostawalo dużo pomocy w tym materialnej zupelnie o to nie prosząc, mnie wychowano metoda: dac wędkę a nie rybkę, dziś mówiąc, że to najlepsze co mogli zrobić. Cieszę się, że jestem samodzielną i daje radę, ale większość życia czuje, że muszę coś udowadniać. Możliwe, że wśród przyjaciół szukalam takich relacji, które powinna dac rodzina dlatego tak często czułam się „zdradzona”. Miewalam dużo „przyjaciolek” które w końcu pokazały, że ja nie jestem ważna. Byłam w dłuższym związku z alkoholikiem. Często brało mi dłużej by zapoczątkować zmianę bo nie wierzyłam w siebie.
No i zobacz, dostawałas tyle razy lekcję, od tylu różnych osób, żeby zbić swoją ważność, a ego ciągle szaleje i ją podbija;) Tak to jest, że lekcje są coraz bardziej dotkliwe, skoro taka delikatniejsza nie pomogła to będziesz dostawać tę informację coraz bardziej dosadnie aż w końcu dotrze. A tak jeszcze ogólnie do Twojej historii, to jak się robi coś dobrego dla kogoś i czegoś w zamian oczekuje, to nie znaczy, że jest się dobrym tylko, że po prostu usilujesz uskutecznic wymianę, coś za coś.
Nie potrafie zmniejszyc waznosci. Mysle o tym I widze, ze nieraz samo sie robi. Nie jestem tak zafiksowana, ale niestety wciaz z tym problem. Najwidoczniej moje ego jest potesne I niezmordowane.
Zaczęłam o tym wszystkim myslec i niejako to chyba wyniosłam z domu. Z rodzeństwa, ja najbardziej, środkowe dziecko raczej nie ma tego za wiele, najmłodsze wcale. Nigdy nie byliśmy bogaczami. Że strony matki jest to, że zawsze była i jest prezentowa, prezenty z wyczuciem, prz okazji (urodziny, imieniny, pójście z wizyta) cudne opakowane. Jak święta to dla wszystkich obecnych. Jak Dzień Matki to ogromne bukiety. Bywało, że ona tak nie otrzymała, nawet przycwyprawianych imieninach. Ojciec za to dużo pomagał, bardzo skóry do pomocy. Nie patrzyl, ze jest ich kilkoro, wiekszisc lezy do gory brzuchem przy wizycie u rodzicow, on przebieral sie i staral zrobic jak najwiecej, a nigdy nic nie chcial, nie wyjezdzal jak rodzenstwo obladowany dobramy ze wsi. Może nie miał głowy do prezentów ale bywało, że na święta każde z dzieci jego rodzeństwa otrzymało banknot. Tak samo jak mlodszecrodzenstwo dopoki sie uczylo, pomimo, ze mual swoja rodzine. Matka się o to denerwiwala bo o nas „zapominano”, my nie dostawalismy nic. On znowu wypominał jej prezenty. Od obydwojga potrafiłam jednak usłyszeć, że ludzie są leniwi, niepomocni, potrafią brać a nic od siebie nie dac, często niewdzieczni i nie potrafią nawet powiedzieć dziękuję. Za to ten, który potrafił pomóc, obdarować byl… dobry. Może mam na to wyostrzone zmysly? Im starsza tym częściej łapie się na tym, że nie muszę. Widzę cos u tak by mi to temu czy tamtej i pasowalo, ale się wstrzymuje. Chce to robić gdy naprawdę chce. Nie chce się czuć źle. To nie jest warte.
przestań to rozkminiać, zaakceptuj, podziękuj, masz stopień do przekroczenia, w biznesie każdy błąd jest na wagę złota, okazuje się mu wdzięczność, bo się potem wie, na własnej skórze się doświadczyło, bądź jak biznesmen, po co Ci ta rozkmina, świetnie,że widzisz różne wahadła,możesz zacząć świadomie je omijać. z miłością.
Bluetopaz, no to widzisz jasno jaki masz wgrany program na swój dysk i skąd on się wziął, i żyjesz sobie grając z takimi właśnie danymi 🙂 Jeśli chcesz żeby to wyglądało inaczej to musisz skasować, czy tam rozpuścić te programy i nadpisać je nowymi, które najpierw bardzo dobrze sobie przemyśl.
Nawet to do mnie dotarlo.
Chyba juz czas ma mnie.
Za dlugo w ten sposob zylam.
Cos sie zmienia.
Robie dzyn, dzyn.
Zauwazylam tez ze mam nizsza tolerance na zle potraktowanie mnie, czesto nie chcialam konfrontacji, zbieralo sie aż się że mnie wylewalo a ja wtedy jak huragan. I oczywiście z żalem. Ostatnio kilka razy zareagowała od razu, poczułam że zostały naruszone moje granice, obroniłam sie od razu – było mi szkoda siebie, niectego który obraża, nie zbagateluzowalam, nie zdawałam, że to nie miało miejsca, nie zrobiłam kroku do przodu. Zareagowała spokojnie, ale nieugiecie.
Trochę odbiegnę od tematu.. Czy sklepowe oleje do impregnacji drewnianych blatów w kuchni są ok (pod względem zdrowia)?
Myślałam o Osmo.. SKŁADNIKI: Produkt na bazie naturalnych olejów i wosków roślinnych (olej słonecznikowy, sojowy, ostowy; wosk karnauba i kandelila), parafina, sykatywy (suszki) i hydrofobowe substancje pomocnicze. Składniki lotne: odaromatyzowana benzyna lakowa (nie zawiera benzenu).
Stolarz upiera się, że on sam chce zaimpregnować blat i pyta od kilku dni czym ma to zrobić. Co polecacie, żeby było ok? Czy benzyna lakowa w składzie jest ok?
a parafina jest ok? środek pewnie śmierdzi gorzej od pokostu, na blat to chyba najlepiej olej jadalny
no dobrze, ale gdyby to bylo tak proste „dostajesz to co widzisz i chcesz” t przeciez te miliony ludzi chcacych byc zdrowymi i uwazajacych ze lekarz im pomoze byloby czyz nie? takich przykladow mozna mnozyc
nie to co chcesz, tylko co zamierzasz mieć, a dostajesz dokładnie to co myślisz, to jest zwierciadło. Widzą się chorymi, no to wszechświat to właśnie odbija. Cały czas piętrzą potencjały, o zdrowiu i pieniądzach, rodzinie, nie potrafią myśleć jak o czymś jak najbardziej na luzie akceptowalnym. A nic nie robią, żeby te piętrzące potencjały jakoś rozproszyć działaniem, ruszeniem ze skrzyżowania. Ja już kiedyś usiłowałam Ci to powiedzieć, ale wydaje mi się, że nie zrozumiałyśmy się.
Och, Ty Moja piękna… Wszechświat nie daje, On posiada, bierz co chcesz, wszystko Twoje. To taki barter, zostawiasz Coś Swojego, na pewno komuś się przyda. Warunek ? Nie ściemniaj, ……☯️
hmm, ja nigdy nie mysle o sobie jak o chorej, tylko ze cos mi chwilowo dolega, i ogolnie caly czas prawie jestem optymistyczna, ale jak zaczynaja mi lawinowo dokuczac to zdarza sie chwilowa podlamka, a pozniej mysle ide dalej a to minie, trudniejsze momenty sa, kiedys myslalm duzo o pieniadzach choc bylo mi duzo latwiej je zdobywac, dziis kiedy bardzo ich potrzebuje chocby na rehabilitacje, jakos ze spokojem do tego podchodze, mysle o pracy, w moim przypadku ograniczone sa mozliwosci ale to da mi mozliwosc dojscia do zdrowia szybciej, faktycznie bardzo sie teraz na tym skupiam, czasem to mnie sama meczy, tylko kurcze co robic jak jeszcze jedno dobrze nie przejdzie a w kolejce jakby kolejne, czasem lacznie, lekarze, moze i sa gdzies jacys dobrzy ale …robie co umiem i co moge zeby funkcjonowac jak zdrowa
na poziomie swojego awatara wszystko robisz dobrze, obserwuję Cię uważnie od pewnego czasu, ale na poziomie wahadeł destrukcji, to mam wrażenie że w tym zwierciadle wciąż widzisz obraz, którego nie akceptujesz i po pewnym czasie otrzymujesz właśnie to. Ja bym robiła wszystko to co robisz, ale bardziej beznamiętnie,a skupiłabym się na rozwoku duchowym. To by Ci bardzo pomogło, chociaż pierwszy tom Zelanda, transerfingu rzeczywistości.
🙂 wlasnie tak sobie zaplanowalam ze troszke od tematu odciagne, kupilam sobie dzis farbki i blok kolorowy, kiedy moge to chodze do lasu, a z akceptacja hmm chce inaczej, zmienic to i owo ale akceptuje to co jest a nawet ciesze sie potrafie 🙂
cieszę się z Tobą <3
A ja z innej beczki. .chcialam zapytać kiedy można spodziewać się omega 3
lada dzień wyląduje, jest już w drodze
Pepsuniu ???
Dzięki za ten wpis! Dzięki niemu uświadomiłam sobie kilka rzeczy…
Pepsi mój tata ma raka prostaty i mocno śpi, czasem ma prześwity, ale chce wierzyć, że lekarze mu pomogą radioterapią, albo brachyterapią… uważa, że przecież Oni nie chcą dla nas źle… a ja wiem, że to jest złe, ale nie potrafię mu pomóc… staram się odganiać mój strach przed tym, że może mu się coś stać, ale to jest silniejsze ode mnie i bardzo mi ciężko… rak jest tylko w obrębie prostaty, bez przerzutów… namówiłam tatę na D3 i tran, ale to za mało….
to chociaż może zrobię tę kurację: https://www.pepsieliot.com/krotka-kuracja-leczenia-raka-prostaty-wg-vernona-johnstona/
Dobry wieczór Pepsi, autorko komentarza i wszyscy,
Chciałam prosić o radę – mam problem z dusznościami, a za chwilkę będę w połowie ciąży. Oddycham przeponą, robię różne ćwiczenia, dużo chodzę, jem wegetariańsko, ale mieszkam w mieście, no a poza tym mam nerwicę, chyba lękową i cały czas odczuwam stres, najpierw to było bardzo, bardzo silne, ponad rok temu przeszłam coś jakby długie załamanie nerwowe, z symbolicznymi snami i ogromnym niepokojem, bałam się wtedy, że nie umiem kochać, diabła i nie mogłam patrzeć na ludzi, a szczególnie na bliskich. Zaczęłam zmieniać dietę, biegać, ćwiczyć, w końcu odstawiłam alkohol i papierosy, udało mi się zajść w ciążę, mimo PCOS. Wydaje mi się, że mięśnie w klatce piersiowej i brzuchu wciąż to pamiętają, nie umiem ich rozluźnić, a każda najdrobniejsza negatywna myśl, powoduje, że nie mogę nabrać oddechu. Myślę, że i ja i płód jesteśmy już nieźle niedotlenieni. Co z tym robić? Nigdzie nie znajduję porad, które przyniosłyby rzeczywistą ulgę. Byłam u lekarki po skierowania na badania niedoborów i ona jasno mi powiedziała, że to na pewno nie astma, że od razu widać, że stres i że mam się zająć garncarstwem. Bardzo proszę o pomoc, wysyłam uściski i podziękowania za wszystkie inspirujące treści, które tutaj zamieszczacie!
typowy objaw nerwicy lękowej i braki magnezu
suplementuję cytrynian magnezu i biorę co tydzień-dwa kąpiel w dwóch szklankach chlorku magnezu, brać tego więcej, częściej?
nie tak dużo chlorku, ale częściej, po pół szklanki. no i smarować oliwą kostki, łydki.
no i też nerwica to tylko nazwa systemu jakiejś patologii myślowej i czuciowej, którą akurat zdarzyło mi się przerabiać, nie chcę tego leczyć lekami, brałam je przez 2 miesiące i to było jak zupełne odłączenie czucia, więc zeszłam z nich i już do psychiatry nie wróciłam. wiem, że przez wyciszenie oddech pewnie w końcu sam wróci, ale chciałabym jakoś przyspieszyć ten proces, żeby już nie szkodzić swojemu ciału i temu, które się teraz we mnie rozwija.
dziękuję za odpowiedź
Taa…..”Wahadła wyrównujące sprawiają, że im bardziej piętrzysz potencjały, oczekujesz „XX”, tym bardziej go nie dostajesz.”
Nie rozumiem jak można dawać i czekać aż wróci.Zero radochy,strasznie wyrachowane.Lubię pomagać oczywiscie w miarę możliwości ale czasami naginamy te możliwości wtedy już nie powinno się jęczeć,.ze człowiek się poświecił bo jaka ta pomoc? Robienie czegoś bo wypada? Po co? Lepiej coś dać i czuć się z tym dobrze dla siebie samego,po prostu bez oceniania całego procesu. Mnie samej sprawia większa radość obdarowywanie innych,zaskakiwanie ich niż otrzymywanie.Z otrzymywaniem jest ciężko,nie wszystko mnie cieszy jakby chciał ktoś.To problem dziecka ale nie dorosłej osoby,nie mam żalu,ze ktos się nie odwdzięczył,nie stad to z innego miejsca wróci i nie ma sensu czekać,przyjemniej być zaskoczonym.
I dlatego to nie jest ani post o Tobie ani do Ciebie. No to super, że się z nami podzieliłam, że tak fajnie operujesz. Miłego dnia.
<3
dziękuje, że jesteś
wWrocilam do tego postu bo sobie nie radze. Widze, ze staram sie by wszyscy mnie lubili i by nikogo nie urazic. Moze za bardzo. Do tego potrafie wysluchiwac czyis banialukow, nie mam potrzeby by lapac za slowka typu ktos powie: nie jem owocow a ja go raz w miesiacu zobacze ze sliwa i draze dlaczego klamie. A non stop spotyka to mnie. Spotykam ludzi, ktorzy kiedy sie do nich zblize i pokaze od srodka – normalnie dla dalszych jestem wesola, glosna i zartujaca – to zaraz zaczynaja mi pokazywac jak bardzo sie myle, jak nie mozliwe, ze mysle, czuje tak a nie inaczej. Nie potrafie tego odciac tylko zaczynam sie tlumaczyc, czym ktos jeszcze bardziej czuje sie rozsierdzony bo uwaza, ze mozna napisac dwa slowa a nie robic… wywody. Boli mnie to bo cudze wywody slucham nie raz.
Jest mi okropnie smutno. Przeczytalam swoje powyzsze wpisy i ja naprawde nie widze, ze to jest nuzace albo pisze o tym za duzo albo powinnam w dwoch zdaniach. NIe mam sily do tego wszystkiego.