buaaaa lovciam
Hejkah,
Moi czytelnicy i klienci często zadają mi pytanie, czy jak ta pasja, którą mają, dajmy na to robienie laleczek wudu, albo, że kochają psy, to czy to przyniesie im pieniądze?
Jest takie powiedzenie, że gdy Twoja praca jest Twoją pasją, to nie przepracujesz w życiu ani godziny. Szkoda, że to tylko powiedzenie. Ile razy zechcesz pracować u kogoś, żeby ten ktoś martwił się o wytyczanie planów, podkręcanie Cię do działania, żeby drżał o płynność finansową firmy, żeby to on dygotał temacie, co wymyśli konkurencja wkrótce i długoterminowo. Gdyż to, co widzimy, to tylko nieistotna teraźniejszość. Bo biznes zawsze wybiega do przodu. Tu i teraz, oraz przeszłość się nie liczą. No więc ile razy marzysz o takiej pracy, żeby podobne rzeczy nie siedziały na Twoim saganie, tylko pracodawcy, pomyśl też o tym.
Czy stać Cię na pracę u kogoś, bo nawet jakby Ci korporacja płaciła 10 000 zło netto co miesiąc, to i tak oznaczałoby, że Twoja praca jest kilkakrotnie więcej warta. A więc czy Ciebie stać na to? Żeby korporacji dawać co miesiąc trzydzieści tysięcy zeta? Widzisz w tym jakiś intratny biznes dla siebie? Dlatego może raczej wybierz drogę przez mękę, bo Cię na to stać. Czy Możnego stać na pracę u kogoś? Czy Możnego stać na to, aby zarabiać u kogoś 2 000 zło? Albo jeszcze gorzej, bo pięć razy tyle?
♣
Moja książka Jak zarabiać prze Internet? Jak zarobić na blogu? trafia do różnych ludzi. Jedni są rozczarowani, że bez pracy nie ma kołaczy. Inni się jarają, bo dostrzegli swój potencjał. A jeszcze inni, a tych też jest całkiem sporo, są niepewni swoich pasji, raz czy je w ogóle mają, a dwa, czy na zbieraniu wieczek od bio śmietanki, można zarobić? Od razu mówię, że najprawdopodobniej się nie da. Ci ostatni wbili sobie do głowy, że koniecznie musi być ta, a nie inna pasja. Bo Steve Jobs miał pasję. Steve Jobs miał pasję faktycznie, a była nią wiara w siebie i perfekcjonizm, dopinanie na ostatni guzik, i nie zrażanie się niepowodzeniami. Jest to pasja polegająca na tym, że nic nie może Możnego wybić na długo z obranego przez Możnego toru.
♣
A wracając do pasji w rozumieniu akademickim, gdyby tak faktycznie było, wszyscy prowadziliby blogi o kupowaniu. Tyle, że przez siebie.
Przede wszystkim nie zdradzę tego co napisałam w książce, bo nie jestem bita po ciemieniu. Ale. Jest taka kobieca organizacja, raczej coś, jak towarzystwo własnej adoracji, od razu zaznaczam, że bardzo pozytywna rzecz, latające ufo, czy coś w tym guście, w której to organizacji kobiety, bo to dotyczy akurat kobiet, a więc kobiety są zachęcane do otwierania własnych biznesów. W sumie zaraz ścięłam się z interlokutorką, dziwne, że mnie nie zmoderowali na amen, na moim blogasku by to nie przeszło, uśmieszek. Bo moim zdaniem zachęcanie kobiet, czy kogokolwiek do samozatrudnienia się niewiele ma wspólnego z biznesem, a wręcz przeciwnie, jest gorsze niż praca u złego pracodawcy.
Załóżmy, że robisz ładne sweterki na drutach. Od czasu do czasu uda ci się coś sprzedać, ale czy to jest dobry biznes? A gdy zajmiesz się sprawami związanymi ze sprzedażą, promocją, stroną, marketingiem, zdjęciami i wszystkim tym, co jest związane z pozyskaniem nowego klienta, nie będziesz miała czasu na dzierganie sweterków.
Jak się będą sprzedawać sweterki, których nie ma, albo takie, które są, tylko nie wiadomo jak je sprzedać? Więc, czy nie lepiej jest narobić sweterków i oddać je do sprzedaży komuś, kto umie sprzedawać, ma na to pomysł? Albo nauczyć się/polubić sprzedawać i kupować gotowe sweterki? Nie można jeść ciasteczka i mieć ciasteczko, ależ to oklepane. Chyba, że się umie kochać, to co się akurat robi i we wszystko wkładać serce, albo gdy jesteśmy Pablo Diego José Francisco de Paula Juan Nepomuceno María de los Remedios Cipriano de la Santísima Trinidad Ruiz y Picasso, bo wtedy faktycznie pasja i zarabianie gruuuube idzie w jednej parze. Wyjątkiem też są inni wybitni artyści, lekarze, pisarze i stomatolodzy Przy czym stomatolodzy nie muszą być wybitni, żeby dobrze wychodzić na samozatrudnieniu. Tyle, że nie w wakacje. Gdy w Możnej firmie będzie tylko pasja do leitmotivu działalności, a o wiele za mało zacięcia do biznesu to ta firma upadnie.
♣
Celem firmy jest zarabianie, im lepiej zarządzana firma, tym lepiej zarabia, natomiast misja firmy, to już zupełnie inna sprawa. Misją firmy może być równie dobrze działalność charytatywna.
♣
Ograniczanie się w możliwościach, planach, chęciach, nie rozmawianie o pieniądzach, określanie pułapów tego, co się chce osiągnąć, praca na pół gwizdka, bo się przecież tylko pół gwizdka chce zarabiać, to wszystko prowadzi do tego, że się znajdziemy wśród tych dziewięciu firm, które nigdy nie przetrwają dziesięciu lat na rynku, bo jak wiadomo, tylko jednej na dziesięć firm udaje się przetrwać dekadę. Zresztą połowa odpada już po dwóch latach.
♣
Mówienie kobietom, że wszystko mogą jest jak najbardziej słuszne, że pasje są ważne, to oczywiste, ale tak jak w miłości, słabo wychodzi wmawianie sobie pewnych rzeczy, tak samo w pasjach, albo się je ma, albo nie.
Potrzebna jest wizja siebie za parę lat, czyli też własnego biznesu.
♣
Co więc radzę? Oprzytomnieć. Radzę realizmu się najeść. Polecam, zeskoczyć na ziemię i pochodzić gołą piętą po rżysku. Przestać się przejmować pracodawcą, czy też brakiem pracy. Przy czym to drugie jest lepszą opcją, bo może znacznie szybciej zadziałać jak katalizator do prawdziwego działania. Byle nie skończyło się jedynie na samozatrudnieniu. Bo to jest poważny szkopuł w zarabianiu na własnej pasji, coś co później może utrudnić prawdziwy rozwój własnego biznesu, otóż ten szkopuł, to samozatrudnienie.
Jak dobrze idzie, nie da się go prowadzić, gdy zachorujemy, lub gdy chcemy udać się na wakacje, gdyż biznes jest tylko wtedy, gdy my w nim jesteśmy.
♣
Dlatego najlepszą pasją do robienia biznesu, powinna być pasja do robienia tego co akurat robimy. Czyli akceptacja drogi do celu. Z tym, że trzeba wytyczyć zarówno cel, jak i drogę.
Żartuję, gdy chodzisz do pracy nie rób tego
Jeżeli masz pomysł, czyli przepis na to, jak użyć w kuchni jako dodatek, super antyoksydantu w postaci sproszkowanej fioletowej kukurydzy Purple Corn 100% Organic This is Bio, podaj go, a ja wylosuję dwa. Przepisy oczywiście nie muszą być surowe!
A następnie dwie fioletowe kukurydze polecą do zwycięzców.
Konkursik trwa do piątku włącznie. ♣ Tym zagadkowym akcentem kończę
pa Ślicznym/pe
Blog pepsieliot.com, nie jest jedną z tysięcy stron zawierających tylko wygodne dla siebie informacje. Przeciwnie, jest to miejsce, gdzie w oparciu o współczesną wiedzę i badania, oraz przemyślenia autorki rodzą się treści kontrowersyjne. Wręcz niekomfortowe dla tematu przewodniego witryny. Jednak, to nie hype strategia, to potrzeba. Może rzuć też gałką na to: 5 prostych sposobów na poprawienie swojego zdrowia przy napiętym budżecie 15 rad jak zarobić pierwszy milion od zera 5 cech osobowości bardzo udanych ludzi, czyli ludzi sukcesu
Powiązane artykuły
Komentarze
Fajny kolor 😀 To może chia + mleko ryżowe/owsiane + fioletowa kukurydza jako barwnik 😀 Podobnie można wykorzystać do lodów bananowych jak o urozmaicenie kolorystyczne 😀
1 szklanka mąki kasztanowej
1,5 szklanki poppingu z amarantusa
2 łyżeczki zielonego siemienia lnianego + 150 ml wrzątku
1 banan
4 łyżki stewii w proszku (better stevia polecam)
½ szklanki suszonej ekologicznej żurawiny
¼ szklanki oleju kokosowego extra virgin
2 łyżeczki ekologicznego proszku do pieczenia (bio vegan)
szczypta soli
1 łyżka sproszkowanej purpe corn (This Is Bio)
1 łyżka domowej esencji waniliowej lub ziarenka z jednej laski wanilii
Zmielone siemię lniane zalać wrzątkiem i mocno mieszać aż do uzyskania „glutka”. Ostudzić.
Połączyć w misce składniki suche : mąkę kasztanową, popping z amarantusa, stewię, proszek do pieczenia, sól, fioletowa kukurydza.
W mikserze połączyć ze sobą siemię, banan, roztopiony olej kokosowy oraz esencję waniliową – do uzyskania gładkiej, jednolitej masy.
Połączyć składniki suche z mokrymi, dokładnie wymieszać, na koniec dodać żurawinę suszoną.
Odstawić ciasto na 30 minut.
Nagrzać piekarnik do 180 stopni.
Ciasto za pomocą dwóch łyżek nakładać na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Piec około 7 minut.
Studzić ciasteczka na kratce.
Wiem, że i cukier i tłuszcz, ale dobre 😀
Wydaje się idealna, żeby dosypać ją do masy z której robię sobie batony energetyczne na długie biegi po górach. A mój przepis na batony to wszystko, co mam akurat pod ręką, czyli: pokruszone orzechy (jakie się akurat trafią), ziarno sezamu, siemię lniane, pestki (dyni, słonecznika, …), suszone owoce (daktyle, rodzynki, żurawina, figi …), płatki (owsiane, jaglane, …), olej kokosowy, jakieś słodkie lepiszcze (miód, syrop klonowy, syrop z mniszka lekarskiego własnej produkcji,…), może być też kakao, trochę soli, sok z limonki lub cytryny, nasiona chia itp. I właśnie do tego bajzlu dosypałbym sproszkowanej fioletowej kukurydzy i wziąłbym to na Bieg Rzeźnika 😀
Zagęszczacz i naturalny kolor do kremu z mleka kokosowego, już widzę te piękne torty!
A ja jako witarianka minimalistka proponuję zwykły zielony koktajl. Kilo bananów, pół główki sałaty, trochę fioletowej kukurydzy i blendujemy. Kolor… hmm… może być ciekawy 🙂
Przychodzą mi do głowy dwa przepisy: 1. Zmieszać z piciem i wypić. 2. Zmieszać z jedzeniem i zjeść. W sumie dosyć proste, całkiem.
Jeśli fioletowa kukurydza jest silnie barwiąca spróbowałabym namoczyć w sproszkowanej rozrobionej z wodą jasne warzywa (kalafior, rzepa, białe szparagi) oraz jadalne kwiaty licząc, że zabarwią się na pożądany kolor. Po zagęszczeniu zabarwionej wody (mleczkiem kokosowym, awokado lub namoczonymi nerkowcami) i dodaniu przypraw powstały niebanalny dip/sos do warzyw i kwiatów które wcześniej się w niej koloryzowały.
W razie niepowodzenia poza koloryzowaniem deserów, szejków, lodów, serników pozostaje użycie jej jako…fioletowego pudru do obtoczenia chociażby domowych trufli! 🙂
Dla nie surojadków proponowałabym kombinować z dodatkiem kukurydzy do ciasta na kluski (np. śląskie) czy domowej roboty pieczywa. Fioletowe bułki czy kluski były by za pewnie nie lada atrakcją dla najmłodszych 😉
Widzę, że ja też zaliczam się do grona minimalistów jedzeniowych, bo pierwszy przepis jaki przyszedł mi do głowy to raw „czekolada na gorąco”, a przynajmniej coś co mi owy napój przypomina, bo oczywiście na gorąco nie jest 😉
Przepis:
2 banany + 6 namoczonych suszonych śliwek + cynamon + 2 łyżki karobu (może być surowe kakao) + trochę skórki z pomarańcy (eko ma się rozumieć, można całkiem pominąć) + oczywiście nasza kukurydza
całość blendujemy i ta dam! co prawda nie wiem jak bardzo smak zmieni kukurydza, ale zakładam, że chyba nieznacznie? generalnie dobra baza pod różne zdrowe dodatki, polecam 🙂
A co do artykułu to w zasadzie poruszyłaś dość ciekawe zagadnienie, ponieważ wielu ludzi rzeczywiście utożsamia samozatrudnienie z prowadzeniem biznesu. A patrząc na wielu znajomych to mam wrażenie, że często to samozatrudnienie utrudnia zamiast pomagać, na początku przynajmniej.
No jak to co zrobić? Ciasteczka upiec! Żeby je najpierw mieć a później zjeść:)
Składniki:
1 łyżka filoletowej kukurydzy(w celu zintensyfikowani barwy można dodać więcej:))
350 g mąki
200 g masła
100 g kwaśnej śmietany
1 żółtko jajka
10 g świeżych drożdży lub czubata łyżeczka suszonych
1/2 łyżki cukru
szczypta soli
ok. 500 g jabłek
trochę soku z cytryny i cynamonu
cukier puder
Mąkę przesiać i posiekać z zimnym masłem. Dodać sól i drożdże roztarte z cukrem. Dodać śmietanę, żółtko, siekając wszystko nożem. Szybko zagnieść i uformować kulę. Ciasto zawinąć w folię i włożyć do lodówki.
Schłodzone ciasto rozwałkować do grubości około 3-4 mm. Wycinać krążki.
Jabłka obrać, wyciąć gniazda nasienne i podzielić na ćwiartki. Skropić sokiem z cytryny. Kawałki jabłka zawijać w placuszki ciasta, tak aby powstały pierożki, otwarte z jednej strony. Można też wykrawać z ciasta kwadraty i złożyć na pół(z kawałkiem jabłka w środku oczywiście).
Ciastka ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Piec na złoty kolor w temperaturze 180 stopni (zajmuje to około 15-20 minut).
Upieczone i ostudzone ciastka posypać cukrem pudrem.
Smacznego!
a te fioletowe chia to bym z chęcią zrobiła! 🙂
Wiosenny fioletowy chleb jaglany bezglutenowy: fioletowa kukurydza, mąka jaglana, mąka ziemniaczana, kasza jaglana, mleko migdałowe, cukier, sól, drożdże, olej rzepakowy, kilka śliwek suszonych.
Oczywiście na ile zabarwi nam chlebek ta kukurydza … nie wiadomo , może różowawy?
Naleśniki z maki ryżowej.
Maka ryżowa , czarny sezam, mleko kokosowe własnej produkcji (nie z puszki), jajko od szczęśliwej kury (można pominąć), fioletowa kukurydza, starta skórka z cytryny. Smażymy. Dodatki to salsa owocowa. Mango,kiwi, ananas. Już widzę jak to pięknie wygląda.
Mam pytanie niezwiązane z tematem. Miałem zapytać już dawno, ale, no właśnie, jakoś nie miałem sił, żeby się zebrać. I właśnie o te siły chodzi. Co zrobić, jeśli cokolwiek w ogóle da się skutecznie przedsięwziąć w tej kwestii, żeby radykalnie poprawić zdolność myślenia, koncentracji, zapamiętywania? Mam z tym ogromny problem, rzutujący niemało na moje życie, w związku z tym, czym się zajmuję. Zmiana diety nie pomogła, w zasadzie mam wrażenie, że jest coraz gorzej. Ciężko mi się myśli, czasami czuję, że rodzi się coś w głowie, jest jakby impuls, z którego normalnie coś by się wykluło, ale tak jakby brakowało mi wewnątrz energii i rezygnuję z walki o to, by cokolwiek z tego wykrzesać. Piszę trochę metaforycznie, bo trudno to inaczej zakomunikować. Czuję się jakbym miał umysł zamknięty w klatce i to dosyć ciasnej. Nawet pisząc tę wiadomość właśnie zaczyna się pojawiać pustka w głowie i uczucie zniechęcenia/zmęczenia, mimo że początkowo miałem w głowie w miarę kompletny post, tzn. wszystkie elementy, o których chciałbym wspomnieć. Trudno, niech będzie tyle.
Hubercie w sumie tak mają chyba wszyscy.To są takie huśtawki, nawet w skali dnia, wielkie plany, a potem zjazd formy. Jeżeli poddasz się temu lenistwu, nie popracujesz nad sobą żeby się zdyscyplinować, pozostanie już tylko ciągle niezadowolenie z siebie i konuiecznosć tyrania pod batem innego. Sugerujesz, że twoje kłopoty mają głębszą przyczynę niż lenistwo,że moze nie jesteś zdrowy. Gluten odstaw tak czy siak, ale można pokonać lenistwo i chorobę aktywnością i siłą woli. Pomyśl o chorej matce, niech to będzie nawet zwykła rozwalająca grypa, a ona musi wstać i zając się dzieckiem.Nie może się położyć jak dawniej pod kołderkę. Ja w takich chwilach degrengoli, wyobrażam sobie łagry, że trzeba wstać w zimnie i iść i robić ciężką pracę. Czasami wychodzę w zimie prawie nieubrana na dwór, żeby zobaczyć jak to jest.Na ile mnie stać. Zimno totalnie rozwala, ale gdy pokonasz siebie, zahartujesz , to masz wielką satysfakcję. Generalnie wszystko co wymaga wysiłku jest podświadomie przez nas bojkotowane, nie daj się Drogi Hubercie
Dzięki za odpowiedź. Chodzi jednak o to, że nie mam problemu z działaniem w ogóle (choć i tu we znaki dają się pewne dolegliwości fizyczne, ale to inna para kaloszy), nie chodzi o brak siły do jakichkolwiek aktywności „na zewnątrz”. Skąd bierze siły chora matka to istotnie intrygująca i ze wszech miar godna podziwu rzecz, ale nie to jest moja bolączką. Chodzi o to, co w środku: totalna indolencja, niemożność zebrania myśli, a jak nawet się coś zbierze, to bardzo ciężko to wyrazić. Dużo czytam, pracuję umysłowo, ale jest coraz gorzej. Kiedyś tego nie miałem, a jest to niezmiernie frustrujące i przytłaczające. Chyba trochę tak się czują ludzie z Alzheimerem. Wiem, że trudno cokolwiek doradzić nie znając szczegółów danego przypadku (a ja jestem chyba przypadek trudny i nawet samemu ciężko mi dociec, co i jak, gdzie tu leży przyczyna i czy w ogóle cokolwiek da się zrobić; gotów bym zostawić wszystkie dolegliwości typowo cielesne, a nawet je jeszcze spotęgować — choć może lepiej nie — byle tylko usprawnić umysł). Dlatego pytałem, czy można się tu jakkolwiek wspomóc, może czegoś wciąż brakuje w diecie, nie wiem. W ostateczności mogę nawet brać jakieś suplementy, nie wiem co, lecytynę, l-glutaminę…?
A glutenu nie jem już od dwóch z górą lat, a może i trzech. Były drobne, chwilowe odstępstwa, z konieczności i kilkakrotnie, ale co do zasady jestem ściśle bezglutenowy. W badaniu niedawno wyszła mi silna nietolerancja, więc już nawet gdybym chciał, to wiem, że nie powinienem.
Hubert spróbuj Kurkuma i Ashwaghanda , oczywiście 100% organic This is Bio, co do kurkumy to są niesamnowite badania na to co w głowie się dzieje, no i magnez, oraz D3e +K2 TiB i plażuj się, a w dni plażowe nie bierz D3. No i zero glutenu, o czym sam wiesz
Dzięki. Kurkumy jak na złość nie ma w waszym sklepie (dostawa), ale w domu mam i używam taką angielską z Marksa&Spencera, pewnie najwyższej jakości nie jest, ale do niczego chyba też nie?
Spróbuję tej Ashwagandhy. Postanowiłem też połączyć ją z miłorzębem (gingko biloba), ale że nie ma ani w TiB, ani w zielarskim sklepie nieopodal mnie, to kupię jeszcze Gotu Kola, o podobnym działaniu i przy tym tanie (16 zł za 60 kapsułek od Swansona; oczywiście będę musiał wysypywać zawartość, bo kapsułki nie przechodzą mi przez gardło, podobnie robię z Pau d’Arco, które biorę na kandydozę jelita cienkiego).
D3 na razie nie biorę (miałem nawet iść na zastrzyki, ale się wstrzymałem), właśnie dlatego że intensywnie się „plażuję” w słoneczne dni (nawet się trochę opaliłem, co na poprzedniej diecie było nie do zrobienia!) i chcę zobaczyć za niedługo, jaki poziom wyjdzie w badaniu.
No i o magnezie też myślałem, ale nie wiem w jakiej formie najlepiej go przyjmować. Dobrze żeby było tanio i nie trzeba połykać dużych tabletek.
Kurkuma będzie wkrótce, ale zużyj tę co masz, bo po prostu to jest standard, czyli codzienność profilaktyczna.
Codzienność, to prawda – używam dość regularnie. W sumie jak widać niespecjalnie to skuteczne, no ale nie wiadomo, czy nie byłoby bez niej jeszcze gorzej :). Zwykle dodaję do dań na ciepło (ryż, zupa itd.), ale dziś spróbuję dodać do awokado.
No i co z tym magnezem, bo chciałbym zamówić Ashwagandhę i nie wiem czy od razu do tego coś dobrać?
Myślę też o Macy, ale na szczęście nie ma jej też na stanie u was, więc na razie i tak nie kupię :). Człowiek jak się rzuci na te wszystkie suplementy, to by wszystko najchętniej brał, no bo wszystkie reklamowane jako takie cudowne specyfiki… Nie mówię, że takie nie są, ale jednak marketing robi swoje, zwłaszcza gdy ktoś jest nie w pełni sił i chciałby to zmienić. Wtedy wszystko wyda się cudowne, a zwykle po zastosowaniu i tak przychodzi rozczarowanie, bo efektów nie ma. Ale próbować trza, bo co.
Zastanawiam się jednak, czy nie byłoby już tego wszystkiego za dużo: ashwagandha, gotu kola, maca, pau d’arco, poza tym biorę jeszcze chlorofil, ziemię okrzemkową, probiotyk, czasem spirulinę, czasem askorbinian sodu… – jejku!
zapomniałam o magnezie, ja biorę ten w oleju Swansona i wcieram w ręce między dłońmi a łokciem od środka i trochę na udach od środka, jak są skórcze łydek to w łydki można/ powinno się wetrzeć. Bardzo wydajny http://thisisbio.pl/witaminy-i-mineraly/73-magnesium-oil-237ml-swanson-.html
Nie do wiary! Nikt nie komentuje Pepsi artykułu o biznesie? Nie mam pomysłu na kukurydzę 🙂 I ciągle szukam pomysłu na własny biznes. Problem polega na tym, że pracując w szkole czuję się szczęśliwa. Ale korpo mnie przerażają i potwornie złoszczą.
Gosiu to nie rezygnuj z pracy, która daje Ci szczęście, połącz te dwie sprawy. Na przykład w Hiszpanii działa firma, która pomaga rodzicom, którzy nie nie umieją dogadać się ze swoimi dziećmi. To nie chodzi o jakiś margines społeczny, po prostu nie umieją gadać z dziećmi i się tego uczą za kasę, to tylko taki przykłąd dla pedagoga, który chce uczyć, ale też chce mieć z czego żyć
Ja proponuję szary szejk minimalistyczny. Dla tych, co nie mogą mieszać owoców piękne urozmaicenie kolorystyczne 🙂
Czyli:
woda/ mleko roślinne
mango
fioletowa kukurydza
Wprawdzie idealnie byłoby użyć intensywnie żółtego owocu bez domieszek pomarańczu, ale z mango również powinien wyjść piękny 'beton’ 😉
Witam, a ja proponuję takie naleśniki: szklanka mąki gryczanej (zmielona kasza gryczana niepalona), pół szklanki filetowej kukurydzy w proszku, szklanka wody, łyżka oleju kokosowego. Smażyć/suszyć na rozgrzanej patelni. Podawać z bananem czy na co tam się ma akurat ochotę.
A co do artykułu to jak zawsze same konkrety i za to wielki dzięki Pepsi. Problem mam „tylko” z tym, że mam za dużo pomysłów i za dużo zainteresowań (czasem skrajnie różnych) i nie wiem na co się zdecydować, z czym tu na rynek wyskoczyć żeby zaskoczyło… Zawsze marzyłam żeby pracować na swój rachunek a obecnie jestem bez stałego zatrudnienia czyli wydawać by się mogło, że sytuacja wymarzona, a jednak… Trza się w garść wziąć i odpowiedzieć sobie na pytanie …”kim chce zostać jak dorosnę”.. ;). Pozdrawiam cieplutko 🙂
Ani pozdrawiam, no właśnie, ale bez błędów się nie obejdzie, jednak to jest nauka, mało który biznes od razu jest strzałem w dziesiątkę
Colada morada – to jest coś, co trzeba koniecznie spróbować. Tradycyjny napój z Ekwadoru na bazie owoców i mąki z purpurowej kukurydzy. Na gruncie polskich możliwości wykorzystujemy takie owoce, do jakich mamy dostęp. Bierzemy jagody, borówki, maliny , jeżyny, truskawki, ananas w całości ze skórką i rdzeniem, przyprawy jak cynamon, goździki, dowolny słodzik, trawa cytrynowa, werbena, skórka z pomarańczy, woda no i nasza sproszkowana fioletowa kukurydza. Zaczynamy od ananasa. Kroimy go całego (skórka i rdzeń, bez liści ;)) na mniejsze kawałki i umieszczamy w dużym garncu wraz z przyprawami, cukrem i wodą. Gotujemy ok. 25 minut. Następnie dodajemy skórkę z pomarańczy, trawę cytrynową (świeżą lub suszoną), werbenę. Gotujemy na mniejszym ogniu jescze 10 min. Odstawiamy do wystygnięcia i odcedzamy. W osobnym garncu do wody wrzucamy pozostałe owoce i gotujemy ok. 15 -20 min. Odstawiamy do wystygnięcia a następnie blendujemy. Kolejnym krokiem będzie połączenie fioletowego proszku z kukurydzy z syropem ananasowym w jednolita masę, do której dodajemy syrop owocowy. Ponownie zagotowywujemy naszą miksturę. Można serwować na ciepło jak i na zimno. Nie podaję ilości składników, by nikogo nie ograniczać. Każdy ma swój indywidualny smak. Można eksperymentować. Mam nadzieję, że napisałam to dość czytelnie. Zawsze można pogooglować za dokładnym przepisem.
PRZYSMAK VINTAGE
– gotujemy RYŻ
– z części ugotowanego ryżu robimy esencjonalne MLEKO RYŻOWE
– łączymy ugotowany ryż z mlekiem ryżowym, podgrzewamy i dodajemy PURPLE CORN
jako zagęstnik, do tego:, łyżeczkę sproszkowanej WANILII, pół łyżeczki CYNAMONU, szczyptę SOLI, szczyptę CUKRU KOKOSOWEGO
– dzielimy na dwie porcje /jedną do lodówki bo jutro skorzystamy z dobrodziejstwa opornej
skrobi robiąc kolejny deser/
– teraz blendujemy raw słodkości: JABŁKA, GRUSZKI z dodatkiem DAKTYLA, dodajemy ŚLIWKI SUSZONE pokrojone w kawałki (po namoczeniu)
– ryż wykładamy razem ze słodkościami w miseczki, skrapiamy MIODEM (lub syropem klonowym), sokiem z CYTRYNY, i posypujemy CYNAMONEM i startą SKÓRKĄ POMARAŃCZY
~ zamiast ryżu możemy wykorzystać kaszę jaglaną, mleko jaglane, bez orzechów, żeby nie wprowadzać zbędnego tłuszczu
Coś zdrowego, antyoksydacyjnego, fioletowego na II śniadanie…
FIOLETOWO-KISIELOWY ZAWRÓT GŁOWY
Potrzebujemy:
– 100 ml wody [u mnie strukturyzowana]
– 100 ml soku jabłkowego/gruszkowego [domowego lub ekologicznego]
– 2 łyżeczki mąki ziemniaczanej BIO
– 1 łyżeczka PURPLE CORN TiB
– kawałki owoców [opcjonalnie]
Przygotowanie:
1. 2/3 objętości wody mieszamy z sokiem i zagotowujemy.
2. Do pozotałej wody dodajemy mąkę ziemniaczaną, PURPLE CORN i mieszamy do momentu uzyskania jednolitej konsystencji.
3. Gdy woda z sokiem będzie wrzała, dodajemy do niej wodę z mąką, PURPLE CORN i zagotowujemy, ciągle mieszając.
4. Podajemy na ciepło lub zimno, jak kto woli 🙂
A dla tych, co preferują budyń:
FIOLETOWO-BUDYNIOWY ZAWRÓT GŁOWY
Potrzebujemy:
– 180 ml mleka roślinnego [u mnie ryżowe z wapniem]
– 1 łyżka mąki ziemniaczanej BIO
– 1 łyżeczka PURPLE CORN TiB
– 1 żółtko [od domowej kury]
Przygotowanie:
1. W połowie zimnego mleka [90 ml] mieszamy żółtko, mąkę i PURPLE CORN.
2. W garnku zagotowujemy pozostałą część mleka i wlewamy do niego mieszankę mleka, żółtka, mąki i PURPLE CORN.
3. Cały czas mieszając, aby nie dopuścić do przypalenia się, czekamy aż budyń zgęstnieje.
4. Zdejmujemy i studzimy.
5. Spożywamy na ciepło lub zimno, jak kto woli 🙂
Witajcie:) Ja ze swojej strony zaproponuję zdrowe i pyszne pralinki orzechowe
Składniki:
– szkl. namoczonych w gorącej wodzie daktyli,
– szkl. zmielonych orzechów pekan lub włoskich lub mix
– pół szkl. zmielonego siemienia lnianego
– karob bio lub kakao bio
– i oczywiście nasza fioletowa kururydza coby nasze pralinki były prawdziwą bąbą odżywczą łyżka, dwie wystarczą:))
(opcjonalnie miód bądz masło orzechowe ale niekoniecznie ponieważ pralinki i tak będą słodkie)
i… ciepłe daktyle blendujemy dodajemy zmielone orzechy, siemie lniane i z dwie łychy karobu. To miksujemy aż wszystko połączy się w zwartą masę. Jeśli masa jest za klejka można dodać więcej siemienia lub orzechów.
Ugniatamy wszystko ręką do uzyskania pożądanej konsystencji. Formujemy zgrabne kuleczki, obtaczamy je w pozostałych orzechach, kakao lub wiórkack kokosowych lub w startej na drobnych oczkach gorzkiej czekoladzie (moja ulubiona 85% kakao, organic). Pralikni orzechowe prezentuję się wyśmienicie a smakują jeszcze lepiej:))
Chciałabym dodać jeszcze tylko, że jakakolwiek obróbka termiczna fioletowego pudru będzie srodze karana i po łapach bici będziecie a przyzwolenia ( ulubione słówko Pepsi:))hehe ) nie dostaniecie! I właściwie tym pozytywnym akcentem chciałabym zakończyć swoją myśł:)) Smacznego!!!
Ps: najlepsza moim zdaniem wypowiedź to Huberta pomysł: „1. Zmieszać z piciem i wypić. 2. Zmieszać z jedzeniem i zjeść. W sumie dosyć proste, całkiem.” Podpisuję się tu w 100%. Szejki, surówki a nawet zupa oby nie zagorąca może stanowić znakomity podkład pod purple corn.
Droga Pepsi!
Zapytuję z ciekawością czy nastąpiło już rozstrzygnięcie konkursu, bo wybieram się na zakupy o Twojego sklepu i nie wiem czy PURPLE CORN zakupywać, czy może udało mi się znaleźć w gronie szczęśliwców 😉
już po losowaniu, pod wczorajszym wpisem jest wstawka, kto wygrał 🙂