Poniekąd przyłapałam i zaczęłam drążyć, to się przyznał..
Ludzie listy piszą: Postanowiłam spróbować wyprowadzić mojego męża z depresji i nie ukrywam że liczę na małe wsparcie. Nie będzie to łatwe, bo jest szczególnie odporny na informacje z internetu, nie poddaje się żadnym trendom i ogólnie jest nieufny do nowości. Wierzy że lekarstwa, które bierze utrzymują go przy życiu, a jedyne radosne chwile jakie przeżywa są podczas picia alkoholu. Ja uważam, że lekarstwa nie działają, chociażby dlatego że alkohol w tym przeszkadza. Chciałam zacząć od badań żeby dowiedzieć się czego mu tak naprawdę brakuje w organizmie i zacząć z odpowiednią dietą. Może jakieś wskazówki? Myślałam na początku o porannej wodzie z cytryną i kurkumą dla męża i siebie również, a później zobaczymy.
P.S. Jedyne co mi nie pasuje na tym blogu to jest „lovciam” i tym podobne i mam nadzieję że nie będę doświadczać tego w stosunku do mojej osoby 🙂
Jak już, jedyną rzeczą o jaką ludzie powinni się modlić jest rozum. Zrozumienie jest kluczem do oświecenia. Poziom świadomości w zmaterializowanej energii, jaką są nasze ciała jest wprost proporcjonalny do naszych możliwości rozumienia. Gdy byliśmy ptakiem, nasza świadomość była adekwatna do rozumienia ptaka. Gdy psem, do psa. Wzrastaliśmy zgodnie z prawem ewolucji świadomości. W pewnym momencie jednak zostaliśmy zmutowani i nałożono nam na rozum wirusowe oprogramowanie w postaci fałszywego ja, czyli ego. Paradoksalnie, im więcej masz rozumu w głowie, tym bardziej widzisz te obce programy ego, które ingerują w Twoją spokojną radość płynącą z Ciebie, ingerują w Twoje dobre wychowanie, kindersztubę, obycie towarzyskie, takt, savoir vivre i wszystko to co sprawia, że stosunki między ludźmi są przyjemne, czułe, pełne empatii i zrozumienia. Gdy nie wyniosło się pewnych zachowań z domu, można je po prostu rozumowo wykoncypować i za pomocą intelektu, logiki zobaczyć wirusa swojego ego. Dlatego moja pierwsza rada zupełnie pozbawiona złośliwości, to jeśli nie jesteś dobrze wychowana, pomódl się o rozum, bo nie widzisz wirusowego oprogramowania własnego ego. Zadajesz pytania obcej osobie, bo jesteś w potrzebie jej odpowiedzi, po czym nie zauważasz, że wirus ego wymyka się spod Twojej kontroli i bez uprzedzenia atakujesz osobę od której czegoś chcesz. Nawet skorpiony tak nie robią. Czy to jest kulturalne, czy chociażby inteligentne zachowanie? Czy ja chcę czegoś od Ciebie, czy Ty ode mnie?
Jestem onegdaj na fejsie u koleżanki, trenerki sportowej gimnastyczek i czytam, że jedna z jej podopiecznych, dwunastoletnia osoba bardzo przeprasza, że jej młodszy brat podszył się pod jej konto i wysłał do wszystkich jej znajomych info: „lovciam Cię”. Cała historia (jak dla mnie) miała tak wesołe wibracje, że skradłam „lovciam„. Z drugiej jednak strony, odkąd zaczęłam analizować znaczenie słów, uzmysłowiłam sobie czym jest język angielski i łacina (matrixowymi hasłami), jak piękny i niezrozumiały jest nasz język słowiański, czysty i nie podszyty satanistycznymi wtrętami, że rzeczywiście obecnie odstępuję od „lovciania”, na korzyść „miłowania”. Właściwie już tylko „odlovciuję” na boguduchawinne „lovcianie” w moim kierunku, bo przecież chcą jak najlepiej. Takie są zasady savoir vivre po prostu.
Depresja jest prawdziwa, jednak podejście matrixu medycznego łamane przez przemysł farmaceutyczny jest najczęściej fałszywą receptą uzależnienia pacjenta od psychotropów na całe życie. Piguły te zmieniają umysł i tłumią wszystkie emocje. Teoretycznie pacjent powinien się czuć owszem przymulony, ale spokojniejszy, więc lepiej. Mimo tego, ludzie nadal cierpią. Do tego tłamszenie emocji prowadzi do poważnych chorób całego organizmu. Wkrótce choruje i psychika i ciało.
Zdrowie psychiczne zależy w dużym stopniu od tego co jemy i od jakości żywności, a badania mówią jasno, że układ trawienny wśród wszystkich funkcji organizmu stanowi jakby drugi mózg, gdzie informacje emocjonalne są przechowywane i przetwarzane. Jeśli system trawienny jest stale bombardowany żywnością zapalną i niezliczoną ilością chemikaliów, system nie jest w stanie wykonywać poprawnie i wydajnie swojej pracy. Pod parasolem diety, głównym czynnikiem zdrowia psychicznego jest zdrowie jelit, a konkretnie zdrowie mikrobiomu, czyli odpowiedniej ilości zdrowych bakterii, które pełnią funkcję zarówno systemu detoksykacji, jak i zatruwania, w zależności od potrzeb organizmu. Czyli jedzenie produktów ekologicznych, unikanie glifosatu jak ognia i generalnie chemii jest ważne jeśli chodzi o jakość pożywienia, a teraz jest też problem co jeść i czym się suplementować, gdy witaminy i minerały z pokarmów nie wchłaniają się w dostatecznym stopniu. Bardzo ważnym elementem zdrowia jest właściwe pH moczu i innych płynów ustrojowych. O ile mocz może być z rana trochę kwaśny (pH 6-6,5), o tyle limfa musi być zasadowa. Z kolei w pochwie ma być kwaśno, a mocz o 12 w południe powinien już być tylko zasadowy (pH 7-8,5). Jednak nie bardziej niż 8,5 gdyż zasadowica jest także groźna.
Od ponad 60 lat, konwencjonalny przemysł psychiatryczny systematycznie ignoruje korzyści dla zdrowia psychicznego z niacyny, czyli witaminy B3. Pomimo tego, że niacyna w sposób naturalny uczestniczy w leczeniu depresji, oraz wielu innych zaburzeń psychicznych. Leczenie depresji zwiększonymi dawkami witaminy B3 eliminuje potrzebę toksycznych leków przeciwlękowych.
A tutaj też adekwatny wpis: Boję się, jest mi smutno, potwornie smutno, mam depresję, dreszcze, moje ciało jest chore, czyli co to jest cykl metylacji?, gdzie podaję 13 brakujących składników odżywczych, które prowadzą nie tylko do choroby fizycznej, ale właśnie do poważnych stanów psychicznych.
W rejonach świata o mniejszej ekspozycji na światło słoneczne, takich jak Pacific Northwest w USA, też Polska, miliony ludzi cierpi z powodu tego, co obecnie nazywa się sezonowymi zaburzeniami afektywnymi (SAD). SAD jest faktem i można owe zaburzenia skutecznie leczyć dużą dawką suplementacji witaminy D. „Badania co do witaminy D na poziomie poniżej 20 ng na mililitr (ng / ml) wykazały, że może zwiększyć ryzyko depresji aż o 85 % w stosunku do ludzi mających poziom witaminy D większy niż 30 ng /ml. Liczne badania potwierdziły również, że odpowiedni poziom witaminy D może łagodzić objawy depresji. Jednym z mechanizmów są właściwości przeciwzapalne witaminy D, co jeszcze raz wskazuje na stan zapalny jest przyczyną depresji.” (tu) Ekspozycja na światło słoneczne jest niezbędna, gdy chcemy utrzymać prawidłowy stan zdrowia psychicznego, ponieważ organizm naturalnie produkuje witaminę D, gdy otrzyma wystarczającą ilość światła słonecznego. Oczywiście jest też wiele innych korzyści z kontaktu z naturalnym światłem.
Uwaga: Na tydzień przed badaniem 25(OH)D należy przerwać suplementację D3.
Być może najważniejszy, ale najbardziej niezrozumiany czynnik zdrowia psychicznego wynika z pewnego rodzaju duchowej anemii. Ludzie szukają sensu życia, a im bardziej szukają tym bardziej nie wiedzą. W moim artykule: Dlaczego szpitale psychiatryczne milczą na temat niacyny, czyli witaminy B3 występuje Michał i jego przykład jest kwintesencją tego, jak matrix ( w tym medyczny) obdziera ludzi z życia. Nie oceniam człowieka, jednak obiektywnie stwierdzam, że matrix zarąbał Witkowskiemu całe życie. Przez co ten człowiek stał się idealnym wzorcem z Sèvres nieżycia. Wielce uzdolniony pisarz, ekstremalny egotyk, mylnie biorący swoją osobowość za indywidualność. Człowiek z konsekwentnie tłamszonymi emocjami rozpaczy i smutku za pomocą silnych psychotropów, całkowicie oddalony od siebie samego. Matrix pije Witkowskiego już nie przez słomkę, ale przez rurociąg. Opętany do granic absurdu chęcią posiadania kolejnego przedmiotu, dał sobie wyssać talent. Kwintesencja w rzecz wstąpić. Ku przestrodze dla nas wszystkich, bo Michał to my wszyscy, to nasza jednia. On nic o tym nie wie, ale Ty już tak.
Zaczęłaś już tłumić emocje psychotropami? Kiedy ostatnio czułaś coś z siebie? Nie Kochanie, Twój smutek i rozpacz nie pochodzą z serca, są to programy z Twojej głowy, to są projekcje Twojego ego, które kończą się takimi emocjami. Musisz skumać, że w tym samym czasie, gdy Ciebie niszczy depresja, smutek, lęki, dokładnie w tym samym czasie siedzi głęboko w Twoim ciele Ty prawdziwa, nieśmiertelna, Twoja jaźń, która jest całkowicie spokojna, bardzo mądra, znająca wszystkie odpowiedzi, ponieważ nigdy nie zadała żadnego pytania.
Oficjalnie miłuję tylko tych, którzy sobie tego życzą, nieoficjalnie, wszystkich.
Powiązane artykuły
Komentarze
Wow, Pepsi, jak Ty ładnie wzrastasz <3 A jak jest "miłować" "kochać" po kosmicznemu? 🙂 ja ze słowiańskim nie rezonuję, nie mam stamtąd korzeni.
a jaki język Ci w duszy gra? w jakim języku kochasz, liczysz?
żaden ziemski mi nie gra 🙁 energią swoją obejmuję, muskam i tak wyrażam swoją miłość, ewentualnie ekspresja, mowa ciała, spojrzenie, uśmiech, „namaste”. I chyba to starczy?
spoczko
Bieganie jest rewelacyjne dla ciała i dla ducha 🙂
Love <3
Pepsi jak Ci nadepnąć na odcisk tudzież wkurwić spod palców na klawiaturze wychodzi majstersztyk, maestria.
sie rozumie sie <3
Pepsi, skorpiony to Ty szanuj;)
Piękny tekst, dziękuję i miłuję 🙂
lovciam, oczywiście <3
ponadto polecam ra-dość, bo słowiańskie, SŁOŃCE, i całe śliczne 🙂
a jedna z Klientek wypatrzyła mi na regale Twoją książkę, (wy)pożyczyła i codziennie teraz konfrontujemy mój przekaz z tym "pani Lewko" 🙂
btw. u Klientki też Mąż jest o(d)porny choć obiecujący… Zobaczymy 😀
Uwielbiam Cię, Pepsi.
Oby tak dalej.
Tańcz i oświecaj, baw się <3
Namaste
namaste
Napisz coś więcej o naszym słowiańskim języku bo od czasu do czasu wrzucasz mega ciekawe wstawki na ten temat.
O wyższości „miłowania” nad „lovciam” 🙂
Jak masz ochotę ofkors. Oczy wiście raczej.
P.S.
Zwracam się z uprzejmą prośbą o domalowanie mojej avatarce spódnicy. Najlepiej czerwonej bo z tym kolorem najbardziej rezonuję. 🙂
napiszę, a co do awatarka, to one są przydzielane losowo, kompletnie nie mam na nie wpływu 🙂
Jak pięknie można energię wkurwienia zamanifestować w energii miłowania? I odwrotnie. No majstersztyk, u-wielbiam?
Meister Eliot 🙂 <3
Anemia duchowa-świetne określenie.
Lubię też "ćwiczyć mięsień duchowy"
Ma chère Pepsi umilowana , a nie dałoby się wysyłać mniej artykułów na dzień? nie nadążam z czytaniem ,mam już spore zaległości a tak chciałam żadnego nie przegapić 🙁 w każdym są językowe perełki które uwielbiam wylapywac, nie mówiąc o wiedzy a potem o czasie trawienia artykułu i jego treści. Przy mojej pracy i obowiązkach nie wyrabiam no 🙁
Lovciamm oczywiscie i dziękuję
Pepsi charakterna jest?
Btw dopisek autorki komcia o „lovciam” rozbawił mnie. Hehe
Czesc wszystkim, jestem nowa na forum.
Swoje pytania a raczej prośbę o pomoc kieruje przede wszystkim do Pepsi i Grzegorza Adama, a takze do kazdego kto potrafilby cos więcej powiedziec lub nawet doświadczył podobnego stanu.
Wszystko zaczelo sie od polowy stycznia, zwykle przeziębienie, katar, zaczelo mnie rozkladac dlatego juz na drugi dzien postanowilam zrobic kalibracje wit c w szklance wody (wyszlo ok 10-12 gram co pol godziny 6-7 dawkach). Byla to moja druga kalibracja (oprocz tego robilam kiedys jedna kilka miesiecy wstecz oraz sporadycznie zażywalam po 2 gramy dziennie).
Wszystko przebieglo sprawnie, prog jelitowy, biegunka i minal dzien. Na drugi dzien wstalam zjadlam sniadanie i tak caly dzionek w domu przeleciał, jednak od poludnia poczulam jakby brzuch się napial i ciężko mi bylo oddychac, ulge odczuwalam w pozycji zgietej siedzącej. Pomyslalam ze moze angina czy oskrzela, a gprsze oddychanie odczuwam przez katar. Poszlam do rodzinnego (jeszcze dziececego choc mam juz 22 lata, jednak od ponad 5 juz nie chorowalam), dostalam antybiotyk – Amoksycyline (wiem paskudztwo i sama jestem przeciwko lekom ale strach mna pokierowal).
Lekarka przeprowadziła nawet badanie brzucha, wymacala cos twardszego po lewej stronie pepka i dala skierowanie na usg. Kolejnego dnia bolalo mnie to miejsce kolo pepka, ale zaczelam brac leki. Minal tydzień i pomoglo, tylko ze na zatoki z którymi mialam problem pd kilku lat, jednak bole sie nasilaly i z pepka przeszly na lewe zebro, wydawało mi sie nawet ze wybrzuszylo sie ono troche, mysl – sledziona, bolalo tak bardzo ze nie dokonczylam antybiotykoterapii, lekarka sie wkurzyla i tyle bylo z tej pomocy, okolice pod lewym zebrem bolaly przez okolo 3 tygodnie, w tamtym czasie mialam prace stojaca i wtedy to zeby zlapac pelny oddech musialam sie zgiac do przodu, czasem mocniej czasem slabiej czasem choc rzadko byly dni ze ucisk brzucha nie doskwieral, jednak od tamtej pory malo bylo dni w których czulam sie dobrze. Pierwsze dwa tygodnie bylam w stanie spac tylko na boku. Pierwszy sor zaliczyłam okolo 3 tygodnie od pierwszych objawow, w tym czasie bol rozprzestrzenil sie z lewego zebra na okolice pepka i lewe biodro, kazde spodnie które na sobie mialam odparzaly mnie, nawet te delikatne nieuciskakace sprawialy ze wrecz wykrecalo mi biodra. To byl koszmar. Pierwsze usg na sorze wykazało znaczna ilosc gazow jelitowych. Pojechalam do domu. Oczywiscie ipp dozylnie, rozkurczowe cos, ketonal i pod kroplowke. Badania w porządku, bilirubina lekko podniesiona, jednak stwierdzono u mnie zespol Gilberta i tez od czasu Salmoneli ktpra przeszlam w dzieciństwie mialam od czasu do czasu lekko zazolcone galki od wewnetrznej strony. Po kolejnych dwoch tygodniach zawitalam ponownie na sor. Bol z lewej strony dotyczyl teraz obu zeber, mialam straszne bole brzucha, nie moglam sie wyprostować, wielka tkliwosc brzucha w okolicy zoladka i dwukrotne palenie w tym miejscu, do tego nawabilam sie strasznej nerwicy, czulam slabosc plecow i bolaly mnoe przy glebokim oddechu, serce zaczelo mi skakac w momemtach stresu tak jak kiedyś gdy przechodziłam nerwice jako dziecko. Sor – przeswietlenie klatki, wszystko czyste, usg tym razem bez gazow jelitowych, wszystko w porzadku, controloc przez tydzien, bralam choc wiem ze to hamowalo kwas zoladkowy. Na tamten moment calkowicie bylam bezradna. Lek ten poprawil kolor stolca gdyz pierwszy miesiac zalatwialam sie i na zielono i zilto raz nawet na bialo z czasem kolor zaczal byc znow brazowy, jednak po lekach trawienie juz gorsze, buraczki od tamtej pory juz zawsze barwia mi stolec a moje ego krzyczy to krew, test byl – krwi utajonej nie bylo. To jednak nie byl koniec ciezkich zmagan. Moja trzecia przygoda z lelarzami to wtedy gdy bol przeniosl sie jakby na korzonki choc wiem ze to byly jelita, tutaj ulge w oddychaniu dalo mi to ze usiadlam, chodzilam jak polamana kilka dni, pomogl mi colocynthis i natrium muricum od homeopaty do ktorego udalam sie pierwszy raz, bol ustapil po kilku dniach i zagoscil pod prawym zebrem, teraz bolała watroba, lub cos pod nia,wlasciwie na zmiane z drugim zebrem, do tego uczucie potwornego goraca w prawej nodze tylko w gornej przedniej czesci na zmianę z lodowatym uczuciem, najczesciej w nocy lecz czasami i w ciagu dnia, usg znow nic, badania nic, lekarz robi przedwietlenie kregoslupa, tam tez nic jednak mowi ze to moga byc plecy i przepisuje olfen, ktorego nie tknelam ani razu, poniewaz po prostu nie wierzyłam. Ja mam duzy problem z zaufaniem do sluzbu zdrowia, wielki strach przed badaniami, szczególnie jakbym mialam miec kolonoskopie. Po prostu strachliwy ze mnie czlowiek. Takze mijaly tygodnie, bol pod zebrami trwal jeszcze przez jakis czas, cieszylam i nadal ciesze sie ze jeszcze zyje gdyz nerwy osiągnęły apogeum, uderzenia goraca do glowy, zimne i cieple prady w brzuchu i ciele, uczucie jakby mi sie cos ulewalo z lewej strony brzucha, kolejne usg te ostatnie po ktorym juz nie odwiedzalam nic oprocz przychodni pokazalo lekkie gazy jelitowe, bilirubina spadla, gastrolog dal metronidazol z enterolem na 10 dni bo podejrzewal clostridium, posiew jednak ujemny, posiew na pasozyty tez, nawet wykazal pozytywna flore w jelicie grubym. Robilam sama kontrolnie morfologie i eozynofile i bazofile poszly lekko ponizej normy,silny stres niedożywienie, po dwoch tygodniach wynik wrocil do normy. Bolalo mnie przyrz dwa tygodnie w okolicach wyrostka, rwacy bol glownie przy chodzeniu, jednak na przeswietleniu nic i niby ibs. Kompletnie nie rozumialam o co chodzi, a metronidazolu tak bardzo balam sie brac ze bylam juz tak zestresowana iz bliska wariacji, strasznie balam sie zostawac w domu, odwlekalam metronidazol o kilka dni, przyszedl dzien ze zostalam sama w domu, objawy do tego momentu zeszly do 10% bo mialam te lepsze dni, nic nie bolało czasem cos zakulo, i nagle strach scisk brzucha i plytki oddech co przechodzilo tylko na lezaco. Na drugi i trzeci dzień nic i kolejny tydzien obfitowal w coraz to gorsza hiperwemtylacje, dusilam sie na stojaco siedzaco a po kilku dniach na lezaco, lekarka mnie wysmiala, zapisala jakis lekki psychotrop, powiedziala ze to jelito drazliwe. Leku nie bralam, zapowietrzalam sie co potegowalo nerwy. Bralam tylko nervosol gdyz ziolowy ale spalam wrecz po nim, zycie sie zawalilo, nie moglam sie doczekac by isc spac bo we snie przechodzily bole i wszystko. Po tygodniu nauczylam sie opanowywac oddech lecz zaczelam doswiadczac bolu na wysokosci watroby z tylu plecow ktory schodzil do dolu raz do gory pod lopatke, czasami przesuwal sie lekko na srodek plecow, udalo mi sie opanowac oddech i jakby ta gula ograniczajaca wziecie glebokiego oddechu byla w glowie i tam mi blokowalo oddech, potem przenosiła sie pod mostek i tak przez tydzien i od tamtej pory do teraz jednak czuje jak przy wdechu glebszym nie moge wydac do konca brzucha i cos mi blokuje, na siedzaco i lezacp jest dobrze a na stojaco co jakis czas musze wziac glebszy wdech przy zgieciu, wtedy tez przy wdechu podnosze lopatki, czasem tez blokuje mi ziewanie. W domu z racji ze czuje sie bezpieczniej to mniej sie stresuje i objawy sa mniejsze ale sa. Probuje sie od tygodnia wyciszac, medytacja, duzo gotowanej marchewki, ale jest strach, wiem ze po ipp ktore bralam lacznie przez okres tygodnia plus wizyty na sorze, jednak chyba juz nie trawie, zalatwiam sie z kawałkami, suszone sliwki pogryzione w większości nie strawione, male biale kulki np ryzu itp, od 2 tygodni tez jakby mam zaparcia mimo iz zalatwiam i zalatiwialam sie regularnie co rano, dzis rano jednak zalatwialam sie i mimo ze stolec byl bez krwi to na papierze bylo lekko czerwono, jak przy okresie kiedy sie zaczyna, wszyscy uspokajaka ze to wczoraksze buraczki lecz ja nie wiem, do tej pory na papierze byla jakby woda, znikome ilości, stolec obserwuje od poczatku rewolucji zoladkowych i ze dwa razy widzialam tylko sluz na stolcu, dwa razy wykrecilo mi jelita typowo po nalesniku z czekolada, a tak to bole wystepuje niezaleznie od jedzenia.
Bede wdzieczna za jakakolwiek pomoc, lekarze najlepiej by pokroili co jeden mi powiedzial na sorze kiedy zapytalam co bedzie jesli dalsze badania nic nie wykaza. Od czego moge zaczac nie wiedzac czy np moge zakwasic zoladek octem by nie zrobic sobie większej krzywdy. Blonnik moze mnoe podraznic a moze pomoc. Właściwie to malo jem bo jesc sie boje, od początku tych dolegliwosci nie jem nabialu, zdarzylo mi sie kilka razy wypic kefir czy jogurt no i wciaz przyjmuje probiotyk. Herbatke z kopru pije, ostropest, czystek, miete rumianek szalwie, dziurawiec wymiennie. Staram sie jesc gotowane, probowalam jesc lody, nic mi po nich nie bylo, zjadlam dwie galki w drodze eksperymentu. Chleb jem sporadycznie, nie wiem juz co moge, gotowane brokuly jem czasem, marchew. Podczas przyjmowania antybiotyku jadlam glodowkowo wręcz tylko dwa razy dziennie, bralam przy tym oslonowo acidolac, piłam malo dwa tygodnie , teraz dopiero uzupełniam plyny ale tez ostroznie bo nie liczy sie ile wypije tylko jak to sie wchlonie. Pobolewa mnie tez w dole brzucha jakby na prawo od pepka i czasem podbrzusze, ale skoro wykluczyli wyrostek.
Wiem ze wiadomosc jest dluga i zawila ale siedze jak na szpilkach, bylabym bardzo wdzeczna za jakikolwiek trop i pomoc.
Co moge jesc na pewno i jakie suplementy na ten czas?
Na ten czas po prostu staram sie uspokajać, ale medytacja i ego sie nie ucisza gdyz kazdy bol to strach. Zrezygnowalam z planow na ten czas gdyz to jest ten moment kiedy brak mi motywacji.
Co sie ucisze to zaboli, ego mowi co mowi, jestem jednym wielkim strachem, wibruje juz bardzo nisko.
Wiem ze strach nie pomaga, ale nie wierze ze to nerwica, chociaż wszystko pochodzi od głowy. Wiem ze nerwy poteguja zle samopoczucie. Lekarze nie przypisuja tego wit c ani reakcji po antybiotyku tylko gastrolog uznal ze antybiotyk i clostridium choc biegunkę w tym okresie mialam tylko w stresie i to tylko raz, a homeopata mowil ze antybiotyk moze a wit c wątpię ale mogla podrażnic lekko. Jestem osoba ktora sie stresuje jednak przed wit c i antybiotykiem nic mi nie bylo, dlatego watpie by to byl jakis atak nerwicy. Wiem ze nic nie wiem, ciesze sie ze zyje i wierze ze jeszcze cos z tym moge zrobic. Mam nadzieje ruszyc ze skrzyzowania tylko potrzebuje wskazówki.
Wasza czytelniczka juz od dluzszego czasu.
Moim zdaniem masz silną nerwicę lękową, i 90 % objawów idzie z tego. Jeśli chodzi o czerwony kał po buraczkach, to jak sobie wyobrażasz, że gdzie strawione buraki, odpady metaboliczne po burakach mają się podziać? Przecież pojawią się w jelicie w postaci czerwonej kupy i zostaną wydalone do kibla. To mocz ma nie być różowy, chociaż to też nie jest ostatecznie udowodnione, że świadczy o przeciekaniu jelit.
Na Twoim miejscu wykonałabym te https://www.pepsieliot.com/lista-podstawowych-badan-ktore-pomoga-ci-ruszyc-ze-skrzyzowania/ badania i zgłosiła się do siebie z wynikami. Do tego dla świętego spokoju wypiłabym szklankę białego kontrastu i zrobiłą sobie zwykłe zdjęcie rentgenowskie, na którym ewentualne polipy będzie widać. Na już herbatkę oczysczającą nerki, codzienna kuracja 4 szklanki i D3TiB z K2 TiB i Omega 3 TiB.
Oni jak robią kolonoskopię to jak jest polip to od razu go wycinają, bo jelita nie są w środku unerwione, ale przede wszystkim takie badanie totalnie wyjaławia ciało, i w Twoim wieku jest moim zdaniem niepotrzebne. Tym bardziej że ewentualne polipy rakowacieją około 10 lat i kiedy niby miały Ci się zrobić? w szkole podstawowej?
Polipy usuwa się dietą, póki można, potem jest już zwykle za późno.
Dość histerii, bo Cię w końcu dochtore dopadnie i wtedy nie ma zmiłuj.
Zgadzam się z Agnieszką. Za dużo artykułów na jeden dzień. Dwa lub trzy dni zaległości i nie idzie tego przeczytać.
przepraszamy, ale będzie jeszcze więcej, bo to potężny portal informacyjny i doradczy 🙂 proponuję wybierać te, które Cię interesują
Nie da się tak, bo czasem komentarze są „potrzebne”… ja czytanie Twego bloga to wliczam w codzienność i potem to już maile czytam z komentarzami 😀 nie da się ominąć żadnego arta, nie da się…
<3
A ja czytam wybiórczo 😉
<3 i o to chodzi, nie każdy ma już problem, który opisuję, a najlepiej,żeby go nie miał nigdy.
😉 Namaste za każdą literkę o Twój proces wzrastania <3
oraz *