Poniekąd przyłapałam i zaczęłam drążyć, to się przyznał..
Powód do nieszczęścia zawsze się znajduje. Dziwnym zupełnie trafem się znajduje. Przychodzi jakby znikąd, z całego bezsensu istnienia, co to miało być usłane różami i każdym ze swoich atomów krzyczeć „szczęście, szczęście od ręki, oddam tanio”.
Wystarcza przypalony garnek, nieprzespana noc, niezacerowana skarpeta, kataklizm na drugim końcu świata, to że deszcz meteorów zniszczy cywilizację i nie ma, och nie ma sprawiedliwości.
To znaczy o szczęście niby równie łatwo: uśmiech przyjaciela, bezinteresowny prezent, kontroler biletów nie wstawiający Ci mandatu kiedy nie masz pojęcia gdzie schowałaś bilet, awans, wygrana na loterii…
A jednak szczęście jakby trudniej czasem zauważyć. Wydaje się ono być odległym bytem, majaczącym gdzieś na końcu drogi, niby cel, niby odpowiedź na pytanie „jak widzi Pani siebie za 5 lat?”.
Schudnę, przypakuję, będę jeść już w 100% zdrowo (ech, nawet wegański serniczek-nerniczek nie będzie mi groźny), znajdę pracę, którą pokocham i będę więcej podróżować… Ech, szczęście. Własne, prywatne, faustowskie „chwilo trwaj, jesteś piękną”.
Zanim jednak ta chwila nastąpi, co z tego, że promienie słońca wpadają rano przez okno jakby chciały powiedzieć, że zaraz będzie wiosna. Co z tego, że kawa smakuje najpyszniej, co z tego, że miałaś dziś czas poczytać książkę i że ktoś w tramwaju zabrał swoją torbę na zakupy żeby ustąpić Ci z miejsca, co z tego…
Przecież odczuwalna temperatura jest minus jakby milion, trylion stopni, palce-uszy-nosy odpadają z zimna i turlają się smutno po chodniku. Po co było ubierać ten cienki płaszcz? Baran z biura obok zastawił przejście, w sklepie jest kolejka jakby miała rozpocząć się apokalipsa zombie, a na dodatek nie masz przy sobie portfela. Co za świat! To najgorszy dzień ze wszystkich!
Wrócić do domu, zrzucić buty, odpalić film na kompie i jeść odgrzany obiad. Nie pójść na siłownię i już od razu mieć wyrzuty sumienia. Sumienia zapchanego comfort-foodem z gatunku czekolada z pistacjami warto dodać.
Powiedzieć jemu albo jej albo im wszystkim, że to był najgorszy dzień i że dziś masz wywalone w sprzątanie, bo to był najgorszy dzień i że tak strasznie Ci źle, bo inni podróżują, zarabiają, śmieją się, mają na Instagramie piękne zdjęcia pięknych obiadów z pięknych restauracji i mnóstwo czasu na hobby, a Ty nie masz siły nawet na tę głupią siłownię, dżizus maria kurde flak, no najgorszy dzień, bulwa nać.
Trudno jest pomyśleć, że dziś czułam się źle, ale przecież mogę czuć się źle. Złe samopoczucie się zdarza. Czy to oznacza, że złe samopoczucie czyni mnie nieszczęśliwą?
Trudno jest wrócić do domu, zrzucić buty, odpalić cudowną, cudowną muzykę i zacząć tańczyć. Wytańczyć wkurzenie, wytańczyć zimno z trzewi i muchy z nosa.
Trudno jest wrócić do domu, podziękować światu za ten dzień i zrobić sobie domowe spa. Albo zacząć sprzątać, być sprzątaniem, być tym co robi się tu i tym co robi się teraz.
Trudno jest powiedzieć jemu i jej nawet, że olać to wszystko, chodźmy na spacer, albo leżmy na kanapie i gapmy się przez okno, pod kocem, z kubkiem złotego mleka, bo nasze życie jest takie piękne i wcale nie musi być wyzwaniem.
Zacznij dostrzegać małe rzeczy. Zacznij dostrzegać je w czasie rzeczywistym.
Ja wiem, niektórzy już po całym dniu robią sobie listę dziesięciu rzeczy, które były morowe tego dnia. Ale Ty rusz ze skrzyżowania i po prostu lub ten dzień w całości, lub go już teraz.
Możesz być w drodze, w ciągłym kroku, w pędzie życia, ale jednocześnie możesz to wszystko robić wolno. Nie stracisz nic z życia jeśli się uśmiechniesz albo wyjrzysz przez okno.
Kiedy stoisz w miejscu, krajobraz nie stoi w miejscu, on się nieprzerwanie zmienia. Tylko Ty stoisz, świat wokół Ciebie drga. Jeśli nie możesz się ruszyć, patrz na ten otaczający Cię świat. Nie jako jego ofiara, ale jako jego integralna część. Patrz i uśmiechaj się do niego. Do małych promyczków słońca, do wiewiórki dostrzeżonej w parku, do zmęczonej i smutnej kasjerki. I do tej facetki z lustra, co to ma dziś minę jakby napiła się kwaśnego mleka.
Jeśli stoisz na skrzyżowaniu, to nie tak, że stoisz na nim sama, całkiem bezwładnie. Stojąc kreujesz swoje otoczenie, warunki do ruszenia ze skrzyżowania albo wiecznego stania w miejscu.
Przyciągasz do siebie to z czym na daną chwilę rezonujesz. Zacznij rezonować z własnym, wewnętrznym szczęściem, zacznij czerpać ze szczęścia, które jest na zewnątrz, zacznij żyć.
Możesz być nieszczęśliwa z miliona powodów, ale do szczęścia nie potrzebujesz żadnego powodu, żadnej motywacji. Kalendarzowa zima właśnie się skończyła. Ta w Twoim sercu może skończyć się niebawem. Pytanie czy Ty ruszysz ze skrzyżowania i zmienisz opony (nastawienie) na letnie?
W końcu optymista to ktoś kto uważa, że kroku w tył zaraz po zrobieniu kroku wprzód to nie katastrofa lecz cha-cha. I tego się trzymaj.
uściski:)
Powiązane artykuły
Komentarze
Tak bardzo bym chciała żeby to się działo-ruszyć,uśmiechać się i żyć bez strachu…Robie to na siłę,tłumaczę sobie codziennie a i tak lęk mnie zalewa. Czytam a jakbym zupełnie tego nie rozumiała….
czytaj „a imię jej 44”
Dziękuję❤
Niestety choć całkowicie zgadzam się z autorką to wcale nie jest to proste. Cały czas próbuję i z natury od zawsze zauważam i cieszą mnie chwile gdy widzę pierwsze wiosenne kwiatki, sikorki zimą na balkonie itp. ale generalnie jestem z siebie niezadowolona. Mam marzenia ale jestem przekonana że są nierealne choć wiem że to nie prawda. Lubię aktywność fizyczną ale tego nie robię i nienawidzę się za to itd. itd. itd.
Super tekst ❤️
Gdyby nie dzieci. Gdyby nie pies. To daloby się.
Po jedzeniu boli mnie brzuch. Moge jesc tylko rośliny: awokado, papryka, brokuły, soki z cytrusow, sałatę, pieczarki surowe. I 4 szklanki. Dla mnie szczęście teraz to brak bólu brzucha. I brak wyrzutów sumienia, że znowu nie zrobiłam normalnego obiadu, bo źle się czuję 🙁 bo nie mogę patrzeć na makaron, mięso, ziemniaki z sosem i sery.
Nigdy nie chcialam byc taką matką ale nie znoszę gotować. I do tego te bóle brzucha: po chlebie, odrobinie spaghetti, po lodach. Co to może być? ??
nietolerancja glutenu
Trzeba wdrożyć ! Zdecydowanie
Dziękuję. W sumie racja.. tak to wygląda. I to się pojawiło niedawno, te bóle. Choć fakt że zawsze lepiej się czułam np. po marchewce niż po słonych paluszkach.
KasiaM spróbuj pobyć chwilę na samych sokach. Mi to bardzo pomogło z bólami brzucha i jelit. Teraz czuję się o niebo lepiej, a piłam soki tylko kilka dni. Tak jakby ciało się odnowiło, zregenerowało.
Wytańczyć!!! Taniec=lekarstwo