buaaaa lovciam
… podobno blok nie jest taki zły, choć ma groźne, ostre kły…
Czy wysoka entropia u innych może zniweczyć nasz zamiar. Mamy z mężem plany, chcemy mieć własny, mały domek. Zamiar jest, jest działanie. Tyle że rodzice (moi) są z tych, dla których szklanka jest zawsze do połowy pusta. Wszystko co robimy, to źle, źle robimy. Przykład: po co robisz ten kurs fotografii i tak z tego żyć nie będziesz? po co czytasz te głupoty (blog Pepsi). Dalej: źle, że angażuję się w pracę (na pewno dodatkowo mi nie zapłacą za to), źle, że chcemy domek, przecież wystarczy nam to mieszkanie w bloku, po co kombinujemy, ale też źle, że M3 na trzecim pietrze, a więc przeprowadźcie się na parter. Ogólnie, narzekanie z czarnowidztwem. Zwykle olewam, ale nie zawsze umiem się zdystansować. Kiedyś było mi bardzo, bardzo, przykro, że demotywują na każdym kroku, nie wspierają. Teraz zdecydowanie mniej, a im bliżej jesteśmy realizacji zamiaru posiadania domku, tym bardziej próbują nas sprowadzić do pionu. Jak podejść do takiej sytuacji, w końcu to rodzice, ale już mi się nie chce tłumaczyć „z własnego życia”, argumentować. Ba! Nie chce mi się z nimi gadać nawet, bo i po co, i tak będzie źle. Niby nic złego się nie dzieje, nie ma wielkich kłótni, ale jest.. hmm jest tak, że lepiej jak ich nie widujemy. I co teraz, mam podwyższać entropię, okazać im ważność? Tylko jak? I jak to pogodzić z realizacją własnych planów?
Gdy jesteś skromnym człowiekiem źle będziesz się czuł w Porche. To nie jest Twój cel. Nikogo nigdy nie udawaj, bo wahadło destrukcji tylko na to czeka. Gdy zawsze widziałaś siebie w luksusie, kupisz piękny samochód, po prostu dla siebie, a Twój sąsiad się nawet o tym nie dowie. Osiągnięcie cudzych celów jest możliwe, przychodzi z trudem, bo to nie są Twoje drzwi, ale można je mieć (te cudze cele), ale nie będziesz w równowadze, nie poczujesz dziecięcej radości i relaksu. To będzie jak koza dokupiona do przepełnionego mieszkania Izaaka Singera. Robert Kiyosaki napisał bestsellerowe poradniki ekonomiczne z serii „Bogaty ojciec, biedny ojciec”, owszem działające w grze dla uśpionych Simpsonów, jednak inspirujące przykładem jednego z wahadeł destrukcji pod, które podpięty jest „Biedny ojciec”. Jego przekonania są silne i dokładnie takie jak chce wahadło: I tak Ci się nie uda, a co to, mieszkanie w bloku, to coś złego?, ci co mają domy z pewnością dostali pieniądze, albo ukradli, my jakoś żyjemy w bloku i jest całkiem spoko, na co ten kłopot z przeciekającym dachem? Podłączcie się do naszego wahadła, kościoła, systemu wartości, myślenia, do naszego ego i przekonań się scalcie, to potem ponarzekamy i na to.
na co komu domek?
myślisz domek? i masz
przecież robaczki wespną się po listowiu, wpadną przez komin i w zupie kapuściance będzie ich pełno
Wielu (większość) ludzi, w tym rodziców, śpi, w związku z czym nie mają pojęcia, że od początku do końca przemawia przez nich niezadowolone ze wszystkiego ego. To nie są Twoi rodzice, tylko ich ego i przekonania? Awatary nieskomunikowane ze swoją świadomością, czyli graczem. Awatary myślące, że to one dowodzą. Dostałyby się do raju i powiedziały, no tak, niby całkiem spoko, ale … Każdy głęboko uśpiony człowiek też chętnie wybijałby z głowy dom swoim znajomym, drogi samochód, robienie biznesu, rozpoczynanie działalności, piętrzyłby trudności, straszył, ale raczej nie zrobi tego, bo wie, że ujawniłby się, że to on, czyli jego ego zazdrości, czy też podejrzanie nieprzyjemnie emocjonuje się w kontekście działania cudzego. Jednak rodzice mają nałożoną na siebie (tak sądzą) czapkę niewidkę, która nazywa się, że przecież my kochamy, my się martwimy, my chcemy jak najlepiej, a to w rzeczywistości ego bardzo jest niezadowolone, że ktoś może chcieć coś innego niż oni zakładają, że ktoś (im niejako zależny, podwładny) chce jednakowoż czegoś innego. Rodzice we śnie nie są po to, żeby im mówić o planach. Generalnie o planach nie mówi się nikomu. Ze śpiącymi, opętanymi przez pasożytów energoinformacyjnych rodzicami rozmawia się o rodzicach, o ich problemach, tylko o ich ważności, jak im można pomóc, jak oni widzą swoje problemy. Nie mówi się (można delikatnie, lapidarnie zaznaczyć, z wyczuciem) rodzicom, (ani komukolwiek) o swoich planach, bowiem wahadło destrukcji tylko czeka, żeby zrównać potencjały witającego się z gąską.
mokrawo, może łupać w gnacie
przyjdzie dzi i Cię zji
niech se architekt spróbuje w tym mieszkać
Rodzice, podobnie jak wszyscy ludzie w szponach wahadeł, których wiecznie niezadowolone ego wodzi za nos, po prostu nie potrafią inaczej. Nie rozumieją, że coś się dzieje dziwnego, że awatar przejął grę i nie komunikuje się ze swoją świadomością, bo nie ma o niczym pojęcia. Oni myślą, że wszystko jest ok, Trochę ich może ciśnie, ale kogo nie ciśnie? Aktorzy polscy dobrze o tym wiedzą, że jak tylko opowiedzą o swoich sukcesach w filmach zagranicznych, to na dzień przed premierą montażysta Altmana wycina skecz Figury Katarzyny zostawiając jedynie jej goły tyłek, owszem w aktorskim sensie, ale jednak. Tak działają wahadła. Podobnie nie mówi się publicznie, że jest się w szczęśliwym związku, bo jeszcze tego samego wieczora w domu jest awantura z wiszącym rozwodem na haczyku w przedpokoju. Może być też tak, że dzieci chcąc użyć pieniędzy rodziców jako dźwigni finansowej (zamiast pożyczki w nieczułym banku) muszą puścić trochę pary z ust. Wtedy, jak się ma wyjątkowo egotycznych rodziców, a jest jakaś szansa na pożyczkę zwrotną, czy bezzwrotną, trzeba maksymalnie zlapidaryzować opowieść, a maksymalnie podkreślić ważność rodziców. Jest też sprawa miłości, kochasz swoich rodziców i liczysz się z ich komfortem. Nikt nie czuje się dobrze z takim wiecznie niezadowolonym ego, nie ma więc po co rozkręcać tego ich słabego samopoczucia. Nie dajesz im powodu do nieświadomego podnoszenia własnej entropii. Milczenie jest złotem. Czy to są manipulacje? Nie, to jest obrona konieczna. To jest umiejętność gry. To jest spuszczenie powietrza z własnej ważności. To jest rozumne branie od Wszechświata tego czego się potrzebuje. Ale nie, Ty chcesz cały czas gadać o Waszym domku ze starszymi, bo jara Cię ta ważność, no to masz.
zbyt egzotycznie, może piździć przy jesieni
wichrowe wzgórza, bojno
komary
To gadanie wcale nie obniża Twojej entropii, nie masz dzięki temu więcej danych. Rodzice nie muszą niczego Ci podwyższać, żeby wdarł się pewien chaos, ponieważ jeszcze nie rozumiesz zasad tej gry. Tym komentarzem, rozkminianiem w detalu co rodzicielskie ego wyprawia, sama sobie podwyższyłaś entropię, podbiłaś ważność, tak naprawdę zupełnie nieważnego. Kochasz rodziców i chciałabyś inaczej grać, ale tutaj są takie zasady gry. Chyba, że umiesz podejść do tego na totalnym luzie, bez piętrzenia potencjałów, z miłością i nic więcej. Miej zamiar posiadania domu, może nie mów domek, nie pomniejszaj go, mały dom to wybór, domek brzmi jak erzac domu, coś dla lalek, wizualizuj siebie w nim, działaj i nie gadaj. Nie skarż się, nie piętrz potencjałów, rób przepływy energii. Niech Twoja świadomość ewoluuje, rozwija się, zejdź w tym celu z innych. Nie narzekaj. Teraz wahadło destrukcji patrzy jak Cię podejść, żeby Cię z tym narzekaniem, brakiem akceptacji dla tego co jest teraz, jakoś zagarnąć. Uświadom to sobie, że jest idealnie. Dokładnie tak jak ma być. Wahadło całkiem zgłupieje i zajmie się kooptowaniem do swojej bandy (niskiej jakości świadomości) kogoś innego. Jak gadać o domu, to bez emocji, a najłatwiej z przebudzonym, albo chociaż z „Bogatym ojcem”. Inna sprawa, jak „Bogaty”, czy „Biedny ojciec” zapatrywaliby się przez sen na Twoją chęć zaszycia się z niczym w Bieszczadach, czy trochę łatwiej, w Tybecie? W tej grze wirtualnej nic nie jest stałe i przez cały czas entropia rośnie, gdy tylko przestajemy rozwijać się, uczyć, rozumieć, i być sobą, kochać własną indywidualność. Jednak Ty zawsze (w każdej sytuacji życiowej, w każdym wieku, na każdej drodze życia na tym planie, czy innym) możesz obniżać entropię i mieć coraz więcej informacji. https://youtu.be/dly6p4Fu5TE
z miłością
Powiązane artykuły
Komentarze
Nic na ten temat nie piszą, ale ton wskazywałby na to, że chcieliby trochę kasy od Rodziców na ten domek ;), albo chociaż podżyrowania ;), nie, no żartowałam :))
Pepsi a co jeśli to idzie w drugą stronę? Mam taką sytuację z mamą, która wisi na mnie, a chyba raczej na wyobrażeniu o mnie. Wszystko by chciała robić ze mną (a jestem więcej niż dorosła, mam męża, mam rodzeństwo które mieszka bliżej M. z którymi widzi się często). Ja już uciekłam na drugi koniec świata… ale przez telefon słyszę jaka jest nieszczęśliwa, że ze mną to by było super, że by pojechała tam i tam, ale tylko ze mną (ojciec jest, są ze sobą, bo są, no ale jest). Mówi, że czasami ma depresję, wykupiła już pół sklepu u Ciebie, ale tylko ja bym jej pomogła, kurację to bym z nią musiała przeprowadzić. Bo jak przyjeżdżam do domu to pokazuję jej jakby mogła ze sobą pracować, jak się ruszać i jak rozwijać, co fajnego robić. I jak wyjeżdżam to ona sama już nie potrafi, „tylko z Tobą” mi mówi…I też jak jestem kilka dni to widzę jak jej nie pasuje, że się spotykam ze znajomymi, że gdzieś wychodzę, że czasem chcę być po prostu sama ze sobą. Spokojnie jej tłumaczę, wspieram, pomagam, ale aż mi się płakać chce, bo czuję się z tym nie komfortowo, wpadłam chyba na całego w to wahadło, ale najchętniej to zakopałabym telefon i się nie kontaktowała z nią przez trzy wiosny albo dłużej. Pepsi czy może ja mam problem sama ze sobą, a przypisuję go awatarowi matczynemu? Czy powinnam jej przytakiwać, pomagać, akceptować, bo to w sumie tylko na chwilę to życie…
Jedno jest pewne, nie powinnaś czuć się winna. Ale. Akceptuj ją taką jaka jest, nie myśl, żeby ją zmienić, nie myśl, żeby się zmieniła, to jej sprawa. Patrz na nią sercem. Nie staraj się jej unikać, bo tylko piętrzysz potencjały. Jesteś daleko, podejdź do tego na luzie. Nie histeryzuj, nie podkręcaj emocji, jakie płakać Ci się chce? z jakiego powodu? sama się nakręcasz. Takie zachowanie matki pokazuje, że uciekasz przed czymś, że nie kumasz o co tutaj chodzi.
Po prostu Ty tak masz, doświadczasz takich, a nie innych objawów miłości matki. Doświadczaj więc na luzie.
Dziękuję Ci Pepsi! Nakręcam się faktycznie. Muszę się nad tym zatrzymać, bo póki co lecę w te krzoki bez refleksji…
<3
Jesteś daleko a mama po prostu tęskni i tyle 🙂 Nie umie sobie z tym poradzić i chce się tobą nacieszyć jak może. Ukochaj ją <3
Ja biorę ten domek z komarami ???
<3
Warianty zdarzen a posiadanie jednego zamiaru, chyba mi sie myli…bo jesli mam zamiar miec dom i rodzine, a zycie mi daje, ze mieszkam w dwoch miejscach i nie mogte sie opedzic od meskiego elementu….to nie wiem,…cos mi sie miesza. To znaczy, ze moj zamiar byl jest jednak inny, ze sie inaczej realizuje?
zamiar zamiarowi nie równy, może po prostu tylko tak sobie chcesz. Co robisz na drodze realizacji?
Rzeczywiscie, to nie moj cel…ze jeden dom i jeden maz…wykreowalam juz dawno inny zamiar, a ten trzymalam, bo tak trzeba. Nie powiem jaki. I to sie dzieje.
O jaki ciekawy wpis, a podpisy domów – miód.
Buźka, buźka. :))
buźka
widzę pepsi wpływ Zelanda
raczej Campbella, chociaż posługuję się pojęciem wahadeł częściej niż gangów niskiej świadomości, ale spoko, wszyscy mówią tak naprawdę to samo.
Chyba już rozumiem dlaczego najczęściej lepiej wychodziły mi plany zaplanowane tylko w mojej głowie lub powiedziane jednej czy dwóm osobom ?
Zauważyłam niedawno, ze nie ma co mówić nic mamie ani większości znajomych, ich czarno widzenie zawsze zasiewało we mnie ziarenko niepewności i zawsze wszystko psuło. Teraz realizuje wszystko a info zostawiam tyko w swojej główce i tak wszystko działa o wiele sprawniej <3
Love Pepsi <3
Mega mega ciekawy wpis. Ogromnie wiele mi wyjasnil. Otworzykam szeroko oczy. Moja intuicja mowila mi ” nie chwal sie planami, nie opowiadaj zbyt wielu ludziom ze Ci dobrze”. Teraz rozumiem ze to ze bylo mi z mezem bajecznie…ze to bylo..ze ktos pozazdroscil i jeszcze wiele innych sytuacji teraz widze. Rozumiem. Teraz widze ze ta intuicja ta swiadomosc-gracz ze to jest tylko awatary tak sie wycwanily ze lupia graczy po glowie,awatary chca byc samodzielne. Musze jeszcze 3razy ten tekst przeczytac zeby dotarlo ze mam sie nie przejmowac ze komus nie pasuja moje decyzje,nie chwalic sie rozpoczynajacym biznesm, dzialac….
Kochan Pepsi ogromnie przemaaiaja do mnie wpisy z listow
cieszę się <3
jesli gramy awatarami to jakie ma znaczenie istnienie ras kosmicznych? W sensie tutaj na Ziemi, ze sa reptyle i szaraki itp itd. To sa tez awatary?
żadne i raczej ich tu nie ma, to system pokazuje nam, że jest coś więcej niż ta cała gra
Pepsi a Campbell jakoś się odnosi do istnienia ras kosmicznych, obcych itp? Możesz rozwinąć jakie jest aktualnie Twoje stanowisko na te tematy? bo rozumiem, że się zmieniło.
pozdrawiam serdecznie:)
tak, bardzo się zmieniło, napiszę, ale to rozprawa. Oni są, jest bardzo dużo takich miejsc, gdzie się gra, ale prawdopodobieństwo,że są tutaj jest nikłe. Gdy pojawia się tutaj UFO, czy ktoś, kogo opisujemy jako kosmitę, i ludzie to widzą, to oczywiście najczęściej jest prawda, tyle że można ją wytłumaczyć zgoła inaczej. Jest to zwykle wytwór danego awatara, po prostu zobaczy, to co chce zobaczyć. Innym wytłumaczeniem jest to,że dla systemu, który tworzy tę wirtualną przestrzeń/grę w której gramy stworzenie kosmity, czy UFO, czy kręgów w zbożu, to jest pestka. A system od czasu do czasu che nam pokazać, widzisz? jest coś więcej niż myślisz. Dopiero na 3 miejscu z najmniejszym prawdopodobieństwem można uznać, że są to istoty z innych systemów, z innej gry.
Dzięki Peps za wyjaśnienie
tak podejrzewałam 🙂 A czy wg. Ciebie Pepsi to jest gra jednego gracza, tzn jestem np. w mojej grze tylko ja a reszta to otoczenie i każdy ma swoją grę? Czy „zalogowani” jesteśmy dokładnie jak w matriksie do tej samej rzeczywistości? Bo mam wrażenie, ze nie wszyscy, którzy żyją, żyją tak naprawdę. Mam wrażenie, że niektórzy ludzie nie mają duszy, są jakby tłem, wymyślonymi postaciami w grze, którymi nikt nie gra (no chyba, że system albo jakiś program).
tutaj wszyscy jesteśmy w jednej grze, chociaż gier we Wszechświecie jest bardzo dużo, tak jak w komputerze Simpsonowie nie plątają się po Syberii z Kate Walker.
Yyyyy
a ja mam tak, że wystarczy że wysłowię sama swój zamiar i od razu innym się to spelnia.
Jak szukałam świetnej finansowo roboty to tabun moich znajomych tą pracę znalazł, albo wręcz praca ich znalazła. To samo było jak chciałam fajnego chłopa. Ostatnio kolezanka rzuciła żartem szkoda że nie chcesz mieć dziecka, to by w S. dzieci przybyło.
Natenczas zatem odpuścilam poszukiwania robię tą moją cieżką robotę i jaram się jak dzieciak, że ją mam. Nad chłopem przestałam w ogóle dumać. Ascezuję się jak umiem i tyle 🙂
To teraz pytanie, jak to się stało, że wahadło destrukcji wyhacza only mnie, a fajne rzeczy znajdują się innym same. Żeby nie było, jaram się również że moja rodzona krewna smerfastycznie zarabie, a kolejna jest w związku lepszym niż to rozumkiem ogarniam. Tylko czasem mnie dopada ze ja od lat sama niskozarabiajaca, a jak wielcezarabiająca to przez oczień karotkije wremia.
Jaśniepańskie pozdrowienia
Ps Jasniepanskie to jablka od cioci, ktore o oprysku slyszaly co najwyzej od przelotnych owadkow vel inszych stworzen wyzej w darwinowskiej drabinie
Carrie, a czy to nie Ty napisałaś mi kiedyś, dawno już, „odpuść”? Pamiętam, jak czytałam Twojego komenta kilka razy, bardzo mi się spodobał. Jakoś tak lekko i jasno mi się zrobiło.
Odpuść więc Kochana!
<3
Logujemy się w grze zwanej życiem, w każdym razie w przestrzeni ziemskiej i lądujemy w określonym miejscu. Załóżmy, jest to Polska. Od czego to zależy? Czy zmiana miejsca zamieszkania w trakcie gry jest powiązana z intuicyjnym działaniem w kierunku ewolucji naszej świadomości i czy wobec tego nasz start w danym miejscu ma jakiekolwiek znaczenie? Zmiana z Polski (ok, to sztuczne granice) na dajmy na to Szkocję to kwestia przyciągania wibracji miejsca czy wibracji zgromadzonego w danym miejscu zbioru świadomości?
kraju się nie wybiera, gdy opiszę punkt 3, wtedy wyjaśnię co wiem na ten temat.
Też czekam na ten wpis 🙂
noooo, ja też na ten czekam maks <3
Przyjęłam ! Wpis mega, czytam i czytam, dociera 😀
Komentarze pod zdjęciami przednie!!! Chcę ten „mokrawo, może łupać w gnacie” i „komary”. Bez odbioru 😀
Pepsi, ty mi wytłumacz bo może bedziesz umiała, albo -bedziesz w stanie.
W domu zawsze bieda, mama i ja. Mama w stanie obżerania, ja również. Calą szkołę aż do teraz-zycia dorosłego 30-letniego, mam ten problem plus forever niedowartosciowanie. Wyprowadzka do innego miasta, studia jakieś tam. Pierwsza praca, druga, trzecia, dziesiąta. Aż w końcu robie cos co zawsze chcialam. I w końcu pierwszy raz w zyciu od roku zarabiam naprawdę dobrze, aż sie boje cieszyć, ale bardzo wdzieczna jestem.Tak dobrze, ze w końcu mogę iść na zakupy kiedy chcę. Mogę odłożyć. SUPEREKSTRA. Czasem coś wysyłam mamie, ale ona nigdy nie chce. W międzyczasie próbuje brać z Ciebie przyklad, chudne tyje, chudne tyje- bo nowe wyzwania w pracy, bo idę na nowy sport i takie tam. Olłejs broblem. No wiesz.
Aż w końcu Mama ląduje w szpitalu z udarem, niedowlad lewostronny. Ok, jadę zesrana cos ogarniam, latam załatwiam. Cudem przeżyła. Znajduję w domu masę papierów na 200 tysięcy pożyczek, czy kredytów. Nie mam pojęcia na co, bo nasze mieszkanie to rudera. Latam, obzeram się, płacze i tak w kółko, załatwiam w bankach odroczenie spłat na kilka miesięcy. Nigdy nie robilam takich rzeczy i boje sie ze zrobię cos źle, albo ze w ogóle nie zrobię.
Wiadomo zdrowie Matki najważniejsze, puki co wszystko ogarnięty, ona na rehabilitacji itd. W miedzyczasie na dodatek musimy uśpić kota. To tez bardzo pzezywam. Zmienia pracę, bo jednak czuje ze sie dusze z moją szefową- jestem jej wdzieczna duzo i nawet jej to mowie ale chce sie od niej uwolnić bo ona jest bardzo apodyktycza i zawsze sie przy niej stresuje. Udaje mi sie to w jeden dzień. Nie wiem czy dobrze robię, zobaczymy w październiku, bo zaczynam. Ogólnie czuje ze jestem w mega dupie I nie wiem jak to sama wszystko ogarnę. Nie chcę bardzo i nie akceptuje, ze miałabym spłacać długi Matki, bo one mnie przerażają.
Ale czuje, ze to wszystko nie dzieje sie bez przyczyny. Jak sie w takiej sytuacji budzić, stosować post? Być pozytywnym? Mam mega wachania nastroju i wiem, ze odreagowuje to na chłopaku, który tak naprawdę jest ideałem. Nie chcę niszczyć nam życia.
Hał żyć?
Ania do obżerania. Buziaczki
na szybko Ci odpowiem w kwestii spraw sensu stricte matrixowych , że jeśli zrzekniesz się kiedykolwiek spadku, to nie musisz spłacać cudzych długów. Ewentualny spadek w pierwszej kolejności idzie na pokrycie długów. Natomiast teraz nie musisz się angażować w spłatę zadłużenia. To nie Twoja sprawa. Niech bank się sądzi, to oni zachęcają starszych ludzi do brania pożyczek, to nie Ty je brałaś. Dają w sytuacji,gdy wiadomo, że to co zostaje nie starcza na życie. Takie mają matrixowe założenia. Banki wiesz czym są.
A jak w takiej sytuacji wibrowac wyżej? Dzieki bardzo za odpowiedź!
nic na siłę, najpierw idzie zrozumienie
Kochani : P,E i Ga:mój uczony L.zamiast Was negować,że to wygłupy i głupotyczyta Wasze rozprawy od kilku dni,prosi mnie mnie mnie (!!!) o wyjaśnienie,bo wiele nie rozumie podziwia wiedzę zwł.Pepsi i to, że każdemu(!!!)odpisuje i cierpliwie wyjaśnia co i jak ku zdrowiu,mój Gesu,ja już przed laty tu byłam,ale wówczas zabrał mi kompa,bo czytam” kretynizmy”,każdy jest inny i tak nie wolno wprowadzać chorych w błąd,postawiłam na cierpliwość i powiedziałam mu,że,niestety wszyscy jesteśmy taką samą wspaniałą biologiczną nieśmiertelnością i brak nam tych samych mikro- makro-i witamin,byśmy byli zdrowi i szczęśliwi też i gdy mnie posłucha,to wg.Pepsi „wyleczę”go z niedoczynności tarczycy,bo to ja powiedziałam endo,że wyleczyłam się z nadczynności tarczycy i wykłócałam się z naczyniowcem o duże ilości D3 z K2,bo zapaleń naczyń głębokich miałam 13 w lewej,a 4 w prawej,więc 4 razy mi wycinał i tyle jego,naprawiam się sama , wg. Ga „wyleczyłam w 1.dzień córkę z rwy kulszowej,która zwykle trwa u niej do 2.tygodni.A Mamie 88 letniej dałam sen w nocy i mniej bólu w szyjnym i niżej też kręgosłupie,bo ma potworny reumatyzm i zapowiedziała ,że wszystko weżmie,co Jej przyniosę,bo odechciało Jej się żyć,mimo że latem całymi dniami siedziała w ogrodzie,nim kończyłam Ją masować mazidłem na bazie ol.kokos.sama wymasowała sobie wykręcone stawy paluszków dłoni – to największe zaskoczki,bo mi piszczała przy dotyku delikatnym…cieszyłam się,gdy mu opowiadałam i czekałam,byłam pewna ,że to działa…od 3.dni prosi o ch.mag+MSM+k.askorb.i wypytuje o 4.szkl.Mama prosiła,by Jej wszystko spisać,to najmłodsza siostra da Jej,a siostra na to,że mam przylatywać co rano i podawać Mamie,tyle tego,ona nie kupi i nie poda,taka jestem mądra,to mam to robić sama!A ja:jesteś najmłodsza,jak to samo zastosujesz ,masz szansę w naprawionym zdrowiu nas przeżyć!Rano na czczo przygotowała im Sodę!A Mama przez telefon , jak kiedyś wyśmiewali się ze mnie,że jestem lekarzem bez wykształcenia,żebym się tym świństwem sama leczyła,ty nasza kochana pani profesor.Dziękuję dziękuję dziękuję!!!!
To my Ci dziękujemy <3
Anngreen, napisz, proszę, jak dałaś swojej mamie sen w nocy? Mnie sen opuścił kilka lat temu i, mimo moich usilnych starań, nie chce wrócić.
Celestite, poświęciłam Mamusi tyle czasu ile chciała,cierpliwie i spokojnie przy pierwszej szklance ( z 4.według Pepsi ) tłumaczyłam,że zrobię dla Niej wszystko,by mniej bolało,bo każdy musi umrzeć,ale po cóż tak potwornie cierpieć,nikomu to niepotrzebne,nie podnosząc głosu i nie denerwując się ,nawet podgrzałam nieco wodę,bo oczywiście zwróciła mi uwagę,że nie pije rano zimnej,ale raczej sugestią ,wyjaśniłam,że wszystko to,co Jej podam to naturalne zupełnie środki uzupełniające,których sama sobie zbudowała ogromne braki,ponieważ nie dbała o siebie,z różnych względów,latami,nawet z niewiedzy i społecznego kłamstwa,że wystarczy „zdrowo”jadać gotowane obiady ,a niczego nam nie będzie brakowało,a bolące zmiany w stawach najlepiej likwidować …niby-lekami,bo przecież to mądry lekarz przepisuje.Zaraz podałam następną niepełną szklankę,by Jej nie przerażać,aby nie czepiała się znów mnie,bo zwykle tak bywało,z kwasem askorbinowym,MSM i chlorkiem magnezu,zaczęłam w tym czasie masaż kręgosłupa szyjnego,delikatnie ,bo piszczała,że b.boli,aż do rozgrzania,założyłam kompres z wody z solą(wyjaśniłam,co to i dlaczego ,żeby na noc również miała i tak spała,żeby nie bała się soli,bo do tej pory nie soliły z siostrą chyba wcale),żeby przed snem również smarowała sobie brzuch-wątrobę i trzustkę.Ona popijała i poprosiła,bym dała Jej do czytania „nauki zdrowotne”Pepsi i Grzegorzaadama,które dniami i nocami spisywałam ,by odczytywać sobie ,gdy mój domowy L.wpadnie na pomysł,żeby odebrać mi niespodzianie kompa.Zainteresowała się,nawet wcale sprawnie wstała. Wybacz Celestite,niczego nie mówiłam ,że będzie spała wreszcie w nocy,ale może dałam Jej wreszcie trochę wiary,że coś jeszcze można w tym wieku naprawić,że coś jeszcze od Niej zależy,może trochę rozlużniłam Jej spracowane stawy i mięśnie,bo gdy przyszłam była tragicznym jednym przykurczem,stanęły mi łzy w oczach na widok mojej kochanej Matki,ale nie dałam po sobie poznać,a może wystarczyło samo zainteresowani,co Ty na to , Pepsi i Grzegorzadam?…pamiętałam,jak onegdaj biegała do pracy przez pół miasta w szpilkach…O tym,że przespała spokojnie noc poinformowała mnie dopiero następnego dnia, zadowolona nawet i wyrażnie radosna,że czyta wszystkie kartki o naturalnych sposobach wyjścia z chorób i na czczo piła sodę,chyba nigdy nie okłamałam do tej pory swojej Mamy a przed kilku laty,kupowałam Jej tabletki amerykańskie z pomarańczy,bo miała wysokie ciśnienie,a miała mieć operację katarakty kiedy prywatny okulista doprowadził Ją do absolutnej ślepoty obu oczu,była załamana,załatwiłam Jej szybko leczenie op.przy Szaserów,a póżniej pokazałam jak ma popijać duże ilości soku z pomarańczy,więc nawet czerniak w stanie sączącym się nie rozlazł się po ciele,skrzyp,nagietek i wit.b zakupiłam Jej i zaręczyłam,że nie umrze na raka,bo wciąż płakała i tyle…cierpliwość i sugestia,cichutka rozmowa,bo ja wiem, życzę wszystkim,żeby to razem z zaleceniami z tego bloga tak pomagało w bólach,bo zawsze uważałam,że właśnie ból jest nieludzki,a sama wiem coś o tym i chciałam Jej oszczędzić, po prostu,chyba mi uwierzyła. Serdeczności dla Wszystkich.
No Anngreen rozwaliłaś system
Moja droga, nareszcie wiem czemu ja nie mogę spać: NIE MAM CÓRKI ! 🙂 🙂 🙂 Kochającej, troskliwej, wspierającej i pomocnej! Muszę się sama troszczyć o siebie i to robię, dzięki Pepsi, całkiem skutecznie. Jestem bardzo wdzięczna za dokładny opis Twoich starań – muszę koniecznie zastosować opaski solne. Czytałam tu na blogu o tym sposobie i nawet zapisałam sobie gdzieś linka (na karteczce, jak TY 🙂 ) zaraz go odnajdę i dzisiaj zacznę się okładać solą. Pozdrawiam serdecznie i Ciebie i mamę.
Czy wiesz, że opaski z soli czynią cuda?
Receptę opublikowano w ZOŻ w 2002 r. Niestety jest niezbyt dobrze znana, celowo wyrzucona z pamięci i dyskredytowana przez koncerny farmaceutyczne dążące do osiągnięcia zysków. Podobne działanie ma również siarczan magnezu (magnezja) przez kompresy, czasem w mastopatii, stłuczeniach. Dodatkowo jeszcze kąpiele solankowe, płukanie nosa, przecieranie roztworem soli zmarszczek twarzy, płukanie zatok przez nos… To wszystko jest sprawdzone i działa!
Opowieść ta został znaleziona w starej gazecie. Mowa w niej jest o niesamowitych leczniczych właściwościach soli, którą stosowano w czasie II wojny światowej w leczeniu rannych żołnierzy.
W czas Wielkiej wojny ojczyźnianej Pracowałam jako starsza siostra operacyjna w szpitalach polowych z chirurgiem I. I. Szczegłowem. W przeciwieństwie do innych lekarzy z powodzeniem stosował on w leczeniu rannych hipertoniczny roztwór soli kuchennej.
Na obszerną powierzchnię skażonej rany kładł miękką, obficie zmoczoną roztworem soli dużą serwetkę. Po 3-4 dniach rana stawała się czysta, różowa, temperatura u pacjenta jeżeli była wysoka spadała prawie do normalnych wartości, po czym nakładało się na to opatrunek gipsowy. Po kolejnych 3-4 dniach rannych wysyłano na tyły. Roztwór hipertoniczny działał doskonale – w zasadzie prawie nie mieliśmy zgonów.
10 lat później, po wojnie skorzystałam z metody Szczegłowa w leczeniu swoich zębów a także próchnicy i skomplikowanym ziarniniaku. Sukces nastąpił już po dwóch tygodniach. Po tym zaczęłam studiować wpływ solnego roztworu na takie choroby, jak zapalenie pęcherzyka żółciowego, zapalenie nerek, przewlekłe zapalenie wyrostka robaczkowego, reumatyczne zapalenie krążenia, procesy zapalne w płucach, reumatyzm stawowy, zapalenie kości i szpiku, ropnie po iniekcji i tak dalej.
W zasadzie były to pojedyncze przypadki, ale za każdym razem otrzymywałam dość szybko pozytywne wyniki. Później pracowałam w ośrodku zdrowia i mogłabym opowiedzieć o wielu trudnych przypadkach, gdzie okłady z roztworem soli był skuteczniejsze niż wszystkie inne lekarstwa. Udało się nam wyleczyć krwiaki, zapalenie torebki stawowej, chroniczne zapalenie wyrostka robaczkowego.
Chodzi o to, że roztwór soli ma właściwości pochłaniające i wyciąga z tkanki płyn z florą chorobotwórczą. Pewnego razu w czasie delegacji zatrzymałam się w jakimś mieszkaniu. Dzieci gospodyni chorowały na koklusz. Ciągle kaszlały. Położyłam im na noc na oparcia opaski soli. Po półtorej godziny kaszel ustał i nie pojawił się aż do rana. Po czterech opatrunkach choroba zniknęła bez śladu.
W klinice o której mówiłam, chirurg zaproponował aby spróbować roztwór soli w leczeniu nowotworów. Pierwszym takim pacjentem była kobieta z pieprzykiem rakowym na twarzy. Zwróciła uwagę tą plamkę pół roku wcześniej. Od tego czasu plamka spurpurowiała i powiększyła się trzykrotnie, a ze środka zaczęła wyciekać szaro-brunatna ciecz. Zaczęłam jej robić okłady solne. Po pierwszym okładzie opuchlizna zbledła i zmalała. Po drugiej jeszcze bardziej zbledła i wydawała się kurczyć. Wydzielina ustała. A po czwartym okładzie pieprzyk przybrał swój początkowy wygląd. Po piątym okładzie zabieg zakończył się bez operacji.
Następnie była młoda dziewczyna z gruczolakiem piersi. Czekała na operację. Poradziłam chorej aby przez kilka tygodni robiła sobie na piersi okłady solne. Operacja nie była już potrzebna.
Po pół roku na drugiej piersi utworzył się ponownie gruczolak. I znów wyleczyła się okładami bez operacji. Spotkałam ją dziewięć lat później. Czuła się dobrze a o chorobie swojej nawet nie wspomniała.
Mogłabym dalej kontynuować historie cudownych wyleczeń za pomocą opasek z roztworu hipertonicznego. Mogłabym opowiedzieć o wykładowcy jednego z kurskich instytutów, który po dziewięciu okładach pozbył się gruczolaka gruczołu krokowego.
Kobieta, cierpiąca na białaczkę, po tym jak na noc wkładała opaski solne na bluzę i spodnie w ciągu trzech tygodni, znów odzyskała zdrowie.
Stosowania solnych opasek w praktyce.
1. Sól stołowa w roztworze wodnym ma nie przekraczać 10 procent – aktywny sorbent. Wyciąga z chorego organu wszelkie nieczystości. Efekty w leczeniu będą tylko w tym przypadku, jeśli opatrunek będzie przepuszczalny dla powietrza, to znaczy higroskopijny, co zależy od jakości materiału użytego do opatrunku.
2. Opatrunek działa lokalnie – tylko na chory organ lub część ciała. W miarę wchłaniania cieczy z warstwy podskórnej wchłania się do niego płyn tkankowy z głębszych warstw zabierając ze sobą wszelkie patogeny: drobnoustroje, wirusy i substancje organiczne.
Tak więc, podczas działania bandaża-opaski w tkankach chorego organizmu płyn jest odnawiany, miejsce zostaje oczyszczone od zarazek, i z reguły proces patologiczny zostaje wyeliminowany.
3. Opatrunek z hipertonicznym roztworem soli kuchennej działa stopniowo. Wynik osiąga się w ciągu 7-10 dni, a czasem dłużej.
4. Stosując roztwór soli kuchennej należy zachować ostrożność. Nie polecam stosowania opatrunków z roztworem o koncentracji ponad 10 procent. W niektórych przypadkach lepszy będzie nawet 8-procentowy roztwór. (Roztwór pomoże w przygotować każdy farmaceuta).
Niektórzy będą pytać: gdzie są lekarze skoro opatrunek-opaska hipertoniczna jest tak skuteczna, to dlaczego ta metoda leczenia nie jest szeroko stosowana? To bardzo proste – lekarze są w niewoli leczenia medykamentami. Firmy farmaceutyczne proponują coraz nowe i droższe lekarstwa. Niestety, medycyna jest również biznesem. Kłopot z rozwiązaniem hipertonicznym jest taki, że jest on zbyt prosty i tani. Tymczasem życie przekonuje mnie, że takie rozwiązanie jest doskonałym narzędziem w walce z wieloma chorobami.
Na przykład, przy katarze i bólach głowy kładę kolistą opaskę na czoło i tył głowy na noc. Przez godzinę-półtora katar mija, a do rana znika również ból głowy. Przy każdym przeziębieniu podczas pierwszych oznak stosuję opaski. A jeżeli zrobiłam to zbyt późno i infekcja zdążyła wniknąć do gardła i oskrzeli, to robię jednocześnie pełną opaskę na głowę i szyję (z 3-4 warstw miękkiego cienkiego płótna) i na plecy (z 2 warstw wilgotnego i 2 warstw suchego płótna) przez całą noc. Leczenie kończy się po 4-5 procedurach. Przy czym cały czas pracuję.
Kilka lat temu zwróciła się do mnie krewna. Jej córka cierpiała na ostre ataki zapalenia pęcherza żółciowego. Przez tydzień przykładałam jej bawełniane okłady na chorą wątrobę. Składały się one z 4 warstw, moczyłam je w solnym roztworze i pozostawiałam na noc.
Opaskę na wątrobę nakłada się w następujący sposób: od podstawy lewej piersi do połowy linii poprzecznej brzucha, i na szerokość – od mostka i białej linii brzucha z przodu do kręgosłupa. Bandażuje się szczelnie jednym szerokim bandażem, mocniej – na brzuchu. Po 10 godzinach zdejmuje się opaskę i w to miejsce na pół godziny nakłada się gorący termofor. Robi się to aby w rezultacie głębokiego rozgrzania rozszerzyć przewody żółciowe w celu swobodnego przejścia do jelita odwodnionej i zgęstniałej masy żółciowej. Termofor w tym przypadku jest obowiązkowy. Jeśli chodzi o dziewczynę, minęło wiele lat od tego leczenia, a ona nie narzeka na swoją wątrobę.
Nie chcę podawać adresów, imion, nazwisk. Chcecie to wierzcie, nie chcecie to nie wierzcie, ale 4-warstwowa opaska solna wykonana z bawełnianego ręcznika, nakładana na piersi przez 8-9 godzin w nocy pomogła kobiecie pozbyć się raka piersi w ciągu dwóch tygodni. Moja znajoma za pomocą solnych tamponów, nałożonych bezpośrednio na szyjkę macicy po 15 godzin poradziła sobie z rakiem szyjki macicy. Po dwóch tygodniach leczenia guz zmniejszył się o 2-3 razy, stał się bardziej miękki, przestał rosnąć. Taki pozostaje do dziś.
Roztwór soli można używać tylko w opasce, ale w żadnym wypadku nie w kompresie. Koncentracja soli w roztworze nie powinna przekraczać 10%, ale też nie spadać poniżej 8%.
Opaska z roztworem o większej koncentracji może doprowadzić do zniszczenia naczyń włosowatych w tkankach w obszarze jej stosowania.
Bardzo ważny jest wybór materiału na opaski. Powinien być higroskopijny. Czyli łatwo przemakalny i bez żadnych pozostałości tłuszczu, maści, alkoholu, jodu. Są one niedopuszczalne na skórze, na którą nakłada się Opaskę.
Najlepiej wykorzystać tkaninę lnianą lub bawełnianą (ręcznik), które wielokrotnie używałam i wielokrotnie myłam. W ostateczności można skorzystać z gazy. Opatrunek z niej składa się z 8 warstw. Każdy inny materiał ze wskazanych – 4 warstwy.
Przy nakładaniu opaski roztwór powinien być wystarczająco gorący. Wyciskanie materiału polega na tym, aby był niezbyt suchy i niezbyt wilgotny. Nie kłaść niczego na opaskę.
Przymocować bandażem lub przymocować plastrem opatrunkowym – i to wszystko.
Przy różnych procesach płucnych opaskę lepiej kłaść na plecy, ale wtedy trzeba dokładnie znać lokalizację procesu. Bandażować klatkę piersiową wystarczająco szczelnie ale tak aby nie utrudniać oddychania.
Brzuch bandażować trzeba dość mocno gdyż w ciągu nocy obluzowuje się, opaska robi się luźna i przestaje działać. Rankiem, po zdjęciu opaski, materiał należy dobrze opłukać w ciepłej wodzie.
Żeby opaska lepiej przylegała do pleców, na wilgotne jej warstwy kładę między łopatkami wałek na kręgosłup i bandażuję go razem z opaską.
To właściwie wszystko, czym chciałbym się podzielić. Jeśli macie problemy i nie możecie ich rozwiązać w placówkach medycznych, spróbujcie solnych opasek. Metoda wcale nie jakaś sensacyjna. Po prostu została zapomniana.
Jak prawidłowo przygotować 10% roztwór soli:
Można teraz znaleźć setki dobrych przepisów, trudno kogoś zadziwić czymś nowym. Recepta ta jest na tyle prosta i efektywna, że podzielić się nią chcę w pierwszej kolejności. Przeczytałam ją wiele lat w temu w gazecie. Opis pochodzi od jednej z pielęgniarek, a oto opis recepty:
1. Wziąć 1 litr przegotowanej, ze śniegu lub deszczowej albo destylowanej ciepłej wody.
2. Do 1 litra wody wsypać 90 g niejodowanej soli jadalnej (3 łyżki stołowe bez czubków). Dokładnie rozmieszać. Wyszedł 9-procentowy roztwór soli.
3. Przygotować 8 bawełniano-gazowych warstw, odlać część roztworu i potrzymać w nim 1 minutę 8 warstw gazy. Lekko odcisnąć, aby nie spływały.
4. Położyć 8 warstw gazy na chore miejsce. Na górę położyć kawałek czystej wełny owczej. Zrobić to przed snem.
5. Przymocować bandażem wszystkie bawełniane szmatki lub z gazy, nie stosować uszczelnień polietylenowych. Trzymać do rana. Rankiem wszystko zdjąć. A w następną noc wszystko powtórzyć.
Ta zaskakująco prosta recepta leczy wiele chorób, wyciąga toksyny z kręgosłupa do skóry, zabija wszystkie infekcje.
Leczy: krwotoki wewnętrzne, ciężkie wewnętrzne i zewnętrzne stłuczenia, nowotwory wewnętrzne, gangreny, zgorzele, zapalenie torbieli stawowych i inne procesy zapalne w organizmie.
Korzystając z tej recepty kilku moich znajomych i krewnych zostało uratowanych:
– od krwotoku wewnętrznego
– od ciężkiego urazu na płucach
– od procesów zapalnych w worku stawów kolanowych
– od zakażenia krwi, od śmierci podczas krwotoku z nogi od głębokiej rany od noża.
– od przeziębienia, zapalenia mięśni szyi…
I chcę aby pielęgniarka, która wysłała tą receptę do gazety i profesor leczący żołnierzy na froncie tym sposobem cieszyli się długo dobrym zdrowiem. Niski im ukłon.
I chcę, aby z tego sposobu skorzystało wielu pilnie potrzebujących w dzisiejszych ciężkich czasach, kiedy drogie usługi medyczne nie są na kieszeń emerytów. Jestem pewna, że recepta im pomoże. A potem niech się pomodlą o zdrowie tej pielęgniarki i profesora.
Pepsi, jesteś niesamowita! Ogromne dzięki za przepis na opaski solne. Pozdrawiam
Jestem już po opaskach solnych i zdaję relację 🙂 Zakładałam opaskę na szyję tak jak w przepisie, tylko bez wełny owczej bo jej po prostu nie mam. No i wytrzymałam tylko osiem dni. opaska najpierw przyjemnie ciepła po pewnym czasie wychładza się i robi sie wtedy bardzo zimna i zaczęło mnie boleć gardło( może to skutek niedoczynności tarczycy – mnie zawsze jest dużo chłodniej niż innym!) więc jest to kuracja do powtórzenia w ciepłych miesiącach wiosenno-letnich. Po tych ośmiu dniach bezsenność niestety bez zmian ale zniknął efekt chrupania i trzasków przy poruszaniu szyją więc opaska spełniła swoje zadanie oczyszczające! I to jest bardzo dobra wiadomość bo lekarze jak mantrę powtarzajątylko: tego nie można wyleczyć tylko operacja. Teraz mam zamiar oczyścić sobie nerki a potem wątrobę, tylko muszę postarać się o wełnę, wtedy opaska tak szybko się nie wychłodzi.Napiszę po skonczonej kuracji jaki będzie efekt. Dzięki Pepsi i Anngreen.
…a może Mama tak się zmęczyła tymi zabiegami,że zasnęła, a może: ponoć wiara góry przenosi…nie wiem, ale zostawiłam Jej i kolagen i witaminy i chlorellę i matchę,potas,jęczmień,spirulinę i kurkumę i imbir i cynamon i pieprz cajenne i i cynk i selen i E i C i kw.foliowy ,nakazałam zaraz D3+K2 kupić może ta szczypta nadziei…może lektura moich notatek i zabroniłam czytać kolorowe niemiecko-.ameryk.przymulacze i wylać wodę z butelki wysokosodową i wysokowapienną do doniczek,żeby kwiaty padły,a nie Matkę usztywniały za życia , ech , całuski!
Pepsi,Gezu co to znaczy i za co mam czuć się winna? bo nie rozumiem…
Nie czuj się niczemu winna. Bardzo często jesteśmy naładowane potencjałem winy. Niekoniecznie o tym mówisz, ale i tak czujesz się winna, a powstrzymując te negatywne uczucie dodatkowo ładujesz się potencjałem winy. Prosząc o wybaczenie, przyznanie się do błędu, wtedy ta negatywna energia rozprasza się, potencjał winy kurczy się, w końcu znika. Jednak proś o wybaczenie błędów jeden, jedyny raz, jeśli nie chcesz mieć problemów ze swoją skruchą, gdy natrafisz na manipulanta, który tylko na to czeka, aby Cię od siebie uzależnić. Nie ulegaj ich prowokacjom.
Rezygnacja z poczucia winy to najskuteczniejszy sposób przeżycie w agresywnym środowisku, jak więzieniu, gangu, armii, na ulicy, a nawet w szkole. Nie na darmo w środowisku przestępczym funkcjonuje zasada „Nie wierz, nie proś, nie bój się”. Jest to zasada nietworzenia nadmiernych potencjałów. U podstaw potencjałów mogących wyrządzić Ci krzywdę w agresywnym środowisku leży poczucie winy. Owszem, można chronić siebie demonstrując siłę i może to zadziałać w środowisku agresywnym. Jednak to mocno ekstensywny sposób, o wiele lepiej zadziała usunięcie ze swojej podświadomości potencjalnej możliwości yyy … bycia ukaranym.
Rzecz w tym, że niezależność i godność osobista są cenione wyżej niż siła fizyczna.
Siłę fizyczną ma wielu, a silna osobowość to rzadkie zjawisko. A kluczem do godności osobistej jest brak poczucia winy. Rzeczywista siła Twojego awatara w tej grze nie polega na tym, że możesz komuś przysolić, ale na tym na ile możesz sobie pozwolić być wolną od poczucia winy.
Kochani,którzy tu jesteście,ja jednak faktycznie jestem z ubiegłego stulecia,mam wielki bagaż problemów i wreszcie mogę o tym mówić,i nie wiem,czego tu nie robić i co zrobiłam nie tak,proszę mi to wyjaśnić,blog Twój ,Szacowna Pepsi uczy mnie nie tylko spraw zdrowotnych,za co dzięki ,ale i poruszania się po kompie,mało znam nawet większość zwrotów fachowych,których Młodzi używają ze swadą…Natomiast do tej pory wysłałam w niebo kilka komentarzy(nieodwołalnie wybyły) oraz kilka kompletów własnych wyników w różnych miejscach pisanych,że jestem po prostu bezradna,a nie ma mi kto pomóc.Moc podziwu czuję dla Was,chylę czoła przed niesamowitą wiedzą(z której zachłannie korzystam i uczę się namiętnie,dlatego spisuję ważniejsze rady,bo rzadko wracam w to samo miejsce-jestem tu samoukiem,śmiejcie się ze mnie,bo śmiech do godz.18 to zdrowie).Po prostu zakochałam się w Was niezaprzeczalnie!A co to znaczy”rozwaliłaś”? jak mam rozumieć?Zapewne uzależniłam się od Was,upodobałam sobie narkotycznie Twoje,Pepsi słowo pisane,dzięki Tobie,musisz to wiedzieć koniecznie,bliskim odpadły na pewno bóle i prawie choroby,nie ma na to słów uznania,a Twoje wywody obejmują tak rozległe tematy,że oczy mam okrągłe z podziwu,od lat wiedziałam,że muszę Tu wrócić,koniecznie!Podziękowania też dla Grzegorzadama i Emanueli,jesteście bardzo kochani,promieniuje od Was taka jasność i kultura i dobroć…że aż…strach!A a propos strach „odpadł” ode mnie wiele lat temu,bo to ja dostawałam lanie szerokim pasem skórzanym od ojca nie wiedzieć za co do tej pory,nawet ostatnim razem w lo i nawet nie pisnęłąm,stałam jak wryta w parkiet,pewnie by mnie zabił tak się”zacięłam”,bo niesłusznie,gdyby Mama nie wypchnęła mnie mocno z pokoju,ale to ja właśnie opiekowałam się i karmiłam Tatę sondą w szpitalu po udarze krwi do pnia mózgu,bo siostry i Mama nie umiały ,ale moje Córki już tak.Ale nauczyłaś mnie,że niczego już nie muszę a codzienność jest słoneczna,barwna i to dniem i nocą i wiosną ,latem,jesienią i zimą!A do tego : jeśli będę żyła wiecznie,nie:wielokrotnie to nie mam problemów już,uściski!!!
Serdecznie Cię kochamy
Anngreen, to określenie Pepsi „No Anngreen rozwaliłaś system”, to wg mnie znaczyło: ” kochana Anngreen, jestes dobra, czuła i opiekuńcza, jesteś po prostu najlepsza – wzór do naśladowania. 🙂
Z miłością.
Już znikam,pa!
p.s.oczywiście ogromny wylew krwi do pnia mózgu,a nie udar,udarów było kilka wcześniej ,tylko Tata nie przyznał się do tego.Aha,wyobrazcie sobie,że prawą stronę miał sparaliżowaną,czyli lewą głowy,dlatego nie mówił, ale był nad podziw kontaktowy,tyle,że doki-neurolodzy mówili,że to nie istnieje,mimo że kręcił palcami lewej ręki zakrętkę,zakrętkę od wenflonu,a jak ją zgubił na kołdrze,sam odnalazł ,bo leżała nieopodal przecież,jakby widział z góry,nieruszając ani głową ani nieruchomymi prawie otwartymi oczyma.Kiedy powiedziałam Mu,że dam mu śniadanie,czy obiad przez”rurkę”cały dygotał denerwując się,jak zrozumiałam to,wymyślałam mu zestawy posiłków,że niby Mama Mu robiła,albo ja był całkiem spoko.Leżał 2.tyg.kiedy powiedziałam ,że ogoli Go mój L.bardzo dygotał,powiedziałam,że ja Go ogolę zupełny spokój i podobało Mu się nawet to jak wolniutko goliłam.Siedziałam nocami ,ostatniej nocy czytałam Mu ulubioną gazetę i opowiadałam dowcipy tam umieszczone…Pepsi , myślisz , że mnie odbierał,masz coś na ten temat? Całuski
Anngreen, oczywiscie, ze Cie odbieral, to sa takie cuda, w ktore sie nie wierzy, jak ktos opowiada, ale WIE, ze one istnieja, jak ma sie takie doswiadczenie. Przezylam cos podobnego z moim ojcem, ktory 4 tygodnie lezal w stanie spiaczki – kontakt byl caly czas. I spokoj. I zrozumienie. I milosc. Najwiecej milosci – mimo wszystko.