Poniekąd przyłapałam i zaczęłam drążyć, to się przyznał..
Jeśli robisz zakupy w sklepie, nie łudź się, że kupujesz rośliny uprawiane z miłością, mięso od zwierząt, które mimo swojej śmierci były hodowane w humanitarnych warunkach i jajka od kur, które spomiędzy długich źdźbeł trawy, wydziobywały tłuste robaki.
I jeśli kiedyś zastanawiałeś się nad teorią, nie skądinąd pozbawioną sensu, że gdyby świat przeszedł na roślinożerstwo, zwierzęta hodowlane opanowałyby planetę (sic!) i zaczęłyby zagrażać ludziom (serio, czytam to w meandrach internetu chociaż raz w tygodniu), to ja Ci powiem jedno: guzik prawda, trele morele. Zaczynając od najprostszej rzeczy…
Nawet dochtore zalecają się nie stresować, bo od tego się choruje i przedwcześnie wstaje od stołu zwanego życiem.
Wyobraźcie sobie przez chwilę, że jesteście taką krową mleczną, co to produkuje mleko do plastikowej butli z supermerketu. Stoicie w boksach, obok innych krów, nie mogąc zrobić dwóch kroków do tyłu, ani do przodu, odgonić robali i zapachu ekskrementów.
Raz do roku sztucznie się was zapładnia, a ledwie urodzone cielaki zabiera i zabija, żeby nie zabrały cennego mleka. I doi się was póki można, do ostatniej kropli, chociaż boli jak diabli. A później hyc, w nieznane do rzeźni. Bezstresowe życie na zielonej łące. Jak to mawiali w reklamie „super zdrowe mięso wołowe… mniam!”.
Nie chcę pakować Ci do głowy tych strasznych, oburzających obrazów ze świata zwierząt hodowlanych. Nie chcę mówić Ci jak masz żyć, bo to Twój wybór, to Twoja droga. Chcę Cię uczulić, że nawet tona organicznych zielonek nie pomoże, jeśli codziennie dasz się nakarmić toksynami, syntetycznymi hormonami, rtęcią i okropnie nisko wibrującą energią. Poza tym, uwaga:
Czy to ma związek? Si. Idąc za Stop the Machine, globalną kampanią skupioną na zredukowaniu jak największej ilości farm przemysłowych: Intensywna hodowla zwierząt w największym stopniu przyczynia się do zranienia dzikiej fauny i jest największym motorem procederu wyginięcia gatunków na Ziemi.
Głównym problemem jest skupienie dużej ilości zwierząt na baaaaardzo małej przestrzeni, w odcięciu od naturalnych pastwisk. Zwierzęta nie mają przez to dostępu do swojego naturalnego pokarmu.
Krowy są karmione modyfikowaną soją i zbożem (pasze stanowią 35% światowych upraw roślin), które nie mają żadnej wartości odżywczej, przyczyniają się do rozpowszechnienia chorób i sprawiają, że proces rolny staje się ogromnym marnotrawstwem. Pojawia się też problem ich odchodów. W Stanach Zjednoczonych powstaje ich trzykrotnie więcej od ludzkich i stanowią one już 40% zanieczyszczeń środowiska.
Problem nie dotyczy jednak tylko USA – jest globalny. Jak to się dzieje? Odchodów jest za dużo żeby wykorzystać je jako nawóz, a przez dietę zwierząt są silnie zanieczyszczone, przez co niszczę glebę i zmieniają zbiorniki wodne w torfowiska. Do tego sielskie, wiejskie krowie placki zanieczyszczają atmosferę: przy ich rozkładzie i fermentacji produkują się ogromne stężenia metanu. Mówi się, że produkują one więcej gazów cieplarnianych niż cały transport razem wzięty.
Jaguarów na Ziemi żyje obecnie 15 000, z czego większość w Ameryce Południowej, w dorzeczu Amazonki. Jednym z czynników, który przyczynił się do zagrożenia gatunku wyginięciem jest to, że lasy deszczowe i łąki zamieniane są w ogromne plantacje soi, którą karmi się bydło. Słonie żyją w lasach nizinnych, które wycina się pod plantacje palmowe.
Abstrahując od ogromnej szkody, jaką przynoszą one populacji szympansów i szkodliwości oleju palmowego, produkt uboczny jego produkcji – ziarna palmowe, zostaje sprzedawany hodowlom przemysłowym w Europie. Hodowcy zarabiają hajs, powiększają uprawy i wysyłają więcej ziaren.
Kołowrotek się kręci.
Wobec tego może chociaż kupię sobie rybę w markecie? Ma znaczek zrównoważonego łowiectwa! Odbiegając tematem od naszej łaciatej krasuli, afrykańskie pingwiny nie mają co jeść, a ich populacja spada. Dzieje się tak, ponieważ wyławiane ze zbiorników ryby służą za pokarm dla łososi (taki rybi kanibalizm sprawia, że szybciej rosną – naturalnie łosoś je skorupiaki i znacznie mniejsze ryby) i kurczaków.
CIWF (Compassion in World Farming) podaje, że zaprzestanie karmienia zwierząt przemysłowych ziarnami mogłoby zwolnić przestrzeń potrzebną do wykarmienia 4 miliardów ludzi. Natomiast według danych FAO (Food and Agriculture Organisation), plony z 2014 roku wystarczałyby na wykarmienie 15 miliardów ludzi (jest to dwukrotność ludzkiej populacji). To skłania nas do kolejnego istotnego wniosku.
Problem głodu nie został rozwiązany dlatego, że głodni są ubodzy, a na ubogich się nie zarabia. Mimo, że produkujemy wystarczająco żywności aby każdy człowiek na Ziemi mógł zjeść ponad 2000 tysiące kalorii dziennie, 780 milionów ludzi jest niedożywionych. Europejczycy marnują rocznie 88 milionów ton jedzenia (173 kilogramy na osobę) z czego Polacy marnują 9 milionów ton. 9 milionów ton wyrzuconego jedzenia mogłoby wykarmić 9 milionów ludzi (1000 kilogramów na osobę).
Zacznijmy tak jak matrix – od towaru. Powołując się na wiki, towar staje się przedmiotem społecznego zapotrzebowania dzięki temu, że posiada wartość użytkową.
Wartość użytkowa towaru to całokształt naturalnych właściwości rzeczy, dzięki którym może ona zaspokoić określoną potrzebę człowieka. Mamy więc przetworzone jedzenie wszelkiej maści. Napakowane chemią: aromatami, wzmacniaczami smaku, substancjami konserwującymi, rafinadą i mendelejewem naszym złotym. I nawet jeśli jesz głównie owoce i warzywa, kasze, oleje ekstra virgin, to wcale nie musisz być super zdrowa. Wygrywa aspekt estetyczny, szczególnie w przypadku roślin. Muszą być równe, kolorowe, nie popsuć się za szybko (bo w końcu muszą zjechać cały kraj, nieraz kontynent albo świat), nie być za kwaśne, etc. Rolnik nie zapłaci za transport, pracowników, podatki, jeżeli wie, że czegoś nie sprzeda. Pryska więc warzywa chemią, roundupem (który w Kalifornii ma już oznaczenie, że jest rakotwórczy), kupuje ziarna, które „spełniają normy”, czyli niepryskane nie urosną i jest w stanie zgodzić się nawet na GMO, byleby na swoim kawałku ziemi zarobić.
Kiedyś sam by tego nie zjadł, ale współczesny przemysłowy rolnik nie jest świadomy i nie funkcjonuje w zgodzie z naturą. Poza tym rośliny i warzywa są nieopłacalne i stanowią tylko 2% wszystkich upraw. Gdyby cały świat postanowił teraz zjeść bananka, zabrakłoby ich dla wszystkich. Nie zabrakłoby za to kukurydzy, białego ryżu, pompowanych buł i kotletów w marketowych lodówkach. Nie myśli się o tym. O tym jak to zostało wyprodukowane, czy jest dobre dla mojego ciała, którego głosu nie słucham, czy nadaje się dla moich dzieci, jest zdrowe, czy to co zostanie będzie wieczorem wyrzucone, bo kupiło się więcej niż można przejeść.
Uginające się pod ciężarem towaru, walące po oczach neonowymi kolorami półki, relaksująca, cicha muzyka, aromat świeżych buł i milion zabiegów, które mają sprawić, że zechcesz kupić wszystko i jeszcze trochę. Niskie wibracje, które wyciągają z człowieka energię. Znam mnóstwo osób, które zakupy uwielbiają i które mówią, że owe je relaksują. Dały się zapętlić w ten matrix, w czytanie gazetek, powolne przechadzanie się między regałami, wkładanie do koszyka coraz to nowszych rzeczy, odkładanie ich i wkładanie ponownie, bo chiński/grecki/kosmiczny tydzień i już później nie będzie. Po godzinnym spacerze w tunelu sklepowych alejek wracają do domu, rozpakowują zakupy i nie mają sił na bycie w tu i teraz. Czasem aż zbiera na płacz, jak ktoś „na zdrowej diecie” je ryż (z foliowej torebki), z kurczakiem z marketu i przegryza brokułem z mrożonki (swoją drogą ostatnio wycofano z rynku mrożonki Saint Eoli przekraczające o kilkaset procent dopuszczalny poziom pestycydów).
W oceanach pływa 300 tysięcy ton plastiku. Zwierzęta, takie jak żółwie morskie, połykają je myląc je z jedzeniem i umierają. Podczas badań ryb okazało się, że ów plastik jest elementem składu ryb na talerzach. To, co wyprodukowaliśmy przez ostatnich dwieście lat jest nie do uprzątnięcia przez kolejny tysiąc. Plastikowa szczoteczka do zębów rozkłada się 500 lat, foliowa reklamówka co najmniej 400, zużyta podpaska 300 lat, zapalniczka i aluminiowa puszka po 100, butelka PET 100 do 1000 lat, a szklana butelka nawet 4000 lat (wciąż znajduje się koraliki datowane na XX w p.n.e.). Tymczasem hyc jedną cytrynkę do foliowej siateczki, do drugiej jedną marchewkę, truskawki z Holandii zapakowane w plastikowy pojemnik i owinięte folią też do siatki, bo czemu nie.
A na koniec woreczki do śmietnika, bo co się będzie po domu walało. Większość odpadów trafia na wysypiska, na które jest coraz mniej miejsca, więc wycina się lasy. Nie każdy materiał nadaje się do przetworzenia, a i tak mnóstwo śmieci nie trafia do recyclingu. Kompostownik to relikt. Wyrzucanie papierków pod nogi to norma.
Nieeeeeeżeasztak!
Im bardziej się w siebie zagłębiasz, im bardziej się rozwijasz, tym bardziej widzisz, że rezonujesz z tym, co jest w Tobie, że współodczuwasz zgodnie ze swoim sercem. Uwrażliwiasz się. Zwiększa się Twoja świadomość, a wiele rzeczy odpada od Ciebie samoczynnie. Czasem wystarcza tak niewiele, by poprawić komfort nie tylko swojego zdrowia i życia, ale cały krąg istnienia. Wkręć się w ruch Zero Waste (którego ambasadorka produkuje słoik nieprzetwarzalnych śmieci rocznie!), ogranicz produkcję odpadów i zabierz na zakupy materiałowe, wielorazowe woreczki na owoce.
Kup ekologiczną żywność, obczaj co to jest fair-trade, jak już, inwestuj w eko-jajka.
Zastanów się, czy potrzebujesz tego wszystkiego co masz w koszyku. Zacznij od małej rzeczy. Przecież mniej znaczy więcej.
Zanim pękniesz i kupisz czekoladę i puszkę coli, odetchnij i pomyśl o cukrze, oleju palmowym, plastiku i aluminium.
Pomyśl, że jedna porcja chlorelli dziennie kosztuje mniej niż tabliczka czekolady i jest dla ciebie stokroć lepsza.
Szczególnie w 4 szklance🙂
Oczyszczanie i kilka zdrowych nawyków pomoże ci zacząć, ale nie posprząta za ciebie złomowiska ani z twojego ciała ani z umysłu.
Jesteś w lepszej sytuacji, bo nie potrzebujesz 1000 lat, jak Ziemia, potrzebujesz samoświadomości teraz.
Poczucia, że jesteś tą samą energią co Ziemia.
Przede wszystkim myśl o sobie, świadomej sobie.
Myśl o tym z czym rezonujesz.
Uziem się, odetchnij głęboko, biegajżesz, obmedytuj to.
Uśmiechnij się do siebie i do świata.
Obserwuj siebie, swoje myśli, zeruj się. Jesteś równie piękna, co dobra i mądra.
świat da Ci to co najlepsze, jeśli dasz jego energii płynąć.
Źródła: 1, https://articles.mercola.com/sites/articles/archive/2017/06/06/factory-farms-belong-museum.aspx 2, https://www.mercola.com/infographics/truth-about-factory-farms.htm 3, https://articles.mercola.com/sites/articles/archive/2010/05/13/the-problem-with-factory-farms.aspx 4
uściski:)
Powiązane artykuły
Komentarze
TWOJA ODPORNOŚĆ
Greens & Fruits TiB masa dóbr minerałowo witaminowych
oraz wyciągi z ponad 50 owoców, warzyw i ziół
Witamina D3 z K2 w lepiej przyswajalnej formie do ssania
smak wiśniowy:)
Skoro mowa o plastikowej żywności i foliowych opakowaniach, to i wspomnieć trzeba o ubraniach bawełnianych, które używamy tonami. I to nie tylko dżiny farbowane, wybielane w toksycznej polewce, wżerającej się w skórę niewolniczych pracowników tychże firm… Głównie chodzi o Organic Cotton, nosimy to najczęściej, również podczas snu. Co znana marka odzieżowa (m.in. C&A, H&M), to można spotkać organic cotton, ale trzeba się tych bawełniaków naszukać, bo firmy wprowadziły dość sprawnie (można? można, jak się chce, jak jest zapotrzebowanie) i owszem, ale tylko 1 linię produktów, reszta przyodziewku to dumne non-organic, w konsekwencji wysoce pestycydowane, z toksycznymi substancjami barwiącymi.
Kilka miesięcy temu obejrzałam taki dokument (nagrany, z logo telewizji Nowa TV, więc jakby co to może tam emitują powtórki) pt. „Toksyczne ubrania” R: Sophie Bonnet, Francja 2013. Streszczam.
24 kwietnia 2013 doszło do największej katastrofy budowlanej w czasach współczesnych. Zawalił się ośmio-kondygnacyjny budynek, w którym mieściła się fabryka tekstyliów. Zginęło 1127 osób, a dwa razy tyle zostało rannych. Pod gruzami zginęły głównie szwaczki szyjące ubrania najbardziej znanych marek. Ta katastrofa zwróciła uwagę świata na warunki produkcji odzieży w Azji. Śledztwo, które przeprowadza autorka dokumentu ujawnia, że w azjatyckich fabrykach do wyrobu ubrań często używa się szkodliwych i zakazanych substancji chemicznych.
Przemysł tekstylny, barwniki chemiczne. Zaburzenia płodności. Butylowany hydroksytoluen – gospodarka hormonalna ludzkiego organizmu, Chiny. Pracownik, którego autorka pytała co to tym myśli, przyznał jej rację, że przemyśle tekstylnym stosuje się środku chemiczne, które mogą zaburzać gospodarkę hormonalną. Przypadki bezpłodności, poronień. Narażeni są na te choroby sami pracownicy tych firm, ale też ludzie noszący te ubrania czyli klienci na całym świecie, ponieważ cząsteczki tych substancji pozostają na ubraniach przez wiele lat. Jakieś osady, perturbatory dostają się do wody, rolnicy (nie pamiętam w jakim kraju, ukryto twarz tego rolnika) rozlewają te osady na uprawy – pszenicy, rzepaku, jęczmienia. W materiale filmowym jedna tylko firma podała badania, że jej koszulki są bezpieczne, nietoksyczne – hiszpańska Promod. Natomiast prawo nie zabrania stosowania tych toksyn w przemyśle tektylnym, więc firmy korzystają z tego przywileju.
Swietny artykul Niby sie to wszystko wie ale z lenistwa przymyka sie oko czasem…… Poprawie sie..
Pozdrawiam.
ja też sie poprawiam, przerażający tekst <3
Chciałoby się dopisać -wąchaj warzywa. Te dobre które wyrosły w ziemi a nie w powietrzu (szklarniowe rosną w powietrzu) pachną, jeśli rosły na słońcu pachną jeszcze bardziej. Najbardziej te sadzone z miłością. Owszem zdarzają się takie.
Kiedy ostatnio czułaś zapach pomidora?
P.S. Szukałam ostatnio gospodarstwa ekologicznego w mojej okolicy. Naprawdę ekologicznego. Cóz, jak ktoś uprawia odmiany mieszańcowe, a więc Napoli z premedytacją nie oznaczone F1 to to to nie jest ekologia, a jedzenie zmanipulowanej genetycznie żywnosci (F1 to odmiana mieszańcowa, a wiec nie da sie zasadzic i uzyskac nasionek podobnych do marchwi pierwotnej). Poza tym jak wkoło upraw ekologicznego pomidora czy truskawki sąsiedzi zasadzili nieeko ziemniaki to też odpusciąlm-ziemniaki jak jablka pryska się po każdym deszczu do zbiorów, potem się nie pryska i zaraza się rozłazi.
Dobrzy rolnicy zawsze gadają do swoich upraw i idą w pole w niedzielę do roślinek z wizytą odświętnie ubrani. Pryskają po 20, jak używają odmian mieszańcowych to sie do tego przyznaja, a nie jak gospodarstwa eko w necie-„oferujemy marchew ekologiczną Napoli”. Przecież to F1, to gdzie tu ekologia? pogrzebanie genetyczne jest eko?
http://www.pepsieliot.com/10-mykow-jak-rozpoznac-czy-gospodarstwo-tak-zwane-ekologiczne-jest-naprawde-organik/
Kochani nie na temat ale plis help..od ok 3 tyg biore plaska lyzeczke cytrynianiu magnezu z kw askorbinowym…Ale tak jak mnie na brodzie i szyji wysypalo. To pare lat nie miałam; ( co chelatuje cytrynian magnezu? Dodam ze po twoim pepsi jablczanie thib tak nie mialam..a teraz takie ropne syfy;(
no to bierz nasze suple 🙂
<3
Ale jesteś: p no ale cos chelatuje?;) dostalam ten magnez. Nie bij;p
Wiem biore za duzo..oddam go mamie a sama kupie jalbczan tib;)
A czy świadomy konsument powinien kupować suple bez certyfikatu ?
Oczywiście, że nie, bo możesz zrobić sobie krzywdę. Kupuj suplementy This is bio.
Świadomy konsument wie, co jest dla niego dobre – nie zawsze certyfikaty odzwierciedlają rzeczywistość (np. dużo mówi się o korupcji i niewymierności certyfikatów, np. „vegan society”, który przyznaje się produktom, a nie całym markom, przez co dochodzi czasem do machlojek). A jeśli pijesz tym komentarzem do produktów This is Bio, to pudło, bo są one wielokrotnie badane laboratoryjnie i certyfikowane, a szczegółowe informacje dotyczące certyfikatów znajdują się w opisie każdego z produktów. 🙂 Uściski.
Popadłam w zadumę, albo jakiś rodzaj szoku i nie mogę się otrząsnąć. Podpaski, butelki, pampersy, puszki, plastikowe torby, rurki do picia napojów, malenkie porcje jogurcikow, czy pojedyncze porcje jedzenia szczelnie zapakowane w folię lub plastik. O Boże, jaki czlowiek jest chciwy i nienażarty. To cudowne uczucie nie jesc mleka jego produktów, mięsa i sztucznej pszenicy. Współczuję wszystkim zwierzętom i jest mi wstyd, że kiedyś je jadłam. Naprawdę nie wiem jak moglam zjadać umęczone i zamordowane zwierzaki.Ludzie, opamiętajcie się, szanujcie naszą Ziemię i wszystkich jej mieszkańców.
Spóźnione dzięki za kompleksowy artykuł. Przypomniałam sobie, dzięki temu artykułowi, że chciałam przeczytać „Zjadanie zwierząt”. Świetnie się czyta.
ale suple też są pakowane w plastik – jaka jest na to alternatywa?
plastik używany w naszych suplemnetach ma wszelkie atesty i certyfikaty i oczywiście nie zawiera bisfenolu i innych trucizn, D3+K2 i K2, oraz Liposomale TiB mamy już w szkle.
Krok do zmniejszenia ilości odpadów (dla początkujących): jedzenie do pracy przygotowuj w domu.
Zauważyłam, że ludzie zamawiają jedzenie (w plastikowych / styropianowych pudełkach). Codziennie taki obiadek w styropianie. Do tego, na śniadanie buła kupiona w sklepiku, opakowana w foliowy woreczek. Widziałam tysiąc razy jak taki idealny woreczek, czysty i bez dziur ląduje w koszu. Tak samo 0,5 litrowa plastikowa butelka po wodzie/soku. Taki woreczek czy butelkę można jeszcze spokojnie kilkanaście razy użyć a ile to śmiecia się unika dzięki temu? Zrób kanapkę w domu i użyj tego woreczka z wczoraj. Kup sobie pojemnik na lunch i w nim noś te zupy i kartofle. Ja swojego używam codziennie przez ostatnie dwa lata a nic się z nim nie dzieje. Totalnie warto. Może nadal nie jest to idealne rozwiązanie, ale zawsze to ten mały kroczek w kierunku czystszej planety (i sumienia).
nie wolno używać kolejny raz butelki z plastiku, gdy jest podniszczona, złamana, porysowana, to nie jest obojętne dla zdrowia. VCo do woreczków jak najbardziej tak, nie wkłada się bezpośrednio jedzenia
A co z plastikowymi bidonami, które są teraz modne? Takie butelki z grubszego plastiku? One się nie zginają ani nie niszczą tak szybko.
takich można używać długo, ale nie dłużej niż przez 2 sezony, a jeszcze lepiej przez 1 sezon. To samo w domu z sitkami, lejkami etc.