Poniekąd przyłapałam i zaczęłam drążyć, to się przyznał..
Typowe dla wahadeł destrukcji jest wmawianie ludziom, że pora się wystraszyć o przyszłość i koniecznie zaciągnąć kredyt hipoteczny wiążąc się z bankierem na 27 lat najlepiej we Franku szwajcarskim przy sztucznie zaniżonym kursie tej waluty i jednoczesną sztucznie zawyżoną wyceną nieruchomości na rynku pierwotnym i wtórnym. Byłoby idealnie yyy … dla matrixu.
Droga Pepsi czy ja robię dobrze wydając wszystkie pieniądze do cna? Mieszkamy na wynajmie i nie jest mi z tym ani trochę źle, uwielbiam swoje życie, jestem szczęśliwa, spełniam się, ale wydaję i wydaję. Zarabiamy kilkanaście tysięcy i nigdy nic nie odłożone, a przecież przydałoby się na jakieś mieszkanie za 20 lat, czy coś? Wydaję na fajne markowe ciuchy z bawełny organicznej dla siebie, syna, na zajebiste eko żarcie, suple, dizajnerskie zabawki, mega piękne książki i stylowe gadżety do wnętrza, bo lubię, bo jestem estetką i na to idzie cały hajs. Czyli co? Mam wykombinować, żeby zarabiać jeszcze więcej, żeby było też na mieszkanie, powiesz? Ale jeśli jeszcze więcej, serio, nie mogę wykrzesać? Z czegoś zrezygnować, odkładać jakoś? Weź mi doradź, bo mi to wjeżdża co jakiś czas z tyłu głowy, mam 28 lat i może trzeba zacząć być poważnym?
Dżizas kochana dziewczyno trochę się pokićkało, bowiem śpiąc napisałaś komcia przez sen. Piszesz głównie o ciasteczkach, do tego chcesz je zjadać i jednocześnie mieć, chociaż z góry zakładasz swoim (sorki) ograniczającym przekonaniem, że więcej ekwiwalentu ciasteczek „nie mogę wykrzesać„. Jak myślisz, po co zalogowałaś się do swojego awatara? Po co rozpoczęłaś tę grę po raz tysięczny? Żeby się pobujać szczęśliwie w zagęszczonej energii zwanej materią (ewenement 3D)? Tak, to dobry powód. Żeby się nacieszyć życiem, realizować w pieleszach, spełniać, jarać się z kupowania? Tak, to jest fajne, szczególnie dla kobiecych awatarów. Żeby bez wysiłku doświadczyć miłości bezwarunkowej? Tak, po to ma się pierworodnych. Ale tak naprawdę zalogowałaś się tutaj w celu zrozumienia o co chodzi w tej grze i poprzez doświadczanie podniesienie poziomu swojej świadomości. Obniżanie entropii, zmniejszanie chaosu, jednym słowem otrzymanie informacji. Żeby jednak pojąć, że jesteś w jakiejś grze, przestać identyfikować się z ego, należy zacząć się budzić.
Podstawą do ruszenia ze skrzyżowania jest zrozumienie. Możesz wydawać cały hajs i cieszyć się tym, pod warunkiem, że robisz to świadomie. Że będziesz równie zadowolona, gdy hajsu zacznie ubywać, czy też go zabraknie. Jesteś we śnie, nie rozumiesz, dlatego siedzisz na skrzyżowaniu. Myślisz stereotypowo, jesteś pełna przekonań, jak to, że „mam 28 lat i może trzeba zacząć być poważnym”. Gdy będziesz patrzyła na rzeczywistość ze straszącą myślą z tyłu głowy „mam 28 lat i może trzeba zacząć być poważnym”, Wszechświat da Ci w końcu tę myśl, otrzymasz poważne rzeczy do przerobienia, bo to Ty tworzysz rzeczywistość. Widzisz świat, który jest odbiciem Twoich myśli. Jest myśl z tyłu głowy, bo taki otrzymałaś program i to się dzieje. Nie odrazu, bo w 3D wszystko odbywa się wolniej ze względu na opór materii, ale się dzieje identycznie, jak w 4D (gdy śnimy), nie mówiąc o wyższych wymiarach. Nie piszesz o swojej pracy, nie piszesz o celu, nie wiem, czy ma to być Twój dom? Nie widzę celu, nie wiem też, czy jesteś na swojej drodze. Podałaś jedynie przepis na dziewczynę, która jest idealnym poplecznikiem dla wahadeł destrukcji, żeby miały co żreć.
Ani pieniądze, które pochodzą prosto z matrixu, ani ekscytacja kupowaniem, która tak naprawdę ma przyduszać emocje, przede wszystkim strachu, w tym o przyszłość i paradoksalnie o to kupowanie, a więc ani to, ani to, nie mogą być celem. Tak jak żaden narkotyk nie może być celem. To jest droga donikąd. Żyj tak jak żyjesz, ale rób to świadomie, zaakceptuj to życie. Zacznij się budzić, rusz ze skrzyżowania. Jeśli z tyłu głowy pojawia się owa myśl strasząca, to znaczy, że dusza niekoniecznie zgadza się z ego. Chociaż ta myśl może wcale nie pochodzić z duszy, tylko to nadal sprawka ego. Ale to Twoja rozkmina, to jest absolutnie po Twojej stronie. To jest ciekawe, ale Ciebie nie ma tutaj, jesteś przy nowym przedmiocie. Życie wcale nie musi być jak zebra, oczywiście, że będzie falowało, ale wychylenie dolne amplitudy nie musi być zaraz dnem. Można falować delikatnie, ale zawsze nad kreską, to zależy od Ciebie. Ale do tego trzeba pozbawić się przekonań, że jak kupuję, to jestem happy, a jak nie kupuję, to jest kiszka. Jedno jest pewne, gdy nie zaczniesz budzić się, gdy nie zaczniesz żyć świadomie, czyli gdy nie zrobisz chociaż jednego kroku ze skrzyżowania, to wahadło destrukcji dorwie się do Ciebie. Rozbuja jeszcze bardziej. To na planie transcendentnym, ale i tak wszystko zobaczysz w lustrze materii.
Z drugiej strony na planie matrixu, osoby głęboko uśpione i jednocześnie głęboko rozrzutne, gdy zaciągną kredyt hipoteczny na jakichś sensownych warunkach, chcąc nie chcąc zaczynają spłacać swoje mieszkanie i już po ćwierć wieku mogą je zapisać dożywotnio … Wnukowi, który sprzeda je w stosownym czasie jak najszybciej, a za uzyskaną kasę kupi motor i uda się w kierunku Syberii i nie będzie go przez rok. Ale zupełna inna sprawa jest, gdy żyjesz w ten sposób, ale żyjesz świadomie. Że nie piętrzysz z tego powodu żadnych potencjałów, a jak już, to potrafisz je rozwodnić działaniem. Nikt, nigdy nie powiedział, że tylko na własnej chawirze człowiek może być szczęśliwy i gdy ma odłożoną kasę na koncie. To są matrixowe przekonania, tak myśli większość i to się wahadłom destrukcji bardzo podoba, niewietrzone skarbce i wiara w pieniądz, które to pieniądze stworzyło wahadło. Wyobraź sobie dwoje ludzi na tej samej drodze i w podobnym miejscu. Jeden kuma i się cieszy, a drugi nic nie kuma i też się cieszy. Gdzie jest prawdziwe zadowolenie z życia? Jest i delikatne pytanie, czy Twój partner od ekwiwalentu ciasteczek też akurat lubi tę odmianę kremówki, szczególnie mam na myśli „stylowe gadżety do wnętrza”?
z miłością
Powiązane artykuły
Komentarze
hahah dzięki Pepsi,
tak mój partner też lubi, a Twój G. lubi te Twoje amerykańskie ? 😉
moja praca jest zajebista , a moim celem o którym piszesz wiesz co jest ? PO PROSTU ŻYĆ, oczywiście chce się ciagle rozwijać ( pracuję w sztuce/dizajn/grafika) i na tym polu chce się rozwijać, i duchowo of korse też, w końcu po to jestem na tym blogasie ;p – jak mówisz podnoszenie świadomości.
ja chcę po prostu żyć i się życiem cieszyć, nic więcej, doświadczać sobie.
a co to trzeba sobie zawsze ustawić jakiś cel czy co
jak nie było forsy też byłam happy, jestem zazwyczaj 🙂
pozdro Pepsi, jesteś fajna
nic na siłę, ja mam cel, zawsze ten sam, on się po prostu pojawił gdy byłam dzieckiem, ale i tak najważniejsza jest droga
Fajnie sie czytało takie lekkie …na luzie. Ale czy zalozmy w wieku lat 60 dalej bedzie Ci sie chcialo wymyślać dizajnerskie arcydziela a np jak pojawi sie choroba nie bedzie siły zdobywać ciastek. I wtedy ta myśl Cie dopadnie ze zdwojoną sila.. I se pomyślisz Kurde blaszka miałabym mieszkanie za te wszystkie bio rzeczy a tak wszsystko wyladowalo…”w kiblu” ?pisze ze swojej perspektywy bo mam podobnie do Ciebie.
Moniko dość słaba podpowiedź, dzisiaj jest zawsze, jakie stare lata ?!, śpisz głęboko, nie strasz innych ludzi, zawsze jest idealnie, na stare lata jeszcze lepiej, bo zrozumienie może być łatwiejsze
Napisałam ze pisze ze swojej perspektywy,ze tez mam.w głowie te myśli jak ona.
Spie spie głęboko spie. Fakt. Pomimo czytania Twojego bloga. Pomimo przeczytania osho i teraz czytam vadima , dalej jestem posrana o wszystko. Dziecko zakasla ja jestem posrana . dziecko nie chce do przedszkola ja sie stresuje , o wszystko praktycznie. O firme o te kredyty..i pomimo checi oddalania to gowno sie do mnie przyciąga i nie chce odbic. Moze dlatego ,ze pamietam film z dziecinstwa :siedzacego ojca martwiacego sie czy bedzie praca u czy bedzie na oplaty. Siedzialni myślał. Do dzis siedzi i mysli. Tylko ze teraz mysli o swojej białaczce i ze niedlugo umrze.
No i ja to ciagne. Chyba odziedziczylam gen martwienia sie o wszystko..Pomimo ze nie chce i pracuje nad tym to wraca..ciagle wraca.Chore filmy .syf i gówno.
i jeszcze jedno : wiesz co jeszcze zrozumiałam z Twojego postu ? to że MOGĘ wykrzesać więcej ciasteczek ! niemożliwe nie istnieje lol 😀
of course 🙂
A czy celem moze byc „miec wiecej czasu dla siebie i rodziny?” A przy okazji zyc na takim samym poziomie?
To za słabo sprecyzowane. Nie masz konkretnego marzenia?
Czyli celem zawsze ma byc np praca,ktora powoduje zd zarabiamy pieniadze tak? U mnie jest tak ze duzo mysle o pieniaszach,bo chcialabym np kupic Twoje suple itp .nie pracuje juz od 4 lat bo wybralam zajmowanie sie dziecmi. Przede mna jesscze droga do przebycia,nie czuje ze ruszam ze skrzyzowania.
Mimo iz czytam Twoje posty i inne tego typu ,to we mnie jest jakis wewnetrzny upór no i lek przed nowym.tojuz dlugo sie ciagnie.do tego czestojuz sama nie wiem co chce robic.ale to wynika raczej z braku poczucia wlasnej wartosci iz tych lękow.kiedys taka nie bylam.mialam cel ido niego dazylam a teraz mam metlik w glowie.
No to niech Twoim celem będzie na początek, taki ogólny dobrobyt, że widzisz siebie w pięknym miejscu, wnętrzu, wiesz, że to Twój dom, dokładasz polano do kominka, jesteś w tym, wyluzowana, szczęśliwa. A potem szukaj swojej drogi, a poznasz ją po tym, że jak wejdziesz przez swoje drzwi wszystko nagle stanie się oczywiste. Praca, to co będziesz robić nie będzie katorgą, orką, po prostu będziesz miała wrażenie że dostałaś wiatr w żagiel. I nie myśl wtedy juz o celu, tylko bądź codziennie na tak. Pieniądze się same znajdą, tak jest zawsze, gdy wejdzie się na swoją drogę, na dobrą linię życia. Dostajesz to co myślisz, dlatego bardzo często starsi ludzie są tacy niezadowoleni ze swojego życia.
Do polnocy 23ego moze sie znajda pieniążki. Takie cuda z this is bio sa przecenione. I te piekne opakowania.juz same opakowanie cieszy oko. No ale chcialobg sie mimo to tez zjesc. Zaczelam pisac bloga w maju. Musze sie zajac hostingiem itp bo wviaz jestem na wordpressie. No i chcialabym moze wprowadzic Twoje produkty na rynek francuski jakby juz blog sie rozkrecil. Bo o tworzeniu wlasnej marki pojecia nie mam. Poza tym chodze boso po zimnej trawie, mimo iz mam czesto mysli negatywne ktore samd przychodza to potrafie sie jeszcze zachwicic przyroda ,smiesznymi ludkami itp. Ale nie mam tej wewnetrznej radosci ktoea mialam jeszcze 10 lat temu.jakas blokada tam gdzies w srodku jest.
I wciaznie potrafie nie przejmowac sie tym ze ktos nue akkceptuje tego se np jarmie piersia, ze np bliscy neguja to ze ja duzo wiem idnosnie naturalnego leczenia itp.mimo iz wiem ze wiem ,to ludzie tego nue czuja .tylko neguja to.ale to sa ludzie ktorsy zyja telewizja i tym ze pan doktor powiedział.. jak reagowac na takich ludzi zeby sie nie denerwowac?
@Pepsi Eliot – jaki miałaś cel od dziecka?
nie rozmawiajmy o moim celu, jestem tutaj dla Waszych celów 😀 <3
Spryciula ☺
Nie widze nic zlego w posiadaniu kredytu na 30 lat. Moge placic 1000 eur kredytu albo tyle samo za wynajem. Mysl ze moj syn lub wnuki szybko ten dom sprzedadza I zrobia z kasa co chca jest fantastyczna. Jesli ulatwi im to zycie , pomoze lub po prostu sprawi przyjemnisc to czemu nie.
Really? 🙂
Ja mieszkam w irlandii i rata kredytu jest dwa razy niższa niż miesięczny najm za taki sam dom…wiex kredyt się opłaca dużo bardziej i co wtedy?
Jestem pełna podziwu dla ludzi kreatywnych. Ludzi, którzy tworzą coś z niczego.
Cudowne domy, ich wnętrza, ślicznie urządzone ogrody. Przeurocze ozdoby, jakże udane eksperymenty kulinarne. Niezależnie od dziedziny, dzięki ci wszechświecie za takich ludzi.
Lubię spacerować pośród osiedli z domami jak z katalogu, ale sama i tak się w czymś takim nie widzę. Jakby do stworzenia takiego obrazka trzeba by było być „bardziej”, wyżej?
Może zacznę te wizje kreować, ale patrząc w lustro to jak kwiatek do kożucha. Bardziej pasuje do wersji łózko, krzesło i sufit. Więc może lepiej się nie oszukiwać.
Ożesz, ożesz.
Świetny post, każdego miesiąca i tak wydaje wszystko co mam i w zasadzie na wszystko co potrzebuje, zawsze mi starczy. Ale gniecie mnie jednak ta rutyna, może ego. Kij tam.
Tego nie napisałaś Ty, tylko Twoje ego, które nieustająco nakazuje Ci się porównywać z innymi, wątpić w Ciebie i Twoje możliwości, to jest to samo, co ciągłe wywyższanie się, tyle że ze znakiem minus. To też nawarstwia potencjały.
Jestem tego świadoma, to taka rozpaczliwa próba mojego ego na zwrócenie na siebie uwagi.
I bywa dobrze, a potem znowu mnie zmiata.
Wiem, jak istotne jest w tym wszystkim oczyszczanie ciała, dbanie o nie. To dużo ułatwia. Ale mam tak zaprogramowany tryb ofiary, że z tyłu siedzi pytanie po co? Nawet jeśli to i tak po co ci to. I z jednej strony nudne jest nudzić, bo przecież wiem, a i tak w kółko to samo. A z drugiej strony ta potrzeba zwerbalizowania. Po raz setny pozostaje zacząć od nowa.
Keyt po coś tutaj jednak się zalogowałaś, owszem możesz z lenistwa i niemocy nie ruszyć się nawet o krok ze skrzyżowania i całe toi wcielenie przebumblować, możesz to zrobić, masz wolną wolę, ale ten krok jest tak bardzo ciekawy, istotny, i cały wszechświat go odczuje, że może jednak ruszysz w tym wcieleniu? Ale nie namawiam <3
Sedno sprawy do zakumania.
Dziękuję :))
Pepsi, czy celem na obecną chwilę mego życia może być sprzedaż niesprzedawalnego domu? Jak sprecyzować ten cel, aby pojawił się kupiec? Czy źle do tego podchodzę, że się nie udaje?
To się nie uda tą metodą, bo chodzi o pieniądze, po prostu żeby sprzedać dom trzeba go ładnie, neutralnie zrobić, wyremontować, są takie programy w telewizji.
Coś w tym jest, z pewnością. Jednak może być też tak, że te „chaty” są już i wyremontowane i urządzone na nowo i professional obfotografowane i jakoś tak, wiesz…..cena wysoka chyba. Jakby poszła zdecydowanie w dół, to może by coś zaiskrzyło. 😉 Póki co, dałam na luzik, zeszłam z tematu, nie spoglądam w lustro, staram się nie oczekiwać, żeby w łeb nie dostać. Coś tam jednak od czasu do czasu dłubnę w temacie. Aktualnie przymierzam się do generalnego wywalenia wszystkiego z piwnicy, do której nie da się wejść z racji ilości zawartych tam gratów, wstawienia nowych regalów metalowych w Castoramy i zrobienia porządku. Przyda się takie ogarnięcie chaosu. Ego się zajmie liczeniem ilości kurzu, będzie można chwilę odpocząć.;)
skupiłaś się nie na tym co potrzeba, co Cię obchodzi,czy oni te domy remontują pod filmy, na zdrowy rozsądek, taki dom, gdzie odrazu można zamieszkać z miłym uczuciem, że jest czysto i nowo, o wiele łatwiej sprzedać. Jestem architektem i mam za sobą wiele takich doświadczeń. Wiem co Ci poradziłam <3.
Dzięki Pepsi, ale nie zrozumialam. 🙁
Chodzilo mi o to, ze mam mieszkania (tez jestem arch), które już przygotowałam do sprzedazy (tak mi sie przynajmniej wydaje), a więc porobiłam, co trzeba, jest czysto i nowo – ładnie. Są wykonane profesjonalne zdjecia, a mieszkanie stoi. Kupca nie ma. Na jednym byli chętni, ale ich cena mi nie odpowiadala. Drugie mam wycenione drooogo i nie za bardzo mi się na razie chce cenę obniżać, bo wiem, za ile ja bym kupowala nastepne mieszkanie i ono tanie takze nie jest. Poki co myslę tak „spokojnie, a bo to pierwsze mieszkania sprzedaję w życiu, czy co?” i zabieram się za dalszy ciąg ogarniania zyciowego choasu, którego ciągle sporo.
Problem chyba bardziej w lokalizacji, bo wnętrze jest ładne i cały dom też super. 🙂 Cena już zjechała o 40% w dół (w przeciągu 4 lat).
no tak w nieruchomościach liczą się 3 rzeczy, lokalizacja, lokalizacja, lokalizacja
KasiaBM, tak sobie pomyślałam jeszcze, co bym zrobiła dysponując takim majątkiem, jak pusty dom od lat załóżmy dwóch. A może bym go oddała w użytkowanie komuś zaufanemu, w zamian za dbanie o ten dom? A niech ma i się cieszy (no chyba, ze masz juz go tak tip top przygotowanego do sprzedaży, ze żal oddać). I tak widzę, jak np. ktoś z rodziny, komu się np. dziecko urodziło, wprowadza się, dba, piecze te ciasteczka francuskie. Dom żyje. 🙂 Wiem, że druga strona medalu może być taka, że i nawet na to nie ma osób chętnych, bo ktoś zaufany mając np. pracę w miejscowosci X, jak moze przeniesc się, strzelam 200 km dalej, do miejscowości Y, gdzie stoi pusty dom. Nie mniej jednak lepiej myśleć, że szklanka jest to połowy pełna niż połowy pusta. 😉
Dom był wynajęty za nieduże pieniądze przez ponad rok, gościu nie płacił, naciągnął prądu i gazu.
KasiaBM, a co chcesz potem zrobić, jak już sprzedaż ten dom? Chcesz kupić inny dom? Załóżmy na chwilę, że tak. To może celem mogłoby być wyobrażenie życia w pozytywnych wibracjach i dobrej atmosferze tego nowego domu? Przyciągnięcie tego dobrobytu do siebie. Poczucie spokoju, ciepła pledów na kanapie, zapachu z kuchni nowej „chatki” itd. A skąd się na to znajdą pieniądze, to pal sześć. Czy ze sprzedaży starego domu, czy z kosmosu. Jak sądzisz?
Nowe lokum już kupione na kredyt, a dom stoi pusty. Kaska byłaby na kredyt. Wyobrażam sobie nieudolnie, że widzę w nim nowych lokatorów, widzę przed oczami dokumenty sprzedaży.
sprzedanie domu to nie jest żaden cel, to myślenie o pieniądzach, slajdy nie działają
KasiaBM, ostatnio widziałam świetne ogłoszenie o sprzedaży domu. Brzmiało tak: „Sprzedam dużą działkę, a dom gratis”. 😉
Jeśli chodzi o radę Pepsi, żeby odświeżyć dom przed sprzedażą, bo wszystko, co jest czyste i pachnie na nowo, lepiej się sprzedaję, to fakt. U mnie działał też następujący sposób: na czas przyjścia potencjalnego kupca włączałam piekarnik, w którym piekły się ciasteczka francuskie. Zwykle pieką się takie ciasteczka w kilka minut, ale ja ustawiałam minimalną temperaturę i piekłam z pół godziny, żeby zapach było w domu.
Dużej kasy w remont chyba nie ma co wkładać, bo tak jak Violadarling pisze być może ona się nie zwróci, ale z pewnością jakieś odświeżenie mieszkania własnymi rękoma (jak sie da) może znacznie pomóc. Wywalenie starych gratów, porządek wszędzie, no i bardzo dobrej jakości zdjęcia, to moim zdaniem jest podstawa
Trzymam kciuki! Powiem ci, że ja też już oczyma wyobraźni widzę, jak kupuję wino dla obecnych sąsiadów w podziękowaniu za motywację do wystawienia mieszkania na sprzedaż. Gdyby nie oni, to bym się tu jeszcze zasiedziała i co wtedy? Nigdy nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Ileż to razy w życiu się sprawdzało. Tak sobie mówię: miej dziewczyno zaufanie do tego, co się przydarza, bo nie bez kozery się przydarza.
Rzecz jasna, to wino (czy cokolwiek innego), które bym ewentualnie zanosiła nie miałoby etykiety (ani pisemnej, ani ustnej) „dziękuję za motywację …..”. Miałoby zwykłe „dziękuję”, czy też „jestem wdzięczna”. Może udałoby się też mieć przy okazji głupi uśmiech Foresta Gampa do tej wdzięczności, żeby ominąć na wszelki wypadek jakieś wahadła.
„Nikt, nigdy nie powiedział, że tylko na własnej chawirze człowiek może być szczęśliwy.”
Dokładnie, jak mówisz Pepsi. Chyba ze sto latek mieszkałam w wynajmowanych mieszkaniach.
Do tej pory chwalę ludziom najem. Płacisz czynsz najmu, ale zawsze w każdej chwili możesz się przenieść (sprzedać mieszkanie własne, to trochę większy zachód, ale też możliwy).
Nie martwisz się na wynajmie o remont dachu, czy elewacji w budynku, o sprawy Wspólnoty.
Posiadanie na własność czegokolwiek, to innego typu „trudy”.
Są też plusy z własności mieszkania. Jak „masz łeb na karku” i jak już kupisz coś tam na kredyt (o zdolność kredytową dba się jakiś tam czas wcześniej), a potem, po remoncie sprzedasz mieszkanie, bo umiesz na tym zarobić – to masz kasę. I ta praca (remont, wzięcie kredytu, spłacenie go, umowa notarialna sprzedaży itd). się opłaca. No, troszkę trzeba w tym siedzieć, żeby umieć to ogarniać, ale jakoś wyjątkowo trudne to to nie jest.
Pepsi pisała na ten temat posty.
Ciao!
Mam wlasnie ten problem ze sprzedaniem mieszkania..Mieszkam na stale w Italli. Myslalam ,ze lepiej bylo nie remontowac i sprzedac,ale sie nie udaje..To moze jest racja,ale do konca nie wiem jaki ma sens? Wlozonych pieniadzy w remont nigdy sie nie odzyska w tym strasznym kryzysie wloskim..A moze masz jakas rade dla mnie? Och Pepsi ,jestes dziewuszka na poziomie!!!I Super blog!!
Kurdeeeee… zaczynałam czytać ten wpis i mówię o kurde, czy to ja pisałam ten komentarz??? Mam dokładnie to samo chociaż nie przykładam takiej wagi do hmmm przyszłości, bo wiem, że idę do przodu w pracy, którą lubię (też dizajn/grafika), mój chłopak też ma pracę, którą lubi i przyszłościową, z której może być i w sumie jest ok siano, i że wszystko będzie się ładnie stabilnie kulało do przodu, ale kurde ! koło 20 już prawie nigdy nie mam pieniędzy!!! (być może to się zmieni od następnego zlecenia za podobno spoko hajs) i zawsze tak było, i to jest jedna z naprawdę niewielu sytuacji, która wyprowadza mnie z równowagi i przy której EGO dochodzi do głosu. Wydaję też, bo sprawia mi to przyjemność i też jakoś nie chcę mi się zamartwiać, że łojezu, czy mogę to kupić czy nie, ale też nie jestem jakaś przesadnie rozrzutna, a zakupy są przemyślane (bez sensu wydawanie grubego hajsu nie, raczej tańsza i spoko opcja, np. jeśli chodzi o kosmetyki i ciuchy) – jednak pół miesiąca jestem po prostu bez siana – mój wniosek, że po prostu za mało zarabiam jak na moje potrzeby. Także sama widzisz myślę, że za mało zarabiam i ten schemat się powtarza co miesiąc – jak to przełamać?:/ Jestem na etapie nie przejmowania się tym i nie zamartwiania, bo to tylko pieniądze, ale jednak chyba chciałabym całkiem pozbyć się tego typu rozkmin i cieszyć się bogactwem, a nie od wypłaty do wypłaty ciułać grosz 😀
Dla mnie pogoń za kasą była jak nieustanne płynięcie do brzegu, który ciągle się oddala. Nieustannie myślałam o tym co jeszcze chcę w przyszłości. Powtarzałam sobie, że jak już osiągnę to i tamto o w końcu będę szczęśliwa, ale nie byłam, bo zauważałam kolejne braki. Ostatnio skończyłam zaawansowany, długi kurs nowoczesnych technik projektowania maszyn. Myślami nieustannie byłam już w nowej pracy.
Po przeczytaniu książki Tolle o teraźniejszości poprosiłam o taki BUM, takie coś co mnie zmusi do zauważenia piękna, bo wszystko mi się nie podobało, wszystko nieustannie chciałam zmienić. Myślałam: jak mam zaakceptować ten brzydki dom w którym mieszkam?? Tak bardzo chcę się wyprowadzić!
I nagle BUM! Mój synek miał dziwny atak. I BUM diagnoza: rzadka choroba serca, może w każdej chwili mieć kolejny atak i umrzeć.
O_O
Jeszcze to do mnie nie dociera, ale moja przyszłość się rozsypała, zniknęła. Przestałam płynąć do oddalającego się brzegu, utonęłam. Teraz zauważyłam moje dziecko. Teraz się bawimy, teraz jemy razem posiłki, śmiejemy się. Teraz śpi.
Certyfikat z kursu mogę sobie wsadzić w tyłek bo zostaję z synkiem w domu, staram się o zasiłek. Wczoraj wymyśliłam, że mogę handlować biżuterią na allegro, ale już nie czuję presji że musi to być wielki biznes, po prostu lubię biżuterię. I nawet polubiłam ten dom, bo mieszkamy w nim razem, bo jest nasz.
Znam kilka historii z życia wspaniałych matek,którym choroba dziecka pomogła w przebudzeniu. Np moja terapeutka, kilka lat temu kiedy jeszcze nia nie byla w ciągu jednej doby o malo nie stracila swojej malutkiej córeczki, rozległy wylew. Dziecko bylo zdrowiutkie,a jeden dzien zmienil wszystko. Ale na lepsze. Bo matka po prostu stoczyla walkę o dziecko na śmierć i życie jednoczesnie godząc się na to by los wybrał zakonczenie. Gdy nie ma strachu pozostaje miłość, a miłość to życie. Powodzenia dla Ciebie Sofi i twojego synka.
Pepsii napisz cos wiecej o 4D.