Poniekąd przyłapałam i zaczęłam drążyć, to się przyznał..
Hejstwo Człowiekowi i Zwierzęciu
Ktoś mnie nazwał na Fejsbuniu terminatorem. Nie ukrywam, że spodobał mi się ten kryptonim, chociaż oczywiście jest nadany na wyrost, gdyż do zostania terminatorem wciąż dążę.
Chcę przy pomocy stalowego cielska i woli sunąć do celu. Po to jest cały ten blog, żeby zagarnąć ze sobą jak najwięcej Socjety, która może zechce zobaczyć, o ile jeszcze tego nie widziała, jak to jest być mocnym i móc korzystać ze swojej mocy.
Nawet leżąc na łopatkach.
To nie antylogia, tylko paradoks, gdyż moc jest niezbędna wszystkim, ale najbardziej słabym, brzydkim, grubym, chudym, chorym i pokrzywdzonym.
Byłam drżącą ze strachu osiką, belą osiki, osikową kłodą leżącą na marmurowej/glinianej posadzce, a ludzie mogli strzepywać na mnie popiół z faj, albo wiórki z zastrugaczki ołówków kohinor.
Gdyby mieli czas.
Nie pytaj nigdy osoby, która zna słabość od podszewki, na co, po co jej siła?
Bo to tak jakbyś spytała, czy SUM jest fajniejszy, czy ORKA? Smutna, Uległa, Melancholiczka, czy Odważna, Radosna, Królowa Aerobów?
Blogerka Bella, interesująco postrzegająca powszednią wegetację, pisze https://teatimeandwhiterabbits.blogspot.com/2014/07/najpierw-ja.html tutaj
Cytata z Belli: Życie to jest fascynująca podróż, przygoda. Nie jakaś straszna przeprawa, nie konkurs piękności, nie olimpiada, nie drabina.
Większość komentujących posta przyklasnęło ze zrozumieniem, bo tego im było potrzeba, bo takich słów byli spragnieni, gdyż jak twierdzą, albo stoją na rozdrożu, albo w samym środku dżungli się zgubili i muszą zaprzestać gonić w piętkę, a zacząć smakować przygodę.
Tymczasem moim skromnym zdaniem, życie to nie przygoda, ani fascynująca podróż, którą się obserwuje w charakterze jakże już wyeksploatowanej przeze mnie łupiny orzecha, płynącej bezwolnie ściekiem. Życie nie ma dobrego zakończenia, więc nie jest przygodą z miłym happy endem.
Życie to przeprawa, owszem, do tego bywa zajebiście wciągająca, ale akurat wtedy, gdy masz moc.
Gdy stawiasz sobie wyzwania, gdy wspinasz się po drabinie, gdy zapisujesz się na olimpiadę jedynie słusznego lajfstajla, gdy we własnym konkursie piękności osiągasz osobistego maxa.
Życie to oferta konkurencyjna, czyli, że wciąż musisz dokonywać wyborów.
Mój Robokop podniósł się z popiołu, z kupki byle jakiej i nędznej materii i zaczął rosnąć w siłę, tylko dlatego, że przestałam traktować życie jak film, w którym jestem aktorem bublem, ale kto inny go reżyseruje.
Jakaś Masłowska z młodym Żóławskim. To oni stali na mostku, na maszcie, na topie, a ja tonęłam w życiu. Nie daję Socjecie podobnej rady, gdyż czas weryfikuje wszystko.
Od czasu do czasu ludzie mają wolty, ponieważ uwielbiają szufladkować. Lubią gdy ktoś pasuje do jednej kategorii.
Niby jestem dla wielu autorytetem w dziedzinie zdrowego stylu życia, ale wyrażam się w sposób nie pasujący do powagi zagadnienia. Chociaż nie wiadomo do końca jakim językiem powinien posługiwać się ekspert. Yyy … może wysokim?
Niektórym przeszkadza, że ubieram się niestosownie do wieku, ożeż. Gdyż powinnam zakładać co innego. Nawet nie wiem co mogłabym w tym miejscu napisać, zastanówmy się, garsonkę?
Natenczas jest tylko jedna weryfikacja słuszności postępowania, mianowicie czas. Tylko działanie w odpowiednio długim czasie może dać nam odpowiedź, czy postępujemy słusznie.
Do kogo więc targetuję tego bloga wraz ze swoją osobą?
Do ludzi, którzy chcą coś w swoim życiu zmienić w jednostce czasu. I to musi być istotna jednostka.
Moja zmiana trwa wiele lat, ale nie została przeprowadzona małymi kroczkami. Rzuciłam się na drabinę życia i biegłam po kilka szczebli na raz. A potem trwałam w postanowieniach i o tym piszę tego bloga.
O tym napisałam zakręconą brakiem zrozumiałej komunikacji książkę, biegam bo muszę, czyli monolog kobiety, która chciała coś w swoim życiu zmienić. Czy można iść przez życie z saganem wypełnionym tylko i wyłącznie obsesją zdrowia, prowiantu, wellness’u?
Nie można. Trzeba kształcić intelekt, robić kasę na żarcie organik, zakochiwać się, kopulować, rodzić, lub nie rodzić, ale jednocześnie trenować moc.
Prawdopodobnie, aby mieć moc, musisz zobaczyć/wyobrazić sobie drabinę, po której będziesz się wspinać. Świadomość samowystarczalności jest największą nagrodą, nawet gdy potrzebujesz innych kosmitów do życia. Bo mówię o samowystarczalności intelektu, czyli mocy najwyższej.
Gdy codziennie z uporem maniaka zmusisz się do oddzielania plew od ziarna, będziesz każdego dnia gotowa na życie. Napisałam książkę, nie o bieganiu, co mi się zarzuca, ale o tym, że musisz kształcić się biegając, lub robiąc cokolwiek, co może bieganie zastąpić. Bo życie to właśnie drabina, konkurs piękności i olimpiada.
Nie zamierzam się przed nikim tłumaczyć dlaczego chodzę w wygodnym obuwiu z półki młokosów, dlaczego jeżdżę wysoko zawieszonym autem, albo na rowerze, dlaczego moja odzież musi być wintycz poszarpana i popisana kolorowymi kredkami, dlaczego siadam na krawężnikach, rozmawiam z owcą, albo milczę z zającem polnym (mieszka w dzień pod domem w koniczynie i myśli, że go nie widzę), jem surowe żarcie, łykam D3, omegę 3 i chlorofil, oraz od lat kocham się na zabój w tym samym młodszym chłopaku.
A więc nie zamierzam się przed nikim tłumaczyć, bo rzecz się sprawdziła w czasie.
Kto mnie posłucha, pójdzie ze mną, przestanie na pewien czas słuchać własnych porad o zaniechaniu wspinania się w życiu, w zamian wzięciu udziału w przygodzie i filmie, tyle, że nie wiadomo przez kogo reżyserowanym.
Tylko działanie w czasie weryfikuje słuszność i racje.
Chemiczne lekarstwa działają szybko, efekty są widoczne zaraz, albo wcale, ale dłuższy czas tego nie potwierdza.
Na początku bieganie daje kopa, chudniemy, zachłystujemy się endorfinami, a po pewnym czasie wszystko odstawiamy, bo nie ma postępów, bo nie zdarzył się cud.
Nie ma cudów, ale jest kolejny poziom, szczebel osobistej drabiny.
I w dłuższym czasie dobro w postaci mocy się potwierdza. Zawsze jest jakaś nowa drabina i kolejny szczebel, w przeciwieństwie do zakończenia przygody zwanej życiem.
Życie to nie film przygodowy, ale też nie dramat.
Generalnie, kinematografia i życie, to zupełnie niepokrewne dziedziny. Piękne życie to wyzwanie i sprawdzenie się jako gladiator.
Otwórz przyłbicę. Ożeż.
Ścisk ścisk cmok cmok Pepsi Patos Eliot
Powiązane artykuły
Komentarze
Uwielbiam Cie Pepsi 🙂 I tez kocham młodszego chłopaka ;p O 10 lat ;p
Kasia to supcio 🙂 lovciam Cie 2
Nie będę oryginalna jeśli powiem, że jesteś bardzo mądra, Pepsi :-). Mam nadzieję zebrać siły z twoją pomocą. Marzę o bieganiu bo miałam taki epizod i zachłystnęłam się endorfinami, ale minęło 5 lat i się boję jakoś na nowo przechodzić przez te początki, styl umierający, zadyszki kontuzje kolana, wqrwa, że znowu nie ma mi kto zostać z dzieciakami i trza harmonogram korygować i takie tam. A książka w dodruku, miałaś rację.
ojej, jakiś taki przyjemnie poruszący wpis, aż mnie rozczuliło, dziwne?
Peps! no ożeż!!! wzruszyłaś mnie!
Twój blog jest moją latarenką. Dzięki za niego :))
Mój numer jeden spośród wielu stworzonych przez pepsi moich numerów jeden. Trochę zakręcone? No cóż, jaki blog, tacy czytelnicy…;-) Ten jest The Best of the Bests. To się po prostu czuje. Dzięki, Peps.
Daje Pepsi kopa,oj daje,ależ jakie to przyjemne uczucie;))Przyłączałam się do przedmówców i chylę przyłbicę;)
„She belived she could, so she did”
Jest Pepsi, jest moc 🙂 ahhh a napomknęłam coś niedawno o mocy tego bloga i autorki i o proszę jaka długa opowieść motywująca powstała, momentami nawet zrobiło się poetycko.
Ludzie lgną tutaj, bo nadają na tej samej częstotliwości, wcale nie trzeba rozumieć języka Pepsi, czy też posługiwać się równie kreatywnym wymykającym się wszelkim standardom, wykraczającym poza wszelkie granice. Trzeba czuć tę samą energię. Energię zmiany. Nic nie trwa takie samo, co sekundę następuje jakaś zmiana w przyrodzie, w naszych umysłach i emocjach też. Warto być otwartym i co jakiś czas weryfikować czy przypadkiem w naszym umyśle nie zagnieździła się jakaś destrukcyjna myśl i zdobyć się na zmianę wzorca myślowego. My się zmienimy, ludzie nieprzychylni pozostaną na tym samym poziomie. Można walczyć o nich, można, czasem trzeba i warto, ale czasem nie wiem czy nie lepiej takiego destrukcyjnego przeciwnika unikać i pozostawić go w tyle, niech patrzy na jędrną pupę tego kto jest na przedzie. I zamiast słowami pokazać mu czynem, że mimo tego co sobie o mnie myśli, jestem silna i nie jest w stanie zniszczyć we mnie życia.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wyhaczyła tej czarnej torebuni z ćwiekami czaaad :3 jakbym zobaczyła panią po 60-tce z takim cackiem to zamiauczałabym z radości, że nie przejmuje się konwenansami, a co dopiero Pepsi wyglądającą jak rasowa 30-tka w falbankach i peniuarach zwinna jak sarenka. Na pohybel ograniczającym konwenansom i ich niewolnikom 😉 na pohybel.
Potrzebuję.
I mam ją.Przyszła nagle, a powstała ze strachu i obezwładniającej bezsilności.
I przestałam się zapadać.Zrozumiałam że rozpacz, żal i obwinianie nie zmieni niczego – a życie przecież trwa dalej.
Zatem ze słabości powstała moja moc, piękna siła..i jestem z tego dumna, kocham życie i mam odwagę je przeżywać takim jakim jest.I z każdym dniem mam jej coraz więcej,zwłaszcza gdy niespodziewanie los „podstawia mi nogę”.
I to jest zajebiście fajna sprawa 😉 , choć miewam chwile słabości.
I podobnie do Ciebie-…jeżeli ktoś myśli że nie będę sobą bo „tak nie wypada” „nie przystoi” itp.pierdoły, tylko dlatego że noszę dżinsy i trampki zamiast garsonki, bo jestem dojrzałą kobietą- niech spada.Nie zmienię się tylko po to, by uzyskać akceptację innych bytów.
Jestem jaka jestem, bo jestem sobą- bo to moje życie.
Jasnej strony mocy wszystkim życzę 🙂
Robocop jedynka
-martwy lub żywy idziesz ze mną!
No właśnie roboterminotransformerze coś jest w Tobie że jeszcze kolęduję na Twoim blogu, a co to jest to N.P.I???
Ciuchy Twoje, olej krytykantów, mnie osobiście się podobają!
Jaką masz terenówkę? Ostatnio śmigałaś Wranglerem.
Lubisz może Volvo XC-90?
Fakt faktem że nie musisz się przed nikim z niczego tłumaczyć, ale nie zapomnij że ja czuwam.
Nie po to żeby Ci pocisnąć, ale po to żeby się dowiedzieć dlaczego robisz tak a nie inaczej, co przydać się może mi i również czytelnikom Twego bloga.
Volvo słabo skrętne, promień skrętu blisko kilometra 😀 wole dodża, przynajmniej uzasadniony skręt ogromem auciska
Masz Dodge’a?
A jakiego? RAM 1500?
Łysico nie mam, bo jest jednak zbyt ogromny jak na Krakowskie parkingi, a ciągle muszę się jeszcze w mieście zjawiać, ale jak tylko porzucę miasto na dobre, to tylko ramik 🙂
Rozwaliłaś mnie!
Ja bym Ci polecił RAM 3500,
http://www.dodgepic.com/dodge-ram-3500.html
Ten drugi czarny jest ładny, żeby nie powiedzieć że piękny!
Like.
Wszystkim bardzo THX, kocham & kissssssssssssssssssssssss
Idę za Tobą 🙂
Peps, aktualnie masz dostepna jedna ksiazke na blogu, a co stalo sie z ta druga,ebookiem?
Gabi, no właśnie mówię G. żeby ją wstawił, a on ciągle zapomina, dopilnuję tego
Bo widzisz, pozyczylam “Biegam bo musze” i nigdy do mnie nie wrocilo,a mam pare dni wolnych i chcialam poczytac w glownej mierze Pepsi, ebook bylby w sam raz. Dzieki
Gabi sprawiasz mi dużą przyjemność tym komciem 🙂
Ebook byl bardzo mile widziany . Badelej , genialny blog Pepsi
Pepsi dzięki, że jesteś. Jesteś dokładnie taka, jaką ja zawsze chciałam być. Zabrakło mi wiary w siebie niestety. I odwagi. Uwierzyłam otoczeniu, że nie wypada, że jestem za stara i takie tam ” podnoszące na duchu” frazesy.
FK z każdej drogi można zawrócić 🙂 pozdrowionka
Dzięki Twojemu blogowi zaczynam dziś prace nad mocą i waga,wyjściowa 80 kg ,docelowa 55 kg,pisz Kochana ,pisz ,masz talent.Napisz koniecznie gdzie kupujesz te cudne buty.Pozdrawiam Lilka.
lilka, high five.
Bylo 76kg, wpadlam na Pepsi, zaczelam biegi i szejkowe sniadania zeszlo do 67kg, nadeszla kontuzja kolana i kostki, dekadencja w zyciu osobistym i zajadajac emocje i popijajac doszlo do 80kg. Narazie tkwie w osobistej niemocy, ale w duchu dojrzewam na magiczne 58kg.
Boshe gdyby nie Pepsi to poleglabym na calej lini, a tak to chociaz mam resztki woli na nawadnianie sie,zielenine i suplementacje.
Powodzenia!
Lilka spoko, da się zrobić, ja miałam 74 wyjściówkę, potem 65 i zeszłam do 53, a nawet 51, ale to ostatnie nie wyglądało za dobrze 🙂
Te sportowe białe w paseczki to Disquared2 kupiłam na soldach -50% u Likusa w Concept Storze, za 6 stówek, ale są wypasione, te czarne z kwiatami haftowanymi to Roberto Cavalli, też kupiłam na soldach -50% w Mirage Kraków, ale widziałam je w Wawie w Promenadzie, ale i tak były bardzo drogie, już nie pamiętam, ale dałam za nie na pewno ponad tysiaka, ale niezniszczalne są, no i te czarne z paseczkiem i niesymetrycznym nadrukiem kwiatów, czyli jeden but jest inny niż drugi to Campery, bardzo lubię tę markę, a te buty kupiłam akurat w Apii, oni zawsze mają Campery. Mam mało butów, ale wszystkie zajebiste są, więc bardzo cieszę się, że zwróciłaś na nie uwagę. 🙂
Pozdro, pozdro i owocek 🙂
Pani Pepsi jesteś krejzi. Samowystarczalnością intelektualną wykręciłaś mi właśnie najlepszą poradę. Stres na chwilę opadł. Będzie bieganie. Grzmi.
kosmo jesteś ekstra, lowciam Cieeee
Oladios , Gabi ścisk & cmok
jesteś cudem Pepsi!!!!
Magdalę66 lovciam