Czy ktoś zalogował się do tej wirtualnej gry w celu chorowania na raka, cierpienia, utopienia się w tsunami, zaczadzenia się złomem piecykiem, życia w biedzie i tekturowym pudełku na ulicach, czy w kanałach, gdzie można cumować w takim M1? Czy raczej chciał się tu zalogować, żeby szurać adidasami Guci, czy klapkami Prada, i z nonszalancją wieszać je na dużym paluchu bez cienia dny moczanowej zarezerwowanej dla lunatyka matrixu, jego stryja, a więc wieszać złotego klapku i nim sobie machać na własnym jachtu, niechby i nie miał 100 metrów, kij z tym. A więc raczej chciał się ktoś zalogować do dobrobytu, z dala od krzesełka sprzed gabinetu alopatu, generalnie chciał sobie pograć w golfa i być panną zgrabną, oraz wyluzowaną na zamążpójście, lub wręcz przeciwnie, szczęśliwie zaprzysiężoną. I czy jest jakiś na to sposób Zelanda, żeby to wszystko mieć bez wysiłku, bo Wszechświat to ma podobno dla Ciebie za friko, trzeba tylko puszczać slajdy o posiadaniu takowej wyspy i atolu z koralem na Malediwach, oraz patrzeć na realizm przez różowe okulary byle szczerze?
Historia znajomej dziewczyny: 4 lata temu trafiła do miejsca, które ponoć było świetne i niedostępne dla takich zwykłych zdolnych. Dostala sie z taką łatwością, że zastanawiała się czemu nie wystąpiła o stypendium i etat, ale dość szybko zreflektowała się, że z jej talentem da radę. Zaczęła z radością pracować nie oglądając się na innych, mglisty etat i jakiekolwiek zarobki. Przez 4 lata odwalała pańszczyznę (wymagane godziny) za wszystkich, to ją wzywano w przypadkach nagłych i zwykłego lenistwa kogoś na etacie (zdarzyło się, że pracowała, bo ktoś zabalował za bardzo). Ona jest autentyczną pasjonatką i praca tam, to było spełnienie marzeń, robiła, co kochała, i nie zważała na to, że nie ma etatu, że godzin robi się jej więcej niż komukolwiek na wstawanie o 4 i powrót po 23, bo dojeżdżała autobusami. W czwartym, decydującym roku wyciągnięto od niej wszystkie pomysły i wywalono. Dziewczyna do dziś nie odebrała papierów. Nadal uważasz, że zamiar wystarczy, i że nie pali się mostów za sobą? A w tamtym miejscu dostała przydomek Miss Naiwność. Co lepiej, brak stażu w tamtym miejscu, bo odmówiono jej podbicia i zaliczenia na koniec spowodował, że już nie może ubiegać się o pracę w tej branży. Za późno zaczęła i dopadł ją cenzus wieku. Więc już nigdy nie będzie w tej dziedzinie pracować. Przynajmniej w tym rozdaniu.
Miss Naiwność do niej przylgnęło, kochała świat, lecz świat nie zaczął jej tego odwzajemniać, wręcz przeciwnie, zaczęła dostawać kopy od innych, z początku słabsze, potem coraz mocniejsze (żeby ją zmusić do jakiejkolwiek reakcji), a ta uparcie durnie kochała dalej, z czasem zamykając się coraz bardziej z bólu. Najbliżsi szybko podłapali, że skoro nie mogą być z niej dumni (wywalili ją wszak z prestiżowego miejsca, facet ją zostawił i dzieci nie ma, ani nie robi tego co wszyscy, nawet mięsa nie je) to jest z nią coś bardzo nie tak. Zatem można ją wykorzystywać, olewać i okłamywać. Uparcie szuka pracy w jej stronach, ma za wysokie wykształcenie i w fajnych miejscach są przekonani, że zwieje i tak, i wolą kogoś z dużo niższymi kwalifikacjami. Na wyprowadzkę nie ma kasy, więc żyje na utrzymaniu rodziny, która nie widzi, że ona robi całymi dniami, tylko jej dowalają. I wcale nie dzieje się jej lepiej, więc … konkludując, czy Zeland się pomylił, czy Miss Naiwność po prostu jest wyjątkiem? W tej dziewczynie było tyle ciepła, że mnie rozczulała. Poznałam jej rodzinę i oniemiałam, żadnego dobrego o niej słowa. Jakby nie istniała. Zwiałam stamtąd z prędkością strusia pędziwiatra, ale coś mi nie daje spokoju i jakoś ta historia jest ważna dla mnie.
Nie dla hollywoodzkiego efektu przytoczyłam właśnie tego komenta, tylko gwoli zatrzepania towarzystwem. Tak jak atrakcyjny wydał się Reptos, i tematy o złej masońskiej, iluminackiej, jaszczurzej gadzinie szły, jak ciepłe kajzerki, internetowe bułeczki postpolskie, tak właśnie rzuciło się towarzystwo na Zelanda, że te hawiry, te apartamenta, ba, te prywatne wyspy w tropikach, na Bali (bez plastiku), a wszystko lewą nogą do lusterka. Bez cienia kredytów, byle tylko z przekonaniem dłubać w nosie, i patrzeć pogodnie na teraźniejszość, wizualizując przed snem grusze na wierzbinach. To nie tak panowie nie tak. A jak? Tak, tak. Gdzieś zniknął prawdziwy powód, po który tutaj żeśmy się zalogowali do swoich awatarów, mianowicie, żeby pozbawiać się strachu, ego i przekonań, a w zamian zacząć kochać bezinteresownie i troszczyć się. Czyli obniżać entropię i otrzymywać więcej danych ze strumienia danych. Gdyby Świat był pełen awatarów o wysokim stopniu świadomości, nie byłoby religii, nie byłoby zmulania, że trzeba w coś wierzyć, czy dla odmiany nie wierzyć, ale jednak Świat jest pełen egotycznych strachliwców opętanych przekonaniami. Lęk, ego, przekonania, takie rzeczy wykorzystują religie. Bardzo łatwo podsycić lęk, podać ludziom przekonania jako ich prawdy, oraz łechtać ich ego. Stąd wzięły się religie. Jeśli dana religia chciała mieć popleczników wcale nie musiała wszystkich zaciukać, wręcz przeciwnie, byłoby to marnotrawstwem dusz, owszem trochę nastraszyć nie zawadzi, ale należało ludzi przede wszystkim połechtać, coś im dać na przynętę. To się robi bardzo łatwo, mówisz, że choina to symbol Twoich świąt. A skoro był to też symbol niby ciemnego ludu, automatycznie poczuł się on u Ciebie, jak u siebie na przypiecku u babki za pazuchą. I został zagarnięty przez wahadło religii takiej, czy owakiej. Im więcej popleczników ma wahadło, tym ma większe szanse na ogromną wyżerkę.
No dobra, Zeland to fizyk kwantowy, chociaż jak to z Rosjanami nic nie wiadomo, są fajni, inni, romantycznie po ludzku prawdziwi, a więc Zeland, który nie wygląda jak Vadim Zeland, bo to wynajęty aktor, ale to i tak bez znaczenia, ale Zeland dał Tobie, mnie, takie drzewko świąteczne, choinkę, to jest przynęta, że możesz mieć co chcesz. I to jest oczywiście prawda, możesz mieć co chcesz. Gdy nie masz poczucia winy, bo nie boisz się kary, więc możesz iść po trupach do celu i osiągnąć sukces finansowy ogromny dajmy na to. Hitler, Stalin, nadludzie Nitche’go, to mógł być brak poczucia winy, to się mogło sprawdzić, ale to raczej nigdy nie oznaczało braku strachu, gdyż to było ogromne ego. Na każdym kroku widać ludzi przestraszonych, egotycznych, z pełną pulą przekonań w gaciach, które biorą za swoje prawdy. I tak jest w tym przypadku. Opisałaś żywot świętego, taki jaki nam się podaje, bo to się sprawdza, sprawdziło się na zasadzie gościa, który złowił taką rybę, po czym ktoś opowiedział, że taaką, a następnie, że taaaaką, i może tak jest, może ryba była zajebiście duża, może było wskrzeszanie umarłych, to pestka dla systemu, może były uzdrawiania, Ty też możesz to robić, gdy pojmiesz czaczę, ale może było całkiem inaczej, może komuś potrzebna była taaaaka ryba, żeby stworzyć religię. Nie jest moim celem prowadzić obrazoburczych dywagacji, wręcz przeciwnie, chcę Ci przypomnieć po co tak naprawdę tutaj się pojawiłaś. Błagam, nie mów, że po to, aby zamieszkać w willi. Nie ma w tym nic złego, dobrze, że awatary mieszkają w pięknych okolicznościach, śpią na miękkich piernatach bez ziarnka grochu, ale to tylko pestka w wiśni dla gościa co go rwie paluch. Zeland cały czas o tym mówi, ale ludziom w głowie zapada tylko choina, śliczna, wzruszająca, z błyskotą i łańcuchem z cynfolii, a chodzi o to, żeby zacząć się budzić. Gdy nagle obudzisz się bez lęku, powiedz szczerze, co będzie miał do tego pałac, karoca i pantofel z kryształu swarovskiego? Wyższy system świadomości, być może zwany przez innych Bogiem, chce doświadczać za Twoim pośrednictwem, chce ewoluować. To dlaczego nie skopiuje siebie (pytasz rezolutnie), tylko wpuszcza tu do awatara jakąś nieudolną laskę, pannę Nikt, Miss Naiwość? Jak myślisz, po co się to dzieje? Nie może koleś wpuścić tutaj kawałek siebie prawie że doskonały, bo tak naprawdę my nie znamy nic doskonalszego od Boga, a więc napiszę doskonały kawałek siebie?
I ta laska by sobie, tak z Boska szła przez tę korporację, jak Budda wśród faryzeuszy, i by sobie tak nastawiała policzek? Czy z tego mogłaby być jakaś ewolucja? Czy Bóg miałby powielać siebie? Na kijaż pana? To tak, jakbyś skopiowała arcydzieło, dajmy na to Imię róży? Czy to by coś wniosło jeszcze lepszego dla ludzkości, takie dodatkowe 100 kopii Imię róży, Umberto? Nic a nic. Liczy się tylko tworzenie, pasja, powstawanie nowego, nie musi być porównywalne z genialnym, musi być indywidualne, twórcze. 100 kopii 100 lat samotności Marqueza nie ma wartości jednego sernika upieczonego z serca przez Agatę nogą zamiatę. Nie wiem, jak to dosadnie wytłumaczyć, widać, że się miotam jak piskorz, co to jest piskorz?, ale nie przez przypadek studiowałam termodynamikę. Wiem, że zachowujemy się tutaj jak gazy, a pojęcia entropii, entalpii, wąskich gardeł i spiętrzania ciśnienia, to pojęcia z termodynamiki gazów. Wszystko zamienia się w gaz, lód, skała, metal, takie są prawa dyfuzji gazów, to jest najbliższe zrozumieniu fizyki kwantowej. Ale Ty nie musisz niczego rozumieć na poziomie kwantowym, Zeland taktownie o nic takiego nie zahacza, ale też z tego powodu ludzie mają tendencję do tego spłycania. Bo jak to fajnie mieszkać w tej willi. Spoczko, nie nerwujsja, nie zamierzam odbierać Ci willi, uzdrawiania, lewą stopą do lusterka jachtu w dobrobycie mieszkaniu, ale chcę tylko delikatnie Ci przypomnieć dlaczegoś się tu zalogowała. Żeby przestać się bać, żeby zacząć się troszczyć o siebie, następnie z automatu o innych, żebyś miała jasność, że jeśli Ty tutaj nie ewoluujesz, to on tam, ten Bóg, też nie. Bo, gdy nie zatroszczysz się codziennie o porządek w pokoju, to porządek szlak trafi. Bóg musi ewoluować poprzez Twoje doświadczanie, poprzez Twoją troskę o siebie, czyli o własną miłość. Przyszłaś tutaj po to, żebyś przestała się bać, pozbyła się nabytych przekonań i własnego ego. Wracając do dziewczyny, którą opisujesz z taką dokładnością, żebym skumała, żebym uświadomiła sobie, jak bardzo nie działa Zeland, to powiem Ci, że jest to tylko sakramenckie niezrozumiałaś o co kaman. Gdyby zrobiła rzeczywiście tak, jak mówi Zeland, otrzymałaby efekty, o których mówi Zeland. Wahadła destrukcji zwabiły ją intratą. Zamiast oddać się w najem, zaangażowała się jak bojownik na barykadzie. Wahadło nigdy nie ma tego samego celu co jego poplecznicy, to byłoby niezgodne z tym, czym żywi się wahadło. Gdy oddajesz się w najem jakiejkolwiek korporacji masz szansę rzetelnie spłacić zaciągnięty dług, ale nic więcej, szale są w równowadze. Ale, gdy chcesz oddać się całkowicie, to oznacza, że nie kumasz, że to nie jest Twoja droga. Strugaj wykałaczki siedząc na pustyni w oczekiwaniu na karawanę, której chcesz je spylić i będzie to bardziej owocne, niż jazda dyliżansem w charakterze pazia królowej.
Droga wahadła nigdy nie będzie Twoją drogą, to nie może mieć miejsca. Jak początkowy gracz w ruletkę, czy Black Jacka wygrywasz, bo taka jest podpucha wahadła, a następnie zawsze wygrywa kasyno. Nie ma Cię już w ostatnim rozdaniu. Droga i drzwi, którymi podąża wahadło to nie jest miejsce dla koleżanki Miss Naiwność. Miała się oddać w najem, i w tym samym czasie poszukiwać własnej drogi, własnych drzwi, do własnego celu. Czy faktycznie cel wahadła był jej celem? Ewidentnie widać, że nie. Decydujący czwarty rok? I wtedy wypito z niej ostatnią kroplę krwi twórczej i wyrzucono na bruk wypompowany z kreacji balonik, który następnie wszyscy przydeptali, wykopali, sponiewierali? Skądżeś wyhaczyła tę historię Buddy z Nazaretu? Sorki, ale w tej interpretacji nic się kupy nie trzyma. Niepalenie za sobą mostów oznacza, aby nie rzucać pracy z dnia na dzień, nie stawiać całej kasy na czerwone w ruletkę, bo możesz mieć pewność, że wypadnie czarne, albo (tak dla jaj) może nawet zero. Tak działają siły równoważące, które dziewczyna każdym dniem prowokowała. Postawiła wszystko na tę robotę, a nie szła własną drogą. Cyniczny mąż zdrajca prowokuje kłótnię z żoną, gdy kochanka nastawiła już ziemniaczki na obiad trzydaniowy, nie wcześniej. Nie można oddać się nie swojej drodze całkowicie. Droga wahadeł nie jest naszą drogą. Co z tego, że osoba ta była poczciwa, oddana i do tego zdolna, gdy cały czas usiłowała dociągnąć framugę drzwiową, a wystarczyło przesunąć wycieraczkę? Dałaś przykład dziewczyny, której zachowanie jest wręcz anty przykładem. Właśnie postawiła wszystko na jedną kartę podpisując cyrograf diabłu. A, że rzucił ją facet, pomimo, że wibrowała wyżej nie jedząc mięsa hi hi (sorki, ale to trochę hi hi), oraz, że rodzina przestała ją poważać, to Dżizas, nie trzyma się kupy, gdyż nie ma w tym zrozumienia (cienia), i to z Twojej strony. To jej droga, Ty zaś opowiadasz o taaakiej rybie, To ona doświadcza i może dzięki temu ewoluować na poziomie świadomości, albo bać się przekonana, że wszystko robiła dobrze, a tak się porobiło w te korporacyjne gacie.
Jeśli jeszcze ją spotkasz, moja rada jest taka. Nie żałować, nie rozkminiać, zataić wykształcenie i wejść sobie w prostą robotę i zerować się ile się da. Pozbywać się przekonań, lęków, ego. Spojrzeć na rzeczywistość wokół jakimś przychylnym okiem i całkowicie zaprzestać opowiadać i myśleć o tym co było, ale się zbyło. Osoba kreatywna jest zawsze w kreacji, bo nie potrafi inaczej iść przez życie. Osoba mniej kreatywna, w tym typu Forest Gump zawsze może coś z delikatnym uśmiechem na ustach stworzyć. I to genialnie odbiera chaos Wszechświatu. Tak właśnie wygląda ujmowanie strachu i dodawanie miłości, czyli porządkowanie, troszczenie się. Sam cud istnienia.
z miłością
Powiązane artykuły
Komentarze
Pepsi czy mogłabyś coś doradzić na nadżerkę pochwy?
piecze, krwawi?
Krwawi, lekarz nie umie mi pomóc ciągając mnie na wizyty od pół roku.
Kurkuma z pieprzem, czyli codzienna kuracja 4 szklanek, tu masz pomocne metody naturalne: https://herbpathy.com/Herbal-Treatment-for-Cervical-Erosion-Cid3031
A czy ta metoda z jogurtem byłaby pomocna?
jak krwawisz, tam jest ranka, jakie masz pH pochwy? a czystość? Może delikatna mgiełka jodowa pryśnięta? Ale by Cię trochę piekło.
Chlamydia trachomatis (ziarnica wewnątrzkomórkowa) to przedstawiciel „pasożyta w pasożycie”. Chlamydia nie może żyć bez rzęsistka. Wykorzystuje go do rozmnażania jako „porodówkę”. Dodatkowo komórka rzęsistka stanowi dla chlamydii kryjówkę i swoisty „transporter opancerzony”, w którym drobny pasożyt bardzo skutecznie ukrywa się przed układem odpornościowym i przed antybiotykami.
Chlamydia jest czynnikiem chorobotwórczym wywołującym kilka chorób zakaźnych. Wśród nich są: ziarnica złośliwa pachwiny, ziarnicowe zapalenie spojówek, jaglica (egipskie zapalenie oczu), ziarnicowe zapalenie stawów oraz ziarnicowe zapalenie cewki moczowej. Ta ostatnia choroba jest bardzo rozprzestrzeniona. Bywa przyczyną poronień, bezpłodności u mężczyzn i kobiet, dysplazji (przedrakowy rozrost nabłonka) szyjki macicy, ciężkiej ziarnicy układowej i innych. Źródłem zarażenia może być chory człowiek, zanieczyszczone zbiorniki wodne służące jako kąpieliska, kot, pies, chomiki, oswojone szczury domowe. Ze wszystkich przypadków chlamydiozy (ziarnicy) układowej, najcięższym jest przypadek ziarnicowego zapalenia stawów, połączony z pełnym ich unieruchomieniem.
Choroba ta nierzadko doprowadza w ciągu kilku miesięcy do inwalidztwa. A przyczyną może być mały kociak, którego podarujesz na jakąś okazje.
Jego chlamydie nie spodobają się chlamydiom, które wcześniej żyją już w obdarowanym. Te żarłoczne pasożyty lawinowo się namnażają, zatruwając organizm i pochłaniając krzem, co prowadzi do zwapnienia stawów. Infekcja najczęściej bezobjawowa, lecz może też powodować, zapalenie cewki moczowej i zapalenie najądrzy u mężczyzn, a u kobiet prawie w 50% jest przyczyną nadżerki szyjki macicicy, cyst i zapalenie gruczołów Bartholina, zapalenia jajowodów (przydatków), wtórnej bezpłodności oraz zapalenia okołowątrobowego. U noworodków narodzonych z kobiet z chlamydiowym zapaleniem szyjki macicy występować mogą: zapalenie gałki ocznej lub zapalenie spojówek i zapalenie płuc. Dodatkowo u dorosłych z przewlekłą infekcją postacią trachomatis występować mogą inne zapalenia typu: zapalenie stawów czy zapalenie gardzieli oraz Zespół Reitera.
Niekiedy objawy chorobowe w swoim przebiegu łudząco przypominają reumatoidalne zapalenie stawów i są z nim mylone, zwłaszcza na początku choroby. Najczęściej występującym objawem u kobiet jest nasilona wydzielina z pochwy, która zwykle pojawia się 7-14 dni po kontakcie z bakterią Chlamydia. Inne objawy to: ból podczas oddawania moczu, krwawienie z pochwy i krwawienie po stosunku. Zarażeni mężczyźni odczuwają pieczenie w trakcie oddawania moczu. Zakażenie chlamydia trachomatis uznawane jest za chorobę przenoszoną drogą płciową, gdyż dochodzi do niego najczęściej poprzez stosunki płciowe z zakażonym partnerem.
Najbardziej narażone na infekcję chlamydiami są osoby młode, prowadzące aktywne życie seksualne oraz wykazujące zachowania seksualne dużego ryzyka (częsta zmiana partnera, nie używanie prezerwatyw). Częściej stwierdzane są również u kobiet stosujących doustne środki antykoncepcyjne. Pomimo, iż rozpoznawalność zakażenia chlamydialnego w ostatnich latach znacznie wzrosła, to szacuje się, iż choroba ta występuje o wiele częściej aniżeli jest diagnozowana. Wynika to z faktu, że bakterie te mogą przebywać w organizmie przez wiele lat w stanie uśpienia i nie dawać żadnych objawów chorobowych.
Podczas uaktywnienia się chlamydii i ich znacznego namnożenia czasami mogą pojawić się objawy kliniczne, które w wielu przypadkach są bardzo zbliżone do objawów występujących w innych jednostkach chorobowych.
Najczęściej są to objawy ze strony układu moczowego takie jak np. częstomocz czy pieczenie i ból podczas oddawania moczu, Mogą również pojawiać się przewlekłe bóle miednicy małej, nawracające stany zapalne narządu rodnego, krwawienia międzymiesiączkowe, ból podczas stosunków płciowych czy też śluzowo-ropne upławy i inne.
U mężczyzn mogą pojawić się stany zapalne cewki moczowej oraz najądrzy.
Ze względu na to, iż u kobiet chlamydia najczęściej umiejscawia się w nabłonku gruczołowym kanału szyjki macicy, przy dłuższym utrzymywaniu się infekcji może dojść do powstania nadżerki szyjki macicy oraz raka narządu rodnego.
W niektórych przypadkach mogą pojawić się na szyjce macicy punktowe wybroczyny z niewielkimi ropniakami, co widoczne jest podczas badania ginekologicznego we wziernikach. Podejrzenie zakażenia chlamydiowego występuje również w przypadku kobiet z ropną wydzieliną z szyjki macicy oraz ze skłonnościami do krwawień szyjki.
Bardzo często drobnoustroje te są także przyczyną zapalenia gruczołu Bartholina oraz błony śluzowej macicy (endometrium).
W wielu przypadkach pewne objawy kliniczne wywołane chlamydią trachmatis w znacznym stopniu przypominają zakażenie dwoinką rzeżączki.
Najczęściej jednak zakażenie przebiega bezobjawowo i dlatego prawidłowe rozpoznanie choroby jest bardzo trudne i w związku z tym, rzadko stawiana jest trafna diagnoza.
Nieleczone zakażenie chlamydia trachomatis może mieć bardzo poważne następstwa: przewlekłe bóle miednicy małej, nawracające stany zapalne narządu rodnego, krwawienia międzymiesiączkowe, ból podczas stosunków płciowych czy też śluzowo-ropne upławy i inne.
Leczenie konwencjonalne zakażeń chlamydialnych polega przede wszystkim na podawaniu antybiotyków. Leczenie naturalne takie same jak dla rzęsistka, aby pokonać chlamydię pokonaj rzęsistka – inkubatora chlamydii. Profilaktyka w zakażeniu Coraz wcześniejszy wiek rozpoczęcia życia seksualnego przez młodzież oraz nie w pełni wykształcony układ odpornościowy w tej grupie osób sprzyja szerzeniu się zakażeń chlamydialnych. Ograniczenie ilości partnerów seksualnych, jak również odpowiednie zabezpieczenie w postaci prezerwatywy znacznie ogranicza ryzyko zakażenia „podstępną” chlamydią. W przypadku nawet najmniejszego podejrzenia zakażenia wykonanie odpowiednich testów na obecność drobnoustroju jest bardzo ważne. Ma to istotne znaczenie nie tylko ze względu na to, iż osoby nieświadome zakażenia przyczyniają się do przenoszenia go na swoich partnerów seksualnych, ale również, w przypadku kobiet ciężarnych, na swoje dzieci. Przebycie zakażenia nie powoduję uodpornienia na tę chorobę. Pomimo, że zakażenie chlamydia trachomatis uznawane jest za chorobę przenoszoną drogą płciową nie oznacza to, iż objawy chorobowe mogą pojawić się wyłącznie w obrębie narządu płciowego. Poprzez rozprzestrzenianie się bakterii możliwe jest ich wtargnięcie w różne narządy. Mogą one tam przebywać przez wiele lat i dawać odległe objawy, które bardzo często zostają przeoczone. Chlamydie mogą powodować bóle i zapalenia stawów, zmiany w układzie nerwowym, spadek odporności, różnego rodzaju schorzenia naczyń jak również astmę czy skłonności alergiczne.
Rozprzestrzenienie się zakażenia może również być przyczyną zapalenia okołowątrobowego objawiającego się bólami brzucha, które najczęściej są kojarzone z zapaleniem pęcherzyka żółciowego lub trzustki.
Liczba rozpoznawanych zakażeń chlamydia trachomatis z roku na rok znacznie wzrasta. Jest to wynik nie tyle rozprzestrzeniania się choroby, ale również coraz nowocześniejszych metod wykrywalności drobnoustroju, jak również lepszego dostępu do testów diagnostycznych.
Chlamydia wykrywane są:
* W hodowli komórkowej – czułość wynosi około 80%, Czasami uzyskuje się fałszywie ujemne wyniki badania, co jest spowodowane obumarciem komórek w czasie transportu. Wymaga niskiej temperatury transportu.
* Metodami immunofluorescencji bezpośredniej (DFA) – czułość wynosi około 80%. Materiał utrwalony na szkiełku podstawowym ogląda się pod mikroskopem.
* Metodą immunoenzymatyczną (EIA) – czułość wynosi około 90%. Do badania wykorzystuje się specjalny aparat zwany spektrofotometrem
* Na podstawie testów enzymatycznych – charakteryzują się niską czułością jednak mogą być wykonywane bezpośrednio w gabinecie lekarskim za pomocą testów płytkowych
* Metodami opartymi na wykrywaniu DNA (PCR, LCR) – czułość wynosi do 98%, wykonywane z wymazu z szyjki macicy lub przedsionka pochwy, albo próbki moczu.
Rzęsistek, lamblie i inne:
Środki likwidacyjne:
– Rzepik i nalewka z Jeżówki (Echinacea)
– Amerykanie polecają nadtlenek wodoru (WU), kurkumę i olejek z drzewa herbacianego.
Stwierdzono skuteczność przy podawaniu MSM (siarki) (na lamblie również)
==Ze strony www MSM Miracle: „Pasożyty”
Jednym z najbardziej zdumiewających odkryć w MSM są jego przeciw pasożytnicze działania przeciwko Giardia lamblia, rzęsistkom, glistom, nicieniom, owsikom i innym pasożytom jelitowym (5). Badania na zwierzętach, myszach laboratoryjnych, które miały owsiki stwierdzone przez badanie kału. Dostawały jedzenie handlowe i wodę pitną, zawierające po 2% MSM wagowo. Po 17 dniach, badanie kału wskazało, że odchody były wolne od robaków i jaj. Poziom we krwi MSM u jednego badanego zwierzęcia przekroczył 30 ppm, lub mg / kg (3). W badaniach na ludziach, człowiek z potwierdzonymi Giardia lamblia, najwyraźniej pobranymi z zanieczyszczonej wody w prymitywnym obszarze. Dawano mu MSM 500 mg trzy razy dziennie przez 14 dni. W ósmym dniu był wolny od objawów, a dwie próbki kału zebrane tydzień później był wolne od tych organizmów (3). W innym badaniu, rzęsistek pochwowy pomyślnie usunięto przy doustnej dawce 1 g MSM codziennie i miejscowym zastosowaniu 5% wodnego roztworu MSM przez jeden tydzień (3).
Główna przeciwpasożytnicza właściwość MSM jest prawdopodobnie spowodowana przez jego zdolność do wiązania się z błoną śluzową i stanowienia naturalnej blokady między nosicielami i pasożytami. To tak jakby MSM pokrywał powłoką błonę śluzową, która dla pasożytów staje się nieprzenikniona i nie mogą się przyczepić. Nie mogące się uczepić, pasożyty są po prostu usuwane z ciała (5, 9). Badania in vitro wykazały, antygrzybiczne, przeciwpasożytnicze i antybakteryjne działania różnych stężeń MSM. Stężenie MSM 1 mg / ml i mniejsze nie wykazały znaczącego hamowania Giardia lamblia. Jednak przy 20 mg / ml, to stężenie było silnie hamujące, a stężenia powyżej 40 mg / ml szybko zabijały te organizmy.
Według dr Herschler, można bezpiecznie podawać do 1-2 gram MSM na kg masy ciała na dzień.
Budując w ten sposób bezpiecznie tolerowany poziom MSM we krwi do 4000 ppm (mg / kg), i ten poziom jest wysoce toksyczny dla wielu infekujących organizmów, a jest nieszkodliwy dla przyjmującego (3) “.==
Też się napinam jak struna i kusze wahadła, i próbuję się już nie bać, a jednak boję się stale…
Dziękuję za ten wpis, daje do myślenia.
Uświadamiając sobie, że jestem odpowiedzialna za kogoś, siebie, za opiekę nad kimś oraz sobą (jakby były nas dwie w jednym opakowaniu, ta zewnętrzna i ta wewnętrzna), czując własną potęgę, panowanie nad sytuacją, nad życiem, nad rozwojem wydarzeń, a także czekając na to, co wydarzyć się ma ciekawego, zawsze ciekawego, analogowo jak w wesołym miasteczku, na karuzeli, na strzelnicy, wiedząc, że znów nauczę się czegoś nowego i poczuję dreszczyk emocji i radość, wypełniając różne zadania z poczuciem zaopiekowania się i władzy nad sytuacją, kiedy tylko ja mogę to zrobić, zapewnić sobie dobro, zdecydować i zarządzić, przypieczętować, co teraz mam zrobić i co wydarzy się wkrótce, sprawiamy, że dzielimy się z sobą miłością, uważnością, wzmacniając stale swą potęgę przestajemy się bać. Siebie i życia, innych ludzi i sytuacji, jakie stwarzają, wchodzenia w ich życie, w relacje z nimi. Strachu nie trzeba pokonywać, zabijać, przeszywać włócznią, walczyć przeciwko niemu. Potęga własnego istnienia, panowanie nad uczuciami, odwaga decydowania rozpraszają strach, lęk o życie, o przyszłość. Wziąć siebie w opiekę i poczuć, że tylko ja mogę zarządzać swoim życiem.
Pepsi, a czy można „przegrać” szukając własnej drogi? Nie wiem jak to ująć. Na przykład, mam dobrze płatną pracę ale to kompletnie nie moja bajka. Pogoń za kasą i wyścig szczurów. Jestem sobie na razie tutaj ale nie gonię, nie umiem się w to rzucić. Nie wyciskam z tego ile się da tylko powoli, robię, patrzę i obserwuje ale ciągle szukam tej swojej ścieżki. Tylko, że to mi stwarza straszny burdel w głowie bo czuję się między młotem a kowadłem. Nie chcę tak tego rzucić bo dobra kasa, ale w to też się nie rzuce. No i w głowie wojna myśli i gonitwa scenariuszy bo inni sobie super radzą a ja odpuszczam. Ja chyba wolę skromniej ale żeby to była moja droga, tylko najpierw muszę ją znaleźć. I czy właśnie tak szukając nie przegrywam?…
i dobrze, że nie rzucasz, gdy nie masz jeszcze nowej drogi, to byłoby stawianie na ostrzu noża, przyduszanie, siły równoważące wtedy prawie zawsze łupią. Nie ma po co zakładać, że ma być skromnie, czy na bogato, po prostu znajdź swoją ścieżkę, a potem się okaże jakich atrybutów będzie ona dostarczać, czy wymagać
A jak już rzuciłam pracę i nie mam nowej drogi, cofnąć już się nie mogę. A nie chcę żeby te wahadła mnie łupały to co robić w tym czasie szukania żeby obniżać ważność? Jak to robić w czasie zastoju żeby nie piętrzyć potencjałów.
jeśli nie masz po prostu za co żyć, najmij się do jakiejkolwiek pracy, wykonuj ją starannie i w tym czasie rozglądaj się za własnymi drzwiami. Jeśli masz jakieś oszczędności, nie bój się że stopnieją, zacznij ich używać, i już wejdź na swoją drogę, jeśli nie wiesz które to są Twoje drzwi, wejdź przez jakiekolwiek z lekka uchylone i idź trochę tą ścieżką, zatop się w tym i zobacz, jak będzie fajnie, wciągniesz się jest git, jak nie, przeskok na inną linię życia, ale daj sobie trochę czasu na decyzję
zaniedbywanie własnych potrzeb w imię wyimaginowanych celów i ambicji to droga donikąd. Bycie świętą męczennicą, czy zawziętym wojownikiem o swoje racje to to samo. Ale weź tu człowieku się ogarnij w porę i obudź!
Budzisz się najczęściej poniewczasie a i tak z tego wszystkiego nic nie rozumiesz. Zostaje ci poczucie krzywdy, albo żal do siebie, że się bardziej nie starałaś. Wypisz , wymaluj powszechny (no, prawie) schemat działania.
I to przekonanie, że przecież tak szlachetnej osobie wszystko będzie sprzyjać. A potem nie ty korzystasz z owoców swojej ciężkiej pracy.
Dystans i najem to jest to. Tylko wtedy nie kręci cię już kompletnie to, co robisz. A własna droga zarezerwowana jest tylko dla indywidualności. No i weź tu człowieku prosty, niewymyślny się odnaleź!
Kupe przekonan czuc z twojego komenta..i po ci one takie
bogata, dzięki za koment. Masz rację. Tak własnie jest.
Przeczytałam. Idę pomysleć. Wrócę. Na razie mnie zatrzymało
<3
<3
Doslownie odchorowalam ten text. Jest inaczej jakby wyjeto klocek z podstawy piramidy i reszta runela. A i nie mogę myslec. Kazde slowo wydaje sie jakieś takie miałkie. Bo jak opisac cos czego nie mozna opisać
Dziękuję to na pewno. Niesamowicie
<3
Ale fajnie napisałaś, o tym jak jest i jak być może, o ile…;)
O tak!
Wystarczy odpuścić, wyłączyć emocje, jakiś czas temu tak zrobiłam w korpo właśnie: wyłączyłam się ze wszystkich korposzczurzych gierek, obgadywania, rozkminiania kto podwyżkę a kto awans, a kto się obija i jakie to niesprawiedliwe, itp. Przychodziłam do pracy i robiłam swoje, tak jak umiem najlepiej (tak, to najem, ale bardzo lubię tę pracę), wyłączałam się, cała korpo otoczka była gdzieś daleko, zresztą w ogóle o tym nie myślałam, miałam inny zamiar.
Po jakimś czasie zaczęły dziać się cuda: niespodziewany awans, podwyżki, premie, ludzie, którzy byli dla mnie problemem i zatruwali mi życie, gdzieś odeszli na bok, coraz ciekawsze zadania. Ale jak tylko zaczęłam się tym jarać (oo no zrobiłam tak jak Pepsi 'kazała’, jaka jestem zajebista..), to zaczęło wszystko wracać. Ego jest podstępne. Trudno jest wcielić w życie Zelanda (tak na stałe), mieć zamiar, nie rozkminiać, działać bez emocji. Slajdy też nie są łatwe. Lenistwo jest łatwe.
Oj, tak, Mag, masz rację. Lenistwo jest łatwe… A człowiek jednak przeważnie woli iść na łatwiznę, choćby dusza wołała, że ostatecznie na dobre to nie wyjdzie…
I to jest ciekawe, jak napisałaś, co się podziało, kiedy zaczęłaś się jarać efektami. Naprawdę trzeba uważać i zwalać te efekty na Anioła Stróża, jak to Pepsi kiedyś tłumaczyła… Dużo pracy przede mną…
Zrozumienie przychodzi falami. 🙂
A właśnie, ja całkiem rezonuje z Zelandem, ale zdaje sobie sprawę, że stare przekonania są mocno zakorzenione. A jak korzeniły się w tej polskiej średniej klasie w mieszkaniu na trzecim piętrze w bloku na skrzyżowaniu i w szkole i na podwórku gdzie dla hecy malowało się śmietnik świecówkami…
To po studiach wylądowało się na wsi u teściowej (przyszłej niedoszłej jak i jej syn) i uh. Kury gdaczą. Na szczęście nie pieją. Bo te mają nomen omen koguta.
Delikatnie więc pytam, jak potraktować te przekonania co to mam w spadku chcąć nie chcąc, byle im nie stawiając oporu i je wręcz akceptując, ale jednak ich nie mieć, by łatwiej się żyło?
Jak tworzyć nowe przekonania? Ile to trwa? Jaki jest sekretny składnik? Jak się bawić własnym mózgiem?
przekonań nie stwarzaj nowych na Boga, jeszcze się jednych nie pozbyłaś, a już chcesz mieć nowe? Szukaj swojej prawdy, bądź sceptyczna, nie że wierząca, czy dla odmiany niewierząca, bo to jedno i to samo, to cudze przekonania, po prostu szukaj swojej prawdy, nie daj sobie włożyć cudzej jako Twoja. Przekonania są Ci zawsze narzucone przez wahadła, przecież to programy na ego
pepes no ale przeciez to paradoks…wszystko jest tym samym tylko kwestia nomenklatury….ty twoj blog naturalne leczenie oddychanie zaland osho bog budda…twoi „fani” tak samo tworza wahadla…bo przeciez sturktura..poplecznicy…milosc wszystkiego kierunek w nowa religie cos w stylu new age..jak nie masz przekonan to kim czym jestes przeciez to wlasnie one i doswaidczenia i poglasy nas tworza/ksztaltuja…bez tego coz zostanie…milowac wroga? czyli stac sie bezwolnym trybikiem…?marionetka akceptujaca wszystko? zgoda na wszystko? i wdziecznosc za taki los? to daje do myslenia….
oczywiście, Zeland o tym pisze, transerfing to również forma wahadła, mój blog i każdy inny również, podobnie jak zakład pracy, ale na innej zasadzie, dobro nie potrzebuje żarcia energii, mimowolnie tworząc własne wahadło masz szansę, że idziesz na czysto. Gdy postępujesz niekonwencjonalnie, świadomie, wahadła w pewnym momencie Ci odpuszczają, bo one przede wszystkim chcą zachować energię, a nawet w jakiś sposób pomagają Ci, bo nie mają innego wyjścia, żeby się zbytnio nie zmęczyć.
jasne ok…inny aspekt czy ta postawa milosci do wszystkiego i zgody na wszystko to nie jakis kolejny trick manewr w celu oslabienia jednostki czy nawet tlumow …mamienia pieknem dobrem itp…pod plaszczykiem oglupienia i wlasnych korzysci…w koncu kazda religia sekta itp powtarza to samo…istota boga to raczej zbior roznych opisow piekna dobra milosci i takich tam…cos na zasadzie nie bron sie, poddaj sie i rob to co zalecaja…
zgoda na wszystko, to byłoby przekonanie, to zupełnie nie o to chodzi, reagujesz twórczo, nie zawsze nadstawisz drugi policzek, przecież to absurd, wszystko to co radzę jest logiczne. Szukaj własnej prawdy, ale naucz się dostrzegać przekonania, które bierzesz za prawdę. Raz wybierzesz nadstawienie policzka, a innym razem oddasz, nie można mieć żadnych przekonań, ani że to jest zawsze dobre, ani że to jest zawsze złe. Akceptacja to oznacza pogodzenie się z tym,że w tym wcieleniu nie masz nogi. Po prostu jest jak jest, nie musisz się z tego powodu cieszyć, ale nie rwiesz o to szat. Pogodziłaś się,że idziesz przez życie sama, bo zostałaś zdradzona, to Cię uczy, wzmacnia, etc. W tym znaczeniu mówię akceptacja. Brak takiej akceptacji, gdy ktoś już zawsze będzie tylko żył czymś co go zasmuciło, skrzywdziło, to tylko wyrządza sobie krzywdę, to tworzy chaos.
akceptacja ze nie masz nogi? a moze /ja tak mysle/ sprobowac noge miec? w sensie ok czegos nie mam …no nie mam , ale miec chce i ide w tym kierunku…nie mowie ze noga odrosnie…ale to nie koniec swiata i mozna byc szczesliwym…z proteza np…
no właśnie chodzi o to, że niczego nie zrobisz, nie ruszysz ze skrzyżowania, gdy wcześniej nie powiesz „tak” na to co jest. Gdy mówisz „nie” to niesprawiedliwe, inni mają obie nogi, dlaczego to właśnie mnie spotkało, za co, etc etc co często się w takiej sytuacji mówi, to właśnie jest ten brak akceptacji.
moze kiedys…teraz raczej mowie ok no trudno jest tak i teraz zrobie to i to zeby zmienic tule ile moge to co mi nie pasuje
Mam pytanie odnośnie składników Greens&Fruits….Czy coś tam może powodować nadmierne pocenie ? Kupiłam dla córek i obie alarmują, że bardziej się pocą na „postoju nawet”……. może jod ????
nikt jeszcze nie zgłosił podobnej reakcji, nie ma tam l-karnityny, może jest to zbyt duży strzał odżywczy, a w jakim wieku są córki?
Stare Baby…26 i 34…
już się zmartwiłam, że młodsze dzieciaczki się pocą <3
Czy d3k2 zamiast ssac mozna polknac?
może, ale wtedy coś tłustego no Omega 3, bo już nie będzie się wchłaniało z receptorów podjęzykowych tylko normalnie jak każda tabletka
Wyjaśniłabyś trochę dokładniej te całe wahadła, a szczególniej kwestie podwózki? „Gdy wiesz pewne rzeczy możesz bardzo świadomie omijać te wahadła, a nawet możesz je wykorzystywać do podwózki.” (pozwolilam sobie zacytować z innego twojego wpisu)
Rozkminiam od jakiegoś czasu i nie mogę załapać o co kaman z tą podwózką.
Wahadła potrzebują popleczników, albo wrogów, i to bardzo, bo bez struktur popleczników, albo wrogów nie są w stanie żywić się tymi ludzkimi emocjami. Dlatego albo się podlizują, albo prowokują do reakcji negatywnych. Na etapie, gdy się podlizują możesz skorzystać z podwózki, na przykład pojechać na obóz integracyjny z korporacji i nauczyć się jeździć na nartach, zdobyć pasję, cokolwiek. Gdy zaczynasz mówić „tak” życiu, nie negujesz dla zasady, bo masz wiecznie negujące ego, życie zaczyna coraz lepiej wyglądać.
A czy człowiek (jego charakter/sposób bycia) może być uosobieniem wahadła?
nie, taki po prostu jest wampirem energetycznym 🙂
A czy człowiek (jego charakter/sposób bycia) może być uosobieniem wahadła?
nie, wahadła tworzą się na naturalnych strukturach złożonych, grupy ludzi wyznających podobne idee, religie, mrowisko, gangi, korporacje, stronnictwa polityczne, organizacja meczów igrzysk, koncertów
dziekuje
sorki za spam, zdublowało mi się <3
<3
I taki komć…
Pewność z jaką wypowiadasz się w tematach związanych z odżywianiem rozumiem. Natomiast to wykrzykiwanie haseł, ktore dają tym biednym ludzią nadzieję na to, że istnieje jakiekolwiek prawo, które mówi o tym, że mamy dostawac to czego chcemy… Wygląda to jak każda religia. Jest nagroda, jest kara. Tylko przestań się bać i pozbądź poglądów. I kochaj innych, czy coś tam. A odczujesz ulgę. A wreszcie, po poworcie do domu, wreszcie, rozbierając się wieczorem, nie będziesz omijała swojego własnego odbicia w lustrze. Tylko przestań się bać! No, już! Przestań. Przestań… Przestań! Bo inaczej…
Pepsi, jesteś atrakcyjną, utalentowaną językowo fenomenalną biznesmenką. Poszczęściło Ci się. Pewnie też ciężko na to pracowałaś. Pewnie bardzo ciężko. Nie uważasz, że sciemnianie tym biednym ludziom jest trochę kiepskie? Chociaż, może nie jest… Ludzie są głodni takich porad, inaczej instytucja kołcza, czy religii przestałaby istnieć.
Przecież nie można im powiedzieć, że owszem, pojęcie etropii jest realne, ale na Boga, nie odnosi się do tego, czy Krysia znajdzie pracę marzeń. Bo dlaczego miałoby tak być? Dlaczego celem czymiś poza naszym własnym miało by być nasze personale szczęście? A jak ktoś jest szczęśliwy, kiedy gwałci? Albo poniża innych? Żadna istota na tym świecie, żadne zwierzę, żadna roślina, nie dostaje tego, co chce, mimo, że zapewne zarówno rośliny i zwierzęta są bliższe niebojącemu się i wyzbytemu przekonań ideałowi. Dlaczego fakt iż każdy z może uzyskać o czym sobie zamarzy, dzięki temu poczuje się dobrze, a to spowoduje, że będzie dobry dla innych, ma jakieś znaczenie? Jakie to ma znaczenie dla Wszechświata? Po co kiałoby tak być?
Ale przecież możesz to zbadać na sobie, zanim co. A właściwie już badasz. Czy Twoje własne hasła/religie/motta zakorzenione w głowie/przekonania nie pokazują Ci takiego świata jak one same? Widzisz to, tą częścią siebie, która potrafi przystanąć i zobaczyć, jakkolwiek by jej nie nazywano? A teraz – próbowałaś inaczej? Chociaż jeden dzień z innym myśleniem, bo od tego wszystko się zaczyna. Jedna godzina, jeden kwadrans? Odczepić się od tego, co siedzi w głowie tak bardzo schematycznie powielane przez x lat Twojego życia. Pomyśleć inaczej i robić to częściej i częściej i co? Będzie jakaś zmiana w świecie z tego? Stanie się Twoją nową prawdą (nie religią, co to to nie). Jeśli pamiętasz swoje poprzednie wcielenia jako roślina i zwierzę i mówisz to z doświadczenia , że żadna z powyższych niiiigdy nie ma tego, co chce, co więcej żadna istota, hmmm. To ciekawe 😀 kochać kogoś to pragnąc jego szczęścia. Być szczęśliwym kiedy się gwałci albo poniża? Trzeba być jakimś psycholem skrzywionym wtedy, no sory. Normalni ludzie nie gwałcą bo im miło, a może być im miło z powodu poniżania kogoś bo mają ego wywalone w kosmos i są jak kukiełki – czy brzmi to jak wielkie szczęście? No to w końcu przejmujemy się swoim personalnym szczęściem czy szczęściem Wszechświata?
Wszystkiego wymarzonego Ci życzę ??
Chciałam napisać coś podobnego, za mnie napisała Kózka : ) Ferrera możesz przecież testować w praktyce, czy to, o czym pisze pepsi, jest tylko naiwną teorią dla zagubionych Krystyn, czy rzeczywiście jest pewną zasadą, która działa.
Teraz polecę z poziomu ego i napiszę, że z Twojego komenta wyziera sporo niezrozumienia. Szczególnie na końcu- „Dlaczego fakt iż każdy z może uzyskać o czym sobie zamarzy, dzięki temu poczuje się dobrze, a to spowoduje, że będzie dobry dla innych, ma jakieś znaczenie? Jakie to ma znaczenie dla Wszechświata? Po co kiałoby tak być?” Odwracasz kota ogonem, wydaje Ci się, że ktoś poczuje się dobrze, bo uzyska coś (z zewnątrz), o czym sobie zamarzy, a w rzeczywistości jest całkiem odwrotnie. Szczęście i równowagę trzeba najpierw odnaleźć w sobie, wtedy Twoje zmysły uczą się odbierać świat w określony sposób, i wiodą Cię Twoją drogą, ku Twojemu celowi. Wtedy jesteś jak ten ptak, który wraca na wiosnę z ciepłych krajów, podróż może trwać długo, lecz wewnętrzna nawigacja doprowadza do mety.
Zauważyłam, że jeśli ktoś czyta Zelanda, Osho, Tolle jedynie analizując samym logicznym umysłem, nic z tego nie będzie. Może czytać sto razy, i trybik nie zaskoczy ; ) Musi mieć otwarty umysł i serce. Wtedy czujesz w sobie, czy coś jest prawdą, czy nie. Czasami nawet pojawia się dreszcz, olśnienie, takie odczucie, pewność, że tak po prostu jest. I później w życiu to się sprawdza, Wszechświat daje Ci potwierdzenia. Dajesz potrzebującemu 50 gr i rozkminiasz, że może niepotrzebnie, bo może pójdzie się napić i wtedy świadomie mówisz sobie, że jest ok poszło, nie rozkminiaj. A za kilka dni dostajesz od kogoś 50 zł w prezencie.
Używasz etykiet typu „biedni ludzie” w kontrze do nich stawiasz przebiegłą biznesmenkę Pepsi, która wycwaniła się i pisze głupoty tym biednym ludziom, żeby sobie swój sukces osiągnąć. Nie wiem, czy czytałaś/łeś, o tym, w jakim stanie była Pepsi przed swoją przemianą. W jakim stanie psychicznym i fizycznym była. Wykorzystała to jako stopień do wzrastania. To nigdy nie jest tak, że osoby sukcesu, są w czepku urodzone i wszystko idzie im jak po maśle. Ludzie chcą wierzyć, że sukces spadł na nich z nieba, że oni tak, ale ja już nie, bo nie jestem wybrańcem losu. A za każdym sukcesem stoi po prostu zrozumienie zasad gry, także po wyciągnięciu odpowiednich wniosków z porażek.
Poza tym zwróć uwagę, że Twoje ego stosuje taki fajny zabieg, żeby oddalić Cię od rzeczywistego zrozumienia. To ja jestem racjonalna/ny- nie będę jakąś naiwną Krystyną, co to rozpromienia się, czytając z palca wyssane wpisy Pepsi : ) Po co się zajmujesz tym, czego głodni są ludzie? Zajmij się tym, czego sam jesteś głodny, bo może akurat jeszcze nie wiesz?
Na tym skończę mój przydługi komentarz, małomównej introwertyczki, bo mogłabym pisać jeszcze : D
Pozdro dla wszystkich : )
Bardzo trafne spostrzeżenia, pozdro 🙂
Najbardziej dzisiaj trafia do mnie cel zalogowania się tutaj. Mam się rozwijać i zbierać doświadczenia poprzez obniżanie entropii, czyli strachu. Nie nakazywać sobie doskonałości, bo to byłoby sprzeczne z tym po co tutaj jestem. Przecież doskonałość nie musi się doskonalić! Nie muszę też być naśladowcą, bo nie o to chodzi. Duża ulga i zgoda na siebie
dokładnie tak, jesteśmy wędrowcami, gośćmi,
Ferrero moim zdaniem nie jest to dobre żądanie, żebym nie mówiła Krysi o pewnych sprawach. Napisz może w tej intencji do Zelanda (fizyk kwantowy i transerfista) , Tollego (żyje w teraz), Campbella (fizyk kwantowy i specjalista od transcendencji:)), Osho (coś jak oświecony Budda) już nie żyje, więc do niego odradzam pisać.
A na margi, nigdy nie pracowałam ciężko, ponieważ jestem w pasji, czego i Tobie życzę, nie mówiąc o Krysi. Z miłością.
Do Ani 26
Ginekolog długo nie mogła mi wyleczyć nadżerki szyjki macicy. Dopiero pomogły mi czopki propolisowe za 12 zł kupione w aptece. Poradziła mi te czopki znajoma, której z kolei poradziła zielarka. Sama lekarka nie mogła się potem nadziwić jaki to efekt ogromny i natychmiastowy dało, w przeciwieństwie do jej drogich antybiotyków w ampułkach, którymi tam myziała 🙂 (+ oczywiście koszt wizyt).
Co oznacza oddać się w najem?
to jest termin z Tollego, też Zeland używa tego sformuowania, chodzi o to, że gdy pracujesz u kogoś, bo potrzebujesz pensji, ale niekoniecznie czujesz, że to jest to co chcesz robić, że to jest Twoja droga, wykonujesz pracę jak najlepiej potrafisz, ale nie oddajesz swojego serca. Coś w tym guście.