Poniekąd przyłapałam i zaczęłam drążyć, to się przyznał..
Podobno ważono ludzi tuż przed i tuż po śmierci, ale kto tego dowiedzie, i w ogóle jak to mogło wyglądać? Dlatego nawijam, że to teoria, która nie jest w żaden sposób pewna, i nie dałbym sobie za nią obciąć małego palca, ani nawet bokobrodów, to jednak wygląda na to, że mamy historyczne (nie mylić z histerycznymi) dowody jakoby naszą świadomość można było transferować z jednej osoby do drugiej, czy też między wymiarami.
Zanim jednak do tego przejdziemy, zacznijmy od sugestywnej pozycji rodem z Hollywood. W filmie „Między piekłem a niebem” z 1988 roku, charakter odgrywany przez Robina Williamsa umiera i radośnie wędruje przez miejsce wyglądające jak tworzone przez jego żonę malunki. Film bardzo obrazowo pokazuje, że Williams jest w swoim własnym ciele KA (termin ten za moment wyjaśnię). Jego żona przeżywa podobne, negatywne doznanie pozornego piekła, oparte na jej doświadczeniu samobójstwa. Przechodzi ona przez wrota sennego świata halucynacji, z którego nie może uciec, także przez wzgląd na jej ciało KA.
W mitologii egipskiej KA to coś na kształt ducha. Starożytni wierzyli, że świadomość oddziela się od ciała fizycznego w momencie śmierci. Życie, przez które przechodzimy fizycznie, powtarzamy kolejne razy w stanie KA, z całą swoją wiedzą, ignorancją, błędami, triumfami, utraconymi miłościami i zdobytymi przyjaciółmi. Janet Cunningham, badaczka staroegipskich rytuałów pisze: „Istnieje coraz popularniejszy pogląd, że Wielka Piramida Cheopsa znajdowała się w miejscu gdzie dochodziło do najwyższej inicjacji. Brunton, którego doświadczenia w wielkiej piramidzie potwierdzają słowa wielu ezoterycznych pisarzy, mówi, że na początku jest terror, niepewność, poszukiwanie i ciemność (…). Według Bruntona doświadczenie te poprzedza cudowne, święte światło. W Egipskiej Księdze Umarłych można przeczytać: Idę do Ozyrysa. Jestem Jednym z Ozyrysem. Jestem Ozyrysem. Daje to wsparcie teorii prowadzenia wtajemniczonego, aby stał się bogiem żyjącym wiecznie z innymi bogami. Staje się jasnym, że jeśli ktoś postrzega te pisma jako wskazówki dla wtajemniczonego, a także wskazówki dla zmarłego po śmierci, czytelnik jest zachęcany, aby stać się Jednym ze zmartwychwstałym bogiem, Ozyrysem.” Ozyrys, gdyby kto nie wiedział, to egipski bóg śmierci. Ale łotewer, nie w tym rzecz. Pośród wielu teorii dotyczących przeznaczenia piramid, niektóre sugerują, że powstały one jako środek transferu KA od jednego faraona lub króla do drugiego, gdy ten odchodził z ziemskiego padołu.
BA, czyli dusza, nigdy nie umiera, ale reinkarnuje się by móc rozwijać swoją świadomość. Czasem obrazowano BA jako ludzką głowę z ptasimi skrzydłami. KA to natomiast część świadomości, która nawet po śmierci zostaje na ziemi. Taka sobie energia po kimś. W hieroglifach reprezentowały ją dwa wyciągnięte ramiona sięgające nieba. KA, czyli duch, jest częścią człowieka, która może żyć wędrując pomiędzy iluzorycznymi tworami umysłu takimi, jakich byliśmy świadkami chociażby oglądając wspomniane „Między piekłem a niebem”. Egipcjanie zrozumieli jednak również, że KA i BA były bardzo ze sobą powiązane. Istniały konkretne praktyki, przeprowadzane w oparciu o zrozumienie ich fizycznych i niefizycznych wymiarów przestrzeni i czasu.
Jednym z powodów, dla których groby faraonów wypełniano biżuterią, jedzeniem i innymi osobistymi przedmiotami był fakt, że Egipcjanie wierzyli w to, że KA przeniesie do następnego życia fizyczne przedmioty niezbędne do funkcjonowania, o ile tylko te będą nadawać się do użycia. Wyjaśnia to także dlaczego medium może po prostu obejrzeć czyjeś ubranie lub osobisty przedmiot by lepiej zrozumieć osobę, której nawet nie zna. To wykorzystanie energii KA. KA i BA miały być zresztą obie transferowane do ciała nowego króla w momencie śmierci poprzedniego. W ten sposób przekazywano wiedzę poprzedniego władcy. Jedną z części tego procesu była mumifikacja, bo uważano, że KA może przetrwać jeśli spowolni się odpowiednio proces rozkładu ciała.
Pojawiła się w pewnym popularnym serialu „Black Mirror” technologia pozwalająca umieścić świadomość w oprogramowaniu komputerowym zapewniając jej tym samym wieczne życie w świecie pikseli. Można było też przenieść świadomość do innej osoby aby ta mogła mieć do niej wgląd. Jak widać, nie jest to jednak wizja nowej rozwijającej się technologii, ale ślad po tym, co już było. Kwestia nieśmiertelności istnieje tak długo jak gatunek ludzki (i gatunki pozaludzkie). Pytanie tylko czego jeszcze nie wiemy? Źródła: 1
Z tą myślą zostawiam Ciebie ja,
Twój Horry Porttier.
Powiązane artykuły
Komentarze
Nie tylko Egipcjanie używali kwantowego transferu świadomości. Robili to już na Atlantydzie, a wcześniej na Lemurii. Teraz to kwestia czasu (max dwa pokolenia) jak dojdzie do konstrukcji maszyny, która bada kwantową energię oraz operuje nią pomiędzy ludzkimi świadomościami.
a zaczęło się to bodajże od 2013 roku, po magnetycznym wyrównaniu galaktyki i teraz tylko czekać, aż skutki tego wyrównania dostroją się, zespolą się z wzajemnością z naszymi aktualnymi gęstościami.
A ja bym chciala wiedziec co robic jak juz umrę na tym swiecie. Jakie będę miec sciezki do wyboru. Nie chcialabym tak, jak pewna osoba umierajaca przy mnie, bronic się przed istotą (dla nas niewidoczną) ktora ciągnęła ją za ramiona w stronę ściany. …
w jaki sposób umarła ta osoba, na co?
Szacun, Horry, ale ja to jestem taki bardziej homo sensualis niż homo sapiens. Po co wiedzieć, czy nie wystarczy poczuć ?
Jakiś czas temu trafiłem na terapię do kolejnej, hm. mądrej ( doktorat ) pani psicholog. Pomijam fakt, że nie wiedziała kto to Cioran, no ale pewnie tego nie przerabiali. Oczywiście szpanując wiedzą próbowała mnie zaszufladkować. Powiedziałem
jej, że choćby przeczytała wszystkie książki opisujące smak i zapach jabłka to i tak będzie głupsza ode mnie. Ja po prostu zrywam jabłuszko, zjadam je i wszystko wiem.
Jeszcze dowcip :
Słonecznym rankiem, przez krakowski rynek dziarsko kroczy pań profesor, uroczy staruszek.
Za nim zapierdala asystent. W jednej ręce laptop,
w drugiej teczka pełna konspektów, z plecaka wystają tuby z wykresami. Profesor zatrzymuje się
by pozdrowić kwiaciarni. Zasapany asystent korzysta z chwili i mówi z podziwem.
– Pań profesor to wszystko ma w małym paluszki…
Na to profesor z dobrotliwym uśmiechem…
– W paluszki ? Młody człowieku, ja mam to wszystko w dupie.
Czego sobie życzę. ☯️
Jabłko kradnę ! 🙂 parskłam śmiechem 🙂 cały sens życia w tych kilku zdaniach <3
Ja ciebie też..?
Ej, świetny tekst Horry.. Mnie się wydaje, że moje KA pewnej nocy około 22go mojego roku życia wyskoczyło z ucha i próbowało uciec jaknajdalej stąd ale trzyma je na smyczy chyba Nasze BA i ni hu hu mu się to nie uda…
Temat szamanizmu u mnie poszedl w od stawkę na parę lat po tym jak przeczytałam *Biegnącą z wilkami”… Tak bardzo się wtedy jednej z baśni wystraszylam… Teraz wraca ze zdwojoną siła, z blogiem Pepsi i jej 4ma szklankami, z używaniem wreszcie ziół i przypraw nazbyt wielu żeby zdążyć poczuć co które mi I duchom wokół robią…. Co robią światu fizycznemu a co astralnemu… Ale tak już mam, że wpadam że skrajności w skrajności, a w najbliższy weekend wybieram się na Babią po 18tu latach… Tymczasem wczoraj ponad 2h w ogrodzie botanicznym I pstrykanie zdion I myślenie ile duszkow przyrody tym wystraszylam… Ale stadko kaczuszek prowadzonych przez mamę do stawu było niezapomnianym widokiem piękniejszym od tych wszystkich kwiatów…
o! widzę, że książka jest już znana ;D moja odkrywcza księga natchnień
Biegnąca z wilkami ? Tez swego czasu zaginelam w akcji czytając ja. Od jakiegos czasu chodzi mi po głowie, żeby do niej wrocic, to ze o niej tu przeczytałam to chyba jakis znak 🙂
znak 🙂 znaczymy drogę symbolami, śladami stóp, natchnieniem, doświadczeniem, świadomością, drogowskazami bez instrukcji, którą trzeba samemu odczytać, a nuż ktoś też tędy pójdzie, to wtenczas je odnajdzie i weźmie ze sobą i znów coś za sobą pozostawi dla innych, następnych wędrowców i wojowników światła
Och Niki, jak pięknie napisane 🙂 czytałam ja w trudnym momencie mojego zycia. Dzis jestem innym człowiekiem w dążeniu do świadomości i czuje, ze odnalazlabym w niej inne znaczenia, tresci, symbole. W ogole czuje, ze odnalazlabymw niej duzo wiecej. Wtedy, na początku mojej drogi budzenia sie, ta książka była ledwo dotykaniem sfery, ktora dopiero ledwo podejrzewałam o istnienie 🙂 ale była dotykaniem czucia, ze istnieje 🙂 i te momenty były naprawde piekne. A Oswobodzenie Silnej Kobiety znasz?
Wiolek, nie czytałam, z recenzji dowiaduję się, że Oswobodzenie jest książką poetycką na tle religijnym (któż w Meksyku mógłby żyć bez religii) taką najbardziej osobistą tej autorki, zupełnie inną niż naukowo napisana Biegnąca od strony antropologiczno-kulturowym, a ja nie jestem wierząca (w moim odczuciu wyznawanie religii nie oswobadza i nie czyni silnym) i co prawda nie zachwycę się Maryją (ta postać fikcyjna wpisuje się w archetyp tzw. Wielkiej Matki, który odkrywamy również w mitologiach wszelakich, podobnie archetyp Starego Mędrca), ale dla samych barwnych opowieści w niej zawartych zapewne też sięgnę. Póki co dużo czasu zajmie mi czytanie Biegnącej, czytam powoli 😉 fragmentami
przez Was też ją ściągłam…. 🙂
Dla tych co jeszcze nie poznali…
…
A co to za książki na nielegalu? 🙂 🙂 Tytuł jest na tyle ogólnodostępny, że nie trzeba szukać go na lewo. Buźka. :*
Jeju, myślę o tej książce niemal z rozrzewnieniem! Trafiłam na nią bardzo wcześnie i zmieniła ona totalnie kierunek wektorów moich nastoletnich poruszeń, chociaż teraz czyta mi się ją zupełnie inaczej. Inne teksty Estes aż tak mnie nie poruszyły, jakby nie ta energia. Oswobodzenie Silnej Kobiety na przykład czytało mi się opornie, ale The Faithful Gardener (nie ma chyba polskiego tłumaczenia) chociaż aż tak nie poruszało, to było świetną lekturą.
Przez Oswobodzenie przebrnęłam z trudem. Owszem, sa barwne opowieści, moze i w jakis sposob urzeka ten duchowy świat ( chyba taki troche bajkowy ) no ale wlasnie… Ja sie z tym nie potrafie połączyć, nie moja filozofia:)
😀 Biegnąca jest ok. Ale z Oswobodzeniem to juz inna historia. Dokładnie tak jak pisze Niki, mocno osadzona w religii katolickiej, miałam trudności z przebrnieciem.
Zastanawiam się odkąd powstał internet co to za blogi na nielegalu Ulriko i co na to wydawcy?
Treści warte propagowania należy propagować… I czy odpłatnie czy bez ponoszenia kosztów z nich czerpac… I związku z tym proszę o odblokowanie całej treści mojego wcześniejszego komentarza…
Blogi nie są na nielegalu, ktoś opłaca serwery, często za grube pieniądze. Nawet jak możesz otworzyć mini bloga na darmowej platformie, darmowe konto na instagramie, facebooku, etc. to ktoś za to płaci, na przykład po to żeby móc zarabiać na tym w inny sposób (albo nie). Tłumacząc matriksowo – żeby postawić dom musisz kupić najpierw działkę (co jest w gruncie rzeczy przykre).
Jeśli ktoś korzysta z czyichś treści i publikuje je nie podając źródła czy choćby autora, co w internecie zdarza się często, to jest to nieładne. Dlatego między innymi masz pod każdym artykułem na blogu źródła, w tekstach naukowych bibliografię etc.
Wiele rzeczy jest społecznie akceptowalnych a mimo wszystko nieładnych.
Natomiast publikowanie książek, które nie mają darmowych licencji i które są źródłem utrzymania całej linii ludzi (nie będę wdawać się w szczegóły całego łańcucha od sprzedawcy w księgarni po autora), jest energetycznie beznadziejne, a matriksowo także nielegalne. I mówię to jako były pracownik wydawnictwa i ktoś obcykany w temacie.
Wiadomo, nie bądźmy sobie wilkami, inaczej jest z treściami, do których nie ma łatwego dostępu. Na przykład książka, której nie ma w sprzedaży i jest tylko w kilku bibliotekach w kraju, albo film, który jest bezpłatny na legalnej platformie w necie, muzyka, unikatowe materiały naukowe i tak dalej. Moc internetu jest pod tym względem super, bo znajdziesz absolutnie wszystko. Ale Biegnąca z Wilkami to jest książka, która jest dostępna w każdej księgarni, w formie e-booka, w taniej książce, a jak ktoś nie ma tych 20 czy 30 złotych, to w prawie każdej miejskiej bibliotece. A jak ktoś z czytelników będzie chciał ją przeczytać i nigdzie jej nie znajdzie, to ja nawet chętnie pożyczę swoją i sama wyślę. 🙂