buaaaa lovciam
Ciekawe, czy będziesz to lubić, bo właśnie rozpoczynam cykl ćwiczeń gimnastycznych do wykonania (przez yyy… Ciebie). No dobrze, żarty na bok, nie gimnastycznych, tylko duchowych.
Jeśli natomiast cele są sprzeczne z celami innych ludzi, wygrywa wypadkowa. Dlatego ZAWSZE warto mieć cele SPRAWIEDLIWE.
Czy w takim razie Twój obraz rzeczywistości może być taki jaki chcesz, gdy wszyscy ciągną kołdrę w swoją stronę? Okazuje się, że tak, że powyższe dyrektywy, nie wykluczają się, i wszystkie są prawdziwe. Bowiem to, co jest na zewnątrz Ciebie, to jakby też Ty, ale wypchana na zewnątrz.
Jest tylko pytanie:
Chociaż na płaszczyźnie matriksowej należy zapisać się na wyścig szczurów, bo wszystkiego czego ludzie chcą, jest zdecydowanie i o wiele za mało.
To na poziomie transcendentnym Wszechświat ma dla Ciebie WSZYSTKO co chcesz sobie wziąć.
Czy dusza może aż tak domagać się swojego?
Czy to ona, czy jednak ego, gdy czuję tak silnie, że potrzebuję się odciąć od rodziny i znajomych? Kocham ich, ale ich przekonania i opinie o tym, co chcę, spychają mnie tak bardzo w dół.
Wiem co mnie zapala, czego pragnę, mimo, że jest to sprzeczne z ogólną normą i dla otoczenia na tyle dziwne, że łatwiej będzie robić mi to chyba pod pseudonimem.
Dusza nie krzyczy, mówi spokojnie i cicho, tak, lub nie. Dusza po prostu wie, dlatego nigdy nie mówi może, maybe or perhaps.
Mieszasz łyżeczkę kolagenu (polecam Kolagen Peptan F TiB)
Z łyżeczką proszku zielonej herbaty matcha (polecam Matcha This is BIO),
A następnie zalewasz dobrym mlekiem roślinnym, np migdałowym.
Migdałowe mleko łatwo zrobisz sama*DIY. Polecam użyć migdałów This is BIO!
Ego ma za to zawsze dużo wątpliwości do przekazania, ciągłe miotanie się, niezadowolenie.
A kiedy totalnie odbiega od tego czego chce dusza, ona po prostu usuwa się w cień i już jej wcale nie słyszysz.
Na szczęście jest bardzo proste do rozpoznania, bo to jest zawsze to coś, co jest niezadowolone, ma wolty, co nie pozwala na luzie cieszyć się chwilą. Ego ostatecznie zawsze jest na NIE.
Przekonania są już znacznie trudniejsze do demaskacji, bo prawie wszyscy biorą je za własną prawdę. Jednak przekonania ZAWSZE są cudzym, lub własnym narzuconym Tobie programem.
Wahadła narzucając swoje programy, mówią, aby postępować tak jak one. Ale Ty zastąp te programy i postępuj po swojemu, tak jak czujesz, tak jak chcesz. Ale daj też takie samo prawo innym. Nie tykaj się krytycznie innych ludzi.
Myśl co Ty zrobisz, i to rób, ale nie myśl w kontekście, że jesteś inna, lepsza, gorsza, bardziej głęboka, czy płytka niż inni, w tym Tobie najbliżsi.
Jeśli tak postąpisz, w jednej chwili rozwiążesz szereg problemów, a przede wszystkim związanych z poczuciem winy. To dopiero pozwoli Ci odnaleźć własną drogę.
Zazwyczaj ego zajmuje się negatywnymi sprawami, oceniając Quasimodo za jego szpetny wygląd. Zagłuszając myśli o jego (Quasimodo) wielkim sercu.
I gdzie ta droga prowadzi?
Z pewnością nie do Twojego celu, tylko do celu wahadła destrukcji. To nie jest Twoja droga. To nie są Twoje drzwi. Zrób co chcesz, ale nie rozkminiaj jakie to będzie dla Twojego otoczenia, bo będzie dokładnie takie jak myślisz. To Ty tworzysz swoją rzeczywistość.
Wiara to wahadło, rodzaj agitacji, następnie stajesz się przekonana, że coś możesz mieć, lub nigdy, bo nie zasługujesz.
Albo w Twojej rodzinie nikt tak nie postąpił, albo, że to się zdarza tylko w baśniach, a w realu duży hajs się wygrywa, dziedziczy, lub kradnie.
Tylko, że nie rozumiesz, że NIE ŻYJEMY W REALU, że to jest wirtualna gra.
Ale gdy przestajesz odczuwać dyskomfort duchowy (podświadomość zostaje przekonana) w związku z tym, że po prostu możesz mieć to, czego chcesz, wówczas wiara sama zamienia się w wiedzę. Po prostu to wiesz, więc masz. I to jest ta zgodność zamiaru ego i duszy. Bezwzględnie realizujesz swój cel.
Przykład
Chcesz do końca roku mieć 100 000 na koncie, ale właśnie straciłaś pracę. Twoja dusza chce tego, gdyż po prawdzie kasa by Ci się przydała. Ale Twoja podświadomość, czyli oprogramowane ego, niby chce, ale tak naprawdę kompletnie w To nie wierzy. Taką kasę? Serio? Że niby moja?
Nie ma zgodności duszy i ego, nie ma kasy na koncie.
Jednak, gdy wskażesz sobie jakąkolwiek drogę, niechby to było, że jesteś zdeterminowana, i ruszasz, że będziesz najlepszym sprzedawcą (na dany moment) jakim możesz być, że już wykonujesz telefon, czyli ruszysz z tego skrzyżowania.
Po pewnym czasie jesteś w stanie przekonać, czyli PRZEPROGRAMOWAĆ własną podświadomość, gdy konsekwentnie idziesz drogą, a przed snem marzysz wszystkimi zmysłami, jakbyś JUŻ TAM BYŁA i TO MIAŁA.
Tak naprawdę wystarczyłaby sama wyobraźnia i MARZENIA, BO SĄ TO ŚWIADOME MYŚLI Z PRZYSZŁOŚCI, które podświadomość myli z tymi co zawsze i wyświetli rzeczywistość. Tyle, że tak samo MUSISZ to POCZUĆ.
Tak jak reagujesz emocjami na nieświadome myśli, które się same myślą. A emocje programują podświadomość. A podświadomość wyświetla ten film. I tak się wszystko zapętla.
Gdy tylko przekonasz podświadomość, UCIELEŚNISZ to ŚWIADOMIE! Identycznie, jak wciąż manifestujesz przez sen wszystko wokół.
31 grudnia na Twoim koncie pojawia się 100 000 PLN.
Niech ilość Twoich poranków
Pomnaża codzienny rytuał 4 Szklanków !:)
Dlatego codzienne 4 szklanki (na bazie wody z cytryną), wspierające dotlenianie, oczyszczanie,
NAWADNIANIE i odżywianie komórek, wraz z kwasami tłuszczowymi Omega 3.
Dodatkowo jako dobrego poślizgu do wniknięcia witamin D3 w protokole z K2,
A więc takie systematyczne działanie może być najlepszą rzeczą,
jaką zrobisz dla swojego ciała i prawidłowej gęstości krwi.
Czyli oczywiście nawodnienia komórek od środka.
21 dni jest w tej grze magiczne według Briana Tracy, bo tyle, jak twierdzi, wykluwa się kurczak z jaja. Nie wiem jaki ma to związek z przyzwyczajeniami, że tyle niby potrzeba, aby zamienić jeden nawyk w inny. Ale nie czepiajmy się, lepiej zacząć działać.
Swoją drogą w rytuałach tybetańskich też wirujesz 21 razy wokół własnej osi, a trzykrotna wielokrotność 7 również wybrzmiewa kosmicznie.
Następnie przez cały dzień staraj się skupić na tym co robisz teraz
I będziesz wiedziała.
Powiązane artykuły
Komentarze
Hej Pepsi Przepraszam że pod tym postem ale po 3 mc zażywania Twoich wszystkich probiotyków ( wit.D3 k2 – 2 tabletki pod język codziennie ) omega 3 itd.zrobilam powtórnie badanie wit.D3 K2 przed suplementacją miałam 57 po 3 miesiącach teraz mam wynik 69 …. Czy nie za mało wzrosło …? Proszę napisz co o tym sądzisz …? Ps.Ale i tak czuje się wygrana bo moja rodzina od roku nie była u lekarza i jesteśmy zdrowi ( nawet dzieci chodzą do przedszkola non – stop , a jak coś przyniosą to mija po 1 dniu ba czasami po 2 dniach bez żadnych paracetamoli , ibum czy dupereli reklamowanych czyli suplementy działają i zdrowa dieta – pozdrawiam Ps . Martwi mnie tylko mój poziom wit.D3 po 3 miesiącach ???
brałaś tylko 4000 jednostek, więc jak na to bardzo dobrze, gdy dołożysz do tegom jeszcze 2 D3 TiB, to będziesz miała wyżej, ale ten wzrost moim zdaniem jest idealny, witamina D rośnie powoli.
A dlaczego 21 razy a np 26 lub 20? 😉
zapytaj Wereszczagina (info z bazy danych, bo już nie żyje), albo tybetańskiego mnicha 🙂
21 ma swoją moc, potwierdzam! Sama nie wiem jak, ale ta liczba powtórzeń działa ?
Kocham. Dziękuję. Przypiminasz mi o wszystkich fundamentach, które postawiłam parę lat temu, a o których notorycznie zapominam. Dobrze, że jesteś. Namaste ?
Namaste <3
Dziękuję Pepsi za Twojego bloga. Ponad pół roku szukałam ścieżki i teraz widzę ją bardzo wyraźnie. Znów śmieję się każdego dnia, często do łez. Oczy widzą wiele rzeczy pod zupełnie innym kątem. Życie jest piękne. Dziękuję za wszystko!
z miłością
Pepsi, Ludzie są jakby zaprogramowani, da się kogoś wyciągnąć z jego „programu” czy to musi nastąpi samoczynnie? Czasem mówię coś do kogoś, staram się nasunąć rozwiązanie na jego problem ale ta osoba jakby tego dosłownie nie słyszy, mówi swoje, nie ważne ile razy bym to nie powiedziała jak grochem o ścianę. Sama tak miałam, nie powiem ale zaczęłam się na tym łapać, być tu i teraz, wtedy dopiero dochodziło do mnie więcej ale czy każdy musi iść taką ścieżką tak długo jak długo życzy sobie tego jego wewnętrzne ja, dusza? Czy można komuś zacząć coś delikatnie sugerować? Zwłaszcza jak ktoś gdzieś tam czasem się zaczyna stawiać sobie pytania.
dzielenie się tym co wiesz, pomaganie obniżyć ludziom lęki i uzmysławianie czym jest ego (to idzie najłatwiej) robi się jakby naturalnie. Jak jest okazja, delikatnie, nienachalnie, jak masz potrzebę serca, mów co wiesz. I nie zrażaj się, że to jak uderzanie grochem o ścianę, bo tak nie jest, nagle może zaskoczyć i ta osoba robi pierwszy krok do własnego przebudzenia.
werbalne, nawet dyskretne nawracanie innych na własną „wiarę”, czy wiedzę jest po prostu stratą czasu.
Tylko tzw.poszukujący lepszego życia, czy zdrowia zastanowią się może nad twoją ofertą.
Poza tym ludzie są kompletnie skołowani powszechną dezinformacją; nie wiadomo komu wierzyć. Zaśmiecony Internet walnie się do tego przyczynia. Przekonywałam bliską osobę do wit.C – usłyszałam, że to nic nie daje i ze to są legendy internetowe. I że jak ona weźmie zbyt mało i zbyt krótko antybiotyku, to dostanie sepsy, bo jej znajomy dostał. Powoływałam się na własny przykład, ale usłyszałam, ze jej dolegliwość jest zupełnie wyjątkowa i moje to pikuś przy jej. Czym prędzej się wycofałam z dobrych rad. Bo faktycznie z takim programem można ta witaminą C więcej szkody narobić niż pożytku.
Reasumując dopóki ktoś nie jest gotowy, niczego nie przyjmie. Ja długo i uparcie szukałam jak mogę żyć w zdrowiu będą ciężko chorą osobą. I dopiero niedawno odkryłam, ze oficjalna medycyna nie ma dla mnie żadnej oferty, oprócz opieki paliatywnej. Więc nie zostało mi nic innego, jak zająć się sobą na poważnie.
nie musimy się ze sobą zgadzać, ja jestem za całkowitym wyzbyciem się wiary i zastąpienie jej wiedzą
Zanim posiądziesz wiedzę, trzeba na początku uwierzyć, ze dobrze szukasz i właściwie oceniasz „znaleziska”. Chyba ze wiedza ta przychodzi spoza ciebie. Wtedy masz jasność. Ja szukam potwierdzeń, ze jestem na właściwej dla mnie drodze.
Dziękuje, ze jesteś
dostałem parę razy po łapkach za „nawracanie” i dałem sobie spokój z nachalnością, a przecież człowiek tak bardzo chciałby się podzielić dobrą nowiną ;). Teraz informuję delikatnie, jak temat podjęty z zainteresowaniem kontynuuję, jak reakcja to zdziwienie i takie charakterystyczne spojrzenie, to daję spokój. Wpis mówi o czymś czego wiele osób nie jest w stanie sobie nawet uświadomić. A co dopiero być świadomym lub po prostu być i znaleźć w sobie tego wewnętrznego Świadka. To w sumie całkiem fajne doświadczenie kiedy te wszystkie życiowe „pierdulki” odchodzą w kąt. Pozdrawiam Pepsi, robisz kawał dobrej roboty.
ps
trochę się czuje niekomfortowo, bo zwracasz się tylko do kobiet, a ja to CZYTAM :o)
thx Jacku, a jeśli chodzi o zwracanie się do kobiet, to chyba nie ma znaczenia, prawie wszyscy zwracają się do mężczyzn, a ja to czytam 🙂 pozdro
Dziękuję za odp <3
Ja przeczytałam w innym artykule, że nie powinniśmy na siłę nikogo nakłaniać do zmiany myślenia, ani drogi życiowej. Każdy powinien „To” znaleźć sam.Może taka osoba w tym życiu ma zupełnie inne zadanie, zupełnie inne doświadczenia ją/jego czekają. Jest to, jednak, naturalne, że jak ktoś odkryje co się dzieje „Pod spodem”, kiedy poczuje, że życie to nie tylko „Podlewanie roślinki”, żeby nie zwiędła to chce tym podzielić się ze światem. Wykrzyczeć wszystkim:”Otwórzcie oczy”. Może, ewentualnie, delikatna sugestia. Szczególnie, gdy ktoś jest w jakiejś ciężkiej, życiowej sytuacji. Wtedy można próbować pomóc. Jeśli nie ma zainteresowania, to odpuścić. Skupić się na sobie i swoim rozwoju. Takie jest moje zdanie
Czy mała czarna z rana (zaraz po szklance z octem jabłkowym, cytryna i 4greens) jest niskowibracyjna?
mała czarna jest super
Mała czarna + kardamon + szczypta mielonych goździków. Super !
Kolejne zmartwychwstanie Dudka….?
Dziękuję Pepsiak
Czy dusza odpowiada na kazde pytanie? Czy tylko na te zwiazane z duchowoscia? 🙂
na każde, po to się tutaj zalogowała, żeby grać w tej przestrzeni, a nie siedzi tylko w transcendencji
teraz dopiero do mnie dotarło, że te moje wpisy dowodzą, że dostaje od świata to, co sobie wymyśliłam.
Przecież to moje myśli kreują rzeczywistość.
I to jest wiedza. Jakie to jasne! Aż mi się chce palnąć się w czoło, że nie widzę tego, co mam pod nosem.
Super, że to tak jasno zobaczyłam!
Dzięki, że odpisałaś, bo bym się nie tropnęła, jak mocno śpię:)
Trening, czyli ćwiczenie numer 1 na dzień jutrzejszy:
Och, Och, Och,… Wreszcie porady praktyczne. Dzięki Peps, masz czuja, jak zawsze. ?
21 – oczko..!
https://www.youtube.com/watch?v=vEKRKZ8W38M
„Wciąż myślisz o tym, czego nie chcesz, i nie chcesz tego o czym myślisz.”
Cóż za trafne określenie.
I taki sen miałam: znalazłam długopis i zgubione swoje pióro, oba w kolorze czarnym. Pióro moje, długopis nie mój ale czułam ze nie muszę szukać właściciela. Znalazłam jednocześnie w tym samym miejscu. Czy coś mi dusza chce powiedzieć ? Dodam, ze wczoraj godzina na bieżni z takim lekkim odlotem w tu i teraz w siebie. A dziś taka maksymalna Handla ze aż czuje jak mi energia ucieka przez nogi. Czy ja doszukuje się wszystkiego we wszystkim bo dziś czuje się w dole. Dodam, iż od kilku dni pytam wszechświata, czego mam się dowiedzieć, gdzie szukać. Tak natrafiłam na kody uzdrawiania, dziś spróbuję. Ale to jakiś mi tak chaotycznie wyszło.
Odpowiedź na tak to dobre samopoczucie, a na nie to złe?
Czy jak to interpretować
Nie, że dusza tego nie chce, tak, że chce. Może nie chcieć nowego porsche carrera 😀
Nie, że dusza tego nie chce, tak, że chce. Może nie chcieć nowego porsche carrera 😀
Nie, że dusza tego nie chce, tak, że chce. Może nie chcieć nowego porsche carrera 😀
Rozumiem, ale jak to poznać, czy dusza mówi tak, albo nie.
Podałam przepis/ćwiczenie co trzeba zrobić, ale tak naprawdę skupiłabym się na tym czego program ego jednak nie chce.
Wspaniały artykuł ❤️
Zeland to mega ziomek który jak krowie na rowie wykłada jak spełniać nasze marzenia ?
dzięki kochana! akurat przede mną ważna decyzja do podjęcia, dlatego przyda się uzgodnić to zarowno z Duszą jak i z ego 🙂
Kocham 🙂 :*
<3
Pepsi, co sądzsz o kroplówkach witaminowych?
w domu Liposomale, kroplówki w szpitalu w uzasadnionych wypadkach
Jak ja lubię takie Twoje wpisy! Dziękuję i przesyłam dużo love ❤️❤️❤️
<3
Witam. Czytałam ten wpis jak się ukazał w zeszłym roku ale spłynął po mnie, rozumiałam z niego tyle co krowa kuma podczas grzmotu, a teraz dorosłam do tej treści i chciałabym mieć to na papierze coby niektore słowa zakreślić a niektóre podkreślić, a niektóre akapity powiesić w łazience na lustrze ale nie ma opcji drukuj :(( chyba że znaczka „drukuj” też nie widze. Uff. Dzięki Pepsi, już Ci pisałam kiedyś: Pepsi na Prezydenta. T.
Hej Pepsi,
dzięki za kolejne lajvy, dużo wątków, ale dobrze czasem właśnie zderzać ich więcej, żeby uruchomić więcej wspierających przemyśleń.
I tu nagle ten tekst, który jest najlepszą syntezą.
Dodam, nawiązując luźno do ostatnich wątków na lajvach, że wymiarowość czasu też ma coś moim zdaniem wspólnego z uważnością.
Pierwszy intuicyjny wtręt może zabrzmi zbyt banalnie, ale przecież to się narzuca aż samo, że gdy jesteśmy w trybie reakcji, czas jest potwornie jednowymiarowy. Istnieje tylko jeden związek przyczynowo-skutkowy, narzucony przez (zazwyczaj niskowibracyjny) bodziec i my już w reakcji idziemy równiutko po tej jednej z osi czasu, podczas gdy wartość na pozostałych osiach czasowego układu współrzędnych nie zmienia się. Nie progresujemy we wszystkich aspektach, ale poruszamy się w takim a nie innym, narzuconym bodźcowo tempem.
A gdy jesteśmy obudzeni/obecni/uważni miejsca, w którym jesteśmy… to wtedy wszystkie wymiary czasu (czy to jest ich trzy czy jeszcze więcej…) stoją przed nami w prawdzie i teraz tylko od stopnia wytrenowania duszy zależy, jak bardzo się tej wielowymiarowości przestraszymy, czy może jednak staniemy na wysokości zadania i wydobędziemy z siebie… odpowiedź. A więc pójdziemy drogą autentycznie pełnowymiarową, zręcznie progresującą po wartościach wszystkich zadanych osi, bez strachu, że to jest aż tak wielowymiarowe.
W tym sensie ten nieco koszmarny, wywołujący gęsią skórkę matematyczny model tesseraktu jest dobrą wskazówką dla rozszerzania akceptacji istnienia tych wszystkich wymiarów/możliwości… może właśnie przez ten swój przerażający charakter… To nie jakieś zawijanie wymiarów, jak mówią niektórzy, ale po prostu ignorowanie ich, pozostawanie w jakiejś osi/aspekcie na z góry ustalonej pozycji/wartości generuje w nas szerze poczucie niemożności, uwiązania… no przecież o to właśnie chodzi, by na jednej z osi się zatrzymać, nie poruszać się względem niej, i wtedy staje się niewidzialna.
Owszem, nie od razu ruszymy z tego skrzyżowania we wszystkich wymiarach, tak naprawdę ruch 2D to już byłoby coś, wydaje się nam tak trudny, że 3D to już by było w gruncie rzeczy… latanie, uniesienie się nad ziemię, więc o 3D nawet nie myślimy. Będąc w reakcji jesteśmy jednak po prostu w 1D, pozornie idziemy po linii, ale we wszystkich innych aspektach jesteśmy albo w punkcie 0, albo w jakimś dowolnym innym… dajmy na to że do punktu 5 dognało nas kiedyś na innej osi, ale tak obrośliśmy tam w piórka, tak bardzo dotarło do naszych przekonań, że tam już więcej nic nie ma i nie mamy obowiązku się tam rozwijać, że stajemy w miejscu i tym bardziej jesteśmy zdani na posuwanie się po z góry wytyczonej linii, jednej jedynej, zadawanej przez bodźce. Każdy ruch po tej jednej osi to jednak przyruch, i gdy już mamy tego świadomość, zatrzymujemy się jeszcze bardziej. No tak, żeby ruszyć ze skrzyżowania, czyli w ogóle dostrzec, że te skrzyżowania pojawiają się co chwilę, może i dobrze byłoby się na chwilę zatrzymać, no ale to już nie jest chwila, odessani z energii (mniejsza o to, którymi czakrami tak naprawdę nas odessało) chcemy tylko usiąść i patrzeć wstecz, zaczynamy się jeszcze bardziej cofać, szukać usprawiedliwień na przeszłość i wymówek na przyszłość. Przeraża nas, że w ogóle jest jeszcze jakaś przyszłość (ba! uboga przyszłość w jednym wymiarze czasowym, może słusznie nas brzydzi, może to też jakaś szansa? taka jednowymiarowa przyszłość… to zadana przeszłość!) do której trzeba dopasować wymówki.
Więc jak spojrzeć wtedy na przyszłość nie przez ten jednowymiarowy filtr wymówek? Przydałby się nam na chwilę bardziej pryzmat pokazujący więcej dróg a nie filtr przepuszczający tylko jeden z kolorów.
I jeszcze ta przykra prawidłowość, że mimo tego wyczerpania nadal jest w nas podatność na ekscytację, tzn. że chcemy tę sytuację jakoś wyostrzyć jeszcze bardziej, ale działając nie kolorem, lecz kontrastem, chcemy więcej ubogiej neuroprzyjemności, szukamy endorfin (one są paradoksalnie najbardziej podstępne…), a więc chcemy się katapultować/przeskakiwać/teleportować znowu tylko na tej jednej narzuconej już osi. To jest miejsce tych fantazji, gdzie wizualizujemy ostatni krok i już jesteśmy w tym pięknym ogrodzie, a okropnie mierzi nas krok n+1, ten najbliższy, mierzi nas też przecież punkt n, czyli odbytnica, w której jesteśmy. To znaczy tylko tyle, że akurat ten ogród to jednak jest rzecz najmniej nas wspierająca i potrzebna.
A jednak, to takie ważne, żeby dostrzec i na ten moment zaakceptować punkt, w którym jesteśmy… To punkt z którego wychodzi odpowiedź, na którą tak trudno nam się zdobyć zamiast reakcji. Choć czujemy się w tym punkcie tak bardzo poniżej naszych możliwości, choć tak bardzo spoglądamy wstecz ku lepszym czasom i wersjom siebie, to wszechświat jest otwarty na naszą odpowiedź w punkcie tu i teraz. Gdy odpowiemy i z tej odpowiedzi sięgniemy po ten niezbędny pierwszy krok, wszechświat a więc i nasze ciało powie nam tak, pomimo wyczerpania jednak ruszy, bo jakaś porcja energii zostanie w ten sposób odzyskana, ukierunkowana odpowiednio, połączy się na nowo jakiś zerwany obwód, entropii w nas ubędzie o ten jeden krok. I to już czasem naprawdę wystarczy na krok drugi, a potem trzeci – krok świadomy, a nie ten po nitce. Nawet wdzięczność jest na wyciągnięcie ręki, gdy właśnie chcemy się na nią otworzyć i w tym kierunku iść.
Zamiast wdzięczności wolimy jednak traumy, bo one jak by co usprawiedliwią miejsce, w którym jesteśmy. To znowu jest ten jednowymiarowy filtr, samospełniające się przekleństwo: „z niej/z niego już nic nie będzie”. Jak mnie to oburza zawsze, gdy ludzie stawiają takie diagnozy, zwłaszcza wobec jakichś osób faktycznie głęboko pokrzywdzonych. A tymczasem ludzie nieposiadający takiego bagażu wolą sobie na wszelki wypadek jakichś traum poszukać, jakby trauma miała w ogóle temu służyć. Trauma to nie jest fakt obiektywny, ale narzędzie społeczne do zmiany. Ofiary mówią o traumach, żeby coś zmienić, bo w sensie obiektywnym ich krzywda przecież nie istnieje, sprawa przedawniona, sprawca nie żyje/nieosiągalny/nadal bezkarny. Właściwe użycie traumy to apel publiczny/polityczny dobywany w określonych warunkach, natomiast podłożem traumy jest to, że prawo do samostanowienia jakiejś istoty zostało faktycznie unicestwione, że została faktycznie zniewolona a potem uciszona. Trauma to narzędzie wobec faktycznej bezkarności, a nie temat do rozważania na kanapie i wróżenia z fusów albo samousprawiedliwiania się. Nie istnieje terapia traum, ale jeśli już to dobrze gdyby istniały terapie bezradności, a to już zupełnie co innego.
A więc jeśli odrzucimy pokusę przymierzania do siebie traumy, znowu widzimy siebie w tym niewygodnym punkcie, z którego musimy ruszyć najpierw o jeden świadomy krok. Krok świadomy to zawsze będzie ten krok w choć o jednym wymiarze więcej niż 1D z matrixu/przekonania/religii etc. Gdy już wykonamy ten krok poczujemy, że został z wykonany, a nie że nas znowu podessało. I to już daje pewną moc.
Co z tego, że potem znowu możemy zbłądzić, gubić drogę. Z każdej opresji damy radę wyjść, ale jakże niebezpieczne są te momenty, gdy znowu przystajemy w miejscu, gdy znowu pewnie osie tracimy z oczu, przestają się dla nas liczyć. Jasne, że nie uda nam się bezbłędnie progresować w każdym kierunku, no ale co robić, by chociaż nie tracić tamtych perspektyw z oczu?
To chyba znowu kwestia uważności i akceptacji… ok, na tej osi nie robię teraz progresu, ale dostrzegam to, zamiast dramatyzować, uciekać we wstyd (w tym kontekście faktycznie wstyd byłby czymś negatywnym), bo to szybko zamydli nam oczy i zapomnimy, unieważnimy, wyprzemy. To nie traumy wypieramy (one jak by co są lepkie i przylegają chętnie), ale wypieramy możliwości, i takie wyparcie jak już jest istotą traumy.
Pokurcz i przykurcz, przyruch, to sytuacja w której walczymy z prawdą o sobie tu i teraz, a za to chcemy podstawić jakiś filtr, żeby ta prawda przyjęła inny wyraz. Wtedy napięcie nie odpuści… żeby puściło napięcie z nadużywanych mięśni klatki piersiowej nie możemy ściągać łopatek przyruchem, wtedy zabolą nas i łopatki, i filety z przodu jeszcze bardziej będą doskwierać, bo to jest reakcja obronna, dochodzi jakby do podwójnego spięcia, adrenalina robi swoje. A potrzebujemy przekonać nasze ciało, że priorytetem jest ściągnięcie łopatek, tak, żeby mięśnie klatki piersiowej dostały funkcjonalny, fizjologiczny impuls do rozluźnienia. Ono jest faktycznie priorytetem i tak odpowie też nasze ciało, ale musimy powiedzieć mu, że taka jest właśnie odpowiedź. Jeśli natomiast jest w nas już tylko podległość wobec reakcji, reakcja doda zawsze tylko więcej adrenaliny do ognia i pospina wszystko co znajdzie na swojej drodze. Tak samo działają łydki, człowiek wykonuje ruch rozciągający, a za chwilę noga jest pokurczona z obu stron i boli jeszcze bardziej…
Potrzebny jest więc trening a nie uleganie przekonaniom.
Bo jakże piękne jest ruszenie ze skrzyżowania, ale przecież to nie takie proste, to nie jest ostatnie skrzyżowanie na którym jesteśmy, za którym byłaby juz tylko jedna prosta droga… To będzie jednowymiarowa, prosta, wyczerpująca naszą twórczą energię droga, jeśli dopuścimy do tego, żeby wystarczyły nam przekonania i nie będziemy już widzieć więcej ani trenować się.
Przerażająca prawda wielowymiarowości to ciągła obecność skrzyżowań, w gruncie rzeczy co każdy krok jakieś potencjalne skrzyżowanie istnieje… to jest ta przerażająca nieskończona wielość wyborów i równoległych rzeczywistości, tylko że to wcale nie znaczy, że po każdym kroku czai się jakieś trudne skrzyżowanie na którym znowu będziemy tkwić i się wahać… no właśnie nie. Jeśli trenujemy także nas słuch ku pozytywnym wibracjom, obe wskażą nam drogę, nastroją nas, i wiele z tych skrzyżowań przejdziemy we właściwym kierunku kompletnie lekką, niespętą, suchą nogą, ze ściągnietymi łopatkami a nie w pokurczu i ze spuszczoną głową. Ale drogę wskażą nam wtedy nie nasze przekonania, tylko ten rezonans dobra wysłyszany od innych materialnych bytów.
A nawet i wtedy pojawią się trudniejsze skrzyżowania, nawet wtedy to najbliższe skrzyżowanie nie będzie ostatnim… i to nas tak przeraża i demobilizuje, znów wkrada się choćby niecierpliwość, no bo znowu trzeba będzie pokonywać niemoc…
Tak, ale każde skrzyżowanie przebyte lekko też przecież widzimy… nie potykamy się na nim, ale widzimy, że pewnym krokiem ale jednak dokonaliśmy właśnie jakiegoś wyboru, w tym momencie akurat łatwego i oczywistego, spójnego… to doda nam zawsze otuchy 🙂
Tak, to my sobie to wszystko wyświetlamy, bo na każdym kroku moglibyśmy wyświetlić coś innego. A gdy jesteśmy jakoś faktycznie na danym skrzyżowaniu zniewoleni, ograniczeni, to dostrzegamy to i powoli stawiamy ten następny krok, wolniej, z większym trudnem, ale nie spuszczamy głowy, nie chowamy się przed sobą…
Tak, bycie w ciągłej reakcji jest nieistotne dla naszej ewolucji. To regres. A z tym ruszeniem ze skrzyżowania, to jesteś dość kategoryczna, bo ruszać można wielokrotnie. Po prostu, gdy nie zrobisz tego przysłowiowego pierwszego kroku odcinasz się na znalezienie własnej drogi Całkowicie się odcinasz.I dobrze, widocznie Ocean potrzebuje kropli, która wyschnie na skrzyżowaniu, bo ego mówi, że ulica jest niebezpieczna. Trochę te metafory moje płaskie, ale nic nie wymyślę o 5.47 Ściskam Cię
Hej, dzieki za odpowiedź 🙂
Ta kategoryczność to po prostu w ramach walki ze sobą 🙂 Czasem naprawdę wymówki zapętlają się w nad-wymówki, zwątpienia, typu że perspektywa następnych skrzyżowań robi się taka zniechęcająca.
Ale trening, proces jest istotą. Szkoła to były piękne czasy, ale niestety, potem już musimy nauczyć się być trenerami samych siebie, w tych najważniejszych życiowych aspektach. Tego właśnie nie zdobędziemy na żadnych kursach. Owszem, trzeba się inspirować, ale tego najważniejszego aspektu sprzątania i trenowania nikt za nas nie zrobi.
A tak zupełnie z innej gruchy, zastanawiałaś się może kiedyś na stargetowanie części przekazu i produktów także dla inceli? Oj, przydałoby się im, wyładnialiby – poza wszystkim… To trudny, grząski temat, bo zawsze mozna się narazić z ich kręgów na hejt, kręgi typu wykop itp. ale…
Temat nie jest do końca taki miałki wcale… dawniej doniesienia o incelach mnie tylko irytowaly, ale ten wywiad naprawdę odsłania więcej aspektów (linkuję, ale możesz oczywiście wyciąć ten link -(…) – te dwie kobiety napisały długi pogłębiony reportaż o incelach, a ten wywiad w skróconej formie pokazuje najważniejsze wątki…
Haczyk który mnie się rzucił w oczy jest taki, że skoro oni tak jałowo pożądają do życia – jak by co – „szarej myszki”, to może właśnie kobieta która jest tego zaprzeczeniem jakoś by im jednak zadziała na wyobraźnię i przemówiła do rozsądku? (oczywiście nie wszystkim, ale jakiejś części, która poczułaby drive…) Musiałabyś tylko męża schować gdzieś głębiej dla nich bo oni takich za bardzo nie lubią… chociaż… mógłby ich też przecież jakoś zainspirować… Tak mi czasem to wszystko po głowie chodziło od lektury tego wywiadu, wcześniej co i rusz pojawiały się teksty o incelach ale naprawdę bardzo powierzchowne, że zaraz nas wszystkich zjedzą, młoda prawica etc. No właśnie, część z nich ma też taką prorynkową orientację, to też jakaś potencjalna nić… no ale nie wiem, poniekąd też ryzykowny temat, moze chwycić zasięgowo, ale może być też dużo hejtu.
No i ostatni potencjalny haczyk – piszesz sporo artykułów dla kobiet 40+ które mogłyby wystrzelić w kosmos, ale ograniczają ten potencjał, a zdobycie młodszego partnera to w sumie byłby nawet pikuś wtedy, gdyby… no właśnie… z jednej strony tych młodszych niesparowanych jest na kopy, ale z drugiej jest to strasznie zaśniedziały towar… wiec jak juz, to oni tez oczywiście powinni wejść w proces i się starać, i ruszyć z miejsca… wtedy byłaby wreszcie sensowna podaż z każdej strony 😉 Na razie jakby nie chcieli takich kobiet (poza tymi z filmów porno…) bo wiedzą, że musieliby się postarać… a dla „szarej myszki” to co, myślą że mogą się nie starać? No właśnie… tutaj widzę pierwszego kopa uświadamiającego 😉
skopiowałam i ukryłam, odpowiem Ci, gdy zapoznam się.