Poniekąd przyłapałam i zaczęłam drążyć, to się przyznał..
Byłaś niegrzeczna, przeproś dziewczynkę, że zabrałaś jej grabki. Chłopiec przeprosił, nie bądź na niego zła, że pociągnął Cię za warkocz. W okresie buntu wykształca się natomiast postawa zupełnie odwrotna, poczucie, że nie ma sensu przepraszać za coś, co się zrobiło, za to jak się czuło, za własne wybuchy i paroksyzmy czasem niemal pozbawione przyczyny. Nagle wydaje Ci się, że wartością w życiu nadrzędną jest uparta walka o swoje, choćby się miało wspiąć na barykady, choćby się miało przejść po truchłach do celu, do swojej prawdy. Uczy się dzieci, że najważniejsza jest prawda i nie wolno kłamać. Później jednak pokazuje się im, że prawda nie zawsze jest bezpieczna, że za prawdę można karać i asekuracyjnie najbezpieczniej jest się zwyczajnie dostosować. Później przeprasza się dla zasady i dla zasady przyjmuje się przeprosiny. Z wygody, honorowo albo tak o, po prostu, dla świętego spokoju.
Tymczasem kiedy przychodzi moment, aby przebaczyć prawdziwie i całkiem serio, nie wiesz czym właściwie ma być to przebaczenie i komu przebaczyć. Przebaczenie kojarzy się z walką: musisz coś przepracować, cofnąć się w czasie i rozdrapywać minione zaszłości. Nikt nie wie jak ma wyglądać owo przebaczenie samo w sobie, a przepraszam jest takie łatwe i kojące, niby zawieszenie broni między zwaśnionymi państwami i choć w każdej chwili rozejm może pęknąć, przez moment wszystko znowu gra. Proszę nie strzelać.
Właśnie jem śmieciowe żarcie. Trudno, to tylko jeden raz. Nie powinnam, ale już nie będę… Mam taki zły dzień… Miałam iść dziś na siłownię/spacer/pobiegać, ale tak mi się nie chce. Trudno… Miałam nie obwiniać się i nie nakręcać spirali złości… Ale walić to, bo to ja schrzaniłam. Nie mam teraz nerwów na jakieś głupie medytacyjne dykteryjki, psia kość. To sprawia, że pozwalasz sobie na stanie w miejscu, na samym środku skrzyżowania, bez świadomości, że albo ruszysz, albo utkniesz na tym skrzyżowaniu na całą wieczność. Buduje się w ten sposób kiepskie znajomości oparte o chwile wzajemnej niechęci, związki napięte do tego stopnia, że w każdej chwili cała frustracja może wystrzelić rozczłonkowując lata bycia razem. W ogóle buduje się w ten sposób relacje międzyludzkie, relacje przepełnione podejrzeniami i duszoną w sobie goryczą. To jak bardzo przeprosiny stanowią jedynie asekurację widać często podczas kłótni, w trakcie maratonu wypominania sobie nawzajem błędów sprzed lat, za które przecież się przeprosiło.
Jeśli samemu jesteś chaosem, jak ruszyć do przodu? Jak wybaczyć innym? Kiedy żyjesz w przeszłości, kiedy powrót do ran, wciąż nota bene bezsensownie rozdrapywanych, sprawia Ci mnóstwo bólu i nie potrafisz zebrać się na przebaczenie, nie myśl o przeprosinach. Nie myśl o tym, ze ktoś jest Ci winien przeprosiny. Nie zawstydzaj się i nie myśl o tym, że Ty jesteś winna komuś przeprosiny, że gdzieś, kiedyś zrobiłaś coś idiotycznego. Zaakceptuj to, że tak się stało, że źle się z tym czujesz, że w tej chwili nie potrafisz komuś przebaczyć. Pomyśl, że w rzeczy samej stało się i faktycznie czujesz się z tym do bani. I to, że tak się czujesz jest w porządku. Skup się na tym co stało się dziś, co dzieje się teraz. Nie szukaj przebaczenia. Przebaczenie jest trudne, trudniejsze niż przepraszanie, ale przychodzi samo i nagle okazuje się, że wszystko jest proste.
Znasz to? Ciągłe, nieprzerwane przepraszanie. Mam nadzieję, że nie uraziło Cię to co powiedziałam, za przeproszeniem, przepraszam czy jesteś zła, przepraszam po tysiąckroć, milionkroć…
Przepraszanie grzecznościowe, bo chcesz przejść albo kogoś szturchnęłaś przypadkiem w tramwaju, jest w porządku, wyrównuje wibracje. Przepraszanie wiążące się z ciągłym poczuciem winy… Nie daj swojemu ego robić się w konia! Zaakceptuj to, że inni widzą i odczuwają świat inaczej, że istnieje pewien brak perfekcji w percepcji, który sprawia, że nie wszyscy będą czuli tak samo jak Ty, że nie wszyscy będą tak samo wibrować. Zamiast spróbować zadowolić wszystkich, skup się na sobie. Uśmiechnij się do siebie i zamiast mówić przepraszam, podziękuj sobie za wszystko, podziękuj światu. Stań na dworze, w lesie, wyciągnij ręce ku słońcu i daj energii płynąć. Zatrzymaj się w tu i teraz, po prostu.
uściski:)
Powiązane artykuły
Komentarze
Dzięki Emi za takie posty 🙂 dzięki nimi uczę się jak funkcjonuje człowiek z emocjami i poczuciem winy, którego ja najprawdopodobniej nigdy nie odczułam. Uwielbiam Twoje testy <3
Dziękuję tego potrzebowałam, męczę się od kilku tygodni z tym przebaczeniem i oczekiwaniem przeprosin…….siedziałam dzisiaj długo sama ze sobą,właściwie to chodziłam po lesie a ego debatowało nie przeprosili nie wybaczymy itp itd a słońce tak pięknie świeciło ziemia pachniała ..poczułam – w cholerę z tym. żyć trzeba Agniecha żyć, żyj ciesz się chwilą co było to było każdy jest jaki jest trza to pierniczyć i żyć , wracam do domu robię przegląd ulubionych blogerasków i taki artykuł= w punkt po prostu I Love You
Super napisane . Od teraz będzie mi łatwiej ,dziękuje ❤️
Super Pepsi,dzięki, takie zastrzyki energii z rana uwielbiam!!Kochana Pepsi, chciałam Cię zapytać
gdzie mogę dostać Twoją książkę „Biegam bo muszę”? Może być też w wersji elektronicznej. Buziaki dla Was wszystkich!
Biegam bo muszę jest już niedostępne, ale w planach jest powstanie „Biegam bo nic nie muszę”.
Pi∑kny text. Gubimy się w odcedzaniu ziarna od plew, nie bardzo wychodzi nam odróżnienie prawdy od tej masy programów porastających naszą świadomość. Jakie to musi być cudowne widzieć czysto co jest czym. A ta medytacja „Kocham, przepraszam, wybacz, dziękuję” czy tam nie powinno być wybaczam zamiast wybacz? Skoro jest przepraszam, to czemu jest wybacz – jakby powtórzenie? A nie ma wybaczam
<3 <3
Masz rację, przebaczenie przychodzi samo. Kiedyś mnie ktoś bardzo skrzywdził i kilka lat później zorientowałam się, że mu wybaczyłam, zupełnie samoistnie. Gorzej, że mam dużo świeższe i głębsze rany, które strasznie się jątrzą, mimo wielokrotnych przeprosin (nieszczerych, nota bene). Pewnie minie wiele lat zanim i te zniknął.
Hej, potrzebuję pomocy w rozkminie- jak się rozwijać i w ogóle funkcjonować w domu, w którym
dwaj chłopcy ciągle się kłócą, naparzają, walczą, pyskuja, stawiają sie? Przeszłam już chyba wszystkie etapy i na teraz nie mam pomysłu jak to ogarnąć, próby dogadania się, kary, prośby i groźby, moje gigantyczne poczucie winy- nic nie działa. Odpuściłam, ale tak czy siak moja akceptacja tego jak jest nie zmienia atmosfery w domu – dalej trudno wytrzymać szarpanie się i wrzaski od 8 do 23. Nie lubię moich dzieci i i źle mi z tym.
w jakim są wieku?
12 i 6
wybrali Ciebie, wyślij starszego do jakiejś dobrej szkoły z internatem? I tak chodzą do szkoły, a nie kształcisz ich indywidualnie, czy mylę się?
Malena, kształtuj w nich umysł szlachetnego wojownika… czyli jak sobie radzić z emocjami, rozwiązywać konflikty, sytuacje z agresją, poznawać swoją wartość, talenty, współdziałać w grupie, motywować się do działania i wypracowywać cele. Wdroż taki program, zajęcia dodatkowe będą tu niezwykle pomocne, zespołowe, trening umysłu i ducha, np. coś ze sztuki walk.
„Nigdy nie mówię (…) że jestem idealny, ale jestem wojownikiem. Być wojownikiem, nie ma nic wspólnego z agresją czy walką z drugą osobą. To ścieżka, w której podejmujesz decyzję, aby żyć w taki sposób, który pozwala ci na stawianie sobie wyzwań, wzięcie odpowiedzialności za swoje życie, konfrontację zarówno ze swoimi słabościami, lękami, jak i spotkanie ze swoją siłą. To jest droga wojownika, życie w którym walczymy o to, aby być najlepszymi, jakimi możemy być, zarówno dla siebie, jak i dla innych.” P.J. Mróz
Niki, dziękuję za radę – może faktycznie powinnam to przemyśleć i wdrożyć. Zrobiłam jeden poważny błąd, podważyłam autorytet ich ojca. Zrobiłam to ze strachu, braku zaufania, ale głównie ze strachu żeby nie miały ze swoim tatą tak przesranych relacji jak ja z moim w dzieciństwie. Mąż jest wobec nich dość wymagający, chciał w nich zaszczepić miłość do piłki, co mu się poniekąd udało, ale moja słodkopierdząca wizja szczęśliwej rodziny jakoś kłóciła się z twardymi regułami boiska, płaczem i rykiem synow z powodu porażki, ich frustracjami, więc zaczęłam męża krytykować że ma złe podejście i za bardzo ich nakreca. Wiem, że tak naprawdę, to ja ciagle siedzę na tym swoim pieprzonym skrzyżowaniu i wciąż nie wiem jak z niego ruszyć. Odczuwam ogromny lęk na sama myśl o tym, że chłopcy kiedyś wyjada, byc może na studia czy gdzieś. To jest tak obezwładniający strach, że gdy zaczynam o tym myśleć gdziekolwiek jestem, od razu płaczę. A Pepsi tu o internacie ? Kocham i jestem wdzięczna za to miejsce ?
Pepsi żartujesz z tym internatem nie?
Od kilku lat zbieram się na przebaczenie teściowej. Dzięki za ten wpis. Też czuję, że przyjdzie samo a nawet jeśli nie to trudno, może tak ma być. Nie przeprosiła mnie więc i nie czuję żebym była jakoś zobowiązana do wybaczenia.
I nie przepraszaj za wszystko”
Ciekawe- syndrom ofiary- matrix:
https://youtu.be/8hcYjSiMpqA