Poniekąd przyłapałam i zaczęłam drążyć, to się przyznał..
W zależności od tego w którym miejscu planety Ziemia żyjesz i jakie warunki geograficzne stanowią o Twoim otoczeniu możesz inaczej niż inni ludzie, reagować na takie samo pożywienie. Pomimo, że pierwotnie nasz przewód pokarmowy przystosowany był głównie do diety wysoko-wibracyjnej owocowo-warzywnej, to jednak później, w wyniku jedzenia mięsa (od mniej więcej 50 do 100 tysięcy lat wstecz) jako stały punkt jadłospisu, układ pokarmowy wyspecjalizował się dodatkowo w produkcji soków żołądkowych niezbędnych do trawienia mięsa. Jednym słowem, Twoje ciało zaakceptowało jedzenie mięsa. A jeśli chodzi o duszę, to trzeba jej pytać. Mniej więcej 25% ludzi, to stricte wegetariański typ metaboliczny, który charakteryzuje się powolnym spalaniem cukrów i węglowodanów. A ponieważ ciało musi spalać cukier, aby zapewnić sobie energię konieczną do trawienia mięsa i tłuszczu, ludzie z tej grupy mają problemy ze spalaniem cukru na tyle szybko, aby skutecznie trawić mięso, jaja, ryby i inne białka zwierzęce. Po takich pokarmach czują się źle, są smutni, zmęczeni i ociężali. To jest prosty sprawdzian czy jesteś wegetariańskim typem metabolicznym. Ciekawe czy pokrywa się z tymi testami na typ metaboliczny?
Na drugim końcu liny znajduje się mięsożerca i też takich mięsożernych typów metabolicznych jest mniej więcej 25%. Typ mięsożercy z kolei bardzo szybko spala cukier i węglowodany, a nadmierne spożycie cukru, lub skrobi wzmaga jego nerwowość i podniecenie, czyli zbyt pobudza układ nerwowy. Ludzie należący do tej kategorii zdobywają energię trawiąc duże ilości tłuszczów zwierzęcych i białek, które są w wątrobie przerabiane na glikogen. Następnie wątroba uwalnia glikogen do krwi w postaci glukozy, jedynego paliwa, jaki ludzki organizm powinien spalać, stopniowo i w należytych ilościach. w didaskaliach Te typy niewiele mają wspólnego z grupami krwi. Pod jednym dachem mogą znaleźć się 3 osoby z grupą krwi A, a każda z nich inaczej będzie trawiła białko zwierzęce. Mięsożercy raczej nigdy nie przejdą na weganizm, a nawet na diecie wegetariańskiej mogą się źle czuć, ale nie znaczy to, że mogą jeść współczesne mięso z hipermarketu, czy wędlinę, gdyż chów przemysłowy to zbrodnia nie tylko na zwierzęciu, ale także na człowieku, który ma jeść to zwierzę. Mięsożerca powinien jeść dziczyznę i najlepiej, gdy przez siebie upolowaną, albo mięso zwierząt z hodowli ekologicznej. Na terytoriach krajów typu Polska, gdzie zimy nie są tak ostre, żebyśmy nie mogli zdobywać węglowodanów do jedzenia, najczęściej wśród z dziada pradziada autochtonów, nie mamy do czynienia z typowym mięsożercą, a najwięcej jest tak zwanych typów mieszanych. Na całym świecie typ mieszany stanowi 50% i jeżeli nie jest w stanie zdobyć najlepiej surowego, dzikiego mięsa, (a i to, w niewielkich ilościach) wówczas najlepiej uczyni dla swojego zdrowia jeżeli będzie się odżywiał wyłącznie wegetariańsko, ale bez kazeiny i laktozy, albo prawie z wegańska.
100% weganizmu tylko dla w 100% przebudzonych, chociaż nawet Gandhi musiał zjeść (nieświadomie, został nakarmiony) bulion z kurczaka, aby jego chore ciało w pewnym momencie wyzdrowiało. Czyli tak naprawdę oprócz garstki Eskimosów, zapalonych wyznawców diety paleo, może mieszkańców Syberii, koła podbiegunowego i pewnego drwala w Alasce, czy niech będzie, że w Bieszczadach, reszta ziomali powinna jak najszybciej zacząć spożywać dietę przynajmniej wegetariańską z wyeliminowaniem pasteryzowanego mleka, a najlepiej w ogóle mleka nie spożywać. No i jest jeszcze kwestia nowego glutenu, bo stary, ten ze starych odmian zbóż, kiedyś też bez glifosatu, jakoś mało komu szkodził. Takie są Tao fakty. Ale czy to wystarczy? Zadaniem natury było wyposażyć nas w sprawny „system kanalizacyjny”, który szybko usuwa zbędne substancje z organizmu. Jednak nasze jelito grube stało się stojącym szambem, kloaką, fizjologicznym odpowiednikiem wysypiska gnijących śmieci, lub zapchanego kibla, z którego jednak (wbrew logice) w dalszym ciągu (z uporem maniaka) się korzysta. Przeciętny Amerykanin nosi w jelitach około 2,5 kilograma zepsutego, w połowie strawionego mięsa oraz od 2,5 do 5 kilogramów toksycznych resztek, przez lata gromadzonych wraz z śluzem w fałdach okrężnicy. Nawet amerykański departament zdrowia przyznał kilkanaście lat temu (w rzadkim przypływie szczerości), że zaleganie śluzu w jelicie grubym jest stanem, który dotyczy ponad 90% Amerykanów. Jak jest z biednym Polakiem, nie wiadomo, bo niebogate kraje nie interesują się takimi badaniami? A wiesz, że śluz to jedynie reakcja obronna organizmu na kontakt z trucizną i może się zdarzyć sporadycznie, aby toksyny nie mogły wniknąć przez ścianki jelita dalej, jednak jeżeli stale je się truciznę, to takie zaśluzowanie jelit trwa permanentnie.
Doszło aż do tego, że:
Może przy jakiejś okazji wykonasz swoim jelitom focię (na jakimś oszczędnym w promień urządzeniu), aby się przekonać (oczywiście to zależy od poprzedniego trybu życia), że Twoje jelito niekoniecznie przypomina ładny, prosty zbliżony do kwadratu o zaokrąglonych rogach, równomiernie gruby kształt. Za to posiada przewężenia, a niekiedy mocne skręcenia. Pogięty i powykręcany kształt jelita grubego, torbiele wypełnione zbitym śluzem i zalegającym kałem, pokurczone i obumarłe fragmenty, które uległy całkowitej degradacji. Niestety takie jelito, to niekiedy wyrok i to ten najgorszy. Jeśli jesz to co większość ludzi, jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że Twoja kilkudziesięcioletnia okrężnica wygląda podobnie. Wszystkie choroby autoimmunologiczne wiążą się z za małą ilością kwasu żołądkowego, a co za tym idzie, słabym trawieniem białek, w związku z tym ze źle strawionym pokarmem zalegającym w jelitach, a następnie przepuszczalnością jelit i zatrutą wątrobą nienadążającą z usuwanie toksyn. Przeciekające jelita to nie tylko choroba fizyczna, ale także wielkie obciążenie dla psychiki. To jest przeciekanie energii.
Wszystko co dostaje się do organizmu musi być z niego w końcu usunięte, lecz do tego optymistycznego finału może nie dochodzić latami. Może w nas przez całe lata gnić i stanowić siedlisko chorób, a nawet skrócenia życia. Dlatego tak ekstremalnie ważną rzeczą dla zdrowia jest codzienne doprowadzanie postem przerywanym do autofagii, czyli samooczyszczania się komórek z toksyn. Prawdziwą przyczyną większości chorób i zwyrodnień (jakie to proste) jest toksemia i dlatego jedni są bardziej podatni na przeziębiania i choroby zakaźne, a inni nie. A tym, co otwiera zarazkom drogę jest brak normalnej odporności, spowodowany wewnątrzustrojowym zatruciem krwi. Żadne leki, operacje, czy inne zabiegi nie pomogą, jeśli sama wydałaś wyrok na siebie zatruwając swój organizm i tylko Ty sama (poprzez „wyczyszczenie akt” i zmianę trybu życia) jesteś w stanie cofnąć wyrok. Możesz to zrobić najlepiej łącząc działanie z intencją wyzdrowienia, ale niekoniecznie będziesz na to gotowa. Czy w takim przypadku wystarczy zacząć pić soki warzywne, przejść na dietę roślinną bogatą w błonnik i wszystko wróci do normy? Odkwasić się raz dwa, krew pełna świeżego tlenu dotleni komórki i rak (i takie tam) zdechnie od nadmiaru tlenu? Nagle zaczniesz jeść duże ilości błonnika i wszystko się naprawi? Niestety tak to nie działa. Szczególnie kiedy na owym zdjęciu rentgenowskim obejrzysz sobie kształt swojej okrężnicy. Okazuje się, że duża ilość błonnika w pożywieniu roślinnym również nie jest w stanie przecisnąć się przez zwężone światło jelita grubego, i wówczas rośliny też odkładają się, fermentują na śmierdząco i jeszcze pogarszają sprawę. Radykalna zmiana nawyków żywieniowych ma ogromny sens, ale tylko wtedy gdy gruntownie oczyścisz swój przewód pokarmowy ze zbitej masy trujących Cię resztek, czyli pozostałości po wcześniejszych błędach w odżywianiu i dziwnym trybie życia, które nie jest prawdziwym życiem.
Jak zwykle w sytuacji niedotlenienia ciała, czyli zakwaszenia komórek najbardziej sprawdza się surowa dieta roślinna, wysoko węglowodanowa, dużo owoców i zielonych warzyw. Suplementy uzupełniające to przede wszystkim organiczne algi, czyli spirulina, chlorella, oraz najlepsze organiczne nowozelandzkie trawy, pszeniczna i jęczmienna, lub po prostu bardzo wygodny 4 Greens This is BIO zawierający zarówno obie algi, jak i obie nowozelandzkie trawy.
Czyli dieta w przewadze surowa i roślinna z sokami warzywno owocowymi, post przerywany z codziennym dłuuugim oknem niejedzenia, oraz codzienna kuracja 4 szklanek. W przypadku, gdy chlorek magnezu w drugiej szklance nie zadziała, dobrze jest zrobić lewatywę z rumianku, albo ze świeżego moczu. Jednak mocz można używać dopiero po 2 tygodniach kuracji 4 szklanek i zmianie diety na proponowaną. W innym przypadku mocz jest równie zatruty. Przykładowo, zaledwie po 2 tygodniach zmiany diety, w moczu badanych mnichów nie wykryto już pestycydów, które dostarczyli sobie w poprzedniej diecie. Duże lewatywy z kawy stosuje się, gdy jest naprawdę źle i oczyszczamy się z rozpadających guzów, albo w lżejszych przypadkach można stosować małe lewatywy właśnie lewatywy z rumianku, czy z własnego moczu. Pod warunkiem, że jesteś po 2 tygodniach zdrowej diety. W innym przypadku mocz jest równie zatruty. Głodówka jest jedną z najstarszych naturalnych metod leczenia i wszystkie zwierzęta (za wyjątkiem człowieka) w czasie choroby instynktownie głodują. Głodówka najszybciej przywraca równowagę kwasowo zasadową we krwi. Jednak już wkrótce prowadzi do niedożywienia. Natomiast codzienny post przerywany, dodatkowo z jednodniową wstawką (całkowicie bez jedzenia) w tygodniu, czy co 10 dni, będzie doskonałym zabiegiem formalnym prowadzącym do odzyskania swojego życia w tej grze.
w didaskaliach: Prawidłowa pozycja przy wypróżnianiu jest taka jak przy wypróżnianiu w lesie. Gdy nie ma odpowiedniego stołeczka, należy wejść obiema stopami na muszlę klozetową i wypróżniać się właśnie w takiej pozycji, trzymając łokcie na kolanach. Wymaga to wysportowanego ciała, co również polecam. Ekstremalnie ważna do zdrowia jelit jest oczywiście prawidłowa flora bakteryjna w jelicie grubym (jelito cienkie powinno być właściwie aseptyczne), gdyż dysbioza jelitowa jest korzeniem wszelkiej choroby, w tym psychicznej.
owocek
Powiązane artykuły
Komentarze
Takie tekst znalazłam i mi się nie podoba.
„Marzena Michalczuk Człowiek jest superpredatorem (zjada drapieżniki) z powodu zdolności do ich pokonywania. Zdolność ta pochodzi ze zdolności intelektualnych i manualnych. To zdolnosć do wykonywania i wykorzystania narzędzi uczyniła go superpredatorem.
Co do małp to wiele z nich jest mięsożernych jak i wszystkożernych. Być może wszystkich nie przeanalizowałem ale te, które popularnie uznawane są za roślinożerne w rzeczywistości są wszystkożerne. Nawet goryl zjada mięso – najczęściej inne, mniejsze małpy.
Wśród małp wszystkożernych naturalnym jest wybór pożywienia, które jest lepsze. Ma większą gęstość kaloryczną, wyższą wartość biologiczną białek, wyższą wartość biologiczną tłuszczów oraz większe stężenie składników odżywczych (witamin, minerałów). Dlatego mając wybór – wybiorą mięso (choćby to były świerszcze, szarańcza).
Różnice fizjologiczne (dlaczego człowiek nie jest lub jest warunkowym [po przetworzeniu] wszystkożercą):
Jeśli porównamy naszych nabliższych krewnych wśród naczelnych (szympansy i goryle – zgodność z ludzkim DNA 98%), ich jelito grube stanowi nieco ponad 50% całkowitej pojemności jelit. Znajduje się w nim siedlisko mikrobów i bakterii, które fermentują błonnik uzyskując z niego “zdemontowane” wielocukry i kwasy tłuszczowe zaspokajające 65% zapotrzebowania energetycznego tych ssaków. U ludzi jelito grube stanowi 17% pojemności jelit więc ma proporcjonalnie mniej flory bakteryjnej, co oznacza, że w wyniku fermentacji błonnika ludzkie ciało może pozyskać jedynie 10% energii.
Ponieważ fermentacja jelita grubego dostarcza szympansom (czy gorylom) większość ich energii (to najważniejszy organ energetyczny), umrą po jego amputacji (udowodnione). U ludzi, to jelito cienkie jest miejscem, w którym proces wchłaniania wartości odżywczych zachodzi najintensywniej i to ono dostarcza energii – z tego powodu ludzie mogą żyć bez jelita grubego (np. po zabiegu kolektomii, który wykonuje się przy nowotworach jelita grubego i odbytnicy). To jeden z wielu oczywistych faktów znanych antropologom ale jakimś cudem nie dietetykom.”