Podpowiedz proszę co zrobić w sytuacji, gdy w mojej sprzedażowej korporacji coraz bardziej nakręca się spirala mniejszych wyników niż oczekiwano? Atmosfera jest bardzo, bardzo napięta, a na moją głowę leci kupa obowiązków i oczekiwań, że z ręką na sercu przyznaję się, że nie daję rady im sprostać. Staram się bardzo, teraz mam siedzieć po godzinach jak przodownicy w moim dziale i być pod mailem o każdej porze. Moja szefowa też zwariowała i nawet odzywa się „jak nie ona”, a ja czuję, że nawet jak rok się skończy to potem lepiej nie będzie. Tacy byli zadowoleni ze mnie, podwyżka miała być, a ja czuję, że nawet nie ja złożę wypowiedzenie, ale oni znajdą teraz sami byle pretekst z ostatnich dni.
Jest to idealny przykład na to, że cele wahadeł destrukcji są zupełnie inne od celów ich popleczników, tych wciągniętych już do bandy, bo na początku huśtawy ukazują głównie profity. Celem korporacyjnego wahadła nie jest Twój dobrobyt, tylko posiłkowanie się Twoimi emocjami. Im więcej strachu, uczucia niepewności i niezadowolenia z dnia codziennego, tym lepiej. Mach, mach, mach, beznamiętnie, bez uczuć, mach. Trzeba być cały czas świadomym tego co się wokół Ciebie dzieje, ponieważ Twój wpływ na Twoją własną rzeczywistość jest ogromny. To Ty ją tworzysz swoimi myślami. Zalogowałaś się kiedyś do swojego awatara w jakimś celu. I to jest najpiękniejsze w tej całej grze, że wszystko co Ci się przydarza jest po coś, powinno służyć ewolucji Twojej świadomości.
No dobra, rzucam tutaj górnolotne slogany, a to Ty idziesz do pracy rano i widzisz irytację, niezadowolenie z wyników finansowych, ludzie pokazują drugą twarz, tę prawdziwszą, napiętą, tę zależną od sukcesu, kariery. Maski luzaków poszły do lasu. Jednego dnia byłaś ceniona, następnego dnia chcą Cię wylać. A teraz ja Ci wmawiam, że to sobie wymyśliłaś? Nie. Przyszłaś do tej korporacji uczyć się grać właśnie w takich okolicznościach. To ma być Twój stopień do wzrastania. Zobacz w tej sytuacji coś pozytywnego. Czego się uczysz? … a ja czuję, że nawet jak rok się skończy to potem lepiej nie będzie … Dla Ciebie z pewnością nie, bo tak myślisz i czujesz, dla innych pracowników niewiadomo. Może przestań rozmyślać, czy będzie lepiej, czy nie, tylko podejmij zamiar znalezienia innej pracy, a zanim to nastąpi wykonuj jak najlepiej tę pracę, którą teraz wykonujesz. Oddaj się w najem.
To jest teraz najlepsze wyjście, zobaczyć siebie na luzie, spokojną, oddaną w najem. Najemnicy walczyli po obu stronach barykady, beznamiętnie. Walka jest oczywiście wykluczona, walka w założeniu jest błędem, to wahadła destrukcji wciągają nas w walkę, ale Ty po prostu zostań uczniem takiego przypadku dziejów, poczuj się jak w kinie, i jednocześnie wykonuj swój najem jak najlepiej. To pozwoli przestać Ci się bać, Twoja entropia zacznie się obniżać, będziesz miała coraz więcej danych od wszechświata. Nie pal mostów za sobą, nie zwalniaj się sama, a z pewnością nie w sytuacji, gdy nie masz jeszcze nowej pracy. Teraz obserwuj i ucz się. To jest świetne pole do nauki gry. Możesz być naprawdę całkiem dobra w te klocki, tylko wejdź w to wyzerowana (naprzemienne prysznice, śpiewanie pod prysznicem głośne, pogłębione oddechy na stojąco w przyrodzie, pozwalające na przepływy strumieni energetycznych z Ziemi w Kosmos i odwrotnie, codzienne i proste oczyszczanie wątroby 4 szklankami, etc), ucz się. Nie czuj się winna zaistniałej sytuacji, bo wina to nic innego tylko kolejny lęk, tym razem przed karą. Zresztą generalnie nie obwiniaj się.
Gdy krytykujesz siebie (lub wywyższasz się, bez znaczenia, bo to też autokrytyka, czyli porównywanie się z innymi, tyle, że ze znakiem przeciwnym) wówczas wchodzisz w konflikt ze swoją duszą. Konflikt ego z duszą to odcięcie się od własnego celu i własnej drogi do jego osiągnięcia. Własny cel jest całkiem prosto osiągnąć, pod warunkiem, że powstanie zamiar zewnętrzny, czyli zgodność duszy i umysłu, czyli ego. A tu taki zonk już na wstępie. Z kolei, gdy krytykujesz otaczającą Cię rzeczywistość wchodzisz w konflikt z wahadłami. Tymczasem jeszcze nikt nie wygrał z wahadłem, wahadła się umiejętnie omija, lub wykorzystuje w dobrym tego słowa znaczeniu. Im bardziej zaakceptujesz to co się dzieje, przestanie to być dla Ciebie straszne, tym więcej skorzystasz z tej lekcji. Przede wszystkim za niedługo zmieni się obraz rzeczywistości wokół Ciebie, bo to Ty go tworzysz w swojej głowie. Jest tak, jak myślisz, że jest. Rzeczywistość jest wirtualna, a świadomość nieśmiertelna i to byłoby tyle.
z miłością
Powiązane artykuły
Komentarze
Czy mogłabyś napisać coś o odzyskiwaniu/budowaniu zdrowego poczucia własnej wartości? Jak to jest, że ci co mają wygórowane mniemanie o własnej osobie najczęściej są na fali sukcesów i wcale nie dopadają ich żadne wahadła?
napiszę, ale niekoniecznie widzisz to co jest
A podczas spaceru z psem mogę się uziemiać, czy mam być sama? Bo pies ruchliwy?
spacer z psem jest doskonałą opcją pod wieloma względami
Pepsi kiedyś pisałaś o numerologi liczby 1, ze jest w niej cos specjalnego, czy mozesz rozwinąć ten temat? 🙂
Już w niej nie widzę nic specjalnego poza tym, że nasza rzeczywistość jest zapisana za pomocą zer i jedynek.
Wiem że kiedy zastosuję się do wszystkiego, o czym piszesz, „rozwalę system” 🙂 I że praktycznie jeżeli chodzi o przekonania, to już same się zweryfikują i zmienią. Możesz jednak coś więcej na temat przekonań właśnie…? Niektóre tak mocno trzymają za dupę…
przekonań trzeba się pozbyć, to nie jest takie trudne, tylko trzeba być czujnym. Faktycznie słuchanie tego co mówią inni, nieblokowanie się na nowe rozwiązania, bycie sceptycznym w stosunku do swoich pewniaków, to jest proces pozbywania się programów nałożonych na ego.
<3
Jesteśmy zbiorem cudzych przekonań, rozpoczęcie świadomego życia to właśnie zakumanie takiego stanu rzeczy. Zwą to różnie, wejściem w dorosłość, przebudzeniem, jak komu pasuje. Od tego rozpoczyna się proces przesiewu tego, co nasze, od tego co nam zaprogramowano. Miarą tego „naszego” jest wewnętrzny spokój, zgodność duszy z ego. I zaczynasz żyć napraaaaaaawde i to jest zajebiste. Jak Ty chcesz, doświadczasz po swojemu, a że wszystko jest i tak po coś, to zero strachu i gitarra.
Dobrego dnia :))))))
Dzięki Keyt <3 Dokładnie prowadzi mnie w rejony którymi mocno interesowałam się 15 lat temu, i zdawałoby się są krokami "wstecz", to cholerne ego przynajmniej tak twierdzi i wierzga . A jednak ciągnie i jak pociągnie to mi fajnie na wszystkich poziomach :D, no widać mam tędy przejść 😀
Ciężko tak zaakceptować rzeczywistość jak chce się czemuś podołać i trzeba dużo pracować. Po tak męczącej pracy człowiek nie jest pewny siebie i daleko mu do akceptacji takiej sytuacji. A olsć pracę się nie da,
nie umiesz jeszcze grać w tę grę, nie ma mowy o olewaniu
Pepsi <3 Jaram się z półuśmiechem Giocondy 😀 Bardzo dziękuję Ci, że odpisałaś 🙂 Dokładnie – pracy nie olewać, robić swoje na ile się tylko da. Jednakże złożyłam wypowiedzenie i poczułam że to było TO. Takiego spokoju wewnątrz siebie dawno nie czułam. Wiem, że znajdzie się zaraz inna droga a może i chwilę odpocznę po X latach ciągłej pracy? 🙂 Ja po prostu WIEM, że będzie dobrze. Zresztą – cały czas tak jest tak naprawdę. Mam 3 miesiące wypowiedzenia podczas których będę dalej w spierać swoją szefową i pomagać w przekazywaniu obowiązków i dokończenia tematów. Ta praca bardzo dużo mi dała i wiele nauczyła, jestem wdzięczna za tak wspaniałe doświadczenie. Z miłością<3 🙂
<3
Hej 44, w twoim poście na pewno jest odpowiedź na to co mnie trapi, ale jednak mimo, że czytam go już po raz kolejny – nie umiem jej wyłapać. Odkąd zaczęłam nową pracę sypią mi się na głowę gromy, i to zazwyczaj za rzeczy bardzo drobne, które z czasem wywołują lawiny. Jeszcze jakiś czas temu byłabym w stanie to zrozumieć, bo faktycznie napiętrzyłam kupę oczekiwań, wymagań i wielu innych emocji w związku z nową pracą. Zacznijmy od tego, że zostałam przyjęta na inne stanowisko, a pracuję na innym – niższym. To był ogromny cios dla ego, nic dziwnego że były wolty i myk wyrównanie kokosem w łeb. Obecnie się już tym nie przejmuję, oddałam się w najem i nawet zaciekawił mnie inny rodzaj pracy, bo to też coś nowego do nauczenia się. Ale jednak gdzieś coś napiętrzam bo każdego dnia dostaję przysłowiowy „wpiernicz”.
Może chodzi o relacje międzyludzkie w pracy? Kiedy któryś ze znajomych z pracy przychodzi i opowiada mi o swoich problemach(zazwyczaj w pracy) ja mu wierzę (łatwo mnie przekonać), wczuwam się i dostosowuję gadkę do zaistniałej sytuacji. Kiedy przychodzi następny dzieje się to samo. Tylko problem pojawia się wtedy, kiedy pomiędzy tymi znajomymi jest konflikt, a ja wczuwam się w każdą ze stron. Wtedy odczuwam silne poczucie winy, że przecież powinnam być konsekwentna, oceniać racjonalnie i mądrze – tak, aby ludzie nie myśleli, że jestem chorągiewką. Do tego dochodzi także strach przed konfrontacją.
Nie zależy mi na tej pracy i nie chcę jej za wszelką cenę utrzymać, bo ufam, że jeżeli ruszę ze skrzyżowania to fala życia poniesie mnie do jakiejś fajnej roby (albo skończą się wolty w tej). Jednak wiem, że jeżeli nie rozgryzę w jaki sposób skłaniam wahadła żeby mnie wyczaiły, to nie trafię do fajnej roby tylko do kolejnej, gdzie przyciągnę to samo. Albo nie przyciągnę już żadnej i będzie kolejny klops;)
odpowiem Ci później, pozdro