Łatwo jest uzależnić się od luksusu, zwłaszcza gdy z lekkością możesz sobie na to pozwolić.
Czy pragnienie luksusu po prostu znika?
Oczywiście nie.
Zamiast tego delikatnie utrzymuje się przy życiu i buduje napięcie finansowe.
Ludzie często ulegają błędnemu przekonaniu, że przedmiot lub pożądana czynność muszą być drogie, aby można je było nazwać luksusem.
Ale tak nie jest.
Wszystko, co wykracza poza podstawowe codzienne potrzeby, jest luksusem.
Bez względu na to, jak mało się wydaje.
Wydawaj mniej niż zarabiasz jest zdecydowanie jedną z tych rzeczy, o których o wiele łatwiej jest mówić niż zrobić.
Zapewne dawno straciłaś rachubę, ile razy mówiłaś sobie, żeby zacząć mądrzej wydawać i oszczędzać, tylko po to, by wpaść prosto z powrotem do króliczej nory.
Kiedy wydajesz pieniądze, otrzymujesz natychmiastowe rezultaty.
Jeśli wyłożysz 500 złotych na ładną parę skórzanych butów, dostaniesz coś, w czym możesz dobrze wyglądać i poczuć się komfortowo jeszcze tego samego wieczoru.
Jeśli wrzucisz te same 5 stówek do banku, coś otrzyma bank, a Ty nie otrzymasz emocji, które lubisz.
Szczerze mówiąc, zyskasz również jakieś tam bezpieczeństwo (jeśli nie ma problematycznej inflacji) i stopniową akumulację kapitału.
Jednak nijak ma się to do Twoich tendencji angażowania się w emocjonalne wydatki.
Przez lata status finansowy wielu ludzi zmienia się.
W niektórych miesiącach opływają w gotówkę, w innych są zmuszeni liczyć każdego grosza.
Na szczęście te wzloty i upadki powinny posłużyć pewnej analizie, aby uniknąć popełnienia tych samych błędów w przyszłości.
Dyplomowany specjalista od spraw odnowy psychosomatycznej mgr Grzegorz Lewko
poleca połączenie
organicznej Spiruliny This is BIO
z odtłuszczonym organicznym Kakao This is BIO
wraz z organiczną fioletową kukurydzą Purple Corn This is BIO
Unikaj obiecywania pieniędzy komuś na podstawie obietnicy złożonej przez kogoś innego Tobie.
Nazywam to „przekazywaniem obietnicy”.
Jeśli usłyszysz: „prześlij mi dane swojego konta, a zostaniesz zaksięgowana jutro rano”, nie idziesz na zakupy.
Nie kupujesz przedmiotów na kredyt z nadzieją, że spłacisz wierzycielowi pieniądze, których się właśnie spodziewasz.
Dzielenie skóry na wciąż żyjącym niedźwiedziu jest prowokacją dla sił równoważących, to spiętrzenie potencjału.
I wszystko może się wydarzyć przed jutrzejszym rankiem.
Fundusze mogą nigdy nie spłynąć, a pokopane wydatki postawią Cię w jeszcze trudniejszej sytuacji.
Oczekiwane pieniądze nie nadają są do wydania, dopóki nie znajdą się w Twoich rękach.
Oszczędzanie pieniędzy nie jest łatwym zadaniem.
Tym bardziej, gdy co krok słyszysz, że pieniądz to energia i nie można jej zatrzymać w skarbcu, bo się zemści.
Jednak raczej błędem jest wydawanie praktycznie wszystkiego, w nadziei, że jednak coś na koniec miesiąca zostanie.
Nawet jeśli uważasz, że masz dobry powód.
Zwykle reszta będzie wynosić zero, ponieważ dopóki masz dostęp do pieniędzy, zawsze będzie wiele rzeczy, na które możesz je wydać.
Dlatego oddzielenie oszczędności od dochodu zawsze powinno być Twoim priorytetem.
Niechby to był co miesiąc najmniejszy stały procent (1?, 2?, 10%?) dochodu umieszczany poza Twoim łatwym zasięgiem.
Na przykład na koncie, do którego nie podłączasz żadnej karty.
Jeśli należysz do tych (większości?), którzy uważają, że bogacze to najczęściej dusigrosze albo/i złodzieje, potrzebujesz poważnego zresetowania umysłu.
Aby stać się bogatym, należy umieć identyfikować to, co ma wartość, i rzeczy, które jej nie mają.
Dotyczy to również ludzi i relacji.
Jeśli w żaden sposób nie wniosłaś żadnej wartości w życie lub majątek drugiego człowieka, dlaczego miałabyś czuć się uprawniona do jego pieniędzy?
Ilekroć masz okazję spotkać się z kimś bardziej zamożnym niż Ty, oprzyj się pokusie proszenia go o cokolwiek poza radą i pomysłami, jak zrobić to, co udało mu się z powodzeniem zrobić.
Będziesz zaskoczona, jak chętnie podzielą się z Tobą swoją wiedzą i jak wiele skorzystasz z ich doświadczenia.
I zawsze postaraj się jakoś odwdzięczyć.
Bardzo często spotyka się ludzi, którzy stają się bardzo dobrzy w oszczędzaniu pieniędzy, i to im wystarcza do komfortowego samopoczucia.
Jest to poważny błąd. Pomyśl o wszystkich zaoszczędzonych pieniądzach jak o nasionach.
Jeśli ich nie zasadzisz i zostawisz gdzieś w szufladzie, żadna ilość magii ani modlitw nie sprawi, że wzrosną.
PIENIĄDZE NALEŻY ROZUMIEĆ JAKO ENERGIĘ, KTÓRA MUSI PŁYNĄĆ.
Uwięzione w skarbcu pieniądze, podobnie jak nasiona zaczynają tracić na wartości i giną (są zjadane przez inflację).
Bez względu na to, w jakim kraju mieszkasz, gospodarka nieustannie się zmienia, a aby utrzymać się na powierzchni, po prostu nie możesz sobie pozwolić na stanie w miejscu.
Przeanalizuj różne możliwości inwestowania w biznes własny, czy cudzy, wybierz opcję, która odpowiada Twojemu apetytowi na ryzyko.
Istnieje kilka powodów, dla których możesz zdecydować się komuś pożyczyć pieniądze.
Może to być pożyczka osobista znajomemu lub ściśle biznesowa z dodatkowym oprocentowaniem.
Bez względu na powód, UNIKAJ pożyczania pieniędzy, których nie chcesz stracić raz na ZAWSZE.
Do tego przyjaźnie i relacje biznesowe mogą zostać utracone.
NIGDY też nie składaj podpisu w celu poręczenia kogoś w kwestii finansowej, jeśli nie chcesz lub nie jesteś w stanie spłacić pożyczki w imieniu tej osoby.
Obciążasz się kłopotami, których mogłabyś po prostu nie mieć.
Jeśli planujesz wydać na placu handlowym tylko 50, czy 100 złotych, po co jechać tam z 200 złotymi?
Jak wspomniałam wyżej, nigdy nie brakuje rzeczy do kupienia, o ile masz jakiekolwiek dostępne pieniądze.
Głównym celem firm zajmujących się marketingiem i reklamą na całym świecie jest pożarcie każdego zarobionego prze Ciebie grosza na tyle kreatywnych sposobów, na ile tylko mogą wymyślić.
Przypomnij sobie ile razy kupiłaś rzeczy, tylko dlatego, że mogłaś je kupić, których użyłaś tylko raz, albo prawdopodobnie nigdy nie użyjesz.
Na szczęście ten problem ma bardzo proste rozwiązanie.
Jeśli masz więcej pieniędzy, niż planujesz wydać w najbliższym czasie, odłóż je, najlepiej w miejsce, do którego nie masz łatwego dostępu.
Już coś wymyślisz.
Tak jak z gadaniem, którego potem żałujesz.
Zadaj sobie wcześniej pytania:
To tylko niektóre z pytań, które możesz sobie zadać przed dokonaniem niepotrzebnego zakupu.
Czasami powstrzymają Cię przed kontynuowaniem tego absurdum.
Impulsowe wydawanie pieniędzy to okropny nawyk, z którym radzę Ci się zmierzyć.
Podobno działa wejście na minimalizm, ale nie wszystkich cieszy.
Nie wszystkim podoba się estetycznie.
Nie wszyscy dobrze się czują wśród szkła, metalu, led jarzeniówek i przeciągów.
Już bardziej odnajdą się w szałasie z watrą na klepisku.
Proste rozwiązanie dla każdej rozrzutnicy płynnie prowadzi z powrotem do №6.
Jeśli nie masz ułatwionego dostępu do pieniędzy natychmiast, trudniej będzie Ci je głupio wydawać.
Jak zarobić pierwszy milion, tyle, że inaczej niż oni
Jest to trudne, ponieważ większość ludzi nie widzi z tym problemu, jąka się, lub zapewnia o konieczności i dobrodziejstwie dźwigni finansowej, więc pozwól mi wyjaśnić.
Pożyczając, czy to od banku, firmy czy osoby fizycznej, dostajesz termin, w którym musisz spłacić pożyczkę (wraz z odsetkami).
W trakcie trwania pożyczki termin ten nie ulega zmianie.
Jeśli nie dotrzymasz terminu, odsetki wzrosną.
Koniec końców jedno jest pewne, w taki czy inny sposób musisz spłacić pożyczkę.
I tutaj znowu pojawia się problem piętrzenia potencjałów, i jak spod ziemi reakcja sił równoważących.
Często więc dzieje się na opak.
Załóżmy, że wykorzystałaś tę pożyczkę, aby założyć firmę.
Nie ma gwarancji, ile pieniędzy zarobi Twoja firma przed upływem terminu pożyczki.
Jeśli masz szczęście i biznes zacznie przynosić zyski dość wcześnie (co zawsze i w każdej chwili może się zmienić).
A wiec, jeśli nadejdzie termin, a Twoja firma ma się wystarczająco dobrze, by spłacić pożyczkę, możesz podziękować swoim gwiazdom.
Rozegrałaś to bez prowokacji sił równoważących, kontrolowałaś umysł,nie dałaś się na dłużej podczepić pod bankierskie wahadło destrukcji.
Jeśli jednak Twoja firma nie jest w stanie sprostać finansowo zadłużeniu, jesteś teraz bardziej w czarnym tyłku niż wtedy, gdy zaczynałaś.
Pożyczanie pieniędzy z oprocentowaniem długu ma najmniejszy sens tylko w przypadku poważnej sytuacji kryzysowej lub pomocy w sfinalizowaniu lukratywnego kontraktu.
Na czym jesteś pewna, że zarobisz więcej pieniędzy.
Jednak wiedz, że ta pewność, to również piętrzenie potencjałów.
Pewność wygranej może projektować sukces w zwierciadle rzeczywistości, ale może także go zapeszyć.
To jest tak zwany „nos na dwoje wróżył”.
Znachorka podjada jabłko (Fisetyna!) i zaraz połknie glukozaminę z chondroityną (Osteocare TiB)
i innymi mega dodatkami, NIE TYLKO dla ODMŁODZENIA swoich chrząstek stawowych!
Jeśli masz bęben z wlotem mniejszym niż wylot, bęben nigdy się nie zapełni.
W rzeczywistości to tylko kwestia czasu, zanim bęben wyschnie.
Jeśli jednak odwrócisz tę dynamikę, bęben sam się przepełni.
Dla dobrego samopoczucia finansowego istotne jest, aby dochody zawsze przewyższały wydatki.
Bez względu na to, jak dobrze sobie radzisz finansowo, w końcu zbankrutujesz, jeśli konsekwentnie będziesz wydawać więcej, niż zarabiasz.
To jest fakt.
Mądry człowiek uczy się na swoich błędach.
Jeszcze mądrzejszy potrafi się uczyć na błędach innych.
Nie musisz być jeszcze mądrzejsza, po prostu bądź mądrą dziewuchą.
A Twoje przepływy wpłyną na dobrostan finansowy Twój.
Twoich bliskich.
I tych z którymi zechcesz się podzielić.
Z bazy nadawał
na zawsze Twój,
Horry Porttier
Powiązane artykuły
Komentarze
TWOJA ODPORNOŚĆ
Greens & Fruits TiB masa dóbr minerałowo witaminowych
oraz wyciągi z ponad 50 owoców, warzyw i ziół
Witamina D3 z K2 w lepiej przyswajalnej formie do ssania
smak wiśniowy:)
Hej Pepsi 🙂
Świetny tekst, świetny vlog w ciemnych okularach i bardzo ciekawy dzisiejszy bieg!
Zasupłanie… i pozwolić sobie na zobaczenie się bez zalet, żeby odpadły te wyobrażenia o zaletach, których nie mamy, nie mieliśmy, które są naszą pułapką zastawianą na siebie, bo można mieć inne talenty i zrobić z nich użytek…
I wtedy to się wydaje aż za proste, że przecież nie takiego sukcesu byśmy chcieli, nie takimi środkami, choć droga wydaje się realna, rysuje się jakaś ścieżka pracy w drodze do celu, ale to nie ten cel, który nas „kręci”, bo jakaś inna ambicja pompuje naszą ważność we własnych oczach. I jesteśmy w tej ważności zaślepieni, bo przecież widzimy, że tego talentu akurat nie mamy, ale to siebie również chcemy przekonać, że może być zupełnie inaczej…
I wtedy wizualizujemy… mrzonki, czujemy to namacalnie, wyobrażamy sobie poczucie ważności, choć nie możemy (poniękąd: nie jesteśmy w stanie… bo to nie nasz talent!) wyobrazić sobie… no czego? Ścieżki pracy do wypełnienia tego marzenia. Widzimy tylko ten ostatni kadr z filmu… A to bohomaz, który smaruje dla nas z rozkoszą nasz najlepszy „przyjaciel”, czyli własne ego.
I ego zbiera wtedy podwójną pulę, bo tworzy tę mrzonkę i potem zbiera poplon, drugie żniwo frustracji, naszych niskich wtórnych wibracji, wtedy nas znowu dołuje i pociesza (na swój sposób, klęską innych lub windując w nas jakieś poczucie moralnego zwycięstwa w nieugięciu wiecznej ofiary losu).
Wahadła zewnętrzne jakąś drugorzędną rolę mogą tu również odegrać, bo one najchętniej sprzyjają właśnie naszym mrzonkom. Mówisz często o serialach, ale innym patologicznym zjawiskiem z pogranicza telewizji i kanałów video na życzenie są programy poradnikowe… niektóre tworzone owszem z pasją, ładnie kręcone i merytoryczne, prezentowane przez ludzi którzy dany talent faktycznie posiadają, pięknie sfilmowane… i to ma być niby odtąd takie proste… to są jakby bryki… tyle że na szklanym ekranie, pokazują nam ten drugi czy trzeci krok, który byśmy wykonali, żeby osiągnąć marzenie (np. piękny ogród), tylko że… to nie jest nasz talent. Owszem, pracą można by wszystko, tylko że dla nas drugi krok tej osoby z ekranu to byłby prawdopodobnie dwutysięczny krok, bo tyle byśmy mieli nieudanych prób. Jeśli byśmy to akceptowali i mieli świadomość, że to nam nie zajmie jednego sezonu tylko pięć lat, żeby zbliżyć się do jakiegoś efektu, to spoko, wtedy to by była nasza powolna ewolucja i godzilibyśmy się na te porażki i poświęcony czas. No ale znów wygrywa w nas ego i mówi – tak, to będzie drugi krok, to będzie już pojutrze…
A gdzie w tym nasz talent… on się dla nas nie liczy, może być wciąż nieodkryty, ale porzucamy ścieżkę odkrywania go na rzecz ścieżki „inspiracji” z zewnątrz choć inspiracja to też jakby ukradzione w tej kulturze słowo, bo kryje się za nim suflowanie do bezmyślnego powtarzania, a rzadko jakiś aspekt twórczy.
Dlatego tak trudno wejść na własną drogę do jakiegoś celu…
Co innego przeskok ze spirali w dół ku jakiemuś przebudzeniu, np. zmianie diety w świadomosci, aby współgrała z naszym ciałem… takim przeskokiem był ten moment zmiany diety dla mnie, uruchomił tyle innych zdarzeń…
Jest to jak najbardziej wejście w inną linię życia i jest to bardzo optymistyczne i sprawdzone przez mnóstwo osób, którym się to udało w taki czy inny sposób.
Ale nawet ten przeskok chyba jednak nie gwarantuje, że wskoczymy na drogę do odkrywania własnych talentów, to wciąż jeszcze daleka droga, choć oczywiście przy nurkowaniu w dół to już w ogóle znika z horyzontu. Być może to kwestia jeszcze innego przeskoku lub po prostu powolnej ewolucji. Ale dopóki w takim stanie zostajemy, nawet po jakimś przebudzeniu, to powraca nam zasupłanie, węzły nierozwiązane, bo wciąż szukamy czegoś innego, czegoś obok…
Nasze najważniejsze talenty prawdopodobnie… wcale nie pompują w nas poczucia ważności i przez to są tak trudno dostrzegalne. Przyznam, że zachęcanie dzieci na siłę do matematyki/fizyki nie jawi mi się jako dobry pomysł, bo napompuje ważność bez względu na to, czy dziecko ma talent, czy nie, i może to potem być przeszkodą a nie żadnym wsparciem. Zresztą to żadna nowość, od dekad dla ambicjonerskich rodziców liczą się tylko nauki ścisłe i dzieci są zniechęcane wręcz do czytania książek, odwiedzania muzeów. Weź ty się lepiej do matematyki! – to trauma co najmniej kilku ostatnich pokoleń… a jakoś wysypu geniuszy ponad statystykę to nie przyniosło. Nie jest to oczywiście wina samej matematyki, ale ludzi, którzy traktują ją ambicjonalnie, przez pryzmat własnego ego. Ale to samo może się zdarzyć przeciez w innych naukach/technikach/sztukach. Jeśli jakiś artysta bardziej lub mniej spełniony chce, by pomnik wystawił mu geniusz potomek, to będzie to raczej gorzki pomnik wystawiony przez złamanego tym jarzmem człowieka…
Ale to skrajne przypadki, bo najlepsi w zakładaniu na siebie takiego czy innego jarzma mrzonek jesteśmy my (w sensie każdy z osobna) wobec siebie (samego). I tu znowu kuszące by było zrzucić winę na kogoś innego, ale to jednak my, to nasza ekscytacja, fascynacja czymś, co jest dla nas niedostępne, chyba że pracą tak długą i ciężką, że nawet nie jesteśmy jej w stanie sobie wyobrazić (ha! to jak ten cały Zeland czy jak mu tam, ale podkręcony: nie ma wizualizacji pracy, nie będzie efektu 🙂 ).
A więc… tytanizm, czyli nic bez pracy. Zgadzam się z tytanizmem! Miało nie być wtrętów politycznych, ale co tak naprawdę ma tytanizm do lewicy czy prawicy, socjalizmu czy kapitalizmu? Moim zdaniem… nic. Bo tytanizm to motyw kochany zarówno przez jeden jak i drugi nurt, każdy przypisuje go tylko sobie a odmawia drugiej stronie, bo po drugiej stronie sami próżniacy! Sama piszesz, że rozkręcania biznesu nie polecałabyś za pożyczkę ale za pewną pulę pieniędzy wypracowaną osobiście bardzo ciężką pracą. Że musi istnieć pewna baza, trzon, który owszem, inwestując w firmę możesz stracić, ale nie wpędzi cię on pod kreską czyli w strefę, nie grasz powyżej stawki swoich faktycznych możliwości, chyba że tylko jako chwilowy lewar i nie na sam start, jak już…
No więc z tym też się zgadzam w 100% bo ta pula na rozpoczecie, wzięta z własnej pracy (jak stracisz, świadomie to jeszcze raz to odpracujesz, świadomie, ale nie staniesz się niewolnikiem długu) to moim zdaniem nie jest… kapitał, to jest jakby organiczna pula, dar własnej pracy, własnego serca, rozumu i rąk…
Natomiast kapitał… to już zawsze jakaś renta, jakieś odsetki – od nadmiaru lub od długu… kapitał który sobie dopisujesz lub odpisujesz… kapitał… nie może być trzonem, nie może być zaczynem, bo wtedy jest to tylko wibracja jakiegoś wahadła, mniej lub bardziej łaskawego dla tego czy innego przedsiębiorcy… to są okazje… można z nich skorzystać, ale nie można idealizować kapitału. Nie należy do najczystszych gracy i nie ceni zbytnio pracy… praca (najchętniej nie swoja) jest w jego wypadku instrumentem, owszem, narzędziem wymiany i przepływy, ale to nie jest ta praca, którą sam by włożył, to nie jest ten brud czy bałagan, który własnymi rękami kapitał chciałby posprzątać. Więc to nie jest ten zdrowy zaczyn.
Nie piszę tego, żeby obracać niektóre twoje słowa przeciw tobie, ale żeby znowu pokazać punkty wspólne, bo z tym wszystkim, włącznie z tytanizmem, jak najbardziej rezonują, natomiast nie mogę się pogodzić z przechwyceniem tytanizmu przez liberalizm/prawicę/alternatywną-prawicę, bo większość tych ideologów wyciera sobie tytanizmem kąciki ust i traktuje go instrumentalnie.
Tytani nie rodzą się z lektury prawicowej czy lewicowej ideologii, rodzą się z zebrania do kupy własnej energii, nieprzeciekania nią i skoncentrowania sił. Mogą działać w takim czy innym duchu, po różnych stronach różnych barykad, ale dopóki nie odmawiają drugim człowieczeństwa, znaczy to, że nie posiłkują się niskimi wibracjami, nie szukają wrogów tam, gdzie wcale ich nie ma. Powinna być tylko jednak wspólna barykada: przeciw zniechęceniu, przemocy, pogardzie, własnemu lenistwu i pasożytnictwu (a nie cudzemu). Ale to jest trudne. Gdyby ludzie byli zjednoczeni na takiej nazwijmy to barykadzie, to by faktycznie ta ewolucja następowała w zdecydowanie optymistycznym kierunku… mogłoby być tylko lepiej i lepiej! No ale ludzie są podzieleni, najczęściej zastępczymi tematami i nie walczą przeciwko chociażby własnemu zniechęceniu, tylko walczą z widmami strachu lub ekscytacji, z konsekwencjami swoich niskich wibracji, i tak się to kłębi, zasupłuje… dlatego ewolucja ma raczej koliste ścieżki, splątane tory… w jakim kierunku to zmierza? Ależ oczywiście, że to jest źle postawione pytanie, nie takie pytania chcę stawiać 🙂
P.S. Miało być naprawdę bez wtrętów politycznych, ale skoro komentuję pod twoim tekstem o pieniądzach, z którym na dodatek w 100% się zgadzam, to… wszystko zgodzić się jednak jakoś musi! 🙂
Co do centralnej roli fizyki kwantowej w tym wszystkim, zachowuję votum separatum, niemniej odniesienie do przeskoku jest jak najbardziej na miejscu, jest wręcz nieuchronne, jest to kwestia zmiany linii życia.
no właśnie chodzi o ta sprzeczność o której chyba pisze kiszonka i którą ja tez poczułam po dzisiejszym vlogu – z jednej strony ma być tak, ze czujesz ze jesteś na tej swojej linii życia, czyli nie walisz głową w mur i jakby ta droga sama Cie prowadzi.. to jak sie nie jest na swojej drodze ludzie troche jednak czuja… czuja sie troche jak we śnie.. jakby gdzieś dobijali sie nie do swoich drzwi….ale zanim do tego dojdzie.. zanim sie rozpozna, zanim sie poczuje, ze jest sie na tej swojej linii … ten sam przeskok, to chyba jednak wymaga wysiłku… ten moment przeskoku nie jest tak oczywisty, nie wiemy do końca czy dobrze to czujemy, czy to jest faktycznie nasza linia życia, szczególnie chodzi o zawodowa drogę – przyswojenia sobie jakiejś wiedzy, konkretnych kompetencji wymaga cierpliwości, pracy – aby najpierw sobie te kompetencje przyswoić. Chodzi o oczywiste rzeczy: przyswojenie wiedzy biznesowej albo np. przyswojenie i sprofesjonalizowanie innych kompetencji, do których Cie ciągnie, ale jeszcze jesteś amatorem, a wiesz ze te kompetencje pozwala Ci na prace zdalna .. to jest właśnie ten mozol.. czasami właśnie człowiek troche wątpi. Mimo, ze go to ciekawi, zapomina o swiecie gdy sie zatopi w to zadanie..no ale to nie może być sztuka dla sztuki, na razie jest to powolne.. stawanie sie profesionalista w jakiejkolwiek dziedzinie jest powolne. czy tak właśnie ma wyglądać moja droga czy ja nie wale głową w mur…właśnie to jest ten moment, gdzie człowiek nie wie, czy robi cos wbrew sobie, czy może jednak zgodnie ze soba tylko jeszcze po prostu jest na początku tej drogi. Może po prostu faktycznie ten kołcz u boku z danej dziedziny, który przyspieszy troche i wesprze.
Droga powinna być własna, bo tylko wtedy możliwa jest ewolucja. Kopiowanie nie jest ewolucyjne, musi być relacja, zadzior, bodziec.
Dwie identyczne komórki nie wchodzą z sobą w żaden twórczy układ.
Ale oczywiście za każdym razem korzystamy z tego co dotąd stworzyli ludzie.
Nie ma potrzeby za każdym razem cofać się do początku świata i wymyślać wszystkiego od nowa.
Gracz szybko nudzi się, gdyby zaczął grę znowu od początku.
A gdy zaczyna świadomie, bo zmienił linię życia, i musi przejść coś od początku, to teraz zrobi to dużo szybciej, bo wie.
Pod warunkiem, że znowu nie popełni tych samych błędów, bo się cofnie.
Ludzie zwykli traktować swoje jedno życie, jako zamknięty rozdział. W rzeczywistości masz ogromną ilość czasu na zrozumienie, przeskok, sięgnięcie do gwiazd.
Moim zdaniem niezbędne jest bardzo intensywne działanie, ale bez przyduszania się, bo to może właśnie doprowadzić do prowokacji sił równoważących. Nawet gdy się tego nie nazwie siłami równoważącymi, to wszyscy to znamy.
Działanie na każdym polu, w sensie, nie rób uników, tylko działaj.
Ludzie często lubią zastopować pod jakimś pretekstem, to jest unik.
No i nałogi nie są działaniami 🙂