😘🙌💚🍓🏵️🌷🙋
W każdej chwili są dokładnie takie warunki jakie są teraz najlepsze. Idealne do ruszenia we własną drogę. Wszystko co doświadczasz jest Ci potrzebne, a gdy spotykasz zmulanta, to właśnie takiego człowieka miałaś spotkać. To Twoje schody do wzrastania. Jest idealnie, bo tak ma teraz być. Jednak nie jest tak po to, żebyś utknęła na tym skrzyżowaniu, a wręcz przeciwnie.
„Nie pozostaje nic innego, tylko zacząć od zamiaru zewnętrznego (czyli takiego, gdy zarówno ego, jak i dusza są ze sobą zgodne) osiągnięcia celu.” – po raz kolejny i kolejny czytam o zamiarze zewnętrznym. Tylko nie wiem, jak mam to zrobić w praktyce? Chcę coś, np. miłość i wzajemność i jak mam to wprawić w zamiar zewnętrzny – mam to do siebie powiedzieć czy gdzieś napisać na kartce, że „chcę miłość i wzajemność?” a nawet nie „chcę” bo to sugeruje, że tego nie mam, więc mówić do siebie każdego ranka ” mam miłość i wzajemność w partnerze”? Albo chcę sobie wziąć ze świata fajne autko, mieszkanie – jak wprawić to w zamiar zewnętrzny? żeby wszechświat wiedział, że to chcę? Spisać na kartce, schować do portfela i czytać co dzień i sobie wyobrażać, że to mam i czuć pozytywne emocje z tym związane, że fajnie, że to do mnie idzie?
A więc nie kumasz kochanie, nie kumaaasz w starym roczku. Są dwa światy, które działają w tej grze. Gdy w Twoim lustrze odbiją się w tym samym czasie oba, nie ma mocnych, wszystko się ziści, bo tak działa zamiar zewnętrzny. Ale, żeby umieć grać w tę grę, trzeba pojąć przynajmniej w zarysie jej zasady i zacząć trenować grę, podobnie jak ćwiczenia na fortepianie. Nie wiesz jak wprawić w ruch zamiar zewnętrzny, bo się nawet nie zająknęłaś na tym temacie, tylko już pognałaś do swoich oczekiwań, jak otrzymać miłość i wzajemność. Zasada wahadła brzmi: „Rób jak ja!”. Zasada wszechmocnego transerfingu rzeczywistości brzmi: „Pozwól sobie być sobą, a innemu być innym”. Dlatego nie można wpływać na niczyją miłość, ale są inne dozwolone metody, póki jest na to czas. Miłość dotyczy świata transcendentnego, czyli materii ożywionej, która też ma duszę, czyli świadomość, i swoje zamiary i cele. Jak widzisz mogłaby wystąpić tutaj pewna sprzeczność. To tak, jakbyś chciała autko (przy okazji, naprawdę chcesz samochodzik dla dziecka, czy normalnej wielkości, wygodne, luksusowo wyposażone, ale też bezpieczne auto?), a jednocześnie wizualizowałabyś, że sąsiad autka nie ma. Niektórym to wystarczy do szczęścia.
Nawijam wrzeciono, że nie można wizualizować zakochanego w Tobie człowieka, ale możesz go widzieć szczęśliwego, spełnionego w dobrobycie. Gdy jesteś z kimś, możesz zapomnieć o swojej ważności, i skupić się na wewnętrznym zamiarze i celu swojego partnera, wówczas, gdy robi się to szczerze, osiąga się swój własny cel lewą stopą do lusterka, czyli łatwo, lekko, bez wysiłku, wręcz mimochodem. Jednak, gdy Twój obiekt uczuć odejdzie, staje się już innym człowiekiem, i nie wiesz czego on teraz pragnie, jak więc go masz wesprzeć w zamiarze wewnętrznym? Będziesz tworzyć slajdy już z kimś zupełnie innym. Dlatego tak ważne jest, żeby być z drugą osobą świadomie i nie stracić jej po prostu. Miłość jest ze świata duszy, jest transcendentna, i dlatego nie możesz wywierać presji na cudzą duszę, żeby Cię pokochała, bo być może drugi człowiek ma zupełnie inny zamiar, wobec Twojej przyjaciółki, dajmy na to. Ale, i tak niepotrzebnie się rozgadałam, bo umknęło w tym wszystkim meritum, schowało się sedno rzeczy do króliczej nory, mianowicie Twoja dusza.
Przeszłaś nad tym jak nad kupą słomy z butów, że niby spoko, że to to wiesz. A gdybyś wiedziała jak skomunikować się ze swoją duszą, nie byłoby dalszego pytania, gdyż Twoja dusza wie, zna odpowiedź, tylko Ty nie wiesz, jak ją usłyszeć, tę duszę własną, usłyszeć własną świadomość. Skoro tego nie wiesz, to jak powstanie wszechmocny zamiar zewnętrzny? Dlaczego nie pytasz o fundament, dlaczego zajęłaś się dekarstwem i kominiarstwem? Miłość, wzajemność, autko, mieszkanko, a wszystko prosto z ego. Żeby skumać to co mówię, należy solidnie rozchybotać skałę tak zwanego zdrowego rozsądku, bo to się nie dzieje na tej płaszczyźnie. Co chcesz zapisywać na kartce, swoje cele? Takie są istotne, że możesz je zapomnieć? Wszechświat się z Tobą komunikuje na zasadzie zakupów przedświątecznych w supermarkecie, że musisz mieć kartkę z listą? Wszechświat będzie se czytał, że Ty potrzebujesz autko i mieszkanie? To idź sobie kup, bo tylko po to robi się takie listy.
Wszystkiego jest pod dostatkiem. Idziesz i bierzesz sobie. Z kolei Twój umysł należy do świata materialnego. Wewnętrzny zamiar ma do czynienia dokładnie z tą grą na tym planie, czyli z materialną rzeczywistością. Wewnętrzny zamiar pochodzi od ego. Mówisz/myślisz, że chcesz drogi samochód, ale w tej wirtualnej przestrzeni nie ma dla wszystkich drogich samochodów, trzeba zrobić jakąś karierę, dostać w spadku, albo go wygrać, żeby go mieć.
Ale Ty fcesz, ale ja fcem, jak mawiał mój siostrzeniec z kamienną twarzą, ale wyrósł. No to trzeba będzie przejść przez orkę, jeśli tylko Ty fcesz, a Twoja dusza jednak tego wcale nie fce. Gdy chcesz coś, bo z hipsterska wszyscy tego chcą, albo chcesz, żeby wkurzyć sąsiada, albo żeby sobie coś udowodnić, albo zrekompensować małego penisa, albo cokolwiek, to będzie tylko zamiar wewnętrzny, który może przynieść Ci merola, czy nawet bentleya, ale jakim kosztem dziewczyno?
Ale gdy Twój cel podoba się także Twojej duszy, gdy nie będzie od duszy żadnych woltów, chimer, schowania się i przewlekłego milczenia, gdy ego nie będzie nachalne, a rzeczywiście skupi się na wysłuchaniu siebie samej, czyli serca, duszy, co Ci leży na wątrobie, gdyż to nie zmyłka tłuszczowa, tylko tekst prosto do duszy.
Jeśli Twoja dusza też chce mieć dom, konkretny dobrobyt dla Twojej indywidualnej jednostki obdarzonej świadomością, taką jaką jesteś Bridget, dla Twojej wyjątkowości, dla Twojej drogi, tylko Twojej, do Twojego własnego celu, to wówczas staje się ten cud, o którym mowa.
Nie w orce, nie po trupach, nie w karierze bez tchu, ale na własnej drodze, w swojej pasji, lewą stopą do lusterka, masz to, czego chcesz. Bo tak działa zamiar zewnętrzny. Gdy otworzysz własne drzwi, wejdziesz na swoją własną drogę, zawsze osiągniesz cel. Przy czym celem nie mogą być atrybuty, jak pieniądze, uznanie, kariera, to się pojawi mimowolnie, na luziku, bez jednej Twojej myśli wysłanej w tym kierunku. Miej tylko na uwadze, że cecha, lub przedmiot, któremu nadasz szczególne znaczenie przyciągnie do siebie obiekty o cechach przeciwstawnych. Czyli miej cel, ale zaraz przestań o nim myśleć jako o celu. W wolnej chwili puszczaj sobie slajdy, na których już go osiągnęłaś, już jesteś w swoim domu. Nie powinnaś się zmuszać do tych wizualizacji, to ma być lekkość i zabawa, a jednocześnie niesłychanie pomocna rzecz dla realizacji zamiaru zewnętrznego.
Staraj się być świadoma, kilka razy dziennie powtarzaj sobie: nie śpię, jestem świadoma, tego co robię, po co i dlaczego właśnie tak. Nie piętrz potencjałów ważności swojego celu, rozpraszaj rzecz działaniem, byciem w drodze, ruszeniem ze skrzyżowania, jakby powiedział nieboszczyk w tej grze Budda Osho. Nie walcz z wahadłami, raczej daj się im podwieźć. Stań się rodzajem grającego widza, to nie sprzeczność. Ucz się zrozumienia, kumaj jak najwięcej.
A po to żeśmy się tutaj wszyscy znaleźli, żeby ewoluować, obniżać entropię, obniżać chaos, a w związku z tym otrzymywać jak najwięcej danych. Gdy musisz spisywać na kartce jaki jest Twój cel, to to nie jest Twój cel. w didaskaliach Od dziecka mam ten sam cel i jakbyś mi dała z liścia na płasko w pysk, gdy śpię, to wyrecytuję Ci go z zamkniętymi oczami. Zero kartki z notesu? Tylko bez porównań mi tu.
Tak czy siak oceny oparte na porównaniach rodzą biegunowość, a siły równoważące usuwają ją w try miga dając prztyka w kichawę. Nie porównujmy się więc nigdy, ale cel masz mieć. A gdy duszy też się spodoba, nie ma takiej możliwości, żebyś sobie go nie wzięła od wszechświata, gdy wejdziesz już na swoją drogę, bo zamiar zewnętrzny to fenomen. Jezus szedł tak bardzo własną drogą, tak bardzo miał pewność, tak bardzo ego Jezusa było pewne w jego moc sprawczą i tak bardzo dusza też tego chciała, że kolega ożywiał umarłych. Ale tak naprawdę każdy to może zrobić lewą stopą do lusterka. Tyle że Jeszua niczego na kartce se nie notował. Ty też tego nie rób.
z miłością
Źródła: „Transerfing rzeczywistości” Zeland, „Teoria wszystkiego” Campbell, „Świadomość” Osho
Powiązane artykuły
Komentarze
ja też potrzebuję nowe auto i na razie dostałam na zawodach brylok z autem od dębicy. hahaha
nie musisz nic dostawać, weź sobie
Pepsiu kochana, bardzo fajny artykuł. Właśnie niedawno się nad tym zastanawiałam jak wziąć to autko.
Nieśmiało zadam pytanie w innym temacie: czy 44 ma jakiś pogląd nt. ORMUSu? ?
Serdecznie pozdrawiam, i życzę wszystkim wielu pięknych zaskoczeń w 2019.
A ja mam zamiar biegać i fcem mieć resztki biustu. Co zrobić żeby już mi ten tłuszcz z tamtad nie schodził bo ja fcem i kropka .
Biegaj z użyciem stóp 😀 <3
Pepsi czy cel ma być jeden konkretny? czy mogę mieć ich więcej? a one też są różne, kwadratowe i podłużne:)) chodzi mi o to, czy mogę mieć jednocześnie kilka?
i do każdego inny slajd? jak to ogarnąć? buziak
Pepsi kochana, może ten koment się pojawi, bo coś ostatnio nie mam szczęścia. po napisaniu i kliknięciu opublikuj, wszystko znika, nie ma info że koment czeka na akceptację tak jak kiedyś.
dobra nieważne, mam pytanie o cele. czy on musi być jeden konkretny? czy można mieć kilka takich mniejszych również? i jak to ogarnąć ze slajdami? osobny slajd na każdy cel i czy najpierw zająć się tymi mniejszymi? pozdrawiam, buziaki:))
zwykle na naszej drodze pojawiają się cele pośrednie, ale tak naprawdę to cel główny sprawia, że wszystko inne też się realizuje, ale nie rozdrabniaj się raczej
Oki dzięki ☺
A co jesli ja nie wiem czego chce od zycia?
Nie wiem jaki jest moj cel, do czego daze?
Isc tropami, weszyc?
Jesli ktos mi zada pyatnie co mnie uszczeslwia to kontakt ze zwierzetami – glaskanie, karmienie przytulanie.
Lubie tez kontakt z naura.
Ale na konkretny cel w zyciu mie potrafie sie zdecydowac.
Nie czuje potrzeby miec wlasnego domu czy mieszkania bo nie wiem czy zostac w Anglii czy wrocic do Polski.
Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniadze?
Wlasna klinika zwierzat:)
Jak przyciągnęłam męża siłą woli, czyli wizualizacjami: każdego dnia co chwile wyobrażałam sobie to uczucie radości z powodu tego że jestem z kimś, gdy gdzieś szłam, to w myślach szłam za rękę, gdy gotowałam to w myślach gotowałam z kimś, już same te myśli dawały mi dużo radości, cały czas miałam w sobie to uczucie, że jest ta osoba, nikt konkretny, tylko mój wyśniony ideał. Po 3 tygodniach zadzwonił do mnie, znajomy ze studiów, nie gadaliśmy od 2 lat i nagle sobie o mnie przypomniał. Właśnie mija 6 lat, od 3 jesteśmy maleństwem.
Jak przyciągnęłam autko: to było skomplikowańsze bo jeździłam starym gruchotem, którego miałam już dosyć i zawsze jak gdzieś musiałam jechać to byłam wkurzona, więc musiałam zacząć od zaakceptowania i wdzięczności za tego starocia. Starałam się myśleć o moim aucie czule, przecież już tyle ze mną przeszło/przejechało. Starałam się dziękować za każdym razem gdy odpalałam. Nawet nie wiem kiedy i już mam nowy samochód od roku, może nie jakiś wypasiony ale bardzo wygodny.
Wszystko da się przyciągnąć ale nie o to chodzi, to jest pułapka, pułapka chcenia, bo to wszystko daje szczęście tylko na chwilę, a potem wraca się do dawnego stanu przygnębienia, wraca poprzednia depresja, albo wkurw. To nie o to chodzi żeby ciągle coś sobie celowo stwarzać, bo nieustanne wizualizacje to ogromny wysiłek umysłu. I życie w przyszłości.
Największe wyzwolenie daje akceptacja tu i teraz, tej chwili. Niedawno dowiedziałam się, że moje dziecko ma nieuleczalnie chore serce, nie widać objawów, ale w każdej chwili może umrzeć. Dowiedzieliśmy się tego akurat w chwili kiedy skończył roczek, zaczynał chodzić do żłobka, a ja szukałam pracy i byłam pełna wizualizacji wspaniałej roboty. Chwilę zeszło zanim to do mnie dotarło. Moja przyszłość i wszelkie chcenie legło w gruzach. Postanowiłam BYĆ z synkiem, zauważać chwilę, zauważać życie, być teraz. I poczułam się wtedy tak jakbym całe życie biegła w jakimś morderczym maratonie przez Himalaje, i teraz pierwszy raz mogę odpocząć w ciepłej wannie. Pierwszy raz przestałam usilnie myśleć o tym czego chcę, przestałam chcieć, nawet myśleć o chceniu. I to jest ogromny relaks.
Właśnie siedzę przed kompem pierwszy raz od 3 tygodni bo byliśmy długo w szpitalu. Dziubek dostał leki, które dobrze znosi więc ryzyko śmierci drastycznie spadło. Uff. ale chciałam dodać, że w szpitalu jeden lekarz pochwalił się czasie luźnej rozmowy tym, że jakiś czas temu kupił posiadłość z ogromnym parkiem ze starodrzewem. Ten lekarz to kardiochirurg dziecięcy. I moja myśl jest taka: nasz dobrobyt jest generowany przez wdzięczność jaką czują do nas inni. Czym więcej robisz dobrego dla innych tym większa leci fala wdzięczności, to jest strumień dobrej energii, który manifestuje się tworząc dobre rzeczy.
Pepsi dzięki za tego bloga 😉
Więc bądźmy teraz i róbmy dobro.
Uzdrawiasz dziecko <3
Fajny wpis, wszystkiego dobrego, dużo zdrówka dla synka <3
Ale cudownie się czytało Twój wpis. Nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że wszystko z maluszkiem będzie dobrze. Dzięki Tobie 🙂
Sofi, powtórzę za Pepsi, uzdrawiasz swoje dziecko. Wspaniale!