Czy faktycznie nadmierne dbanie, staranie się powoduję, że piętrzą się te potencjały i finalnie nie dostanę to czego chcę? Zauważyłam, że jak na czymś mi bardzo zależy, to zawsze odczuwam jakieś złe emocje finalnie, czy to w pracy, gdy zaczyna mi bardzo zależeć na wynikach, z reguły są wtedy słabe, w związku jak bardzo starałam się, też efekt był odwrotny. Tylko, że nie uzależniam szczęścia od tego, po prostu mega się staram. A jak podchodzę do tego bardzo na luzie, a co więcej, na delikatnym zwisie, to rezultat końcowy jest znacznie lepszy. Testowałam ostatnio. Miałam i pewnie nadal mam problem z moim poczuciem ważności. Ubolewałam nad tym, że mój partner nie dotyka mnie, nie przytula, nie całuje etc. tak często jakbym chciała. Napisałaś mi wtedy o tej ważności i nagle zastosowałam to! Przestałam myśleć o tym i potrzebować tego i dostałam nie prosząc o to … WOW
Czyli jednak trzeba być sprytnym awatarem, wiedzieć czego się chce, ale nie uzależniać swojego bytu i samopoczucia od tego?? Chcieć jakby nie chcąc? Druga strona medalu, to czy spotyka nas to, czego się boimy? Zauważyłam, że wiele razy spotkało mnie coś, czego się bałam, lękałam i przyszło. Każdemu zdarzeniu, sytuacji to ja nadaję moc i znaczenie? Jeśli zdefiniuję, że w obecnej chwili jest mało seksu w moim związku i określę to jako problem, to faktycznie będzie to zalążek kryzysu, i tego seksu będzie jeszcze mniej? Jeśli natomiast nie będę obawiała się, co to może oznaczać, co więcej będę pełna spokoju, to nie będzie oznaczało nic wielkiego? W sensie na ile przyciągam sama kryzysy do życia poprzez definicję ich i jakąś obawę? Zauważyłam, że nie wiem czemu i skąd, ale mam zakodowane, że fajne związki muszą mieć dużo seksu i podświadomie gdy mam go mniej w moim odczuciu, przyklejam łatkę związkowi, że to jest kryzys i sama nakręcam spiralę, czy nie jest tak?
Wahadła destrukcyjne tworzą zasady, kanony, normy zachowań, przekonania, narzucają własne cele nam, poszczególnym ludziom i zaczynamy żyć tak, jak chcą tego wahadła. Żyjemy w strachu, a strach tworzy ego, żyjemy podporządkowani przekonaniom i uparcie realizujemy nieswoje cele, co sprawia, że nasze życie pełne jest bólu, cierpienia, strachu i totalnego niezrozumienia tego, co się dzieje. Wierzymy, że to czego chcą wahadła, to jak nasrano nam do głów w korporacjach, w szkole, w telewizorze, w kościele, w prasie kobiecej, sportowej i w Forbes, w banku, na ulicy, wiadomo, że u dochtore, co nam sra orkiestra świątecznej pomocy, ONZ, rządy 300, ale też niechcący, na całkowitej nieświadomce, mama i tata podpięci do swoich wahadeł. I potem z tymi zasranymi głowami, przekonaniami i strachem, zawsze niezadowolonym ego i przywiązaniem do swoich przekonań, które nazywamy własną prawdą, co jest kolejną kupą niezrozumienia, a więc wtedy jesteśmy wręcz idealni, perfekcyjni jak spod sztancy karmiciele wahadeł, czyli całego matrixa. Realizujemy cudze cele, więc z założenia mamy pod górę, a’priori mamy niepowodzenie, żal pochew i penisów i smutek dup wpisany w nasz los. No i chcemy mieć pieniądze, a to już jest szpunt do tamy niepowodzeń finansowych, niespłacalnych kredytów i braku komfortu niemyślenia o pieniądzach. Każdy kto chce mieć pieniądze będzie biedny. Za wyjątkiem króla Midasa.
Wahadło nigdy Ci nie powie, jak jest naprawdę, nie powie Ci, żebyś postawiła na swój indywidualizm, na osobistą unikatowość, na własny pomysł, bo straciłoby żarcie to wahadło. Każdy lęk o pieniądze jest tak naprawdę karmieniem matrixu, ponieważ pieniądze będą się oddalać. Boisz się, że pieniądze topnieją? Spoko, właśnie to dostaniesz od Wszechświata, topniejące pieniądze. Żaden bogacz nie dorobił się wielkich pieniędzy myśląc o pieniądzach. Masz myśleć o celu i to o własnym celu, a nie tym, który podpowiada Ci wahadło. Realizując bowiem cudze cele zwykle niczego nie osiągniesz, albo z ogromnym, niewspółmiernym trudem. Natomiast zamiar zdobycia własnego celu zawsze się ziści, i wtedy pieniądze znajdą się po drodze. Po prostu, pieniądze nie mogą być celem, bo to tak jakbyś chciała mieć węgiel drzewny do leczenia ludzi z biegunki, a cały czas myślałabyś o ogniu, który ma wypalić drewno. Ogień jest tylko po drodze, i zawsze grzmotnie jakiś piorun, gdy będziesz mieć zamiar posiadania węgla drzewnego. Myśl o domu, ale o swoim domu, nie o tym, który podobałby się pani redaktor z Architectural Digest, bo to nie Twój cel, tylko wahadła. Każdy może być bogaty, każdy może mieć świetny związek, gdy zrozumie, że powinien mieć własne cele i realizować je zamiarami. Zaś nadmiar potencjałów związanymi z tymi celami rozpraszać energią działania powinien.
A Ty żyjesz przywiązana jak wół do radła, jak niski facet do swojego wzrostu, jak gruba obmierzająca obwód brzucha w każdej wystawie, jak wierzący do dogmatu, że to Twoja prawda. Że dobry związek, to dużo seksu, dużo dzieci, dużo kredytów, żebraczka i wdzięczność dla niby humanitarnych polityków na swym rozhulanym wahadle destrukcji robiących ludziom sieczkę z mózgu. Chociaż to i tak nic nagannego, wszystko do zaakceptowania, po prostu wahadła muszą żreć. Rozwala je tylko brak uwagi, indywidualizm jednostek, postawienie na własne cele. A Ty żyjesz przywiązana do swoich przekonań o związkach, o facetach, o konieczności głaskania. Mówisz, że już nie, ale nadal rzeczrozkminiasz. Żyjesz w przekonaniach o tym wszystkim tylko po to, żeby się bać i stać się idealnym karmicielem. Po czym jakby poznajesz zasadę wahadeł i dawaj od nowa, analizować, zadręczać się, dopytywać się, się idealnie wpasowywać się w nową wachlującą kiłę. Transerfing rzeczywistości jest po to, żeby zapoznać się z tym, uśmiechnąć z poczuciem objawienia, nawet strzelić się na płasko z liścia w czoło i natychmiast przestać o tym myśleć. To już dostało się do Ciebie. Teraz wybierz cel za pomocą umysłu, z oprogramowaniem ego. Po czym zapytaj się swojej duszy, czy to faktycznie jest Twój cel?
Gdy otrzymasz zgodność (na poziomie intuicyjnym, niekręcenia w brzuchu) z duszą, wiesz już, że to jest Twój cel, że faktycznie nie dla swojego faceta, ani dla zazdrosnego sąsiada ale dla siebie chcesz mieć tę hacjendę w Alpach nadmorskich, z widokiem na see i podejmiesz zamiar posiadania jej. Pieniądze zawsze się znajdą. Natomiast drugi człowiek nie może być dla nikogo celem. Drugi człowiek jest tylko celem dla siebie. Nie możesz mieć zamiaru posiadania tego człowieka dla siebie, co nie znaczy, że nie możesz mieć bardzo pięknego związku. Ale to już jest na inny wpis temat.
Zrozum czym się karmią wahadła, przejrzyj siebie na wylot i zobacz co jest Twoją prawdą, a co jest przekonaniem narzuconym przez wahadła destrukcji matrixu, następnie zacznij żyć w relaksie. Jak dziecko w przedszkolu życia. Ta gra to jest zabawa. Uczysz się, ale pozostajesz w relaksie. Gdy jesteś smutna, bo kochasz ludzi i widzisz jak śpią i niczego nie kumają, to i tak nadal jesteś zrelaksowana. Tak jak dziecko, wciąż na falach alfa. Nawet w płaczu. Jeśli z transerfingu rzeczywistości zrobisz upierdliwą naukę, to nadal będziesz karmić matrix. Piana już jest na sztywno, ubiłaś ją. Luziku więc życzę.
z miłością
Powiązane artykuły
Komentarze
W ostatnich wielu wpisach dotyczących duchowości, wielokrotnie odwołujecie się do transferingu rzeczywistości z hasłem przewodnim „możesz mieć wszystko czego chcesz”, oby pod postacią zamiaru, który to zamiar spełni sie zawsze. Ale Vadim, na początku I tomu, porównując życie do sztuki teatralnej, pisze (cytat niedosłowny) „możesz zmienić scenografię, możesz zmienić aktorów ale nie mozesz zmienić scenariusza”. Te dwie rzeczy (możesz mieć wszystko co chcesz / nie możesz zminić scenariusza) chyba wykluczają się ?
Ponadto, przychodzimy tu, na ziemię z jakimś planem życiowym, zadaniem do przerobienia a to chyba też nie łaczy się zbytnio z motywem „możesz mieć wszystko co chcesz”. Owszem, mamy wolną wolę i możemy w jakimś zakresie zmieniać nasze życie, ale chyba nie tak całkowicie. Podobnie zresztą mowi Campbell, mamy ścieżki życia mniej prawdopodobne i bardziej prawdopodobne, i przejście z tych pierwszych na te drugie wymaga bardzo dużo naszej energii i często jest bardzo trudne, na tyle trudne że większosci z nas to sie nie udaje.
nie sądzę, wszystko co się może wydarzyć owszem jest znane, ale jest to nieskończona wręcz ilość wariantów zdarzeń, wszystko zależy od nas. Plan można każdego dnia zmieniać. To jest gra. Oczywiście rachunek prawdopodobieństwa będzie tutaj działał, ale intencje (Campbell) czy zamiary (Zeland) mogą zmieniać prawdopodobieństwa zdarzeń.
Oczywiście, że nie wszystko jest możliwe. Dajmy spokoj z tym „mozesz wszystko”. Nie zostaniesz prezydentem USA, bo urodziłeś się w Polandii. Nie zostaniesz najlepszym piłkarzem czy hokeistą świata, bo zabierasz się za to w wieku 35lat, a nie w wieku 8 lat. Być może jest szansa zostać aktorem Hollywood(przykład Arnolda z Tyrolu), ale przykładów na niemożliwe scenariusze jest mnóstwo. Przy czym możliwych scenariuszy też jest mnóstwo 🙂
Wszystko jest możliwe, gdy masz szczery zamiar i jest trochę czaasu na realizację, bo zwierciadło wmaterii działa wolniej, niż we śnie dajmy na to. Zamiar- ego musi być wtedy absolutnie zgodne z duszą, która po prostu wie. Dusza nigdy nie będzie chciała zostać prezydentem, przecież prezydentura, to jak pieniądze, środek pomocny w osiągnięciu celu, ale gdy staje się celem dla ego, dusza to wyśmieje. Będąc prezydentem możesz realizować łatwiej swoje pasje polityczne. Czy Putin chciał być prezydentem? Nigdy, on po prostu potrzebuje prezydentury, jak Ty pieniędzy na objechanie świata dookoła, ale to jest Twoim celem, ta podróż.
Pepsi ? A jak moja grzeszna duszyczka garnie się do Ciebie ? Oczywiście bez podtekstów, to co mam robić, czekać ili działać ? Spoko, to tylko taki dżok, wiem….?☯️?
Ani środki ani też cel nie są ważne. Ot, przyjdzie tsunami, i po ptokach.. Być i Wiedzieć po co się Jest, a i tak do piachu.. Tylko…Co dalej – maturzysto…Kto ma oczy, niechaj widzi, kto ma uszy, niech słyszy..c.b.d.u…☯️
A Dudek mówi ; nie ważna scenografia, aktorzy też do dupy, ( wiem, bo mój brat jest aktorem, czyli nie żyje własnym życiem ), scenariusz w pewnym sensie już gotowy, tylko pytanie – po co grasz, dla braw ? ☯️…?
No niby tak, pianę warto bić, gdyby żabka, która wpadła do słoja że śmietaną, nie machała łapkami….Ja natomiast zastanawiam się, czy to już nie czas na Mnie… Chyba tylko jeszcze moje Młode trzymają mnie przy życiu, a raczej Świadomość, że one jeszcze nie są świadome., No taka normalna, rodzicielska miłość. W końcu One to Ja…Ale czy na pewno ? Ej tam..Chwila ckliwości…A co kurwa, nie wolno mi ? ☯️
Poprosze zatem o wpis: jak mieć piękny związek?
Ja rowniez <3
Ja również proszę o wpis o pięknych związkach.?
Witam Was 🙂 wiem,że z innej beczki Ale Pepsi, czy mogę podawać 10 miesięcznmu dziecku chlorelle lub spiralne this is bio? Oczywiście nie w formie tabsa,a pokruszone lub uplynnione?
możesz, ale zaczekaj jeszcze 2 miesiące, przyjmuje się, że dziecko roczne może brać 1 gram (2 tabletki This is BIO) chlorelli i spiruliny. Zacznij od mikro dawek chlorelli (1/4 tabletki), aby powoli przyzwyczaić dziecko do nowego pokarmu , albo ewentualnie wyelimonować.Jak ma ząbki, to zdziwisz się, jak dzieci lubią chrupać takie algi, trzeba przed nimi chować. 🙂
Przepraszam za autokorekte spiruline 🙂
Jeśli plan można byłoby całkowicie i dowolnie zmieniać, to czy nie wprowadzałoby to zbyt dużo chaosu w ogólny pan rozwoju świadomości/duszy i nie wstrzymywało jej rozwoju ? Dla przykładu, jeśli świadomość/dusza miałaby plan aby w tym wcieleniu przeżyć np.samotność przez całe życie aby nauczyć się cierpliwości i poświecić samorozwojowi a ona przez to życie i kilka następnych wybiera scieżkę życia z wielodzietną rodziną, to w zasadzie rozwój (w tym aspekcie) jest wstrzymany. Czyli w ten sposób świadomośc/dusza może tkwić w marazmie w nieskonczoność.
nie ma potrzeby przeżywać wszystkiego, żeby zrozumieć i przebudzić się. Można to wykoncypować siedząc na ławce w parku. Tyle, że bez schodów jest baaardzo trudno, trzeba mieć potężny intelekt, żeby pozbyć się matrixowego oprogramowania ego bez doświadczania.
A czy to nie będzie tak,że jak ci jest pisana samotnosc, to po prostu jej doswiadczysz i po prostu nie ma innej opcji
nikomu nie jest nic pisane, samotność jest opcją z ogromnej ilości wariantów życia danego człowieka, to jest wybór, chociaż często nieświadomy
Nie ma takiej opcji, by ktoś ( ?), zapisał Ci ,, linię życia „. Jedyny program duszy, to miłość…☯️
I co ze stwierdzeniem Zelanda, że scenariusza na życie nie da sie zmienić ? Podobnie twierdzi Campbell, mamy określone najprawdopodoniejsze ścieżki życia i im dalej chcemy od nich odejść, zmienić je, tym mniejsze mamy prawdopodobieństwa że tak sie stanie ( podaje przykład że jeśli wybieramy sieżkę z prawdopodobieństwem zaistnienia 1:1000 to po dużej energi skierowanej na taką intencje jest to 10:1000, czyli i tak bardzo małe prawdopodobieństwo zaistnienia)
Nigdy żaden z nich tak nie powiedział, to jest wbrew zasadom mechaniki kwantowej, która dotyczy przestrzeni wirtualnej. Dopóki elektron nie uderzy w ekran nikt, absolutnie nikt nie może określić gdzie uderzy, można tylko z rachunku prawdopdobieństwa określić przestrzeń gdzie może ewentualnie upaść. I o to chodzi z naszymi liniami życia. Wyraźne jest przyrównanie, że przestrzeń wariantów Zelanda, to to samo o czym mówi Campbell, nawet przytacza nazwę kroniki Akaszy, to nic innego tylko przestrzeń wariantów określona w hinduizmie.
Wiesz, scenariusz, to rama, a aktor gra jak umi. Ja to widzę bardziej jak wypracowanie – masz kilka obowiązkowych punktów, które musisz omówić, ale ile wody między nimi polejesz, to już Twój wybór/natchnienie. 🙂
„strzelić się na płasko z liścia w czoło i natychmiast przestać o tym myśleć” muszę to sobie zapisać! Love<3
Zgadzam się Pepsi z tym co piszesz.sprawdziłam na sobie choć nie robiłam tego specjalnie. Kiedyś bardzo zależało mi na pieniadzach i wówczas ich nie miałam. Później właściwie dość nagłe przestałam o nich myśleć i przestało mi na nich zależeć – i same do mnie przyszły. Dziś mam do nich bardzo beznamiętne podejście. Fajnie że są ale warunkują mojego poczucia szczęścia i radości. Tak samo było ze związkiem- gdy stawałam na głowie w staraniach efekt był odwrotny, a gdy zaakceptowałam to jak jest i byłam sobą -znaczna poprawa.
Obecnie mam zagwozdkę – bardzo chcę zajść w ciążę choć ostatnio próbowałam znaleźć powód dlaczego tak bardzo chcę i na razie tego nie odkryłam. W każdym razie wahadło dopadło mnie równo – jedno poronienie za mną i tony emocji które zeżarło. Dziś to już za mną ale chęć dziecka nie zmalała. W drugiej fazie cyklu, gdy czekam na efekt myśli stają się tak komulsywne że to wręcz obsesja! I choć mam wiedzę i rozpraszam potencjał – biegam, chodzę na kurs tańca, uczę się nowego języka, nadzoruje budowę domu – to myśli o ciąży nie znikają choć przyznam że zaczynam sama siebie śmieszyć jak tam patrzę na siebie z boku 🙂
Poradzisz coś jak wydilejtować z głowy tą myśl??
Jak każdą natrętną myśl, chociaż tutaj jeszcze atawizmy dochodzą do głosu, silny instynkt biologiczny, więc jest jakby trudniej.Ogromne nawarstwienie potencjałów. Wahadło destrukcji ma kupę żarcia. Zresztą to nie jest w sumie dobra odpowiedź, napiszę w poście, może nawet dzisiaj <3
Czekam na ten wpis. Mam podobnie jak Aga – napiętrzenie emocji i obaw mam ogromne, irracjonalne (w moim przypadku chodzi o córkę). Rozpraszanie działa tylko w czasie wykonywania czynności, które mają temu służyć, potem natychmiast wszystko wraca. To jest bardzo trudne, nie chcę tego, myśli wracają natrętnie, tak jakby ktoś siedział mi w głowie i non stop coś nakręcał.
Dzięki Pepsi za odpowiedź. Zgadzam się że wahadło je w najlepsze i to same najlepsze kąski.
Ale dziś jest we mnie zgoda i wiecej akceptacji. Gdybym jeszcze potrafiła pozbyć się tej myśli. Ona jest jak natrętna mucha podczas posiłku! Na taką muchę jest tylko jeden sposób -packa ! Tylko jak odnieść to do mojej sytuacji i co może być tą packą…?
Czytając mój poprzedni opubliwowkowany komentarz trochę się uśmiałam sama z siebie- fajne ćwiczenie bo patrzę z boku, jakby to ktoś obcy napisał a nie ja.
Czekam na post !
Dzięki, bo mimo „złych wiesci” o wahadle mam uśmiech dla tego i puszczam mu oko <3
nie, myśli się nie zabija, w ogóle żadnej walki i agresji, po prostu zaczynasz myśleć o czymś innym
Ja tez kilka dobrych lat bardzo chcialam miec drugie dziecko. I zabiegalam o to i to i tamto. W koncu odpuscilam. Doszlam do wniosku, ze lata nie te, więc koniec z „gonieniem” za tym wzewem duszy, czy też instynktem. I wowczas zdazylo sie drugie dziecko.
Prawdziwe pytanie brzmi, czy miłość może istnieć bez strachu?
miłość jest przeciwieństwem strachu, gdy odczuwasz strach jeszcze nie umiesz kochać
Umiałbym kochać, jeżeli nie znałbym strachu?
Jak puszczasz lęki to wchodzisz na nowy poziom miłości 🙂 Taki głębszy i prawdziwszy.
Kochana, napisalas w poscie, ze poza matrixem to ja nie bylem. Przyjmuje to jako zniewage. Jestem tylko w okresie regeneracji. Bylem bylem i zblizam sie znow by z niego wyjsc. Bylem, bywalem i bywal bede. Pozdrawiam. Chce by ten nick byl rozpoznany jako kogos kto juz wie. (Jego ego bo tutaj z tym walczycie).
gdy przyjmujesz coś jako zniewagę, oznacza, że podkreślasz swoją ważność, co oznacza, że jesteś wybitnie zakotwiony w tej grze matrixowej, tak zresztą jak my wszyscy. Przede wszystkim starajmy się odbierać sobie ważność, a obdarzać nią innych, to doskonała droga do naszych celów.
Ile tej piany ubiłam !! A z rozkminiania mam już doktorat 🙂
Dziękuję <3
Hej Paula.. I wicie, rozumicie, właśnie takich jak Wy towarzyszko ludzi nasza partia potrzebuje. Młodych i wykształconych, takich co to wicie rozumicie, z niejednego pieca chleb jedli….hi, hi, hi..
Jesteś zabeściara, może umówimy się kiedyś, kiedyś, na dobre bro….A swoją drogą, jak teraz smakuje masełko, które sami se żeśmy ubili…..
I chuj z cholesterolem….Trzym się młoda.?☯️
A co z tęsknotą? Czy ona także jest formą strachu? Przy czym chodzi mi o tęsknotę nie za czymś/kimś co było, ale za tym, co jeszcze nie nastąpiło.
Czy może jest sygnałem-impulsem od duszy, że czas na działanie? że jej istota to zamiar, który dusza chce zrealizować? Wydaje mi się, że to drugie, ze to jednak nie strach, bo jego od dawna już nie odczuwam, ale oczywiście mogę być w wielkim błędzie.
Zamiast strachu muszę przepracować złość, bo gdy coś próbuje wciągnąć mnie na siłę w szpony matrixu odczuwam złość właśnie. I to nie na fakt, iż jakiś syfex się pojawił do eliminacji, ale, ze będę musiała zmarnować na to swoją energię.
Tylko ta dziwna tęsknota…moja tęsknota jest za inną miłością i przestrzenią niż ta, którą posiadam – jakbym ciągle znajdowała się w niewłaściwym czasie i miejscu. I odczuwam tą tęsknotę nie jak pragnienie, ale jak żal, że nie mogę tam być – lub raczej mogę (bo stwierdzenie „nie mogę” nie konfiguruje w moim słowniku), ale nie wiem gdzie to się znajduje.
dusza nie tęskni
dusza nie teskni…to co? ego? bosz aż sie wystraszylam… O.O
oczywiście, że ego
to jest jasne, że dusza nie tęskni, ale czy tęsknota jest na pewno tylko i wyłącznie wytworem ego? czy może dusza próbuje przekazać ego w ten sposób informację, wskazać ścieżke?
Na „fali” złości można też sporo zdziałać. To spora dawka energii, można ją wykorzystać. Zdarza mi się nieźle i szybko wysprzątać mieszkanie, jak się zdenerwuję. Nie zawsze, ale czasami taki plus jest danej sytuacji. „Odpuściłam” próby tuszowania złości. Miałam też momenty, kiedy w chwili tłumienia, bardzo mnie np. w okolicy serca potrafiło ścisnąć. Pewnie więc lepiej nie tłumić. Złość przychodzi i tak widać na ten moment być musi. Taka w tej chwili właśnie jestem – na pewne rzeczy złoszcząca się – taką mam akceptację swojej złości. Wyładowuję złość i życie toczy się dalej.
Zgadzam się, że tłumienie złości nie jest fajne. Rzucić sobie siarczyste K jest baaardzo orzeźwiające, no czysta nirvana 😉 Jednak to nadal ego. Chcę przerobić temat złości tak samo, ja strachu – aby w ostateczności wszelkie kijowe sytuacje tej złości we mnie nie wywoływały, po prostu były obok mnie, a nie we mnie.
No tak,że albo albo.Skoro nie dusza, to musi być ego. Ale myslałam hmm…że np. jeśli tęskni się nam za szpilkami labutena albo najnowszym bmw to ego…ale jesli np. poznajemy kogoś i zaczyna nam tenże osobnik siedziec w glowie, pojawia sie mysl co robi, co lubi to dusza?No bo jakby zaznajemy/poznajemy jakiś pasujący do nas puzel, a nie martwy przedmiot ktory ma służyć do celu takiego czy innego. Na zasadie skoro nie znam smaku mięsa to nie mogę wiedziec ze za nim tesknie/brakuje mi go ?
jesli np. poznajemy kogoś i zaczyna nam tenże osobnik siedziec w glowie, pojawia sie mysl co robi, co lubi to dusza?No bo …
,,Siedzieć w głowie” – ego…
Nie znasz smaku mięsa ? – dusza jak zechce, usmaży se schaboszczaka..☯️ ?
Pepsi a jak to jest z tymi pieniedzmi. Nie moge narzekac na ich brak ale zebym mogla szastac na prawo i lewo tez nie do konca tak jest. I tak sie zastanawiam, czy myslec racjonalnie (bo przeciez wiem ile mam przychodow w miesiacu) i na ile moge sobie pozwolic czy nie myslec o tym wcale i pozwolic sobie na wszytsko na co mam ochote bez wyrzutow sumienia bez zastanawiania sie. Czy to nie dziala tak? Chodzi mi o to ze rozumiem ta logike ze czym bardziej sie marwtisz tym mniej masz.. ale jezeli wydam wszystko to co z rachunkami itp. ? (Wiem ze od razu pojawil sie strach i wlasnie te zmartwienie o ktorym piszesz) a z drugiej strony zalozmy ze sie naprawde nie martwisz wydajesz na co chcesz nie myslisz o tym to skad te pieniadze sie pojawia? Mam nadzieje ze wiesz o co chodzi 😀
Wiem, pojawiłyby się z pewnością, ale musiałabyś naprawdę przestać się bać i o tym nie myśleć. Zero piętrzących się potencjałów, żeby wahadło nie miało się o co zaczepić. Zero poczucia winy, zero myślenia o tym, a wręcz przekonanie, że wszystko będzie w najlepszym porządku.Jesteś już na to już gotowa?
Dzieki, hmm czy jestem gotowa, pewnie ine, gdybym byla to bym nie zadala tego pytania a czykolwiek warto sprobowac. Schemat malego strachu znam na pamiec a co gdyby sprobowac inaczej.. nic nie trace 🙂
Z pieniędzmi, które się ma, jest podobnie jak z tą szklanką, która jest do połowy pusta lub pełna. Można myśleć, że wydałam na jedzenie X i cieszyć się, ze aż tyle rzeczy za to kupiłam. Dobrobyt. Za 5, 10, czy 100 zł jest tak dużo jedzenia w domu. Wydałam na przecenach na dziecko Y i aż tyle butów będzie miało dziecko. Nie trzeba będzie kupować w normalnej cenie. Jak ich nie zedrze do końca, to nawet będzie można przekazać je za darmo dalej, albo wystawić na olx. Można rozejrzeć się po domu i zobaczyć, jaki nadmiar rzeczy się szwenda. To mogę oddać rodzinie, to do fundacji, to sprzedać. Jakaś energia się rozpędza. I w domu się przy okazji przejaśnia.
Do kogo ta gadka Pepsi ? ,, Musiałbyś „. Nawet
,, musiałbym ” jest mi obce. Sama zresztą też nie jesteś wolna od niepokojów, utraty energii, różnych emocji, i Ciebie czasami coś wkurwi czy zasmuci.
Mam świadomość, że Ja sam się często nakręcam, ale to po prostu kolejne doświadczenie,
po spontanie – błyskawiczna analiza i dalej
,, w drogę „. Totalny Luz mam wtedy, kiedy nikt i nic nie narusza mojej przestrzeni…. Chodzę własnymi ścieżkami, nikomu nic nie próbuję narzucać, nikogo nie naprawiam , ale też widzę to co niedostrzegalne dla innych, tak już mam. Pieprzona
rzeczywistość jest jaka jest, ale kurwa, ,, kodeks drogowy ” obowiązuje wszystkich ,, kierowców ” a ja nie pozwolę aby bezkarnie zajeżdżano mi drogę.
Moja reakcja wtedy, to ,, rzucanie klątwy „, i gówno samo znika, …i znów czuję lekkość bytu. ☯️?
Pepsi tak sobie czasem myślę dlaczego w pracy to mnie najwięcej pracy się dostaje czy to moja wysoka entropia i czuja to ?skąd takie wygodnictwo że wszystko ze wszystkim do mnie a może dałam sobie wejść na głowę ale czy mam tu jakiś wpływ ? Co powinnam zrobić bo nie ogarniam i zaczynam się denerwować
Zacznij po prostu być asertywna? 😉 Powiedz spokojnie i rzeczowo, nie z nerwami, że to jest na tą chwilę twój limit i nie jesteś w stanie przyjąć więcej roboty bo odbije się to i na jakości jej wykonania i na twoim zdrowiu. Jak czegoś nie powiesz komuś jasno, to skąd on ma to wiedzieć? 🙂
Zastanawiam się czy zamiarem i działaniem można też zmienić orientację seksualną, czy to działa tylko w przypadku rzeczy materialnych
A czy wolno sobie pozwalać marzyc? czy to nie o to kaman? Fakt, kasy nie pragnę, nigdy nie pragnęłam. Raczej chodzi o to co mozna za nie miec, czyli krótko mowiac komfort. DLa jednego bedzie to willa w alpach dla innego 30 metrów w mniejszym miescie-nie wnikam. Ale czy takie hmm utozsamanie się np. z tym,że sobie stoję na 'swojej’ werandzie o poranku, w sloneczku i delektuje cisza to dobrze czy żle? I pozwoli mi te werande kiedys miec, czy wręcz przeciwnie?
No i skro mam działać, to działać w kategorii np. zeby sie zapsiac na studia (bo mam kupić los na loterię, jeśli chce miec szansę wygrać) czyli roobić coś żeby umozliwic kasie przyjscie do mnie czy….ehm… za ruch moge uznać – przepraszam,ale zawsze marzyło mi się żeby cos tworzyć, malować , majsterkować w piwnicy, DIY itp. dusza mi się rwie do tego i robic to (choć na 1 i 2 rzut oka to głupie bo malarką raczej nigdy nie zostanę?) ???
Próbuję skumać, przeczytałam i nadal czytam…jakoś mnie tak ten wpis dotknął w serducho i aż spać nie mogę…
takie utożsamianie najbardziej zbliża Cię do celu, miej zamiar i bądź w drodze. Tylko dusza wie, co chesz robić naprawdę, gdy przekona ego, jesteście w domu, wszytko będzie jak najlepiej
Czy dusza tez wie z kim chce byc w zwiazku? A jesli dusza chce byc niezalezna od nikogo, wolna, czy wtedy nie bede w zadnym zwiazku? czuje, ze taka jest moja dusza,,,,moim celem nie jest jeden trwaly zwiazek…
Dusza wie, ego myśli, że wie. Dusza nie działa na poziomie intelektualnym, ale wie czego chce. Dusza jest tutaj dla siebie samej, to ona ma ewoluować.
to jak rozpoznac/wyczuc /odebrac sygnał od duszy, żeby odroznic go od ego?
Żaden związek nie jest trwały. Jak pokazuje historia, nawet Związek Radziecki..?☺️☯️
A skąd wiesz, że nie będziesz artystką ? Znany jest przypadek Elli Fitchzerald. od dziecka katowano ją nauką tańca, i kiedy jako nastolatka miała pierwszy raz wystąpić publicznie, weszła z opóźnieniem na scenę mówiąc ; – Proszę Państwa, nie zatańczę, ale zaśpiewam – jak potoczyła się jej droga, każdy wie
Posłuchała duszy, dajmona, geniusza…a może anioła stróża….☯️.
Right as f**k!
Tzn ten Związek Radziecki miałam na myśli… a z tą artystyczną ciągotą, wiesz, wydaje mi się nieskormne i mało realizstyczne,żeby stara dupa bez szkoły jak ja, w dzisiejszych czasach gdzie mamy tyle ustalentowanych osób mogła się nagle objawic ze swoim „nieoszlifowanym talentem”… To się takim jak ja nie zdarza (strachodupiec ze mnie?) Z reztą marzy mi się meblarstwo, a do tego potrzeba warsztatu.Tymczasem ja gniję w bloku. WIęc na początek jakieś skromniejsze aktywności musiałabym zacząć…
Twój wpis po prostu aż mnie zabolał, musiałam rozładować potencjał, zobaczyłam osobę, która wzięła piłę i podcięła sobie skrzydła. Nie traktuj tego jak krytykę.
Urodziłem się pewnie z pędzelkiem w dupie. Mój stary jebał mnie, żebym wziął się za coś z czego będą ,,piniondze”, Dość wcześnie wypierdoliłem z domu, edukacja ?, sam nie wiem w ilu szkołach byłem, i.t.d., i.t.p. Moim C.V. można by obdarować co najmniej setkę ludzików. Nigdy natomiast nie splamiłem się ,,chodzeniem do pracy”, żyłem z tego ,, co Moje „, czyli z pasji. Różnie bywało, jak to w życiu – raz na wozie, raz w nawozie – ale nie skurwiłem się. Nie słuchałem ojca, matki, ani ,,dobrych rad”. Słuchałem duszy, Ona wie… Ego cierpiało wiele razy, w końcu nie miało wyboru, i choć czasami próbuje mnie jeszcze zgnoić, nie ma już żadnych szans….☯️?
Czytałaś ,,Pasję życia”” Irvinga Stone’a ? Polecam !
O Van Goghu, on też nie miał ,,szkoły”….
Jakby co, mogę Ci udzielić kilku lekcji jak, hm..
,,trzymać pędzel w dłoni”, ,,stara dupo””. Pepsi ma rację, sama sobie podcinasz skrzydła.. A jeszcze kurwa, nawet nie spróbowałaś ich rozwinąć..☯️?
Jak przejrzeć siebie na wylot, jak kontaktować się z duszą?
Jeszcze trudniejsze – jak pozostać w relaksie? 😉
No to przestanę pić i pozbędę się połowy wszystkiego, co zalega wokół mnie
Jak całe życie nie byłam przywiązana do rzeczy materialnych i nie zależało mi na pieniądzu, tak teraz zaczęłam rozmyślać o tym, jak tu się wyrwać z tego wiecznego „czy wystarczy mi pieniędzy jeśli kupię przedmiot x?”. Od dziecka żyłam dość biednie, stąd teraz u mnie taki asekuracyjny nawyk, żeby zbierać, zbierać i oszczędzać, żeby wystarczyło na coś, żeby nie zostać z niczym (przez co odmawiam sobie wszystkiego, choćby lepszego jedzenia, czy kupna nowych ubrań, skoro stare jeszcze się nie rozleciały). Bo tak naprawdę oprócz moich oszczędności z najniższej krajowej, to nie mam nic. I boli mnie to, że nikt nie nauczył mnie zaradności życiowej, że cała moja rodzina żyje ledwo wiążąc koniec z końcem, nie mam skąd czerpać wzorców na temat bycia przedsiębiorczą, odpowiednich wyborów zawodowych i tego, jak w ogóle ludzie się „dorabiają”. U mnie wszyscy mają mentalność „bierz byle co i nie wymyślaj, bo wygodnie to by każdy chciał, za coś trzeba żyć!”. Tymczasem widać w moim mieście coraz więcej pięknych, nowych domów i samochodów, więc jakoś sobie te osobniki radzą, przecież nie z byle czego, a i nie wszyscy chyba są właścicielami super zarabiających firm. Nadal nie przeszkadza mi moje życie, nigdy nie chciałam opływać w luksusy, ale żeby chociaż wyjść w życiu na tyle dobrze, żeby mieć spokój i trochę rozrywki. Własny dom mi się marzy, zamiast mieszkania w bloku z mamą. Pojęcia nie mam jak wybrać dobrą pracę, jakie warunki muszę do niej spełniać, skoro ambitna zawodowo nigdy nie byłam i raczej nie będę. Studiów nie mam, bo przecież też nie miałam pojęcia, co chcę w życiu robić. Skąd się w ogóle bierze dostatnie życie i jak je osiągnąć, jeśli nie szczęśliwym trafem, lub całym życiem pełnym wyrzeczeń, aby pod jego koniec trochę poszaleć?
odpowiem Ci w poście, bo zapewne wiele osób ma podobne rozkminy
Bardzo ciekawy komentarz. Kochana, wyjechalam z malego miasteczka (prawie wsi), z biednej rodziny (alkohol, prawie nikt niewykształcony, zadnych wzorców) na studia. W miescie, w ktorym zaczelam studiowac nigdy wczesniej nie bylam. Poradzilam sobie z zalatwieniem lokum itd. Zaden problem/kłopot nie był w stanie cofnąć mnie z powrotem do tego małego miasteczka. Z domu dostawalam bardzo malo pieniedzy (tyle, ile mogli, to dawali), wiec często nie mialam nawet na suchy chleb w poludnie. Jakos to przyjmowalam naturalnie. Studia skonczylam. Zaczelam prace. Powoli pojawiały sie mozliwosci na kupienie tego, sprzedaz tamtego. Wiec tak mysle, ze chyba nie w biednej rodzinie i braku wzorców jest problem. Patrzac, jak spedzalam swój czas do osiemnastki (wiadomo, czas pełen codziennego strachu przez pijanstwo rodzica), to musze przyznac, ze czytalam, czytalam i jeszcze raz czytalam ogrom książek z przeróżnych dziedzin, również zdrowego życia. Mysle, ze to pomoglo mi wyrobic jakąś jasnosc drogi, zamiar osiagniecia celu itd.
Dzięki za odpowiedź. Właśnie wydaje mi się, że mój problem leży w zawieszeniu pomiędzy brakiem komfortu, a komfortem. Mianowicie, dostatnio to ja nigdy nie żyłam, ale zawsze jest ktoś, kto o mnie zadba, jak nie mama utrzymująca pasożyta, to facet. Taka poduszka nie pozwalająca na otrzymanie kopa w dupę i motywacji do ruszenia się. Nie pierwszy raz widzę, że osoby, które dobrze wyszły w życiu, to właśnie te z trudnym startem, jak u Ciebie. Pozostaje tylko szukać tych swoich drzwi, przecież nikt tego za mnie nie zrobi 🙂
Pepsi, od Ciebie wszytsko. Jak balsam dla duszy albo kop w dupę ale zawsze to co 'potrzeba’, a Ty wiesz lepiej co trzeba. Dzięki Ci FruitQueen !
PS-próbowałam już od wielu lat z tymi artystycznymi ruchami, na mniejsza skalę, ale nigdy się nie udawało nic więcej z tego poza wlasna satysfakcją z pracy …
szukasz własnego celu i szukasz drzwi. Tylko nielicznym udaje się tak, że cel i drzwi to prawie jedno i to samo. Tacy ludzie nazywają się Picasso i tacy tam, ale w trakcie drogi do swojego celu jesteś już szczęśliwa, po tym rozpoznajesz swój cel. Natomiast drzwi szuka się trochę trudniej, ale jak już je znajdujesz, to wszystko nagle wskakuje na właściwe tory, to są Twoje drzwi.
Przepraszam że z innej beczki, co na gronkowca złociste?
na przykład Miód Manuka
Dziękuję. Dostanę miód u Ciebie? Co jeszcze proponujesz na wzmocnienie organizmu? Dostępnego w Twojej spiżarni.
Mamy bio manuka, dobrze działa ku5acja Greens & fruits TiB , a jaki poziom 25(OH)D ?
Nie mam pojęcia jutro lecę zrobić badanie25(OH)D