Poniekąd przyłapałam i zaczęłam drążyć, to się przyznał..
Ale to nie jest takie proste, a niedziałanie może oznaczać coś zupełnie innego
Owszem lenistwo, jest cechą, bez oceniania mi tu, ujemną, i wiele osób zepsuło sobie tę grę będąc leniwymi, czasami od dziecka. Jednak również w wielu przypadkach mówienie o kimś, że jest leniwy, jest niemiłą nadinterpretacją, bowiem niedziałanie może oznaczać coś zupełnie innego.
1. Strach przed porażką
Gdy dorośli, a nawet dzieci odczuwają silny strach przed porażką, zaniechują działań. Presja tego, że się nie uda może okazać się bardzo silna, tym bardziej, gdy stoi za tym niska samoocena. Natenczas Wojski tak, są kunktatorzy, pozoranci działań, fingujący wkład własny, symulanci akcji, to wszystko prawda, ale to nie dzisiejszy lejtmotyw.
Mowa o tych, którzy nie są w stanie realizować swoich celów, chociaż mają je zwizualizowane. Widzą własną drogę, widzą też drzwi, ale nie włażą. Obawiają się własnych niekompetencji, że nieprzystawanie do czegokolwiek wyjdzie na światło dzienne.
Zdarza się, że dziecko zna odpowiedź, ale tak jest niepewne swego, że woli przy tablicy nie powiedzieć nic, żeby się nie ośmieszyć. Rodzice i nauczyciele sklasyfikują dziecko oficjalnie, jako ignoranta, nieuka, albo lenia, ci często ci drudzy po cichu, jako idiotę. Poczucie niesprawiedliwości jest wtedy ogromne.
Nie ma innego sposobu na nieśmiałość, niż zaprzestanie myślenia tylko o sobie. Akceptacja bycia takim jakim się jest i dołożenie nowej jakości siebie każdego dnia. Wskocz w cudze buty, więcej empatii. Jesteśmy do siebie bardzo podobni.
2. Strach przed sukcesem
W następnej kolejności przyczyną zaniechania działań jest bliski kuzyn strachu przed porażką, ale może pukniesz się w czoło, bo jest to strach przed yyy … sukcesem. Wiele osób nieświadomie martwi się, że może faktycznie odnieść sukces, co potencjalnie mogłoby zagrozić innym. Nie chcąc dopuścić do konfliktu rezygnują na wszelki wypadek z działania.
To jest dość częsta postawa żon, które nie chcą lepiej zarabiać niż mąż. Albo ktoś, kto pochodzi z rodziny alkoholików nie chce wybrać trzeźwości, bowiem zmiana ról wydaje mu się potencjalnie uciążliwa.
Dopóki nie zaczniesz pracować nad dociążeniem siebie, będzie tak cały czas. Dociążanie siebie może być odbierane przez ludzi z boku, jako egoizm, ale to nie jest prawda. To ich ego nakazuje sprawdzać twoją konsekwencję jeśli chodzi o twój ciężar, sprawdzają cię, czy aby jesteś stabilna, czy aby się nie złamiesz. Ich dusze tak naprawdę ci kibicują.
Jak ma wyglądać dociążanie własnej osoby?
Oczywiście postawienie na samorozwój. Na początku pewnie zrobisz to na pokaz, po coś, sztucznie, zgódź się na to, nie od razu Kraków, Florencję, oraz Budapeszt zbudowano. Dociążasz się więc, aby stać się bardziej atrakcyjną dla cięższych, żebyś mogła przyciągać coraz cięższych.
3. Brak umiejętności samodzielnego działania
Chłopak niczego nie nauczył się w domu i pomimo tego, że chce, kompletnie niczego nie umie sam zrobić. Działa tylko pod czujną opieką żony, albo szefa, tak jak kiedyś matki. Musi dostać jasne instrukcje, bo niczego nie tknie w domu. Ktoś taki działa tylko pod czyimś nadzorem. Co wcale nie oznacza, że jest leniem. Raczej jest robotem. Spróbuj coś zrobić sama z siebie.
4. Komunikacja bierno-agresywna
Tak naprawdę również wynika z poczucia niepewności, niekiedy z fobii społecznej, strach przed konfliktem jest bardzo głęboki dla wielu z nas. Podświadomie nie chcesz kłótni w domu.
Jest też druga strona medalu, gdy zaniedbywana żona przestała mieć ochotę na gotowanie obiadów, no i na seks. Takie lenistwo w rzeczywistości staje się formą ukarania winnego. Czyli tak zwany brak spełnienia oczekiwań może również wywoływać niedziałanie.
Ważne abyś uświadomiła sobie dlaczego jesteś bierna, dlaczego nie wyruszasz w swoją drogę z tego skrzyżowania.
5. Potrzeba relaksu
Wiele osób sądzi, że może się zajeżdżać na okrągło. Rzeczywistość jest jednak inna, gdyż każdy potrzebuje czasu na regenerację i relaks.
To nie jest lenistwo, gdy ciało w pewnym momencie powie wielkie STOP.
6. Depresja
Depresja nie ma nic wspólnego z lenistwem, natomiast oczywiście może dopaść także leniwego, ale to już inna rzecz. Najczęstsze objawy depresji to brak motywacji, zmęczenie i anhedonia, czyli przestałaś odczuwać przyjemność z tego, co wcześniej cię cieszyło.
I jest tu taki paradoks, że ludzie budzą się, zaczynają rozumieć, że są w grze, że to matrix i nagle jedna po drugiej odpadają od nich przyjemności dnia codziennego, a na to miejsce pojawia się pustka, której nie rozumieją, która ich przygnębia i będą już w drodze nagle tracą to co mieli, nie zyskując w ich mniemaniu nic w zamian.
A wiadomo, że wszechświat daje ci dokładnie, to, co myślisz. Jeśli myślisz, że jesteś w stracie, tak się właśnie dzieje.
Krytykując się za lenistwo, ktoś sfrustrowany może przegapić oznaki, że jest w depresji i potrzebuje naprawdę sporej ilości witamin.
To wszystko może doprowadzić do tego, że sama zaczynasz podejrzewać się o lenistwo, nie mówiąc o Twoim partnerze. Wiele osób, u których zaczyna się depresja czują się jakby zatrzymane siłą, myślą o sobie, że są leniwe, a tymczasem są za słabe, za mało jeszcze kumają z tej gry, żeby sobie pomóc.
7. Zatwardzenie i lenistwo
Już dawno minął czas neoficki, gdy mieliśmy razem gonić ze świetną perystaltyką jelit, jeść owoce, robić 4 szklanki™, pić wodę, oddychać przeponą, gapić się (jednakowoż z gałami zamkniętymi!) na słońce, że będzie sielanka, idylla. Wtedy nie było mowy o jedzeniu dużej ilości tłuszczu zwierzęcego.
Ale świat nie jest dwukolorowy, zresztą czerń i biel to nawet nie kolory, a jak już to achromatyczne. Tak czy siak, jeżeli Twoje niedziałanie wynika jednak z lenistwa, to wskakując w Twoje buty powiem: weźże się w tej grze za życie., skoro się zalogowałaś.
Jednak, gdy nie jesteś leniwa, tylko smutna, zagubiona, niepozbierana, zdołowana, subtelna i delikatna, wystraszona, to nie obwiniaj się dodatkowo, bo jeszcze nie wiesz czy jesteś też leniem.
Najpierw powoli wyjdź na prostą. Weź witaminy, wzmocnij się, zaakceptuj siebie taką jaką jesteś Bridget i że niekiedy trzeba odejść od gościu, zakończyć toksyczny związek, wyprowadzić się z domu od matku z ojcu, jednym słowem podwyższyć wibracje.
Pokochaj siebie, a wszystko inne automatycznie się poprawi. Przytul się do siebie, zaakceptuj swoją chwilową niemoc, i przestań się obwiniać. Jesteś cudownym, wrażliwym neurastenikiem, i gdy sobie to uświadomisz zrobisz może pierwszy i następne kroki bez trzymanki.
owocek
Blog pepsieliot.com nie jest jedną z tysięcy stron zawierających tylko wygodne dla siebie informacje. Przeciwnie, jest to miejsce, gdzie w oparciu o współczesną wiedzę i badania, oraz przemyślenia autorki rodzą się treści kontrowersyjne. Wręcz niekomfortowe dla tematu przewodniego witryny. Jednak, to nie hype strategia, to potrzeba.
Rzuć też może gałką na to: Dobre suplementy znajdziesz w naszym wellness sklepie This is BIO
Disclaimer: Info tu wrzucane służy wyłącznie do celów edukacyjnych i informacyjnych, czasami tylko poglądowych, i niekoniecznie wyraża zdanie założycielki bloga, tym bardziej nigdy nie może zastąpić opinii pracownika służby zdrowia. Takie jest prawo i sie tego trzymajmy.
Powiązane artykuły
Komentarze
Świetny wpis i trafne komentarze
Chciałabym Cię Pepsi o coś zapytać, ale nie tutaj,.bo rodzina czyta i mogą mnie rozpoznać. Jest taka możliwość?
zmień nicka, i pytaj tutaj
Pepsi, a jaki jest najlepszy sposób na ODPUSZCZENIE. Kocham gościa, okej rozumiem, że on już mnie nie i nastąpił kres związku. Ale… czuję się wewnętrznie jakby moje serce zostało połamane na tryliardy minimalnych tardionów, frasunek wypełnia wszelaką przestrzeń w moim ciele, a w głowie „to był TEN, nigdy nie poznasz kogoś lepszego, następna miłość w następnym życiu”. Niestety ze względów zawodowych widuję go kilka razy w tygodniu, za każdym razem łzy ogrzewają moje poliki. Czuję się niczym więzień swoich uczuć. Proszę pomóż, doradź.
trochę pocierp, daj sobie czas, np 1 miesiąc, a potem przestań jednego dnia
ale jak przestać jednego dnia? 🙂
normalnie, jest tak jak sobie postanowisz, dajesz sobie czas i to dotrze do ego. Każda żałoba powinna mieć miejsce, ale musi się zakończyć. Po ulicach chodzi miliony żałobników, którzy nie wyznaczyli sobie czasu.
Ja ja ja muszę to napisać
Na przypadłości z punktu 1 i 2 najlepiej działa czytanie tego bloga.
Wiem sprawdziłam, polecam.
P.S. Zeeland miał rację da się zdać egzamin (tak +- 10 000 stron ego musiało dopowiedzieć) bez uczenia się 🙂
P.S. 2 Buziole i winogronka dla wszystkich
<3
Pepsi nic dodać , nic ująć , to co przeczytałam , wbiło mnie w kanapę , na której leżał „ leń „ . ❤️❤️❤️??
<3
Pepsi! Jak zawsze w punkt <3 Dziękuję!
Pepsi prosze podpowiedz mi coś?
Chce żyć zdrowo czytam, słucham interesuje mnie to uważam to za swoją prawde że tak się powinno działać dla swojego organizmu.
Ale z drugiej strony myślę sobie że przez to wydłużę swoje życie i bede tu sie dalej męczyć, a przecież najchętniej bym już umarła dlatego że tu jest źle wszystko jest takie za bardzo fizyczne, a „tam” czyli po śmierci wszystko jest takie piękne. Podsumowując nie za bardzo chce już tu być, a ciało mi mówi zadbaj o mnie.
Czy może masz jakąś myśl na ten temat???
Z góry dziękuję za odpowiedź Kasia
przzecież jak umrzesz, to wkrótce się z powrotem zalogujesz, a to że uważasz to życie za słabe, oznacza że jeszcze może potrzeba Ci czasu na przebudzenie. Widziałaś radośnie błogi spokój na twarzach przebudzonych?
Dziękuję Pepsi, dzięki że jesteś?
Widziałam ten błogi uśmiech, tak więc jak czekać w spokoju na przebudzenie bez wyrzutów że nie jestem w stanie tego „mieć”?
Dżizas, nie czekać, iść swoją drogą, jarać się
A czy musimy się znowu logować tu? Nie możemy gdzieś indziej? Gdzie wszyscy są połączeni miłością?i nie musisz się tam zmuszać do myślenia, że to zajebiście, jak ci życie dowali bo to kolejne doświadczenie, które jest ci potrzebne? I gdzie nie musisz wiecznie się obwiniać o to że przyciągasz to wszystko bo to wina tylko twoich posranych myśli?
Myślę że przymusu nie ma w niczym, ale życie kręci mimo wszystko. Zamieniamy się w ludzkich ćpunów
U mnie bylo nieswiadome przekonie – ze sie nie uda. Wyszlo na jaw jak ojciec zapytal : a co jesli sie to wyjdzie ? Jak zadal to pytanie to jakby ktos otworzyl okno i wposcil swieze powietrze do dlugo niewietrzonego pokoju. W ogole tego nie uwazglednialam – tylko trud i niepowodzenia (brak) zamiast kreowania w oparciu o dostepne elementy (obfitosc) Ahh a jak to przekonie sie manifestowalo : Jest pomysl X, podejmowalam kroki A,B, C jak pojawial sie czynnik nieprzewidzinany /trudnosc to byl to „znak” potwierdzajcy ze sie nie da i zamiast znalesc inne rozwiazanie przyjmowalam to za rzeczywistosc pt nie dalo sie. To calkiem nowe odkrycie wiec nowa postawa sie dopiero ” manifestuje”
Pepsi. A przy mutacji genu MTHFR, którą witaminę B6 brać?
Ten 5′-fosforan pirydoksalu (P5P) ?
https://thisisbio.pl/witaminy-i-mineraly/2524-vitamin-b6-complex-30kaps-gg-5060040820223.html
U mnie jest inaczej – musiałam nauczyć się pozwalać sobie na nic nierobienie.
Odkąd pamiętam moja matka zawsze była w ruchu, nie mogła usiedzieć na tyłku dłużej niż przez pół godziny i wszystkim dookoła mówiła, że tak trzeba żyć. Stale się krzątała, czasami bezproduktywnie, a sama uważała, że w tym jej nieustawicznym działaniu jest jakiś sens. Przez tą postawę matki sama też tak działałam przez lata nie dając sobie pozwolenia na wytchnienie, relaks, a jeśli już zakosztowałam lenienia się, to musiałam mieć sama przed sobą i dla otoczenia mocne argumenty usprawiedliwiające „tracenia czasu”. W przeciwnym wypadku zżerało mnie poczucie winy i czułam wstyd przed bliskimi.
Obserwuję matkę od kilku lat. Zauważam u niej nadpobudliwość, brak skupienia uwagi, nieumiejętność słuchania, uwielbienie bełkotania, czyli mówienia dużo o niczym i z wielokrotnymi powtórkami i parafrazami. Matka jest teraz po siedemdziesiątce i nadal bardzo aktywna fizycznie – stale gdzieś idzie, gdzieś wyjeżdża, coś robi na ogrodzie, gdzieś jedzie na rowerze, spacerem idzie kilka kilometrów do sklepu po parę jabłek. Poza tym jest totalnie zdekoncentrowana, działająca bez zastanowienia w kieracie – książkę jest wstanie czytać max przez pół godziny, kompletnie nie słucha co się do niej mówi, za to uwielbia dużo opowiadać z detalami o swoich doczesnych przeżyciach, także życiu sąsiadów, celebrytów, sprzedawczyni w sklepie itp.
A ja? – dopiero przed czterdziestką nauczyłam się relaksować, dawać sobie prawo do odpoczynku po wyczerpujących treningach sportowych i intelektualnych wyzwanych, które co raz podejmuję. Teraz już nie czuję poczucia winy leżąc na kanapie, co wymagało ode mnie przeanalizowania i przekonstruowania swojej postawy życiowej, także odcięcia się od matki, z którą mam krótkie kontakty telefoniczne co kilka dni i to tylko dlatego, że ona do mnie dzwoni.
Lenistwo – jeszcze inny aspekt – jest/może być także pewnym programem nałożonym na ego oraz programem społecznym.
W świecie niewolnictwa, ale także wyzysku, nierównowagi sił, uciśnieni obdarzani są hojnie takim właśnie epitetem – leniwi, nie dość wydajni. Nieporadni, nieudolni – aż dziw, że nie dopasowani jednak jak ulał do swojej marnej kondycji… no właśnie…
Część z nich zacznie stosować lenistwo jako narzędzie oporu, lub po prostu tę potwarz uwewnętrzni.
A jak się to może mieć do programu ego?
Ego samo podsuwa rozpraszacze, sprzyja prokrastynacji, a potem biczuje za każde zeniechanie. I tutaj sprawdza się trafność metafory, że ego zachowuje się wtedy jak nasz „pan”, a my u niego parobkujemy, i jeszcze ono wystawia nam cenzurkę za niespełnione sprawunki…
Jak wyzwolić się akurat spod programu lenistwa?
W punkt, jak mówi często Pepsi – działanie, od małych kroków. Może te małe kroki to jest właśnie ten fortel, żeby ego na chwilę poczuło się górą, a my ukradkiem zrobimy w tym samym czasie coś naprawdę produktywnego/twórczego, a za to bardzo nie po myśli ego… wtedy ego zagotuje się i trochę uspokoi, stanie się owszem mniejsze… lecz będzie nadal czyhało na swoją szansę, by obniżyć wibracje…
Lenistwo to jedna z bardziej zapętlonych i niebezpiecznych kategorii… nie obrzucajmy ludźmi takimi epitetami, nie wiemy, czy taki „kop” im pomoże, czy pogrąży, utwierdzi, przypomni inne okoliczności. Fajnie, że powstał taki artykuł, który daje znękanym „wewnątrzdialogowcom” szansę na spojrzenie na siebie inaczej… a może jednak leń to nie ja? Jeśli tak, co (z)robię właśnie teraz, jak po(już)myślę, żeby się od tego wymknąć i w ogóle nie myśleć już tymi kategoriami, a działać…
Ciekawe spostrzeżenia ubogacają ten wpis. Dzięki. Myślę, że trzeba być uważnym i obserwować siebie, próbować rozpoznać programy, zobaczyć własne ego, wtedy jest o wiele łatwiej. Z kolei pracowitość nie znaczy produktywność. Bardzo dużo dzieje się w strefie obmyślania planu działania, pomysłów, ale ludzie nie lubią o tym myśleć, wolą myśleć o czymś co im się narzuca. Serial, alternatywny, telewizor, i o tym myślą.
Dzięki 🙂 U mnie lenistwo zawsze objawia się właśnie prokrastynacją, czyli nie mam tego daru (jednak?) żeby się zatrzymać, tylko lecę w jakieś zastępcze czynności, tylko żeby zawsze chociaż te zastępcze udało się zawsze pozamykać… Taka nieustanna walka.
Może zatrzymanie (na krótko, choćby na ułamek sekundy) nie jest lenistwem, tylko tym punktem zwrotnym, natomiast dlugie zatrzymanie podpadałoby pod punkt szósty, czyli depresję.
Swoją drogą mamy sporo takich rozważań też w literaturze polskiej… już pod koniec XIX nastąpiła fascynacja Indiami, i potem w dwudziestoleciu też… Maria Dąbrowska – wspaniała postać Barbary Niechcic zmagającej się ze swoją nerwicą lękową i ego, ale będącej jednocześnie bardzo fajną, dobrą osobą (moim zdaniem film/serial bardzo zniekształcił tę postać, to jakby w ogóle nie o tej postaci z książki film, tylko swobodna interpretacja). No i mamy Bolesława Leśmiana. Ten wiersz śpiewany przez Ewę Demarczyk to jakby kwintesencja monologu ego biczującego…
Mrze garbus dosyć korzystnie:
W pogodę i babie lato.
Garbaty żywot miał istnie,
I śmierć ma istnie garbatą.
Mrze w drodze, w mgieł upowiciu,
Jakby baśń trudną rozstrzygał,
A nic nie robił w tym życiu,
Jeno garb dźwigał i dźwigał.
Tym garbem żebrał i tańczył,
Tym garbem dumał i roił,
Do snu na plecach go niańczył,
Krwią własną karmił i poił.
A teraz śmierć sobie skarbi,
W jej mrok wydłużył już szyję,
Jeno garb jeszcze się garbi,
Pokątnie żyje i tyje.
Przeżył swojego wielbłąda
O równą swej tuszy chwilę,
Nieboszczyk ciemność ogląda,
A on – te w słońcu motyle.
I do zmarłego dźwigacza
Powiada, grożąc swą kłodą:
„Co ten twój upór oznacza,
Żeś w poprzek legł mi przegrodą?
Czyś w mgle potracił kolana?
Czyś snem pomiażdżył swe nogi?
Po coś mię brał na barana,
By zgubić drogę w pół drogi?
Czemuś łbem utkwił na cieniu?
Z trudem w twych barach się mieszczę!
Ciekawym, wieczysty leniu,
Dokąd poniesiesz mnie jeszcze?”
Moim zdaniem nie jest to wiersz niskowibracyjny (późny Leśmian jest już niestety niskowibracyjny, przygnieciony, zrezygnowany), ale wiersz-wyzwanie: czy ego wygrało, czy jednak przebrało? Garbus umarł i się odrodził (reinkarnacja to u Leśmiana normalka), a Garb przez chwilę ma jeszcze swój utyskujący głos (wieczysty leniu!)… zresztą nie sam Garb był zły (tańczył tym Garbem), ale to tylko ego przyjmujące tutaj tożsamość Garbu (bo tak trudno właśnie Garb odkleić przy takim doświadczeniu). Czyli wszystko skończyło się tak naprawdę dobrze, ego zaraz się rozpłynie, Garbus wcieli się ponownie, no ale cóż, pewnie będzie miał nowe ego…
Pieśni Kalekujące Leśmiana to kluczowy cykl – jest 5 wierszy, 2 negatywne (niskowibracyjne – Zaloty, Ręka), 2 wysokowibracyjne (Szewczyk, Żołnierz) i właśnie pośrodku Garbus – rozstrzygający baśń swojego życia – czy wygrała jego jaźń, czy jednak utyskujące ego?
Dziękuję za Twój piękny komentarz.
Moim zdaniem poezja nigdy nie jest niskowibracyjna, nawet, gdy dotyka garba i lęku pierwotnego. To tak, jakby powiedzieć, że plaża, palmy i błękitne niebo jest wysoko wibracyjne, a pioruny, mroczne jaskinie i pokręcone pnie drzew w ciemnym lesie nie. Jakby dziecko w kołysce tak, a kochana ręka z plamami wątrobowymi nie. Kontakt z dziełem sztuki podnosi wibracje, dlatego ludzie lgną do sztuki.
Z Leśmianem przypomniała się taka anegdotka. Nadjechała pusta kareta, i yyy … wysiadł z niej Leśmian. W rzeczywistości był to bardzo niski mężczyzna (155 cm) żydowskiego pochodzenia. A jego poezja to wielkie wezwanie do miłości. Więc spoczko 🙂
Hej 🙂
Niskowibracyjne wiersze nasunęły mi się w dwojakim sensie –
późny Leśmian to podmiot wątpiący w siebie, oskarżający, patrzący na swoją przeszłość z wyrzutami do siebie, sam kwestionujący moc swojej poezji, która podawała rękę boskim pierwiastkom przyrody (jedność, rozproszenie we wszystkich bytach tej twórczej cząstki), wątpiąca w to, co tak pięknie rozwinęła. Formalnie te późne wiersze są równie piękne, ale jest w nich już straszny ból – z życia, które w ostatniej dekadzie zwłaszcza przyniosło mu sporo tragicznych niespodzianek (oszukał go podwładny, kręcąc malwersacje w jego kancelarii notarialnej, no i narzeczony córki, zresztą endek, oficjalnie wymówił oświadczyny z Żydówką, po czym wystąpił do niego jako ojca, aby przyzwolił jej na bycie jego kochanką). Oczywiście piękne lata życia Leśmiana to miłość trzech wybitnych kobiet (mocnych, twórczych, kochały, troszczyły się o niego zresztą do końca), wiele uniesień bez oglądania się na kalectwo… no ale wlaśnie, zewnętrzne okoliczności te wibracje jednak bardzo obniżyły. Więc artystyczna amplituda była nadal rozległa, ale wibracje już bardzo smutne, właściwie spod znaku zwątpienia – „co ja z tego życia zrobiłem, do czego doszedłem?”.
Wiatr wie, jak trzeba nacichać…
Za oknem — mrok się kołysze.
Nie widać świata, nie słychać.
Lecz ja coś widzę i słyszę…
Ktoś z płaczem ku mnie z dna losu
Bezradną wyciąga rękę!
Nie znam obcego mi głosu.
Ale znam dobrze tę mękę!
Zaklina, błaga i woła,
Więc w mrok wybiegam na drogę.
I, nic nie widząc dokoła,
Zrozumieć siebie nie mogę!
W brzozie mgła sępi się wiotka.
Sen pusty!… Wracam do domu…
Nie! Nikt się z nikim nie spotka!
Nikt nie pomoże nikomu!
Kluczowy jest wers „W brzozie mgła sępi się wiotka.” – to te panteistyczne pierwiastki, które dawniej nadawały ton, a teraz patrzą z zasępionym czołem na poetę – tak, jest w tym i autoironia z jego strony, to jakby jego dawna poezja wzdycha, co się z nim stało, ale on i tak konkluduje to wersetem o bezradności.
A drugi sens to już to coś w samym wierszu, także w tych szczytowych utworach Leśmian oddaje głos postaciom niskowibrującym, ale zestawia je z wysokowibracyjnymi, pokazuje dwie drogi. To był bardziej skrót myślowy z mojej strony, że „Zaloty” dajmy na to są wierszem niskowibracyjnym. Ale stanowią monolog kaleki, który całkowicie utożsamia się poczuciem braku, niedoborowością.
Natomiast w szerszym kontekscie tak, jednak wierzę, że sztuka może być i taka, i taka… jakkolwiek twórcza, może służyć złu, może przez nią przemawiać jednak i etyczna ślepota, i cynizm. Teraz myślę na nowo o ironicznych pisarzach, którzy w młodości mnie inspirowali, zwłaszcza ich krytyka porządku społecznego, i teraz widzę, że niektórzy z nich jednak byli niestety cynikami… ale nie wszyscy 🙂
I znowuż nie o to chodzi, żeby ich biczować, że służą złu, że jednak zwodzą na manowce i przez to rozgrzeszać siebie lub przynajmniej swoją zbyt powierzchowną lekturą, albo branie zbyt na serio mimo świadomości tejże powierzchownej lektury… no ale zeby dla siebie wlasnie wyciągnąć naukę, żeby się juz nie rozpraszać, o ile to tylko możliwe… Ale co zrobić, gdy chęć utożsamienia bywa zbyt silna, zwlaszcza w młodym wieku, wtedy im mniej się rozumie, tym bardziej jest to jednak pociągające, transgresywne… a więc trudno, trzeba przechodzić przez te transgresje, przejść scieżkę wśród drogowskazów… niektóre z nich wibrują jednak nisko. Nie musi być wcale tak, że te niskowibracyjne są atrakcyjniesze i dlatego wygrywają… widocznie te niskie wibracje jednak były i we mnie, i dlatego zarezenowało… no i cóż, trzeba to z perspektywy czasu zaakceptować, i starać się, żeby było lepiej…
Jest podstawowe pytanie, czy twórca ma być sklejony ze swoim dziełem? Czy rozpustnik Caravaggio umniejsza swój twórczy chiaroscuro, światłocień? Czy komunistyczna przeszłość Wisławy umniejsza geniusz zbiorów słów, które dotykają do głębi?
Czy dzieło może być wysoko wibracyjne tylko z tego powodu, że jest dziełem sztuki, chociaż jego autor jest cynikiem, kurwiarzem, zrezygnowanym kaleką, ochlajem? Ludzie chcą odejść od mądrości słów Osho, bo był rozwiązły i nie przepadał za monogamią. Ale rozumiem Cię, że na danym etapie zrozumienia rezonujemy z różnymi twórcami. Generalnie wszyscy cierpią i odradzają się poprzez sztukę, w danym momencie aktu twórczego. Dlatego nie czytam biografii.
Ok, już rozumiem różnicę perspektyw 🙂
Jesteś artystką, więc bardziej widzisz wysiłek twórczy i jego pozytywną moc.
Odbiorca/odbiorczyni będący wyłącznie jednak konsumentami sztuki nie zawsze mogą się tak wczuć. Moje podejście jest być może naiwne (czyli: treść, co poeta miał na mysli do bólu), ale z drugiej strony my tez jako odbiorcy musimy się trochę bronić – sztuka miewa potężne moce, oddziałuje na zmysły, może nami też manipulować… Więc to nie tak, że to czepialstwo i niewdzięczność wobec trudu i twórczej mocy artystów/artystek, ale próba jakiegoś balansu, żeby nie utonąć w tej sztuce za bardzo, zwłaszcza, gdy sami nie jesteśmy artystami i nie możemy tego przekuć (jednak) na własną twórczość.
Niemniej – twoja perspetywa na Leśmiana, nawet tego późnego, jest być może jednak bliższa prawdy – przeciez skoro mimo takiego upadku na duchu on nadal tworzył i to świetnie tworzył, to znaczy że samo to tworzenie i praca twórcza musiały być dla niego jakimś ukojeniem i jednak podwyższać jego wibracje, nawet jeśli treść tych wierszy jest albo smętna, albo zbyt (nawet jak na Leśmiana) przymilająca się do śmierci…
Tak, twórczość to wielka siła, ale w sumie twórczość/sztuka to też nie są przecież synonimy, to dwa różne zjawiska, czasem nachodzące na siebie…
Sztuka z pewnością może być dwoista, zwodnicza…
A tworzenie? Hmm jest w nim coś zachłannego też… niemniej tworzenie potrafi pięknie podwyższać wibracje, zdecydowanie, jeśli tworzy się ku dobru, entropia nie powinna wzrastać…
Od zawsze nie interesuję się twórcą, nawet nie chcę ich poznawać, dowiadywać się. Dzieło w oderwaniu od twórcy się dla mnie liczy, chociaż ciekawi mnie bardzo Twoje rozważanie. Sztuka żyje bez twórcy moim zdaniem. I co to dzieło wnosi do mojego życia. Literatura, malarstwo, design, muzyka, architektura, i natura, tym się krzepię. Krzepi mnie też czytanie Twoich komentarzy.
Dzień dobry wszystkim, dla mnie lenistwo to zarządzanie własną energią, jeżeli nie trzeba, to jej nie wydatkuję po prostu 🙂 czyli dbam o swoje zasoby. Pozdrawiam Marta
🙂 dobre