Poniekąd przyłapałam i zaczęłam drążyć, to się przyznał..
Komć: Zakończyłam związek, bardzo burzliwy, trzymaliśmy się siebie kurczowo, nie wiadomo w jakim celu, ale pomijając to, wiem, że to słuszna decyzja. Nie interesuje mnie to. Gdy się zakończyło, przeszłam z tym do porządku dziennego zadziwiająco łatwo, zwyczajnie zamknęłam ten rozdział, ale czasem jakaś myśl uparcie sobie wypłynie. Potrafię o tym całym doświadczeniu myśleć z wdzięcznością, że ów człowiek był moim lustrem i pokazał mi, jakież to ja niedorzeczne błędy popełniałam, wypominał mi hipokryzję i wyśmiewał wieczne wymówki na wszystko. Jestem mu szczerze wdzięczna. Rzecz w tym, że oprócz wdzięczności dla niego, jakby dla równowagi, wypływa myśl, że On mi dał tak wiele, a ja jemu tylko zmarnowałam kilka lat życia. On mi otwierał oczy na wiele spraw, a ja potrafiłam się tylko wściekać i teraz to jasno widzę, że nawet nie kochałam go tak szczerze, z serca. Intuicja podpowiada mi, żeby pogodzić się z tym i nie drążyć, ale z drugiej strony to przecież egoistyczne tak to wszystko podsumować, że ja tyle otrzymałam, a on ode mnie nie miał nic (pozytywnego). Teoretycznie gdyby mu było źle, dawno by sobie mnie odpuścił, no ale gdzieś mnie to mimo wszystko uwiera. Czy posłuchać głosu intuicji i nie wracać do tematu, czy może jest jakieś wytłumaczenie na takie podejście do sprawy, takie umniejszanie siebie? Wiem, że to rozterki ego, zbędne mi całkiem, no ale ego wciąż u mnie hula, mimo, że udaje takie malutkie i chce wiedzieć. Hej, dzięki za komcia, chociaż nie jestem Pepsem, tylko Horrym. Wyrzuty sumienia, egotyczne powroty do przeszłości, rozkminianie czegoś na co się zupełnie już nie ma wpływu. Skąd my to znamy? Dlaczego ludzie wciąż sobie coś takiego robią? Jeśli gość był z Tobą przez kilka lat i niczego nie skorzystał, to i tak był jego wybór. Ludzie mają wolną wolę. Jestem przekonany, że dając Ci swoją energię, również otrzymywał coś w zamian, jak chociażby kontakt z osobą, którą mógł do woli oceniać, krytykować, oraz usiłować zmieniać. Czyli czyniąc same brednie rezonował ze swoim niezadowalającym go lustrzanym odbiciem, czyli Tobą. Nigdy w życiu nie spotkałabyś mężczyzny i odwrotnie, gdybyście w danym momencie nie rezonowali ze sobą. W danej chwili życiowej właśnie Ty byłaś najlepszą możliwością dla Twojego faceta. Tak to działa. Na każdym etapie życia spotykamy dokładnie tych ludzi, których powinniśmy spotkać. To powinno stać się naturalnym zaczynem dla naszego wzrostu chleba żytniego na zakwasie. Zacznę niejako od dupy strony, gdyż często pytacie, jak to jest, że ludzie niedobrzy, nawet źli mają pieniądze? Przecież dobre przepływy na zasadzie rezonansu powinny płynąć ku dobrym i miłym, uduchowionym ludziom. Skoro wysokie ma przyciągać wysokie. Opowiem o pewnej matce, której dwudziestoletni syn dostał schizofrenii. Rozmowa z psychiatrą wpędziła ją w szok, bo okazało się, że schizofrenia objawia się najczęściej u młodych mężczyzn z dominującą matką. Matka szczerze zdumiała się, gdyż nie była dominującą, a wręcz przeciwnie, cichą, spokojną, pogodzoną i ustępliwą osobą. Psycholog zdefiniował jednak matkę dominującą, jako taką, która wciąż wyręcza swoje dziecko. I to już by się zgadzało. Podobnie jest z bogaczami. Zwykle są to ludzie niewierzący, ufający, że mogą liczyć tylko na siebie, że tylko swoją wytężoną pracą i wzmożonym wysiłkiem mogą do czegoś dojść i dochodzą. Z kolei ludzie wierzący czekają na dominującą matkę, czyli pieniądze z nieba, chcą swoje pieniądze wymodlić, sądzą, że im się z racji własnej dobroci należą. Nie wkładają w ich zdobycie odpowiedniej ilości energii, wolą ubolewać i czekać na dominującą matkę, czyli cud.
Oczywiście, gdyby bogacze zaczęli robić pieniądze z włączeniem swojej świadomości, zrobiliby ich jeszcze więcej, jednak modlitwa nie zastąpi działania. Naszym zadaniem jest doświadczać i wzrastać, a jeszcze wcześniej zrozumieć i zaakceptować. Czekanie na cud, to nic innego,tylko rozmyślanie o celu. A jak wiemy nic tak nie oddala celu, jak ciągłe o nim myślenie, zamiast cieszenie się rzeczywistością będąc w drodze. Podobnie ma się rzecz z Tobą. Miałaś dominującą matkę w postaci swojego faceta, który wyręczał Cię w myśleniu, samokrytycyzmie, opiniowaniu na Twój temat. Ten związek zakończył się zanim nie ześwirowałaś i bądź z tego zadowolona. Zgódź się na to co było i najwyższy czas puścić już przeszłość. Wiesz jakie błędy popełniłaś, a jakich nie, możesz to zaakceptować i ruszyć ze skrzyżowania w drogę. „Teoretycznie gdyby mu było źle, dawno by sobie mnie odpuścił?” No właśnie. Pa przeszłość, pa przyszłość, za to hej hej teraźniejszość. Puść już to Kochanie.
Na zawsze Twój Horry
.
Powiązane artykuły
Komentarze
Horry, to jest tak niesamowicie trafione w punkt! Ostatnio rozkminiałam, że ja ciągle tak naprawdę byłam pod jego butem. On decydował o tym, kiedy będziemy się kontaktować (to związek na odległość był), o tym co będziemy robić, właściwie o wszystkim. Podczas nielicznych aktów buntu, że może też bym coś czasem mogła zasugerować to na jego „dobra, to teraz ty coś zaproponuj” ja czułam się… winna. Z pustką w głowie, zero pomysłów. I potulnie oddawałam się jego woli. A nawet jak już wybrałam – choćby film do obejrzenia, zawsze okazywał się kiepski, na co on tryumfalnie „bez obrazy, ale ja zawsze lepiej wybieram”. Kurczaki, no dosłownie, wyręczał mnie we wszystkim, a ja się na to godziłam. Dlatego też, po tym rozstaniu tymże (a było ich yy już kilka, po kiego żeśmy do siebie w ogóle wracali?) patrząc na to już zdeka nieco świadomiej, dosłownie poczułam się jakby mi ktoś krzyż z ramion ściągnął. Z matką, swoją drogą, też mam podobnie.. dominującą bym jej na pierwszy rzut gałki nie nazwała, ale wedle tej definicji, że wyręczała we wszystkim – no i tu widzę, dlaczego z takim facetem rezonowałam. Podświadomie potrzebowałam kogoś, kto będzie mnie prowadził za raczkę jak dziecko we mgle. O matko i córko, ależ ja siebie zdusiłam do rozmiaru pyłku pozwalając ludziom traktować jak ubezwłasnowolnioną.. tylko skąd takie poczucie gorszej. Pewnie też skądś to wypłynęło, od któregoś z rodziców albo co, no ale nie będę tego już rozważać, bo cóż mi z tego grzebania w przeszłości będzie. Akceptuję to jak jest i któregoś dnia odpadnę także i od pozornie dobrej matki.. wówczas już nic mnie nie będzie przyduszać.
Dziękuję Ci Horry, czytałam z zapartym tchem i kiwając ciągle na tak przy każdym kolejnym zdaniu <3
Idealny wpis. Dla mnie. Na dziś…
Upsss… wkradł się rym 🙂
Dziękuję <3
<3
No wlasnie, jak to jest, podnoszę swoje wibracje mając nadzieję na poprawę sytuacji w związku a jest wręcz odwrotnie….Oddalamy się od siebie i co raz bardziej czuję, że nie nadajemy na tych samych falach… Ja fruwam a ona ryje w ziemi jak kret i jeszcze się wscieka, że czytam te bzdury. Co jest?
Odpada od Ciebie…
Hej. A co Waszym zdaniem mam do przepracowania u siebie kiedy nagle pojawia sie w moim życiu kobieta (sąsiadka) ktorej nie zrobiłam nic złego i ona od początku znajomosci jest strasznie zazdrosna o wszystko co dotyczy mnie. Dochodzi do tego, że opowiada o mnie dziwne rzeczy. Ludzie jej wierzą, przestają ze mną gadać a ona kiedy stoi ze mna twarzą w twarz jest dla mnie miła, że aż mdli. Nienawidziłam jej najszczerzej jak się tylko da a teraz próbuję znaleźć odpowiedź na pytanie dlaczego to właśnie ją spotkałam, czego ma mnie nauczyć ta lekcja. Ona niech sobie żyje jak chce, ale wiem że nic się nie dzieje bez przyczyny tylko nie wiem czego ma mnie to doświadczenie nauczyć. Pomożecie??
No bo chcesz się podobać wszystkim więc sobie ściagnęlaś „potwierdzenie”.
Objechalaś właśnie wpisem sąsiadkę i chcesz żeby Ci było fajnie=immposible
I tu pytanie dlaczego chcesz oceniać i być oceniana?
Skąd pomysł, że chcę się podobać wszystkim? Napisałam że jej nienawidziłam ale teraz tak nie jest. Obserwuję co się dzieje, nie oceniam jej tylko stwierdzam jak jest. Kobita mnie nie cierpi i to nie są moje domysły. Nasi wspólni znajomi też widzą co jest grane i pytają ” coś Ty jej zrobiła że Cie tak nie lubi” a ja na prawdę nic nie zrobiłam. Po prostu pewnego dnia pojawiłam się w jej życiu taka jaka jestem… i od pierwszego spotkania coś jest nie tak. Nikogo nie chce oceniać tylko próbuję zrozumieć tę lekcję. Skoro ludzie których spotykamy są w naszym życiu z jakiegoś konkretnego powodu to chcę po prostu poznać powód obecności tejże osoby w moim…. dzięki za odpowiedź ?
Czasem nie musimy znać powodów takich nieuzasadnionych przejawów nienawiści. W którymś tam świecie równoległym pewnie rywalizujecie o rękę toksańskiej królewny 😀 takie porachunki zostaw Waszym duszyczkom. A póki co mogę poradzić w myślach rozmowy z nią – podziękowanie, że się spotkaliście znowu, wybaczenie za wszystko i ewentualnie i kokon (nie przyjmowanie jej emocji na siebie).
Aneta dzięki? Ja wcale nie chcę znać powodu dla którego ona mnie nie znosi. Jej uczucia to jej problem. Próbuję zrozumieć dlaczego ją spotkałam na swojej drodze z całą tą zawiścią, nienawiścią i zazdrością. Czego ma mnie to doświadczenie nauczyć. No dziewuchy nie kumacie na prawdę o co mi chodzi???
No przecież piszę, kochana 🙂 Nie musisz znać powodu – nie musisz rozumieć. Niektóre relacje są zwyczajnie po to by były, nieważne w jakiej postaci.
Muszę to przemyśleć? dzięki że napisałaś ?
haha, pewnie jej nacisnelas na odcisk.. w innej czasoprzestrzeni:) tak zazwyczaj jest.. jesli z wejscia ktos reaguje na ciebie mega negatywnie, a nic mu nie zrobilas, to prawdopodbnie macie niepozalatwiane porachunki z poprzednich zyć:)
Nastepny ciekawy temat, gratuluje bloga . Pomaga wyjsc na chwile z siebie i obok siebie stojac ocenic rozne sytuacje 🙂
A ja mam coś takiego, że jak sie wypowiadam w grupie na studiach przy prowadzącym to robię się czerwona jak burak, pocę się, plącą mi się słowa i drży głos.
Zastanawiam się czy z tego nie rezygnować. Ale nie chce y takiego powodu poddawać się, a z drugiej strony dużo mnie to kosztuje.
Straszne to jest, w relacjach face to face jest super, nie ma takich problemów, a w grupie wymiękam.
Jak sobie z tym poradzić?
wooow jakbym czytała o sobie…dziękuję bardzo tego potrzebowałam
SUPER.SUPER,,,,,ZGADZAM SIE 100%,,NO COMENTS,,POZDRAWIAM WAS,,,HENRYK,,, ZNAM ZYCIE,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,PA,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,
<3
A mnie dręczy od jakiegos czasu taki dylemat: czy jesli czuję, ze przestaję kochac, ze nie pragne fizycznosci, nie tesknie, to to już brak miłości? Czy tylko kryzys który można pokonać? I czy trwanie w takim stanie, bo ta druga strona kocha, to doskonalenie duszy? Czy to doświadczanie też jest nam potrzebne by wzrastać? Jak myślisz Pepsi?
Pogadaj ze sobą, wycisz umysł i posłuchaj swojego serca, a najlepiej intuicji. Czy chciałabyś być z człowiekiem, który Cię nie kocha?
Ci którzy kochają chcą zatrzymać osobę ukochaną przy sobie nawet wbrew rozsądkowi. Przecież mamy wspólne lata za sobą, wspólnych znajomych, mieszkanie, nie jest łatwo odpuścić, zacząć budować od nowa. Mam więc nadzieję, że będzie ciąg dalszy, że może to tylko kryzys który minie. 🙁
Tak tylko dopowiem, ostatecznie zamknęłam rozdział tej relacji 2 dni po odpowiedzi Horrego na moje smęty i jeszcze tego samego wieczoru pojawił się w moim życiu ktoś nowy. Taki staro nowy, bo znałam go z poprzedniej pracy, ale to w sumie nie była żadna znajomość tylko wzajemne kojarzenie się. I tak jakoś się z nim spotkałam i facet, choć mocno zagubiony, to ma piękną duszę i próbuje mi otworzyć oczy, że to co ja czytam w książkach to ostatecznie tylko książki (nawet jeśli to Osho) i mam to rzucić w pierony i wreszcie się obudzić, doświadczać, zacząć żyć. Hmm.. teraz już wiem, że nic się nie dzieje nieprzypadkowo. <3
Witam wszystkich
Co w sytuacji kiedy partner chce abym wszystko zostawiła tzn pracę i dom i przeprowadziła się do niego
Nadmienię iż do tej pory niestety związek głównie na odległość oprócz 2 lat kiedy faktycznie tam z dzieckiem się przeniosłam
Teraz też od miesiąca jestem u niego ale plany się zmieniły i już nie chce przenieść się do domu
Mam straszny mętlik w głowie
Nie wiem co robić
Nie było między nami dobrze zapewne głównie przez nieobecność …
Help
Może patrzę z niedobrej strony Może trzeba coś poświęcić
nigdy niczegom nie trzeba poświęcać, zapytaj swojej świadomości/intuicji co robić, Ty dobrze wiesz co trzeba zrobić