Blog pepsieliot.com nie jest jedną z tysięcy stron zawierających tylko wygodne dla siebie informacje. Przeciwnie, jest to miejsce, gdzie w oparciu o współczesną wiedzę i badania, oraz przemyślenia autorki rodzą się treści kontrowersyjne. Wręcz niekomfortowe dla tematu przewodniego witryny. Jednak, to nie hype strategia, to potrzeba.
Może rzuć też gałką na to:
Dobre suplementy znajdziesz wWellness SklepDisclaimer: Info tu wrzucane służy wyłącznie do celów edukacyjnych i informacyjnych, czasami tylko poglądowych, dlatego nigdy nie może zastąpić opinii pracownika służby zdrowia. Takie jest prawo i sie tego trzymajmy.
Thanks za odpowiedz. Oczywiscie nie zgadzam sie (ego) tutaj z wieloma wytknietymi paluchem rzeczami bo jest bunt ( czyli dobrze sie dzieje, kogos zabolalo) i w ogole co ona tam wie o moim zyciu :DD Niby wszystko wiem z tego co napisalas a jednak napisane przez kogos i w odpowiednim momencie inaczej pachnie…Zaciekawil mnie koncept dzielenia sie „ostatnim groszem”, niegdy tak na to nie spogladalam. Faktem jest jednak, ze robie to odruchowo i oczywiscie, ze nie czekam na zaplate w zyciu ale jak zaczelam sie zastanawiac, ze dobro przyciaga dobro…tylko, ze rozumiem tez, ze niekoniecznie to dobro przychodzi do mnie w postaci pieniedzy ale w innej, duzo wiekszej. Wiesz, ciezko jest jak sie ma dzieciaki i rachunki i choc WYDAJE mi sie, ze jestem z tym pogodzona, ze jest ok, to gowno prawda bo czekam az bede miala pieniadze na zaplate tego czy owego. Moj bunt sie wyciszyl, pojawia sie nastepna emocja: zal, samowspolczuje (ojej, jaka ja jestem biedna, takie to niesprawiedliwe wszystko) ale jestem w tym obserwatorem i widze skad to pochodzi i biore goscia za pysk ale ten klapie dalej. „Bija sie” we mnie ego i Ja. Mam niezle przedstawienie bo raz jedno jest silniejsze, raz drugie 😀 Caly czas zadaje sobie to pytanie: czego mnie uczy ta sytuacja? bo wiem, ze to jest kolejny stopien. Byc moze tej glebokiej akceptacji. Nosz kurde, szlag mnie trafia (ego) i straszne NIE!!!! wrzeszcy tutaj :)) To takie ostatnie jego podrygi i dlatego tak sie miota. Wiesz, nigdy w zyciu nie przykladalam uwagi do pieniedzy i tym bardziej nie rozumiem dlaczego to. Zaczelam wiec je zauwazac bo moze o to chodzilo. A moze rozkminiam za duzo? Na pewno bo czuje, ze nie tedy droga, rzygac mi sie na te analizy chce. Czyli co? Akceptacja i kolejny stopien powiadasz.
A jeszcze co do Konstelacji-tutaj naprawde sie nie zgodze bo wiele sytuacji zyciowych, bardzo ciezkich do ruszenia, uzdrawia sie dzieki naprawieniu energii w poprzednich pokoleniach, w sumie nawet nie w przeszlosci bo czasu nie ma. Mysle, ze gdzies po prostu w jakims Polu. To sie odczuwa juz podczas Ustawien a potem zycie sie zaczyna inaczej ukladac. Dla mnie to czysta fizyka kwantowa no i zawdzieczam naprawde wiele tym Konstelacjom. Kazdy ma swoj sposob na te podroz i radzenie sobie z przeszkodami 🙂
Pepsi, dzieki raz jeszcze, otworzylam sie na Twoj przekaz, niech dziala !
Calusy:*
Dawanie z oczekiwaniem na oddanie, tworzy nowe, silne połączenie energetyczne z odbiorcą/ami (blokada prany), pobierające energię dopóty, dopóki wymiana nie zostanie dokończona, dlatego dawać należałoby zawsze z wdzięcznością za samą taką możliwość i miłością, nie oczekując niczego w zamian. Bezwarunkowo. Tylko wtedy nie wiąże się supełków karmicznych i energia może swobodnie płynąć (w tym energia pieniądza).
Tu nie ma oczekiwaniania oddanie bo to nawet nie byloby mozliwe w praktyce wiec nie mam oczekiwan. U mnie jest to odruch bezwarunkowy a to, ze zrobilam podsumowanie by zrozumiec czemu nastapila taka sytuacja , bylo jedna z wielu analiz i obserwacji 🙂
Tu nie ma oczekiwaniania oddanie bo to nawet nie byloby mozliwe w praktyce
Napisałem „odbiorcą/ami”, mając na myśli kogokolwiek, kiedy na przykład ktoś daje pieniądze tzw. biednemu, nie oczekując przecież, że ten biedny mu kiedyś odda, tylko zasila egregora „dobro powraca” i będzie go nieświadomie karmić energią do czasu zwrotu. Ludzie mają nieskończyliony 😉 połączeń z takimi myślokształtami…
Dziękuję Wam: Komciu i Pepsi <3
Pepsi, a jak to jest z zakupami. Emanuela już raz tłumaczyła w jednym super wpisie o modzie, a ja dalej głupieję gdy przychodzi co do czego. Czyli: mam niewiele, ale dobrych jakościowo rzeczy, kupuję w second handach. Ale czasem ulegam magii galerii i kupię córeczce coś ślicznego w zarze, a sobie – jak np. dziś – skórzane rękawiczki. Tłumaczę sobie, że to potrzebna rzecz, że przecież to taka przyjemność raz na jakiś czas, i z jednej strony chce mi się piszczeć z radości, a z drugiej czuję, że jakoś się przyczyniłam do krzywdy ludzi i zwierząt. I tak leżą teraz te rękawiczki, a ja zamiast się nimi cieszyć – są takie piękne! – rozkminiam. Idą święta, czas prezentów, i już czuję, że minimalizm fajnie fajnie, ale ten jeden raz w roku popłynę z zakupami. Help 🙂
Niczego sobie nie tłumacz, masz kasę, masz ochotę, kupujesz. Po prostu bawisz się, po to jest życie, żeby się bawić, relaksować, cieszyć, jak dorosłe, czyli już świadome dzieci
super jestem za ; a jest jakaś granica, kiedy taka radość zamienia się w rozrzutność ( to podobno wg innych mój problem) kiedy wydaję więcej niż mam 😉 ?
Ahhh, dziękuję!
Rzeczywiście czuję się trochę jak dziecko gdy już znajdę się w takiej galerii handlowej, wydają mi się takie piękne i pełne cudowności. Jednak wiem też, że to blichtr i ściema, i potem dziwię się albo wyrzucam sobie, że uległam tej magii.
A Pepsi, a aspekt etyczny kupowania skórzanej rzeczy… co o tym myślisz? Kiedy własna przyjemność i komfort (rękawiczki, BUTY…) oznaczają dla zwierzęcia zły los? Z drugiej strony: gdy już kupię taką rzecz, raz na parę lat, czuję wdzięczność i radość. Mam wrażenie, że tacy np. Włosi czy Norwegowie nie mają z tym najmniejszego problemu!
ja mam taką zasadę, kupuję tylko skóry zwierząt, które ludzie zjedli. Chciałabym, żeby moja skóra kiedyś też komuś posłużyła, mam takie ładne tatuaże 🙂
Kupuj to co akceptujesz w danym momencie, to się zmienia.
kurczę super . ja też własnie nie widzę w tym nic złego, ale moja mama mówi że jak bede taka rozrzutna to nigdy nie odłoże na mieszkanie/remont łazienki/wakacje , chyba coś w tym jest co. choć pewnie napiszesz mi : POZYSKAJ WIECEJ FUNDUSZY, zgadłam ? 😉 i to też jest wyjście
Ale czasem ulegam magii galerii i kupię córeczce coś ślicznego w zarze, a sobie – jak np. dziś – skórzane rękawiczki.
Galeria nie ma żadnej magii. Ta „magia” to iluzja. Potrzeba zawsze wynika z braku. Czego tak bardzo Tobie brakuje, że wypełniasz tę pustkę kupowaniem, nawet takich rzeczy, które powstały z czyjegoś cierpienia, choć masz tego świadomość? Co sobie rekompensujesz? To pytania do medytacji. 🙂 Z osobistych obserwacji wnioskuję, że wszystkie braki, wynikają zawsze z braku jednego: Miłości (w efekcie niskiej samooceny). Ale to moja, subiektywna prawda. 😉
3 razy tak, chociaż mam wrażenie, że nic do mnie nie dociera. Nie pieniądze akurat u mnie stanowią problem, ale jedzenie – moja tarcza, uzależnienie, never-ending story. Jakieś sole trzeźwiące dla obżartuchów? 🙁
A może nosisz w sobie przekonanie, że nie zasługujesz na pieniądze/obfitość/życie w dostatku. Takie przekonanie mogło zapaść w Twoją świadomość, gdy byłaś dzieckiem.
Jeśli tak jest, jeśli nosisz w sobie takie przekonanie, kłopoty finansowe przewijają się w Twoim życiu wciąż i wciąż od dawna.
Ika: Kiedys owszem, bylo to przekonanie, ze bogactwo jest be i tak pieknie byc bez kasy ale jakos ta kasa do mnie przychodzila, zawsze mialam mniej lub wiecej ale w ostatniej chwili pojawiala sie. Nie mialam dlugow, nie pozyczalam. Byly okresy bardzo dobre ale to wszystko bylo „w tamtym zyciu” czyli przed zamazpojsciem. Wtedy wszystko odwrocilo sie do gory nogami. Nie chce grzebac sie w tym wiec tylko zsumuje: moj byly i jego rodzina to bardzo niskie wibracje, ktore mnie wciagnely na parenascie lat-nie moglam sie obronic. Mam wrazenie, ze to jest przyczyna choc tez nie mam pewnosci bo prawo przyciagania dzialalo w pewnych okresach. Nie odnajduje w sobie przekonania, ze nie zasluguje, juz to przerabialam. Miotam sie bo sila woli nie jestem w stanie tego pokonac. Moge tylko czekac az „samo sie ulozy” i medytowac. Dzieki za wpis 🙂
Mam dwie dość optymistyczne obserwacje dotyczące kasy:
1. Tajemnica posiadania wystarczającej ilości pieniędzy polega, moim zdaniem, na zdobyciu umiejętności radzenia sobie z naprawdę niewielką ich ilością. I to jest chyba ten „stopień”, pozwalający na niezależność od ilości pieniędzy, a tym samym na poczucie, że w ogóle kiedyś może ich być DOŚĆ. Bez tej zdolności pieniędzy jest zawsze za mało i łatwo jest dla nich wyrzec się spraw naprawdę ważnych (np. czasu dla siebie i najbliższych, czasu na szczęście).
2. Stwierdzenie „czas to pieniądz” nie jest wcale przenośnią, ale najczystszą prawdą. Zamienność tych dwóch „walut” pozwala ludziom dość niezamożnym na zupełnie godne i radosne życie (dolce far niente), choć oczywiście (prawie) bez szpanu. Nie wiem, jak to działa w drugą stronę, ale podejrzewam, że wielu ludzi z kasą nie umie jej nawet sensownie wydawać, bo nie ma na to czasu. Może dlatego właśnie mają coraz więcej kasy?
He, „…na zdobyciu umiejętności radzenia sobie z naprawdę niewielką ich ilością..”- w tym jestem mistrzynia. Moj syn ostatnio zapytal mnie: mamo, czy Ty jestes taka minimalistka w kupowaniu jedzenia czy kasa Ci na to nie pozwala? Kupuje WYLACZNIE rzezcy niezbedne. Nie ma przepros. Nie to zebym klepala straszna biede bo kupuje jedzenie zdrowe a to kosztuje ciut wiecej niz to tanie. Glodu wiec nie ma ale dziaciaki chcialyby smieciowe jedzenie i jakies tam zbedniki. Tak wiec pierwszy punkt od X lat mam opanowany.
Drugi natomiast: czasu mialam i mam tyle, ze jakby to przeliczyc na pieniadze to bym byla miliarderka :DD Odkad pamietam moje zalozenie zarabiania pieniedzy bylo z gornego pulapu i nigdy nie nosilam w sobie jakiegos ograniczenia w formie etatu za male pieniadze. I tak bylo. Zawsze szukalam takiego zajecia gdzie mozna dobrze zarobic wykorzystujac glowe i zyc wygodnie. Tylko powiem Wam jedno: od zawsze wszelkie reguly, opisy nie pasowaly do mnie, do mojej sytuacji. Tak w sferze w duchowej (nikt nie potrafil odpowiedziec na moje pytania) jak w psychologicznej ( znajdz sobie cel…celu nigdy nie mialam, po prostu zylam). Podobnie jest teraz. Sama musze popieprzac przez zycie i sama do wszystkiego dochodzic. Owszem, wspomagaja mnie ksiazki, artykuly, blogi, filmy. Ale zazwyczaj jest to potwierdzenie czegos co juz wiem lub nazwanie tego. No coz, ide dalej. Moze sie rozwiaze, moze nie. Nie jest to punkt mojego zycia, na ktorym koncentruje sie najbardziej wiec nie jest zle 🙂 Dziekuje za wpis.
Witaj Pepsi, co zrobić gdy zupełnie nie rezonuję z moją pracą i nie chodzi tu do końca o brak ”tu i teraz” czy stres, ale okropnie nie podoba mi się rozregulowany zegar biologiczny( wstaję o 4:30), kiedy jest całkowicie ciemno, praktycznie noc, potem przebywam na hali, czując się jak w więzieniu, słońce oglądam tylko przez okno, a gdy wychodzę już prawie zachodzi, a szef każe zostać jeszcze dłużej… Czuję, że bardzo brakuje mi słońca, a ciało jest w rozterce. Mam ogromną potrzebę kontaktu z naturą, co chwilę marzę by wybrać się do lasu, nad morze i spędzić tam cały dzień, cieszyć się zielenią i błogą ciszą, słuchać ptaków, obserwować niebo, siedzieć pod drzewem. Czasem jest mi obrzydliwie smutno i mam dość ludzi i tego ich oderwania od natury. W pracy czuję się jak ptak w klatce, a gdy wracam, to tylko zmieniam klatkę z jednej na drugą, nieco wygodniejszą, jestem strasznie zmęczony i apatyczny. Czuję się jakbym nie pasował do tej rzeczywistości wokół mnie, do tych dziwnych skupisk ludzkich, chałaśliwych i chaotycznych ulic, samochodów, nocnej łuny zanieczyszczającego mrok światła, przetworzonego żarcia i tych fabryk gdzie przerabia się żywe, cierpiące istoty na mięso… Gubię się w tym wszystkim, jestem często jakby oderwany i tym zmęczony. Zdarzają się momenty satori, ale tylko na łonie natury, bądź przy udziale promieni słońca, bądź światła księżyca co ciekawe. Myśle o zarabianiu przez internet i porzuceniu tej kiły, ale nie wiem jak się za to zabrać i czasem nie mam już sił. Sory Pepsi za te niskie wibracje, ale tak właśnie jest…
Jakub: a na co czekasz, ze sie tak zapytam? Masz odpowiedz wiesz co robic ale tkwisz wciaz w tym samym miejscu. Decyzje mozesz odjac tylko Ty, Pespi za Ciebie tego nie zrobi , ani nikt inny. Wiec o co chodzi?
Poradziłabym Ci moją książkę o zarabianiu w necie, ale z takim nastawieniem Rumuna siedzącego na skrzyżowaniu nie zdziałasz teraz wiele. Podwyższaj swoje wibracje, wiesz jak, właśnie w naturze, i to się samo zadzieje. Pieniądze zarabia się łatwo, tylko ludzie na każdym kroku przeciekają energią. I mają swoje programy, że pieniądze to tylko dla bogaczy, albo muszą być okupione ciężką pracą. Zapewniam Cię, że tak nie jest.
Teraz wyjeżdżam, ale po powrocie zrobię kolejne spotkanie, wykład, jak zwał tak zwał, też pro bono o zarabianiu, o radzeniu sobie z przeciwnościami losu, i o yyy … pasji właśnie. Czyli czymś, czego nie widzę w Tobie. Masz jakieś pasje? jest coś co robisz z wielką przyjemnością, chociaż innym wydaje się to męczące, niekiedy niewykonalne? I jest jeszcze coś, zanim nie zaczęłam pisać tego bloga, byłam w ogóle niepiśmienna.
Kocham Cię, będzie dobrze.
Głodny sytego rozumie, jak syty głodnego nieeee . . . imałam się w życiu różnych czynności, które lubię robić i od zawsze, ogólnie ujmując rękodzieło, drewno, robótki takie tam, na kasę liczyłam po prostu, że wartość taka i taka, lodówkę trzeba wypełnić i niestety sobie, a muzom czy jakoś tak 🙁 tak , że Pepsi jesteś wśród wybrańców – nie wiem kogo/czego, może w korzeniach tych Rotschildów masz, na pewno jesteś przezdolna, masz łeb mówiąc kolokwiaknie, zapracowałaś na swoje, ale to nie tak, że wszyscy 🙁
Rozumiem i głodnych i sytych. Nie trzeba mieć smykałki do biznesu, ale trzeba wiedzieć, że cała energia, która się zmaterializowała może być też Twoim udziałem. Po prostu tak jest. Żeby uprawiać sztukę i z tego żyć, trzeba albo robić wielką sztukę, albo mieć wielki talent do biznesu. Pewnie dlatego nie osiągasz jeszcze sukcesów materialnych. Czasami życie tak się układa, że twórca wyprzedza epokę, że jego sztuka nie ma odbiorców, bo są to arcydzieła, a odbiorcy są przeciętniakami. Tak było z Van Goghiem, za jego życia nikt nie doceniał pointaryzmu, gość zaczął impresjonizm, przymierał głodem, ale musiał malować. Taka pasja twórcza jest hojnością od losu. Ona sama w sobie jest zapłatą. Dzisiaj jego obrazy osiągają horendalne sumy. Taką miał misję na Ziemi. Takie doświadczenia zdobywał,a jego obecność tutaj jest darem dla wszystkich ludzi wrażliwych na sztukę. Nie wszystko jest takie proste. <3
A jest jakiś sposób na odnalezienie swojej pasji? Łapać się byle czego i jak poczujemy, że rezonujemy z tym czymś to oznaka, że to może być to? Pewnie to śmieszne, ale osobiście przez całe życie nic specjalnie mnie nie pasjonowało, zresztą, marudziłam tu całkiem niedawno odnośnie bycie nijakim i płaskim, więc no mniejsza, ale pewnie nie ma z tymi pasjami nagłego objawienia, tylko zwyczajnie próbować, szukać i w końcu człek się natknie?
No właśnie chyba jestem jakimś dziwadłem bez, bo po pracy imam się czymkolwiek, co sprawia, że upływa czas a nie co sprawia mi przyjemność. Takie zapchajdziury jak oglądanie filmów i książki, ale nie nazwałbym tego pasją, czymś, w czym się zatracam i spełniam. Znaczy przyjemność sprawia, ale ani w tym ładu ani składu, tylko jak mówię takie ot, bo w przeciwnym razie leżałabym i gapiła się w sufit. Stąd szukanie drogi na skróty, bo całe życie to szkoła i zapchajdziury i od jakiegoś czasu praca i dalej to samo i trochę tym jestem zmęczona, więc najlepiej jakby mi złota rada spadła, jak tu przyciągnąć zajęcie, które mnie uskrzydli. I nie wiem, czy jakaś wybrakowana jestem czy o co mi chodzi.
zajęcie, które uskrzydla to każde zajęcie. to pietyzm parzenia herbaty, to uważność przy wiązaniu sznurowadła, to brak automatycznych zachowań, życie jest tak cudowne, a Twoja świadomość jest oceanem, ale żeby do niej dotrzeć, trzeba uważnym być w najprostszych czynnościach. Za kierownicą jesteś zwykle uważna, dlatego auto (gdy prowadzisz) jest dobrym miejscem do budzenia się. W aucie miewa się satori.Kierowcy rajdowi podczas rajdu często wyłączają rozum, czyli mimochodem budzą się.
Jak byłam „zatruta” też nic mnie nie interesowało… Zmuszałam się do pracy, do życia, do nauki.. Miałam do wszystkiego słomiany zapał (czyli, częci były, ale paliwa brakowało 😉 Teraz mnie tyle rzeczy autentycznie interesuje, że nie nadążąm planować!! Czego i Tobie życzę…
Jasne 🙂 Na surowej diecie, ponoć po ok. 5 latach (u mnie jeszcze tyle nie minęło) organizm jest całkowicie oczyszczony (Samo oczyszczanie do najprzyjemniejszych nie należy..).. Trochę to trwa, to fakt… Ale warto… To pewnie tylko jeden ze sposobów na oczyszczenie organizmu… Poza zmianami zauważalnymi gołym okiem (cera, zęby, włosy etc. etc.) bardzo poprawiają się funkcje psychiczne, poznawcze.. Czasami się czuję, jakbym wróciła z zaświatów 😉 Inna jakość życia. W pewnym momencie po prostu „zaskoczyłam” nawet nie wiem dokładnie kiedy… Praca, która mnie już bardzo nudziła wciągnęła mnie na nowo i z dużą chęcią się kształcę (wybieram się nawet na nowe studia), odkryłam astrologię (boską), superowy blog Pepsi :), etc.etc. Jakoś podświadoma siła 😉 lekko podnosi mnie do góry…. a nie do dołu jak to miało miejsce jeszcze całkiem niedawno… Chińczycy np. mają takie przysłowie, że jak chcesz mieć udane małżeństwo… to tylko dobrze karm żonę 🙂 Wiedzą co mówią, można to przysłowie spokojnie stosować na inne obszary życia 🙂
Dziękuję i Tobie Gonzo i Pepsi 🙂 ostatnio staram się być bardziej uważna w tych najprostszych czynnościach, zabiegane myśli ściągać do skupienia na tu i teraz, trwa to jakiś czas i znowu błądzę i smutam i wściekam. Stawiam sama sobie barykadę na zmiany, trzeba będzie wziąć wreszcie zad w troki i nie dać się za każdym razem zwyciężać ego. Dziękuję <3
teraz w piątek mam spotkanie w Toskanii z czytelnikami bloga :), ale od stycznia jeżdżę po Polsce, tam, gdzie mnie ludzie zaproszą, ponieważ udzielam się tylko pro bono, dla dobra publicznego 😀
Świetnie, bardzo się cieszę 🙂 w takim razie zapraszam Cię serdecznie do Bydgoszczy, polecam Hotel Przystań, bardzo urokliwe miejsce, myślę, że Ci się spodoba. Buziaczki <3
Życie jest ciekawe. Jestem jedną z tych osób, które od małego ciężką pracą doszły do czegoś w życiu. Pracuje na 2 etatach od 10 lat i pomimo, że zacząłem reprezentować sobą wartości i poziom, to kosztowało mnie to zdrowie, kompletny brak czasu i trafiłem na Twój blog Pepsi, bo organizm powiedział „hola hola”.
Zamieszczasz tu wiele cennych rad, budzisz ludzi do życia i przypominasz właśnie, że kasa to nie wszystko i że gdzieś w tym wszystkim trzeba znaleźć równowagę. Jest to coś co ja zrozumiałem dzięki Twoim wpisom, gdyż zapomniałem jak żyć i dbać o siebie.
Dziękuje, że jesteś sobą!
PS. Chciałem zrobić „donate” na Twój blog, ale nie mogę znaleźć nigdzie takiej opcji. Polecam też serwis patreon.com – pozwala on wspierać Twórców w robieniu tego co cenne, a co w normalnym codziennym/komercyjnym życiu mogłoby się zgubić.
Hej Wszystkim 🙂 Pepsi tak mówi ładnie co można zrobić żeby ruszyć w kierunku większej świadomości, co robić w trudnych sytuacjach życiowych. A ja Wam powiem, że nie mam trudnej sytuacji życiowej, ale jest coś takiego u mnie – bardzo dużo czytam, oglądam yt na temat duchowości tej naszej i kurcze wygląda to tak jakbym wiedziała sporo, ale nic z tym nie robiła… Rozumiecie? Wiem co, ale… no… nie chce mi się. Tak jakby. I mam tak ze wszystkim w sumie. Naukę na studia odkładam do ostatniej chwili, zdrowy tryb życia też od jutra, nawłączam sobie tysiąc artykułów i przeczytam je potem. W konsekwencji bujam się od pokoju do pokoju nie robiąc nic i tylko stwarzając problemy w głowie, bo przecież prawdziwych nie mam. Gdybyście usłyszeli jakie problemy kreuje moja głowa to byście śmiechem parsknęli. No i czemu mi się nic nie chce? Czemu się naczytam, naoglądam i w sumie tyle? Czemu potrafię gadać o tym do ludzi a sama nie potrafię robić tego o czym mówię. Niby chcę schudnąć, ale ciągle się obżeram, w gruncie rzeczy to uwielbiam żreć i wiecie, pseudo zdrowo, bo jak jestem sama to wszystkie moje złote rady idą się walić. Przechodzę w takie skrajności, potrafię albo nie jeść bardzo długo a potem znowu jeść dużo i wszystko co wpadnie w ręce. Kiedyś potrafiłam się spiąć, ale już nie potrafię, albo nie chcę/pseudo chcę. Kolejny problem z odkładaniem wszystkiego na ostatniutką chwilkę. Następny to coraz większy wnerw na rodziców. Wracam na weekend do domu i rodzice bardzo mnie irytują a w stosunku do taty odczuwam ciągłe napięcie, czekam tylko co mi wytknie i o co będzie krzyczał. Generalnie w domu nie robię nic, poza żarciem. I siedzeniem w głowie. Zaczytuję się, ale nic mi to nie daje. Mam ego wybujałe na maksa. Często jestem też aspoleczna. Męczą mnie ludzie a już szczególnie babcia mówiąca tylko o sobie, chorobach. Uciekam przed nimi wszystkimi najlepiej z żarciem upchanym po kieszeniach. Lubię moje koty, ale po fali czułości też mam dość tego ich natręctwa. Wiecie jakie są koty. Ogólnie w ciul dużo rzeczy mnie wkurza, delikatnie mówiąc. No i co Wy na to? Macie podobnie, albo mieliście? Jak się ogarnąć? Jak zrobić żeby się chciało tak jak się nie chce? Ja wiem – tu i teraz, ja obserwuje mnie, nie jestem tym co myślę, wszędzie są pasożyty energo, u mnie w domu to chyba wisi ich w powietrzu mnóstwo, czuję jak mi się zmienia nastrój jak przyjeżdżam na weekend, zamień się w parzenie herbaty (do worka herbaty wrzucam wszystkie napary też, zioła itp., kocham to), rusz ze skrzyżowania, zapomnij się w czynności, nie utożsamiaj się, nie wchodź w konflikty bo Cię wyssają… no i co z tego, że wiem? W sumie nawet nie wiem po co to piszę, bo i tak pewnie nie zastosuję się do Waszych porad, bo mi się nie będzie chciało albo zrobię to później…ta. A może to wszystko samo jakoś przyjdzie? Może coś tam odpadnie a coś na mnie spadnie (np. wąziutki promyczek światła swiadomości, może chcę zbyt dużo, ale przecież zasługuje na wszystko, tylko chyba w to nie wierzę, to dobrze chyba bo powinnam to wiedzieć, o Jezu (takie powiedzonko)). Widzicie, taki zwykły człowiek, znaczy matriksowy, bo wiemy, że każdy ma w sobie cząstkę Boga więc każdy jest niezwykły, ale taki wkręcony w matriks, ja to chyba jeszcze nastolatkowy matriks, to taki człowiek jak zaczyna czytać o przebudzeniu, jara się tym, jest euforia, ale potem patrzy na to co powinien, a co nie według tych nowych treści z jakimi się spotkał i kurde taki kolejny matriks się z tego robi bo ja znowu myślę co powinnam robić i że tak a tak to będzie be. Więc to chyba musi samo przyjść, przynajmniej w moim przypadku. Ale fakt, że ciągle w to brnę, czytanie choćby, świadczy o tym, że jakiś tam rezonans jest. Ale tak bardzo mi się nic nie chce… znaczy w domu bo na studiach coś tam robię, ale generalnie w ogóle nie wykorzystuję swojego potencjału. Wiem to. Podziwiam ludzi, którzy potrafią robić to wszystko o czym mówią, albo lepiej nie gadać a robić. Chciałabym pogadać z kimś na te tematy ale u mnie w otoczeniu nie ma takich ludzi, są na moim poziomie, wkręceni w matriks, a ja jestem tym tylko zaciekawiona bo co więcej. Wiem, oni wszyscy są moimi lustrami, moimi lekcjami. Najwyraźniej mam tego doświadczyć nie? Mam być bateryjką. Swoją drogą ciekawe połączenie bateryjka, która wie, gdzieś tam z tyłu głowy, że nią jest, ale i tak się ssać daje 😀 Ale wracając, jestem taka pokopana, że nie umiem się uczyć i wzrastać. Dużo napisałam, ale nie mam z kim pogadać o tym. Bo oni patrzą na mnie wtedy jak na debila. Jak to iluzja? Jak to tak mięsa nie jeść? Jak to myślami stwarzamy świat? A mój chłopak to już jest odrębna część kosmosu w ogóle 😀 faceci z mojego otoczenia są bardzo konkretni i wierzą strasznie w naukę, logikę, fakty. Dlatego czasami mam wrażenie, że faktycznie pochodzimy z innych planet. Oo a najlepsze jest to, jak boję się czasami w nocy nogi wysunąć, albo spać nie mogę i mam psychozę, że ktoś (jakiś byt) się patrzy na mnie, albo mnie złapie zaraz… Ogólnie jestem dosyć dziwną osobą, o wielu maskach, bo uwielbiam się śmiać wiecie i na uczelni wszyscy mnie lubią, a w domu czasami świata nienawidzę i mam takie rozkminy, że pewnie nikt by się nie spodziewał po mnie. Albo jak się z innymi nie porównywać? No nie da się. Czasami też czuję nienawiść do kobiet. Jak jest ładna. Jak jest zgrabna. Nie lubię damskiego towarzystwa zbytnio i bardziej z chłopakami się trzymam. I co? Widzicie to jakieś trudne życie i problemy? 😀 chyba, że to taki wiek i jak pójdę do roboty, się życiem zajmę to mi przejdzie to lenistwo 😀 sorrry, że tak dużo :/ ale chciałabym sobie pogadać z kimś kto kuma cokolwiek więcej, kto nie jest tylko biologicznym robotem. No ale jak mam spotkać taką osobę, skoro niskie przyciąga niskie :/
Pozdrawiam i trzymajcie kciuki bo muszę poczytać o mitochondriach i peroksysomach, ale zgadnijcie co… tak bardzo mi się nie chce 😀 wiem straszne, a nie śmieszne. Ja nie potrafię się bawić w życiu, bo mam taką zrytą banię, że jak sobie wymysle, że dzisiaj nie jem (a mogę sobie pozwolić na to) to jak zjem to się dręczę potem w głowie a jeszcze jak zjem coś gównianego to już w ogóle. Nie umiem się bawić, jestem jak stara babka w ciele 20 – latki – prawdziwy matriks 😀 mam w głowie tyle filtrów i tak różnie postrzegam świat, ale zazwyczaj w sposób najgorszy no i tworzy się to koło, się napęda wszystko – myśli, postrzeganie, fizyczne życie, czyli dowód świata na moc moich myśli – ale jak ja mam to wszystko pamiętać kiedy jestem w złości, albo innej emocji. Nieee, chyba na tym etapie tego nie ogarnę.
Nie przynudzam już, trzymajcie się 🙂
Myślę, że dla Ciebie jest to po prostu początek drogi do budzenia się;) Jeszcze siedzisz w tym matriksie z tymi poprzyczepianymi pasożytami, ale już Cię ciągnie do tych spraw:) Ja to dobrze znam, to uczucie jak się bardzo chce ale się nie chce. Ostatnimi czasami jakoś chyba wyżej wibruje (głównie dzięki Pepsi;) ) i ogarniam w domu wielkie porządki, robię ozdóbki świąteczne na sprzedaż, nonozaczęłam zaczęłam znowu kreować, jakoś bardziej mi się chce.niż.nie.chce;) Ale kiedyś było zupełnie inaczej. I robienie wszystkiego na ostatnią chwil, oooo skąd my to znamy 😉 Znajdź sobie jakieś czynności dzięki, którym wchodzisz w tu i teraz, wychodzisz z głowy i po prostu stosuj;) Nie da się tego przeskoczyć;) żeby ruszyć trzeba… po prostu właśnie ruszyć;) Zmusić się początkowo, jakoś zmotywować, i im dłużej będziemy to robić tym będzie coraz łatwiej w to wchodzić. Dla mnie zawsze to było najtrudniejsze, żeby właśnie zrobić ten pierwszy krok. Buziaki <3
Łącze się z Tobą. Jakbyś opisała mnie w 99% aż mi gesia skórka wyszła podczas czytania normalnie nie jestem jedyna taka niby wiedzaca ale nie ruszajaca dalej tylko gdzieś na prawo na lewo…. tyle bym napisala ale powtorzylabym prawie każde wydarzenie… jedynie dodam że po studiach jeden dzieć przybył i już drugi w drodze a ja ciągle gdzieś tkwie pomiędzy ”wiem” a „rusze od jutra”. I tak matriks ciągnie mnie za nos a ja próbuje zbić tą szybę za która widzę coś innego. Nawet teraz coś szybko chciałam napisać i zapomniałam. Życzę nam wysokich wibracji na JUŻ!!! ☺
Kurcze, powiem Wam, że gęba mi się cieszy jak widzę odzew z Waszej strony i że ktoś chociaż trochę kuma ten stan w jakim jestem 😀 i dziękuję za rady 😉 niech moc (czytaj chcenie) będzie z nami ! 😀 <3
koza ale żeś dosrała tym tekstem haha:)) bez pitu pitu; fajnie się czytało, taka budząca się bridget jones; może jakiś pamiętnik zacznij ogarniać w tym klimacie..buziaki dla Ciebie!
Pepsi ja w trochę podobnej sprawie, bo fiansowej, ale nie tylko…. Jestem w czarnej d…..na ten moment, tak się czuję, mam pełno długów, jestem praktycznie bez stałej pracy, mam tylko pracę dorywczą, za grosze, bez umowy ( na to się właśnie godzę ;-( ) Co zacznę jakąś lepszą pracę na umowę, to nie mogę w niej wytrzymać z różnych powodów i się zwalniam i tak juz od X czasu. Żyję całkowiecie zależna od nie ukrywajmy toksycznej mamy. Czuję się jak w jakiejść matni, w potrzasku, stoję w miejscu i nie mogę( nie chce?) ruszyć ze skrzyżowania, jak Ty to nazywasz….
Ten obrazek z tym gościem z kulą u nogi, odliczającym dni ( nie wiem sama do czego) przedstawia mnie na teraz normalnie. Mam takie poczucie jakby włączył mi sie w głowie jakiś program „dłużniczka” i drugi program” BRAK”. Brak wszystkiego: kasy, mężczyzny, rodziny,miłości….weszłam na mega niskie wibracje, nie wiem kiedy nawet i dlaczego .
Czytam tu trochę Twoje wpisy i komenty innych osób i wiem, że całym mykiem jest zaakceptować to co jest na ten moment u mnie w życiu, ale nie potrafię, walczę z tym i się szarpię. Zadaje sobie pytanie: czego mam się nauczyć, o co kaman? To takie histeryczne pytanie, bo jakbym nie musiała, to wcale bym się nie chciała uczyć niczego, chciałabym, żeby było mi tylko dobrze i przyjemnie. Strasznie nieprzyjemny ten stan stania w miejscu, stania na skrzyżowaniu.
Thanks za odpowiedz. Oczywiscie nie zgadzam sie (ego) tutaj z wieloma wytknietymi paluchem rzeczami bo jest bunt ( czyli dobrze sie dzieje, kogos zabolalo) i w ogole co ona tam wie o moim zyciu :DD Niby wszystko wiem z tego co napisalas a jednak napisane przez kogos i w odpowiednim momencie inaczej pachnie…Zaciekawil mnie koncept dzielenia sie „ostatnim groszem”, niegdy tak na to nie spogladalam. Faktem jest jednak, ze robie to odruchowo i oczywiscie, ze nie czekam na zaplate w zyciu ale jak zaczelam sie zastanawiac, ze dobro przyciaga dobro…tylko, ze rozumiem tez, ze niekoniecznie to dobro przychodzi do mnie w postaci pieniedzy ale w innej, duzo wiekszej. Wiesz, ciezko jest jak sie ma dzieciaki i rachunki i choc WYDAJE mi sie, ze jestem z tym pogodzona, ze jest ok, to gowno prawda bo czekam az bede miala pieniadze na zaplate tego czy owego. Moj bunt sie wyciszyl, pojawia sie nastepna emocja: zal, samowspolczuje (ojej, jaka ja jestem biedna, takie to niesprawiedliwe wszystko) ale jestem w tym obserwatorem i widze skad to pochodzi i biore goscia za pysk ale ten klapie dalej. „Bija sie” we mnie ego i Ja. Mam niezle przedstawienie bo raz jedno jest silniejsze, raz drugie 😀 Caly czas zadaje sobie to pytanie: czego mnie uczy ta sytuacja? bo wiem, ze to jest kolejny stopien. Byc moze tej glebokiej akceptacji. Nosz kurde, szlag mnie trafia (ego) i straszne NIE!!!! wrzeszcy tutaj :)) To takie ostatnie jego podrygi i dlatego tak sie miota. Wiesz, nigdy w zyciu nie przykladalam uwagi do pieniedzy i tym bardziej nie rozumiem dlaczego to. Zaczelam wiec je zauwazac bo moze o to chodzilo. A moze rozkminiam za duzo? Na pewno bo czuje, ze nie tedy droga, rzygac mi sie na te analizy chce. Czyli co? Akceptacja i kolejny stopien powiadasz.
A jeszcze co do Konstelacji-tutaj naprawde sie nie zgodze bo wiele sytuacji zyciowych, bardzo ciezkich do ruszenia, uzdrawia sie dzieki naprawieniu energii w poprzednich pokoleniach, w sumie nawet nie w przeszlosci bo czasu nie ma. Mysle, ze gdzies po prostu w jakims Polu. To sie odczuwa juz podczas Ustawien a potem zycie sie zaczyna inaczej ukladac. Dla mnie to czysta fizyka kwantowa no i zawdzieczam naprawde wiele tym Konstelacjom. Kazdy ma swoj sposob na te podroz i radzenie sobie z przeszkodami 🙂
Pepsi, dzieki raz jeszcze, otworzylam sie na Twoj przekaz, niech dziala !
Calusy:*
Dawanie z oczekiwaniem na oddanie, tworzy nowe, silne połączenie energetyczne z odbiorcą/ami (blokada prany), pobierające energię dopóty, dopóki wymiana nie zostanie dokończona, dlatego dawać należałoby zawsze z wdzięcznością za samą taką możliwość i miłością, nie oczekując niczego w zamian. Bezwarunkowo. Tylko wtedy nie wiąże się supełków karmicznych i energia może swobodnie płynąć (w tym energia pieniądza).
Tu nie ma oczekiwaniania oddanie bo to nawet nie byloby mozliwe w praktyce wiec nie mam oczekiwan. U mnie jest to odruch bezwarunkowy a to, ze zrobilam podsumowanie by zrozumiec czemu nastapila taka sytuacja , bylo jedna z wielu analiz i obserwacji 🙂
Napisałem „odbiorcą/ami”, mając na myśli kogokolwiek, kiedy na przykład ktoś daje pieniądze tzw. biednemu, nie oczekując przecież, że ten biedny mu kiedyś odda, tylko zasila egregora „dobro powraca” i będzie go nieświadomie karmić energią do czasu zwrotu. Ludzie mają nieskończyliony 😉 połączeń z takimi myślokształtami…
I see 😉
Łoooooo panie! Wielkie taaaaak!
Dziękuję Wam: Komciu i Pepsi <3
Pepsi, a jak to jest z zakupami. Emanuela już raz tłumaczyła w jednym super wpisie o modzie, a ja dalej głupieję gdy przychodzi co do czego. Czyli: mam niewiele, ale dobrych jakościowo rzeczy, kupuję w second handach. Ale czasem ulegam magii galerii i kupię córeczce coś ślicznego w zarze, a sobie – jak np. dziś – skórzane rękawiczki. Tłumaczę sobie, że to potrzebna rzecz, że przecież to taka przyjemność raz na jakiś czas, i z jednej strony chce mi się piszczeć z radości, a z drugiej czuję, że jakoś się przyczyniłam do krzywdy ludzi i zwierząt. I tak leżą teraz te rękawiczki, a ja zamiast się nimi cieszyć – są takie piękne! – rozkminiam. Idą święta, czas prezentów, i już czuję, że minimalizm fajnie fajnie, ale ten jeden raz w roku popłynę z zakupami. Help 🙂
Niczego sobie nie tłumacz, masz kasę, masz ochotę, kupujesz. Po prostu bawisz się, po to jest życie, żeby się bawić, relaksować, cieszyć, jak dorosłe, czyli już świadome dzieci
super jestem za ; a jest jakaś granica, kiedy taka radość zamienia się w rozrzutność ( to podobno wg innych mój problem) kiedy wydaję więcej niż mam 😉 ?
nie widzę nic złego w rozrzutności
Ahhh, dziękuję!
Rzeczywiście czuję się trochę jak dziecko gdy już znajdę się w takiej galerii handlowej, wydają mi się takie piękne i pełne cudowności. Jednak wiem też, że to blichtr i ściema, i potem dziwię się albo wyrzucam sobie, że uległam tej magii.
A Pepsi, a aspekt etyczny kupowania skórzanej rzeczy… co o tym myślisz? Kiedy własna przyjemność i komfort (rękawiczki, BUTY…) oznaczają dla zwierzęcia zły los? Z drugiej strony: gdy już kupię taką rzecz, raz na parę lat, czuję wdzięczność i radość. Mam wrażenie, że tacy np. Włosi czy Norwegowie nie mają z tym najmniejszego problemu!
Dzięki za Twoją wspaniałą pracę i pomoc:) <3
ja mam taką zasadę, kupuję tylko skóry zwierząt, które ludzie zjedli. Chciałabym, żeby moja skóra kiedyś też komuś posłużyła, mam takie ładne tatuaże 🙂
Kupuj to co akceptujesz w danym momencie, to się zmienia.
kurczę super . ja też własnie nie widzę w tym nic złego, ale moja mama mówi że jak bede taka rozrzutna to nigdy nie odłoże na mieszkanie/remont łazienki/wakacje , chyba coś w tym jest co. choć pewnie napiszesz mi : POZYSKAJ WIECEJ FUNDUSZY, zgadłam ? 😉 i to też jest wyjście
http://www.pepsieliot.com/dlaczego-powinnas-uczyc-swojego-dziecka-oszczedzania-pieniedzy-wywiad/
Galeria nie ma żadnej magii. Ta „magia” to iluzja. Potrzeba zawsze wynika z braku. Czego tak bardzo Tobie brakuje, że wypełniasz tę pustkę kupowaniem, nawet takich rzeczy, które powstały z czyjegoś cierpienia, choć masz tego świadomość? Co sobie rekompensujesz? To pytania do medytacji. 🙂 Z osobistych obserwacji wnioskuję, że wszystkie braki, wynikają zawsze z braku jednego: Miłości (w efekcie niskiej samooceny). Ale to moja, subiektywna prawda. 😉
bardzo subiektywna, ale fakt, że w galerii nie ma cienia magii, ale już malutkie sklepiki z wypasionym designem w pięknym miejscu mi robią.:)
Tak, to prawda, ale tam jest zawarta energia ludziów, 😉 które to wymyśliły, stworzyły i sprzedają, ale to już inna bajka, choć nie iluzja. 😉
3 razy tak, chociaż mam wrażenie, że nic do mnie nie dociera. Nie pieniądze akurat u mnie stanowią problem, ale jedzenie – moja tarcza, uzależnienie, never-ending story. Jakieś sole trzeźwiące dla obżartuchów? 🙁
A może nosisz w sobie przekonanie, że nie zasługujesz na pieniądze/obfitość/życie w dostatku. Takie przekonanie mogło zapaść w Twoją świadomość, gdy byłaś dzieckiem.
Jeśli tak jest, jeśli nosisz w sobie takie przekonanie, kłopoty finansowe przewijają się w Twoim życiu wciąż i wciąż od dawna.
Ika: Kiedys owszem, bylo to przekonanie, ze bogactwo jest be i tak pieknie byc bez kasy ale jakos ta kasa do mnie przychodzila, zawsze mialam mniej lub wiecej ale w ostatniej chwili pojawiala sie. Nie mialam dlugow, nie pozyczalam. Byly okresy bardzo dobre ale to wszystko bylo „w tamtym zyciu” czyli przed zamazpojsciem. Wtedy wszystko odwrocilo sie do gory nogami. Nie chce grzebac sie w tym wiec tylko zsumuje: moj byly i jego rodzina to bardzo niskie wibracje, ktore mnie wciagnely na parenascie lat-nie moglam sie obronic. Mam wrazenie, ze to jest przyczyna choc tez nie mam pewnosci bo prawo przyciagania dzialalo w pewnych okresach. Nie odnajduje w sobie przekonania, ze nie zasluguje, juz to przerabialam. Miotam sie bo sila woli nie jestem w stanie tego pokonac. Moge tylko czekac az „samo sie ulozy” i medytowac. Dzieki za wpis 🙂
Mam dwie dość optymistyczne obserwacje dotyczące kasy:
1. Tajemnica posiadania wystarczającej ilości pieniędzy polega, moim zdaniem, na zdobyciu umiejętności radzenia sobie z naprawdę niewielką ich ilością. I to jest chyba ten „stopień”, pozwalający na niezależność od ilości pieniędzy, a tym samym na poczucie, że w ogóle kiedyś może ich być DOŚĆ. Bez tej zdolności pieniędzy jest zawsze za mało i łatwo jest dla nich wyrzec się spraw naprawdę ważnych (np. czasu dla siebie i najbliższych, czasu na szczęście).
2. Stwierdzenie „czas to pieniądz” nie jest wcale przenośnią, ale najczystszą prawdą. Zamienność tych dwóch „walut” pozwala ludziom dość niezamożnym na zupełnie godne i radosne życie (dolce far niente), choć oczywiście (prawie) bez szpanu. Nie wiem, jak to działa w drugą stronę, ale podejrzewam, że wielu ludzi z kasą nie umie jej nawet sensownie wydawać, bo nie ma na to czasu. Może dlatego właśnie mają coraz więcej kasy?
jest to jakiś punkt widzenia (i z pewnością wielu przyzna ci rację), ale nie mój.
He, „…na zdobyciu umiejętności radzenia sobie z naprawdę niewielką ich ilością..”- w tym jestem mistrzynia. Moj syn ostatnio zapytal mnie: mamo, czy Ty jestes taka minimalistka w kupowaniu jedzenia czy kasa Ci na to nie pozwala? Kupuje WYLACZNIE rzezcy niezbedne. Nie ma przepros. Nie to zebym klepala straszna biede bo kupuje jedzenie zdrowe a to kosztuje ciut wiecej niz to tanie. Glodu wiec nie ma ale dziaciaki chcialyby smieciowe jedzenie i jakies tam zbedniki. Tak wiec pierwszy punkt od X lat mam opanowany.
Drugi natomiast: czasu mialam i mam tyle, ze jakby to przeliczyc na pieniadze to bym byla miliarderka :DD Odkad pamietam moje zalozenie zarabiania pieniedzy bylo z gornego pulapu i nigdy nie nosilam w sobie jakiegos ograniczenia w formie etatu za male pieniadze. I tak bylo. Zawsze szukalam takiego zajecia gdzie mozna dobrze zarobic wykorzystujac glowe i zyc wygodnie. Tylko powiem Wam jedno: od zawsze wszelkie reguly, opisy nie pasowaly do mnie, do mojej sytuacji. Tak w sferze w duchowej (nikt nie potrafil odpowiedziec na moje pytania) jak w psychologicznej ( znajdz sobie cel…celu nigdy nie mialam, po prostu zylam). Podobnie jest teraz. Sama musze popieprzac przez zycie i sama do wszystkiego dochodzic. Owszem, wspomagaja mnie ksiazki, artykuly, blogi, filmy. Ale zazwyczaj jest to potwierdzenie czegos co juz wiem lub nazwanie tego. No coz, ide dalej. Moze sie rozwiaze, moze nie. Nie jest to punkt mojego zycia, na ktorym koncentruje sie najbardziej wiec nie jest zle 🙂 Dziekuje za wpis.
to fajne co napisałaś <3
<3
Witaj Pepsi, co zrobić gdy zupełnie nie rezonuję z moją pracą i nie chodzi tu do końca o brak ”tu i teraz” czy stres, ale okropnie nie podoba mi się rozregulowany zegar biologiczny( wstaję o 4:30), kiedy jest całkowicie ciemno, praktycznie noc, potem przebywam na hali, czując się jak w więzieniu, słońce oglądam tylko przez okno, a gdy wychodzę już prawie zachodzi, a szef każe zostać jeszcze dłużej… Czuję, że bardzo brakuje mi słońca, a ciało jest w rozterce. Mam ogromną potrzebę kontaktu z naturą, co chwilę marzę by wybrać się do lasu, nad morze i spędzić tam cały dzień, cieszyć się zielenią i błogą ciszą, słuchać ptaków, obserwować niebo, siedzieć pod drzewem. Czasem jest mi obrzydliwie smutno i mam dość ludzi i tego ich oderwania od natury. W pracy czuję się jak ptak w klatce, a gdy wracam, to tylko zmieniam klatkę z jednej na drugą, nieco wygodniejszą, jestem strasznie zmęczony i apatyczny. Czuję się jakbym nie pasował do tej rzeczywistości wokół mnie, do tych dziwnych skupisk ludzkich, chałaśliwych i chaotycznych ulic, samochodów, nocnej łuny zanieczyszczającego mrok światła, przetworzonego żarcia i tych fabryk gdzie przerabia się żywe, cierpiące istoty na mięso… Gubię się w tym wszystkim, jestem często jakby oderwany i tym zmęczony. Zdarzają się momenty satori, ale tylko na łonie natury, bądź przy udziale promieni słońca, bądź światła księżyca co ciekawe. Myśle o zarabianiu przez internet i porzuceniu tej kiły, ale nie wiem jak się za to zabrać i czasem nie mam już sił. Sory Pepsi za te niskie wibracje, ale tak właśnie jest…
Jakub: a na co czekasz, ze sie tak zapytam? Masz odpowiedz wiesz co robic ale tkwisz wciaz w tym samym miejscu. Decyzje mozesz odjac tylko Ty, Pespi za Ciebie tego nie zrobi , ani nikt inny. Wiec o co chodzi?
Poradziłabym Ci moją książkę o zarabianiu w necie, ale z takim nastawieniem Rumuna siedzącego na skrzyżowaniu nie zdziałasz teraz wiele. Podwyższaj swoje wibracje, wiesz jak, właśnie w naturze, i to się samo zadzieje. Pieniądze zarabia się łatwo, tylko ludzie na każdym kroku przeciekają energią. I mają swoje programy, że pieniądze to tylko dla bogaczy, albo muszą być okupione ciężką pracą. Zapewniam Cię, że tak nie jest.
Teraz wyjeżdżam, ale po powrocie zrobię kolejne spotkanie, wykład, jak zwał tak zwał, też pro bono o zarabianiu, o radzeniu sobie z przeciwnościami losu, i o yyy … pasji właśnie. Czyli czymś, czego nie widzę w Tobie. Masz jakieś pasje? jest coś co robisz z wielką przyjemnością, chociaż innym wydaje się to męczące, niekiedy niewykonalne? I jest jeszcze coś, zanim nie zaczęłam pisać tego bloga, byłam w ogóle niepiśmienna.
Kocham Cię, będzie dobrze.
Głodny sytego rozumie, jak syty głodnego nieeee . . . imałam się w życiu różnych czynności, które lubię robić i od zawsze, ogólnie ujmując rękodzieło, drewno, robótki takie tam, na kasę liczyłam po prostu, że wartość taka i taka, lodówkę trzeba wypełnić i niestety sobie, a muzom czy jakoś tak 🙁 tak , że Pepsi jesteś wśród wybrańców – nie wiem kogo/czego, może w korzeniach tych Rotschildów masz, na pewno jesteś przezdolna, masz łeb mówiąc kolokwiaknie, zapracowałaś na swoje, ale to nie tak, że wszyscy 🙁
Rozumiem i głodnych i sytych. Nie trzeba mieć smykałki do biznesu, ale trzeba wiedzieć, że cała energia, która się zmaterializowała może być też Twoim udziałem. Po prostu tak jest. Żeby uprawiać sztukę i z tego żyć, trzeba albo robić wielką sztukę, albo mieć wielki talent do biznesu. Pewnie dlatego nie osiągasz jeszcze sukcesów materialnych. Czasami życie tak się układa, że twórca wyprzedza epokę, że jego sztuka nie ma odbiorców, bo są to arcydzieła, a odbiorcy są przeciętniakami. Tak było z Van Goghiem, za jego życia nikt nie doceniał pointaryzmu, gość zaczął impresjonizm, przymierał głodem, ale musiał malować. Taka pasja twórcza jest hojnością od losu. Ona sama w sobie jest zapłatą. Dzisiaj jego obrazy osiągają horendalne sumy. Taką miał misję na Ziemi. Takie doświadczenia zdobywał,a jego obecność tutaj jest darem dla wszystkich ludzi wrażliwych na sztukę. Nie wszystko jest takie proste. <3
A jest jakiś sposób na odnalezienie swojej pasji? Łapać się byle czego i jak poczujemy, że rezonujemy z tym czymś to oznaka, że to może być to? Pewnie to śmieszne, ale osobiście przez całe życie nic specjalnie mnie nie pasjonowało, zresztą, marudziłam tu całkiem niedawno odnośnie bycie nijakim i płaskim, więc no mniejsza, ale pewnie nie ma z tymi pasjami nagłego objawienia, tylko zwyczajnie próbować, szukać i w końcu człek się natknie?
każdy ma jakąś pasję, niektórzy po kilka, zastanów się co najbardziej lubisz robić?
No właśnie chyba jestem jakimś dziwadłem bez, bo po pracy imam się czymkolwiek, co sprawia, że upływa czas a nie co sprawia mi przyjemność. Takie zapchajdziury jak oglądanie filmów i książki, ale nie nazwałbym tego pasją, czymś, w czym się zatracam i spełniam. Znaczy przyjemność sprawia, ale ani w tym ładu ani składu, tylko jak mówię takie ot, bo w przeciwnym razie leżałabym i gapiła się w sufit. Stąd szukanie drogi na skróty, bo całe życie to szkoła i zapchajdziury i od jakiegoś czasu praca i dalej to samo i trochę tym jestem zmęczona, więc najlepiej jakby mi złota rada spadła, jak tu przyciągnąć zajęcie, które mnie uskrzydli. I nie wiem, czy jakaś wybrakowana jestem czy o co mi chodzi.
zajęcie, które uskrzydla to każde zajęcie. to pietyzm parzenia herbaty, to uważność przy wiązaniu sznurowadła, to brak automatycznych zachowań, życie jest tak cudowne, a Twoja świadomość jest oceanem, ale żeby do niej dotrzeć, trzeba uważnym być w najprostszych czynnościach. Za kierownicą jesteś zwykle uważna, dlatego auto (gdy prowadzisz) jest dobrym miejscem do budzenia się. W aucie miewa się satori.Kierowcy rajdowi podczas rajdu często wyłączają rozum, czyli mimochodem budzą się.
Jak byłam „zatruta” też nic mnie nie interesowało… Zmuszałam się do pracy, do życia, do nauki.. Miałam do wszystkiego słomiany zapał (czyli, częci były, ale paliwa brakowało 😉 Teraz mnie tyle rzeczy autentycznie interesuje, że nie nadążąm planować!! Czego i Tobie życzę…
O, brzmi obiecująco, ale możesz rozwinąć myśl? 🙂
Jasne 🙂 Na surowej diecie, ponoć po ok. 5 latach (u mnie jeszcze tyle nie minęło) organizm jest całkowicie oczyszczony (Samo oczyszczanie do najprzyjemniejszych nie należy..).. Trochę to trwa, to fakt… Ale warto… To pewnie tylko jeden ze sposobów na oczyszczenie organizmu… Poza zmianami zauważalnymi gołym okiem (cera, zęby, włosy etc. etc.) bardzo poprawiają się funkcje psychiczne, poznawcze.. Czasami się czuję, jakbym wróciła z zaświatów 😉 Inna jakość życia. W pewnym momencie po prostu „zaskoczyłam” nawet nie wiem dokładnie kiedy… Praca, która mnie już bardzo nudziła wciągnęła mnie na nowo i z dużą chęcią się kształcę (wybieram się nawet na nowe studia), odkryłam astrologię (boską), superowy blog Pepsi :), etc.etc. Jakoś podświadoma siła 😉 lekko podnosi mnie do góry…. a nie do dołu jak to miało miejsce jeszcze całkiem niedawno… Chińczycy np. mają takie przysłowie, że jak chcesz mieć udane małżeństwo… to tylko dobrze karm żonę 🙂 Wiedzą co mówią, można to przysłowie spokojnie stosować na inne obszary życia 🙂
🙂
Dziękuję i Tobie Gonzo i Pepsi 🙂 ostatnio staram się być bardziej uważna w tych najprostszych czynnościach, zabiegane myśli ściągać do skupienia na tu i teraz, trwa to jakiś czas i znowu błądzę i smutam i wściekam. Stawiam sama sobie barykadę na zmiany, trzeba będzie wziąć wreszcie zad w troki i nie dać się za każdym razem zwyciężać ego. Dziękuję <3
Pepsi, zapisuję się, a jest szansa na jakieś tournee…?
teraz w piątek mam spotkanie w Toskanii z czytelnikami bloga :), ale od stycznia jeżdżę po Polsce, tam, gdzie mnie ludzie zaproszą, ponieważ udzielam się tylko pro bono, dla dobra publicznego 😀
Świetnie, bardzo się cieszę 🙂 w takim razie zapraszam Cię serdecznie do Bydgoszczy, polecam Hotel Przystań, bardzo urokliwe miejsce, myślę, że Ci się spodoba. Buziaczki <3
No juz wiecej nie zapytam czy bedziesz w moich stronach?
a skąd jesteś? 🙂
Pisalam Ci na priv bo nie lubie publicznie sie obnazac 🙂
Życie jest ciekawe. Jestem jedną z tych osób, które od małego ciężką pracą doszły do czegoś w życiu. Pracuje na 2 etatach od 10 lat i pomimo, że zacząłem reprezentować sobą wartości i poziom, to kosztowało mnie to zdrowie, kompletny brak czasu i trafiłem na Twój blog Pepsi, bo organizm powiedział „hola hola”.
Zamieszczasz tu wiele cennych rad, budzisz ludzi do życia i przypominasz właśnie, że kasa to nie wszystko i że gdzieś w tym wszystkim trzeba znaleźć równowagę. Jest to coś co ja zrozumiałem dzięki Twoim wpisom, gdyż zapomniałem jak żyć i dbać o siebie.
Dziękuje, że jesteś sobą!
PS. Chciałem zrobić „donate” na Twój blog, ale nie mogę znaleźć nigdzie takiej opcji. Polecam też serwis patreon.com – pozwala on wspierać Twórców w robieniu tego co cenne, a co w normalnym codziennym/komercyjnym życiu mogłoby się zgubić.
z miłością
Hej Wszystkim 🙂 Pepsi tak mówi ładnie co można zrobić żeby ruszyć w kierunku większej świadomości, co robić w trudnych sytuacjach życiowych. A ja Wam powiem, że nie mam trudnej sytuacji życiowej, ale jest coś takiego u mnie – bardzo dużo czytam, oglądam yt na temat duchowości tej naszej i kurcze wygląda to tak jakbym wiedziała sporo, ale nic z tym nie robiła… Rozumiecie? Wiem co, ale… no… nie chce mi się. Tak jakby. I mam tak ze wszystkim w sumie. Naukę na studia odkładam do ostatniej chwili, zdrowy tryb życia też od jutra, nawłączam sobie tysiąc artykułów i przeczytam je potem. W konsekwencji bujam się od pokoju do pokoju nie robiąc nic i tylko stwarzając problemy w głowie, bo przecież prawdziwych nie mam. Gdybyście usłyszeli jakie problemy kreuje moja głowa to byście śmiechem parsknęli. No i czemu mi się nic nie chce? Czemu się naczytam, naoglądam i w sumie tyle? Czemu potrafię gadać o tym do ludzi a sama nie potrafię robić tego o czym mówię. Niby chcę schudnąć, ale ciągle się obżeram, w gruncie rzeczy to uwielbiam żreć i wiecie, pseudo zdrowo, bo jak jestem sama to wszystkie moje złote rady idą się walić. Przechodzę w takie skrajności, potrafię albo nie jeść bardzo długo a potem znowu jeść dużo i wszystko co wpadnie w ręce. Kiedyś potrafiłam się spiąć, ale już nie potrafię, albo nie chcę/pseudo chcę. Kolejny problem z odkładaniem wszystkiego na ostatniutką chwilkę. Następny to coraz większy wnerw na rodziców. Wracam na weekend do domu i rodzice bardzo mnie irytują a w stosunku do taty odczuwam ciągłe napięcie, czekam tylko co mi wytknie i o co będzie krzyczał. Generalnie w domu nie robię nic, poza żarciem. I siedzeniem w głowie. Zaczytuję się, ale nic mi to nie daje. Mam ego wybujałe na maksa. Często jestem też aspoleczna. Męczą mnie ludzie a już szczególnie babcia mówiąca tylko o sobie, chorobach. Uciekam przed nimi wszystkimi najlepiej z żarciem upchanym po kieszeniach. Lubię moje koty, ale po fali czułości też mam dość tego ich natręctwa. Wiecie jakie są koty. Ogólnie w ciul dużo rzeczy mnie wkurza, delikatnie mówiąc. No i co Wy na to? Macie podobnie, albo mieliście? Jak się ogarnąć? Jak zrobić żeby się chciało tak jak się nie chce? Ja wiem – tu i teraz, ja obserwuje mnie, nie jestem tym co myślę, wszędzie są pasożyty energo, u mnie w domu to chyba wisi ich w powietrzu mnóstwo, czuję jak mi się zmienia nastrój jak przyjeżdżam na weekend, zamień się w parzenie herbaty (do worka herbaty wrzucam wszystkie napary też, zioła itp., kocham to), rusz ze skrzyżowania, zapomnij się w czynności, nie utożsamiaj się, nie wchodź w konflikty bo Cię wyssają… no i co z tego, że wiem? W sumie nawet nie wiem po co to piszę, bo i tak pewnie nie zastosuję się do Waszych porad, bo mi się nie będzie chciało albo zrobię to później…ta. A może to wszystko samo jakoś przyjdzie? Może coś tam odpadnie a coś na mnie spadnie (np. wąziutki promyczek światła swiadomości, może chcę zbyt dużo, ale przecież zasługuje na wszystko, tylko chyba w to nie wierzę, to dobrze chyba bo powinnam to wiedzieć, o Jezu (takie powiedzonko)). Widzicie, taki zwykły człowiek, znaczy matriksowy, bo wiemy, że każdy ma w sobie cząstkę Boga więc każdy jest niezwykły, ale taki wkręcony w matriks, ja to chyba jeszcze nastolatkowy matriks, to taki człowiek jak zaczyna czytać o przebudzeniu, jara się tym, jest euforia, ale potem patrzy na to co powinien, a co nie według tych nowych treści z jakimi się spotkał i kurde taki kolejny matriks się z tego robi bo ja znowu myślę co powinnam robić i że tak a tak to będzie be. Więc to chyba musi samo przyjść, przynajmniej w moim przypadku. Ale fakt, że ciągle w to brnę, czytanie choćby, świadczy o tym, że jakiś tam rezonans jest. Ale tak bardzo mi się nic nie chce… znaczy w domu bo na studiach coś tam robię, ale generalnie w ogóle nie wykorzystuję swojego potencjału. Wiem to. Podziwiam ludzi, którzy potrafią robić to wszystko o czym mówią, albo lepiej nie gadać a robić. Chciałabym pogadać z kimś na te tematy ale u mnie w otoczeniu nie ma takich ludzi, są na moim poziomie, wkręceni w matriks, a ja jestem tym tylko zaciekawiona bo co więcej. Wiem, oni wszyscy są moimi lustrami, moimi lekcjami. Najwyraźniej mam tego doświadczyć nie? Mam być bateryjką. Swoją drogą ciekawe połączenie bateryjka, która wie, gdzieś tam z tyłu głowy, że nią jest, ale i tak się ssać daje 😀 Ale wracając, jestem taka pokopana, że nie umiem się uczyć i wzrastać. Dużo napisałam, ale nie mam z kim pogadać o tym. Bo oni patrzą na mnie wtedy jak na debila. Jak to iluzja? Jak to tak mięsa nie jeść? Jak to myślami stwarzamy świat? A mój chłopak to już jest odrębna część kosmosu w ogóle 😀 faceci z mojego otoczenia są bardzo konkretni i wierzą strasznie w naukę, logikę, fakty. Dlatego czasami mam wrażenie, że faktycznie pochodzimy z innych planet. Oo a najlepsze jest to, jak boję się czasami w nocy nogi wysunąć, albo spać nie mogę i mam psychozę, że ktoś (jakiś byt) się patrzy na mnie, albo mnie złapie zaraz… Ogólnie jestem dosyć dziwną osobą, o wielu maskach, bo uwielbiam się śmiać wiecie i na uczelni wszyscy mnie lubią, a w domu czasami świata nienawidzę i mam takie rozkminy, że pewnie nikt by się nie spodziewał po mnie. Albo jak się z innymi nie porównywać? No nie da się. Czasami też czuję nienawiść do kobiet. Jak jest ładna. Jak jest zgrabna. Nie lubię damskiego towarzystwa zbytnio i bardziej z chłopakami się trzymam. I co? Widzicie to jakieś trudne życie i problemy? 😀 chyba, że to taki wiek i jak pójdę do roboty, się życiem zajmę to mi przejdzie to lenistwo 😀 sorrry, że tak dużo :/ ale chciałabym sobie pogadać z kimś kto kuma cokolwiek więcej, kto nie jest tylko biologicznym robotem. No ale jak mam spotkać taką osobę, skoro niskie przyciąga niskie :/
Pozdrawiam i trzymajcie kciuki bo muszę poczytać o mitochondriach i peroksysomach, ale zgadnijcie co… tak bardzo mi się nie chce 😀 wiem straszne, a nie śmieszne. Ja nie potrafię się bawić w życiu, bo mam taką zrytą banię, że jak sobie wymysle, że dzisiaj nie jem (a mogę sobie pozwolić na to) to jak zjem to się dręczę potem w głowie a jeszcze jak zjem coś gównianego to już w ogóle. Nie umiem się bawić, jestem jak stara babka w ciele 20 – latki – prawdziwy matriks 😀 mam w głowie tyle filtrów i tak różnie postrzegam świat, ale zazwyczaj w sposób najgorszy no i tworzy się to koło, się napęda wszystko – myśli, postrzeganie, fizyczne życie, czyli dowód świata na moc moich myśli – ale jak ja mam to wszystko pamiętać kiedy jestem w złości, albo innej emocji. Nieee, chyba na tym etapie tego nie ogarnę.
Nie przynudzam już, trzymajcie się 🙂
Myślę, że dla Ciebie jest to po prostu początek drogi do budzenia się;) Jeszcze siedzisz w tym matriksie z tymi poprzyczepianymi pasożytami, ale już Cię ciągnie do tych spraw:) Ja to dobrze znam, to uczucie jak się bardzo chce ale się nie chce. Ostatnimi czasami jakoś chyba wyżej wibruje (głównie dzięki Pepsi;) ) i ogarniam w domu wielkie porządki, robię ozdóbki świąteczne na sprzedaż, nonozaczęłam zaczęłam znowu kreować, jakoś bardziej mi się chce.niż.nie.chce;) Ale kiedyś było zupełnie inaczej. I robienie wszystkiego na ostatnią chwil, oooo skąd my to znamy 😉 Znajdź sobie jakieś czynności dzięki, którym wchodzisz w tu i teraz, wychodzisz z głowy i po prostu stosuj;) Nie da się tego przeskoczyć;) żeby ruszyć trzeba… po prostu właśnie ruszyć;) Zmusić się początkowo, jakoś zmotywować, i im dłużej będziemy to robić tym będzie coraz łatwiej w to wchodzić. Dla mnie zawsze to było najtrudniejsze, żeby właśnie zrobić ten pierwszy krok. Buziaki <3
dobre <3
Łącze się z Tobą. Jakbyś opisała mnie w 99% aż mi gesia skórka wyszła podczas czytania normalnie nie jestem jedyna taka niby wiedzaca ale nie ruszajaca dalej tylko gdzieś na prawo na lewo…. tyle bym napisala ale powtorzylabym prawie każde wydarzenie… jedynie dodam że po studiach jeden dzieć przybył i już drugi w drodze a ja ciągle gdzieś tkwie pomiędzy ”wiem” a „rusze od jutra”. I tak matriks ciągnie mnie za nos a ja próbuje zbić tą szybę za która widzę coś innego. Nawet teraz coś szybko chciałam napisać i zapomniałam. Życzę nam wysokich wibracji na JUŻ!!! ☺
Kózko, jakbym czytała artykuł o sobie, w 100% pokrywam się z tym co napisałaś i idealnie Cię rozumiem
Kurcze, powiem Wam, że gęba mi się cieszy jak widzę odzew z Waszej strony i że ktoś chociaż trochę kuma ten stan w jakim jestem 😀 i dziękuję za rady 😉 niech moc (czytaj chcenie) będzie z nami ! 😀 <3
koza ale żeś dosrała tym tekstem haha:)) bez pitu pitu; fajnie się czytało, taka budząca się bridget jones; może jakiś pamiętnik zacznij ogarniać w tym klimacie..buziaki dla Ciebie!
Jak zdobyć ebooka o zarabianiu w sieci udoskonalona wersje , skoro ta pierwsza juz mam
?
zgłoś się do informatyk@pepsieliot.com on Ci wyśle, zapewne dostałaś ją, tylko pewnie wylądowała w spamie,
Pepsi ja w trochę podobnej sprawie, bo fiansowej, ale nie tylko…. Jestem w czarnej d…..na ten moment, tak się czuję, mam pełno długów, jestem praktycznie bez stałej pracy, mam tylko pracę dorywczą, za grosze, bez umowy ( na to się właśnie godzę ;-( ) Co zacznę jakąś lepszą pracę na umowę, to nie mogę w niej wytrzymać z różnych powodów i się zwalniam i tak juz od X czasu. Żyję całkowiecie zależna od nie ukrywajmy toksycznej mamy. Czuję się jak w jakiejść matni, w potrzasku, stoję w miejscu i nie mogę( nie chce?) ruszyć ze skrzyżowania, jak Ty to nazywasz….
Ten obrazek z tym gościem z kulą u nogi, odliczającym dni ( nie wiem sama do czego) przedstawia mnie na teraz normalnie. Mam takie poczucie jakby włączył mi sie w głowie jakiś program „dłużniczka” i drugi program” BRAK”. Brak wszystkiego: kasy, mężczyzny, rodziny,miłości….weszłam na mega niskie wibracje, nie wiem kiedy nawet i dlaczego .
Czytam tu trochę Twoje wpisy i komenty innych osób i wiem, że całym mykiem jest zaakceptować to co jest na ten moment u mnie w życiu, ale nie potrafię, walczę z tym i się szarpię. Zadaje sobie pytanie: czego mam się nauczyć, o co kaman? To takie histeryczne pytanie, bo jakbym nie musiała, to wcale bym się nie chciała uczyć niczego, chciałabym, żeby było mi tylko dobrze i przyjemnie. Strasznie nieprzyjemny ten stan stania w miejscu, stania na skrzyżowaniu.
Pozdrawiam!
będzie odpowiedź pozdro