Poniekąd przyłapałam i zaczęłam drążyć, to się przyznał..
Byle nie teraz, zawsze wczoraj, zawsze jutro, nigdy dziś. Ocenianie, porównywanie, szlak trafianie, ona powiedziała to, on tamto, ale ta klapa od sedesu, nie do wytrzymania, znowu zjadł gluten przy dziecku i mówił po niemiecku, a ona, jaka egotyczka z tym komentarzem, zdradziła się, że niby bez ego, jakie kurde flaczek bez ego?, jak pięknie? skoro paskudnie?, nienawidzę matki, co za debile, politycy to pojeby, Jezus miał rację z tymi faryzeuszami, zróbmy go królem Polski, czy tego Jezus chce, czy nie chce (zresztą, kto by nie chciał zostać królem?). Znasz coś z tego? Dramaty, nieustające dramaty w naszych głowach. To nasi samotnicy, egocentrycy (jak nazwa wskazuje) to jednostki nigdy nie zjednoczone z niczym, to nasze ego. Ego jest śmiertelne i umiera, gdy kończy się ciało, czyli wraz z rozpadem materii, ale jest coś jeszcze, co różni go od również śmiertelnego ciała, ego nie istnieje w teraźniejszości. Ego powiązane jest z czasem psychicznym, pozwala nam tylko wspominać, albo wybiegać w przyszłość. Teraz ego nie ma. Ego zawsze dąży do dramatu, nawet w raju. Jedziecie na wakacje w dwie rodziny, a tak naprawdę jadą na starcie ze sobą ego. Zawsze dojdzie do jakichś dramatów, nawet niekoniecznie zwerbalizowanych. Zawsze, a to ona jest skąpa, a to on jest pod pantoflem, a ich dzieci to obrzydliwe zjadacze kóz. Generalnie ego na dłuższą metę nie potrafi z nikim współżyć, dlatego, że jest egocentryczne, egoistyczne i nigdy nie cieszy się z tego co jest. Dopóki ego Tobą zarządza, nie jesteś w stanie cieszyć się życiem. Nie jesteś w stanie być radosna. Radość nie jest dualna, nie ma przeciwstawnego pojęcia do radości. Radość wypływa z Ciebie prawdziwej, ze świadomości, która jest nieśmiertelna i wspólna dla całego Wszechświata.
Bogacz traci yyy … paznokieć:)
Gdy pojmiesz czym jest ego, będziesz mogła stać się obserwatorem swojego ego. Będziesz używać go do rozwiązywania łamigłówek podatkowych i tworzyć strategie biznesowe, albo po prostu, będziesz sobie obserwowała własne myśli, jak obłoki na niebie.
Natomiast szczęście jest emocją (czyli odpowiedzią ciała na ego) ściśle powiązaną ze swoją przeciwnością, czyli z nieszczęściem. Szczęście zawsze jest z jakiegoś powodu, a gdy powód do szczęścia znika, wchodzisz w poczucie nieszczęścia, albo chociaż smutku. Boisz się jak diabli (demonów jakby mniej się boisz) utraty pieniędzy, które to pieniądze dzisiaj (obok zdrowia) są synonimem szczęścia w Matrixie. I nie ma co zaprzeczać, że coś w tym jest.
Radość jest bez powodu, radość jest z tego co jest. Radość pochodzi ze środka, z duszy, z jaźni, radość to świadomość. Radość to brak cierpienia, a ponieważ w ten sam sposób można zdefiniować świadomość (tak zagaił Budda), oznacza to, że radość to świadomość. Wszystko nieustająco musi się zmieniać, taki jest wszechświat, wszystko pulsuje. Czy oczekujesz, że coś będzie tylko wzrastać? To znaczy, że Twoje ego będzie miało problem, bowiem gdyby następował tylko wzrost formy, doszłoby do przerostu, do utworzenia jakiegoś monstrum. Wszechświat tak nie działa, a Twoje ego chce stale piąć się do góry, bo to wydaje Ci się w Matrixie jedynie słuszne. Tymczasem nastąpią wahnięcia. To masz jak w banku (ups, powiedzonko się zdezaktualizowało, jak wszystko).
Nie możesz mieć przez cały czas tak samo wysokiej energii. Ruch w dół obiektywnie we Wszechświecie też jest prawidłowy, ba, jest niezbędny. To jest regeneracja. To jest możliwość na odrodzenie Feniksa z popiołów. Gdy pomimo spadków własnej energii będziesz działała w ten sam sposób, jak działałaś we wzroście, wówczas nadejdzie choroba, jako naturalna obrona ciała. Coś Cię po prostu złoży do pościeli. Do czego teraz dochodzę na tej prostej drodze? Do akceptacji, do wślizgnięcia się w zgodę na tę chwilę. Do akceptacji tego co jest teraz. Do wybaczenia tej chwili wszystkiego co się dzieje. Dopiero pełna akceptacja, zgoda na to co się dzieje, bo zawsze jest tak jak ma być, dopiero wówczas w tym stanie spokoju, równowagi, będziesz w stanie zachować się jak Bóg, którym jesteś.
Czy Bóg widząc niesprawiedliwość zacząłby oceniać, kto jest winny, kto nie? Bóg ze swoim boskim spokojem, akuratną radością jak zawsze, pomógłby swoim dzieciom. I temu, co to niby jest jego racja i temu co zbłądził. Na spokojnie, bez oceniania, teraz wezwiesz karetkę pogotowia, udzielisz pierwszej pomocy medycznej, będziesz grała na skrzypcach, gdy Titanic tonie i nie będziesz pchała się do pierwszej szalupy. Pozostaniesz w akceptacji, bo nie wiesz jeszcze co jest dla Ciebie dobre. Czy jeszcze trochę w górę, czy już trochę w dół? Pewna piękna laska (niedawno zmarła), została aktorką, a następnie, żyła nieszczęśliwa w ukryciu, żeby nie pokazywać Hollywood, że zbrzydła. Gdy tymczasem mogła skorzystać z cieńszej skóry i prześwitywać piękną świadomością, mogła skorzystać z cudownej huśtawki życia, ale dała się własnemu ego wykończyć. Nie obudziła się nawet na chwilę. Żyła śniąc. Zmarła nigdy nie żyjąc (jak większość?). Wiele osób ( w tym Tolle) przebudziło się w wyniku ogromnego cierpienia na poziomie ego i fizycznym. Ale nie znaczy to, że tylko w ten sposób można dotrzeć do siebie samego, do swojej świadomości. Wspólnej jaźni. Jednak do oświecenia własnego z pewnością nie dojdzie, zanim nie zaczniesz od akceptacji tego co jest, do zgody, do wybaczenia każdej chwili, która się dzieje. Świadome życie oczywiście nie gwarantuje, że Twoje ciało stanie się nieśmiertelne, gdyż materia ma w zwyczaju się rozpadać, ale zostaniesz radosnym obserwatorem własnego ego. Twoje wibracje znacznie się podniosą i zaczniesz rezonować z dobrobytem, w tym ze świadomościami zamkniętymi w innych materialnych ciałach, w tym w drzewach, roślinach, kamieniach i wszelkimi innymi również na poziomie skupionej energii zwanymi materią. Pomimo, że to i tak hologramy. źródło: Tolle „Potęga teraźniejszości”
Jesteś stworzona do dobrobytu, a dobrobyt, który może Cię otaczać będzie Twoim lustrem.
lofciam:)
Powiązane artykuły
Komentarze
Oj, Pepsi kochana…..kwestie ludzkie mam ogarnięte ( w końcu 50 lat to wystarczający czas, by się ogarnąć ) ale nie mogę dojść do ładu z kwestią zwierząt. Pomagam im jak mogę, koty bezdomne sterylizuje, łapię do weterynarza,staram się znaleźć domy, ale rozmiar cierpienia i okrucieństwa ludzi całkowicie mnie rozwala.A nie mogę nie pomagać widząc, co dzieje się pod moim domem ( i nie tylko ) O nic nie pytam, jeśli chodzi o sprawy ludzi, ale sen z powiek spędza mi los zwierząt, szczególnie tych, które żyją koło mnie, a jest co robić niestety, nie mogę pojąć, dlaczego zwierzęta, te piękne anioły, muszą tak cierpieć? Jeśli znasz odpowiedź na moje pytanie, jeśli możesz mi coś podpowiedzieć byłabym wdzięczna, bardzo mnie trapi ten problem a nigdzie, w najmądrzejszych książkach nie ma odpowiedzi na to pytanie.Mocno pozdrawiam. Kasia Dąbrówka
Wdzięczność <3
Łi, tylko akceptacja na poczatek taka przez zacisniete zeby moze byc? 😉
nie, taka ze zrozumieniem, że jest jak jest. Kiedyś gdy wciągnął mnie wir na Popradzie, gdy skakałam z Plosa (taki duży kamień w Rytrze) akurat wcześniej słyszałam opowieść, że trzeba się poddać wirowi, on ściągnie na dno, a potem wyrzuci do góry. Jest to spora próba charakteru, żeby nie walczyć z wirem. Poddałam się, ściągnął mnie na dno, lekko odbiłam się stopą i wyrzucił mnie do góry. Tak trzeba postąpić. Najpierw poddać się sytuacji,nie walczyć ze sobą, ani z nikim, nie opowiadać się, nie stronniczyć, nie oceniać, a następnie ruszyć ze skrzyżowania, chciałam wrzucić Ci zdjęcie Plosa, ale nie wiem jeszcze jak:)
To co piszesz kojarzy mi się z wychodzeniem z mojej depresji. Ona mi pokazała bym zwolnił i po półrocznym siedzeniu w tym dole w końcu wyszedłem i zmieniło się moje życie. Każdy następny mały dołek to był ” Stop „. Zbyszek zatrzymaj się. Dzięki depre. .. zacząłem inaczej jeść, biegać, medytować i poznałem dużo ciekawych ludzi zmieniając swój umysł małymi krokami ???.
śliczne <3
Tylko jak się pogodzić ze śmiercią ukochanej osoby/zwierzęcia. Jak przejść do porządku dziennego nad własnym poczuciem winy, że się nie zrobiło wszystkiego by nie doszło do tragedii? Jak zrozumieć ten dualizm w sobie, który w momencie najgłębszej rozpaczy ogląda wszystko na chłodno i z boku? Tak jakby coś we mnie dążyło do tego abym nie zapobiegła tragedii, właśnie po to bym odczuwała rozpacz i żałobę? Jak poradzić sobie z myślą, że jeśli postąpię tak jak radzisz, będę kalać pamięć zmarłej, bo jak tu nie płakać, kiedy jej nie ma? Jak odczuwać radość jeśli, w tym przynajmniej życiu, była to jedyna okazja na spotkanie?
osoba świadoma nie przywiązuje się do czyjegoś ciała, ani ego. Okryje tę historię spokojną uważnością i szacunkiem, ale zawsze mówi życiu TAK. Rozumie po prostu, że jesteśmy nieśmiertelni. Póki śpisz nigdy się nie pogodzisz z taką stratą.