ADHD u dorosłych test – w pracy
Zawsze spóźniasz się do pracy? Czy jesteś tak rozproszona, rozkompletowany, że masz problemy z ukończeniem projektów na czas lub ugrzęzłaś godzinami na jakimś drobnym zadaniu? Może nie możesz znaleźć swojego telefonu pod stosem dokumentów na biurku?
Od czasu do czasu każdy konfrontuje się z takimi rzeczami w pracy i zapewne przydałaby mu się mała porada dotycząca kariery.
Ale dla dorosłych z ADHD bycie na bieżąco ze szczegółami to NIEKOŃCZĄCA SIĘ walka. Taka, która prowadzi do KONFLIKTÓW Z MENEDŻERAMI, PRZEGAPIONYCH AWANSÓW I ZABLOKOWANIA KARIERY.
Badania sugerują, że absolwenci szkół wyższych z zaburzeniami koncentracji uwagi (ADHD lub ADD) zarabiają mniej niż ich rówieśnicy, którzy nie mają ADHD.
Osoby z ADHD CZĘSTO ZMIENIAJĄ PRACĘ — często impulsywnie — i są bardziej narażeni na zwolnienie, utratę pracy i problemy w relacjach ze współpracownikami.
Nie musi tak być.
Dorośli z ADHD MOGĄ PRZODOWAĆ W MIEJSCU PRACY, gdy tylko dostosują się do swojej „niepełnosprawności” i rozwiną umiejętności radzenia sobie.
ADHD nie jest czymś negatywnym i naprawdę NIE MUSISZ SIĘ NISKO OCENIAĆ z tego powodu
Wielu przedsiębiorców, artystów, polityków i liderów biznesu ma ADHD, w tym CEO JetBlue – David Neeleman. W rzeczywistości Neeleman wynalazł bilety elektroniczne, ponieważ za każdym razem, gdy miał lecieć samolotem, gubił bilety lotnicze. Stworzył więc system, który nie wymagałby papierowych biletów.
Kluczem do odniesienia sukcesu w pracy POMIMO ADHD jest takie dostosowanie środowiska pracy, aby jak najlepiej wykorzystać swoje MOCNE STRONY (takie jak kreatywność czy umiejętności interpersonalne), jednocześnie minimalizując negatywny wpływ swoich słabości.
Wykorzystanie swoich mocnych stron, mówi dr Michele Novotni, psycholog z Wayne w Pensylwanii: „Tak naprawdę polega na ustaleniu, jak być wydajnym i skutecznym w swojej pracy. Zwykle jest na to jakiś kreatywny sposób. Może to obejmować przeniesienie obowiązków lub zatrudnienie kogoś do wykonania zadań, które uważasz za trudne”.
Umiejętność DELEGOWANIA jest cenną, ale często pomijaną umiejętnością
„Ludzie nie mają nic przeciwko zatrudnieniu kogoś do sprzątania domu” — podkreśla Novotni. „Dlaczego tak często niechętnie robią to samo z pracą związaną z pracą?”
Przede wszystkim, skoro jesteś informatykiem, zacznij pracować NA SIEBIE. Nagle okaże się, że lubisz to, co robisz. Zatrudniając informatyków do prac, których nie znosisz.
Zadałam w imieniu „w błędnym kole” pytanie Chat’owi GPT
Informatyk, który nie chce pracować dla innych, ale mógłby robić coś dla siebie, aby realizować się i sporo zarabiać, może założyć wiele różnych rodzajów firm związanych z branżą informatyczną.
Oto kilka przykładów:
- Może założyć firmę, która tworzy i projektuje oprogramowanie, aplikacje internetowe, mobilne, gry komputerowe, czy też rozwiązania na zamówienie dla klientów.
- Może stworzyć firmę oferującą różnorodne usługi informatyczne, takie jak naprawa i konserwacja sprzętu komputerowego, sieci komputerowe, audyt bezpieczeństwa IT, czy zarządzanie bazami danych.
- Może założyć firmę konsultingową, która świadczy porady i wsparcie techniczne dla innych firm, pomagając im w rozwiązywaniu problemów związanymi z technologią i informatyką.
- Może specjalizować się w tworzeniu i projektowaniu stron internetowych oraz oferować usługi związane z hostingiem i zarządzaniem stronami dla klientów.
- Może założyć firmę e-commerce, która zajmuje się sprzedażą produktów lub usług za pośrednictwem internetu, tworząc własny sklep internetowy lub platformę handlową.
- Może otworzyć szkołę lub centrum szkoleniowe, które oferuje kursy z zakresu programowania, tworzenia aplikacji, czy innych umiejętności związanych z IT.
- Może założyć firmę skupioną na tworzeniu rozwiązań z wykorzystaniem sztucznej inteligencji, takich jak chatboty, systemy automatyzacji, czy rozwiązania oparte na uczeniu maszynowym.
- Może skoncentrować się na branży bezpieczeństwa IT, oferując usługi związane z ochroną przed cyberatakami i zagrożeniami w sieci.
ADHD u dorosłych test – dysfunkcje wykonawcze
Złe zarządzanie czasem, trudności w ustalaniu priorytetów i inne trudności związane z pracą nękają pracowników z ADHD. Wszystkie te problemy mają związek z funkcjonowaniem wykonawczym, zestawem zdolności poznawczych pojawiających się w płacie przedczołowym mózgu.
„To część mózgu odpowiedzialna za samokontrolę” — mówi Nadeau. „Twoje funkcjonowanie wykonawcze mówi Ci, czy jesteś na czas, czy nie, czy robisz to, co powinieneś robić i robisz to w efektywny sposób. Są to w zasadzie umiejętności, których oczekujemy od większości dorosłych”
U osób z ADHD płat przedczołowy jest CHRONICZNIE NIEDOSTATECZNIE POBUDZONY, przez co zdolność monitorowania zachowania jest upośledzona
Słabe funkcjonowanie wykonawcze wyjaśnia, dlaczego osoba z ADHD może marnować godziny na drobne zadania lub rozpraszać się przez najdrobniejszą przerwę.
To dlatego dokumenty nigdy nie są składane, a w biurze zawsze panuje bałagan.
Dla swoich kolegów pracownicy z ADHD mogą wydawać się nieodpowiedzialni, zdezorganizowani lub wręcz leniwi.
W rzeczywistości osoby z ADHD często pracują ciężej niż ich koledzy, desperacko próbując nadążyć.
„Często pacjenci, z którymi się spotykam, są wystarczająco inteligentni i zdolni do wykonywania swojej pracy, ale stwierdzają, że nie wykorzystują swojego potencjału, a ich zakres uwagi wydaje się wahać” — mówi Novotni. „Czasami robią genialne i niesamowite rzeczy, ale innym razem po prostu ich tam nie ma. Wydaje się, że wszystko przychodzi im trudniej. Są jak kaczki, które pozornie pływają bez wysiłku, ale wściekle wiosłują pod powierzchnią”.
ADHD u dorosłych test – dwutorowe podejście do ADHD w pracy
Psychiatrzy na bank będą proponować Ci leki (działające przez określoną ilość godzin) do pracy:
„Jeśli spełniasz kryteria diagnostyczne ADHD – nadpobudliwość, rozproszenie uwagi lub kompulsywne zachowanie w dwóch lub więcej warunkach na podstawie przewlekłej, sięgając wstecz do szóstego roku życia – to jest praktycznie pewne, że będziesz potrzebować leków” – mówi Larry Silver, MD, psychiatra z Waszyngtonu.
Dr Silver mówi, że nie wystarczy po prostu znaleźć odpowiedniego leku na ADHD.
Jeśli wyjdziesz do pracy o 7:30 rano i nie skończysz jej do 6:30 wieczorem, ośmiogodzinna pigułka, którą weźmiesz przed pójściem do pracy, przestanie działać około 3:30. Co oznacza, że będziesz musiał wziąć czterogodzinną pigułkę o 3:30.
Jeśli planujesz pracować w domu, możesz potrzebować ochrony także wieczorem.
Dowiedzmy się jednak co MEDYCYNA ALTERNATYWNA ma do powiedzenia w temacie (1)
Ze względu na obawy dotyczące bezpieczeństwa i skuteczności obecnych interwencji farmakologicznych ADHD, wzrosło zainteresowanie rozwojem alternatywnych metod leczenia. Takich jak leczenie ADHD oparte na produktach naturalnych, w tym leki roślinne lub ziołowe, witaminy, minerały i aminokwasy.
Zioła
- Pycnogenol (wyciąg z kory francuskiej sosny nadmorskiej)
- Dziurawiec (Hypericum perforatum)
- Żeń-szeń (Ginseng)
- Miłorząb dwuklapowy (Ginkgo biloba)
- Waleriana – kozłek lekarski ( Valeriana officinalis)
- Ningdong – granulat Ningdong (NDG, chiński preparat)
- Bakopa/Bacopa ( Bacopa monnieri ) to lek ajurwedyjski, znany również jako brahmi lub hyzop wodny
- Męczennik (Passiflora) składa się z rozdrobnionych lub pociętych, suszonych nadziemnych części Passiflora incarnata L., która jest tradycyjnym lekarstwem na niepokój i ADHD
- Oroksylina A (5,7-dihydroksy-6-metoksyflawon) to flawonoid wyizolowany z korzenia Scutellaria baicalensis Georgi. Zioła powszechnie występującego we wschodniej Azji. Oroksylina A jest antagonistą receptora GABA A
- YY162 to złożony produkt farmaceutyczny składający się z G. biloba wzmocnionego terpenoidami i ginsenozydu Rg3 z żeń-szenia
- Scardica Sideritis, stosowana w regionach morza Śródziemnego
- Rhodiola. Wykazano, że Rhodiola ( Rhodiola rosea ) stymuluje aktywność OUN i wywiera działanie adaptogenne i neuroprotekcyjne
Suplementy diety – witaminy, minerały, aminokwasy
Witamina C wraz z ALA
Magnez i Witamina B6
Przykład:
Połączenie magnezu (6 mg/kg/dzień) z witaminą B6 (0,6 mg/kg/dzień) podczas 8-tygodniowego leczenia poprawiło objawy ADHD u dzieci. Objawy nawracały po zaprzestaniu suplementacji. Korzystne właściwości witaminy B6 na ADHD przypisuje się jej zdolności do wpływania na produkcję serotoniny.
Naturalna witamina E
Uwagi
Chociaż niektóre witaminy mogą nie wpływać bezpośrednio na objawy ADHD, mają dodatkową zaletę uzupełniania wszelkich niedoborów spowodowanych złymi nawykami żywieniowymi. Niemniej jednak, rozpoczynając megadawki (tj. 100-krotność zalecanego dziennego spożycia) witamin, należy zachować ostrożność u młodszych pacjentów. Raz, że nie ma jeszcze badań klinicznych, a dwa, że megadawki witamin były czasami szkodliwe.
Dyplomowany specjalista od spraw odnowy psychosomatycznej mgr Grzegorz Lewko
poleca wysokiej jakości Cytrynian Magnezu TiB, bez zbędnych dodatków, w szklanym słoiczku
MAGNEZ
Wapń
Cynk (siarczan cynku)
Żelazo
Aminokwasy
Wykazano, że wiele aminokwasów wywiera bezpośredni lub pośredni wpływ na poziomy określonych neuroprzekaźników. Tym samym mają potencjał do zastosowania w leczeniu ADHD.
Glicyna,
L-teanina,
L-tyrozyna,
Tauryna,
Acetylo-L-karnityna (ALC),
GABA,
5-hydroksytryptofan (5-HTP) i
S-adenozylo-L-metionina (SAMe)
Powyższe aminokwasy są uważane za potencjalne uzupełniające interwencje ADHD. Przy czym znaczna część badań nad suplementacją aminokwasów koncentrowała się na ALC, pochodnej aminokwasu.
Niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe (NNKT)
Dokładny mechanizm, dzięki któremu NNKT (Omega 3, czyli EPA/DHA) przynoszą korzyści ADHD, jest wciąż nierozwiązany. Ale może być związany z rolą NNKT w rozwoju mózgu (np. wpływ na ekspresję genów, sygnalizację neuronalną oraz wzrost i funkcje komórkowe). Inny proponowany mechanizm sugeruje, że te korzyści terapeutyczne mogą wynikać ze zwiększonej aktywności dopaminergicznej i serotonergicznej w wyniku podwyższonego poziomu NNKT.
ADHD u dorosłych test – koniec z rozpraszaniem uwagi w pracy
Kolejnym krokiem jest opracowanie strategii miejsca pracy, która pozwoli Ci pracować z maksymalną wydajnością.
Minimalizowanie czynników rozpraszających jest najwyższym priorytetem
„Jeden z moich klientów opracował harmonogram, w którym przychodził do pracy wcześniej, kiedy było cicho” — mówi Novotni. „W ten sposób mógł się skupić i wykonać swoją pracę”.
- Jeśli PRACUJESZ DLA SIEBIE, pracujesz sam, a prace, których nie znosisz wykonywać zlecasz jakiejś zewnętrznej firmie/pracownikowi.
- Jeśli masz elastyczny grafik lub prywatne biuro, świetnie.
- Jeśli nie, możesz zabrać swoją pracę do pustego biura lub sali konferencyjnej.
- Nie odbieraj telefonu.
- Pozwól swojej poczcie głosowej odbierać wiadomości i oddzwaniać później.
- Aby zniechęcić do przeszkadzania, możesz nawet powiesić znak „Nie przeszkadzać”.
- Aby zminimalizować zakłócenia wizualne, skieruj biurko w stronę ściany.
- Utrzymuj swoje miejsce pracy wolne od bałaganu.
UZUPEŁNIENIE BRAKÓW odżywczych!
Wzmocnienie ODPORNOŚCI!
Bogaty Greens & Fruits TiB
Witaminy w tym pula B complex, minerały, oraz ponad 50 wyciągów z ziół, owoców i warzyw
Oczywiście nie wszystkie zakłócenia są zewnętrzne, Nadeau identyfikuje trzy rodzaje „wewnętrznych” rozproszeń:
- „Ach-ha!”
Rozrywki to kreatywne pomysły, które pojawiają się w trakcie niepowiązanej pracy. Aby uniknąć zboczenia z drogi, zanotuj je w notatniku do późniejszego przejrzenia, a następnie od razu wróć do wykonywanej pracy.
- „O nieee!”
Rozproszenie polega na nagłym przypomnieniu sobie, że zapomniałeś coś zrobić. Aby temu zapobiec, użyj systemu planowania, w którym zapisujesz wszystkie spotkania, rozmowy telefoniczne, spotkania i tak dalej.
- Rozrywki typu „szum” obejmują marzenia na jawie jako sposób na uniknięcie pracy.
Znak, że musisz uczynić swoją pracę bardziej interesującą lub znaleźć ciekawszą pracę.
„w błędnym kole” nie znosi swojej pracy, nie może wytrzymać nawet godzinę wpisując cudze kody. Jednak gdy zacznie wpisywać swoje, może być całkiem inaczej.
Jeśli masz skłonność do hiperkoncentracji — pracy nad czymś tak intensywnie, że tracisz poczucie czasu. To raczej, póki co, nie dotyczy „w błędnym kole”, pomocne może być „wskazanie” samego siebie. Wypróbuj samoprzylepne karteczki, budzik w zegarku, okienko pojawiające się na ekranie komputera — wszystko, co informuje Cię o czasie i tym, co powinieneś robić.
Jeśli Twoje objawy obejmują nadpobudliwość, wykorzystuj każdą okazję do poruszania się w pracy.
Rób sobie mniej więcej co godzinę przerwę na gimnastykę lub spacer po korytarzach.
ADHD u dorosłych test – trzymanie się harmonogramu
Wielu pracowników z ADHD uważa, że pomocne jest sporządzenie szczegółowego harmonogramu pracy z pomocą współpracownika lub przełożonego. Następnie okresowe sprawdzanie z tą osobą, aby upewnić się, że wszystko idzie zgodnie z planem.
Podczas podróży do pracy lub na spotkanie Novotni zaleca zaplanowanie większej ilości czasu na dotarcie tam, niż myślisz, że będziesz potrzebować. Nie skupiaj się na czasie przybycia, mówi. Skoncentruj się na czasie potrzebnym do opuszczenia aktualnej lokalizacji, aby dotrzeć na czas do innej lokalizacji.
Uważaj też, aby nie ulec impulsowi „tylko jeszcze jedna rzecz”.
„Jeśli przyjdzie Ci do głowy jeszcze jedna rzecz, którą możesz zrobić, przygotowując się do wyjścia z domu”, mówi Nadeau, „zapisz swój pomysł i zrealizuj go później”.
ADHD u dorosłych test – trenerzy mogą pomóc
Podczas gdy psychologowie nieuchronnie spędzają czas ze swoimi pacjentami, omawiając kwestie związane z pracą, wiele osób z ADHD zwraca się do „trenerów” o pomoc w opracowaniu strategii w miejscu pracy.
Trenerzy zazwyczaj pracują przez telefon, udzielając wskazówek i okresowo sprawdzając, jak się sprawy mają. W końcu klienci „internalizują” ten zewnętrzny kierunek i uczą się monitorować własne wyniki w pracy.
Nie wiem, czy w Polsce są już tacy trenerzy.
ADHD u dorosłych test – czy powinieneś ujawniać swoje ADHD w pracy?
Jeśli suplementy (lekarze dopowiedzą jeszcze: leki) wykonują swoją pracę, a Twoje strategie radzenia sobie działają dobrze, możesz zdecydować, że nie musisz mówić swojemu szefowi ani nikomu innemu w pracy, że masz ADHD.
Ale można przedstawić dobry argument przemawiający za poinformowaniem przełożonego o Twoim stanie zdrowia.
„Wiele osób nie chce ujawniać, że ma ADHD” — mówi Novotni.
„Lecz ludzie już zauważają, że brakuje Ci szczegółów lub masz trudności z koncentracją, i nazywają to czymś — lenistwem, nieodpowiedzialnością, brakiem inteligencji. Faktem jest, że wiele osób uważa, że są lepiej traktowani po ujawnieniu, że mają ADHD — ponieważ teraz ich współpracownicy mają wyjaśnienie ich stylu pracy”.
Innym powodem, dla którego Twoja firma powinna wiedzieć, że masz ADHD, jest OCHRONA PRAWNA.
ADHD jest objęte ustawą Americans with Disabilities Act — tą samą ustawą, która wymaga, aby budynki miały dostęp dla wózków inwalidzkich. Ale nie wiem jak jest w Polsce.
Tu być może powinno się to znaleźć, ale nie przebrnęłam przez te prawne zawiłości (2)
Pomocny wpis:
- (1) ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4757677/
- (2)repozytorium.uwb.edu.pl/jspui/bitstream/11320/12554/1/M_Oksztulski_Prawnomiedzynarodowe_standardy_prawa_do_nauki_i_ich_praktyczna_realizacja.pdf
Droga Pepsi, nie sądziłem, że na mój komentarz odpowiesz tak obszernym wpisem na blogu. Serdecznie Ci za to dziękuję i jestem Ci bardzo wdzięczny za tę odpowiedź. Wiele nowych dla mnie sposobów i badań, o których wcześniej nie czytałem.
Już od jakiegoś czasu zastanawiałem się, jak mógłbym płynnie przejść z pracy programisty do innej.
Pojawiło mi się kilka opcji w głowie. Odpowiedź ChatGPT była bardzo trafna. Myślałem o zostaniu konsultantem IT/doradcą, a także o otwarciu sklepu internetowego.
Pierwszy pomysł zrodził się w mojej głowie chyba dlatego, że bardzo lubię kontakt z ludźmi i sprawia mi przyjemność, gdy mogę komuś doradzić albo poprawić humor tej osobie. Czasami trafiam na coś i intuicyjnie wiem, komu z moich znajomych, bliskich mogłaby się przydać ta informacja.
W branży IT jest coraz większa konkurencja i z doświadczenia wiem, że ludzie borykają się z wejściem do tej branży, a często przez to rezygnują ze swoich marzeń. Zostanie programistą okazało się dla mnie bardziej koszmarem niż spełnieniem marzeń, ale wiem, że są ludzie, którzy naprawdę chcieliby pracować na tym stanowisku, a nie mogą znaleźć pierwszej pracy. Ja mimo braku informatycznego wykształcenia i mimo posiadania ADHD dałem radę wejść do branży IT. Jestem samoukiem, który znalazł sposób na dostanie się na pierwszy staż, a później skończył na seniorskim stanowisku.
Czuję, że ta wiedza, doświadczenie i dziesiątki rozmów kwalifikacyjnych, które odbyłem w życiu mogłyby zostać wykorzystane na pomoc innym w znalezieniu ich pierwszej pracy i to byłaby realna pomoc. Nie wiem, czy uda mi się znaleźć taką pracę na etacie lub czy uda mi się pozyskać prywatnie klientów przez moje ADHD i lęk przed rozpoczęciem nowego, ale myślę, że to byłaby dobra ścieżka dla mnie.
Pomysł z e-commerce zrodził się w mojej głowie, gdy obejrzałem kilka kursów o dropshippingu i perspektywie rozwoju takiego sklepu w późniejszym czasie. Nie miałbym wtedy szefa nad sobą, ale musiałbym nauczyć się dobrze zarządzać czasem.
Nie jestem fanem leków. Kiedyś korzystałem z jednego na lęk, ale nie przyniósł pożądanych efektów. Czułem się po nim jak po wypiciu 10 szklanek kawy, ale nie potrafiłem spożytkować tej energii. Korzystam obecnie z kilku suplementów, które niedawno wprowadziłem i są to m.in: l-carnityne ALC, Ashwaganda, korzeń eleuthero, Reishi, OPC, Bacopa, soplówka, l-tyrosine, a także GABA na noc. Oprocz tego omega 3, witamina C, minerały i kompleks witamin B.
Suple te nie wpłynęły jednak na prokrastynację i moją rozproszoną uwagę. Mam jednak wrażenie, że lepiej mi się po nich myśli i zapamiętuje. Przykładowo w trakcie konwersacji z drugą osobą łatwiej mi zapamiętać wiele wątków i się do nich odnieść. Wcześniej większość zapominałem.
Dzisiaj ogarnę biurko. Często jest na nim chaos, a to też rozprasza. Najgorsze są jednak social media i scrollowanie. Wiem, że jestem od nich uzależniony. Wczoraj jednak postanowiłem, że ze względu na moją bezsilność wobec nich chcę na rok zainwestować w jedną aplikację, która po prostu na określony czas blokuje możliwość korzystania z określonych stron i aplikacji na telefonie, jak i laptopie. Nie mam już innego pomysłu na to uzależnienie. Chcę przykładowo blokować social media na określone bloki czasowe i może wtedy będę w stanie skupić się na czymś innym, jak np. znalezieniu nowej pracy albo produktów do sklepu, który chciałbym otworzyć. Chęć pozyskania taniej dopaminy z social mediów jest niestety silniejsza ode mnie.
Jeśli nawet nie uda mi się skupić na tym, co napisałem, to może chociaż ten czas poświęcę na medytację, jogę albo zwykły spacer po parku, a nie jak zwykle oglądanie głupich filmików na Instagramie czy YouTubie.
Fragment o tym, że gdy w mojej głowie podczas pracy pojawią się jakieś pomysły do zrealizowania i żeby je po prostu zapisać na później jest dla mnie odkrywczy. Na pewno z tego skorzystam.
Jeszcze raz dziękuję z całego serca za odpowiedź <3
Pozdrawiam
Pozdrawiam Cię i ściskam, no i świetnie piszesz jeszcze do tego. Absolutnie jestem pewna, że dasz radę i kasa też się będzie zgadzać 🙂 <3 No i gdy skończysz suple które masz, kupuj nasze 🙂
Pepsi napiszesz kiedyś artykuł na temat chatu gpt (na przykład w kontekście zdrowia)? 🙂
Nagminnie zmyśla badania, jest wymodelowany aby lizać dupę głównego nurtu, w tym alopacji. Trzeba zadawać drążące pytania, żeby rzeczywiście coś się dowiedzieć, a potem to jeszcze gdzieś potwierdzić. Ciekawe pytanie, może nagram filmik z podglądem ekranu, zapytamy go o coś 🙂
Hej Pepsi,
fajne lajvy, i stacjonarny i biegaczy z offu. Piszę tak nie dlatego że akurat mniej mi odległe politycznie, ale dlatego, że zgadzam się, że nie szukamy żadnych „baniek” komfortu w których nasze pozytywne intencje ale też i mrzonki będą wzmacniane, tylko bardziej cenne jest szukanie konfrontacji z faktami, ale też innymi punktami widzenia. Konfrontacja nie musi w tym przypadku oznaczać walki, tylko po prostu współbytowanie i tworzenie przestrzeni bezpiecznej – i to dlatego, że jest to przestrzeń niejednolita, dla wszystkich, a nie przestrzeń ze strażnikami bezpieczeństwa, czyjegoś „komfortu” i przekonań.
No i chociaż to nie było akurat poruszone w tym lajvie plażowym, to kurczę, może właśnie to jest okazja, jako że środek lata, luz, a dajmy coś o polityce, żeby zaprezentować ci, bardzo skrótowo – mój… optymistyczny ogląd na sytuację toczącej się wojny/agresji wobec Ukrainy, że ja tu widzę jednak ewidentne zwycięstwo Ukrainy od pierwszego dnia, które w końcu zostanie też przypieczętowane… niezależnością, a na pewno niezależnością od Rosji!
Otoż… w tej wojnie nie chodzi agresorowi o odcięcie Ukrainy od Zachodu (zresztą Ukraina wcale tak konsekwentnie „do Zachodu” nie dążyła) ale… wyrwanie jej Chinom. Ale to była… pułapka… zastawiona przez Chiny i Rosja w nią wpadła, bo poniosło ją ego, to potworne bizantyjskie ego „Trzeciego Rzymu”, megalomanii ale i realnej potrzeby krwi, przemocy oraz oczywiście dyscyplina wewnętrzna z powodu zastraszenia, donoszenia do KGB, którego w naszym kraju ani żadnym innym tutaj nawet przez chwilę nie było na taką skalę jak tam… a tam ono nadal jest…
Co do natury tego bizantyjskiego (zarówno bardziej dosłownie – kulturowo, jak i metaforycznie) ego być może się zgodziny, ale dlaczego twierdzę, że to była dla Rosji pułapka?
Rosja owszem, dostrzegła coś, co chyba było realne przynajmniej na poziomie intencji: Ukraina była mentalnie gotowa żeby zostać… nowym państwem środka. Między… Chinami a Zachodem, bo Rosja to już gospodarczy margines, choć rzekomo z arsenałem jądrowym. To właśnie Ukraina była na to gotowa a nie Rosja, nie tylko z powodu braku tego toksycznego bizantyjskiego ego, ale także dlatego, że to są naprawdę elastyczni, genialni ludzie, teraz można to dostrzeć, że tam przeciętnie, populacyjnie… jest jednak jakaś wyższa jakość człowieczeństwa na drodze ewolucji. Owszem, oni bywają melancholijni, chmurni, romantyczni, ale ja jednak w nich widzę moc, działanie. Więc moim zdaniem Ukraina była gotowa i skorzystałaby z tego, zostając nowym państwem środka ale… też nie o to do końca Chinom chodziło. Bo to oczywiście nierealne, żeby taka mała Ukraina udźwignęła rolę takiego państwa środka na skalę globalną. Chiny wolą mieć wiele mniejszych takich państw środka dookoła, no i jest ciągle ta Rosja, z którą coś trzeba zrobić… i najlepiej sprowokować, by przerwóciła się na własnym… ego…
Więc ta wojna zaczęła się przed agresją na Krym, nie półtora roku temu. To wtedy Rosja myślała, że pogrozi palcem, wsadzi klin między Chiny i Ukrainę i jeszcze weźmie sobie trochę terytorium dla wewnętrznego poklasku. I co? Ukraińcy okazali się wtedy stawiać dość skuteczny opór, a Chiny? W ukłonach się wycofały z Ukrainy, w ukłonach jej nie broniły, grzeczne dla Rosji… żeby podłechtać jej ego, żeby Rosja myślała, że wystarczy jej marna siatka niskowibracyjnych siewcow strachu w internecie (tzw. „wojna hybrydowa” – jakie to teraz smiechu warte! metoda stara jak świat), żeby zdobyć całą Ukrainę i zastraszyć pół Europy. No i po paru lata wkroczyli dalej niz na Krym i Donbas, zaczęli ogromną wojnę, i co?
Nie tylko Zachód nie dał się kupić propagandzie, że to Rosja jest dobra a Ukraina zła, nie tylko Donald T. przegrał wybory, ale przede wszystkim… Rosja stała się juz teraz oficjalnym wasalem Chin, jest juz całkowicie uzależniona finansowo, gospodarczo, jest już kompletnie niczym… i nie, nie jest nowym państwem środka, jest marionetką.
A dlaczego jesteśmy względnie bezpieczni globalnie?
Bo gdyby Chiny chciały nowej zimnej wojny między sobą i Zachodem, chciały dwóch zwartych bloków bez możliwości istnienia państw środka to… oficjalnie poparłyby teraz Ukrainy, dały naganę Rosji, a wtedy…
No właśnie tylko w tym scenariuszu Rosja już kompletnie oszalała wycelowała by swoje rakiety jądrowe… ale serio w Kraków, Wrocław, Warszawę czy Berlin? Serio? Przecież to już było, mały efekt. Oni osaczeni, w ostaniej wściekłości dzikiej bestii wycelowaliby te głowice w biały dom, kapitol, kongres, w serce Stanów Zjednoczonych, bo tego jednak jeszcze nie było. I co wtedy? O ile to by im nie wybuchło w rękach zamiast dolecieć (z ich pozoranctwem nie mozna tego wykluczyć) to zrobiliby Hiroszimę w Waszyngtonie po czym… Chiny i Zachód wkroczyły, zdobyły w tydzień, podzieliły Rosję na pół, zbudowały nowy mur berliński w środku Moskwy… i… podali sobie ręce, rozeszli się na chwilę i… wtedy mielibyśmy faktycznie nową zimną wojnę między dwoma obozami, nowy, faktycznie inny porządek świata…
No ale Chiny tego nie chcą bo znowu są sprytniejsze. One chcą udawać, że nie są tym biegunowym mocarstwem, wolą inne metody wpływu i posługiwanie się marionetkami, wolą mieć nawet taką zdezelowaną Rosję obok na postronku i nie niszyć jej dostępnie, choc Rosja mocartstwowa, na szczęście, przez ostatnią agresję ostatecznie się zgrywa ze swoich znaczonych kart i kłamstw.
Więc Ukraina wygra! Owszem, to straszny przelew krwi i owszem, nie wszystkie społeczeństwa nękane przez Rosję się wyzwolą, Rosja się obecnie raczej nie rozpadnie terytorialnie, nie podzieli na kilkadziesiąt postkolonialnych państw, w których części władze przejęłyby małe krwawe dyktatury, a w innych zapanowała wreszcie jakaś harmonia i lepsze warunki do życia, mniej toksyczne na pewno. Ale Ukraina wywalczyła sobie godność, wolność, niezależność! Moim zdaniem to się de facto już stało…
Taki globalno-polityczny komentarz całkiem nie w temacie… moim zdaniem jednak… optymistyczny…
Bardzo nietypowy, bardzo ciekawy, uzasadniony logicznie możliwy obraz sytuacji, dziękuję za ten komentarz, zresztą zawsze się za Tobą rozglądam
PS
Muszę go wrzucić na YT Napierale, ciekawe co on na to 😀
Hej, zainspirowałaś mnie do myślenia o państwach środka jakiś czas temu, parę tygodni czy nawet ze dwa miesiące temu na lajvach coś było… kwestia Chiny vs. Ukraina krąży gdzieś swoją drogą w obiegu myśli, ale mnie świdrowały właśnie te państwa środka za twoją sprawą… dlaczego Polacy nie widzieli i nie widzą w tym żadnego potencjału… więc w takim razie kto widzi? No właśnie gdzie nie spojrzę to wychodzi mi, że Ukraina…
Więc mój optymizm jest niezmienny od samego początku tej strasznej wojny, gdy się okazało, że nikt nie kupił wojny hybrydowej (w sensie zwykłej propagandy która miała parę lat przed wybuchem działań pozamiatać sprawę). I to już był ten dobry prognostyk. A to co wyrabiają (w pozytywnym sensie!) Ukrainki i Ukraińcy w tym wszystkim, tak doświadczeni bólem, a tak nie „boleściwi”… no po prostu jakby życie w innym świecie…
Największym nowym państwem środka już są Indie, bardzo skutecznym. To nie jest kraj nieudaczny, to kraj bardzo giętki, nierzadko cyniczny, uwikłany ale i wikłający… Drugim już prawie jest/będzie Brazylia. Ukraina, jak już sytuacja się uspokoi, owszem, też odegra jedną z takich ról.
Ja się chyba czuję bezpieczniej z myślą, że dalej wróżę światu jednak ten tryb z państwami środka niż z żelazną kurtyną… i nie chodzi o strach przed wojną, bo przecież te z grubsza pięćdziesiąt lat niedawnej zimnej wojny było dla nas zasadniczo okresem… bez wojny. Tylko że właśnie takiego trwania w paraliżu. Z kolei czasy odmienne od tych zimnych wojen, to czasy ciągłych stymulacji, fake newsów, wojen hybrydowych, ludzi niemoralnych naprawiających moralność tego świata… ciągła adrenalina…
No cóż, tak czy inaczej… historia dzieje się, jest bolesna… jak ja nie mogę, gdy kogoś „boli” historia przeszłości, ich bolą niesprawiedliwości, których nie doświadczyli na własnej skórze… A boli życie i historia dziejące się tu i teraz, ale to jakby ten egzystencjalny ból, boli więc, żyjemy…
Ja z kolei nie sądzę, aby Ukraina miała zapędy ku Chinom, państwu, gdzie prawa człowieka były i są łamane. W sumie Rosja przypomina bardziej Chiny niż jakąkolwiek demokrację zachodnią. Przede wszystkim Chiny kłamią. Myślę, ze Ukraina rzeczywiście chce się stać państwem nowoczesnym, prozachodnim, prokapitalistycznym, ze zdrową gospodarką wolnorynkową.I o to walczy. Jak wiesz, mój światopogląd jest wolnościowy, liberalny, świecki, wolnorynkowy, i prozachodni.
Indie pędzą gospodarczo, ale to kraj, w którym ciągle obywatel/jednostka się nie liczy. Trudno jest dotrzeć do człowieka, gdy nikomu na nim nie zależy. To się oczywiście może zmienić, ale nie szybko. Na razie jedzą modyfikowane ziarna w ciapatach i nie mogą tych ziaren wyhodować.
Hej, ja może brzmię jakby z tendencją do idealizowania Ukraińców i Ukrainek, ale nie idealizuję nawet w myślach przyszłego Ukraińskiego państwa. Moim zdaniem będzie to jednak takie państwo środka, pełne przepływów, cyniczne, ale też twórcze, wkraczające jednak w epokę większych możliwości właśnie jako obrotne państwo środka a nie już jako państwo eksploatowane i przeszyte siecią korupcji.
Mówiąc o tym, wcale nie krytykuję starego, odchodzącego ukraińskiego państwa, bo z kolei mój światopogląd zabrania mi patrzeć na takie państwa z góry. Mówi się, no tak, są wyzyskiwani, czy aby nie sami sobie winni, przecież tacy bogaci w zasoby! A właśnie, bo to tak właśnie działa, najwięcej krokodyli jest u wodopoju a nie na pustyni, najwięcej drapieżników jest tam, gdzie jest łatwy do uruchomienia przepływ energii. Więc to nie dziwi, że dotąd Ukraina czy teraz na szerszą skalę dajmy na to Wenezuela, nie mówiąc o wiecznie zmaltretowanym Meksyku, są w takiej pozycji, skolonizowanej, ale i przesiąkniętej pleśnią korupcji. Bo to tak jest, że obfite, żyzne środowiska są wilgotne, jest tam pełno pleśni, ekosystemy i systemy gospodarcze również są tak gęste i często widać miejsca brutalnej walki, uruchamiają się stworzenia jadowite, roślinne bronie chemiczne, im gęstsza, dostępniejsza do pozyskania energia (a co dopiero, jak wytryska ropą!), tym więcej konfiguracji, łańcuchów pokarmowych, nie zawsze przyjemnych, może się na tym podglebiu wywiązać.
Niemniej Ukraina właśnie udowadnia, że jej ta pozycja już się znudziła, i nie robi tego z jakiejś utopijnej miłości do Zachodu, co zresztą sprawia, że ich rewolucja jest… skuteczna… Weźmy porównajmy z rewolucjami północnoafrykańskimi sprzed dekady, Egipt, Tunezja… tam ludzie na smartfonach przez szybkę widzieli europejski dobrobyt, wkurzyli się, powiedzieli dyktatorom dość, i co… i nie tylko nie znaleźli dla siebie nowej gospodarczej formuły, ale też nie zintegrowali się ze sobą, postawili na akcentowanie dzielących różnic, więc szybko wzięli górę populiści. A to też są zasobne kraje… też mogłyby być przynajmniej państwami środka, ale oni byli po prostu wkurzeni, ale nie dość twórczo, nie był to ten twórczy ferment…
Natomiast Ukraina i Ukraińcy, Ukrainki nie mają słomianego zapału do budowania nowej epoki, to widać po nich, ale też widać po całokształcie działań gospodarczych. Tam nawet stare politruki – oligarchowie w większości wcale nie powyjeżdżali, tylko zakasali ręce do roboty… i teraz nie kradną tylko chcą pokazać, że umieją budować, odbudowywać, inwestować… Chcą w przyszłości zdobywać europejskie granty, dając zarobić firmom francuskim i niemieckim czy brytyjskim (ech, polskie są na to chyba za głupiutkie żeby już tam szukać kontaktów…) ale… oni wcale się nie ograniczą do europejskich grantów. Większość tych krokodylków-oligarchów będzie kręciła niesamowite interesy handlowe z Chinami, i to będzie ta nowa siła energetyczna przepływu pieniądza, nowy wartki nurt… Oni już wiedzą, że nie będą musieli być uzależnieni od rosyjskich kroplówek z wilgocią, bo to będzie dla tego państwa inna epoka, ale wiedzą, że aby być partnerem dla Chin muszą też pokazać, jak dobrze rozmawiają z Europą. Takie państwa interesują Chiny. Rosja straciła swoją szansę (szansę! choć oni uważaliby to za dyshonor) na bycie nowym państwem środka jeszcze chyba w latach 90., gdy zamiast ustanowić kogoś obrotnego nowym prezydentem po Jelcynie woleli zbira z KGB, po którym od samego początku (naprawdę, nawet Amerykanie to już wtedy wiedzieli) nie można się było spodziewać nic więcej niż grania pod publiczkę na użytek wewnętrzny i odwracania się do wszystkich tyłem. Więc teraz Rosja jest na postronku Chin, o byciu państwem środka mogłaby tylko pomarzyć.
A Chiny… dzieją się tam straszne rzeczy. Przywołuje się Tybet, ale to właśnie dlatego, że Tybet od dekad, jeśli nie stuleci stawia konsekwentny opór, to nie jest miejsce najstraszniejszych czystek. Są inne, mniej lub bardziej odmienne od Chin etnicznie ludy męczone w obozach koncentracyjnych, dużo ciężej, choć świat nawet nie ma w potocznej świadomości ich nazw (Tybet jest jednak dobrze rozpoznawalny i nie jest anonimowy). Ale to nie tylko Chiński zamordyzm, to także, jak zwykle pokłosie kolonializmu. W krajach postkolonialnych widzimy, wytykamy różne okrucieństwa które… być może wcześniej istniały w danej kulturze na marginesie… nawet jeśli tym marginesem był świecznik (np. okrutne obyczaje dworskie dotyczące jedzenia obowiązujące na nowożytnym, cesarskim dworze chińskim, te historie gdzie rodzinie cesarskiej nie można było jeść, była głodzona, a na ceremoniach wystawiano… drewniane, atrapowe specjały dla oczu ludu… niesławny obyczaj krępowania stóp kobietom był dawniej dworskim ekscesem, toksyczną modą, ale nigdy zjawiskiem powszechnym, do czasów kolonializmu…), reakcja obronna wobec opresji wyzwoliła upowszechnienia się takich negatywnych tendencji, nadanie im waloru tożsamościowego (ten sam kejs z okaleczaniem narządów płciowych kobiet z krajów Afryki – współczesny feminizm już się tym kompletnie nie ekscytuje i zajmuje się opresją na swoich podwórkach, natomiast coraz dzielniej stają w „obronie” tamtych kobiet nacjonalistyczni populiści z oddalonych krajów krzycząc: no z nami kobitki przecież nie macie tak źle! ach tamci brutale… my was obronimy).
Tak czy inaczej – daleko mi od idealizowania Chin ale… staram się ich po prostu nie bać. Bo jasne, że kochają atrapy, umieją kłamać, umieją puszczać zasłony dymne, udawać, że już technologicznie są więksi niż są (sporo ich spektakularnych pokazów to ściemy, fajerwerki z papierowych smoków, ale owszem, są potęgą także technologiczną) no i tam rządzi zamordyzm więc okrucieństwo jest również ogromne.
Ale są to też ludzie zwykli… tak bardzo podobni do nas, zwłaszcza do Polaków… tak kochający jeść (jak ja ich rozumiem!) tak zatroskani o to ciepło, rozgrzewanie na widelcu (tego nie rozumiem bo ja kocham zimne i schładzającego potrawy 🙂 ). Nawet ta tzw. „tradycyjna” medycyna chińska to jakaś ściema, Chiny są tak różnorodne etnicznie, to nie jest jedna, jednolita tradycja kulinarna ani też medyczna. To są też ludzie empatyczni, choć wydają się nam zimni, biernie poddani zamordyzmowi… ale i tam kiełkują jednostki coraz odważniejsze i wibrujące coraz wyżej. Takim kibicujemy!
Fajnie, że tak uważasz, ale miej na uwadze, że zachód myślał, że Putinator to jednak jakby normalny gość bo w garniturze od Armaniego. Żaden Chińczyk nie czuje się wolny, tak jak za komuny, gdy ludzie czuli i rozumieli wszystko, ale nigdy nie czuli wolności. To miesza w głowie. przeciętny Chińczyk nie jest taki jak zachodni.
Kontynuacja… 🙂
Jeśli damy na bok kwantyfikatory (zwłaszcza te ostatnie! wszyscy, nikt, nigdy) i etykietki (to nawet mniej istotne) wyłaniają się odcienie różnic… różnic…
Zamordyzm to zamordyzm, choć też każdy się od siebie różni, w zależności od tego, do czego dążą aktualnie i jakimi środkami się posługuję. Dochodzę do wniosku, że zamordyzmy mają takie same mechanizmy motywacji i osiągania sukcesu jak jednostki – albo działają zgodnie z intencjami i rosną, albo działają w niezgodności, pomieszaniu intencji i wtedy zapadają się, mniej lub bardziej powolnie rdzewieją, nie ustając oczywiście w wyrządzaniu szkód.
Zamordyzm rosyjski chyli się ku upadkowi, bo przejadł się… nie swoją wielkością i skalą, ale swoją pożywką, czyli strachem. Problem polega na tym, że wielu Rosjan (nie wiem, czy „wszyscy”, nie sądzę) nie tylko się boją wzajemnych donosów, ale… jarają się strachem pozytywnie, nakręcająco. Pytasz Rosjankę: jak tam ten Pani zdolny siostrzeniec? Kierownik jednego z wydziałów dużej korpo w danym mieście, ma już kilku managerów pod sobą… – A nie… teraz już Prawie wiceszef całego przedstawicielstwa, dwa oczka wyżej już zdążył przejść. Mocarny, boją się tam go!… No tak. Abstrahując od tego, czy naprawdę tam się go ktoś bał, i czy siostrzeniec naprawdę był taki wylewny wobec dość zgryźliwej ciotki której raczej nie odwiedzał zbyt często, to nie chwaliła go za jakieś auta, wakacje, hawiry, niechby nawet wpływy… Wyobrażała sobie, że taki człowiek ma budzić strach, więc jest naprawdę kimś. Gdy był młody, chwaliła się naokoło jego wynikami w nauce, prestiżem jak najbardziej państwowych elitarnych szkół, do których się dostawał. No a jak już wydoroślał, to mają się go bać!
Niestety wielu ludzi tam a nawet i emigrantów jara się strachem.
Chinek też nie znam wiele, było mi dane poznać tylko dwie Chinki, akurat z Chin, po sąsiedzku w akademiku. Powiedziałby kto, że skoro mogły gdzieś za granicą studiować, to jakieś „resortowe dzieci”… nie sądzę, ubierały się i jadły bardzo skromnie, bezpretensjonalnie, były na codzień spontaniczne, zwyczajne, pragnące coś dać od siebie. Bardzo komunikatywne, choć z nikłą znajomością języka niemieckiego na początku (studiowały chemię lub jakąś inżynierię związaną z chemią). Komunikatywne niesamowicie także w znaczeniu pozawerbalnym, konsekwentnie dążące do tego, żeby się jednak wypowiedzieć mimo trudności i żeby coś z ich słów dało się zrozumieć. Konsekwentne, a w obyczajach codziennych tak podobne do ludzi z Polski…
Zamordyzm chiński jest na wznoszącej, bo chce coś osiągnąć (nie rozpiszę się teraz, co to może być, to jeszcze chwiejna i skomplikowana koncepcja, co to może być w moich oczach…) i jeszcze nie czerpię energię z poddanych sobie ludzi, paradoksalnie dlatego, że są… jeszcze wewnętrznie wolni, czyli że mają energię wolności (wielowątkowej, egzystencjalnej też), czyli że do końca energii z ich nie wyssał… To paradoks zamordyzmów, że jednak potrzebują tej zdrowej życiowej energii, żeby ją przetwarzać w energię toksyczną. Gdy już cały zasób energii zdrowej przepalił się na toksynę (w przypadku Rosji w toksynę strachu z manią wielkości za pazuchą), imperium zaczyna się zapadać…
Zamordyzm euro-atlantyckiego post-imperializmu, postkolonializmu wciąż jednak wyzyskującego globalne południe (stare cywilizacje azjatyckie nie do końca moim zdaniem mieszczą się w kategorii globalnego południa) nie jest ani w fazie rozwoju, ani w fazie schyłkowej. Jest w momencie znaku zapytania. Wreszcie sam zaczyna sobie stawiać pewne pytania. Demokracja tylko dla nas i jako zapakowany towar na eksport, który pakujemy tak, żeby nie było ich na niego stać, czy jednak zrównoważony rozwój… Ale „zrównoważony rozwój” (globalny) to też tylko ogólne hasło. Niektórzy z „biurokratów” dzielnie cyzelują to w pozytywną, dobrą stroną, inni biurokraci (podstępne lisy, to ci, którzy rzucają na tych pierwszych inwektywami typu biurokraci i sieją strach) starają się to jak najbardziej ograniczyć, stworzyć przecieki energii, spowolnić. Czy zrównoważony rozwój jakoś wyjdzie i co zdziała…
Chiński zamordyzm też wykorzystuje strach, ale robi to zupełnie inaczej niż Rosja. (a więc znowu różnice, różnice, gdzie są różnice?!) Oni wiedzą, czym straszyć na zewnątrz – wiedzą, że bardziej niż straszenie wydmuszkami technologicznymi czy militariami zadziała… strach skali – liczebności populacji. To dlatego ten zamordyzm tak tępi mniejszości etniczne, dlatego sprzedają wizerunek Chińczyków wciąż tak tendencyjnie jednolity, wiedzą, że to się najlepiej sprzeda jako ziarno strachu na zewnątrz. I są w tym skuteczni, bo to nasze, zachodnie egunio tak boi się… „mrówek”, że ich jest tak dużo, że oni są wszyscy tacy sami. Choćby nie mieli załamanego karabinu, to samą liczebnością nas zjedzą, zabiorą, zagarną wszystko, wszystko co nasze, nasze (ha! nieźle zagarnięte…) wydarte… a ich jest tak dużo… dużo, dużo… choć mali… ale jak dużo, dużo ich jest, jednakowych, nie do odróżnienia! — hahahahahaha budzi się zlany potem Europejczyk z dowolnej partii politycznej, niejeden komunista, niejeden kapitalista, ale tak wielu z nich ma ten sam koszmarny sen o Chinach…
Sen jakże nieprawdziwy, a jaki skuteczny!
Tamci ludzie nie są identyczni (zwłaszcza genetycznie). Nagle zapraszają na święto jesieni dziesięciu znajomych, jesteś wśród nich wszystkich i jakoś odróżniasz spokojnie wszystkie twarze, widzisz że każda z tych osób ma inne emocje, jedni są ruchliwi i emocjonalni, a inni nieśmiali i wycofani. To nie są klony pod żadnym pozorem. Ale taką wersję, że to są karne klony, sam chiński zamordyzm namiętnie eksportuje na zewnątrz. Żeby usypiać Zachód takim strachem, usypiać koszmarem…
I ma to oczywiście reperkusje wewnętrzne w Chinach. Prześladowanie tzw. mniejszości etnicznych wewnątrz Chin, czysty rasizm… a to nie są mniejszości, bo nie ma jednolitej chińskiej większości. Każda prowincja i podregiony są takie różne, także kulinarnie, także medycznie. Podobno prowincja, z której pochodził Mao, to ta najbardziej patriarchalna, miejsce bardzo siermiężne. Tam ponoć każda nowa tradycja wciąż nabiera takie sosu: np. fotografia rodzinna, tradycja stosunkowo nowa… Tam na takich fotografiach… nie ma kobiet! Kobiety nigdy nie pozowały do takich rodzinnych zdjęć, choć nie było jakiegoś zakazu, tabu religijnego, przecież mają na pewno zdjęcia do dokumentów itd… ale właśnie rodzinnie kobiety mają nie zostać zapamiętane, nie liczą się… Taka prowincja – jedna z nich… A są też i takie, gdzie wciąż przetrwały matriarchalne plemiona i to są ostatnie takie na świecie, paradoksalnie w tych jednolitych Chinach. I są w niebezpieczeństwie oczywiście.
Ludziom w środku państwa ten zamordyzm na pewno też usiłuje non stop wmawiać, że są identyczni. Ale dopóki mają jeszcze zasób zdrowej energii do wyssania, to nie stają się identyczni. System gospodarczy nie ma tu zresztą nic do rzeczy. Dzisiaj Chin nie definiuje się zresztą na poważnie ani jako komunistycznych, ani jako turbokapitalistycznych. Ten zamordyzm po prostu umie wciąż grać na wielu, wielu instrumentach, instrumentalnie oczywiście traktując ludzi. Gra na tak wielu strunach i dlatego jest taki skuteczny…
Dzisiaj zabiorę się do czytania Twojego komentarza, już się cieszę, bowiem uwielbiam Twoje komenty. Chociaż moje liberalne, niekiedy libertyńskie poglądy, i prokapitalistyczne (kapitalizm współczesny ma wady, ale niczego lepszego nie wymyślono), antykrelykalne, a nade wszystko WOLNOŚCIOWE poglądy i wiara w jednostkę, która może wszystko, zdaje się stoją po przeciwnej stronie Twoich lewicujących, ale z mądrym lepiej stracić, niż z głupcem zyskać.:-) Wysyłam mnóstwo miłości
„Zamordyzm euro-atlantyckiego post-imperializmu, postkolonializmu wciąż jednak wyzyskującego globalne południe” – jest to moim zdaniem tendencyjne, i niezgodne z obiektywną prawdą. Oczywiście że we współczesnym świecie wszystkie państwa chcą wywierać wpływ na inne i gdyby im tylko pozwolić każde szarogęsiłoby się u innych. Moim zdaniem jesteś nadmiernie krytycznie nastawiona do westernowstwa, które dla mnie jest jedyną, póki co, jakąś bazą normalności. Kraje południa eksploatowane przez współczesny, jak to chcesz nazwać neokolonializm, tym razem chiński twierdzą, że w kontekście grabienia ich rzek z ryb, to już woleliby u siebie poprzednich westernowców. No i co z tego, że Chinki po tej odwilży mogą podróżować? Gdybyś miała inwestować w nieruchomości, kupiłabyś sobie posiadłość w Chinach, gdzie codziennie dokonuje się wyroków strzałem w tył głowy, czy może jednak na południu Francji, w NY, a nawet w Tokio? Dlaczego ludzie boją się Pekinu, jak myślisz?
Nigdy nie powstał bardziej zakłamany ustrój niż komuna, postkomuna, socjalizm, marksizm, leninizm, gdzie dobro człowieka ma się głęboko w dupie, i wszystko jest tylko pozorem i zakłamaniem.
A co do gnębionego południa, to zobacz, co robią ci ludzie żeby im było lepiej, kogo wybierają na swoich przywódców, jakie mają podejście do siebie, wciąż się rozdzielają.
A Chiny niestety należy rozpatrywać nie jako niewątpliwie wielu przemiłych i otwartych ludzi, ale na strukturę państwową, ogromne kłamstwa rządzących, w tym, co do własnego dochodu narodowego i wzrostu gospodarczego. A nawet gdyby nastąpił jakiś cud gospodarczy, i Chiny stałyby się drugą Koreą pd z jej Gangnam (style :D) , to by to nie mogło mieć miejsca w takim przyjemnym wymiarze, BO NAJGORSZY BOGATY, TO NIEDAWNY BIEDAK
Hej 🙂
Za dużo by się namnożyło drobnych wątków, więc nie odniosę się drobiazgowo do wszystkiego, ale odniosę się do tych stwierdzeń od ciebie, z którymi się zgadzam 🙂
Tak, najgorszy bogaty to niedawny biedak. Oczywiście tylko w tym sensie, że albo spadło to na niego przypadkowo (wtedy to będzie niekompetentny bogaty, nie zainwestuje zbyt dobrze) albo to był jednak szybki strzał, nagły pomysł na wyzysk, zaburzenie równowagi, raczej niecne niż z przypadku (wtedy zły). Ale pytanie, między północą a południem, które powinno paść, to: kto tu jest bogaty, a kto tu jest biedny? Może powiesz, że to zbyt błyskotkowy paradoks (więc niekoniecznie błyskotliwy), ale jak się uprę, że to jednak południe jest bogate, a najwidoczniej to północ czuje się strasznie biedna, zabiedzona, głodna, skoro…
zamiast wziąć się w garść do jasnej… i wycisnąć energię ze swoich toksycznych śmieci, z plastiku, – tak bardzo i nieogarnięcie potrzebuje energii z ropy, z litu, innych pierwiastków rzadkich i musi je koniecznie wydobyć spod Amazońskiej Puszczy (szkodząc przy okazji też sobie a nie tylko lokalnym państwom i ludom)? Co to za potrzeba, głód, czy raczej zachcianka, że tej płynnej, ale też łatwo przenośnej (lit na akumulatory, baterie, lit jako nowe złoto…) energii tak jest północ głodna, tak chce jej zassać? To są wciąż de facto procesy rozkładu a nie syntezy ku wyższej energii, procesy wyzyskania, wciąż ten głód, czy zachcianka? Wciąż ta wyciągnięta ręka – po energię…
W tym sensie północ to trochę taki lumpenproletariusz. Zaliczali się do tej warstwy żebracy, ale także kieszonkowcy, wszelkiej maści drobne rzezimieszki oraz… kataryniarze, czyli przedstawiciele sztuk i sztuczek niskich, rozrywkowych, grający to, czego akurat wszyscy lub wybrani chcieliby słuchać… a więc generalnie: ludzie zależni, wyciągający rękę po prośbie lub chyłkiem do cudzej kieszeni, lub imający się właśnie sztuki, w gruncie rzeczy wszelacy artyści, bo przecież zależni od gustu bogatszych (najwyżej dochodzili oczywiście artyści odczytujący gust najbogatszych/najbardziej wpływowych i mający odpowiedni warsztat). Taki ponury trochę obrazek, też jak z koszmaru, ale zaraz, skoro wyciągaMY (my z północy) tę rękę tak czy inaczej po tę południową energię (u nas też była, bywa, a jednak jest jakby… wyczerpana, zużyta, rozłożona… że już nawet nie opłaca się aż tak wydobywać jej pozostałych okruszków). Północ to też w tym ujęciu taki trochę zbiedniały utracjusz… mógł chociaż sprytnie czerpać tę energię z północnych ziem, inteligentniej, bardziej powoli, żeby wydobyć więcej mocy…
Południe jest bogate i to odwiecznym starym bogactwem… nie dość, że to bogactwo jest stare, bo z natury, to jeszcze ma inny aspekt: jest nie wyeksploatowane, więc trwa w każdym razie od jakiegoś konkretnego czasu… a jednak go nie tknięto… Czy dlatego, że byli za głupi, że rozwijali się za wolno? A może właśnie byli za mądrzy na to, żeby uciekać się po rabunkowe wyciąganie ręki i wytrzebienie swoich lasów… Jak te najmądrzejsze z małp, które postanowiły pozostać na drzewach i… nie stawać się ludźmi 🙂
Tam gdzie jest bogactwo, są krokodyle albo dajmy na to lisy. Czy jak nakarmię miejscowego lisa pyszną karmą marki… z glutaminianem, inną chemią, w pysznej panierce i konsystencji, dodatkowo też z listkiem pietruszki na poprawę trawienia (a nawet dam szczodrzej i rozrobię w moździeżu tabletkę Hepa-G i dosypię do pierwszych porcji, żeby na pewno mu się nie odbiło 🙂 i obiecam, że dostanie zawsze dużo, do syta takich pyszności, jeśli będzie mi przynosić marne zwykłe kury, najlepiej jeszcze świeżutkie i żywe z czyjegoś kurnika, choćby po jednej każdego dnia… to winny jest ten lis zdrajca i ja jestem kompletnie niewinny, bo znalazłem innowację (głownie pewnie dodanie pietruszki lub Hepa-G 😉 ), czy jednak odpowiedzialność jest przynajmniej obopólna? Dodam mu jeszcze dodatkowy skill, zrobię mu fryzurę coś a la kot ocelot, pomaluję w cętki, więc już w ogóle będzie nie do poznania, że to zwykły najemny lisek, wysłannik kieszonkowca…
Ale zgadzam się też, że Chiny w tym aspekcie właśnie są teraz najbrutalniejsze, ale i najbardziej skuteczne, tj. np. w poszukiwaniu intratnych dla siebie źródeł litu… I właśnie dlatego widzę w Chinach tę drugą dominującą siłę, drugi biegun potencjalnie, nie dlatego, że robią wydmuszki technologiczne, propagandę (także w wersji pozytywnej) na zewnątrz i publikują te dziwne dane, ale dlatego, że prowadzą realnie właśnie takie gry globalne, i to nie jest jakieś drobne mieszanie szyków Stanom Zjednoczonym czy Rosji (ta ostatnia i tak juz odpadła z konkursu w tym sensie, na masową skalę wyzyskuje już energetycznie tylko Arktykę… co jest oczywiście tragiczne w skutkach dla całego globu), ale… realna konkurencja i zwiastun rosnącej siły.
Przy czym ja w żadnym momencie chińskiego zamordyzmu nie usprawiedliwiam ani nie sympatyzuję z nim. Staram się go po prostu nie bać na wyrost, bo podkręcony strach podkręconymi statystykami to coś jakby bardziej z rosyjskiego wachlarza przebrzmiałych praktyk. W Chinach kryje się jednak jakaś nowa, dziwna zdolność zręcznego łączenia wielu współcześnie skutecznych praktyk… oczywiście w służbie złu.
Zwracam za to uwagę na Chinki i Chińczyków jako żywych ludzi. I to nie dlatego, że kupuję chińskie obrazki z pozytywnej propagandy, ale gadając o tych Chinkach z akademika… umknęło mi przytoczenie mojego koronnego argumentu, od którego w ogóle miał się zacząć mój poprzedni wpis:
Wuhan w pierwszych tygodniach pandemii: dantejskie sceny spawania na masową skalę klamek do drzwi, żeby ludzie siedzieli w domach i nie roznosili pierwszej fali zarazków. A więc to nie są zaprogramowane roboty, które usłyszą racjonalny argument (pewnie, że to zostanie w domu było koniecznością) okraszony zwykłą groźbą i będą karnie siedzieć jak trusie. Skoro na taką skalę trzeba było zastosować taką przemoc i wywlekanie nieposłusznych, to świadczy o tym, ze zamordyzm doskonale zna nieposłuszeństwo swoich poddanych i w tym przypadku uciekł się do naprawdę drastycznych i obosiecznych kroków… Nie ufa im… Przecież tamci ludzie, ci z nich co przeżyli, będą to pamiętać… Plac Tiananmen dajmy na to tak łatwo było wygumkować, tego nie wygumkuje z chińskiej pamięci przecież nic… Po tym wzajemna nieufność ludzi i maszyny zamordyzmu mogła tylko wzrosnąć. I tu nikt nie będzie się uciekać do jakichś teorii spiskowych w stylu kto bardziej był winny za fortyfikację tego wirusa w jakimś współfinansowanym laboratorium… I nawet nie upokorzenie… Ale… a jak umrę z głodu? A czemu nie mogę wyjść choć raz poszukać bliskich? A czemu oni mi aż tak nieufają, przecież zostałbym w domu, a jednak mnie zaspawali jak potencjalną szarańczę schowaną do metalowej skrzynki…? Więc to był kolejny obosieczny miecz.
No i już całkiem pokrótce tylko o etykietkach… Nie jest tak, że lewica definiuje się jako reprezentacja biednych (cokolwiek by to znaczyło) wobec bogatych, którym trzeba by utrzeć nosa. (W sensie że tej biednej północy podetrzeć ów zafrasowany swą zachłannością energii, zalergizowany acz dumnie blady i wypukły nosek?).
Zryw biednych wobec bogatych, uciśnionych do uciskających, to jest fenomen rewolucji jako takiej, a nie lewicy czy prawicy. Były rewolucje o odcieniu lewicowym i prawicowym (te ostatnie często zwane wprawdzie kontrrewolucjami, w każdym razie chodzi o wartkość, niepohamowane tempo akcji). Także dzięki twoim przemyśleniom stawiam jednak na ewolucję, daje większe szanse na wydobycie większego rezonansu tych wysokich, pozytywnych wibracji. Wszyscy rewolucjoniści, zaraz po przebiciu muru, muszą się po prostu szybko wykazać ogromną siłą działania, sprawczości, skoordynowanego ruchu, żeby poprawić sytuację i coś zbudować na gruzach, a nie popaść w nowy zamordyzm i tylko się rozliczać i płakać, kto najbardziej się sprzeniewierzył i przechytrzył, bo nagle wszedł na strącony piedestał i nie wyszło tak, jak miało być. Były i udane, konstruktywne rewolucje, ale to jednak mniejszość. Więc zgadzam się, że rewolucja, a więc hasła uproszczone typu biedni przeciw bogatym to ślepa droga. Lewica też to rozumie.
A co lewica dajmy na to robi z kapitalizmem? Tłamsi, wywłaszcza, zakuwa w kajdany? To bardziej przypomina obrazy, które ekscytują prawicę jak tylko dobywają słów typu socjalizm, etatyzm itd. Ale wrzucę kamyczek wyłącznie do swojego ogródka i powiem, że strasznie nie lubię, gdy jakiś niezły lewicowy tekst koniecznie musi w ostatnim akapicie zawszeć słowo kapitalizm, i to jeszcze napisane tak, że trzeba by je czytać z wykrzyknikiem, że to taka konkluzja, że to kapitalizm wszystkiemu jest winny. Wtedy to nie jest niby erupcja złości, ale jakiś śmieszny pseudointelektualny orgazm samozachwytu: sentencja, konkluzja, zamknięcie klamry jak w rozprawce mgr. Więc takie rzeczy biorę z uśmiechem. Nie chodzi zresztą o czyjś orgazm, tylko że takie podejście naprawdę wiele osób na lewicy obezwładnia: no tak, kapitalizm, wszechwładny system, co możemy zrobić, jesteśmy na marginesie, nic za bardzo nie mozemy, mikropraktyki… niby tak, ok, nalej kolejne smutne piwko… Więc tak, oczywiście z takimi koleinami nie rezonuję, i tym bardziej doceniam lewicowe analizy wolne do takich uproszczeń.
Kapitalizm i socjalizm to pewne dążności, także osie napięć we współczesnej gospodarce. Dzięki tobie rozumiem, że nie każdy przedsiębiorca jest zły, pod warunkiem że robi biznes na jakiś temat inny niż wyzysk, a to jest jak najbardziej możliwe. Są ludzie którzy potrzebują konkurencji żeby płynąć, są inni, których naprawdę konkurencja nigdy nie nakręci (to nie pseudo-asceza, ale autentyczna jakaś cecha temperamentu, że konkurencja nie kręci…) i którzy słyszą najwyższe wibracje, gdy działają w kooperatywie, oni bardzo potrzebują poczucia horyzontalnego przepływu energii, a nie podbijania ku górze (i nie jest to kwestia jakiejś specyficznej odmiany poczucia niedoborowości, po prostu wolą być elektronami płynnie, dynamicznie krążącymi po ogniwach sprzęgniętych orbit, nie chcą zaś płynnie przyspieszać, wystrzeliwać do innego wymiaru czyli docelowo unicestwić swoją materialną reprezentację w tej rzeczywistości).
To są po prostu dwie dążności, które nie muszą być w wiecznej wojnie, nie muszą nijak się podkradać ani ze sobą walczyć. Im więcej walki na oślep, tym więcej entropii, i wtedy dzieje się źle.
Skrajna wolność od struktur i podatków to… western nomen omen, czyli Dziki Zachód, miejsce naprawdę nieskowibracyjne podówczas… Tamci osadnicy spali wtuleni nie w swe zmęczone kobiety, ale wtuleni w strzelby… te strzelby nie były na Indian, którzy atakowali jak już to jakimiś niedobitkami sił w ostatniej fazie swej zagłady, ale w razie… gdyby to sąsiad przyszedł, postanowił cię szybko zlikwidować i przejąć twoje zasoby… Wyobraźmy sobie sytuację, że poza szeryfami – z definicji populistami – nie ma żadnych innych struktur, jesteś zdana na to, czy twój równie wolny sąsiad ma z grubsza podobne intencje, czy jednak coś mu zakole w oczy, że zachowujesz się nie tak, inaczej, że może twoje pomidory rosną za dobrze nie dlatego że się lepiej starasz tylko że ty masz jednak jakąś lepszą glebę w ogródku i on w jakimś dzikim szale chce tą glebę mieć i czuje nagle taki przypływ poczucia niesprawiedliwości, że ty ukradłaś jednak tę ziemię jemu, może kogoś przekupiłaś, że dostałaś lepszą działkę?
Takie trochę filmowe scenariusze, ale te obrazki mówią tyle: ustrój ustrukturyzowany, stawiające na regulację, to nie jest jedyny ustrój z patentem na przemoc. Przemoc to jedna z emocji międzyludzkich, a to jest nawet bliźniaczo podobne: w systemie skrajnego KGB wszystkim po równo strachu, niech sobie dolewają nawzajem i niech donoszą, robią mikrokariery po szczebelkach, niech się tną jak osy. Skrajna „wolność”: wszystkim po równo niepewności i zdania na najniższe własne instynkty. To się kończy takim samym tryumfem nieufności i przemoc jest wpisana w każdy z tych skrajnych systemów.
Demokracja to nie jest jeden głos dla każdego, i niech każdy będzie wolny. Demokracja to deliberacja: muszą się ścierać głosy, muszą padać argumenty. W bagnie skrajnego przeregulowania nie ma adaptacji, a ludzie nieuczciwi i tak wszystko poplątają i ponaginają aż do przemocy. W bagnie skrajnego neoliberalizmu nie ma bezpieczników i zwycięża prawo silniejszego, które bynajmniej nie jest prawem natury, bo natura nie jest wcale aż taka okrutna, jak siewcy strachu sugerują.
Chat gpt nauczył się rymować po polsku, a wcześniej jeszcze tego nie umiał 🙂
😀 taaak, poezję odstawia
Ja do tematu ADHD. Chodzę na terapie odnoście DDA od stycznia. Jakiś miesiąc temu mój terapeuta zasygnalizował ze mogę mieć ADHD (mówiłam ze ciezko mi się skoncentrować, marzycielstwo, oczywiście wiecznie spóźniona, wszystko na ostatnia chwile itd) naprawdę moja samoocena przez to leżała na podłodze. Po diagnozie jest mi lepiej bo wiem ze nie jestem „leniwa” czy „nieogarnięta” tylko to adhd. Wolałabym uniknąć sytuacji brania leków, może spróbuje suple. Bardzo ciezko odczuwałam właśnie spadki magnezu czy potasu. Słyszałam ze w leczeniu adhd może pomoc neurofeedback. Czy może macie jakieś doświadczenia z tym związane?