fbpx
Pepsieliot
Możesz się śmiać, ale i tak za kilka godzin
zmienisz swoje życie...
219 115 536
72 online
46 124 VIPy

Usuwanie osobistych organów jako profilaktyka antyrakowa?

Usuwanie osobistych organów jako profilaktyka antyrakowa?

Joł,

Każdy dorosły i zdrowy psychicznie człowiek ma prawo robić ze swoim ciałem co chce. Takie jest moje zdanie i mówię o tym na wstępie dzisiejszego wpisu. Jest tylko pytanie, czy nie został wprowadzony w błąd? Angelina Joli ostatnio ogłosiła, że usunięto jej jajniki i jajowody ze względu na posiadanie wadliwego genu BRCA, oraz historię raka piersi i jajnika w jej rodzinie. Pomysł, że geny odgrywają dominującą rolę w określaniu przeznaczenia biologicznego i ryzyka zachorowania na raka jest coraz powszechniejszy w mediach głównego nurtu. Trudno się więc dziwić, że taka jest powszechna świadomość społeczeństwa. W artykule zatytułowanym „Mój medyczny wybór” w New York Times z 2014, Angelina Jolie wyjaśniła, dlaczego zdecydowała się na podwójną mastektomię, słysząc od lekarzy o skrajnym zagrożeniu zdrowotnym związanym z mutacją jej genu BRCA1. Lekarze ocenili na 87% ryzyko zachorowania na raka piersi i na 50% procent ryzyko raka jajnika.

Na pierwszy rzut gałki, te szacunki są przerażające

Kto, mając na względzie tak ponure prognozy, nie czułby się zobowiązany do agresywnej interwencji? Gdyby nic nie zrobił, czyli przeszedł na stronę biernego wyczekiwania miałby o 50% zwiększone ryzyko rozwoju raka jajnika, najbardziej śmiertelną ginekologiczną chorobę.

Jednak skąd pochodzą te straszne liczby?!

W rzeczywistości wystąpienie raka jajnika u przeciętnej kobiety jest niezmiernie małe w porównaniu z innymi poważnymi chorobami. Ryzyko wystąpienia raka jajnika u kobiety 65 letniej ocenia się na 0,8 %, natomiast dla całego życia na 1,8%. Dla krewnych I stopnia, które miały raka jajnika, jak to ma miejsce w przypadku Jolie szacunkowe ryzyko wskazuje odpowiednio na 4,4% i 9,4 %. Należy wziąć także pod uwagę, że ewentualne zachorowanie na raka jajnika nie dzieje się w próżni, czyli albo, albo. Bowiem zabójcą numer jeden wśród kobiet nie jest nawet jakikolwiek rak, tylko choroby serca. Dlatego, gdyby Joli miała zdecydować się na ten radykalny zabieg chirurgiczny tylko ze względu na statystyki, to istnieje większe prawdopodobieństwo śmierci z powodu ataku serca, czy jakiegokolwiek innego raka. Tym bardziej, że jest ogólnie wiadomo, że jeszcze pod koniec zeszłego roku paliła papierosy. Statystyki mają się następująco: 23,5% to śmierć z powodu chorób serca, na drugiej pozycji znajduje się rak 22,1%. Przy czym raki piersi, płuc, okrężnicy i odbytnicy, macicy, tarczycy, chłoniaki i czerniaki nieziarnicze są u samej góry na liście, z rakiem jajnika na ósmej pozycji. Biorąc pod uwagę ten kontekst, zupełnie nie wiadomo w jaki sposób lekarze Angeliny określili ryzyko zachorowania aż na 50%? Ale nawet wtedy, gdy jej osobiści prognostycy umieją czytać z fusów po kawie, genomu i historii jej rodziny, to i tak ich przewidywania przyszłości odzwierciedlają głębokie nieporozumienie w związku ze statystykami zachorowalności na raka jajnika, oraz generalnie na charakter samego raka. Bowiem chodzi o dwie bardzo istotne rzeczy, które mają tutaj miejsce.

Raz, o centralne niezrozumienie raka jajnika, oraz duo, o epidemię nadrozpoznawalności

Może nie wiecie, ale właśnie rak jajnika siedzi bardzo w łapach overdiagnosed. Innymi słowy, „rak” jajnika jest diagnozowany u kobiet, które nie były chore na raka jajnika, a jednak z powodu interwencji zaczynają bardzo chorować. Zgodnie z JAMA, retrospektywnym badaniem przesiewowym raka jajnika, pięć razy więcej kobiet bez raka jajnika zostało poddanych operacji niż tych z faktycznym rakiem. Usunięto tym kobietom jajniki i poddano je bardzo toksycznym zabiegom jak chemioterapia i radioterapia. Tylko dlatego, że kobiety,obdarzyły całkowitym zaufaniem niezawodność lekarzy i systemu medycznego, który twierdzi, że wie znacznie więcej o ich ciałach niż one same. Nie tylko, że nadrozpoznawalność, czy overtreatment stanowią skandaliczny atak na zdrowie fizyczne i psychiczne kobiet, z konsekwencjami z niewyobrażalnym cierpieniem, ale te fałszywe rozpoznania, nadmuchują statystyki nowotworowe, jeżeli chodzi o raka jajnika. Co jeszcze bardziej przekłamuje faktycznie prawdopodobne ryzyko zachorowania na raka jajnika przeciętnej kobiety w ogóle. Jednym z podstawowych powodów nadrozpoznawalności raka jajnika jest przebieg choroby raka jajnika i naturalne nienowotworowe zmiany jajnika związane z wiekiem, które mogą być błędnie interpretowane jako zagrażający życiu kobiety nowotwór.

To odróżnianie nie zostało do końca opracowane, bo nie ma na to ani czasu, ani pieniędzy, ani specjalnego parcia.

Owa overdiagnosed odnosi się też do raka piersi, o czym pisałam, przy okazji poważnych wad mammografii.

Tak zwane wczesne stadium raka piersi (DCIS), które przez 30 lat były traktowane jako zagrożenie dla życia, gdyż złośliwe, doprowadziło do tego, że 1,3 mln amerykańskim kobietom niepotrzebnie usunięto piersi i niszczono ich ciała promieniowaniem i chemioterapią, tylko dlatego, że nieprawidłowości zostały błędnie sklasyfikowane jako „rak”. Tak samo istnieją niezłośliwe nieprawidłowości jajników, które rozwijają się u kobiet w pewnym wieku, a dopiero od niedawna są rozumiane jako łagodne i dlatego lepiej pozostawić je bez leczenia.

Graniczne guzy jajnika (BOT) obejmują około 15% -20% wszystkich nowotworów nabłonka jajnika i występują z częstotliwością od 1.8 do 4.8 na 100 000 kobiet rocznie. BOT, czyli guzy graniczne różnią się znacznie od raków jajnika, są związane z mniejszą częstotliwością mutacji BRCA, ale pomimo tego zawyżają statystyki, aby każda kobieta, czy z mutacją genu BRCA, czy też bez niego zdecydowała się na usunięcie jajnika. Dowody na brak złośliwości guzów jajnika (BOT borderline) jest odzwierciedlone w 5-letnim przeżyciu po leczeniu, które stanowi 95% -97%. Tak samo jak po niby raku piersi DCIS, gdzie 10 – letnie przeżycie wynosi 96% -98%.

Dlaczego jest tak wysoki wskaźnik przeżycia?

Bo kobiety nie miały raka. Natomiast jak owa trauma ogólnie wpłynęła na ich stan psychiczny, jakość życia, i centralnie długość życia nikt się już nie zastanawia. Rzeczywistość jest taka, że ​​współczesna medycyna po prostu nie wie, co to są BOTy, czyli guzy graniczne. Chociażby z tego powodu, onkologiczne bezpieczeństwo leczenia zawsze powinno być zrównoważone i należałoby rozpatrzyć mniej radykalne środki.

Ale któż miałby się tym zająć?

Obecnie głównym uzasadnieniem usunięcia jajników i jajowodów, czyli resekcji jajników, jest tak zwane ryzyko dziedziczne. Historia rodziny jest uważana jako główny czynnik przy ustalaniu, czy kobieta zachoruje na raka jajnika. Innymi słowy, jeśli czyjaś matka miała raka jajnika, uważa się, że jest bardzo prawdopodobne, że również i córka zachoruje. Właśnie te geny wadliwego BRCA (BRCA1 i BRCA2) zostały zidentyfikowane jako główni „sprawcy” zachorowania dla rodzinnej spółki. Z tym wręcz służalczym ukłonem determinizmu genetycznego, który panuje już od dobrych paru lat. Ale rzeczywistość jest taka, że ​​jeśli u matki zdiagnozowano raka jajnika (być może błędnie), jest bardziej prawdopodobne, że przekazała ona córce podobny zestaw czynników środowiskowych, niekompatybilności żywieniowych i wzorców emocjonalnych, od których zależą fizjologiczne czynniki immunologiczne. Te bezpośrednio związane z ryzykiem raka jajnika. Do tego córki matek chorych na raka jajnika mają skłonności do większego wpraszania się pod nadzór medyczny i w związku z tym, są o wiele bardziej narażone na nadrozpoznawalność i uporczywe leczenie siebie, wpadając w błędne koło.

BRCA mutacje, czyli wadliwy gen

A może jednak dziedziczenie nie jest aż tak ważne, jak ekspozycja na kiłę?

Ostatnie badania opublikowane w czasopiśmie Biologia Nowotworów zatytułowane „Promotor genu BRCA1 w hipermetylacji i ekspresji białka przy raku jajnika” budzą poważne wątpliwości, co do podstawowej roli, reklamowanego statusu mutacji BRCA zarówno jako ryzyka raka jajnika, jak i wyników leczenia. BRCA oznacza gen wrażliwości na raka piersi i jest odpowiedzialny za wytwarzanie białka BRCA, hamującego nowotwory, zarówno piersi, jak i jajników. Nowe badania wykazały, że epigenetyczne (czyli związane z dziedziczeniem poza genowym) wyciszanie promotora genu BRCA1 poprzez proces znany jako hipermetylacja jest zjawiskiem powszechnym w rakach jajnika, i ma wpływ na około jeden jajnik na każde dwa badane jajniki. Do tej pory uważano, że rak piersi i rak jajnika ma większe ryzyko występowania u kobiet z odziedziczoną mutacją genu BRCA1, który zakłóca prawidłowe funkcjonowanie BRCA. Nowe badanie pokazuje, że procesy epigenetyczne, pracujące od zewnątrz, mogą dać taki sam wynik czynnościowy jak ten dziedziczony. Dajmy na to, ekspozycja chemiczna, taka jak na dioksyny w plastiku mogą stymulować kodem genetycznym. Istnieją również badania wskazujące, że można temu zapobiec poprzez naturalne związki, takie jak resweratrol  ( na przykład ten) Resweratrol jest bodyguard’em wyciszenia BRCA (hipermetylacja). Jest w stanie stłumić trwałe zanieczyszczenia środowiskowe, takie jak czterochlorodwubenzo-p-dioksyny (TCDD), który wywołuje wyciszenie BRCA.

Nigdy nie należy zapominać o tym, że podstawową medycyną jest żywienie

Każdy z Możnych staje w obliczu ryzyka narażenia chemicznego, na dziesiątki tysięcy substancji rakotwórczych, które krążą sobie obecnie swobodnie w naszych środowiskach, żywności i kosmetykach.

Badania mówią, że najważniejsze są nasze wybory

Nasze wystawienie się na ekspozycję chemii i fatalnej żywności. To wszystko zwiększa możliwość zachorowania na raka, a dokładniej na naszą ekspresję genów. Możemy przyjąć wzorce, które zakłócą nasze prawidłowe geny, albo zdezaktywują złe.

Koncepcja dziedziczenia, która ma jednoznacznie zdeterminować ludzki biologiczny los, jest archaiczna.

Po pierwsze projekt ludzkiego genomu został ukończony w 2005 roku, gdy odkryto/ustalono 23 000 genów.

Jedynie!

To o wiele za mało, aby wyjaśnić kodowanie naszych białek w ciele, które zawiera co najmniej 100 000 różnych białek. W przypadku BRCA1 i BRCA2, teraz wiemy na pewno, że wyciszanie tych genów z „zewnątrz” powoduje taki sam skutek, jakby urodzić się bez tego wadliwego genu. Z zewnątrz jesteśmy w stanie wyciszyć każdy wadliwy gen. Wybór diety i stylu życia zatem, stają się kluczowe dla określenia ryzyka choroby.

Gdy przyjrzymy się decyzji Angeliny Joli, która zdecydowała się usunąć piersi, a następnie jajniki, zrozumiemy, że była oparta ta tragiczna decyzja na bezradności wobec określonego ryzyka. Jednak jej decyzja nie odzwierciedla naukowych dowodów, nowej nauki biologii.

Kto doradził coś takiego Angelinie?

Żyjemy w świecie, w którym ludzie wierzą, że ich geny, określają ich przeznaczenie? Trzeba bardzo wierzyć w defekt genów, aby usunąć sobie zdrowe narządy z ciała, aby zapobiec prawdopodobieństwu raka. Nie można raka traktować, jako bomby zegarowej, ale trzeba sprawić, aby za pomocą prawdziwej profilaktyki żywieniowej i środowiskowej oczyścić nasze umysły, ciała i naszą planetę. Znamienne jest to, że już następnego dnia po ogłoszeniu swojej medycznej decyzji w mediach do pewnego szpitala w Niemczech zgłosiło się 36 kobiet gotowych do resekcji jajników. Angelina Joli miała prawo zadecydować cokolwiek w kwestii swojego ciała, szkoda tylko, że należąc do dziesięciu najbardziej wpływowych kobiet świata, a do tego, będąc uznaną za jedną z najpiękniejszych kobiet, czego nie można powiedzieć o najbardziej wpływowej Angeli Merkel, a więc na poczynania Joli kobiety są wyczulone szczególnie. I o to jej chodziło, bo zapewne jest przekonana, że poszła jedyną słuszną drogą.

A ten drogowskaz jest bardzo smutny

Wpis powstał w oparciu o opracowanie Sayer Ji zwolennika mówienia prawdy, powszechnie uznanego naukowca, pisarza i wykładowcę, doradcę i członka zarządu Krajowej Federacji Zdrowia w Stanach. Referencje: National Cancer Institute, Snapshot of Ovarian Cancer: Incidence and Mortality American Family Physician, Estimating the Risk of Ovarian Cancer, Sept. 2009 Hartge P, Whittemore AS, Itnyre J, McGowan L, Cramer D. Rates and risks of ovarian cancer in subgroups of white women in the United States. The Collaborative Ovarian Cancer Group. Obstet Gynecol. 1994 Nov;84(5):760-4. PubMed PMID: 7936508. Clinical Epidemiology: The Essentials by Robert H. Fletcher, Suzanne W. Fletcher, and Grant S. Fletcher 5th edition published by Wolters Kluwer

Yeeep ♣ Serdeczności peps

———————————————————————————————————————————– Disclaimer: Info tu wrzucane służy wyłącznie do celów edukacyjnych i informacyjnych, czasami tylko poglądowych, dlatego nigdy nie może zastąpić opinii pracownika służby zdrowia. Takie jest prawo i sie tego trzymajmy. ———————————————————————————————————————————– Blog pepsieliot.com, nie jest jedną z tysięcy stron zawierających tylko wygodne dla siebie informacje. Przeciwnie, jest to miejsce, gdzie w oparciu o współczesną wiedzę i badania, oraz przemyślenia autorki rodzą się treści kontrowersyjne. Wręcz niekomfortowe dla tematu przewodniego witryny. Jednak, to nie hype strategia, to potrzeba.

Może rzuć też gałką na to:

Weganizm Angeliny Joli kontra 811

Nowe opinie na stare wpisy o A.Joli

Kampania różowej wstążeczki, Ty wybierz zieloną

(Visited 6 651 times, 1 visits today)

Komentarze

  1. avatar ANNA 8 kwietnia 2015 o 12:14

    Kurcze.. a jak po Twoim dzisiejszym wpisie Pani A. kaze wyciąć sobie serce?

  2. avatar maja 8 kwietnia 2015 o 13:47

    serce to kit, jakos da radę, z wyciętym mózgiem zyją miliony!

    1. avatar Magmarjo 11 kwietnia 2015 o 21:25

      maja duży +

  3. avatar Piotr Kierus 8 kwietnia 2015 o 14:28

    Niektórzy ucinają głowę i zamrażają mózg.
    Któż nie chciał by żyć wiecznie…

    Warto wspomnieć o ofercie dla mniej majętnych pacjentów. Jest ona o tyle ciekawa co na wskroś przerażająca.Klient może poprosić o neuroprezerwację (80 000 dol.). Procedura przebiega tak samo jak w przypadku bogatszych zamrozonych, ale dotyczy tylko głowy. Jest ona odcinana od tułowia i witryfikowana w specjalnym pojemniku. Jeden z pacjentów zamrożonych w ten sposób widoczny jest na zdjęciu poniżej. Osobiście nie wyobrażam sobie pobudki w szklanym pojemniku z rurkami wychodzącymi z szyi. Koszmar!

    http://m.gadzetomania.pl/p10-345296-fc2c319fc3ef97dc88622,0,920,0,0.jpg

  4. avatar unh0ly 8 kwietnia 2015 o 15:41

    Jak dla mnie to pic na wodę, podpisała pewnie kontrakt z jakąś spółką farmaceutyczną i nagania klientki. Wiadomo, operacja = małżeństwo ze służbą zdrowia do końca życia. A jeśli jest inaczej to tylko współczuć zaszczutej kobiecie, w jakim przerażeniu trzeba żyć żeby faktycznie podjąć taki krok…

    1. avatar pepsieliot 8 kwietnia 2015 o 18:20

      Ależ skąd, przecież ona ma hajsu jak wody, po co miałby sobie coś obcinać???!!!! Ona całkowicie zawierzyła lekarzom

      1. avatar unh0ly 9 kwietnia 2015 o 11:37

        Ja tam nie wiem ile ona ma. Dla mnie jest tylko obrazkiem w Internecie, trochę to smutne bo to przecież ludzka istota. Tym bardziej jej współczuję, co za desperacja, moja matka umarła na raka i jakby ktoś mi powiedział że muszę sobie wyciąć kawałek ciała to uciekałabym z podniesionymi rękami. Takich większych wariatów to ja się jednak boję.

  5. avatar Ala 8 kwietnia 2015 o 20:32

    http://dziecko.trojmiasto.pl/50-tys-kary-za-nieszczepienie-dzieci-n89297.html A mnie dołują takie rzeczy:/ Plus, że dorosłych też chcą zacząć tym faszerować przymusowo…

    1. avatar Eliza 9 kwietnia 2015 o 21:26

      Przyjmijmy hipotetyczną sytuację dwójki dzieci. Jedno Twoje – zdrowe. Drugie z upośledzoną odpornością które z racji choroby (dajmy na to SCID) nie może być szczepione preparatami zawierającymi żywe patogeny. Odporność zaszczepionego otoczenia „chroni” to chore dziecko. Niestety, nagle znajdujesz się Ty – nie zaszczepiłaś swojego dziecka na odrę. Twoje dziecko jakimś trafem łapie chorobę od innego niezaszczepionego dziecka. Całe szczęście Twoje dziecko zdrowieje, nie należy też do wąskiej grupy chorych, którzy po latach rozwijają śmiertelne podostre stwardniające zapalenie mózgu. Tylko się cieszyć.
      Jest jedno ale – Twoje niezaszczepione dziecko zakaziło w przedszkolu malucha z niedoborem odporności – niestety dla niego choroba okazała się śmiertelna.

      Pewnie większość z Was pomyśli – wysłannik firmy farmaceutycznej, zachłanny lekarz który kupuje nowe bmw za tajne przelewy z lekowego koncernu. Nie – jestem zwykłą studentką medycyny.
      Medycyna jest bardzo niedoskonała, bo przez złożoność ludzkiego organizmu taka być musi, ale codziennie widzę ilu osobom ta niedoskonała medycyna pomaga.
      Ponadto uważam że większości chorób faktycznie nie byłoby gdybyśmy stosowali odpowiednią dietę i prowadzili zdrowy tryb życia – jednak czasem jest za późno, czasem nawet trzeba sięgnąć po skalpel.

      Odpowiednia dieta, tryb życia i współczesna medycyna są po to żeby się uzupełniać, nie wykluczać

      1. avatar pepsieliot 10 kwietnia 2015 o 06:08

        nieszczepione dzieci, które zachorowały zaraziły się od szczepionych

        1. avatar Porc 10 kwietnia 2015 o 08:36

          amen peps
          i tych kiedyś szczepionych dorosłych, którzy już żadnych przeciwciał nie mają (bo szczepienia – uwaga – nie chronią na całe życie!). ludzie, używajcie głów do myślenia, czytania i szukania pytań i odpowiedzi, a nie tak wartko z nurtem bez zastanowienia w dół…

      2. avatar Mylène Lariche 17 kwietnia 2015 o 22:06

        I takich herezji na medycynie uczą…

  6. avatar bebe 9 kwietnia 2015 o 05:48

    pepsi szacunek dla ciebie. czytam cię od prawie roku, kiedyś miałam zastrzeżenia ale mocno się rozwijasz. nie wyobrażam sobie, żebyś mogła przestać pisać. pozdrawiam.

    1. avatar pepsieliot 9 kwietnia 2015 o 06:06

      Bebe thx

  7. avatar Nubbia 9 kwietnia 2015 o 05:52

    Jezu…Pepsi…jestem przerażona. Tyle ludzi wokół mnie choruje na raka i aż mi się nie chce wierzyć w Twoje statystyki. I jeszcze te pomylone diagnozy…
    Jedno Ci przyznaję- jedyną drogą jest zdrowe jedzenie i higieniczne życie. Każdy powinien pomyśleż, że to profilaktyka a nie lekarz ma zdecydować o własnym zdrowiu.
    A swoją drogą, jesteś dociekliwa, nie ma co…

    1. avatar pepsieliot 9 kwietnia 2015 o 06:06

      a co to małe statystyki? przecież to jakiś koszmar, że co 3 osoba ma szanse zachorować na raka, to Ci się wydaje mało? Nie mówiac o tym, że ma być więcej, jak się nie opamiętamy

    2. avatar Pustułka 16 kwietnia 2015 o 06:20

      To chyba są właśnie te czynniki środowiskowe. Ja nie znam nikogo, kto chorowałby na raka – a swoje lata już mam. Dla mnie zatem te statystyki wydają się w drugą stronę przesadzone. I chcę aby tak pozostało (tego samego życzę również pozostałym ludziom) 😉

      Pozdrawiam

  8. avatar Piotr Kierus 9 kwietnia 2015 o 06:40

    Szwejk leczył wszystko lewatywą.
    Ale to żart.

    Prawda jest taka – że trzeba jeść wszystko – ale nie za dużo.
    Drobna głodówka nikomu nie zaszkodziła.
    W przeszłości ludzie dużo mniej jedli.
    Nawet jak polowali – głodowali kilka dni – zanim coś nie upolowali.

    W czasach współczesnych – też za dużo jemy.
    Jak w USA.
    Na raka składa się jeszcze stres cywilizacyjny.

    1. avatar pepsieliot 9 kwietnia 2015 o 08:29

      Piotrze nie zgadzam się

      1. avatar Piotr Kierus 11 kwietnia 2015 o 12:53

        każdy może myśleć inaczej.

        A znam takich co sobie zmieniają geny nawet 🙂

    2. avatar klepsydra 9 kwietnia 2015 o 17:12

      Kierus, z tym jedzeniem wszystkiego, ale nie za dużo to…na zdrowie.

      Pepsi, ładnie i zwinnie to ujęłaś:

      Ale rzeczywistość jest taka, że ​​jeśli u matki zdiagnozowano raka jajnika (być może błędnie), jest bardziej prawdopodobne, że przekazała ona córce podobny zestaw czynników środowiskowych, niekompatybilności żywieniowych i wzorców emocjonalnych, od których zależą fizjologiczne czynniki immunologiczne

  9. avatar choco deluxe 9 kwietnia 2015 o 07:46

    Pepsi wczoraj wzielam pierwszą saszetke wit. C (Liveon), po południu dodatkowo chelamag B6 i dzisiaj rano dostałam bolacego skurczu łydki. Nie wiem czy brać dalej ta wit. C? Czy ona tak bardzo wyplukuje magnez….

    1. avatar pepsieliot 9 kwietnia 2015 o 08:29

      może za dużo magnezu

  10. avatar Johan Benzyna 9 kwietnia 2015 o 10:45

    Takie wyżynanie zdrowych organów było już praktykowane przez niemieckich pseudolekarzy w XX w i zapewne szukali uszkodzonych genow 🙂 W XXI wieku można już iść dobrowolnie i dać sobie wyciąć to czy tamto ponieważ jest duże prawdopodobienstwo. Taka moda. Oby nie szukali prionow w głowie bo za paredziesiat lat mozgownica moze być prawdopodobnie jak gąpka i grozi to przedwczesna, dobrowolna dekapitacja 🙂

  11. avatar joanna 9 kwietnia 2015 o 11:41

    Być może błędne diagnozy wcale nie są błędne, tylko celowe, jak ratują faktycznie chorego na raka – częściej im się nie udaje, a jak komuś na skutek błędnej interpretacji wmawiają raka, a później go „leczą”, uda im się polepszyć statystyki, w górę idą ci „wyleczeni”
    Pepsi gorąco pozdrawiam,
    Jo

  12. avatar Gabi Orchita 9 kwietnia 2015 o 14:58

    Peps pytanie z innej beczki, w pracy zdiagnozowano u mojego rezydenta polpasiec a ja nigdy nie mialam ni ospy wietrznej, ni odry ni rozyczki! Lekarz kaze mi sie szczepic co nie nastapi. Sadzisz ze wit.C pomoze mi uchronic sie przed choroba? Dzis wyszly symptomy polpasca a kto wie czy od wczoraj moj organizm nie toczy wewnetrznej bitwy.
    Dzieki!

    1. avatar pepsieliot 9 kwietnia 2015 o 15:47

      Dopóki on ma wykwity nie zaschnięte, dotąd będzie zarażał, ale raczej musiałabyś to dotknąć, albo skontaktować się z jego podkoszulkiem czy ręcznikiem, jednak jakbyś się zaraziła to minie trochę czasu zanim się to ewentualnie ujawni, ja bym wzięła sporą dawkę witaminy C , tyle żebyś jeszcze nie miała rozwolnienia. Im jesteś zdrowsza, tym szybciej dostaje się rozwolnienia,

      1. avatar Gabi Orchita 9 kwietnia 2015 o 17:49

        Dzieki Peps! Jutro wolne wiec zaopatrze sie w wit. C i bede dzialac!

  13. avatar Aga 9 kwietnia 2015 o 15:24

    A co z usuwaniem pieprzykow? Gdybym chciała je usuwać to trzeba by było wyciąć niezły kawał mojej skóry. Kiedyś czytałam, że można pieprzyki traktować lugola lub jodyną ale nie wiem czy by się zmniejszyły bo nie stosowałam. Nie chce ich wycinać ale co zastosować aby się z nich nic nie zrobiło o ile już się coś nie robi. Czy przyatakiwac je od wewnątrz czy działać na nie bezpośrednio?

  14. avatar kasia 9 kwietnia 2015 o 17:45

    ja usuwam pieprzyki octem jabłkowym, trzeba wyciac w plasterku mala dziurke przylepic na miejsce z tym pieprzykiem tak zeby wystawal, na to malutki wacik nasaczony octem JABLKOWYM i drugi plasterek ktory to trzyma – nosic to az pieprzyk rozmieknie, czasem trwa to nawet kilka dni, wtedy robi sie strupek, który po pewnym czasie sam odpada

  15. avatar kasia 9 kwietnia 2015 o 17:49

    a tu jeszcze link do strony Lindsay, która pokazuje i opisuje szczegółowo jak to się robi http://lindsayleighbentley.com/2013/08/19/natural-mole-removal-update/

    1. avatar kottosiek 9 kwietnia 2015 o 21:23

      Wydaje mi się, że pieprzykow nie powinno się usuwać metodą DIY. Jestem bardzo ciekawa, co Pepsi na to.

      1. avatar pepsieliot 10 kwietnia 2015 o 06:07

        Kottosiek , pieprzyki należy wcześniej pokazać onkologowi

        1. avatar Aga 10 kwietnia 2015 o 08:28

          A potem dać je sobie wyciąć a potem chemia i zgon

          1. avatar Aga 10 kwietnia 2015 o 08:32

            No chyba nie tędy droga

        2. avatar kasia 10 kwietnia 2015 o 19:25

          Ja najpierw pokazalam lekarce pieprzyki, stwierdzila ze nie sa rakowe i dala mi namiary na prywatna klinike, zrobilam to metoda Lindsay, najwiekszy byl na brodzie – rok temu, do dzisiaj żadnych problemów nie mam

  16. avatar Aga 10 kwietnia 2015 o 09:36

    Peps a może twoje suplementy by zadziałały?

  17. avatar dzorcz 10 kwietnia 2015 o 19:01

    geny to pistolet, za spust pociagamy juz my – wiec kufa zmiencie swoje podejscie do swiata, a zwlaszcza odyzywiania i nie naciskajcie bezmyslnie na spust jedzac guano.

  18. avatar XLka 12 kwietnia 2015 o 12:08

    Wcale nie trzeba umierać na raka z powodu dziedzicznego obciążenia. Panikowałam ponieważ z powodu raka pochowałam najbliższą rodzinę (po kądzieli i po mieczu), a sama mam skłonności do różnego rodzaju przerostów (polipy, cysty, guzy). Trafiłam do mądrej onkolożki, która powiedziała mi, że osoby takie jak ja najłatwiej wyleczyć, gdyż dbając o siebie nie dopuszczamy do rozwoju choroby. Zaleciła mi raz w roku wykonać badania ogólne, ewentualnie, jeśli coś jest nie tak, bardziej szczegółowe, bez względu na to, czy będę uważana za hipochondryczkę, czy nie… i cieszyć się życiem. Po drugie rzucić palenie, właściwie się odżywiać, poleciła lekturę Tombaka zwracając uwagę na oczyszczanie organizmu (to było 23 lata temu). Zastosowałam się, wychowałam dziecko, żyję i pracuję. Mój brat nie posłuchał, zmarł w wieku 37 lat i zostawił sieroty. Zdecydowanie uruchomił proces nowotworzenia. Ja się od tego wymiguję. Usuwałam kilka razy guzy (jeden włącznie ze skręconym jajnikiem) i polipy.
    Znam człowieka, który z diagnozą raka płuc (sprzed 15-tu lat) samodzielnie prowadzi 40-to hektarowe gospodarstwo rolne z uprawami i hodowlą. Sądził, że wkrótce umrze i nie poddał się żadnemu leczeniu poza przyjmowaniem zakazanego preparatu ANRY. Ma 60 lat i jest silny jak koń.
    Angelina wg mnie mimo makijażu od dawna wygląda okropnie, jak ciężko chora osoba. Być może tylko gada o prewencji, a faktycznie – choruje.

  19. avatar Renata 24 stycznia 2016 o 16:03

    Pepsi mam pytanie?
    Robiłam badania genetyczne,genetyka dziedziczenia genów nowotworowych w Szczecinie u prof.Lubińskiego.BRCA1,CHEK2.Wczesniej geny trzustki,wątroby,żołądek.Wynik nie stwierdzono nosicielstwa ,ale zalecenia raz w roku oznaczenie poziomu mikroelementów(selen,
    cynk,zelazo.Gdzie moge to zrobic

    1. avatar pepsieliot 24 stycznia 2016 o 18:28

      Renato, ja bym dodała Ci znacznie więcej badań do zrobienia kontrolnie, lista jest na blogu,ale przede wszystkim zrób 25(OH)D i homocysteinę. Robią wszystko w prywatnym laboratorium na Siemaszki w Krakowie, a w Szczecinie, może ktoś napisze?

  20. avatar Renata 24 stycznia 2016 o 18:42

    Dzieki Pepsi

  21. avatar bibik 23 sierpnia 2016 o 18:34

    Witam i od razu proszę o pomoc, podpowiedź- mama (80 lat) mojej przyjaciółki z rozpoznanym nowotworem jajnika została zakwalifikowana do usunięcia narządów – wszystko co się dało- to się powycinało- teraz po operacji ma dostawać chemię ale… napływa jej płyn do otrzewnej w przeciągu dwóch miesięcy – pięć razy- słaba jest okrutnie, nie wie co się dzieje i dlaczego tak się dzieje a lekarze mówią, że to komplikacje pooperacyjne, tak bym chciała jakoś jej pomóc, może coś, ktoś mógłby podpowiedzieć? wdzięczność moja będzie ogromna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sklep
Dołącz do Strefy VIP
i bądź na bieżąco!

Zarejestruj sięZaloguj się

TOP

Dzień | Tydzień | Miesiąc | Ever
Kategorie

Archiwum