Poniekąd przyłapałam i zaczęłam drążyć, to się przyznał..
Jolanta Burżuazji,
Mamy sagany zatkane stereotypami. Myślimy to co uważamy, że powinniśmy myśleć. Uważamy się wręcz mentalnie za południowców, rozśpiewanych Słowian, rzewnych i skorych do rozrzutności emocjonalnej. Broń Boże nie jak nasi sąsiedzi Niemcy. Tymczasem dajmy na to, dla Iranki, która przyjeżdża do Polski, jesteśmy zimnymi ludźmi w zimnym kraju. Ja dodam, że zimni i coraz grubsi.
Co też przeczy stereotypom, bo to szczupli mieli mieć skwaszone pyski z powodu pilnowania się przy stołach. Nie to co ludyczni grubi folgujący sobie do woli. Dziesiątkują nas przedwcześnie choroby serca i raki, a co druga choroba wynika z idiotycznej nadwagi. Każdy kilogram zrzucony z tych nadprogramowych, dosłownie każdy jeden, odciąża serce i oddala Cię od najgorszego. Gdybym została prezydentem każdy hamburger, każdy kotlet schabowy i każde jajo od kury siedzącej w klatce, ziemniaki i kukurydza z GMO, soja niefermentowana i też z GMO, biała mąka, każde jabłko nieorganiczne i kawa nie zielona bio zawierałyby w swojej cenie subwencje dla producentów żywności ekologicznej, oraz obowiązkową taksę na leczenie konwencjonalne. Zwykle fani frytek mają również estymę dla medykamentu, więc, konsumując niedzielny domowy polski obiad, od razu pokrywaliby koszty przyszłego leczenia. To wyjątkowo niesprawiedliwe, aby osoba, która płaci 180 zło za kilogram dzikiego grenlandzkiego łososia, albo 24 zło za garsteczkę czerwonej bio quinoa, musiała jeszcze ze swoich podatków pokrywać koszty koronarografii i operacji bajpasów ludzi żywiących się bułą z bekonem. Niechby hamburger kosztował 89 zło, a litr organicznego oleju kokosowego 9,90, nie mówiąc o bio bananach po 1,99 za kilogram. Awokado nawet jakby było w cenach kiwi, to i tak mało kto by się kusił i trzeba by było do awokado ludziom dopłacać.
♣
Od czasu do czasu ktoś mnie pyta, niech Pepsi powie szczerze, nie ciągnie Pepsi do frytek, tortu, czy czegoś równie niezdrowego, ale pysznego? Yyy …. a czy Ciebie ciągnie, do dajmy na to, zjedzenia kawałka karoserii swojego auta? Nie? No właśnie. Nie ciągnie mnie do czegoś, czego nie uważam za jadalne, nie nęci mnie szamanie złomu. Ludzie stają na głowach, żeby sprawić sobie auto, tymczasem pierwszą potrzebą do zaspokojenia zawsze powinna być bieżnia. Jako prezydent centralnie stworzyłabym system wspierający masowe/obowiązkowe zakupy bieżni przez obywateli. Jako zakupu pierwszego. Bieżnia w domu to priorytet i największa oszczędność czasu i nadprodukcja zdrowia. Budzisz się i za pół godziny jesteś po dobrym treningu interwałowym. Bieżnia chroni przed rakiem, cukrzycą i chorobami serca. Bieżnia jest potrzebą pierwszą. Jak masz wolty, to już tłumaczę. Bieganie w wielkim mieście jest często niezdrowe, bo to jakby zedrzeć paczkę faj. Bieganie poza miastem wiąże się z bezpańskimi psami. Do lasu, to zwykle jest wyprawa, więc zostaje na bieganie w terenie weekend. Codzienność to bieżnia. Zanim pomyślisz, już bieżnia. Każda bieżnia powinna zostać nam zakupiona przez ludzi, żywiących się złomem. Złom byłby bardzo drogi.
♣
Tymczasem już wkrótce rusza na poważnie mój program „Jem i … chudnę”. Dopracowuję, szykuję listę posiłków. Etc, etc.
Chociaż polskie statystyki mówią oględnie, że aż 46% populacji ma problemy z nadwagą, lub cierpi na otyłość, to jednak nie znalazłam rygorystycznych danych, iluż to Polaków jest ściśle już otyłych?
Ciekawostką jest, że Amerykanie zajmują na liście 10-ciu najbardziej otyłych narodów, dopiero ósme miejsce, co również burzy nasze stereotypy, bo każdy kto przyjedzie do Stanów, dałby sobie obciąć w łokciu grabkę, że tam prawie wszyscy mniej zamożni, są bardzo grubi.
Widzisz głównie grubych, bo jako mniej zamożny tkwisz wśród mniej zamożnych. Nie myśl tylko, że Ameryka to kraj, gdzie łatwo się zbratasz z zamożnym, gdy jesteś mniej zamożny. Owszem możesz u takiego sprzątać.
Tymczasem kraj o największej ilości grubych obywateli jest jednocześnie jednym z państw, o największym dochodzie na głowę obywatela.
W Polsce bijących wszystkich dochodem na głowę, w tym Warszawiaków, są Sopotczanie. Ale na słynnym, sopockim molo, jakoś grubych nie widać. Ewidentnie nie są tak grubi jak ludzie po 50-ce z województw mazowieckiego i łódzkiego. Czyli jak widać nie ma ostatecznych reguł.
♣
10 miejsce – Trynidad i Tobago – 30% ludzi jest otyłych 9 miejsce – Wenezuela – 30, 8% otyłej ludności 8 miejsce – Stany Zjednoczone – 31,8% ludności otyłej 7 miejsce Meksyk – 32,8% grubych 6 miejsce Republika Południowej Afryki – 33,5% grubych 5 miejsce – Emiraty Arabskie – 33,7% bardzo grubych 4 miejsce – Jordan -34,3% Jordańczyków jest bardzo otyłych 3 miejsce – Egipt – 34,6% ludzi bardzo grubych 2 miejsce – Arabia Saudyjska – 35,2% otyłych 1 miejsce – Kuwejt – aż 42,8% populacji, to ludzie bardzo grubi kissssyyyyy peps
Blog pepsieliot.com, nie jest jedną z tysięcy stron zawierających tylko wygodne dla siebie informacje. Przeciwnie, jest to miejsce, gdzie w oparciu o współczesną wiedzę i badania, oraz przemyślenia autorki rodzą się treści kontrowersyjne. Wręcz niekomfortowe dla tematu przewodniego witryny. Jednak, to nie hype strategia, to potrzeba. Może rzuć też gałką na to: Program „Jem i … chudnę” Program „jem i … chudnę”, czyli skuteczne odchudzanie nałogowców 9 przyczyn dlaczego tyjesz, a nie chudniesz, chociaż jesteś już na diecie Czy naprawdę masz pojęcie co może Witamina C?
Bieganie zmienia 4000 genów i może leczyć raka
Powiązane artykuły
Komentarze
Nie wiem czy zostanie prezydentem by tyle załatwiło, ale dorwij się kiedyś do władzy 😀
Pepsi na prezydenta!
„Niechby hamburger kosztował 89 zło, a litr organicznego oleju kokosowego 9,90, nie mówiąc o bio bananach po 1,99 za kilogram. Awokado nawet jakby było w cenach kiwi, to i tak mało kto by się kusił i trzeba by było do awokado ludziom dopłacać”. Oby tak się stało Pepsi 🙂 Po swoich znajomych widzę, że wielu z nich nie zwraca uwagi co je, a potem odczuwają senność, zniechęcenie oraz nie wykazują zbyt wiele entuzjazmu, radości życiowej… i dziwią się, że jestem wulkanem energii oraz optymizmu. Z własnej strony mogę powiedzieć, że teraz będę się pojawiał od czasu do czasu, ponieważ wykonałem zamierzony plan – ego magister duplex sum 🙂
Hej Not Milku, jak miło, żeś się pojawił. Zrobiłeś już doktorat?
Jeszcze dwa lata i będzie gotowy 🙂
No to czekam NM 😀
Pepsi, jedno zdanie o yerba mate pliiiiis 😀
Wczoraj rano wypilam,zamiast zielonej i jestem zaskoczona działaniem. Tylko czy ona naprawdę ma te wszystkie witaminki u minerały?
Och yerba
Dziś mam święto – Dzień Babci i z tej okazji przyznaję się bez bicia, że od prawie roku zaglądam tu niemal codziennie, odrobiłam zaległości w czytaniu wcześniejszych wpisów, dużo zmieniłam w sposobie życia i nie żałuję. Wśród znajomych mam opinię porąbanej emerytki – wszystko przez Twoją nieograniczoną moc, wiedzę i dar przekonywania. W trosce o moje kochane wnuki ( 15 i 6 lat), popieram wysokie podatki dla wszystkich producentów złomu! Na moim zadupiu- 70tys. mieszkańców – nie ma nawet jednego sklepu ze świeżą eko-żywnością.
Pepsi na prezydenta!!!!!!!!!
Ba.buniu ściskam Cię, i kłaniam się wnukom
„Od czasu do czasu ktoś mnie pyta, niech Pepsi powie szczerze, nie ciągnie Pepsi do frytek, tortu, czy czegoś równie niezdrowego, ale pysznego? Yyy …. a czy Ciebie ciągnie, do dajmy na to, zjedzenia kawałka karoserii swojego auta?” Pepsi rozwaliłaś system! Ale w sumie true story.
„Wygrywają” kraje, w których otyłość jest synonimem bogactwa i/lub płodności.
Mam do Ciebie, Pepsinku, pytanko niezwiązane z tematem artykułu: czy uzupełnianie magnezu przez skórę jest sensowne? Spotkałam się nieraz z takim stwierdzeniem w sieci, jednak nie udało mi się dokopać do badań, które by je potwierdzały.
Teoria jest taka, że kupujesz chlorek magnezu sześciowodny (czysty do analiz) i robisz wodny roztwór, którym to smarujesz się na bogato, albo dosypujesz rzeczony chlorek do wanny i moczysz się jak w Morzu Martwym. W konsekwencji poziom magnezu w organizmie ma wzrastać.
U mnie przy pierwszych użyciach (po dłuższej przerwie od stosowania również) występują dużo bardziej realistyczne sny – nie wiem, czy to przypadek, czy autentyczna zależność.
Z jednej strony wygląda jakby to mogło mieć sens, wszak skóra to nasz największy organ i różne cuda wchłania i odprowadza na zewnątrz. Z drugiej zaś jest to bariera, która ma nas chronić przed inwazjami. I co o tym myśleć?
Pozdrawiam,
Justyna
Justyno sprawdzę to, pozdro
Hej pepsi – pytanko. Bardzo czesto po zjedzeniu czegos, co jest chociaz troche ciezkostrawne (ale teortycznie zdrowe, np pieczarki, straczkowe, kapustne, oraz niestety surowe warzywa) zaczyna przerazliwie, migrenowo bolec mnie leb. czasami zdarza sie to nawet kilka razy w tygodniu. mam juz tego dosyc, nie idzie funkcjonowac, do tego ciagle lece na prochach. Jakies pomysly, co mi moze byc? watroba nie daje rady? zapchane jelita? czasami nawet zwykla zdrowa salatka konczy sie bolem glowy i uziemieniem w wyrze. z gory dzieks za odpo.
Anonimka to dziwne, a jest tylko same te warzywa? A prochy to jakie?
Z prochami, mam na myśli ibuprom, który łykam od razu, kiedy tylko czuję, że zaczyna znowu ćmić mnie głowa. Jeśli w porę nie łyknę, to ćmienie przeradza się w silny ból połączony z nudnościami i ogólnym czuciem się jak zombie. Wtedy tylko łóżko i sen mnie ratuje. Nigdy nie udało mi się sprecyzować, jaki konkretnie rodzaj pokarmu tak na mnie działa. Mój organizm działa paradoksalnie – gotowane jedzenie mu nie szkodzi, wszelkie zupy, kasze, nawet makaron czy pizza zazwyczaj przechodza bez echa. A wystarczy, że chcę zarzucić coś zdrowego, a już nie daj boże zrobić sobie cały dzień na surówce, od razu mam łeb jak sklep. Czasami mnie dopada po sałatce, czasami po bananach, czasem po prostu budzę się już z bólem głowy. Kiedyś sobie wmawiałam że może to detoks, który się w moim organizmie uaktywnia kiedy tylko wrzucę na ząb coś surowego, ale teraz mam wrażenie że któryś z moich narządów nie nadąża za trawieniem surowego. nie wiem czy to ma sens, i nie wiem czy możesz mi cokolwiek poradzić, ale jeśli coś przyjdzie Co do głowy to może przynajmniej będę wiedzieć w którą stronę szukać jakiegoś info.
Anonimko to ciekawe co piszesz, moje uwagi są następujące, ibuprom, pracetamol i te inne bez recepty, więc wydają się tak nie groźne środki przeciw bólowe, są bardzo groźne dla wątroby, śmiertelnie groźne. Bóle głowy, które u Ciebie występują, zwane migrenami leczy się surowym jedzeniem roślinnym, sokami owocowymi, bo od tego właśnie zaczął Gerson, zanim wpadł, ze to co leczy migreny, leczy też raki. Ale Ty właśnie po surowym masz poważne bóle głowy, więc jak to tłumaczyć? Bóle głowy po przebudzeniu mają najczęściej meteoropaci, ale też można odczuwać ból z powodu różnych toksyn. Jest też coś takiego, jak syndrom odstawienia, czyli boli Cię głowa, bo nie jesz czegoś co Ci szkodzi. Ale to nie działoby się tak zaraz. Ja myślę, że Twoje migreny mogą być związane z wahaniami cukru, po zjedzeniu pewnych pokarmów. A to, że Twoja wątroba źle sobie radzi z surowizną, to trzeba by sprawdzić jak zdrowa jest Twoja wątroba. Proponuję więc, zrób podstawowe badania krwi, cukier na czczo i insulina, próby wątrobowe, zbadaj mocz i lipidy.
Uwzględniaj w diecie pieprz cayenne, Twoja odporność na ból głowy wzrośnie. Przyjmuj omega 3, najlepiej moją, czyli TiB, oraz B2. Załóż dzienniczek pokarmowy i notuj wszystkie anomalie. Przez powtarzanie się pewnych zachowań Twojego organizmu, będziesz mogła wyodrębnić grupę produktów, a potem kolejno je eliminować i się zobaczy, co i jak, bądź zawsze dobrze nawodniona, pozdrowionka
ból głowy może być nietolerancją na owoce/warzywa krzyżowe. zerknij na dietę dobrych produktów dr ewy witoszek.
Witaj, od jakichś ośmiu lat zaliczam się do grupy osób z nadwagą, a od jakichś trzech jestem otyła. Przez ostatnich 20 lat żyję jako wegetarianka, przy czym nie jestem nadmiernie przywiązana do produktów odzwierzęcych – nie jem ich wiele, ale ich obecność w diecie mnie nie uwiera. Gdy tylko zaczęłam przybierać na wadze – natychmiast zmodyfikowałam moje spożywanie, w miarę przybywania internetu i wiedzy robię to coraz lepiej. Nigdy nie byłam typem sportowym, ale dopiero po 40-tce zaczęłam przybierać na wadze, wcześniej byłam bardzo chuda, choć jadłam tłusto i słodko. Wiem, hormony itd, ale przyrost wagi był lawinowy! Od jakichś dwóch lat waga z grubsza się nie zmienia, są tylko wahania zimowo-letnie. I – wybacz – nie dam sobie wmówić, że tycie to pojawia się tylko od obżarstwa i nadmiaru kalorii. Żeby nie było – odwiedzałam też rozmaitych lekarzy, w tym endokrynologa. Na szczęście do dziś trzymam się „w całości” – niczego mi nie wycięto ani nie zniszczono jodem radioaktywnym, nawet zębów jeszcze nie wyrywałam:-) Tak naprawdę dolega mi tylko znaczny ciężar i nadciśnienie, ale to pojawiło się wraz z nad-ciałem.
Kochana, nie żalę się i nawet nie pytam o poradę. Sama wiem, że powinnam bardziej się ruszyć. Ale do awokado nie trzeba mnie namawiać, cukru właściwie nie jadam (okazjonalnie tylko), nie przesadzam z tłuszczem. Frytki – może ze dwa razy w roku, na jakichś imprezach. Powoli znajduję rozmaite przydatne informacje z zakresu biochemii mojego organizmu, o ewentualnych/przypuszczalnych niedoborach, które mogą się przyczyniać do różnych dolegliwości. Na lekarzy nie można liczyć, szafują statynami i dziwią się, do jakiego silnika chcę wlewać olej lniany…
Proszę, nie wrzucaj do jednego wora grubasów i obżartuchów, folgujących swoim chuciom:-)))
Hajduczku sorki masz rację, oczywiście, że nie powinnam wrzucać. Ale dieta i ruch to i tak 100% sukcesu, byle była t dieta trafiona dla danej osoby. Jesteśmy różni, ale nawet przy bardzo spowolnionym metabolizmie, coś w końcu nas napędza o odżywia, a coś spowalnia i truje. Ściskam, ale jak dla mnie, frytki 2 razy do roku to baaaardzo często.
Hej,
Jako osoba 40+ (hehe tak, tak) od zawsze mająca problemy z nadwagą i doświadczenie w walce z nią, chcę napisać, ze można opanować wagę w wieku 40+. Jestem tego najlepszym przykładem. Mam pracę, w której dużo czasu spędzam za kierownicą (ph) i mało czasu na aktywność fizyczną więc pupsko ma super warunki do powiększania się.
Co robię?:
1. codziennie się ważę, jak waga idzie w górę od razu reaguję
2. ograniczyłam drastycznie gluten (pszenica, żyto, orkisz…czyli pieczywo i kluchy), jadam incydentalnie. Zjadam więcej kaszy jaglanej i gryczanej lub ziemniaków na parze. Od razu napiszę, że miewam straszliwe ciągi na bułę, co tylko utwierdza mnie, żę gluten uzależnia
3. zwiększyłam ilość zjadanych warzyw i owoców
4. z inspiracji Pepsi staram się ruszać. Nie zawsze udaje mi się codziennie. Nie biegam bom po kontuzji kolana, ale mam rower stacjonarny – drałuję 20-30 min i jak czas pozwala, to uprawiam marsze.
5. jak upadam na duchu zapodaję sobie bloga Pepsi lub Marleny z Akademii Witalności i wracam do pionu.
6. przy wzroście 169 cm ważę 66 kg. Moim celem jest 63.
Podsumowując, w moim przypadku kluczem jest ruch i brak glutenu i słodyczy w diecie.
PS Wzięłam się również za moją Mamę (lat 68). W ostatnim roku schudła ok.15 kg. Nie było lekko, momentami nie oszczędzałam jej.
Zawsze mówiono, że w naszej rodzinie baby są dupiaste genetycznie. Udowodniłam, ze to nieprawda.
Hajduczku dasz radę:)
Serdeczności:) A.
Aniu, dzięki za sprawdzone porady. Niespożywanie glutenu testowałam przez cztery miesiące latem, gdy najłatwiej o pyszne swieże warzywka i owoce. Mój organizm nie zareagował na to ograniczenie w żaden sposób, więc teraz unikam tylko nowoczesnej pszenicy, bo myślę, że jest „be”. Generalnie zbóż glutenowych nie spożywam wiele, a jeśli już, to pszenicę zastępuję orkiszem. Zawsze lubiłam kaszę gryczaną i jagły, więc to nie problem. Chleb piekę w domu, ale zjadają go głównie domownicy, ja skubnę czasem „dla smaku”, zdecydowanie rzadko. Chlebek piekę zazwyczaj z razowej mąki żytniej i białej orkiszowej (tak pół na pół mniej więcej), nie starzeje się, nie pleśnieje, jest bardzo sycący i wystarcza na długo. Ja śniadaniowo preferuję owsianki, jaglanki albo płatki ryżowe, a także często smoothie. A, raz na parę tygodni piekę pyszne bagietki z białej mąki orkiszowej, to na długo załatwia ewentualne apetyty na bułę:-)
Warzyw i owoców jako wegetarianka od dawna jem dużo. Gdy tylko waga zaczęła skakać w górę – drastycznie ograniczyłam dowóz kalorii, zwłaszcza węglowodanów prostych i tłuszczu, bo od lat jestem świadomą konsumentką. Jednak moje działania zupełnie nic nie dały!!! Od jakiegoś czasu waga z grubsza się uspokoiła, mogę czasem zjeść coś tłustszego albo jakieś kasze bez obaw o przytycie. Moje paroletnie obserwacje pokazują, że spożyte kalorie nie przekładają się w prosty sposób na przyrost/ubytek ciała. Oczywiście – ruch jest ważny, ale nigdy nie byłam jakoś szczególnie ruchliwa, a jednak nie tyłam przez wiele lat.
I tak, Aniu, wiem, że dam radę trochę schudnąć. Idzie mi coraz lepiej – wiem już, że jod (zapisany przez endokrynologa) powinnam wspierać selenem, wiem, jak ważna jest flora bakteryjna i cierpliwie ją buduję. Staram się jednak trochę ruszać, choć idzie to opornie, zwłaszcza zimą, bo najbardziej na świecie lubię szybko maszerować lub jeździć na rowerze, a taka pluchowa pogoda mnie nie zachęca. Ale wiosna blisko, będzie lepiej!
Dzięki za wsparcie, pozdrawiam:-)
Hej Hajduczku,
Ja jeszcze jem dużo chili (w proszku, w postaci pasty) podobno podkręca metabolizm. I olej kokosowy. To jeszcze dwie rzeczy, które przyszły mi do głowy.
Zobaczysz jak będzie po jodzie.
Auć, ta bagieta brzmi ekstremalnie pysznie:)
Serdeczności :)A.
Melduję, że chili i olej kokosowy obecne w diecie:-)
Po jodzie już czuję się lepiej. A bagietka – naprawdę warta grzechu (ale tylko czasami, oczywiście!)
Zdrówka życzę:-)))
Jordan to rzeka, chyba o Jordanię w tekscie chodzi? 🙂
Oczywiście tłumaczenie na szybko
Bieżnia tak, ale zamiast telewizora. Samochód to w dzisiejszych śmiesznych czasach rzecz prawie niezbędna, jak pieniądze. Chciałabym kupić sobie auto, żeby mniej czasu tracić na dojazd do pracy, ale koszty za paliwo są ze 4x za wysokie i się kiszę w busie 2 godziny dziennie.
W naszym kraju trzeba by działać nieco bardziej rygorystycznie, bo Polakowi można dmuchać w kaszę do woli. Dlatego ludziom grubym z obżarstwa ograniczyłabym dostęp do pewnych sektorów medycznych w myśl zasady „żresz – chorujesz na własne życzenie”. Jakby tak raz czy dwa pocałowali klamkę – myślę, że szybcikiem by zrzucili raz dwa wagę. To samo dotyczy alkoholików.
Hmm…a może to jednak nie taki dobry pomysł 😛
PS.
Pasta kokosowa z sodą ma jeden duży minus – drażni mi dziąsła (to pewnie soda) i jeden mały – leje się po szczoteczce utrudniając jej trzymanie. Sodę zmienię na glinkę i dołożę stewii, bo słony posmak w buzi nijak nie kojarzy mi się ze świeżością i zdrową jamą ustną 😉
Miłego dnia 🙂
Och nieeeee telewizor i bieżnia to synergia. 🙂
Pepsi, sama oglądam różne filmy na nielegalnych streamach, ale tv według mnie jest gorsze od samochodu, bo unieruchamia zarówno młodych jak i starych, przez co szybko niedołężnieją na starość. Chyba, że o to chodzi 😛
Pepsi! Jestes dobrem narodowym!! 🙂 🙂
Prezydentostwo chyba Ciebie nie czyta 🙁 ….
pozdrawiam 😉
Pepsi na prezydenta!!! Podpisuję się pod tym obiema rękami. Ty jesteś naszym Dobrem i naszym Skarbem Narodowym! I uwielbiam Twój nonszalancki styl pisania :-). Miłego dzionka Pepsi, dla Ciebie i wszystkich :-).
Ani <3
Pepsi – kiedy będzie chlorella (tak mniej więcej chociaż- please)?
czekamaaaaaamy
Masz mój głos!!!