fbpx
Pepsieliot
Możesz się śmiać, ale i tak za kilka godzin
zmienisz swoje życie...
219 113 057
93 online
46 122 VIPy

Oćko temu misiu wypadło, czyli na pohybel temu witarianizmu

Ostatecznie … wszyscy szamią gotowane jedzenie. Impreza skończona, powrót do rzeczywistości w poniedziałek.

               Hej hej Witarianie, malowane dzieci, niejedna panienka za Wami poleci

Piętnaście lat temu rozpoczął się prawdziwy, nieposkromiony szał na witarianizm.

Tysiące, żeby nie powiedzieć miliony ludzi zaczęło odżywiać się surowo w ramach nowych, albo na nowo odkrytych (gdyż witarianizm był znany już starożytnym Rzymianom, a prawdziwy bum przypadł na lata dwudzieste i czterdzieste, ale wojna pokrzyżowała witariańskie skłonności ówczesnym guru), a więc nowych paradygmatów.

Ludzie zobaczyli w witarianizmie siłę, moc i zdrowie, chociaż również ta, jak wiele innych stosowanych na chybił trafił diet mogła prowadzić do poważnych niedoborów, a nawet do odłożenia widelca. I prowadziła.

W tym czasie powstało, jak grzyby po deszczu na terenie Stanów, czy Kanady dziesiątki restauracji witariańskich, które już teraz nie istnieją, splajtowały i została ich tylko garstka.

W Polsce powstały dwa lata temu trzy restauracje witariańskie, z których dwie, RO w Krakówku i Surya w Warszawce padły bardzo szybko, a ta we Wrocławiu, która przetrwała, zdaje się głównie opiera się na gotowanym prowiancie. Jak się mylę, proszę o sztuczka w kichawę.

Jest poważne podejrzenie, że wszyscy, absolutnie wszyscy guru witarianizmu wcześniej, czy później zaczynają jeść gotowane pożywienie.

Oczywiście nie wszyscy spieszą się, aby o tym informować swoją świtę.

W didaskaliach, pani guru Victoria Boutenko czekała aż 17 lat, ciekawe, czy na to, aby się przyznać, czy rzeczywiście piła przez cały czas surową omegę 6, mieląc tonę słonecznika i nerkowców dzień w dzień, bez okruszka gotowańca? Zdaje się, że trochę się też przechorowała z tego powodu, a ładnie/szczupło nie wyglądała ani przez moment na swojej diecie wysoko daktylowej i wysoko tłuszczowej.

Pewien Jay (nazwiska nie wymienię, bo kolo nie chce, imię też zmieniłam), znany i istotny sztafaż sceny surowej żywności w Montrealu, jakieś 8/9 lat temu aktywnie działający w konspiracji rawfudyzmu twierdzi, że prawie wszyscy ludzie, którzy 10/15 lat temu działali jak zapaleńcy, i siedzieli po uszy w witarianizmie obecnie jedzą gotowańce, aż im się uszy trzęsą.

Jay jednak twierdzi też, że jest wdzięczny za to doświadczenie z surową żywnością. Uprawiał z nią seks? Surowe produkty spożywcze są nadal podstawą jego diety, ale również je inne rzeczy teraz. Domyślam się, że najbardziej brakowało mu i innym psiankowatych z głębokiego. Uśmiecham się.

Ten nius dotyczy również prawie wszystkich autorów, którzy napisali książki na ten temat.

Oczywiście są wyjątki, które potwierdzają regułę, ale im też można nie wierzyć, tak dla jaj.

Niedawno opublikowano artykuł w Psychology Today, który sugeruje, że około 75% ludzi, którzy byli na diecie wegetariańskiej w końcu wracają do jedzenia produktów zwierzęcych.

Średni czas, w którym osoba pozostaje stricte wegetarianinem wynosi 9 lat.

A tak na gałkę, wśród witarian procent awarii jest jeszcze wyższy. Po pewnym czasie, niekiedy krótszym, a niekiedy znacznie dłuższym około 95% witarian, którzy byli na 100% raw zaczynają jeść gotowane pokarmy.

Na szczęście nigdy nie byłam 100% raw i mam za sobą już ponad 3 lata witarianizmu 90% na surowo, oraz 27 lat roślinożerstwa z suplementami w tym odzwierzęcymi.

Gdy nie brałam suplementów dieta nie działała tak pro zdrowotnie jakbym sobie tego życzyła.

W związku z tym mogę nadal być eksperckim guru dla chętnej Socjety, gdyż jak skała nie zmieniam poglądów, albo jak krowa ma się rozumieć.

Jeszcze do niedawna z każdej strony atakowały chłonnych obywateli świata strony witariańskie, opowiadające o diecie z półprzymkniętymi gałami od kontaktu ze świętością i nawiedzonym półgłosem.

Tak rzecz była doskonała.

Zaś obecnie roi się od stron ex witarian, którzy spluwają, odżegnują się i opowiadają niestworzone historie, co to za krzywdy wyrządził im witarianizm.

Siedzieli zamknięci w szafie z daktylem i jarmużem i rozmoczonym orzechem, a teraz gdy wreszcie z szafy wyleźli mogą rzucić się na pieczoną sarenkę Bambi, bo od teraz tylko już wierzą tylko w paleo.

Do czasu, jak ich poskręca.

No i cholo im zleciał i ciśnienie też, bo nie gniecie już ich to trawsko w kichach. Won z błonnikiem, witaj moczu i ślino pH 6. Hurraaaa.

Oto lista kilku wielkich guru rawfoodyzmu, nie mylić z sadyzmem, którzy już nie są 100% surowi:

Kevin Gianni – Współzałożyciel Renegejt Zdrowia, autor książek i wielu publikacji. Nie jest tajemnicą, że Kevin nie jest już zwolennikiem 100% raw, gdyż jego zdrowie zostało wybite z równowagi, jak sądzi dietą 100% surową.

Paul Nison – podobno też nie 100% na surowo, no i miał epizod z cielęciną. Teraz pije kefir kozi, bo go łupie w kościach.

Victoria Boutenko, wspomniana powyżej, największa zwolenniczka zielonych koktajli na świecie. Napisała książkę o przezwyciężaniu surową żywnością uzależnień, a obecnie szamie gotowane potrawy. Wywiad z Boutenko Viktorią publikowałam kiedyś.

Harley (Durian Rider) i Free Lea, dobrze nam znani, ci od 30BananasaDay – najgłośniejsi zwolennicy diety na bazie owoców na świecie od wielu lat mówili, że ma być 100% surowe, lub nic.

Teraz Harley bezwstydnie wykorzystuje gotowane pokarmy strategicznie, aby zwiększyć swoją wydajność, a FL „wymyśliła” dietę ram tam tam

Swayze Foster – Autor wielkiego bloga www.fitonraw.com. Już nie zjada 100% surowego.

Chard Sarno – Niesamowity kucharz jedzący na surowo.

W swojej ostatniej książce, mówił o odkryciu, że jego cholesterol był wysoki, a jego stężenie triglicerydów było poza skalą przyzwoitości jak na surową dietę.

Postanowił odejść od diety raw 100%, usunął agawę, syrop klonowy, olej kokosowy, oliwę z oliwek. Skupił się na zieleninie, fasoli i ziarnach. Już po niedługim czasie jego fatalny cholesterol spadł o 100 punktów, astężenie trójglicerydów wróciło do normy.

A co w Polsce?

W Polsce guru witarianizmu najczęściej plasowało się bardzo blisko religijno/mistycznych tematów i teraz dla większości z nich sprawy duchowe stały się naczelne.

Najbardziej znana i zasłużenie wielbiona witarianka Ewelina właściwie odeszła już od przekazu witarianizmu w 100% i promowania zielonych szejków, na rzecz tematów uduchowionych i mistycznych.

I chociaż z pewnością żywi się w przewadze witariańsko, to z tego co wiem na pewno nie 100% raw. Widziałam bowiem filmik, jak pije szejka sprzyjającego rozwolnieniu, takie miał mieć przesłanie, który podała jej też pewna znana mistyczka, a zawierał ów szejk mleko sojowe, o czym wiemy, że nie jest surowe.

Zresztą nawet 90% witarianie nie muszą pić szejków na rozwolnienie.

Inni blogerzy, guru polskiego witarianizmu, chyba nigdy nie byli w 100% na surowo przez wiele lat.

Mocna grupa low fatowców i witarian, dwa w jednym, działająca na fejsbuniu, podobno się trzyma na 100%, ale nic nie wiadomo. Wielki Wit z pewnością wie jak jest naprawdę.

A są też tacy, którzy obecnie jedzą gotowane i pieczone mięso, chociaż onegdaj pisali do mnie epistoły jak to rawfoodyzm wegański wybawił ich z kłopotów.

Łgali?

Bowiem dieta witariańska, zaznaczam, że nie każda, mam na myśli nisko tłuszczówkę, to dieta wspaniała zdrowotnie, niesamowita, ale nie dla każdego.

Dla większości ludzi będzie jedynie oczyszczającym z toksyn epizodem, a bardzo niewielka garstka ludzi wybierze ją jako 90%, nie mówiąc 100% surową do końca życia.

Doug Graham ze swoją 80-10-10 jest z pewnością wyjątkiem, a jego dieta, którą sama stosuję od trzech lat mojego witarianizmu, jest najlepszą opcją według mojego skromnego rozeznania.

Jednak wielu zagorzałych dietetyków od 811 już dawno wróciło do potraw gotowanych, a nawet niechętnie trzymają się tych proporcji składników odżywczych.

Uzależnienie od potraw gotowanych jest tak silne, że nawet w najlepszych warunkach, niewielu ludzi jest się w stanie oprzeć pokusie gotowańca. Byle nie pieczeńca, ale temu też oczywiście nie potrafią się oprzeć, jak tylko zaczynają się lepiej czuć.

Ludzie potrafią rzucić darcie faj i nigdy do niego nie powrócić, to samo z robieniem flaszek, ale z gotowanym to już całkiem inna sprawa.

Tymczasem gotowane jedzenie to nie jest lekarstwo, ale nie jest też trucizna, a przynajmniej nie każde.

Tak, jak nie każde jedzenie surowe jest zdrowe dla człowieka.

Dlatego nikogo nie namawiam do trzymania się w 100% na surowo, tym bardziej, że sama nigdy tego nie robiłam. Witarianizm, czy gotowanie to nie jest coś czarno-białego. To są niuanse.

Szał na surową dietę ewidentnie się skończy, a może gdzieniegdzie skończył, ale nie wynika to z tego, że jest to dieta nagle zła, rozpracowana, obalona i położona na łopatki.

Wręcz przeciwnie, nadal może uzdrowić niekiedy beznadziejne przypadki, ale jest to dieta upierdliwa i dla wielu psychicznie, a niekiedy finansowo nie do udźwignięcia.

Więc na pohybel mu, temu witarianizmu?

Oćko temu misiu wypadło.

owocek

PS Zagadka dla Socjety, skąd ta ostatnia cytata?

(Visited 3 539 times, 1 visits today)

Komentarze

  1. avatar Basia 10 sierpnia 2014 o 15:27

    Z „Misia”. Ale chyba mu się odlepiło? 🙂
    100% surowego to chyba dla fanatyków i na dłuższą metę mało kto pociągnie. A ponoć Kristina i reszta „guru”też jedzą prażone (?) orzechy czy coś tam.

    1. avatar Pepsi 10 sierpnia 2014 o 17:33

      chyba odlepiło faktycznie 🙂

  2. avatar naturalnystan92 10 sierpnia 2014 o 16:05

    Rzym upadł, bo za dużo jadł witariańskiego żarełka 😀 A tak poważnie, to każdy ma prawo do zmiany zdania, ulepszania swojego życia, jeżeli coś mu nie pasi. Dieta surowa może być dla kogoś OK, ale jak przestaje spełniać swoje funkcje, to wg mnie nikt nie powinien się wachać czy bać opinii publicznej – tylko niezwłocznie ją zmienić.
    Faktycznie, dla mnie dieta surowa jest super dietą, ale okresowo, jakie bdb oczyszczenie organizmu.
    A gotowane jedzonko ma sporo plusów.

    1. avatar pepsieliot 10 sierpnia 2014 o 17:15

      Naturalny raczej za dużo ołowiu i pobłażania sobie, powiem szczerze, że Twoja opcja byłaby idealistyczna, w rzeczywistości chodzi o ty, że ludzie generalnie są cieńcy jak ipody.

  3. avatar atqa 10 sierpnia 2014 o 16:37

    Z „Misia”cytata- panie kerowniku, oko się mu odlepiło.Temu misiu 😀
    Nie wytrzymalabym na 100% raw, jem kaszę jagalną, gryczaną,quinoa, brokuły, kalafiory, fasole…więc gotowane ale zdrowe.

    1. avatar atqa 10 sierpnia 2014 o 16:41

      oćko

      1. avatar pepsieliot 10 sierpnia 2014 o 17:17

        oćko 🙂

    2. avatar pepsieliot 10 sierpnia 2014 o 17:17

      Nie ma powodu wytrzymywać na 100% raw, to sztuczne jak jest robione na siłę, bo organizm wcale tego nie doceni, niekiedy wręcz przeciwnie

      1. avatar atqa 10 sierpnia 2014 o 17:44

        Źle napisałam 😉 że „nie wytrzymalabym”-bo faktycznie brzmi to jak robienie czegoś na siłę, wbrew sobie.
        Miałam raczej na myśli że chcę dostarczać organizmowi wszelkiego”dobra” a produkty które wyżej wymienilam za zdrowe uchodzą, jednak wymagają obróbki termicznej.

      2. avatar Basia 10 sierpnia 2014 o 18:17

        Dzięki Pepsi, że to napisałaś. Witarianie i weganie czasami zbyt zero jedynkowo przedstawiają rzeczywistośc a mogli by zmienic świat na lepszy gdyby nie propagowali wręcz niemożliwych, skrajnych dla niektórych ludzi (rodzin) rozwiązań. Bo przecież o wiele łatwiej jest przyjąc i udowodnic tezę , że produkty roślinne powinny byc naszym głównym pożywieniem, z czego powyżej minimum 50% najlepiej surowe. Niech mamy gotują dzieciom ciepłe zupy z warzyw czy pieką pasztety z cukini, soczewicy. Istotą są też zdrowe tłuszcze i wyeliminowanie przetworzonych produktów – tam kryje się całe zło. Wiadomo witarianizm jest cudowny bo bardzo szybko i bez straty czasu możesz się zdrowo najeśc. Ale jako żona i mama odpowiadam także za żywienie innych członków rodziny i u mnie w rodzinie nie ma mowy o surowym żywieniu dla wszystkich. Natomiast bardzo chętnie czytam Twojego bloga aby wiedziec jakie jedzenie jest zdrowe. Za wiele bardzo przydatnych informacji dziękuję:-)

        1. avatar pepsieliot 11 sierpnia 2014 o 05:14

          Basiu 🙂

  4. avatar Sernik z pieprzem 10 sierpnia 2014 o 17:58

    Poznałam parę miesięcy temu parkę joginów, prowadzą własne studio w trajsity i ponoć są na 100% od lat trzech ale nie siedzę w ich blenderze więc… 😉

    Ja myślę o 100 % raw ale szczerze? wątpię by na stałe.
    Pozdrawiając znad porcji frytek z jarzyną

    1. avatar Sernik z pieprzem 10 sierpnia 2014 o 20:29

      Co do Sawyze, zdaje mi się, że w jednym ze swoich vlogów wspomniała, że spożywa niewielkie ilości gotowanego żarła m.in. ze względów finansowych ale, że ogólnie lepiej czuła się będąc fully raw. I , że cielsko ładniej wonieje, o.Ale mogłam coś przekręcić 😉

  5. avatar edyta 10 sierpnia 2014 o 18:14

    Pepsi, poszlam za tematem grounding, wypozyczylam ksiazke i zapoznalam sie z trescia. Jak mozn sie spodziewac, sa w niej relacje osob, ktore sie wyleczyly z roznych schorzen za pomoca uziemienia. jedna dziewczyna pisze w sprawozdaniu, ze szukajac dla siebie ratunku przeszla na raw, ale poprawy nie bylo, wrecz bylo gorzej bo schudla 15 kg. wierzryc nie wierzyc…
    Masz racje, raw jest nie dla wszystkich. Mysle, ze podstawa to zdrowe ze sie tak wyraze flaki.

    1. avatar pepsieliot 11 sierpnia 2014 o 05:13

      Edyto na rawie trzeba dużo jeść i to nie tłuszczu, czyli trzeba dużo jeść objętościowo, jak roślinożercy w przyrodzie, więc chudnięcie jest wpisane w raw bardzo. Jadła za mało, o wiele

  6. avatar Robert 10 sierpnia 2014 o 18:54

    Nie, Proszę, ja już Chlorelle TiB zakupiłem na początek a tu taki strzał w kolano? Pepsi ale ty nadal będziesz pisać te fajne „blogi” bo tak naprawdę to wg mnie, i tu same oklepane frazesy: każdy jest kowalem swego losu, jak sobie pościelesz tak się wyśpisz i tak dalej. Dziś w dobie „internetu” ludzie mają za dużo różnych żrodeł informacji i to może powodować i pewnie powoduje zamęt w głowie, przedtem „pan” z ambony powiedział to jest dobre a to be a dziś „taka” Pepsi miesza o raw… Uśmieszek.. Ja tam nadal będę czytał i miarę swoich możliwości stosował..
    Jednego jeszcze nikt nie zanegował co i TY propagujesz.. Ruszać się ludzie!!!!

    1. avatar pepsieliot 11 sierpnia 2014 o 17:11

      Robercie cieszę się, że zakupiłeś chlorellę This is Bio, bo raz,że to świetny wybór, a dwa, że jestem wdzięczna, gdyż mogę jeszcze więcej czasu pośiwcić na pisanie, no i poprawię się, dość tej pepsinej sztampy

  7. avatar joanna balaklejewska Wilson 10 sierpnia 2014 o 19:06

    ” Dlatego nikogo nie namawiam do trzymania się w 100% na surowo, tym bardziej, że sama nigdy tego nie robiłam. Witarianizm, czy gotowanie to nie jest coś czarno-białego. To są niuanse.” Zgadzam sie z tym co napisalas Pepsi. Problem zaczyna sie wtedy kiedy patrzymy na diete w sposob obesyjny, ta albo zadna! Nic nie jest czarno biale. U nas sa gotowance na porzadku dziennym i nikogo za wyjatkiem Zuzanny do nich nie ciagnie, ale to tylko dlatego, ze dalam sobie przyzwolenie na gotowane, nie demonizujemy gotowanych potraw, nie spogladamy na diete jak na religie. To jest bardzo wazne. Mnie, mojego meza i Sunnego nie ciagnie do gotowanej strawy, ale wiem, ze jak bede miala ochote na gotowanego kartofla, wszamne go z przyjemnoscia. To samo Matthew. Dla nas witarianizm to radosc, niczego sobie nie odmawiamy, nie ubolewamy nad faktem, ze jestesmy w 100 % ” surowi” A Sunny?.. Wiem, ze kiedys jednak siegnie po gotowance, cudow nie ma, chyba, ze zylabym na bezludnej wyspie 😉 Poki co staram sie go karmic nalezycie i widze jaki jest Happy, wciaz z zaciekawieniem spogladajac w talerz Zuzanny 😉 Dieta ma sprawiac radosc a czesto bywa tak, ze wiele surojadow po nocach marzy o gotowanym jadelku. Konczy sie to tak, ze zamiast spozyc fajny, cieply posilek, ktory spedza im sen z powiek rzucaja sie na wszystko co maja pod reka. Nie pogardza mlekiem z kartonika ani noga sarny. Dlatego ja rowniez nigdy nikogo nie namawialam aby w 100% byl surojadem, jesli tego „nie czuje”
    Poki co ja uwielbiam moj 100% witarianizm niczym nie wymuszony 😉 Pozdrawiam owocowo. Kiss

    1. avatar Mela 10 sierpnia 2014 o 20:09

      Ojoj, mogłabym się podpisać pod tym co napisałaś i w ogóle szacun – ale błagam, odmieniaj poprawnie imię swojego własnego dziecka.

      1. avatar joanna balaklejewska Wilson 10 sierpnia 2014 o 22:24

        Mela dziekuje 😉 Oczywiscie wiem jak sie odmienia imie mojego synka, ale bywa, ze z Matthew ( Metju) – ( moim mezem) czasami tak piszemy jak powyzej. Pepsiny blog na tym nie ucierpi 😉

        1. avatar pepsieliot 11 sierpnia 2014 o 17:12

          pewnie,że nie, tu się tyle przekręca 🙂

      2. avatar pepsieliot 11 sierpnia 2014 o 17:11

        Melu po co? 🙂

    2. avatar pepsieliot 11 sierpnia 2014 o 05:18

      Hej Joanno jakże się cieszę, że napisałaś tego komcia, jak najbardziej zgadzam się z Tobą. Jedzenie to wielki fragment naszego życia i jak nie jest związany z radością, tylko jakimś umęczaniem się to zupełnie nie o to chodzi. Wiadomo, że jak robimy jakieś okresowe działania można się poświęcić dla zdrowia, ale jak komuś to całe życie nie podchodzi, to se zniszczy życie, ściskam Cię i wszystkich Twoich bliskich kissssssssssssss

  8. avatar atqa 10 sierpnia 2014 o 19:13

    No właśnie-flaki…
    Peps,nie na temat, ale moze wiesz -co zrobić jeżeli potas (z pozywienia, suplementow)nie wchłania się przez jelita właśnie?

    1. avatar pepsieliot 11 sierpnia 2014 o 05:21

      A masz dostateczną ilość potasu w pożywieniu? Skąd wiesz, że się nie wchłania? Suplementujesz i masz stale braki podczas badań? Jak jest potężne odwodnienie to w szpitalu dają kroplówkę z potasem. Należy bardzo uważać z suplementacją potasem, taki wyizolowany preparat na własną rękę brać odradzam, to niebezpieczna rzecz.

      1. avatar atqa 11 sierpnia 2014 o 06:43

        O A.chodzi.
        Potas we krwi poniżej 3,5 mimo zażywania od 3lat,zaleconych przez kardio 5-6kapsulek Kaldyum.
        W DZM wydalanie potasu niemal dwukrotnie ponad normę, wiec się nie wchłania -nawet zmiana diety na roślinna wysokopotasowa nie podnosi poz.potasu.
        Medycy (rowniez w szpitalu) rozkładają grabki i zamiast znaleźć i wyeliminować przyczynę ograniczają się do zwiększania ilość potasu, niektorzy twierdzą że to intensywna aktywność fizyczna jest powodem hipokalemii.
        Tydzień temu A. zmienił postać potasu z chlorku na cytrynian(ta sama ilość jonow), licząc że organiczna postać będzie się lepiej wchlaniac(?)
        W każdym razie ucieka temu misiu potas.

        1. avatar edyta 11 sierpnia 2014 o 07:31

          Ja mialam problem z potasem przez kilka lat. Ostatnie, wlasciwie przedostatnie badanie potas 3,2 czyli b. nisko. Bralam suplement, ale po kazdej tabletce pic mi sie chcialo i duzo sikalam czyli organizm odrzucal potas.
          W moim przypadku powodem byl jak mniemam zbyt niski poziom sodu (spowodowany nadmiernym piciem). Niedobor sodu to zbyt niskie cisnienie, wiec organizm sie bronil przed potasem, bo potas jeszcze by to cisnienie obnizyl i pewni doszlo by do zapasci.
          Jak zmniejszylam ilosc plynow i zaczelam solic bardzo duzo to potas wskoczyl na poziom 3,5 w ciagu miesiaca! Po kilkuletnich niedoborach.

        2. avatar edyta 11 sierpnia 2014 o 07:35

          „W DZM wydalanie potasu niemal dwukrotnie ponad normę, wiec się nie wchłania ”

          nie, no jesli jest wydalany (z moczem?) to znaczy ze sie wchlania. Zeby sie znalezc w moczu musi najpierw byc we krwi ergo musi zostac wchloniety bo jak inaczej.
          Wchlania ale odrzuca, czyli tak jak u mnie.

          1. avatar atqa 11 sierpnia 2014 o 08:09

            A.ma ilość sodu we krwi 145, więc górna granica normy(Sód w DZM prawidnadciśnieniedziała antagonistycznie do sodu, a A.ma dietę niskosodowa, a wysokopotasowa – więc coś tu nie gra.
            Edytko, A. robi jednocześnie badanie potasu z krwi i moczu i we krwi potas wynosi od 2,8 do 3,4 – natomiast w moczu wydalanie w DZM dwukrotnie wyższe od górnej granicy normy. Wiec albo się nie wchłania w jelicie, albo to wina nerek.
            Bez względu na to ile A. potasu weźmie, a brał o 8 kapsułek Kaldyum to i tak miał niski poziom we krwi
            , a wysoki w DZM- zatem przelatuje ten potas przez niego…no i A. ma nadciśnienie tętnicze.
            Zatem zagwozdka z tym uciekającym potasem.

          2. avatar atqa 11 sierpnia 2014 o 08:13

            miało być
            ….(Sód w DZM prawidłowy) potas działa antagonistycznie do sodu….

          3. avatar edyta 11 sierpnia 2014 o 08:34

            Co to jest DZM?

            Nie upieram sie, ze ten przypadek jest taki sam ale chcialam sie odniesc do poziomu sodu.
            W moim przypadku poziom sodu we krwi mialam prawidlowy, kiedy mialam braki potasu.
            Gdy zaczelam solic duzo, poziom potasu jak wspomnialam wzrosl, natomiast poziom sodu sie znacznie obnizyl. No bez sensu mozna powiedziec, prawda? Zaczelam solic jak wariatka a poziom sodu spadl.
            Wiesz, organizm nie jest taki zerojedynkowy.
            Sod jest antagonista potasu to prawda, ale jednoczesnie sod wspiera wchlanianie potasu. (wiesz na pewno ze niektore substancje zeby sie wchlonac potzrebuja obecnosci innych- na przyklad zelazo do wchloniecia potzrebuje vit C).

            Jak mowie nie upieram sie ze wasz przypadek jest taki sam, ale jesli potas ucieka, to musi byc jakis powod. No i jednak nadal twierdze ze wchlanianie jest swietne, bo podwojna ilosc sodu w moczu skads sie tam wziela. Musiala zostac wchlonieta przez jelita, wiec to nie tu jest problem.

          4. avatar edyta 11 sierpnia 2014 o 08:42

            ps. przypuszczam ze lekarze wykonali wszystkie mozliwe badania, ale ja bym podrazyla dokladnie kwestie nadnerczy i tarczycy, ale nie u zwyklego lekarza tylko u dobrego endokrynologa.

          5. avatar atqa 11 sierpnia 2014 o 09:18

            DZM to dobowa zbiórka moczu.
            Temat nadnerczy „podrążony” przez endokrynologow i kardiologow,ze względu na gruczolaka niestety. Jednakże zespół Cushinga i Conna wykluczony(mimo wysokiego kortyzolu i aldosteronu).
            Jednak kwestia hipoteki nadal nie wyjaśniona. Stąd prywatne śledztwo 😉

          6. avatar atqa 11 sierpnia 2014 o 09:23

            kwestia hipokalemii, nie hipoteki 😉

        3. avatar pepsieliot 11 sierpnia 2014 o 17:14

          ojoj, trzeba misiu pomóż

          1. avatar atqa 11 sierpnia 2014 o 18:24

            No czeba,ona jest bardzo dobra ta koncepcja 😉

  9. avatar Lotus 10 sierpnia 2014 o 19:33

    Tak, tak, surowe nie dla wszystkich.

    1. avatar pepsieliot 11 sierpnia 2014 o 05:22

      Na szczęście dla mnie bardzo tak i to odkąd pamiętam.

  10. avatar Gabi Orchita 10 sierpnia 2014 o 20:52

    Jest ksiazka,at last :-))

  11. avatar ann 11 sierpnia 2014 o 08:41

    Oj tak ,większość ludzi jest cienka jak ipody i szukają usprawiedliwienia dla swojej cienkości.Wg.mnie trzeba mieć naprawdę silną psychę do 100%raw i 100% przekonanie o słuszności takiego wyboru.Póki co też jestem za cienka,ale mam radochę z surowizny i jest jej sporo w mojej diecie.A niektórzy już pukają się w czoło,gdyż ślinię się na widok sałaty a nie batonika.lol.

  12. avatar Ola 11 sierpnia 2014 o 13:00

    Kochana Pepsi mam 2 pytania:
    1. Co sądzisz o diecie dr E. Dąbrowskiej
    2. Jakie jest Twoje zdanie na temat przeciwdziałania grzybom candida? Przeczytałam książkę „Nie daj się zjeść grzybom candida”,kupiła, wszystkie zalecane w niej specyfiki i jakoś tak dopadły mnie wątpliwości czy to ma sens. Buziaki piękna i pozdrowienia z Gliwic:-)))

    1. avatar pepsieliot 11 sierpnia 2014 o 17:15

      Pytasz i masz, dzisiaj wpis o candi

      1. avatar pepsieliot 11 sierpnia 2014 o 17:16

        Olu,a o pani Ewie chyba pisałam, ale nie jestem pewna, może tylko myślałam, ze napiszę, owocek 🙂

  13. avatar Asia 11 sierpnia 2014 o 13:26

    Jeżeli chodzi o machinę organice z Wrocławia to faktycznie danie główne codziennie jest inne i jest gotowane, kanapki i humus podany z krakersami z siemienia i warzywami surowymi, reszta potraw w zasadzie surowa, oczywiście wysokotłuszczowa – są też koktajle owocowe, kawy z mlekiem migdałowym, soki itd, witariańskie słodycze, ogólnie taki mix, cieszy że przetrwali bo samo miejsce jest bardzo sympatyczne, ale stołować się tam nawet weganom ciężko – za dużo fatu we wszystkim

    1. avatar pepsieliot 11 sierpnia 2014 o 17:17

      Asiu, dzięki za info, ale i tak trwają, a to już coś

      1. avatar Asia 12 sierpnia 2014 o 06:52

        To byłam ja Basia – pozdrówki Pepsi:)

        1. avatar pepsieliot 12 sierpnia 2014 o 14:44

          No tak, bo Ty Basiu jesteś z Wrocławia przecież, pozdrowionka 🙂

  14. avatar hej 11 sierpnia 2014 o 13:40

    cytuję pepsi: „mogą rzucić się na pieczoną sarenkę Bambi, bo od teraz tylko już wierzą tylko w paleo.

    Do czasu, jak ich poskręca.

    No i cholo im zleciał i ciśnienie też, bo nie gniecie już ich to trawsko w kichach. Won z błonnikiem, witaj moczu i ślino pH 6. Hurraaaa.”

    … nożesz się usmiałam, serio, ale mnie rozsmieszyłas pepsi, widać zupełną nieznajomość tematu a juz ywdawane opinie …

    zaczną od tego, że testuje rózne diety, byłam więc wege i weganką, wszystkozercą łacznie z syfami cukrowymi i fast foodami, byłam nawet na 811 i polubiłam banany w kropki a mania szejkowania weszła mi w krew … na 811 uprawiałam duzo sportu, był ostry trening siłowy, ale nie zdołałam spalic na tej diecie tłuszczu jak mój posiłek składal sie z 10 czasm więcej bananów i zieleleniny w hurcie w szejku … no way !!! nie wiem jakim cudem Graham jest taki wyrzeźbiony, ale na mnie ta dieta wcale ale to wclae nie działała w sensie sylwetkowym … czy była idealna prozdrowotnie? pfffffffyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy, bez przesady, bananowanie na potęgę w obecnosci duzej zieleniny ilosci nie jest gwarancją zdrowia na starość, bo studiuję sobie z ciekawosci badania naukowe nad długowiecznością i to nie dieta jest głównym wyznacznikiem dłuuugiego i bezchorobowego zycia, jest wiele innych czynników takich jak bycie w stałym związku, bycie niezależnym finansowo, najlepiej bycie swoim własnym szefem, własna działalnośc, wolnośc od niepokoju, nie zamartwianie się, późne przejscie na emeryturę, niewielkie wahania wagi w ciągu zycia, wielki optymizm i radość zycia, duża zdolnośc do adaptacji, wczesne wstawanie, zazywanie znikomej ilości lekarstw, czasami w ogóle,jesli chodzi o dietę to nie ma jednej recepty na długowiecznośc i …

    ja Cię prosze pepsi zanim napiszesz jakiś sąd nad dietą, np. paleo to prosze zapoznaj się z faktami a nie wypisuje dyrdymałów w stylu, że ludzi na paleo poskręca i że zaleją się mocznikiem i kwasnym ph, ha, ha, ha, tu akurat w ogóle ZOOONK, bo jestem na paleo od jakiegos czasu i non stop mierzę swoje ph i jest zawsze zasadowe, a paleo nie oznacza pozerania wielkich ilosci mięcha i innych produktów odzwierzęcych typu jaja w ilosciach hurtowych …. to jakis mit i wielkie nieporozumienie … ja z mojego doświadczenie moge powiedziec, że paleo poprawił mi stan zrowia i odczuwam to na własnej skórze, sama jestem w szoku, że odstawienie moich ulubionych kasz i ziaren a powrót do mięsa, jajek i hurtowej ilosci warzyw, zielonych soków daje tak dobre efekty, więc zanim się wypowiesz źle o jakiejś diecie to może poczytaj sobie najpierw o jej zaletach, hyyyyyyyyyyyyyy????

    pozdrawiam 🙂

    1. avatar pepsieliot 11 sierpnia 2014 o 17:20

      Hej jak mi się zachce to poczytam, a jak mi się zachce to hejtne bez czytania, pozdrowionka 😀

  15. avatar Robert 11 sierpnia 2014 o 15:43

    hey, tak naprawdę to nie ma co się tak wkręcać, to jest blog by Pepsi o witarianiźmie i innych aspektach życia.. Jak się ktoś chce to doszkolić z diety paleo, to na pewno da radę i znajdzie coś w necie.. Żyj i pozwól żyć innym! Pozdro..

    1. avatar hej 11 sierpnia 2014 o 18:43

      hej Robert,
      ja się nie nakręcam tylko zabieram głos w dyskusji …. tak, to jest blog by Pepsi, która poruszyła kwestię zakwaszenia na paleo, więc piszę, że to bzdura, bo jak ktoś dba o ph to na zwykłej diecie przeciętnego kowalskiego będzie bardziej zakwaszony niz na paleo … proste …. ja nie wywyższam żadnej z diet, testuje na sobie i widzę co na mnie najlepiej działa … jak Pepsi w przyszłości zmieni dietę to co Ty wtedy Robert ze sobą zrobisz? 😉

      1. avatar Robert 11 sierpnia 2014 o 19:23

        hej, Wg mnie sam fakt, że spotkaliśmy się i wymieniamy się opiniami „tutaj” na blogu by Pepsi, świadczy o tym, że należymy do osób choć trochę „myślących” i to chyba jest odpowiedź…. 🙂

  16. avatar Kasia 11 sierpnia 2014 o 16:44

    jak sie mierzy swoje ph?

    1. avatar pepsieliot 11 sierpnia 2014 o 17:21

      Kasia papierkiem lakmusowym

  17. avatar Tomasz Gębuś 11 sierpnia 2014 o 17:43

    Patrząc na facetów z wielkim brzuchem zapamiętale grilującym latem nad wodą, zastanawiać się zacząłem nad tym co mnie – witarianina odróżnia od niego? (poza pokaźnie wystającym brzuchem) on żyje pochłaniając kolejne trupy zamordowanych zwierząt – ja pochłaniając surowe warzywa i owoce. Zacząłem więc intensywnie czytać. I zaczęło do mnie docierać pomału czemu ludzie nie widzą różnic. Otóż, jest szereg uwarunkowań, które powodują, że „surowizna” wegańska jednak nie specjalnie na dłuższą metę daje nam tą satysfakcję bycia zdrowszym. Dlaczego? bo w naszym ciele mamy sporo blokad (nabytych kiedyś przez jedzenie zwierzęcych zwłok), które skutecznie niweczą nasze usilne próby stania się nieśmiertelnym. Dzikie zwierzęta roślinożerne nie specjalnie mają wybór – nie jedzą nic gotowanego. Powinny zatem być w myśl naszych oczekiwań co do witarki – stać się nieśmiertelne. A jednak nie są. Tak samo, ktoś kto zjada cukier albo suplementy, które okazuje się, że raczej po prostu szkodzą, nie powinien mówić, że to wina „surojedzenia” i z powrotem wracać do starych nawyków. Zresztą to bez różnicy. Nasz mózg odczyta to jako nowy up-grade do istniejącego programu. Zatem otrzymamy to czego oczekujemy, niezależnie od faktycznego stanu. Efekt placebo jest ciągle odkrywany i sporo prac już udokumentowało jego „nadzwyczajne” działanie. Ciekawy, kolejny wpis w tym blogu zajmujący się kwestionowaniem czy raczej krytyką postaci, które „wprowadziły” jakoby „modę na witarianizm”, który ponoć się nie sprawdził. Dodam, że choćby zablokowana wątroba kamieniami żółciowymi, setkami kamieni z czasów mięsożerstwa, tak naprawdę nie powoduje wielkiej różnicy w wydajności naszego organizmu. Może trochę lepsze mamy wtedy zdrowie niż przeciętny miłośnik kotletów schabowych, a tak naprawdę nasz organizm i tak „głoduje” na skutek złej pracy zablokowanych organów. Nieważne jak zdrowe będą nasze posiłki. Kto idzie spać np. regularnie przez 22-gą? Wątroba ma tylko wtedy max do 23-ciej, przefiltrować w całości całą krew z układu i oczyścić ją z toksycznych produktów przemiany materii. A adrenalina czy kortyzol wytworzone przy ustawicznym przesiadywaniu przed ekranem komputera i komentowaniem postów/wpisów naszych „przeciwników” od których podnosi nam się ustawicznie „ciśnienie”? Czy ten efekt, który niestety nie wpływa zbawiennie na nasze zdrowie mamy także usprawiedliwiać niedziałającą wadliwą dietą?

    1. avatar Jaspis 11 sierpnia 2014 o 19:13

      Czy ten tekst o wątrobie nie jest przypadkiem z książki Andreasa Moritza ?
      A przy okazji, ktoś wie, jaką tajemniczą śmiercią umarł ten człowiek ?

      1. avatar pepsieliot 11 sierpnia 2014 o 19:51

        Jaspis, on miał młodzieńcze zapalenie stawów i zmagał się z poważnymi zaburzeniem rytmu serca, miał już umrzeć znacznie wcześniej i mówił o tym w wywiadach, zmarł na serce z powodu uszkodzenia zastawki

        1. avatar Jaspis 12 sierpnia 2014 o 13:40

          To nie było cyniczne pytanie.Byłem ciekawy, bo sam właśnie czytam jego książkę.

          1. avatar pepsieliot 12 sierpnia 2014 o 14:40

            Jaspis 🙂

          2. avatar iGrażka 13 sierpnia 2014 o 09:01

            czytałam jego „Ponadczasowe tajemnice zdrowia i odmładzania”-bardzo ciekawe,kompleksowe ujęcie
            kwestii zdrowia.Zastanawiam się nad jednym: on propaguje podział typów ludzkich wg ajurwedy czyli vata,pitta,kapha i do tego dostosowuje swoje porady-czy jest to system absolutnie uniwersalny? nie wiem…

  18. avatar Pol 12 sierpnia 2014 o 18:02

    I znów to samo! Wojna na „dietę”???.. Witarianizm nie jest dietą! Jest czymś wiecej.. jest sposobem na detox i jest lekarstwem na każdą chorobe przestrzegany w 100% a jak długo każdy pozostaje w 100% jest kwestią OSOBISTEJ POTRZEBY..W każdej diecie go można stosować i nie ważne w jakiej proporcji zawsze jeśli go będzie WIĘCEJ będzie napewno ZDROWIEJ… NIE ma jednej jedynej diety dla każdego!. Nikt nie jest ZMUSZANY do przestrzegania norm czy tez % i jeśli są osoby które powracają do poprzednich nawyków żywieniowych to dlatego że w istocie rzeczy prowadzili …. tylko ….DIEtę. Stajemy się roślinnożerni poprzez wrażliwość, świadomość i higienę wewnętrzną a nie poprzez stosowanie reguły czy zasad… Bycie roślinożernym czy też wszystkożernym nie jest Flozofią tylko produktem ubocznym stylu zycia…

  19. avatar Forever young 12 sierpnia 2014 o 20:04

    Witarianizm nie dla każdego, wegetarianizm nie dla każdego, produkty mięsne i nabiał nie dla każdego, doskonale to opisuje dieta według grupy krwi to jest główny klucz do długiego życia w zdrowiu. To tłumaczy dlaczego znani wegetarianie czy witarianie chorowali na raka, strzelali sobie sami w kolano wybierając produkty wegetariańskie gdy ich ciało potrzebowało zupełnie innej diety, Uposledzaly swój układ pokarmowy odżywiając się w ten sposób latami. W tym tkwi cały sekret. Ćwiczenia takie jak bieganie nie służą tez każdemu. Dla każdej grupy krwi są inne zalecane ćwiczenia, tak np. dla grupy A zbawienne są metody relaksacyjne, medytacja, golf, spacery. Dla innej grupy krwi z kolei mocny wysiłek fizyczny. Także trzeba myśleć ludzie i łączyć pewne fakty wybierając dla siebie najodpowiedniejsza z dróg. Powodzenia!

    1. avatar pepsieliot 12 sierpnia 2014 o 21:00

      Forever mniej więcej 3/4 ludzi mieszkających w nasżej szerokości geograficznej ma grupę krwi A i ońi wszyscy muszą spacerować, a nie biegać? A każde dziecko, każdy goryl malutki, szympans, przede wszystkim zaczyna gonić, jak tylko moźe bez względu na grupę krwi. To niedorzeczne, sorki

    2. avatar Robert 12 sierpnia 2014 o 21:36

      W POŁĄCZENIU ZE WSPÓŁCZESNĄ NAUKĄ I MEDYCYNĄ OPRACOWANO DIETĘ ODPOWIADAJĄCĄ INDYWIDUALNYM POTRZEBOM KAŻDEJ GRUPY KRWI…..
      hasło z jednej ze stron promujących dietę, jak wyżej,, Sorki, przeżyłem już albo dopiero 50 lat i nigdy nie słyszałem od przedstawicieli współczesnej medycyny czegokolwiek na temat diety opartej na grupach …. Ale, żeby nie było.. Jestem otwarty na nowe wyzwania!!! 🙂

      1. avatar Robert 12 sierpnia 2014 o 22:04

        Jestem otwarty na nowe wyzwania!!! 🙂 czyli, jeśli można podaj linka do źródła informacji na temat diet dla grup krwi, równie tak bardzo dobrze prowadzonego jak ten na którym jesteśmy,,, 😉

  20. avatar Forever young 13 sierpnia 2014 o 12:59

    Wystarczy wygoglowac, informacji masz milion w necie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sklep
Dołącz do Strefy VIP
i bądź na bieżąco!

Zarejestruj sięZaloguj się

TOP

Dzień | Tydzień | Miesiąc | Ever
Kategorie

Archiwum