Często wydaje nam się, że innym życie bardziej sprzyja i że są dzięki temu od nas szczęśliwsi. Okazuje się, że nie jest to prawdą. Pepsi mówi co robić. Ale o tym za chwilę.
Ello Ello Zatroskanym i Innym Ludziom
Zdarza się, że dostaję listy, z których bije beznadzieja, niekiedy rozpacz, chociaż właściwie na pierwszy rzut gałki nic się takiego złego nie dzieje.
Tak jak ostatnio. Napisała do mnie kolejna osoba, młoda (ledwo po trzydziestce), zdrowa, z minimalną nadwagą, ładna, tyle, że bez drugiej połówki, inteligentna, heteroseksualna, pracująca na etacie i totalnie zdegustowana własną osobą. Właściwie od lat nieszczęśliwa, gdyż ostatecznie nie podobająca się sobie jako kobieta.
Listów z podobnym printem dostaję całkiem sporo.
Jeżeli miałabym odpowiedzieć jakąś sztampą w kształcie, weź się w garść, zobacz jak inni mają przesrane, są chorzy, a tacy dzielni i na tym kucyku jakbym jechała, to lepiej żebym zamilkła.
Jakbym zaczęła sloganem lecieć o tym, że trzeba siebie zacząć kochać, aby móc rzucać miłość innym pod gitary, albo, że bez faceta też może być przyjemnie. Że akurat z koleżanką można miło pograć w scrabble. I że niekoniecznie trzeba wiązać się z mężczyzną/chłopakiem, aby mieć w kimś oparcie, bo można się yyy … rozczarować? To lepiej żebym milczała.
Nie napisałabym też nic w tym guście, że na wsi masa kmiotów z ojcowizną szuka żony, co z tego, że w charakterze parobków, ale na upartego męża można sobie obstalować bardzo szybko. Bo wiejskie dziewuchy nie są bite po ciemieniu i dają w długą do miasta. Do nic nie robienia przy krowach i owcach. Tego też lepiej żebym nie pisała.
Nie jestem też Lwem Starowiczem, żebym doradzała dużo rozweselającej masturbacji w tym przypadku osamotnienia.
Dość tej krotochwili, ale w istocie w jaki sposób można pomóc drugiemu bezbronnemu człowiekowi, który ufnie zwrócił się do ciebie po radę, żeby mu nie nawinąć mało przydatnymi oczywistościami, o których słyszał zapewne wielokrotnie.
Jak sprawić, żeby taka kobieta zaczęła cieszyć się życiem i zaczęła doceniać siebie samą? Czy w ogóle jest to możliwe? W sensie, że dobre radzenie?
Myślę, że można próbować jakoś zaradzić sytuacji, ale wcześniej osoba, która zwróciła się o radę/ratunek bezwzględnie powinna spełnić tych sześć rzeczy:
1. Nie porównywać się do nikogo
Często wydaje nam się, że innym życie bardziej sprzyja i że są dzięki temu od nas szczęśliwsi. Okazuje się, że nie jest to prawdą. Ludzie bywają szczęśliwi, jedni częściej, inni rzadziej, ale tylko idioci, bo nawet nie wciąż medytujący mnisi byliby w stanie odczuwać stałą nirwanę. Szczęście jeżeli już, to tkwi w nas, ale ostatecznie ujawnia się tylko od czasu do czasu.
Kiedyś przeczytałam wywiad z Pieńkowską, żoną bardzo bogatego Polaka z listy stu najbogatszych, chyba nawet z pierwszej dziesiątki, że ona ta Jolanta stale się czegoś boi i właściwie żyje w ciągłym strachu. Zresztą jakby się ktoś wnikliwie przyjrzał Jolancie, to dostrzegłby ten rys charakteru w jej przerażonych gałach.
Nie zazdrośćmy więc grubego pugilaresa, bo okazuje się, że człowiek jest istotą dziwną. Czyli nie porównujmy naszego życia z żadną inną potencjalnie zajebistą egzystencją, bo to wcale nie musi być prawda, a po drugie, to prowadzi tylko do niepotrzebnych w tym stanie dodatkowych frustracji. Najlepiej się czyimś fajnym życiem zainspirować.
2. Zacząć udawać
Jeżeli kompletnie siebie nie zadowalamy i czujemy, że się sobie nie podobamy, nie akceptujemy i wręcz nie lubimy, należy zacząć udawać, że jest inaczej. Po prostu świadomie bez okłamywania się zacząć udawać, że się lubimy i akceptujemy.
Bardzo trudno byłoby na zawołanie polubić siebie, ale udawać, że się lubimy jest już o wiele łatwiej. Taka zabawa w udawanie, że się lubimy może dać w ostateczności zadziwiające rezultaty, polubienia siebie naprawdę.
Tak jak w przypadku kumpeli, która spotkała fajnego chłopaka, jednak potwornie stresującego się w alkierzu, w wyniku czego nie mogło dojść nawet do garstki kopulacji. W końcu zaproponowała, że dobra, jest jak jest, ale udajmy, że jest inaczej, w domyśle – wszystko ok i w tej zabawie na niby, chłopak zapomniał, że ma być zestresowany. Dorobili się już bliźniaczek i nadal się kochają, co nie jest takie oczywiste dla par z bliźniakami.
Apropos tego udawania to przypomniała mi się jeszcze wypowiedź pasierbicy Kaliny Jędrusik, córki Stanisława Dygata, która nie przepadała za Kaliną będąc zapewne również zazdrosną o względy ojca. Tak czy siak, macocha wystawiała na widok publiczny swoje wyjątkowo średnie stopy i sama zachwycając się ich wyglądem zmuszała wielu gości (małżeństwo prowadziło dom bardzo otwarty), do komplementowania jej jakoby pięknych syr. Co dziwniejsze ludzie wyrażali się o tych średnich syrach w samych superlatywach.
Tak działa zabawa w udawanie, że jesteśmy śliczni, sprawni seksualnie, kobiecy i idealni. Zaczynamy tak wyglądać w naszych oczach i w cudzych.
3. Zmęczyć się
Od dawna mamy i babcie wiedziały, że żeby z synkami nie było jakiegoś szczególnego kłopotu trzeba dziecko/chłopię/chłopaka zmęczyć. Najlepiej wyczerpującym sportem. Tak samo jest z nami. Jeżeli za dużo myślisz, a te myśli niczego dobrego nie wróżą jedynym lekarstwem jest się wykończyć fizycznie.
Najlepiej do tej czynności nadaje się taśmociąg, albo ścieżka do dżogingu. Zabiegać się należy, aż do pozbawienia sagana głupich myśli. Prawdziwie się zmęczyć.
4. Zmienić dietę
Prawda jest taka, że nikt kto nażarł się właśnie smalcu nie będzie siebie lubić. Nikt kto zjadł snickersa nie będzie pałał do siebie sympatią. Nikt kto połknął alergena nie będzie przepadał za sprawcą swoich niedomagań.
Jednym słowem przejdź na taką dietę, która pozwoliłaby lubić osobę, która ją konsumuje.
5. Zrobić coś dla innych
Spróbuj na chwilę zapomnieć o Sobie i zrób coś zupełnie bezinteresownie dla drugiego człowieka. Mówi się, że ludzie, którzy nie kochają siebie nie potrafią tak naprawdę kochać innych. Więc zrób coś od dupy strony. Zrób coś dla innych, a pokażesz tym idiotom, że wszyscy kochamy siebie. A tylko niekiedy siebie nie lubimy.
Alternatywna wersja punktu 5.
Przestać robić wszystkiego dla innych W opcji, gdy już naprawdę robisz wiele dla innych, a inni nadmiernie Cię wykorzystują, wypnij się w pewnym momencie na innych. Niech teraz inni coś dla Ciebie zrobią. Najlepiej niech spadają.
6. Niech coś stanie się dla Ciebie pasją, byle nie Ty sama
Są pasje – życie nabiera sensu. Nie ma pasji – życie nuży.
Przy czym uwaga! Uwielbianie, czyli niby prawdziwe pasjonowanie się chodzeniem rączka w rączkę z męskim przystojniakiem, skłonnym dawać oparcie i chętnym do wycieczek rowerowych, a następnie rozmnożenia się, to nie pasja, to mrzonki.
Jeżeli spełnisz te kilka założeń jest spora szansa, że spojrzysz na swoje życie z innej perspektywy. Zmiana punktu widzenia jest szalenie ważna w naszej autoocenie. Nie można stać ani za blisko, ani za bardzo się oddalać, bo obraz będzie przekłamany. Tylko żaba widzi świat z żabiej perspektywy, a ptak z lotu ptaka.
Ty musisz wprowadzić swój prywatny prospekt, do tego obdarty z mitów, albo wzbogacony o prawdy, do których należą:
Mężczyzna u boku to wsparcie. Często nie. Przy drugim człowieku nie będę taka samotna. Często nie. Mając męża będę z kim miała dzielić radości i troski. Często nie. Mając męża będę miała zawsze z kim iść na trening. Często nie. Mając mężczyznę u boku będę się czuła bardziej kobieca. Często nie. Mając mężczyznę u boku będę wzbudzać zazdrość u innych, które nie posiadają mężczyzny u boku. Często tak. Gdy będę szczuplejsza moje życie będzie inne, że lepsze w sensie. Często tak. W rzeczywistości ciągle bardzo dużo ode mnie zależy. Często tak.
Jest jeszcze jeden aspekt sprawy. Stosunkowo niewielu ludzi na świecie rodzi się w czepku. Zdecydowana większość tych, którym się wiedzie i zazdrości, to ci, którzy po prostu wzięli sobie z życia to co chcieli. Bowiem trzeba zabierać sobie z życia co fajniejsze kąski.
Myślę, że niezwykle pomogłam mojej czytelniczce. Uśmieszek.
Świetny wpis, Twoje socjologiczne obserwacje to zdecydowanie moja ulubiona kategoria na tym blogu:)
Twój blog czytam Pepsi od początku, to znaczy od 2012 roku – i w marcu tamtego rocznika przebiegłam pierwsze 4 km, byłam pod wrażeniem że w ogóle jestem w stanie. Dużo mi pomagało czytanie Twoich wpisów-motywacja do biegania, nie poddawania się i przede wszystkim innego, nieszablonowego spojrzenia na świat, to chyba najważniejsze. Dziś biegam 10 bez problemu, a jak trzeba to więcej i nie wyobrażam sobie życia bez aktywności. Też uważam że porównywanie się i zazdroszczenie innym jest bez sensu. A naprawdę wiem co mówię bo walczę od lat z zaburzeniami odżywiania, teraz jest lepiej ze mną, ale rzecz w tym, że wszyscy wokół mi zazdrościli-pracy, kochającego partnera, zdrowia, wyglądu i wygadania- a we mnie był dramat i depresja, choć z zewnatrz wszystko wyglądało idealnie. Naprawdę dopóki nie siedzimy komuś w głowie to nie mamy jak wysnuwać wniosków o tym jak się inni czują, to wszystko tylko domysły, które często pozostaja bez związku z rzeczywistością.
Po raz kolejny uwielbiam! Wszystko wiem, wszystko wiem, ale trzeba czasem takiego kopa przypomnienia 😉
Nie uwielbiam jedynie nowych emotikonek w komentarzach – koszmarne są! 😉
ee tam dupa (bez obrazy) gdyby każdy nieszczęśnik dał sobie choć 30 sek na MYŚLENIE, to zauważyłby, że jego humor i nastrój zależą TYLKO I WYŁĄCZNIE od nas samych, nikt nie może nas zmusić do radości, wściekłości czy smutku, jest ci źle? to zmień to, gadaniem o tym, że jest źle nic się nie zmieni. Sama leczyłam się na depresję, taką wredną od dziecka… kiedy prochy pozwoliły otrzepać się z bezgranicznego smutku, zobaczyłam ,że sama samiutka zafundowałam sobie tę 40-sto paro letnią gehennę , potem napisałam do naszego guru czyli szanownej Pepsi i zmieniłam dietę i plan dnia, stałam się prawie piewcą życia (nawet tego bez faceta) jestem WOLNA, jest mi dobrze..wiem tez, że tylko ja mogę to zepsuć i ta wiedza daje mi MOC, czego wszystkim czytaczom Pepsikowego bloga życzę
No plis. Z perspektywy mężatki (niekoniecznie marzącej o tym stanie):
Mężczyzna u boku wymaga wsparcia.
Samotność przy drugim człowieku jest bardziej dojmująca niż bezeń.
Mając męża, trzeba z nim dzielić jego radości i troski.
O wspólnym treningu lepiej zapomnieć – za wolno powłóczę nogami, a joga nie dla niego.
Bardziej kobieca – o ile on jest wystarczająco męski, a zwykle nie jest w dzisiejszym świecie.
Mając mężczyznę u boku będę wzbudzać zazdrość u innych, które nie posiadają mężczyzny u boku – i współczucie tych, które go mają 😉
Sensowne rady, widać że sama już trochę przeżyłaś.
Francuzi mawiają: „Dopóki żyjesz, wszystkie problemy są do rozwiązania – dopiero, jak umrzesz – jest problem”.
Mnie to zdanie mocno utkwiło w pamięci i w chwilach zwątpienia często je sobie powtarzam.
Co do czepka, byłam u babci, opowiedziała mi, że gdy urodziłam się ja i mój brat, to nazywa się bliźnięta, ja byłam śliczna bez czepka urodzona, a on był taki brzydki, że gdy babcia podchodziła do łóżeczka to odwracała go na bok hahahahaha! Przeszło mu po paru dniach, musiał mieć spięcie na twarzy, ponoć na nim leżałam (raczej na odwrót – to on leżał pode mną) miał zakłócone tętno czy coś tam, czyli za rączki to myśmy się nie trzymali. W sumie żal mi się go zrobiło, biedni czepkowcy.
No pepsi, a kolejna anegdotka to taka, że jechałam sobie busem, czytałam mędrca Osho i on tam o nerwicy, o tym że to przeładowanie informacjami, wyobrażeniami, zero wytchnienia i pilna tu potrzeba odpoczynku, czyli medytacji i że medytować można na różne sposoby, a Ty pisałaś, że umiesz biec i kontemplować, zatem może tutaj główne wyjaśnienie?
A co do meritum – to niezły paradoks jest: im większe na coś ciśnienie tym mniejsze szanse na powodzenie a uznanie innych to zaledwie pochodna naszego samopoczucia.
Cały kłopot w tym, że wiedzieć o tym a uwierzyć w to to dwie różne rzeczy.
Świetny wpis, Twoje socjologiczne obserwacje to zdecydowanie moja ulubiona kategoria na tym blogu:)
Twój blog czytam Pepsi od początku, to znaczy od 2012 roku – i w marcu tamtego rocznika przebiegłam pierwsze 4 km, byłam pod wrażeniem że w ogóle jestem w stanie. Dużo mi pomagało czytanie Twoich wpisów-motywacja do biegania, nie poddawania się i przede wszystkim innego, nieszablonowego spojrzenia na świat, to chyba najważniejsze. Dziś biegam 10 bez problemu, a jak trzeba to więcej i nie wyobrażam sobie życia bez aktywności. Też uważam że porównywanie się i zazdroszczenie innym jest bez sensu. A naprawdę wiem co mówię bo walczę od lat z zaburzeniami odżywiania, teraz jest lepiej ze mną, ale rzecz w tym, że wszyscy wokół mi zazdrościli-pracy, kochającego partnera, zdrowia, wyglądu i wygadania- a we mnie był dramat i depresja, choć z zewnatrz wszystko wyglądało idealnie. Naprawdę dopóki nie siedzimy komuś w głowie to nie mamy jak wysnuwać wniosków o tym jak się inni czują, to wszystko tylko domysły, które często pozostaja bez związku z rzeczywistością.
Basiu bardzo thx, wiesz, że uwielbiam, ze jesteś na tym blogu
Pepsinko, Ty to czytasz w moich myślach. Dzięki za Ciebie i Twojego bloga. Pozdrawiam i miłego dnia.
Siapko ściskam Kochana
Po raz kolejny uwielbiam! Wszystko wiem, wszystko wiem, ale trzeba czasem takiego kopa przypomnienia 😉
Nie uwielbiam jedynie nowych emotikonek w komentarzach – koszmarne są! 😉
Shojin thx, a emoty skąd się wzięły? to wordpress przyozdabia komentowaną rzeczywistość 🙂
ee tam dupa (bez obrazy) gdyby każdy nieszczęśnik dał sobie choć 30 sek na MYŚLENIE, to zauważyłby, że jego humor i nastrój zależą TYLKO I WYŁĄCZNIE od nas samych, nikt nie może nas zmusić do radości, wściekłości czy smutku, jest ci źle? to zmień to, gadaniem o tym, że jest źle nic się nie zmieni. Sama leczyłam się na depresję, taką wredną od dziecka… kiedy prochy pozwoliły otrzepać się z bezgranicznego smutku, zobaczyłam ,że sama samiutka zafundowałam sobie tę 40-sto paro letnią gehennę , potem napisałam do naszego guru czyli szanownej Pepsi i zmieniłam dietę i plan dnia, stałam się prawie piewcą życia (nawet tego bez faceta) jestem WOLNA, jest mi dobrze..wiem tez, że tylko ja mogę to zepsuć i ta wiedza daje mi MOC, czego wszystkim czytaczom Pepsikowego bloga życzę
Cieszę się Lil, pozdro
No plis. Z perspektywy mężatki (niekoniecznie marzącej o tym stanie):
Mężczyzna u boku wymaga wsparcia.
Samotność przy drugim człowieku jest bardziej dojmująca niż bezeń.
Mając męża, trzeba z nim dzielić jego radości i troski.
O wspólnym treningu lepiej zapomnieć – za wolno powłóczę nogami, a joga nie dla niego.
Bardziej kobieca – o ile on jest wystarczająco męski, a zwykle nie jest w dzisiejszym świecie.
Mając mężczyznę u boku będę wzbudzać zazdrość u innych, które nie posiadają mężczyzny u boku – i współczucie tych, które go mają 😉
Sensowne rady, widać że sama już trochę przeżyłaś.
Francuzi mawiają: „Dopóki żyjesz, wszystkie problemy są do rozwiązania – dopiero, jak umrzesz – jest problem”.
Mnie to zdanie mocno utkwiło w pamięci i w chwilach zwątpienia często je sobie powtarzam.
Co do czepka, byłam u babci, opowiedziała mi, że gdy urodziłam się ja i mój brat, to nazywa się bliźnięta, ja byłam śliczna bez czepka urodzona, a on był taki brzydki, że gdy babcia podchodziła do łóżeczka to odwracała go na bok hahahahaha! Przeszło mu po paru dniach, musiał mieć spięcie na twarzy, ponoć na nim leżałam (raczej na odwrót – to on leżał pode mną) miał zakłócone tętno czy coś tam, czyli za rączki to myśmy się nie trzymali. W sumie żal mi się go zrobiło, biedni czepkowcy.
No pepsi, a kolejna anegdotka to taka, że jechałam sobie busem, czytałam mędrca Osho i on tam o nerwicy, o tym że to przeładowanie informacjami, wyobrażeniami, zero wytchnienia i pilna tu potrzeba odpoczynku, czyli medytacji i że medytować można na różne sposoby, a Ty pisałaś, że umiesz biec i kontemplować, zatem może tutaj główne wyjaśnienie?
Moderacja? To nie można bluzgać?
Klepaydro dopiero teraz można, jesteśmy u siebie 😀
Kobiet nigdy face nie zrozumie, przeczytałem dwa razy i za trzecim kumam 😉
Dzień dobry na nowej stronce 🙂
A co do meritum – to niezły paradoks jest: im większe na coś ciśnienie tym mniejsze szanse na powodzenie a uznanie innych to zaledwie pochodna naszego samopoczucia.
Cały kłopot w tym, że wiedzieć o tym a uwierzyć w to to dwie różne rzeczy.
Anno hej:)
<3!
ps. jakie smieszne avatarki nowe
Aga, to G. wynalazł 😀
Cudowny Peps! Jak dobrze, że umiesz i myśleć i to genialnie przekazywać! To radość korzystanie z twojego bloga! 😀